Wojciech Sumliński – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Wojciech Sumliński – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 „Mały rycerz” z 720 żołnierzami kontra 40-tysięczny Korpus Pancerny Guderiana, czyli polskie Termopile. [WIDEO] https://niezlomni.com/maly-rycerz-z-720-zolnierzami-kontra-40-tysieczny-korpus-pancerny-guderiana-czyli-polskie-termopile-wideo/ Sat, 14 Oct 2017 11:26:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=931

Ruiny małego betonowego bunkra w okolicach Wizny są grobem jego dowódcy, kapitana Władysława Raginisa i pomnikiem bitwy, która jako jedna z czterech w historii Polski znana jest jako polskie Termopile.

Dziewięciokilometrowy odcinek fortyfikacji był fragmentem linii obrony SGO – Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. Blokował strategicznie ważny kierunek uderzenia niemieckiego z Prus Wschodnich. Blokował jedynie małymi, żelbetonowymi bunkrami, wyposażonymi tylko w broń maszynową – bez jakiejkolwiek artylerii.

Załogę stanowiło 720 żołnierzy, których atakował ponad 40-tysięczny XIX Korpus Pancerny generała Heinza Guderiana. Dowódca polskiej obrony kapitan Władysław Raginis, oficer elitarnego KOP – Korpusu Ochrony Pogranicza – był jednym z tych, o których onegdaj pisał Stanisław Cat – Mackiewicz wskazując na wpływ Henryka Sienkiewicza na naszą mentalność:

„My wszyscy z niego”.

[caption id="attachment_934" align="alignleft" width="220"]wladyslaw-raginis Władysław Raginis[/caption]

Bez wątpienia „z niego” i jego ideału żołnierza bez skazy, pana Michała Wołodyjowskiego, był w ogromnej mierze także kapitan Władysław Raginis. Świadom beznadziejności sytuacji ślubował wraz z porucznikiem Brykalskim  – niczym „mały rycerz” – że żywy nie odda fortyfikacji.

W tej wojnie „na czas” maleńkie siły obrońców związały bojem potężną formację nieprzyjaciela. Ale otoczone, pozbawione amunicji, nie mogły dłużej walczyć. Kilkudziesięciu żołnierzy przedarło się przez niemieckie okrążenie. Kilkudziesięciu innym, którzy pozostali przy życiu, kazał dowódca oddać się do niewoli. Sam spełnił swą przysięgę, jakby żywcem wyjęta z kart Trylogii Henryka Sienkiewicza.

 


Wyświetl większą mapę

Gdy więc słyszę, że na łamach „Gazety Wyborczej” szkaluje się pamięć tego bohatera nad bohaterami, a ministrowie edukacji narodowej spod znaku Platformy zwanej dla niepoznaki „Obywatelską” wycofują z kanonu lektur szkolnych    powieści Sienkiewicza, to nie potrafię uniknąć refleksji, że deprecjonowanie bohaterów i odbieranie polskiej młodzieży najlepszych wzorców literackich są nie tyle efektem głupoty czy niewiedzy, co działaniami dobrze przemyślanami i realizowanymi metodycznie przez te właśnie środowiska. Jak długo jeszcze na to pozwolimy?

Wojciech Sumliński (za sumlinski.pl)

Artykuł „Mały rycerz” z 720 żołnierzami kontra 40-tysięczny Korpus Pancerny Guderiana, czyli polskie Termopile. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
Tajemniczy trop w sprawie śmierci Andrzeja Leppera prowadzi na Ukrainę: przy tej śmierci również zawiódł… monitoring [WIDEO] https://niezlomni.com/tajemniczy-trop-sprawie-smierci-andrzeja-leppera-prowadzi-ukraine-przy-tej-smierci-rowniez-zawiodl-monitoring-wideo/ https://niezlomni.com/tajemniczy-trop-sprawie-smierci-andrzeja-leppera-prowadzi-ukraine-przy-tej-smierci-rowniez-zawiodl-monitoring-wideo/#respond Fri, 06 Oct 2017 07:25:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=43823

Sprawa śmierci Andrzeja Leppera rozpala do dziś emocje. Sprawę bada m.in. dziennikarz Tomasz Sekielski, który zwrócił uwagę na ukraińskie ślady w historii. Jednak historia nie jest nowa: zajął się nią Wojciech Sumliński, który pisał o Zakonie Rycerzy Michała Archanioła.

Oto lista niewyjaśnionych śmierci w związku z Andrzejem Lepperem

Dr Ryszard Kuciński – prawnik Andrzeja Leppera, zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach.

Wiesław Podgórski – był doradcą Andrzeja Leppera, znaleziony w biurze Samoobrony, miał według prokuratury popełnić samobójstwo.

Róża Żarska – adwokat Andrzeja Leppera, zmarła nagle w Moskwie.

Ale okazuje się, że to nie koniec. Sekielski zwraca uwagę na postać Petro Stecha, którą przedstawi w najnowszym programie swojego autorstwa. Tymczasem już dużo wcześniej sprawę prezentował Sumliński.

Jak mówił Sumliński, Stech z pochodzenia był Ukraińcem, ale miał polskie obywatelstwo, był adwokatem lubelskim, który bał się o swoje życie. Sumlińskiemu udało się zaaranżować spotkanie:

udało nam się z nim spotkać i przekazał nam dużo ciekawych informacji, ale bał się mówić więcej. Mieliśmy zaplanowane kolejne spotkanie, które miało odbyć się w marcu. W dniu tego spotkania, Petro Stech zginął w hotelu w Łucku, w niejasnych okolicznościach. Gdy ginął, w hotelu został wyłączony monitoring, a był to najlepszy hotel w Łucku. Wiadomo, że Stech nie popełnił samobójstwa. Zniknęły jego wszystkie dokumenty: paszport, portfel, pieniądze, wszystko zniknęło, więc wiadomo, że ktoś był na miejscu. Śledztwo w sprawie jego śmierci zostało jednak błyskawicznie umorzone, a Petro Stech pochowany nazajutrz. Do tego śledztwa, a nawet do oględzin zwłok, nie dopuszczono nikogo z najbliższych, chociaż brat Petra Stecha, jest znanym na Ukrainie prokuratorem. Nie dowiedzieliśmy się od niego więcej, ale los, który spotkał człowieka, z którym rozmawialiśmy przy pisaniu „Niebezpiecznych Związków Andrzeja Leppera”, potraktowaliśmy, jako bardzo poważne ostrzeżenie

- mówił w Telewizji Republika.

Stech był przedstawicielem Zakonu Rycerzy Michała Archanioła, który ma być organizacją oficerów FSB i SBU (tak ustaliła ,,Rzeczpospolita"). Sumliński utrzymuje, że Lepper należał również do tej organizacji.

https://www.youtube.com/watch?v=Lagd5gnhP7U

źródło: własne / Niezalezna.pl / Telewizja Republika

Artykuł Tajemniczy trop w sprawie śmierci Andrzeja Leppera prowadzi na Ukrainę: przy tej śmierci również zawiódł… monitoring [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tajemniczy-trop-sprawie-smierci-andrzeja-leppera-prowadzi-ukraine-przy-tej-smierci-rowniez-zawiodl-monitoring-wideo/feed/ 0
Po obejrzeniu tego programu były opozycjonista napisał: ,,Dla mnie Sikorski i Komorowski to rosyjscy agenci wpływu”. Zagadkowe zachowanie byłego prezydenta [WIDEO] https://niezlomni.com/po-obejrzeniu-tego-programu-byly-opozycjonista-napisal-dla-mnie-sikorski-komorowski-rosyjscy-agenci-wplywu-zagadkowe-zachowanie-bylego-prezydenta-wideo/ https://niezlomni.com/po-obejrzeniu-tego-programu-byly-opozycjonista-napisal-dla-mnie-sikorski-komorowski-rosyjscy-agenci-wplywu-zagadkowe-zachowanie-bylego-prezydenta-wideo/#respond Tue, 22 Aug 2017 13:48:27 +0000 http://niezlomni.com/?p=42592

Opozycjonista z czasów PRL Adam Borowski po obejrzeniu tego programu napisał: ,,Dla mnie Sikorski i Komorowski to rosyjscy agenci wpływu... krew się burzy...". To refleksje po kolejnym programie Anity Gargas poświęconemu temu, co nastąpiło po katastrofie smoleńskiej.

Profanacja szczątków, zamiana ciał w trumnach, okradnie zwłok na miejscu tragedii, fatalne zabezpieczenie i niedokładne zbadanie miejsca katastrofy, niszczenie dowodów - tak Rosjanie postępowali po katastrofie smoleńskiej. Jednak... otrzymali w nagrodę polskie ordery. Ale to nie koniec.

Gdy normalni Polacy przeżywali to, co się stało, Komorowski, wtedy buszował po Kancelarii Prezydenta szukając aneksu, było to tuż po katastrofie smoleńskiej. Każdy był poruszony, ale nie Bronisław Komorowski. Jego interesował aneks z likwidacji WSI, bo wiedział, że jest jest jego głównym negatywnym bohaterem

- to jedna opinii przytaczana w programie - autorstwa Wojciecha Sumlińskiego, który mówił też:

Honorowanie Rosjan nie jest niczym nowym. Bronisław Komorowski na początku po wizycie w pewnych nieruchomościach należących do Rosjan pochwalił się, że teraz jego kariera pójdzie jak z płatka

https://www.youtube.com/watch?v=63f4AaTlTEQ

Artykuł Po obejrzeniu tego programu były opozycjonista napisał: ,,Dla mnie Sikorski i Komorowski to rosyjscy agenci wpływu”. Zagadkowe zachowanie byłego prezydenta [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/po-obejrzeniu-tego-programu-byly-opozycjonista-napisal-dla-mnie-sikorski-komorowski-rosyjscy-agenci-wplywu-zagadkowe-zachowanie-bylego-prezydenta-wideo/feed/ 0
Konfrontacja Sumlińskiego z Sokołowskim. Dlaczego ,,Masa” nie powiedział o prawdziwej mafii? ,,Komorowski i wielu innych bandytów…” [WIDEO] https://niezlomni.com/konfrontacja-sumlinskiego-z-sokolowskim-dlaczego-masa-nie-powiedzial-o-prawdziwej-mafii-komorowski-i-wielu-innych-bandytow-wideo/ https://niezlomni.com/konfrontacja-sumlinskiego-z-sokolowskim-dlaczego-masa-nie-powiedzial-o-prawdziwej-mafii-komorowski-i-wielu-innych-bandytow-wideo/#respond Sat, 10 Jun 2017 13:43:34 +0000 http://niezlomni.com/?p=39833

W programie wRealu24 doszło do spotkania dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego z Jarosławem Sokołowskim ps. ,,Masa".

Mówiono m.in. o Fundacji Pro Civili. Sumliński chciał się dowiedzieć, dlaczego ,,Masa" nie pociągnął wątku Pro Civili.

A przecież miał Pan świadomość, że Pro Civili, to jest dopiero mafia. Komorowski i wielu innych bandytów. Pan dotknął tego w swoich zeznaniach, musnął tylko i powiedział: „na ten temat nie będę się wypowiadał”. Tu mógł pan powiedzieć o prawdziwej mafii

- mówił.

Sokołowski przyznał mu rację. Ale...

my tworzyliśmy mafię, jej pewne struktury o znamionach mafijnych. Natomiast ta ważniejsza mafia to było oczywiście WSI i służby. Tu w 100 proc. się z panem zgadzam

- powiedział, dodając, że wchodząc w ich interesy ,,dostawaliśmy po łapkach".

Ma Pan rację, że była ta mocniejsza mafia i była ta słabsza mafia. Ja nie byłem w tamtej mocniejszej mafii

- przyznał ,,Masa".

- Mój układ z prokuraturą był taki, że rozbijam grupę pruszkowską. Bandytów. O politykach nie dyskutuję. Po prostu nie zgodziłbym się na status świadka koronnego

- dodał.

https://youtu.be/2MM9B3Ep5iw?t=12m18s

Artykuł Konfrontacja Sumlińskiego z Sokołowskim. Dlaczego ,,Masa” nie powiedział o prawdziwej mafii? ,,Komorowski i wielu innych bandytów…” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/konfrontacja-sumlinskiego-z-sokolowskim-dlaczego-masa-nie-powiedzial-o-prawdziwej-mafii-komorowski-i-wielu-innych-bandytow-wideo/feed/ 0
Dziennikarz TVP agentem UOP? ,, Jako dziennikarz zrobił oszałamiającą karierę, ale tak naprawdę nigdy nie był dziennikarzem w dosłownym tego słowa znaczeniu” https://niezlomni.com/dziennikarz-tvp-agentem-uop-jako-dziennikarz-zrobil-oszalamiajaca-kariere-naprawde-nigdy-byl-dziennikarzem-doslownym-tego-slowa-znaczeniu/ https://niezlomni.com/dziennikarz-tvp-agentem-uop-jako-dziennikarz-zrobil-oszalamiajaca-kariere-naprawde-nigdy-byl-dziennikarzem-doslownym-tego-slowa-znaczeniu/#comments Thu, 06 Apr 2017 12:12:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=36951

,,Gazeta Finansowa" ujawnia, że opisywany w książce Wojciecha Sumlińskiego dziennikarz TVP, pracujący dla UOP, to Jacek Łęski.

52-letni Jacek Łęski od roku ma własny program ekonomiczny w TVP. Często jest przedstawiany jako jeden z „prekursorów” polskiego dziennikarstwa śledczego po 1989 r. Zasłynął tekstami o Pierwszym Komercyjnym Banku w Lublinie Davida Bogatina czy spotkaniu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim oficerem wywiadu Władimirem Ałganowem

- opisuje gazeta.

W książce Wojciecha Sumlińskiego znajdujemy taki passus wypowiadany przez Tomasza Budzyńskiego (oficer Urzędu Ochrony Państwa, a następnie ABW). Nie pada nazwisko, ale opis wskazuje o kogo chodzi. Mowa o autorze artykułu o Bogatinie, który później zrobił wielką ogólnokrajową karierę.

„Do UOP Redaktor zgłosił się sam. Wyglądał na bystrzaka, mówił jak bystrzak i naprawdę był bystrzakiem – i generalnie spodobał się. Sprawę uprościło także i to, że miał tu kolegów. Znał się z zastępcą szefa Lubelskiej Delegatury UOP, Zbigniewem Niezgodą i Erykiem Chojnackim, funkcjonariuszem kontrwywiadu, byłym działaczem NSZ Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W Delegaturze Redaktor funkcjonował jako zabezpieczenie operacyjne i na swoim stanie miał go kapitan Zbigniew Związko, kierownik sekcji do spraw przestępstw gospodarczych, znajdującej się wówczas w strukturach wydziału kontrwywiadu. Pierwszym poważnym zadaniem, jakie Redaktor wykonał dla UOP, była pomoc przy wyeliminowaniu z rynku banku pewnego amerykańskiego Żyda, o którym kontrwywiad lubelski posiadał szeroką wiedzę na podstawie informacji przekazanych przez stronę amerykańską. (…) Redaktor „odkrył” i opisał nieprawidłowości w Banku (…). Ktoś ciekawski mógłby zapytać: po co dziennikarz śledczy wiąże się ze służbami specjalnymi, skoro w ten sposób traci niezależność – czyli tak naprawdę clou tego, co dziennikarza czyni dziennikarzem – i staje się chłopcem na posyłki? Odpowiedź jest prosta: wygrzebywanie informacji spod ziemi, związana z tym strata czasu i cała ta stresująca otoczka w połączeniu z nieustannym narażaniem się ludziom na wysokich stołkach to nie są i nigdy nie będą rzeczy przyjemne. Po co kopać się z koniem, skoro można dostać gotowca i zyskać splendor bez ryzyka? A że nie ma to nic wspólnego z dziennikarstwem? Trudno. Zresztą, kto by się przejmował takimi drobiazgami, prawda? Przez szereg następnych lat Redaktor oddał nam nieocenione usługi. Jako dziennikarz zrobił oszałamiającą karierę i tylko nieliczni domyślali się, że tak naprawdę nigdy nie był dziennikarzem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Był za to dobrym i sumiennym „współpracownikiem” – jednym z kilku, jakich „Firma” miała wówczas na Lubelszczyźnie, jednym z setki, jakich miała na terenie całego kraju. I współpracował jeszcze długo – wspomina Łęskiego mjr Budzyński w książce „Oficer”.

,,GF" dotarła do dwóch oficerów dawnego UOP, którzy potwierdzili fakt współpracy. Przytacza także inny fakt:

Gdy w 1997 r. szef MSW Zbigniew Siemiątkowski polecił szefowi UOP – gen. Andrzejowi Kapkowskiemu sporządzenie listy dziennikarzy (i polityków) współpracujących z cywilnymi służbami specjalnymi, efekt okazał się piorunujący. Na liście znalazło się wielu dziennikarzy i dziennikarek – dziś będących w pierwszym szeregu tzw. narodowych mediów. Siemiątkowski zakazał wówczas służbom werbowania dziennikarzy bez zgody premiera (jak pokazała późniejsza historia III RP przepis ten okazał się w praktyce martwy).

cały tekst w Gazecie Finansowej

Artykuł Dziennikarz TVP agentem UOP? ,, Jako dziennikarz zrobił oszałamiającą karierę, ale tak naprawdę nigdy nie był dziennikarzem w dosłownym tego słowa znaczeniu” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dziennikarz-tvp-agentem-uop-jako-dziennikarz-zrobil-oszalamiajaca-kariere-naprawde-nigdy-byl-dziennikarzem-doslownym-tego-slowa-znaczeniu/feed/ 1
Dziennikarz zdradza: decyzję o niewyjaśnieniu kulis morderstwa ks. Popiełuszki zapadły podczas rozmowy przywódców komunistycznych ze sprzedajnymi działaczami Solidarności. ,,Podła i straszna to była rozmowa. Opinia publiczna miała się o niej nigdy nie dowiedzieć…” https://niezlomni.com/dziennikarz-zdradza-decyzje-o-niewyjasnieniu-kulis-morderstwa-ks-popieluszki-zapadly-rozmowy-przywodcow-komunistycznych-ze-sprzedajnymi-dzialaczami-solidarnosci-podla-straszna-byla-r/ https://niezlomni.com/dziennikarz-zdradza-decyzje-o-niewyjasnieniu-kulis-morderstwa-ks-popieluszki-zapadly-rozmowy-przywodcow-komunistycznych-ze-sprzedajnymi-dzialaczami-solidarnosci-podla-straszna-byla-r/#respond Tue, 28 Mar 2017 10:40:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=36579

Wojciech Sumliński opublikował informacje, które rzucają nowe światło na sprawę wyjaśniania śmieci ks. Popiełuszki. Zdaniem dziennikarza, decyzja o niewyjaśnieniu morderstwa zapadła już w 1984 roku na spotkaniu z udziałem przywódców Solidarności z władzami komunistycznymi...

„To nie jest historia – lecz historia, która wciąż trwa” – te słowa powtarzane w zasadzie na każdym spotkaniu autorskim, na które zapraszacie mnie Państwo, a odnoszące się do wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu lat, w tym zwłaszcza do sprawy zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki, jakże zyskują na aktualności dziś, gdy na światło dzienne wychodzą kolejne fakty znane od dawna tylko nielicznym, do których wraz z prokuratorem Andrzejem Witkowskim mam wątpliwą „przyjemność” się zaliczać. Szkopuł w tym, że większość owych faktów wciąż jeszcze pozostaje ukryta przed opinią publiczną, obwarowana klauzulą tajemnicy i najwyższej tajności. I tak będzie, dopóty, dopóki prokurator Andrzej Witkowski nie dokończy swojego śledztwa – bo pewne sprawy muszą zostać ujawnione drogą procesową, nie inaczej …

O tym, że ksiądz Tomasz Kaczmarek, postulator procesu beatyfikacyjnego księdza Jerzego Popiełuszki był agentem SB, jak i o kilku innych równie mrocznych i szokujących faktach dotyczących bardzo ważnych i wciąż bardzo wpływowych osób – w tym kilku hierarchów(!) – zaangażowanych w „zaciszanie” prawdy o tej zbrodni, które to fakty powinny trafić do opinii publicznej drogą procesową, rozmawialiśmy z Andrzejem Witkowskim wielokrotnie. Prokurator, którego dwukrotnie w kluczowych momentach odsuwano od śledztwa – gdy był blisko wykazania prawdy o wszystkich okolicznościach zbrodni popełnionej na księdzu Jerzym Popiełuszce oraz o zawiązanych na jej kanwie paktach i układach generałów Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego oraz podległych im służb specjalnych z późniejszym establishmentem III RP – stał na stanowisku, że informacje vide ta o księdzu Kaczmarku powinny zostać przedstawione opinii publicznej w toku procesu, w formie twardych procesowych dowodów. I wciąż nie traci nadziei, że tak się właśnie stanie. Nie tracę tej nadziei wraz z nim, pomimo przekonania, że ujawnienie prawdy o wszystkich okolicznościach najgłośniejszej i zarazem najbardziej tajemniczej zbrodni PRL będzie niezwykle trudne.

Gdzie tkwi trudność?

30 października 1984 roku, w dniu ogłoszenia opinii publicznej o wydobyciu zwłok księdza Jerzego Popiełuszki z nurtów Wisły (w rzeczywistości wydobyto je 26 października) wielkie późniejsze autorytety III RP, Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek, w obecności Mieczysława Rakowskiego, odbyli kilkugodzinne spotkanie z generałami Wojciechem Jaruzelskim i Czesławem Kiszczakiem, o którym opinia publiczna miała się nigdy nie dowiedzieć.

Podła to była rozmowa, w trakcie której sprzedajni działacze „Solidarności” do spółki z najważniejszymi przedstawicielami komunistycznego reżimu ustalili, że kulisy zbrodni popełnionej na kapelanie Solidarności nigdy nie będą wyjaśniane. Umówili się zresztą nie „tylko” w kwestii, że prawda o tym, co się stało, zostanie zamordowana dokładnie tak samo, jak zamordowany został ksiądz Popiełuszko, ale zrobili znacznie więcej – wspólnie położyli kamień węgielny pod nowy podział Polski, który przetrwał dziesiątki lat i w jakiejś mierze trwa po dziś dzień.

Straszna to była rozmowa – zarejestrowana przez generał Kiszczaka – która w istocie stała się fundamentem III RP i pokazała, na jakim podłożu – kłamstwa i zbrodni – powstała owa „wolna Polska”. I przez dziesiątki lat nic się w tej sprawie nie zmieniło…

O co zatem chodzi dziś, po tylu latach od tej zbrodni i o co prosi prokurator Andrzej Witkowski,a wraz z nim – i w jego imieniu – prosi tysiace osób? O sześć miesięcy zaufania. Tylko tyle – i aż tyle! Andrzej Witkowski powiedział publicznie: „Przywróćcie mi śledztwo na sześć miesięcy, a ja pokażę całą prawdę o tej zbrodni i wszystkich jej następstwach, albo zamilknę na zawsze”.

Czy nie warto zaufać prokuratorowi, który prowadził ponad trzysta spraw dotyczących zbrodni, który nigdy w życiu nie poniósł ani jednej procesowej porażki i który prosi o tak niewiele?

Czy nie warto zaryzykować – choć w przypadku Witkowskiego, najskuteczniejszego prokuratora w Polsce, to akurat żadne ryzyko! – by przywrócić nam wszystkim najnowszą historię Polski, taką jaką była w istocie?

Nie chodzi tu bowiem „tylko” o wyjaśnienie wszystkich okoliczności śmierci księdza Jerzego – chodzi o znacznie więcej: właśnie o przywrócenie najnowszej historii Polski w prawdzie.

Onegdaj Krzysztof Wyszkowski zeznając przed prokuratorem Witkowskim mówił takimi mniej więcej słowy: „Gdy jeszcze ufałem Lechowi Wałęsie, prezydentowi Polski, poszedłem do niego i powiedziałem: „Lechu docierają do mnie informacje, że z tą zbrodnią wszystko było inaczej, niż nam się to przedstawia. Ty masz narzędzia, żeby coś z tym zrobić”. I jak relacjonował Wyszkowski, Lech Wałęsa miał mu odpowiedzieć: „Nie dotknę się tego, bo gdybym zajął się tą sprawą, Polska rozpadłaby się na kawałki.” Krzysztof Wyszkowski w swoich zeznaniach, które są w IPN, puentuje: „Jak niezwykła jest to sprawa, skoro prezydent Polski bał się jej dotknąć i był przerażony, jak małe dziecko?” To ważne pytanie, na które odpowiedź – póki co – znają tylko nieliczni. Gdzie zatem tkwi klucz do odpowiedzi?

Pamiętam, jak kiedyś, gdy jeszcze byłem dziennikarzem TVP, pojechałem do przyjaciela księdza Jerzego Popiełuszki, dyrektora muzeum archidiecezji warszawskiej, księdza Andrzeja Przekazińskiego. W pierwszym zdaniu mówi: – Jeżeli mamy rozmawiać, niech pan wyłączy kamerę. W następnym zdaniu dodaje: – Nie grzebcie się w tej sprawie. Zostawcie ją, bo zablokujecie beatyfikację Jurka. Odpowiedziałem, że nawet Jan Paweł II prosił i apelował, by wyjaśnić sprawę śmierci księdza Jerzego, bo prawda o niej nie została dotąd wyjaśniona. To jest testament Ojca Świętego Jana Pawła II. Czy prawda może czemukolwiek szkodzić? – Czemu ksiądz tak mówi? – pytałem. Ksiądz Andrzej Przekaziński nie słuchał i powtarzał tylko, jak mantrę: – Zostawcie tę sprawę! Zostałem przy swoim zdaniu, ksiądz Andrzej przy swoim. Dwa lata później IPN opublikował dokumenty, z których wynikało, że ksiądz Andrzej Przekaziński donosił na swojego przyjaciela i był współpracownikiem służb specjalnych PRL. Nie chodziło zatem o to, że dociekając prawdy można niechcący zablokować proces beatyfikacyjny czy kanonizacyjny. Chodziło wyłącznie o strach – o to, że przy okazji badania sprawy można dowiedzieć się wielu niewygodnych faktów o wielu wpływowych osobach, które wciąż obdarzone są autorytetem i wciąż trzymają rękę na pulsie.
Minęły lata i rolę księdza Przekazińskiego przejął ksiądz Kaczmarek, który jeszcze niedawno – wzorem wielu innych – przekonywał: dotykanie tej sprawy zablokuje proces kanonizacyjny księdza Jerzego.

Dlaczego mówił to, co mówił, dziś już Państwo wiecie… Bo to nie jest historia – lecz historia, która wciąż trwa.
Pozostaje pytanie: jak długo jeszcze?

W zbrodnię, której ofiara padł kapelan Solidarności, oraz w pakty i układy zawarte na jej kanwie, uwikłani są bardzo wpływowi ludzie. Inni wpływowi ludzie nie chcą dopuścić do jej wyjaśnienia, ponieważ – vide księża Przekaziński czy Kaczmarek – są trzymani na krótkiej „smyczy” i obawiają się, że przyzwalając na złamanie zmowy milczenia dopuszczą do spowodowania lawiny, która nieuchronnie odsłoni prawdę także o nich samych, o tym kim byli i co robili. Z wielu innych powodów, o których napisałem w trzech książkach („Kto naprawdę Go zabił” – 2005, „Teresa, Trawa, Robot” – 2010, „Lobotomia 3.0” – 2014) cisza wokół tej sprawy jest na rękę różnym środowiskom. To dlatego – i tylko dlatego! – od przeszło trzydziestu lat w sprawę śmierci księdza Jerzego Popiełuszki oraz okoliczności z nią związane wpisane są kłamstwa i fałsz.

Czy jednak to, że tak jest, oznacza, że tak być musi?

źródło: blog Wojciecha Sumlińskiego

Artykuł Dziennikarz zdradza: decyzję o niewyjaśnieniu kulis morderstwa ks. Popiełuszki zapadły podczas rozmowy przywódców komunistycznych ze sprzedajnymi działaczami Solidarności. ,,Podła i straszna to była rozmowa. Opinia publiczna miała się o niej nigdy nie dowiedzieć…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dziennikarz-zdradza-decyzje-o-niewyjasnieniu-kulis-morderstwa-ks-popieluszki-zapadly-rozmowy-przywodcow-komunistycznych-ze-sprzedajnymi-dzialaczami-solidarnosci-podla-straszna-byla-r/feed/ 0
Szokujące szczegóły na temat śmierci Andrzeja Leppera. ,,Po tych zeznaniach ziemia zatrzęsie się na dobre” https://niezlomni.com/szokujace-szczegoly-temat-smierci-andrzeja-leppera-tych-zeznaniach-ziemia-zatrzesie-sie-dobre/ https://niezlomni.com/szokujace-szczegoly-temat-smierci-andrzeja-leppera-tych-zeznaniach-ziemia-zatrzesie-sie-dobre/#comments Thu, 23 Feb 2017 00:04:50 +0000 http://niezlomni.com/?p=35798

To nie było samobójstwo, to było zabójstwo (…) Andrzej Lepper miał wiele planów, był dysponentem olbrzymiej wiedzy gazowego przekrętu stulecia, czyli kontraktu, w wyniku którego przepłacamy za gaz z Rosji. Wiedział o działaniach dwóch premierów: Pawlaka i Millera. Miał świadomość, że jest to wiedza, która albo go wyniesie na szczyt polityki, albo zakopie go pod ziemią – mówił na antenie Polskiego Radia 24 dziennikarz Wojciech Sumliński.

Złożyłem czterogodzinne wyjaśnienia, skąd jest nasza wiedza, jak zbieraliśmy fakty. Po zeznaniach prokurator stwierdził, że jest to nad wyraz interesujące i trzeba przesłuchać kolejne osoby. Nasza książka stała się kanwą dociekań prokuratury, która wraca do wydarzeń z 2011 roku, które nadal są objęte klauzulą poufności, a nawet tajności

– mówił Sumliński, który jest współautorem książki o śmierci Leppera.

Sumliński dodał, że wszyscy jego rozmówcy utrzymywali, iż nie spotkali się z takim samobójstwem, w którym człowiek chwilę przed śmiercią zajmuje się wycieraniem odcisków palców.

– Na 100 proc. można stwierdzić, że w dniu śmierci, w miejscu śmierci były przynajmniej dwie osoby o nieustalonych personaliach. To ustaliła policja, że w łazience, gdzie doszło do śmierci były świeże ślady obuwia osób, których nie ustalono

- powiedział.

Symptomatyczna była również reakcja policji.

Policjanci początkowo prowadzili je w kierunku zabójstwa, bo wskazywały na to poszlaki i byli zdziwieni, że prokuratura prowadziła śledztwo w kierunku samobójstwa, chociaż nic na to nie wskazywało

- podkreślał.

Współautorem książki jest były szef delegatury ABW w Lublinie mjr Tomasz Budzyński. – Nie było drugiego człowieka, który wiedziałby tak dużo o nim. Cała wiedza Tomasza Budzyńskiego przeczy definitywnie, jakoby Andrzej Lepper był załamany (…) po tych zeznaniach ziemia zatrzęsie się na dobre

– powiedział Sumliński, który zapowiedział, że Budzyński złoży zeznania.

Artykuł Szokujące szczegóły na temat śmierci Andrzeja Leppera. ,,Po tych zeznaniach ziemia zatrzęsie się na dobre” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/szokujace-szczegoly-temat-smierci-andrzeja-leppera-tych-zeznaniach-ziemia-zatrzesie-sie-dobre/feed/ 1
Opozycja walczy o ,,wolne media”? Oto lista dziennikarzy, którzy byli inwigilowani w czasach rządów PO-PSL https://niezlomni.com/opozycja-walczy-o-wolne-media-oto-lista-dziennikarzy-ktorzy-byli-inwigilowani-czasach-rzadow-psl/ https://niezlomni.com/opozycja-walczy-o-wolne-media-oto-lista-dziennikarzy-ktorzy-byli-inwigilowani-czasach-rzadow-psl/#respond Sun, 18 Dec 2016 18:52:38 +0000 http://niezlomni.com/?p=34695

Aktualnie trwają w Polsce protesty pod hasłem ,,wolne media". Wśród demonstrujących są ci, którzy jeszcze niedawno sprawowali władzę. Tymczasem właśnie wtedy dziennikarze byli inwigilowani.

Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński podał, którzy dziennikarze byli inwigilowani. Byli to m.in.:

- Piotr Gabryel
- Anita Gargas
- Cezary Gmyz
- Piotr Gociek
- Piotr Gursztyn
- Jerzy Jachowicz
- Igor Janke
- Michał Karnowski
- Patrycja Kotecka
- Paweł Lisicki
- Michał Majewski
- Karol Manys
- Robert Mazurek
- Piotr Nisztor
- Eliza Olczyk
- Paweł Reszka
- Piotr Skwieciński
- Mariusz Staniszewski
- Jarosław Stróżyk
- Wojciech Sumliński
- Michał Szułdrzyński
- Maciej Walaszczyk
- Łukasz Warzecha
- Bartosz Węglarczyk
- Wojciech Wybranowski
- Piotr Zaremba
- Grażyna Zawadka

Wszystkie operacje inwigilacyjne zakończyły się klapą. Ustalono jedynie, że niektórzy dziennikarze mieli kontakty z ludźmi służb specjalnych. To jednak nie jest żadną tajemnicą, zwłaszcza w przypadku dziennikarzy śledczych. Służbom specjalnym nie udało się natomiast znaleźć żadnych dowodów na to, by konkretne osoby przekazywały informacje mediom

- informował tygodnik Do Rzeczy.

Jak informował tygodnik "Najwyższy CZAS!", ABW od kwietniu 2012 r. prowadziła tajną informację o kryptonimie „Menora”, której oficjalnym celem było rozpracowanie osób podejrzanych o poglądy antysemickie.

Według informacji "Najwyższego CZASU!" inwigilacją objęto m.in. Stanisława Michalkiewicza, Jerzego Roberta Nowaka oraz Waldemara Łysiaka.

Artykuł Opozycja walczy o ,,wolne media”? Oto lista dziennikarzy, którzy byli inwigilowani w czasach rządów PO-PSL pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/opozycja-walczy-o-wolne-media-oto-lista-dziennikarzy-ktorzy-byli-inwigilowani-czasach-rzadow-psl/feed/ 0
Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera – jak było naprawdę https://niezlomni.com/niebezpieczne-zwiazki-andrzeja-leppera-bylo-naprawde/ https://niezlomni.com/niebezpieczne-zwiazki-andrzeja-leppera-bylo-naprawde/#respond Fri, 18 Nov 2016 22:02:15 +0000 http://niezlomni.com/?p=33647

- Prześledźmy pokrótce wydarzenia, które w owym czasie zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Zamiast naprawdę poddać gruntownej weryfikacji wersję samobójstwa i dalej prowadzić śledztwo, prokuratura błyskawicznie zamyka sprawę – zamyka, nim tak naprawdę ją zaczyna. Media bez mrugnięcia okiem przyjmują prokuratorską narrację. Tak zaczęła się rodzić wersja o długach Leppera, które jakoby miały doprowadzić do jego załamania, a która jak wiemy, nie miała nic wspólnego z prawdą.

Oczywiście jest faktem, że Lepper miał problemy finansowe, bo kto ich nie ma, ale po pierwsze nie takie, jak przedstawiano, a po drugie – i to jest bardziej istotne – miał jasną i pewną perspektywę pozyskania środków z wielu źródeł, między innymi z promesy i unijnych dotacji. Nie wiadomo też, co stało się z pieniędzmi – a mówimy tu o milionach – przesyłanych kanałem ukraińskim. To jedna z wielu zagadek w tej historii, której dziwnym trafem nikt nie próbował nawet wyjaśnić. Co dzieje się dalej? Masa świadków zeznała, że w przededniu oraz w dniu śmierci Andrzej Lepper był pełen wigoru, a nawet dawno u niego nie widzianego entuzjazmu, opowiadał o planach na przyszłość, odbywał spotkanie za spotkaniem, ale prokuratura uwierzyła jednemu świadkowi, który twierdził, że Lepper był załamany.

Dlaczego prokuratura lekceważy wiarygodne i spójne zeznania kilkunastu osób, a zamiast tego „kupuje” wersję jednego człowieka, który tej wiarygodności nie ma za grosz – bo tak naprawdę trudno o mniejszą wiarygodność, niż Rudowskiego, który kłamie, kluczy i przeczy sam sobie?

Jak w tej sprawie zachowuje się prokuratura? Jeden wielkim chaos. Co napisałem nasz policjant ze Stołecznej? Cytuję: „to najbardziej niedbale śledztwo, z jakim miałem do czynienia.” Nic dodać, nic ująć, mógłbym się pod tym podpisać obiema rękami. Przeczytałeś uzasadnienie prokuratury? W jednym i tym samym prokuratorskim protokole zawarto informację o braku prądu w siedzibie Samoobrony - co teoretycznie uniemożliwiałoby otworzenie od zewnątrz zamka cyfrowego zamontowanego w drzwiach prowadzących do prywatnych pomieszczeń Leppera - i o czynnym dekoderze telewizyjnym, włączonym telewizorze oraz stacjonarnym komputerze, a przecież wszystkie te urządzenia działały wyłącznie na prąd. Jak wytłumaczyć tę absurdalną sprzeczność? To nie brak prokuratorskiego profesjonalizmu, a na pewno nie tylko to – to coś znacznie gorszego. Ten dokument mówi bardzo wiele o podejściu prokuratury do tej sprawy, tak naprawdę mówi więcej, niż jakiekolwiek słowa. No bo był prąd, czy nie było? To wszystko nie trzyma się kupy. Nie wierzę, by prokurator, sam z siebie, podpisał się pod czymś takim. – Tomek zapalił kolejnego papierosa, nie zliczę już, którego podczas tej rozmowy, a ja zamyśliłem się nad jego słowami. Przypomniały mi one podobne historie, które poznawałem jako dziennikarz śledczy. Myślałem o ludziach, którzy zginęli w niewyjaśnionych i tajemniczych okolicznościach, myślałem o innych głośnych tak zwanych samobójstwach, o zdefraudowanych i wytransferowanych za granicę miliardach złotych. Był dla tych wszystkich historii jeden wspólny mianownik: gdy ktoś miał odwagę pytać, na jakim etapie są śledztwa we wszystkich tych sprawach, odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: „tajemnica państwowa”…

- Idźmy dalej – major podjął przerwany wątek. - Mnożone są fałszywe tropy, pojawiają się różne wersje, media mają używanie. Tak naprawdę już nawet nie nazajutrz, a jeszcze tego samego dnia prawie wszystkie serwisy informacyjne – telewizja, radio, Internet - przesądzają o samobójstwie Leppera. Na jakiej podstawie, skoro śledztwo nawet się nie rozpoczęło? Prokuratura, ta sama, która jeszcze nawet nie rozpoczęła śledztwa, od samego początku tej historii cieknie, jak dziurawy okręt - a mimo to nikt z tym nic nie robi i wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych. Zupełnie tak, jakby ktoś chciał oszczędzić roboty prokuraturze. Pytań jest więcej: dlaczego lekceważone są ślady traseologiczne, choć to przecież koronny dowód, że ktoś o nieustalonej tożsamości był na miejscu zdarzenia w dniu śmierci Leppera? Ale to wychodzi dopiero później. Podobnie jak sprawa wytar-tych odcisków z pętli i krzesła, na którym Lepper stał przed powieszeniem…

– Co powiedziałeś? – nie zdawałem sobie sprawy, że prawie krzyknąłem. Patrzyłem na mojego rozmówcę coraz szerzej otwartymi oczami, bo rozumiałem, że wszystko to razem wzięte do kupy już dawno przekroczyło granicę absurdu.
- Nie wierzę, że to pominąłeś.
- Naprawdę nie wiem, o co chodzi.
– Powiedziałem, że na krześle, które Lepper miał sobie podstawić, nim zawisł na sznurze, nie było ani jego, ani zresztą żadnych innych odcisków palców. Ani jednego pieprzonego maleńkiego odcisku. To bardzo dziwne samobójstwo, prawdopodobnie najbardziej niezwykłe w dziejach sądownictwa, i to nie tylko polskiego sądownictwa. Każdy prawnik, policjant czy sędzia powie ci, że w historii prawa nie było dotąd takiego samobójstwa. Bo, co już naprawdę zastanawiające, żadnych odcisków palców nie było też na sznurze, na którym Lepper zawisł, a który podobno sam włożył sobie na szyję.
– Nie wierzę własnym uszom – powiedziałem na poły do siebie, patrząc gdzieś w punkt na ścianie za moim rozmówcą. Ten uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały smutne.
– To byłoby wytłumaczalne tylko w jednym przypadku: gdyby zmarły miał na rękach rękawiczki – ale nie miał. I żadnych rękawiczek w pomieszczeniu nie znaleziono. Jeśli zatem nie założył rękawiczek, to przyjąwszy, że zabił się sam, musiałby wejść na krzesło, następnie już na nim stojąc musiałby starannie wytrzeć zeń wszystkie odciski palców. Następnie musiałby założyć sobie na szyję pętlę i z kolei musiałby z tej pętli wytrzeć dokładnie wszystkie odciski palców. Na koniec jeszcze musiałby zniszczyć chusteczkę czy cokolwiek innego, czym wycierał to wszystko, bo niczego takiego nie znaleziono. Pytanie – kto w momencie samobójczej śmierci zadaje sobie tyle trudu, by tak skrupulatnie wytrzeć odciski palców? I po co Lepper miałby to robić? A jak mówiłem - w pomieszczeniu nie znaleziono niczego, czym można by to zrobić. A jednak prokurator chce, abyśmy uwierzyli, że Lepper wszedł na krzesło, po czym wytarł ślady odcisków palców, następnie założył pętle na szyję i znów wytarł ślady odcisków palców, zniszczył „narzędzie” wycierania owych śladów i dopiero potem się powiesił. Trzeba przyznać, że jak na samobójcę Andrzej Lepper zatroszczył się o zadziwiająco wiele rzeczy – rzeczy, o które nie zatroszczył się chyba jeszcze żaden samobójca w historii kryminalistyki, i to nie tylko polskiej kryminalistyki.
- Nie wierzę własnym uszom – powtórzyłem, bo mimo że w moim zawodzie widziałem i słyszałem już niejedno, to tym razem rzeczywiście nie dowierzałem, że takie rzeczy mogły wydarzyć się naprawdę. Ale to działo się naprawdę! – Zastanawiam się, jak to wszystko jest możliwe? – powiedziałem, gdy już odzyskałem głos.
– To bardzo dobre pytanie: jak to możliwe? Na gruncie logiki i zdrowego rozsądku trudno znaleźć na nie odpowiedź. Ale są inne pytania, nie mniej ważne. Kto naprawdę zabił? I kto jest władny przez tyle lat utrzymywać to w tajemnicy?
– To nieprawdopodobna historia – przerwałem przedłużającą się ciszę.
– Powiedziałbym raczej, że nieprawdopodobnie prawdziwa. Bo to, co tu przedstawiłem, to same fakty. A jak dobrze wiesz, fakty nie wymagają interpretacji. Po prostu są, jakie są. A przecież jest jeszcze sprawa monitoringu, choć to wątek ostatecznie niepotwierdzony.
- O tym też nie słyszałem.

- Bo ci nie mówiłem. Tamtego dnia zaszedł jeszcze jeden dziwny wypadek: w dniu śmierci Andrzeja Leppera pojawiły się jakieś problemy z miejskim monitoringiem, były krótkotrwale przerwy. Miałem o tym informacje z kilku niezależnych i wiarygodnych źródeł. Przypadek? Dużo tych przypadków. No i kolejne pytanie bez odpowiedzi: dlaczego z rozpoczęciem śledztwa zwlekano trzy dni, gdy wiadomo, że po takim czasie z organizmu zniknie trucizna i wszystkie podobne substancje, które tam były – jeśli oczywiście były. Ale tego właśnie nikt już nie sprawdzi, bo ktoś ewidentnie pokpił sprawę. Realizowałem wiele śledztw na zlecenie prokuratury, ale jeśli tak prowadziłbym którekolwiek z nich, choćby w sprawie o przejechanego kota – inna sprawa, że aby ABW prowadziła taką sprawę, kot musiałby prowadzić działalność szpiegowską – tabloidy miałyby używanie. A przecież w tym przypadku chodziło o znanego polityka, do niedawna wicepremiera i wice-marszałka Sejmu, który wciąż był w polityce i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Co dzieje się dalej?

Absurdalna wersja o rzekomym samobójstwie obiega kraj i zakłóca zdrowy rozsadek. W efekcie rzekome samobójstwo byłego wicepremiera zostaje uznane za rozpaczliwy akt desperata, którego złamały trudy życia. Kto będzie rozpaczał po skompromitowanym polityku, któremu zniszczono reputację i na którym media od dawno miały używanie, choć sprawy były dęte? Tymczasem było i jest wielu zaineresowanych, by tej sprawy broń Boże nie ruszać, bo cisza wokół niej była i jest na rękę różnym środowiskom - z wielu powodów, do których zaraz dojdziemy. Przy okazji wyjaśniania prawdziwych okoliczności tej zbrodni mogłyby wyjść na światło dzienne fakty dotyczące innej niezwykłej historii, która – jak wiesz - dotąd nie znalazła swojej pointy, a wtedy ziemia zatrzęsłaby się na dobre. I nikt nie wie, co byłoby dalej…

Wojciech Sumliński, fragment książki "Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera" 

Artykuł Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera – jak było naprawdę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niebezpieczne-zwiazki-andrzeja-leppera-bylo-naprawde/feed/ 0
Czego nie powie Masa o polskiej mafii: proces generała Czempińskiego https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/ https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/#respond Thu, 17 Nov 2016 06:54:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=33572

Krokiem milowym w karierze Jana Kulczyka była prywatyzacja „Warty”. Wiosną 1994 roku wyemitowano ponad milion akcji „Warty”, których cenę emisyjną ustalono na 100 tysięcy starych złotych za akcję. Kilka miesięcy później, po ogłoszeniu publicznej emisji akcji „Warty”, rada nadzorcza spółki ustaliła cenę na 800 tysięcy złotych za akcję. Kulczyk, który miał wówczas w akcje „Warty” zainwestowanych kilka milionów dolarów, zarobił krocie - pisze Wojciech Sumliński w swojej książce ,,Czego nie powie Masa o polskiej mafii".

Dzięki tej operacji wartość jego majątku z dnia na dzień wzrosła wielokrotnie, a dalej już poszło łatwo. Tylko ktoś naprawdę naiwny mógłby przypuszczać, że o takim sukcesie zadecydował szósty zmysł „wizjonera”. W prywatyzacji „Warty” brali udział oficerowie Urzędu Ochrony Państwa, którzy chcieli zarobić na manipulacji akcjami. Zgromadzili 13 miliardów starych złotych i kupili za nie akcje „Warty” oraz Banku Śląskiego. Akta tej operacji do dziś opatrzone są klauzulą „ściśle tajne”.

Dlaczego Wywiad UOP postanowił zaangażować się w operację zakupu uprzywilejowanych akcji „Warty”? Powodem była strata pieniędzy z funduszu operacyjnego, spowodowana zaangażowaniem się w interesy z Siergiejem Gawriłowem, urodzonym w Kanadzie Rosjaninem, formalnie obywatelem państwa Belize. Interesy z Gawriłowem oficerowie Zarządu Wywiadu UOP prowadzili w okresie, gdy Gromosław Czempiński był zastępcą szefa UOP, nadzorującym wywiad. Służba ta założyła spółkę „Światowe Centrum Finansów i Handlu ze Wschodem”, której Gawriłow był udziałowcem, a która to spółka miała być przykrywką dla działalności wywiadu gospodarczego i legalizować pieniądze z nieoficjalnego funduszu operacyjnego. Osłoną całej operacji zajmował się kontrwywiad UOP, ale ten sam UOP pozorował też… zajmowanie się Siergiejem Gawriłowem. Do działań w tym ostatnim zakresie został oddelegowany podporucznik Piotr Perkins, młody funkcjonariusz Departamentu Kontrwywiadu, który nie miał pojęcia, że sam jest elementem rozgrywki. Do powierzonego zadania porucznik Pekins podszedł szczerze, choć sam był bardzo zdziwiony - jak twierdzą jego koledzy ze służby - że funkcjonariuszowi o tak niewielkim doświadczeniu przydzielono tak poważne działania operacyjne, odnoszące się do osoby podejrzewanej o pracę na rzecz rosyjskiego wywiadu. Dopiero później zrozumiał, że liczono zapewne, iż jego brak doświadczenia sprowadzi śledztwo na manowce. Tymczasem tak się nie stało. To właśnie Pekins odkrył, że działalność Gawriłowa możliwa była tylko dzięki temu, że patronował temu polski wywiad na czele z ówczesnym szefem UOP Gromosławem Czempińskim i politykami skupionymi wokół SLD.

Sprawa była wielowątkowa, bo oprócz sprawdzania wątków współpracy z obcym wywiadem działania operacyjne w odniesieniu do Gawriłowa prowadzono w kierunku prania brudnych pieniędzy i działania na niekorzyść spółki. Co ciekawe, według porucznika Pekinsa figurant - Siergiej Gawriłow - w wyniku wynoszenia dokumentów przez funkcjonariusza kontrwywiadu był na bieżąco informowany o podejmowanych wobec niego działaniach operacyjnych prowadzonych pod kierunkiem Perkinsa. Z Gawriłowem współpracowali też funkcjonariusze policji. Potwierdzeniem „parasola ochronnego”, roztoczonego nad obywatelem państwa Belize była akcja UOP w miejscowości Polaki pod Siedlcami, gdzie według wiarygodnych, wieloźródłowych informacji Gawriłow miał mieć arsenał broni. Okazało się, że zawartość magazynu została wywieziona 48 godzin przed planowaną akcją UOP, w efekcie czego znaleziono jedynie skrzynie na amunicję i pokrowce do wyrzutni przeciwpancernych, których nie zdążono wywieźć - samej jednak broni nie znaleziono. Bez poważnego patronatu politycznego taka ochrona i takie sytuacje, niweczące ściśle tajne operacje UOP, nie mogłyby mieć miejsca. Ostatecznie zarzut współpracy z obcym wywiadem przez Siergieja Gawriłowa nie obronił się, gdyż był on obywatelem Belize - nie Polski - i w efekcie skończyło się jedynie na zarzutach nielegalnego posiadania broni, którą znaleziono podczas przeszukania. Protektorzy ze służb tajnych pilnowali jednak, by Gawriłowowi nie spadł włos z głowy i ostatecznie Rosjanin z paszportem Belize został jedynie wydalony z Polski, jako persona non grata.

Historia z Gawriłowem była potwierdzeniem faktu, dziś oczywistego, że w każdy poważny interes, przetarg czy kontrakt w Polsce zaangażowani są ludzie służb specjalnych, a gdyby ktoś miał w tym względzie wątpliwości, to musiałby je stracić po dokładnym przyjrzeniu się niektórym interesom Jana Kulczyka. Największy zysk Kulczyk odniósł na transakcji związanej z Polską Telefonią Cyfrową, na której zarobił ponad 800 milionów złotych: w 1996 roku zapłacił za udziały kilkanaście milionów złotych, by w 1999 roku sprzedać je za 825 milionów złotych. Ale prawdziwym majstersztykiem była prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej, w której biznesmen w ogóle nie angażując własnych środków, a jedynie kredyt, w ciągu kilku lat zarobił na czysto ponad 180 milionów złotych. Także taka „akcja” nie mogła obyć się bez swoistego patronatu ważnych figur ze służb specjalnych, w tym ostatnim przypadku bez osobistego „patronatu” byłego szefa UOP, generała Gromosława Czempińskiego. Generał w całej tej sprawie doradzał Kulczykowi i działał na rzecz jego interesów - oczywiście także swoich własnych interesów - szkopuł w tym, że wiązało się to ze szkodą dla interesu publicznego.

fragment książki "Czego nie powie Masa o Polskiej mafii" / fot. youtube.com

Artykuł Czego nie powie Masa o polskiej mafii: proces generała Czempińskiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/feed/ 0