Wojciech Maziarski – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Wojciech Maziarski – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 ,,Obciach i komunistyczna propaganda”. Dziennikarz GW oburzony na… słynną dewizę husarii. Przypomniano mu ostre słowa [FOTO] https://niezlomni.com/obciach-komunistyczna-propaganda-dziennikarz-gw-oburzony-slynna-dewize-husarii-przypomniano-mu-ostre-slowa-foto/ https://niezlomni.com/obciach-komunistyczna-propaganda-dziennikarz-gw-oburzony-slynna-dewize-husarii-przypomniano-mu-ostre-slowa-foto/#respond Thu, 22 Jun 2017 09:02:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=40467

,,Gazeta Wyborcza" po raz kolejny uderzyła w promocję patriotyzmu - tym razem piórem Wojciecha Maziarskiego. Problem w tym, że porównanie, którego użył dziennikarz, nijak się ma do rzeczywistości...

Maziarski oburza się, że w centrum Warszawy zawisł ,,baner z archiwalnymi fotografiami ludzi w mundurach i bełkotliwym napisem PGNiG. Rozgrzewamy polskie serca. Fundacja PGNiG. Amor Patriae nostra lex [Miłość Ojczyzny naszym prawem]. Cześć i chwała bohaterom".

Maziarski nie ukrywa swojej irytacji i kpi:

Domyślam się, że to m.in. ja, płacąc rachunki za gaz, sfinansowałem ten wykwit obciachu, którego autor nawet nie zdaje obie sprawy, że kontynuuje tradycje komunistycznej propagandy

- napisał, przypominając hasła z okresu Polski Ludowej:

Naród z Partią, Partia z Narodem

Na tekst zwrócił uwagę redaktor naczelny Super Expressu Sławomir Jastrzębowski.

Dla Red. Maziarskiego miłość ojczyzny to obciach i komunistyczna propaganda. Z Gazety Wyborczej


Tymczasem właśnie: ,,Amor Patriae Nostra Lex" było dewizą husarii, podobnie jak rodziny Krasińskich, stąd te słowa na fasadzie Biblioteki Ordynacji Krasińskich w Warszawie. Motyw jest wykorzystywany obecnie, stąd książka o komandorze Stanisławie Mieszkowskim (notabene zamordowanym przez komunistów) ,,Amor patriae nostra lex. Rzecz o komandorze Stanisławie Mieszkowskim". Hasło to wykorzystane zostało jako nazwa koncertu w hołdzie Żołnierzom Wyklętym, mordowanym właśnie przez komunistów.

Utożsamianie żywego w polskich sercach patriotyzmu z siermiężnymi akademiami ku czci klasyków komunizmu z okresu Polski Ludowej? Jak widać, red. Maziarski potrafi...

Na koniec Jastrzębowski przypomniał słowa prof. Chodakiewicza:

Artykuł ,,Obciach i komunistyczna propaganda”. Dziennikarz GW oburzony na… słynną dewizę husarii. Przypomniano mu ostre słowa [FOTO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/obciach-komunistyczna-propaganda-dziennikarz-gw-oburzony-slynna-dewize-husarii-przypomniano-mu-ostre-slowa-foto/feed/ 0
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” nawołuje do Majdanu. Podał sposoby walki. Wyjątkowo uciążliwe dla zwykłych mieszkańców… https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-nawoluje-do-majdanu-podal-sposoby-walki-wyjatkowo-uciazliwe-dla-zwyklych-mieszkancow/ https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-nawoluje-do-majdanu-podal-sposoby-walki-wyjatkowo-uciazliwe-dla-zwyklych-mieszkancow/#respond Thu, 13 Apr 2017 11:51:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=37271

To jest dopiero dzielenie Polaków. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Maziarski nawołuje do obalenia władzy i wzywa do Majdanu. Czy jednak taki sposób walki spotka się z odzewem Polaków?

Maziarski również proponuje organizację Majdanu w następujący sposób:

Czas protestów dobiega końca. Pora myśleć o przygotowaniach do majdanu. Ta władza musi zostać czym prędzej obalona. Strajk generalny, blokady w miastach i na drogach, powszechny bunt - każda metoda bez użycia fizycznej przemocy jest dopuszczalna i pożądana

- nawołuje Maziarski na Facebooku. Co na to Polacy, którzy muszą dojeżdżać do pracy czy do rodziny, a napotkają grupki osób, blokujące drogi, czy metro, co wcześniej także proponowano.

Pomysł Maziarskiego to reakcja na pomysł grupy posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy chcieliby stworzenia nowego modelu powoływania prezesów sądów powszechnych poprzez zwiększenie swobody ministra sprawiedliwości. Dla Maziarskiego każda zmiana proponowana przez PiS jest jednak z góry zła, więc nawet bez zagłębiania się w pomysł, feruje wyroki.

To już nie przelewki - projekt, który wypichcili, podporządkowuje sądy Ziobrze. Pomysł tak jawnego i bezczelnego złamania konstytucji, pozbawia władzę legitymacji i zwalnia obywateli z obowiązku podporządkowania się jej decyzjom i zarządzeniom. To już nie demokratycznie wyłoniona władza państwa prawa, lecz banda przestępców, którzy powinni trafić za kratki

- napisał dziennikarz "Gazety Wyborczej" na swoim profilu na Facebooku.

Maziarski nie jest pierwszym, który proponuje wprowadzenie w życie podobnego pomysłu. W grudniu za doprowadzeniem do Majdanu optował Michał Broniatowski z Forbesa, który doradzał, jak zorganizować jawne wystąpienie przeciwko władzy i jak umiejętnie prowokować obóz rządzących.

MAŁA INSTRUKCJA co musi się stać, żeby powstał Majdan. To było tak:

Nośny społecznie powód, który zmobilizuje MŁODZIEŻ. Starzy na mrozie nie wysiedzą. Wystarczy dwa-trzy tysiące gotowych zostać na noc, ale za to dziesiątki tysięcy gotowych wspierać ich na miejscu za dnia

Duży PLAC w centrum miasta (Plac Defilad się nie nadaje, bo nie ma go jak obronić), a w sąsiedztwie duży BUDYNEK PUBLICZNY, który można zająć (i obronić). To jest niezbędne ze względów logistycznych, sztabowych, centrum prasowego, toaletowych…

Początkowe drobne utarczki z milicją, powstrzymane (jak dzisiaj) przez posłów. POSŁOWIE muszą być gotowi postawić własne namioty z wywieszką „Biuro poselskie”, żeby zapewnić immunitet

Namioty należy stawiać jak OBÓZ WAROWNY. Plus przenośne toalety i zapas drewna.
Władza bezmyślnie i krwawo atakuje po kilku dniach (i nad ranem) obozującą młodzież. Na drugi dzień MILION ludzi demonstruje na placu i w okolicach.

RADA MAJDANU czyli przedstawiciele demonstrantów i LIDERZY ZJEDNOCZONEJ OPOZYCJI, którzy muszą jeszcze zorganizować FUNDUSZE na żywność, opał, wynajęcie sprzętu nagłaśniającego i zbudowanie trybuny, itp.

Oddziały SAMOOBRONY. Tu trzeba się mocno pilnować, żeby uniknąć prowokacji
Stała obecność ARTYSTÓW na scenie i wsparcie DUCHOWNYCHJeśli coś pominąłem, to proszę innych świadków o uzupełnienia

- instruował Broniatowski na

Artykuł Dziennikarz „Gazety Wyborczej” nawołuje do Majdanu. Podał sposoby walki. Wyjątkowo uciążliwe dla zwykłych mieszkańców… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-nawoluje-do-majdanu-podal-sposoby-walki-wyjatkowo-uciazliwe-dla-zwyklych-mieszkancow/feed/ 0
Znani dziennikarze wykorzystali zamach w Londynie do… drwin z Kaczyńskiego. Niewybredne żarty w obliczu tragedii https://niezlomni.com/znani-dziennikarze-wykorzystali-zamach-londynie-drwin-kaczynskiego-niewybredne-zarty-obliczu-tragedii/ https://niezlomni.com/znani-dziennikarze-wykorzystali-zamach-londynie-drwin-kaczynskiego-niewybredne-zarty-obliczu-tragedii/#respond Wed, 22 Mar 2017 21:32:19 +0000 http://niezlomni.com/?p=36466

Jarosław Kaczyński przebywał w Londynie w czasie, kiedy doszło do zamachu. To wystarczyło, aby uchodzący za poważnych dziennikarzy żurnaliści posunęli się do szyderstw, dość mało stosownie brzmiących w obliczu tragedii, która się rozegrała.

Dzisiejszy atak w Londynie to efekt międzynarodowego spisku przeciw Kaczyńskiemu. Miał tyle ważnego do powiedzenia. Głową operacji był Tusk

- szydził Przemysław Szubartowicz, związany wcześniej z TVP i Polskim Radiem, który po objęciu władzy przez PiS już tam nie pracuje.

Były dziennikarz Wprost Michał Majewski w komentarzu adekwatnie podsumował:

Jakby zginął twój znajomy można napisać, że zginął, bo ty pisałeś tłity przeciw JarKaczowi? Czy to jest już zły opis paranoi? [...] Jak 5 tuzinów ludzi (którzy Cię nie hejtują) mówi Ci, że jesteś pijany to połóż się do łóżka.

W podobnym stylu do Szubartowicza komentował Wojciech Maziarski z gazety Wyborczej

Pilot do Kaczyńskiego: Odejdziemy na drugi krąg i poczekamy. Jeśli okaże się, że w Londynie był zamach i spotkanie z panią premier May zostało odwołane, będziemy musieli zawrócić do Warszawy. Kaczyński do pilota: Ląduj, dziadu!

- kpił.

Jak widać Maziarskiemu nie przeszkadza, że w wyniku zamachu cztery osoby nie żyją, pięć osób jest rannych. Każda okazja jest dobra, by zakpić z nielubianego polityka.

Tradycyjnie komentarze fanów KOD-u przypominają rynsztok:

Artykuł Znani dziennikarze wykorzystali zamach w Londynie do… drwin z Kaczyńskiego. Niewybredne żarty w obliczu tragedii pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/znani-dziennikarze-wykorzystali-zamach-londynie-drwin-kaczynskiego-niewybredne-zarty-obliczu-tragedii/feed/ 0
Dziennikarz Gazety Wyborczej: tłumy dziczy wyległy na ulice. Ale dumna tęczowa Polska nie pozwoli się ujarzmić https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-tlumy-dziczy-wylegly-ulice-dumna-teczowa-polska-pozwoli-sie-ujarzmic/ https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-tlumy-dziczy-wylegly-ulice-dumna-teczowa-polska-pozwoli-sie-ujarzmic/#respond Tue, 15 Nov 2016 11:47:26 +0000 http://niezlomni.com/?p=33508

Tłumy nacjonalistycznej dziczy, które wyległy na ulice, ale dzięki masom obywateli na manifestacji KOD dumna, tęczowa i wolna Polska nie pozwoli się ujarzmić - pisze Wojciech Maziarski na łamach ,,Gazety Wyborczej".

Dziennikarz uspokaja, że nie zwariował, ,,tylko trochę się zradykalizował, przejął hasła narodowców i twórczo je zaadaptował". Jego zdaniem, ma pełne przyzwolenie, ponieważ prokuratura odmówiła śledztwa w sprawie demonstracji we Wrocławiu, gdzie podobne hasła były wznoszone.

Dlatego Maziarski zapowiada demonstrację, kiedy uczestnicy będą ,,skandować „Je...ć PiS i Kaczora” i spalą portrety Orbána, Dudy i flagę Watykanu. Od razu zastrzega, że wytłumaczy, iż to nie portret Dudy, ale Maliniaka z ,,Czterdziestolatka".

Maziarski puszcza wodze fantazji i możemy przeczytać, że ,,znajdzie się kij na Kaczyńskiego ryj. Znajdzie się komora dla Ojca Dyrektora" oraz zapowiada pogonienie prawicowej hołoty.

Agenturalny rząd Beaty Szydło i Andrzej „Klęcznik” Duda muszą odejść. Won. Polska państwem bez katoli

- zapowiada.

Cała reszta utrzymana w podobnym tonie. Naszym zdaniem, jednak autor niepotrzebnie się fatygował. Wystarczyło przekleić komentarze z dowolnego forum opanowanego przez sympatyków KOD-u, a wyszłoby znaczniej ostrzej i do tego autentyczniej. Doceniając trud redaktora, podkreślamy, że życie przerosło kabaret.

Artykuł Dziennikarz Gazety Wyborczej: tłumy dziczy wyległy na ulice. Ale dumna tęczowa Polska nie pozwoli się ujarzmić pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dziennikarz-gazety-wyborczej-tlumy-dziczy-wylegly-ulice-dumna-teczowa-polska-pozwoli-sie-ujarzmic/feed/ 0
Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/ https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/#respond Fri, 29 Jul 2016 16:37:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=29576

WOJCIECH WYBRANOWSKI: Czytał Pan w „Gazecie Wyborczej” felieton Wojciecha Maziarskiego, że „Powstanie Warszawskie i AK to oni”? Że to ich tradycje?

GEN. JAN PODHORSKI, ŻOŁNIERZ AK i NSZ, POWSTANIEC WARSZAWSKI, WIĘZIEŃ POLITYCZNY W CZASACH STALINOWSKICH: W sensie, że oni jako ludzie „Wyborczej”, ich środowiska? Ha, ha ha. Niech ich szlag trafi! Po latach zwalczania tradycji niepodległościowych, oczerniania kombatantów widząc, że fali powrotu do prawdy historycznej nie powstrzymają próbują się pod nią podpiąć, przywłaszczyć. To hipokryzja. Gdzie mogę, na każdym spotkaniu wytykam ich obłudę, manipulacje w artykułach o AK czy NSZ. Zresztą nie tylko „GW” manipuluje. Niedawno TVN chciał ode mnie wywiad na temat NSZ i wywiadu II RP. Dziennikarze mówią, że rozmawiali z ludźmi z organizacji, i że są kontrowersje więc chcieliby żebym się ustosunkował. Pytam - z kim rozmawiali i okazuje się, że z panią, która sprzątała w budynku, albo z ciocią wujka kuzyna, który przed wojną był „dwójkowcem”. Bezmyślnie różne takie historie, plotki powielają w których można akowców, eneszetowców czy żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego przedstawić w złym świetle….

Cały wywiad Wojciecha Wybranowskiego z generałem brygady Janem Podhorskim, Powstańcem Warszawskim, żołnierzem AK-NSZ i więźniem stalinowskich Wronek znajdziesz TUTAJ.

Więcej o gen. Janie Podhorskim znajdziesz TUTAJ.

podhorski

Artykuł Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/feed/ 0
Konformizm, autocenzura – stare grzechy w nowych dekoracjach. O tajnych współpracownikach wśród dziennikarzy https://niezlomni.com/konformizm-autocenzura-stare-grzechy-w-nowych-dekoracjach-o-tajnych-wspolpracownikach-wsrod-dziennikarzy/ https://niezlomni.com/konformizm-autocenzura-stare-grzechy-w-nowych-dekoracjach-o-tajnych-wspolpracownikach-wsrod-dziennikarzy/#respond Wed, 20 Nov 2013 11:07:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=1825

niewiarygodneALDONA ZAORSKA: - Zajmował się Pan szczegółowo Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich (SDP) i Stowarzyszeniem Dziennikarzy PRL (SD PRL), które po 89 roku zmieniło nazwę na Stowarzyszenie Dziennikarzy RP. Zadziwiły Pana dokumenty, do których Pan dotarł, pisząc książkę „Załamanie na froncie ideologicznym. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich między Sierpniem ’80 a stanem wojennym”?
DR DANIEL WICENTY: - Większość raczej nie. Jeśli chodzi o ogólny obraz środowiska dziennikarzy, były to informacje, których się spodziewałem. Powiedzieć tu można raczej o odkryciach; te najbardziej oczywiste dotyczyły konkretnych współpracowników SB ze środowisk dziennikarskich. Poza tym powiedziałbym tu także o dokumencie z odprawy Departamentu II (który kontrolował wtedy dziennikarzy) z marca 1981 r., gdzie mowa jest o „niewykluczaniu pozyskań członków PZPR”. Oficjalnie możliwość werbowania członków partii była proceduralnie utrudniona, tu jednak SB wyraźnie do tego zachęcała. Nieznane dotąd były też kulisy rozwiązania SDP i powołania proreżimowego SD PRL – odnalezione dokumenty partyjne i esbeckie pozwalają opisać ten proces dość precyzyjnie.

- Jaki był udział samych dziennikarzy, którzy przyczynili się do zmiany frontu SDP w jego zrujnowaniu i następnie powołaniu nowej organizacji, pozostającej pod pełną kontrolą władz?

[caption id="attachment_1828" align="alignleft" width="300"] Kazimierz Koźniewsk Kazimierz Koźniewsk[/caption]

 

[caption id="attachment_1829" align="alignright" width="120"]Klemens Krzyżagórski Klemens Krzyżagórski[/caption]

DANIEL WICENTY: - Dziennikarze odegrali rolę narzędzi władzy – mieli dać nowemu stowarzyszeniu twarze i dobre nazwiska, zorganizować struktury i legitymizować twórców stanu wojennego. Część z nich zresztą była autentycznie zaskoczona rozwojem sytuacji – jednego dnia oficjalnie rozwiązane jest SDP, a następnego zawiązuje się komitet założycielski SD PRL. Do SD PRL nie weszli znaczący działacze rozwiązanego SDP, a z szerzej znanych postaci znaleźli się tam m.​in. Kazimierz Koźniewski i Klemens Krzyżagórski. Organizacyjnie SD PRL nie odniosło jakichś spektakularnych sukcesów – kierownictwo partii liczyło na więcej, przede wszystkim jeśli chodzi o liczbę członków, zwłaszcza tych, którzy wcześniej należeli do SDP.

- Czy SDP od początku było skazane na porażkę?
DANIEL WICENTY: - Według dokumentów jeszcze pod koniec 1981 r. rozwiązanie SDP nie było przesądzone. Dopiero na początku lutego 1982 r. los Stowarzyszenia był już przypieczętowany. Dużo wcześniej SB z partią doszła do wniosku, że nie do zaakceptowania jest kierownictwo SDP, zwłaszcza jego prezes Stefan Bratkowski. Bezpośrednim znakiem tej zdecydowanej dezaprobaty było wyrzucenie Bratkowskiego z partii w październiku 1981 r.

- Stąd bierze się opór części dziennikarskiego środowiska przeciwko lustracji?
DANIEL WICENTY:

[quote]- Opór ten ma kilka przyczyn. Najbardziej oczywiste są przypadki tych dziennikarzy, którzy pełnili także funkcje informatorów SB. Jakaś część z nich aktywnie kształtowała debatę wokółlustracyjną po 1989 r. Można to nazwać problemem „sędziów we własnej sprawie”, a jego skala nie jest jeszcze dobrze rozpoznana. Dla innych niechęć wobec lustracji wynika z niechęci do krytycznego spojrzenia na własne kariery, których głębokie korzenie tkwią w PRL. Przy czym nie chodzi tu o ukrywanie delatorstwa, a raczej postaw serwilistycznych, wiążących się z pełnieniem funkcji żołnierzy „frontu ideologicznego”. Jeszcze inni ulegają odruchom stadnym i idą za głosem większości.[/quote]

- Czy Pana zdaniem dziełem przypadku jest, że do szczególnie zajadłych przeciwników prawej strony sceny politycznej, lustracji czy w ogóle rozliczania lat PRL-u należą dziennikarze, którzy zakładali „Gazetę Wyborczą”?
DANIEL WICENTY: - Obrona pewnej określonej wizji przeszłości jest jednym z konstytutywnych elementów polityki redakcyjnej „Gazety Wyborczej”. Można tu zresztą powiedzieć także o polityce jako takiej, oznaczającej m.​in. rehabilitację czy wręcz nobilitację ludzi dawnego reżimu (vide gen. Kiszczak, „człowiek honoru”) oraz równolegle dowartościowywanie postkomunistów z SLD. W tym sensie zdecydowane odrzucenie lustracji to tylko jeden z elementów systematycznej i w zasadzie niezmiennej linii „Wyborczej”.

- Bardzo często jest w takich przypadkach wymienia osoba Stefana Bratkowskiego. Bratkowski to postać złożona, czy jak to czasem jest mu zarzucane – po prostu karierowicz, który dbał, żeby się za bardzo nie wychylać, kiedy było to jeszcze ryzykowne, a teraz przyjął postawę „moralisty”? Jak wyglądała ścieżka jego kariery?

[caption id="attachment_1830" align="alignleft" width="200"]Stefan bratkowski Stefan bratkowski[/caption]

DANIEL WICENTY: - Z pewnością nie pasuje do niego kategoria karierowicza. Bratkowski był przez całe swoje dorosłe życie człowiekiem ideowym, komunistą czy socjalistą, jak kto woli, w takim wydaniu partyjnego liberała-rewizjonisty. W 1949 r. zapisuje się do ZMP, w 1954 r. staje się członkiem PZPR. Zaczyna karierę dziennikarską w tygodniku „Po prostu”. W latach 60-tych wychwala ZMS-owców, w latach 70-tych legitymizuje politykę Gierka. W 1978 r. inicjuje Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”, które dziś pielęgnuje swoją reformatorską legendę, ale w tamtym czasie było także narzędziem frakcyjnych walk partyjnych. Moralizuje przez całą swoją karierę, a czasem (ostatnio częściej?) te jego zapędy moralizatorskie mają znamiona megalomaństwa.

- Wierzy Pan w zapewnienia, że dziennikarze, nawet ci z „akowską” przeszłością, figurujący na listach ubeckich czy esbeckich jako TW, nie donosili, a ich nazwiska zostały tam wpisane z „nadgorliwości” esbeków czy ubeków, którzy liczyli na donosy? Niektórzy, tak jak Bohdan Tomaszewski, przekonywali, że ich zeznania nie miały żadnej wartości…
DANIEL WICENTY: - W zasadzie nie ma przypadków rejestrowania Bogu ducha winnych ludzi jako informatorów.
Istnieją wcale liczne historie, gdy współpracownik po jakimś czasie (paru miesiącach, paru latach) odmawiał dalszej współpracy. Są też i takie, gdy esbek nieprofesjonalnie podchodził do rozpracowania kandydata na TW, po czym dochodziło do rejestracji, a następnie współpraca szła bardzo opornie lub wcale. Okazywało się wtedy, że zgoda na współpracę traktowana była przez werbowaną osobę jako swego rodzaju rytuał. Poza tym osoba zwerbowana, jeśli przekazywała jakiekolwiek informacje na temat innych osób, w zasadzie nie mogła wiedzieć, czy były to rzeczy szkodliwe, czy też bezwartościowe. Nie mogła też podejmować gier z SB – te były mało prawdopodobne, bo mamy tu do czynienia z relacją człowiek-instytucja. Instytucja, zwłaszcza taka, jest zwykle górą. Stąd traktuję tego rodzaju współczesne wypowiedzi trochę jako racjonalizowanie post-factum. Czasem zresztą mamy do czynienia z notorycznymi kłamcami, zaprzeczającymi nawet w obliczu oczywistych dowodów współpracy. Czasem są to niezwykłe przypadki amnezji.

[caption id="attachment_1831" align="alignleft" width="300"]Jan Fijor Jan Fijor[/caption]

- Jak wielka była skala współpracy dziennikarzy z UB, a potem SB? Dużo było takich osobników, jak Jan Fijor, czyli TW „Bereta”?
DANIEL WICENTY: - Nie jestem w stanie podać precyzyjnych liczb, co najwyżej możemy szacować to w odniesieniu do konkretnych redakcji. Wiemy jednak, że w swoim szczytowym momencie w latach osiemdziesiątych SB posiadała ponad 100 tys. TW. Ostrożnie rzecz biorąc, daje to współczynnik infiltracji społeczeństwa na poziomie 1:200 (1 TW na 200 dorosłych obywateli PRL). Dziennikarze z wielu względów byli środowiskiem wyjątkowym dla władzy, więc można spokojnie założyć, że w ich przypadku nasycenie agenturą musiało być kilka razy większe. Mało jednak zwraca się uwagę na jeszcze jeden problem – jakości agentury. Z tego punktu widzenia jeden dobrze uplasowany agent znaczył więcej niż kilku, kilkunastu innych. Takim wieloletnim, bardzo operatywnym współpracownikiem był m.​in. wspominany przeze mnie Koźniewski.

- Jan Fijor wytoczył Panu proces z art. 212 kk. Jak tłumaczył ten absurd?
DANIEL WICENTY: - Akt oskarżenia napisany był niedbale i niezrozumiale. W każdym razie Fijor zarzucał mi m.​in. brak kontaktu z nim przed publikacją oraz to, że w zasadzie pisząc artykuł o nim nie miałem dostępu do materiałów SB. Przy czym brak tam było zarzutów o kłamstwo na temat jego statusu jako TW. Były też żale wobec kierownictwa IPN, co z punktu widzenia formy aktu oskarżenia było już jakąś totalną pomyłką.

- Dlaczego on i inni dziennikarze szli na współpracę z SB?
DANIEL WICENTY: - Motywacje i okoliczności wiązania się z SB zmieniały się przez dekady PRL. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych były to głównie kwestie osiągania własnych korzyści. Chodziło o zgodę na wyjazd za granicę oraz paszport, odbiór zatrzymanego przez drogówkę prawa jazdy i uniknięcie kolegium. Jakaś część przypadków godzenia się na współpracę wynikała też z takiego konformistycznego nastawienia, że zgodzić się trzeba, a potem jakoś się to ułoży. Informatorów-ideowców niemal nie było.

- Nie sądzi Pan, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć, którzy z obecnie działających dziennikarzy to byli TW?
DANIEL WICENTY: - Oczywiście, jeśli traktujemy serio model czwartej władzy, zakładający możliwość autonomicznego funkcjonowania dziennikarzy kontrolujących inne władze. Posłużę się tu taką oto metaforą. Gdy kupujemy używany samochód, chcemy dowiedzieć się o jego stanie technicznym możliwie dużo. Czy nie był zalany w wyniku powodzi? Czy jest powypadkowy, czy nie? Jeśli tak, to co uległo uszkodzeniu? Jak pracuje silnik, skrzynia biegów, zawieszenie, układ kierowniczy? Co mówi jego historia serwisowania, jeśli jest dostępna? Dopiero taka wiedza pozwala nam na racjonalne podjęcie decyzji o kupnie bądź nie.

[quote]Analogicznie, w przypadku dziennikarza – jeśli ma być godny zaufania – też powinniśmy te elementy jego biografii, które stawiają pod znakiem zapytania autonomię zawodową, poznać. Współcześnie zresztą, w związku ze znaczącą wymianą pokoleniową dziennikarzy, ważne są też inne zagrożenia. Przykładowo, kwestia konfliktu interesów, gdy dziennikarz bierze dodatkowe wynagrodzenie od koncernów za (często fikcyjne) szkolenia lub daje się korumpować w taki czy inny sposób (długie testowanie samochodów, sprzętu elektronicznego, tanie wyjazdy w atrakcyjne miejsca etc.).[/quote]

monika- Współpraca dziennikarzy to jedno, a przedzierzgnięcie się w dziennikarzy samych esbeków to drugie? Według Pana wiedzy ilu dawnych esbeków dziś wykonuje zawód dziennikarza? Czy może Pan podać jakieś nazwiska?
DANIEL WINCENTY: - Losy esbeków po 1989 r. są w zasadzie znane tylko bardzo fragmentarycznie. Wiadomo, że część kontynuowała kariery w UOP, część zakładała z sukcesem własne biznesy (m.​in. w branży ochroniarskiej). Nie znam żadnego takiego przypadku poza silnym podejrzeniem w stosunku do Grzegorza Piotrowskiego, byłego oficera Departamentu IV i mordercy ks. Popiełuszki. Miałby on pisać pod pseudonimem dla „Faktów i Mitów”.

- Trudno nie zauważyć powiązań rodzinnych części dziennikarskiego środowiska. Mam tu na myśli takie osoby, jak Piotr Kraśko – wnuk komunistycznego cenzora, Bartosz Węglarczyk – wnuk stalinowskiego zbrodniarza, Monika Olejnik, uparcie nazywana TW Stokrotką i inni. Odziedziczyli poglądy i teraz dają temu wyraz?
DANIEL WICENTY:

[quote]- Wiedza o historiach rodzinnych dziennikarzy w niektórych przypadkach pozwala całkiem dobrze zrozumieć ich współczesne wybory, działania etc. Przykładowo, porządne wyjaśnienie genezy linii programowej „Gazety Wyborczej” wobec relacji polsko-żydowskich, idei tożsamości narodowej czy tradycji katolickich jest wręcz bez tej wiedzy niemożliwe. Zazwyczaj nie są to proste schematy kulturowego dziedziczenia, a czasami wręcz mamy do czynienia z zerwaniem ciągłości. Na pierwszy rzut oka jest to, jak się zdaje, przypadek Jacka i Wojciecha Maziarskich, ojca (nieżyjącego już) i syna o zupełnie odmiennych światopoglądach i systemach wartości.[/quote]

- Widzi Pan dziś jakąś analogię w postawach współczesnych dziennikarzy z tymi działającymi w czasach PRL-u?
DANIEL WICENTY: - Konformizm, autocenzura, niezdolność do odgrywania roli czwartej władzy. Stare grzechy w nowych dekoracjach.

[caption id="attachment_1827" align="alignleft" width="275"]Daniel Wincenty Daniel Wincenty[/caption]

Mamy szansę na uczciwy, obiektywny osąd dziennikarskiego środowiska czasów Polski Ludowej?
DANIEL WICENTY: - Praca dziennikarzy w PRL od kilku już lat jest przedmiotem projektu badawczego Instytutu Pamięci Narodowej. Powstało już kilkanaście, jeśli nie więcej, monografii, opracowań zbiorowych oraz wyborów dokumentów. Nasza wiedza o tym środowisku ciągle jest uzupełniana i aktualizowana, choć jako czytelnik chciałbym, aby powstały opracowania dotyczące czołowych redakcji prasowych tamtym czasów, np. „Polityki”, bądź biografie wybranych dziennikarzy. Jako badacz tylko o takim „osądzie” mogę mówić. To według mnie uczciwie i dobrze wykonana praca badawcza i analityczna.

Dr Daniel Wicenty (ur. 1977) - jest pracownikiem Uniwersytetu Gdańskiego oraz gdańskiego oddziału IPN. Współautor książki „Zagubiona rzeczywistość. O społecznym konstruowaniu niewiedzy” (2005) analizującej m.in. debatę lustracyjną w Polsce na początku lat 90. Autor monografii „Załamanie na froncie ideologicznym. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich między Sierpniem ’80 a stanem wojennym” (2012). Aktualnie pracuje nad książką poświęconą patologiom organizacyjnym w Służbie Bezpieczeństwa.

Wywiad ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta”

Artykuł Konformizm, autocenzura – stare grzechy w nowych dekoracjach. O tajnych współpracownikach wśród dziennikarzy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/konformizm-autocenzura-stare-grzechy-w-nowych-dekoracjach-o-tajnych-wspolpracownikach-wsrod-dziennikarzy/feed/ 0