Wielkopolska – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Wielkopolska – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Pełna ciepła i optymizmu saga rodzinna. Niezwykła historia na przekór nadmiernej konsumpcji i wyścigowi szczurów. [WIDEO] https://niezlomni.com/pelna-ciepla-i-optymizmu-saga-rodzinna-na-przekor-nadmiernej-konsumpcji-i-wyscigowi-szczurow-niziolkowie-tworza-niezwykla-historie-wielopokoleniowej-rodzin-wideo/ https://niezlomni.com/pelna-ciepla-i-optymizmu-saga-rodzinna-na-przekor-nadmiernej-konsumpcji-i-wyscigowi-szczurow-niziolkowie-tworza-niezwykla-historie-wielopokoleniowej-rodzin-wideo/#respond Thu, 19 Mar 2020 07:57:36 +0000 https://niezlomni.com/?p=50939

Róża i Robert, i ich wchodzące w dorosłość dzieci − Gosia (Perełka), Jan Peregryn oraz Elanora Pulcheria, dla swoich po prostu Elka, to główni bohaterowie opowieści o rodzinie o wdzięcznym nazwisku Niziołek.

Wszyscy czytają książki, a numerem jeden jest zdecydowanie Władca Pierścieni. Na przekór nadmiernej konsumpcji i wyścigowi szczurów, Niziołkowie oddychają atmosferą książek, żyją życiem bohaterów, toczą boje w ich imieniu, sami tworząc niezwykłą historię zwykłej, wielopokoleniowej rodziny. Powtarzając za Autorką, śmiemy marzyć, że Niziołkowie podarują Wam odrobinę uśmiechu i wzruszeń, jednocześnie wnosząc do Waszych domów ciepło i ponadczasowe, niezmienne wartości.

Fragment książki Małgorzaty Klunder, Tadeusz od spraw zwykłych, Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej Część 4. Książki można nabyć na stronie wydawnictwa Replika.

Prolog

Była sobota, dziewiąty lipca dwa tysiące szesnastego roku. Ksiądz Jan, pełniący do czasu nowej nominacji obowiązki proboszcza parafii St Marie’s przy Reminder Street, jak zawsze w sobotnie popołudnie ukląkł obok krzesła w dużym pokoju.

 

– Odbija ci, Janeczku? – zapytał dobrotliwie ksiądz Tadeusz.

 

– Robię tylko rachunek sumienia! – pośpiesznie odpowiedział Janek. – Może być ksiądz spokojny, do spowiedzi pójdę normalnie do Świętego Niniana albo gdzieś…

 

– A, jak tylko rachunek sumienia, to jazda – zachęcił go były proboszcz.

 

Pani Smith tak mnie wkurzyła na pogrzebie księdza, że… – zawahał się odrobinę penitent, to jest bzdury gada narrator, robiący rachunek sumienia, oczywiście.

 

– Tak?… – z naciskiem dopytywał się ksiądz Tadeusz.

 

– Podpuściłem Ethana i Adama, żeby… – Oj, nabroił ten były wikary i ciężko mu teraz szło!

 

– Żeby?… – popędził go ksiądz Tadeusz.

 

– Wysmarowali jej samochód… – Jasiek nabrał oddechu – …nieczystościami – dokończył elegancko.

 

– Znaczy, gównem? – sprecyzował szef. Może już nie proboszcz, ale szefem pozostanie na wieki wieków.

 

– Tak – potwierdził ze skruchą Janek. Księżowska rutyna tak w nim siedziała, że ani mu w głowie nie postało tłumaczyć swoje postępowanie okolicznościami obiektywnymi. A okoliczności były doprawdy obiektywne: pani Smith najpierw nad grobem zalewała się łzami, przeszkadzając spazmowaniem w obrządku, by potem, nim jeszcze ostatnia garść ziemi spadła na trumnę, zacząć obgadywać proboszcza i rozpuszczać niewiarygodne plotki, że ponoć zostawił po sobie dwustuakrową posiadłość koło Aviemore i ciekawe, komu ją zapisał. Czy aby nie wikaremu i dlaczego właśnie jemu?

– A wiesz, że to podpada pod gorszenie maluczkich? – zapytał surowo ksiądz Tadeusz.

 

– Wiem – szepnął Janek i pochylił nisko głowę.

 

– Coś jeszcze? – zapytał szef.

 

– To, co zawsze. – Janeczek się ożywił. – Opowiadałem na stypie kawał o grabarzu, którego chciał przestraszyć pewien pijak…

 

– To nie jest nieprzyzwoite – zadecydował ksiądz Tadeusz.

 

– I o pijaku, do którego przyszła maleńka śmierć… – kontynuował Jasiek.

 

– Tego nie znam! – wciągnął się były proboszcz.

 

– Pijak padł na kolana i dalej błagać: „Nie zabieraj mnie jeszcze! Poprawię się! Przestanę pić!”.

 

– I co dalej? – spytał ochoczo ksiądz Tadeusz.

 

– A śmierć na to: „Zamknij się, ja nie po ciebie, ja po chomika!”.

 

– Jeżeli w miejsce „zamknij się” nie powiedziałeś „spierdalaj”, to również nie jest grzech – uznał ksiądz Tadeusz, a Janeczek tylko się spłonił. – Wieczorek przy tym był?

 

– Specjalnie się przecież do niego dosiadłem – potwierdził Jasiek.

 

– Pił na stypie? – chciał wiedzieć szef.

 

– Tak ksiądz pyta, jakby nie wiedział najlepiej! – żachnął się p.o. proboszcza, bo może i był łobuzem, co na stypie po proboszczu pikantne kawały opowiadał, ale wiary nikt mu odmówić nie mógł. – Nie pije od marca i na stypie też wytrzymał!

 

– W takim razie to dobry uczynek, a nie grzech – zawyrokował ksiądz Tadeusz. – Jeszcze coś? A jak tam biskup?

 

– Na razie w porządku, niech się ksiądz nie boi, w tej materii poza grzeszenie myślą się nie posunę! – obiecał natychmiast były wikary.

 

– No dobrze – powiedział z namysłem ksiądz Tadeusz. – To zrobimy tak: za pokutę pójdziesz do spowiedzi do Piotrowinów w Glenrothes…

 

– Za jaką pokutę?! – oburzył się momentalnie Janek. – Przecież to tylko rachunek sumienia!

 

– Nie chrzań, synu – usłyszał w odpowiedzi. – Nie musisz latać do nich co tydzień, raz na miesiąc wystarczy. Co tydzień zrób sobie tylko rachunek sumienia. I możesz chodzić raz do jednego, raz do drugiego, na zmianę. Im to też dobrze zrobi – powiedział szef z satysfakcją – bo chociaż raz posłuchają sobie ciekawej spowiedzi, a nie takich pobożnych blubrów 1. Poza tym będą ci się musieli zrewanżować, a to też im się przyda. Spowiednikiem jesteś, synu, doskonałym, wiem coś o tym…

 

– Okej, proszę księdza – uśmiechnął się Jasiek. Po czym wstał, ruszył do jeepa i pojechał prosto do Glenrothes, żeby mu się po drodze nie odechciało.

 

– Chciałem prosić o spowiedź – powiedział w drzwiach do Piotrowina od Smartfonu.

 

******************************************************************************

 

Ksiądz Tadeusz nie żyje i wydawałoby się, że historia jest definitywnie skończona. Ale nagle zaczyna się coś dziać, po cichutku, dyskretnie, zwyczajnie. Ojciec Ryan, jeden z Piotrowinów, czyli adwersarzy naszych bohaterów, postanawia najlepiej jak potrafi kontynuować działo księdza Tadeusza. Biskup, który przeprowadził całą intrygę, odczuwa wyrzuty sumienia i chce naprawić to, co jeszcze naprawie podlega. Alexander, zamożny właściciel ziemski, wspiera swoim majątkiem i własną pracą działania Ryana. David i Ela żyją w pewności, że ksiądz Tadeusz otacza ich opieką z nieba. To samo powiedziałby o sobie, gdyby mówić potrafił, kot Ginger, trzy dni wędrujący w poszukiwaniu swojego ulubionego Człowieka w Białej Obroży. Księdza Jędrzeja, objazdowego duszpasterza z Highlandu, wyprowadził z mgły jak mleko jakiś nieznany kierowca. Leo, teść Rafała Anioła, nie waha się ani chwili, komu przedstawić problemy swojej wnuczki Michasi. Dziwne, choć zwykłe przypadki, mają miejsce także na polskiej ziemi, na Lednicy, w parafii na Ratajach, gdzie dożywa swoich dni niegdysiejszy proboszcz Tadka, ksiądz Wincenty, a także u wuja Anioła w Gołuchowie, który ni stąd ni zowąd dowiaduje się, że jego drugi syn Gabriel wziął po kryjomu ślub. Co oczywiste, w najbliższy, najbardziej namacalny sposób kontakt z księdzem utrzymuje Janek, który cały czas w swoim sercu, głowie i duszy prowadzi z nim rozmowy. Ale podobnego fenomenu, choć na bardzo skromną, niziołkowo zwyczajna miarę, doznają jego rodzice. Nawet Rasta, stary harleyowiec, jeszcze jeden polski emigrant, dokonuje pewnych wyborów życiowych pod wpływem wspomnień – ale czy tylko wspomnień? – o dawnym proboszczu. Jednak największy cud, uratowanie w wypadku samochodowym syna pani Marioli ze sklepu z garniturami, widoczny jest jedynie dla oczu czytelnika, bo tak jak wszystkie inne pozostaje cicho, wręcz pokornie w ukryciu.

 

Chciałoby się powiedzieć, że tych najzwyklejszych przypadków, choć każdy z osobna można po ziemsku zwyczajnie wyjaśnić, robi się stanowczo za dużo. A do drzwi plebanii puka już kolejny przypadek w osobie niezwykle barwnego księdza Stanisława Deskura z Bystrej Podhalańskiej, który będzie pełnił posługę wikarego. W tym samym czasie odbywa się chrzest drugiego synka Bachów, Tadka, co do losów którego dziadek Robert dostał wyraźne wskazówki. Zatem gdzieś tam hen w Szkocji pojawia się druga i trzecia zmiana jednocześnie.

 

Saga opisuje losy poznańskiej rodziny Niziołków od lat sześćdziesiątych począwszy, na XXI wieku kończąc. Wszyscy członkowie rodziny uwielbiają książki, a rodzinnym numerem jeden jest Władca Pierścieni.

 

Historia rodziny, w której każdy może odnaleźć cząstkę swojej własnej przeszłości, wspomnienia z wychowywania dzieci i wydarzenia z życia codziennego. Ciekawa, mądra, ciepła i ozdobiona poczuciem humoru opowieść, w której wartości takie jak przyjaźń, miłość, rodzina, lojalność, godność, miłosierdzie, wiara – jeszcze coś znaczą.

 

Artykuł Pełna ciepła i optymizmu saga rodzinna. Niezwykła historia na przekór nadmiernej konsumpcji i wyścigowi szczurów. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pelna-ciepla-i-optymizmu-saga-rodzinna-na-przekor-nadmiernej-konsumpcji-i-wyscigowi-szczurow-niziolkowie-tworza-niezwykla-historie-wielopokoleniowej-rodzin-wideo/feed/ 0
Jak długo poszczególne ziemie należały do Polski – fascynująca mapa naszego kraju [MAPA] https://niezlomni.com/jak-dlugo-poszczegolne-ziemie-nalezaly-do-polski-fascynujaca-mapa-naszego-kraju-mapa/ https://niezlomni.com/jak-dlugo-poszczegolne-ziemie-nalezaly-do-polski-fascynujaca-mapa-naszego-kraju-mapa/#comments Mon, 17 Jul 2017 08:36:17 +0000 http://niezlomni.com/?p=41353

Gdyby połączyć wszystkie tereny, które kiedyś były w naszym władaniu, to Polska rozciągałaby się od Odry i Nysy Łużyckiej na zachodzie po Wilno, Kijów i aż do Dniepru na wschodzie oraz od Dniestru i Moraw na południu do Bałtyku. Niektóre ziemie należą do Polski od ponad 900 lat.

Na facebookowym profilu Kartografia Ekstremalna ukazała się ciekawa mapa autorstwa Piotra Kwaczyńskiego. Zaznaczono na niej obszary, które chociaż przez moment należały do Polski. Na mapie znalazła się też informacja, przez ile lat dany teren był we władaniu Polaków.

Najdłużej do Polski należą więc ziemie łódzka, kielecka, radomska oraz Wielkopolska. Trochę krócej okolice Krakowa, Lublina, ziemia częstochowska czy Mazowsze oraz część Kujaw. Wszystkie ponad lub prawie 900 lat. Nie brakuje jednak na mapie także obszarów, które były polskie zaledwie przez kilka lat. Morawy i Słowacja po 15 lat, spora część Litwy przez 18, a okolice Kowna tylko przez 8.

Na mapie autor nie uwzględnił obszarów należących dawniej do Wielkiego Księstwa Litewskiego, które przez wiele lat było w ścisłej unii z Królestwem Polski. Odrębność państw została oficjalnie zniesiona dopiero mocą Konstytucji 3 Maja. Nie uwzględnił też Inflant, które Zygmuntowi Augustowi poddał wielki mistrz zakonu kawalerów mieczowych Gotthard Kettler. Polski król wziął te ziemie w lenno. Polska straciła te ziemie w wyniku wojen ze Szwecją, a potem w trakcie rozbiorów.

Po kliknięciu mapa dostępna w większej rozdzielczości:

Artykuł Jak długo poszczególne ziemie należały do Polski – fascynująca mapa naszego kraju [MAPA] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-dlugo-poszczegolne-ziemie-nalezaly-do-polski-fascynujaca-mapa-naszego-kraju-mapa/feed/ 3
Regiony historyczne Polski – jak Polskę widzieli nasi przodkowie [MAPA] https://niezlomni.com/regiony-historyczne-polski-radom-siedlce-historyczne-mazowsze-a-lomza-podlasie/ https://niezlomni.com/regiony-historyczne-polski-radom-siedlce-historyczne-mazowsze-a-lomza-podlasie/#respond Thu, 30 Mar 2017 12:00:41 +0000 http://niezlomni.com/?p=36658

Radom i Siedlce to nie historyczne Mazowsze, a Łomża to nie Podlasie... - na mapie regionów historycznych Polski w obecnych jej granicach nie brakuje jeszcze kilku innych niespodzianek. Sprawdź, gdzie historycznie leżało Twoje miasto.

 

Artykuł Regiony historyczne Polski – jak Polskę widzieli nasi przodkowie [MAPA] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/regiony-historyczne-polski-radom-siedlce-historyczne-mazowsze-a-lomza-podlasie/feed/ 0
Dr Tochman: Dlaczego bohaterski żołnierz podziemia, cichociemny, major Franciszek Pukacki ps. “Gzyms” został agentem SB? https://niezlomni.com/dr-krzysztof-tochman-ipn-rzeszow-dlaczego-bohaterski-zolnierz-podziemia-cichociemny-major-franciszek-pukacki-ps-gzyms-zostal-agentem-sb/ https://niezlomni.com/dr-krzysztof-tochman-ipn-rzeszow-dlaczego-bohaterski-zolnierz-podziemia-cichociemny-major-franciszek-pukacki-ps-gzyms-zostal-agentem-sb/#respond Sat, 14 Jan 2017 21:17:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=35253

Czy ktoś mógłby przypuszczać, że swoje doświadczenie, odwagę i etos w służbie dla Ojczyzny lat wojny mjr “Gzyms” mógłby poświęcić w późniejszej pracy dla Służby Bezpieczeństwa? - pisze dr Krzysztof Tochman.


Londyn pod nadzorem SB

Franciszek Pukacki był nie tylko bohaterem kampanii wrześniowej 1939 r., gdy jako młody podchorąży III baonu 60. pp prowadził na bagnety swój pluton do boju o Łęczycę, odznaczony za ten czyn Virtuti Militari, ale również obrońcą Warszawy i sławnym spadochroniarzem Armii Krajowej o ps. “Gzyms” i dowódcą ośrodka dywersyjnego na Wołyniu w ramach organizacji “Wachlarz” już w stopniu porucznika. Szczególnie wyróżnił się jednak jako dowódca I baonu 45. pp AK 27. Wołyńskiej DP AK, odznaczony powtórnie Orderem Virtuti Militari 5 kl. za męstwo i dowodzenie na całym szlaku walk dywizji z nieprzyjacielem, Niemcami i innymi formacjami sprzymierzonymi z wrogiem. Czy ktoś mógłby przypuszczać, że swoje doświadczenie, odwagę i etos w służbie dla Ojczyzny lat wojny mjr “Gzyms” mógłby poświęcić w późniejszej pracy dla Służby Bezpieczeństwa?

Nie mogłem w to uwierzyć, aż…

Gdy w letnie dni 1996 r. prowadziłem kwerendę w archiwach londyńskich, nie mogłem nie zawitać do POSK-u, w tym czasie skupiającym wiele dróg polskiej emigracji powojennej i niezależnej myśli polityczno-kulturalnej. Wówczas w czasie jednego ze spotkań z dyr. Biblioteki Polskiej w Londynie śp. dr. Zdzisławem Jagodzińskim dowiedziałem się, że Pukacki był niebezpiecznym agentem bezpieki wykonującym zadania operacyjne, mające na celu rozpracowywanie emigracyjnych ośrodków władzy niepodległej Rzeczypospolitej, swoich kolegów i przyjaciół cichociemnych. Tych na emigracji i w kraju. Nie mogłem w to uwierzyć… Aż do 2006 r. Wówczas dotarły do mnie dwie jego teczki jako tajnego informatora, współpracownika SB o ps. “Franciszek”, “Cichy” vel “Cichyj”. Teczka personalna i teczka pracy Franciszka Pukackiego…

Droga życiowa

Franciszek Pukacki rodem z Wyskoci (woj. wielkopolskie), ur. w 1916 r., był elewem słynnej podchorążówki piechoty Ostrów Mazowiecka–Komorowo. We wrześniu 1939 r. walczył na czele plutonu i kompanii w ramach 25. DP. Ranny w Lasku Bielańskim, brał udział w obronie Warszawy, a po kapitulacji miasta unikając niewoli, powrócił do rodzinnego Krotoszyna. Kilkakrotnie Niemcy brali go jako zakładnika.

[caption id="attachment_35259" align="alignleft" width="445"] Franciszek Pukacki, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 37-1113/commons.wikimedia.org[/caption]

W grudniu 1939 r. przez Słowację, Węgry i Jugosławię dotarł do Francji, a stamtąd po jej kapitulacji w czerwcu 1940 r. do Wielkiej Brytanii. Tam przeszedł przeszkolenie na kursach dla cichociemnych, został awansowany na porucznika. Po skoku do okupowanego kraju w nocy z 3 na 4 marca 1942 r. (4 ekipa) przydzielony został do “Wachlarza”, odcinek wołyński, gdzie m.in. założył bazy konspiracyjne i ośrodki dywersyjne na linii kolejowej Szepietówka–Kijów.
Osobiście z niewielkim zespołem przeprowadził szereg akcji zbrojnych przeciwko Niemcom, wsławiając się m.in. spreparowaniem specjalną mieszanką 5 samolotów bombowych wroga na lotnisku w Charkowie (maj-czerwiec 1943 r.). Odznaczony po raz pierwszy Krzyżem Walecznych. Zorganizował oddział partyzancko-dywersyjny, działając z różnym powodzeniem nad rzeką Horyń przeciwko Ukraińcom z UPA i Niemcom.

Na początku stycznia 1944 r. wyruszył z okolic Ostroga, przez tereny opanowane przez UPA, i w lutym, po pokonaniu wielu kilometrów w walkach przybył na koncentrację 27. Wołyńskiej DP AK w Kupiczowie. Objął dowodzenie nad I batalionem 45. pp AK (ok. 380 ludzi). W czasie ciężkich walk dywizji od Oździutycz na Wołyniu po Lasy Firlejskie na Lubelszczyźnie “Gzyms” dał się poznać jako wybitny dowódca radzący sobie w każdej sytuacji, nawet bez wyjścia. Zawsze na nim w tym czasie można było polegać. Z dniem 3 maja 1944 r. został odznaczony po raz drugi Krzyżem Walecznych i awansowany na kapitana. Już na Lubelszczyźnie na czele baonu (18 lipca) otworzył drogę wyjścia z okrążenia niemieckiego dla całej 27. DP AK w Lasach Parczewskich pomiędzy Gródkiem a Brzeźnicą Książęcą.

Po rozbrojeniu dywizji kpt. “Gzyms” zatrzymał się w Otwocku i tam został aresztowany przez NKWD i wywieziony do łagru, m.in. w Griazowcu i Riazaniu. Podjął nieudaną próbę ucieczki, lecz na granicy, w grudniu 1947 r. został złapany i uwięziony w Brześciu. Ostatecznie w czerwcu 1948 r. opuścił więzienie i powrócił do kraju. Już w lipcu znalazł zatrudnienie w Grodzisku Mazowieckim jako planista w Fabryce Sieci i Węży Pożarniczych.

Już od początku lat 50. w ramach przedsięwzięć operacyjnych prowadzonych przez UB przeciwko żołnierzom PSZ, w tym m.in. “szóstkarzom” do których zaliczano i cichociemnych (szkolonych w ramach Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza PSZ), znalazł się w kręguw zainteresowania MBP. Jak wynika z dokumentów, niedocenione do dzisiaj zasługi w jego rozpracowaniu, oddał wówczas bezpiece bardzo “pracowity” tajny informator tego “resortu” TW “Jan” w 1950 r. zawerbowany przez UB. TW “Jan” tak charakteryzował “Gzymsa”: Wymieniony posiada średnie wykształcenie, poziom ogólny dobry. Jednak jako organizator słaby, ale za to jest zdecydowany na wszystko, należy umiejętnie go kierować. (...) wymaga systematycznego kierownictwa nad sobą. Jest starym kawalerem, z zawodu artysta rzeźbiarz, zam. w Brwinowie (...). Obecnie buduje sobie willę na Saskiej Kępie (źródło “Jan” z dn. 8.VI.1957 r. na podstawie rozmowy z pasierbicą).

Pukacki w 1968 r. został uwikłany w sprawę noża, z serii tych, jakim dokonano zabójstwa syna Bolesława Piaseckiego, Bohdana, 11 lat wcześniej. Nóż był w jego posiadaniu, a skradziono go na jesieni jesienią 1956 r. Pracował wówczas jako kamieniarz-przekuwacz w pracowni mieszczącej się w Ogrodzie Saskim. Przesłuchiwany był kilkakrotnie w MSW i rozpracowywany w ramach sprawy krypt. “Zagubiony”. Wówczas składał obszerne zeznania i udzielał informacji odnośnie zatrudnionych z nim, m.in. o Stanisławie Ledóchowskim i rodzinie. Wówczas pozyskany został do współpracy przez SB na rzecz Samodzielnej Grupy Operacyjnej MSW pod ps. “Franciszek” jako tzw. kontakt operacyjny (KO).

Inwigilacja emigracji w Londynie

Od 1974 r. był wykorzystywany przez SB jako tzw. KP i współpracował z kpt. SB Stanisławem Gołębiewskim, pracownikiem Samodzielnej Grupy Operacyjnej MSW z Departamentu I. W ramach porozumienia między jednostkami, wykonywał zadania Dep. I w lutym–marcu 1977 r. Jego działalność nadzorował z-ca kier. Samodzielnej Grupy Operacyjnej MSW płk mgr Feliks Dwojak.

M.in. KP “Franciszek” brał udział w realizacji operacji SB o krypt. “Truteń” przeciwko Adamowi Michnikowi. Wziął m.in. udział w zjeździe cichociemnych w Londynie, gdzie 20.02.1977 r. wygłosił przemówienie mające na celu skompromitować “Trutnia” w środowisku kombatanckim. Powołał się przy tym na dokument komisji rehabilitacyjnej i wyeksponował rolę Stefana (przyrodni brat Adama), znanego zabójcę sądowego z lat 50.

[caption id="attachment_12294" align="alignleft" width="582"] wikimedia.org[/caption]

Podczas pobytów w Londynie w lutym–marcu 1976 r. i listopadzie 1977 r. oraz styczniu 1978 r., już jako TW “Cichy”, odnowił i nawiązał kontakty m.in. z: Kazimierzem Irankiem-Osmeckim, pełniącym wówczas funkcję dyrektora Biura Komisji Skarbu Narodowego, Adamem Ciołkoszem, przewodniczącym PPS, Franciszkiem Wilkiem, prezesem PSL, dr. Zdzisławem Jagodzińskim, dyr. Biblioteki Polskiej, Tadeuszem Zawadzkim-Żenczykowskim, red. RWE, Stanisławem Grocholskim, dziennikarzem i szefem wydawnictwa “Veritas”, Bohdanem Wenforffem, szefem Kancelarii Cywilnej prezydenta prof. dr. Stanisława Ostrowskiego, Zygmuntem Szadkowskim, prezesem SPK, Stefanem Soboniewskim, gen. bryg. Tadeuszem Pełczyńskim, przewodniczącym Rady Studium Polski Podziemnej.

Z tych pobytów TW “Cichy” przekazał szereg wartościowych informacji z życia emigracji, działalności rządu, funduszu Skarbu Narodowego i finansowania elementów antysocjalistycznych w kraju.

23 września 1977 r. przejęty został przez Dep. I Wydz. XI MSW jako TW “Cichy” vel “Cichyj”, a jego oficerem prowadzącym był por. SB J. Sosnowski, insp. Wydz. XI Dep.

Podczas wyjazdów do Londynu Pukacki rozpoznawał również środowisko cichociemnych, m.in. Józefa Zabielskiego, Jacka Bętkowskiego, Tadeusza Klimowskiego, Antoniego Pospieszalskiego, red. BBC, prof. Jerzego Lerskiego i innych. Zabiegał również o kontakty z Jerzym Giedroyciem, szefem paryskiej “Kultury”, wyjeżdżając do Paryża.
Podczas pobytów na terenie Anglii TW “Cichy” był na kontakcie “Hixa”, a później “Esta”, rezydentów wywiadu reżimowego z ambasady PRL w Londynie. Spotkał się tam również z cichociemnym mjr. Jerzym F. Szymańskim TW “Bober” (?), zwerbowanym przez bezpiekę, często przyjeżdżającym od 1956 r. do kraju.

Inwigilacja ROPCiO

Realizując instrukcję SB, Pukacki pogłębił w kraju kontakty w środowisku opozycyjnym, opierając się na dawnych znajomościach z osobami aktualnie związanymi z ROPCiO (np. M. Gołębiewski). Umiejętnie wykorzystując swe związki z emigracją londyńską, stał się dla działaczy ROPCiO osobą atrakcyjną i godną zaufania. Dzięki temu wszedł w bliski kontakt z przywódcami “Ruchu”, przekazując informacje dotyczące działalności ROPCiO.

W czasie od stycznia do czerwca 1978 r. TW “Cichy” sterowany przez swoich mocodawców ugruntował swą pozycję w ROPCiO. W wyniku zrealizowanych przedsięwzięć operacyjnych otrzymał od Andrzeja Czumy, po konsultacjach z innymi członkami “Ruchu”, propozycję reprezentowania ROPCiO za granicą i wyjazdu na pół roku do Londynu jako przedstawiciel “Ruchu”. Pukacki wyposażony w pisemne upoważnienie podpisane przez Stefana Kaczorowskiego, Bohdana Papiernika, Wojciecha Ziembińskiego, Piotra Typiaka i A. Czumę.

Przed wyjazdem do Londynu, 3 lipca 1978 r., gruntownie został przygotowany przez SB, m.in. potajemnie nagrał rozmowę na magnetofon z Andrzejem Czumą. W czasie pobytu w Londynie, trwającym do 26 listopada, TW “Cichy” natrafił na mocnego konkurenta w osobie Eugeniusza Smolara, który - występując jako przedstawiciel KOR-u - torpedował jego wysiłki wśród Polonii, w celu uzyskania funduszy na działalność niepodległościową. Przez cały czas pobytu w Anglii wykonywał zlecone mu w instrukcji wyjazdowej zadania inspiracyjne i destrukcyjne, podważające wśród swoich licznych rozmówców zaufanie do KOR-u.

W trakcie pobytu w Londynie, wobec utrzymywania kontaktów z rezydentem wywiadu SB reżimowej ambasady PRL oraz agentami bezpieki, m.in. TW “Bober” (?) i “Rzewuski” (prawdopodobnie Jarosław Szeptycki), został namierzony przez kontrwywiad brytyjski, który ostrzegał przed nim niektórych działaczy emigracyjnych i krajowych przez różnego rodzaju “przecieki”, m.in. Zdzisława Jagodzińskiego i A. Czumę.

Dla SB opracował spis spadochroniarzy AK

Pukacki rozpracowywał również cichociemnych w kraju, m.in. zestawiając dla SB spis wszystkich spadochroniarzy AK zarówno żyjących, zmarłych w kraju i na świecie, poległych i zamordowanych (razem 316), przy niektórych z nich dopisując krótką charakterystykę. Wykaz ten z adresami i telefonami przyniósł 13 października 1977 r. na spotkanie ze st. inspektorem Wydz. VIII Dep. I MSW ppłk. J. Mazurkiem, które odbyło się w LK (lokal konspiracyjny, kontaktowy) “Lando”. Przedstawił również na piśmie program swojego pobytu w Anglii. Zrozumiał dobrze (…) potrzeby operacyjne SB i wybrał najistotniejsze kontakty, które pozwolą mu zdobywać istotne informacje.

Ponadto napisał odręcznie informacje o możliwościach nawiązania kontaktu z gen. M. Borutą-Spiechowiczem, członkiem ROPCiO. Otrzymał m.in. zadanie, aby ok. 26 października spotkać się z nim.

Pukacki był wynagradzany przez SB sumami w ratach od kilkudziesięciu do kilku tysięcy złotych, od kilkudziesięciu do kilkuset funtów brytyjskich i dolarami USA w podobnych kwotach. Według raportu z 2 czerwca 1978 r. podpisanego przez por. J. Sosnowskiego, insp. Wydz. XI Dep. I MSW, i naczelnika Wydz. XI tegoż dep. płk. S. Lipowskiego, przeznaczonego dla dyr. Dep. I MSW gen. bryg. SB Jana Słowikowskiego, TW “Cichy” (F. Pukacki) jest: b zdyscyplinowany i punktualny. Zna zasady konspiracji i stosuje je w kontaktach z SB. Współpraca z “C” (“Cichym” – przyp. K.A.T.) oparta jest na podstawie patriotycznej. Poglądy głoszone przez niego wskazują, że jest patriotą, akceptującym ustrój PRL. Krytycznie odnosi się wyłącznie do niektórych aspektów polityki gospodarczej, jednakże nie zauważono u niego przejawów malkontenctwa. Sam stwierdza, że motywem jego współpracy z nami jest chęć działania przeciwko osobom i grupom, które swoją działalnością szkalują Polskę, co przynosi nam szkodę na arenie międzynarodowej i jest na rękę obcym, głównie syjonistycznym (żydowskim – przyp. K.A.T.) siłom na świecie".

Zaznaczył, że korzyści materialne z tytułu współpracy z nami nie wchodzą w rachubę. (…) ceni sobie współpracę z naszą służbą. Wypowiada się o niej i jej pracownikach z uznaniem. Zadania wykonuje sumiennie i z zaangażowaniem, nie kryjąc, iż daje mu to satysfakcję i możliwość wyżycia się.
Już będąc na emeryturze, dalej kontynuował swoją działalność i współpracę z SB. Aż do śmierci…
Zmarł nagle w niewyjaśnionych do końca okolicznościach 4 listopada 1980 r. w pociągu między Ostrowem Wielkopolskim a Kaliszem.

Pochowany w Krotoszynie, w którym jedna z ulic nosi jego imię. Odznaczony 2-krotnie Virtuti Militari 5 kl., 3-krotnie Krzyżem Walecznych, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

Dr Krzysztof A. Tochman, IPN Rzeszów, źródło: tygodnik Nasza Polska. Książki i komiksy wydane przez IPN Rzeszów można nabyć TUTAJ.

Autor jest historykiem i badaczem dziejów najnowszych. Współpracuje m.in. z redakcjami “Polskiego słownika biograficznego” Instytutu Historii PAN w Krakowie i “Małopolskiego słownika biograficznego uczestników działań niepodległościowych 1939-1956”. Autor książek m.in.: “Cichociemny z izdebek. Kapitan Michał Fijałka” (1993), “Michał Fijałka. W obronie Wołynia” (2004), “Słownik biograficzny cichociemnych”, t. 1-3 (1994-2002), “Adam Boryczka. Z dziejów WiN-u”, t. 1-2 (1991-2001). Najnowszą pozycją jest pierwszy tom książki “Z ziemi obcej do Polski” (2006), przedstawiającej losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy wrócili do kraju po II wojnie światowej.

Artykuł Dr Tochman: Dlaczego bohaterski żołnierz podziemia, cichociemny, major Franciszek Pukacki ps. “Gzyms” został agentem SB? pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dr-krzysztof-tochman-ipn-rzeszow-dlaczego-bohaterski-zolnierz-podziemia-cichociemny-major-franciszek-pukacki-ps-gzyms-zostal-agentem-sb/feed/ 0
O wizji Polski Józefa Piłsudskiego – bez Wielkopolski. „Braci Wielkopolan z góry musiałem ze swego rachunku wykreślić” https://niezlomni.com/o-wizji-polski-jozefa-pilsudskiego-bez-wielkopolski-braci-wielkopolan-gory-musialem-ze-swego-rachunku-wykreslic/ https://niezlomni.com/o-wizji-polski-jozefa-pilsudskiego-bez-wielkopolski-braci-wielkopolan-gory-musialem-ze-swego-rachunku-wykreslic/#respond Wed, 28 Dec 2016 20:04:13 +0000 http://niezlomni.com/?p=35039

To już 98. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Jego dowódcy: mjr Stanisław Taczak i gen. Józef Dowbor-Muśnicki dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe - przypomina Leszek Żebrowski w swoim wpisie na portalu Facebook.

2W bardzo krótkim czasie zbudowali potężną armię polską i odzyskali Wielkopolskę dla Polski. Było to wbrew oczekiwaniom Józefa Piłsudskiego, który liczył na kompromitację gen. Dowbor-Muśnickiego. Wyraził to bez ogródek w liście do Kazimierza Dłuskiego z 17 stycznia 1919 r. (odpowiedni fragment w załączeniu).

Pierwszy generał broni WP Józef Dowbor-Muśnicki w II RP nie otrzymał żadnego odznaczenia państwowego i wojskowego, choć obok gen. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego należał do najlepiej wykształconych oficerów polskich.

6 sierpnia 1922 r. na I Walnym Zjeździe Legionistów Józef Piłsudski przyznał, że miał inną wizję Polski, bez Wielkopolski:

„Braci Wielkopolan z góry musiałem ze swego rachunku wykreślić”.

 

Artykuł O wizji Polski Józefa Piłsudskiego – bez Wielkopolski. „Braci Wielkopolan z góry musiałem ze swego rachunku wykreślić” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-wizji-polski-jozefa-pilsudskiego-bez-wielkopolski-braci-wielkopolan-gory-musialem-ze-swego-rachunku-wykreslic/feed/ 0
Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/ https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/#respond Fri, 29 Jul 2016 16:37:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=29576

WOJCIECH WYBRANOWSKI: Czytał Pan w „Gazecie Wyborczej” felieton Wojciecha Maziarskiego, że „Powstanie Warszawskie i AK to oni”? Że to ich tradycje?

GEN. JAN PODHORSKI, ŻOŁNIERZ AK i NSZ, POWSTANIEC WARSZAWSKI, WIĘZIEŃ POLITYCZNY W CZASACH STALINOWSKICH: W sensie, że oni jako ludzie „Wyborczej”, ich środowiska? Ha, ha ha. Niech ich szlag trafi! Po latach zwalczania tradycji niepodległościowych, oczerniania kombatantów widząc, że fali powrotu do prawdy historycznej nie powstrzymają próbują się pod nią podpiąć, przywłaszczyć. To hipokryzja. Gdzie mogę, na każdym spotkaniu wytykam ich obłudę, manipulacje w artykułach o AK czy NSZ. Zresztą nie tylko „GW” manipuluje. Niedawno TVN chciał ode mnie wywiad na temat NSZ i wywiadu II RP. Dziennikarze mówią, że rozmawiali z ludźmi z organizacji, i że są kontrowersje więc chcieliby żebym się ustosunkował. Pytam - z kim rozmawiali i okazuje się, że z panią, która sprzątała w budynku, albo z ciocią wujka kuzyna, który przed wojną był „dwójkowcem”. Bezmyślnie różne takie historie, plotki powielają w których można akowców, eneszetowców czy żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego przedstawić w złym świetle….

Cały wywiad Wojciecha Wybranowskiego z generałem brygady Janem Podhorskim, Powstańcem Warszawskim, żołnierzem AK-NSZ i więźniem stalinowskich Wronek znajdziesz TUTAJ.

Więcej o gen. Janie Podhorskim znajdziesz TUTAJ.

podhorski

Artykuł Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/feed/ 0
Kraj Warty, czyli poligon narodowego socjalizmu. Zbrodnicze eksperymenty społeczne a Polacy, którzy nie zostali wypędzeni do Generalnego Gubernatorstwa https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/ https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/#respond Tue, 15 Jul 2014 10:09:15 +0000 http://niezlomni.com/?p=14384

Arthur Greiser nazwał Kraj Warty „poligonem narodowego socjalizmu”. To w Poznaniu, Gnieźnie, Inowrocławiu, Łodzi, Kaliszu i Włocławku w latach 1939–1945 przeprowadzano zbrodnicze eksperymenty społeczne. W ich cieniu próbowali żyć, a nawet walczyć Polacy, których nie wypędzono do Generalnego Gubernatorstwa.

„Poligon” to kolejna książka Leszka Adamczewskiego o Kraju Warty. Z dziejów tego utworzonego jesienią 1939 roku z ziem polskich okręgu Rzeszy autor wybrał kilkadziesiąt sensacyjnych historii: od tragicznej śmierci syna Greisera pod Międzychodem, przez tajemniczą katastrofę Halifaksa nad Nowymi Skalmierzycami i amerykańskie bombardowania Poznania, po ostatnią defiladę w Posen. Autor przedstawia też nieznaną historię oddziału partyzanckiego na Pałukach i nie pomija najbardziej tragicznych epizodów z dziejów Kraju Warty, w tym zagłady Żydów.

Poligon_72dpi

Leży przede mną 32-stronicowa broszura Albina Wietrzykowskiego Powrót Arthura Greisera, kupiona w 2012 roku za złotówkę w jednym z poznańskich antykwariatów. Z wielu względów to unikatowe wydawnictwo. Książeczka, która w 1946 roku błyskawicznie ukazała się nakładem Księgarni Wydawniczej Spółdzielni „Pomoc” w Poznaniu, miała poznaniakom uświadomić ogrom zbrodni człowieka zasiadającego na ławie oskarżonych w procesie przed Najwyższym Trybunałem Narodowym. Uświadomić, a nie przypomnieć, bo w Wielkopolsce o zbrodniach hitlerowskich nikt nie zapomniał.

By zaś pokazać, że autor książeczki jest osobą, która ma sporo do powiedzenia o zbrodniach oskarżonego, na jej stronie tytułowej zamieszczono reprodukcję urzędowego dokumentu. Sąd Apelacyjny w Poznaniu, Wydział Karny, w imieniu Najwyższego Trybunału Narodowego wzywa w nim obywatela Albina Wietrzykowskiego, zamieszkałego w Poznaniu przy ulicy Wyspiańskiego 10/8, do osobistego stawienia się w charakterze świadka 23 czerwca 1946 roku o godzinie 14:00 w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu w sprawie karnej przeciwko Arturowi (tak w oryginale) Greiserowi.

„Spełniły się nasze najgorętsze życzenia z lat tyranii hitlerowskiej w Wielkopolsce. Ten największy i najnikczemniejszy kat, który przez przeszło pięć lat pluł nam w twarz, deptał naszą godność narodową, gnębił, uciskał, wywoził, katował i mordował – ów przeklęty Greiser jest w naszych rękach”. Tak rozpoczyna się Powrót Arthura Greisera.

Młody Greiser – według Wietrzykowskiego – już w swej rodzinnej Środzie „przede wszystkim lubił się bić. Chętnie zaczepiał Polaków, ubliżał, wszczynał awantury i uciekał się do rękoczynów”. Gdy za „brudne machinacje” ojca całą rodzinę przesiedlono do Inowrocławia, „młody Greiser na tle nienawiści do Polaków wszczynał stałe awantury na terenie szkoły, stwarzając atmosferę otwartej walki narodowościowej. Do jakiego stopnia Greiser spotęgował wymienione awantury, świadczyć może fakt, iż rada pedagogiczna, składająca się z samych niemców, uznała za wskazane wreszcie wydalić niepohamowanego ucznia z gimnazjum. Ta wymowna decyzja pobudziła Greisera do zemsty, ale nad Polakami”. By uniknąć podejrzenia o błąd, dodam więc, że słowa „Niemcy” i „Niemiec” Wietrzykowski konsekwentnie pisał z małej litery.

Gwoli ścisłości trzeba dodać, że Polacy pamiętający mieszkającą w Środzie rodzinę Greiserów, tuż po drugiej wojnie światowej wystawiali jej dobrą opinię. „Polakom krzywdy nie robiła” – twierdziła Marianna Dolata, jednocześnie podkreślając, że w Urzędzie Namiestnika Rzeszy w Kraju Warty pracowali również Polacy, co jest faktem mało znanym, bo po wojnie celowo go przemilczano. Zajmowali oni podrzędne stanowiska urzędnicze lub obsługi technicznej. To byli – powtórzę – Polacy i nikt od nich nie wymagał podpisania volkslisty, czyli deklaracji przynależności do narodu niemieckiego. Jest niemożliwe, by świadek Albin Wietrzykowski o tych i innych sprawach nie wiedział.

Można dzisiaj – przy pełnym szacunku dla ofiar hitleryzmu – kpić z broszury Wietrzykowskiego, cytować co bardziej charakterystyczne dla jego stylu zdania; ale po co? Tak się wtedy pisało i Wietrzykowski nie był wcale wyjątkiem. Co więcej, gdyby ktoś w połowie 1946 roku napisał rzetelną biografię Arthura Greisera, na wzór wielokrotnie cytowanej na następnych stronach pracy Catherine Epstein Wzorcowy nazista z 2010 roku, prawdopodobnie zostałby powieszony razem z byłym namiestnikiem Rzeszy i gauleiterem Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników. Takie to były czasy i dlatego z tym większym szacunkiem należy odnosić się do Najwyższego Trybunału Narodowego – jego sędziów, prokuratorów i obrońców – którzy zapewnili Greiserowi mimo wszystko uczciwy proces.

Gdy po ogłoszeniu wyroku skazującego Arthura Greisera na karę śmierci w Auli Uniwersyteckiej zgaszono światła w ozdobnych żyrandolach i wyłączono dodatkowe reflektory, nad głową skazańca rozpoczął się polityczny taniec hien. Jego publiczna egzekucja na stokach poznańskiej Cytadeli nie miała bowiem nic wspólnego ze sprawiedliwością, co poniewczasie zrozumiał nawet ówczesny minister sprawiedliwości w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej RP Henryk Świątkowski. „Pragnę podkreślić z całą stanowczością, iż jestem zdecydowanym przeciwnikiem publicznego wykonywania kary śmierci” – napisał Świątkowski w tygodniku „Przekrój” z 29 września 1946 roku. I w dalszej części swej publikacji minister dodał między innymi: „Publiczne obwieszczenie przez prokuratora o wykonaniu wyroku śmierci czyni całkowicie zadość wymogom odwetu prewencji ogólnej. Aby uzyskać zadośćuczynienie za potworną krzywdę, jaką wyrządził nam hitleryzm – nie musimy koniecznie przyglądać się przedśmiertnym drgawkom skazańca. Wystarczy, gdy na publicznej rozprawie sądowej możemy obserwować, jak butny pan życia i śmierci tysięcy […] przeistacza się w łachman ludzki, płaszczy się i żebrze o litość – aby tylko ocalić swe nędzne istnienie”.

Postać Arthura Greisera przewijać się będzie przez następne strony tej książki. I nic dziwnego, bo Greiser był rzeczywistym, a nie malowanym rządcą Kraju Warty. Interesował się praktycznie wszystkimi sprawami: od wielkiej polityki nazistowskiej, poprzez zwalczanie polskości i eksterminację Żydów, po losy poszczególnych dzieł sztuki, zrabowanych polskim właścicielom. W Poznaniu Greiser osiągnął szczyt swej kariery politycznej, chociaż przed wojną przez kilka lat był głową państwa i jednocześnie szefem rządu, bo te dwa urzędy łączył w sobie prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska, ale tam pełnia władzy spoczywała w rękach gdańskiego gauleitera NSDAP Alberta Forstera. Także w Poznaniu nastąpił upadek Greisera. Wcale nie podczas procesu i egzekucji, jakby się wydawało, ale w chwili jego panicznej ucieczki ze stolicy swego „królestwa”. Ze szczytu stoczył się na samo dno, wielu swych ziomków zostawiając na pastwę losu.

Poligon nie jest jednak biografią Arthura Greisera. I nie jest monografią Kraju Warty. To zbiór mniej lub bardziej sensacyjnych reportaży z dziejów tej powstałej w październiku 1939 roku prowincji Rzeszy i dni poprzedzających jej utworzenie z części okupowanych przez Niemcy ziem polskich.

Krajowi Warty i jej namiestnikowi poświęciłem wydany na początku 2011 roku Zmierzch bogów w Posen, który spotkał się z życzliwym przyjęciem Czytelników i był nominowany do organizowanego przez Bibliotekę Raczyńskich konkursu na najlepszą książkę o Poznaniu w tymże 2011 roku. Poligon utrzymany jest w podobnej konwencji, a jeśli w pojedynczych przypadkach wracam do tematów poruszonych w pierwszej książce poświęconej „królestwu” Greisera, to tylko dlatego, że udało mi się dotrzeć do nowych materiałów, które uznałem za interesujące i warte przedstawienia Czytelnikom.

Był czwartek, 31 sierpnia 1939 roku. Jak się miało nazajutrz okazać, ostatni dzień pokoju w tej części Europy. Prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska Arthur Greiser zapewne zastanawiał się, co się z nim stanie, gdy odezwą się działa przebywającego w Danzig z wizytą kurtuazyjną starego pancernika Schleswig-Holstein. Nie miał złudzeń, że z chwilą przygotowanej już likwidacji wolnego miasta i przyłączenia Gdańska do Rzeszy zostanie bezrobotnym. Skonfliktowany z nim Albert Forster postara się już, by nad Motławą nie miał czego szukać. Później opowiadał, że myślał wtedy o służbie wojskowej w Kriegsmarine.

Tymczasem w Poznaniu dobiegał końca kolejny upalny dzień kończącego się lata. Nad miasto nadciągały czarne burzowe chmury…

Artykuł Kraj Warty, czyli poligon narodowego socjalizmu. Zbrodnicze eksperymenty społeczne a Polacy, którzy nie zostali wypędzeni do Generalnego Gubernatorstwa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/feed/ 0
Pierwszy oficer z armii niemieckiej, który chciał walczyć dla Polski po odzyskaniu niepodległości. I wywalczył dla niej Wielkopolskę https://niezlomni.com/pierwszy-oficer-z-armii-niemieckiej-ktory-chcial-walczyc-dla-polski-po-odzyskaniu-niepodleglosci-i-wywalczyl-dla-niej-wielkopolske/ https://niezlomni.com/pierwszy-oficer-z-armii-niemieckiej-ktory-chcial-walczyc-dla-polski-po-odzyskaniu-niepodleglosci-i-wywalczyl-dla-niej-wielkopolske/#respond Fri, 27 Dec 2013 12:26:52 +0000 http://niezlomni.com/?p=4761

Stanisław TaczakBył pierwszym oficerem Polakiem z armii niemieckiej, który zgłosił się w Warszawie do dyspozycji Ministerstwa Spraw Wojskowych zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Przyszedł z polskim orzełkiem przypiętym do niemieckiej oficerskiej czapki.

Jak sam wspominał:

„Rozbrajano wtedy Niemców na ulicach Warszawy, (…) kiedy grupka młodych i ze mną chciała to uczynić, ofuknąłem chłopców ostro po polsku. Stanęli jak wryci. Powiedziałem im, że jestem Polakiem i niezwłocznie wstąpię do Wojska Polskiego, co też niebawem uczyniłem”.

Już 17 listopada 1918 roku poprowadził ulicami Warszawy pochód Polaków z byłej armii niemieckiej. A wkrótce kapitan Stanisław Taczak został głównodowodzącym powstania w Wielkopolsce, zakończonego naszym zwycięstwem.

Homer i Wergiliusz w oryginale

Taczakowie na początku XIX wieku sprowadzili się do Mieszkowa, małej osady leżącej niedaleko Jarocina, przy dawnym szlaku handlowym z Poznania do Kalisza. Rodzina była tradycyjnie polska, patriotyczna i katolicka, w takim duchu wychowywała też kolejne pokolenia. Rodzice Stanisława, Andrzej, który walczył w Powstaniu Styczniowym, oraz Balbina pochodząca z Litwy, skąd w obawie przed popowstaniowymi represjami przeniosła się do zaboru pruskiego, mieli oberżę przy placu targowym. Poza sklepem kolonialnym i restauracją urządzili w niej także salę bilardową z grającą szafą, gdzie odbywały się chrzty, wesela i stypy oraz wszelkie zebrania polskich organizacji i towarzystw.

Stanisław, urodzony 8 kwietnia 1874 roku, miał pięciu braci (jeden zmarł niedługo po urodzeniu) oraz siostrę Marię. Wszystkim dzieciom rodzice zapewnili wykształcenie. Ignacy został nauczycielem, Michał – lekarzem, a Teodor i Leon obrali stan duchowny. Początkowo teologię chciał też studiować Stanisław, ale ostatecznie wybrał Akademię Górniczą we Freibergu w Saksonii. Wcześniej ukończył gimnazjum klasyczne w Ostrowie Wielkopolskim, w którym jedynym nauczycielem Polakiem był ksiądz od religii.

Stanisław jednak, należąc do kółka samokształceniowego Towarzystwa Tomasza Zana, umacniał swój charakter narodowy i doskonale nauczył się języka polskiego oraz poznał historię Polski. Z niemieckiego gimnazjum wyniósł zaś biegłą znajomość greki i łaciny, tak że jeszcze mając 85 lat, recytował Homera i Wergiliusza w oryginale, tłumaczył klasycznych autorów i udzielał wnukom korepetycji z łaciny.

[caption id="attachment_4766" align="alignleft" width="300"]Prezydent RP Ignacy Mościcki po zwiedzaniu kościoła ewangelickiego. Widoczni m.in. generał Stanisław Taczak, minister komunikacji Alfons Kuhn, minister reform rolnych Witold Staniewicz. Prezydent RP Ignacy Mościcki po zwiedzaniu kościoła ewangelickiego. Widoczni m.in. generał Stanisław Taczak, minister komunikacji Alfons Kuhn, minister reform rolnych Witold Staniewicz.[/caption]

Na studiach nie tylko objawił talent przyszłego uczonego, ale nie zaniedbał też polskich obowiązków. Należał do Związku Młodzieży Polskiej oraz przez kilka lat do Polskiej Partii Socjalistycznej, w której – jak wspominał – był gorącym sympatykiem wydawanego w Londynie czasopisma „Przedświt”. Jako inżynier dyplomowany został asystentem na Politechnice Berlińskiej, w Instytucie Doświadczalnym w Dahlem na przedmieściach Berlina. Razem ze znanym uczonym prof. Friedrichem W. Hinrichsenem napisał jedno z najważniejszych dzieł w dziedzinie chemii węgla. Od 1904 roku Stanisław był żonaty z Ewą Wichmann, córką bogatego rentiera z Kołobrzegu, z którą stworzył prawdziwie polski dom. Mieli dwoje dzieci – Stanisława i Aleksandrę.

Przez cały czas, kiedy Taczakowie mieszkali w Berlinie, Stanisław „utrzymywał żywe kontakty z młodzieżą polskiego pochodzenia i organizacjami krzewiącymi umiłowanie Ojczyzny”. Jego dom był zawsze otwarty dla Polaków, bywał w nim m.in. poseł Władysław Seyda. Na święta i letnie wakacje rodzina wyjeżdżała najczęściej do Poznania.

A Ojczyzna nasza wolna

Stanisław po odbyciu jednorocznej służby wojskowej w armii pruskiej, po studiach oraz późniejszych okresowych ćwiczeniach, od 1913 roku był porucznikiem i chociaż w chwili wybuchu pierwszej wojny światowej miał już 40 lat, został zmobilizowany do armii cesarskiej. Wkrótce awansował na kapitana i dowodził batalionem na froncie rosyjskim. W grudniu 1916 roku, gdy Legiony Polskie po aresztowaniu Piłsudskiego miały być reorganizowane na wzór armii niemieckiej, kapitan Taczak poprosił o przeniesienie jako instruktor do 2. Batalionu 6. Pułku Piechoty Legionów do Nałęczowa, a potem Dęblina. Pozostawił tam po sobie „pamięć dobrego patrioty, gdyż mimo że był oficerem armii niemieckiej – umiał w szeregach podkomendnych podtrzymać i rozbudzić ducha patriotyzmu i myśl o niepodległej”.

Po zgłoszeniu się do Wojska Polskiego, w połowie grudnia 1918 roku, Taczak, zaniepokojony wiadomościami z Berlina, poprosił generała Stanisława Szeptyckiego o urlop, aby spotkać się z rodziną. W drodze powrotnej zajechał do Poznania do swoich braci. Teodor był w Poznańskiem bardzo znany, najpierw jako wikary w kościele św. Wojciecha, a potem profesor prawa kanonicznego, teologii moralnej i nauk społecznych w seminarium gnieźnieńskim oraz kanonik przy kolegiacie św. Jerzego w Gnieźnie. Był autorem czterech podręczników prawa kościelnego i redaktorem „Wiadomości Apologetycznych”, znał poza tym wszystkich najważniejszych polskich działaczy społecznych w Poznańskiem, w tym ks. Stanisława Adamskiego i Wojciecha Korfantego.

Właśnie ks. Teodor opowiedział bratu o wydarzeniach, jakie zaszły w Poznaniu w czasie wizyty światowej sławy pianisty Ignacego Jana Paderewskiego, który swoje przemówienie do tłumnie zgromadzonych przed hotelem Bazar rodaków zakończył słowami:

[quote]Niech żyje Polska, zgoda, jedność, a ojczyzna nasza wolna, zjednoczona z naszym polskim Wybrzeżem żyć będzie po wsze czasy[/quote]

stanislaw-taczak2Następnego dnia, 27 grudnia, podczas kolejnych wielotysięcznych, patriotycznych manifestacji doszło do pierwszych starć z grupami Niemców prowokująco znieważających biało-czerwone flagi oraz demolujących polskie lokale. Oddziały Straży Bojowej i Polskiej Organizacji Wojskowej rozpoczęły przejmowanie głównych budynków w mieście (zginął wtedy Franciszek Ratajczak, członek „Sokoła” i Służby Straży i Bezpieczeństwa, pierwszy poległy w powstaniu). Wieczorem znaczna część Poznania była w polskich rękach. Tak rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie. Jego celem było uwolnienie Wielkopolski spod niemieckich rządów i zjednoczenie z Polską. Wkrótce walki objęły cały region.

65-letni ochotnik

Powstania, które było przygotowywane na wiosnę, nie dało się już powstrzymać. Wobec takiego rozwoju sytuacji Naczelna Rada Ludowa potrzebowała natychmiast dowódcy dla walczących oddziałów. Wojciech Korfanty, jeden z przywódców NRL, powiadomiony przez ks. Teodora o przybyciu do Poznania jego brata – oficera Sztabu Generalnego, spotkał się z kpt. Stanisławem Taczakiem 28 grudnia około godziny 20.00 i zaproponował mu objęcie stanowiska tymczasowego głównodowodzącego powstania. Następnego dnia, po porozumieniu się z Warszawą, kpt. Taczak, za zgodą Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, przyjął propozycję Korfantego. Zakwaterowany ze swoim sztabem w hotelu Royal, awansowany do stopnia majora, od razu przystąpił do energicznych działań. Pracowali od świtu, z krótką przerwą na obiad, do wieczora, także w niedziele.

[quote]Efekty działalności pierwszego głównodowodzącego były zadziwiające. Udało mu się utrzymać wszystkie osiągnięcia powstania. Razem ze swoim szefem sztabu płk. Julianem Stachiewiczem opracował cele operacyjne powstania. Podjął decyzję o ataku na niemiecką stację lotniczą na Ławicy – ostatni niemiecki punkt oporu w Poznaniu, który powstańcy opanowali nocą z 5 na 6 stycznia 1919 roku. Generałowi Józefowi Dowbór-Muśnickiemu, nowemu dowódcy powstania, „przekazał zorganizowany sztab Dowództwa Głównego, kadry przyszłego Szefostwa Aprowizacji, dowództwa frontowe, kadry przyszłej armii regularnej” – podsumował prof. Bogusław Polak, autor biografii Stanisława Taczaka.[/quote]

stanislaw-taczakW 1923 roku Taczak został generałem brygady, pozostając w służbie czynnej do 1930 roku. Po wybuchu drugiej wojny światowej jako 65-latek zgłosił się na ochotnika do Armii „Poznań” i po kapitulacji trafił do niemieckiej niewoli, w której pozostał do końca wojny. Do Polski wrócił w 1946 roku, mieszkał w Janikowie i potem w Malborku. Na uroczyste obchody 40. rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego nie został zaproszony, co sprawiło mu wielką przykrość. Wynagrodzili mu to jego dawni podkomendni, zapraszając na obchody lokalne, m.in. w Gostyniu. Generał zmarł w 1960 roku i spoczął na cmentarzu w Malborku, skąd po wielu latach starań rodziny i weteranów został w 1988 roku przeniesiony do Poznania, na cmentarz Zasłużonych Wielkopolan na wzgórzu św. Wojciecha. Jego ostatnim życzeniem było bowiem spocząć w ukochanym Poznaniu.

Joanna Wieliczko-Szarkowa, artykuł ukazał się w "Naszym Dzienniku" (27 grudnia 2013 r.)

Artykuł Pierwszy oficer z armii niemieckiej, który chciał walczyć dla Polski po odzyskaniu niepodległości. I wywalczył dla niej Wielkopolskę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pierwszy-oficer-z-armii-niemieckiej-ktory-chcial-walczyc-dla-polski-po-odzyskaniu-niepodleglosci-i-wywalczyl-dla-niej-wielkopolske/feed/ 0