Waszyngton – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Waszyngton – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Trzymający w napięciu thriller! Powieść, która doskonale oddaje napiętą atmosferę Białego Domu. [WIDEO] https://niezlomni.com/trzymajacy-w-napieciu-thriller-powiesc-ktora-doskonale-oddaje-napieta-atmosfere-bialego-domu-wideo/ https://niezlomni.com/trzymajacy-w-napieciu-thriller-powiesc-ktora-doskonale-oddaje-napieta-atmosfere-bialego-domu-wideo/#respond Mon, 02 Nov 2020 21:59:54 +0000 https://niezlomni.com/?p=51174

Prezydent Geoffrey Hilliard i jego rodzina żyją w ciągłym blasku politycznego świata. Biały Dom nie jest łatwym miejscem do dorastania, kiedy więc syn prezydenta, Cam, szesnastoletni mistrz szachowy, doświadcza nagłego przypływu zmęczenia i diametralnej zmiany nastroju, lekarze stwierdzają, że to typowe dla nastolatków.

Jednak agentka Secret Service, Karen Ray, której zadaniem jest strzec rodzinę prezydencką, ma pewność, że problemy Cama są poważne i prosi swojego byłego męża – lekarza – o drugą opinię.

Doktor Lee Blackwood ma jednak zakaz wstępu do Białego Domu. Diagnozę musi postawić na podstawie zasłyszanych informacji. Jego jedyną wskazówką jest pewna młoda pacjentka o podobnych objawach. A także stan Cama, który nagle ulega zdecydowanemu pogorszeniu…

Czy ktoś próbuje zamordować syna prezydenta?

Kiedy doktor Blackwood i agentka Ray usiłują wyjaśnić, co się dzieje, odrywają szereg mrocznych tajemnic związanych ze zdradami, naruszającymi poziom bezpieczeństwa narodowego.

Inteligentny thriller medyczny, na naprawdę wysokim poziomie! – Robert Dugoni, autor bestsellerów New York Timesa.

Powieść Palmera przeniesie cię w złożony świat etyki medyczno-prawno-społecznej. Rodzina prezydencka nie zawodzi, stawiając w kontrze dwa pytania – „co możemy zrobić?” i „co powinniśmy zrobić?”. Do tego cały czas trzyma w napięciu! – Kathy Reichs, autorka słynnego cyklu Kości.

 

 

Fragment książki Michael Palmer, Daniel Palmer pt. Rodzina prezydencka, Wyd. Replika, Poznań 2020. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika.

ROZDZIAŁ 1

Lęk nigdy nie odchodził. Do tej pory powinna już o tym zapomnieć. Po całym tym czasie nie powinna się aż tak bać. Długie nogi drżały jej pod jedwabistym materiałem czerwonej sukni. Oddychała głęboko, żeby się uspokoić, ale i tak dłonie miała wilgotne od potu. To może być problem. Wychwytywała każdy dźwięk rozlegający się w przestronnym pomieszczeniu, każde drgnięcie, chrobot i oddech. Obserwowali każdy jej ruch. Jej delikatna twarz nie wyrażała żadnych emocji, gdy ukrywając rosnące zdenerwowanie, odwzajemniała ich spojrzenia.
Sala koncertowa była pełna. Grzmiące oklaski właśnie ucichły i trwało krótkie interludium przed rozpoczęciem występu. Serce waliło jej tak głośno, że bała się, że mikrofon wyłapie ten dźwięk. Stała sama na środku wielkiej sceny, oświetlona reflektorem jak na więziennym spacerniaku. W prawej ręce ściskała skrzypce o jasnobursztynowej barwie i oszałamiającym, ognistoczerwonym żyłkowaniu, fachowo postarzone.


Rozglądając się po sali, wypatrywała smukłego mężczyzny o mocnych ramionach i szczupłej kobiety, której była młodszą wersją. Wreszcie ich dostrzegła, tam gdzie zawsze, w trzecim rzędzie: Doug i Allison Banksowie, jej rodzice. Ona nazywała się Suzie Banks i była ich jedynym dzieckiem, ich dumą i radością. Gdyby nie ich wsparcie Suzie nie stałaby na scenie w Kennedy Center, wybrana z setek obiecujących muzyków, by solowym występem otworzyć wieczorny koncert Narodowej Orkiestry Symfonicznej.

Do tego momentu wydawało się zmierzać całe życie Suzie, od samego początku. Miała dwa lata, gdy zagrała na pianinie pierwszą melodię – dźwięk dzwonka komórki swojej matki, który powtórzyła ze słuchu. Wkrótce zaczęła brzdąkać melodie zasłyszane w radiu. Zanim skończyła pięć lat, potrafiła zagrać Menuet G–dur Bacha, choć nigdy się go nie uczyła. Mówiono o niej „cudowne dziecko”, „niezwykła”, ale Suzie nie rozumiała, co to znaczy i właściwie jej to nie obchodziło. Odkryła niesamowite zjawisko zwane muzyką, a muzyka dawała jej szczęście.
W dniu, gdy matka wsunęła jej w ręce skrzypce, cały świat Suzie skoncentrował się jeszcze bardziej. Poczuła więź z tym instrumentem, głęboko go zrozumiała. Po zaledwie roku nauki podczas recitalu uczniów bezbłędnie odegrała Piąty Koncert Skrzypcowy Mozarta. Dla Suzie nuty były czymś więcej niż znaczkami na pięciolinii. Gdy grała, widziała je, jak tańczą jej przed oczami, wirując i śmigając jak szpaki w locie. Ćwiczyła każdego dnia, godziny mijały jak minuty, jej radość była nieskrępowana. Dorastając, nie miała wielu przyjaciół, bo zawsze musiała ćwiczyć, albo iść na próbę, albo miała występ. Jednakże nigdy nie czuła się opuszczona czy samotna. Muzyka stale jej towarzyszyła, była jej pierwszą, prawdziwą miłością.


Teraz, mając dziewiętnaście lat, Suzie była gotowa, aby rozpocząć karierę zawodową. Zrobiła sobie rok przerwy między szkołą średnią a collegem, żeby szlifować swój talent. Mając na koncie setki koncertów, żywiła nadzieję, że trema odejdzie bez śladu. Ale czuła ją jak zawsze, aż do chwili, gdy rozlegał się pierwszy dźwięk.

To był ogromnie ważny występ. Dyrygent Chicagowskiej Orkiestry Symfonicznej był na widowni specjalnie po to, by posłuchać jej gry. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, czeka ją przeprowadzka do Chicago.

Suzie oparła brodę na gładkim, hebanowym podbródku i przestała myśleć o dyrygencie. Sala zamilkła. Nie miała przed sobą nut. Solo skrzypcowe Chaconne z Suity Nr 2 Bacha już od dawna znała na pamięć.

Wzięła głęboki oddech, oparła smyczek na strunach i podwójną pauzę otwierającą utwór pokonała brawurowo jak zawodowiec. Publiczność, cała sala, wydawała się znikać, a ona przeniosła się do tego innego miejsca, z którego pochodziła muzyka. Jej ciało kołysało się do rytmu i płynęło wraz z nutami Bacha wprost z jej instrumentu.

Smyczek i jej palce były rozmazaną smugą. Suzie grając, nie zamykała oczu. Nie widziała jednak nic, choć czuła wszystko. Ze skrzypiec unosił się olśniewający trel, melodia migotliwa i czysta w szybkich dźwiękach, za którymi następował surowy ciąg mroczniejszych, bardziej stłumionych dźwięków. Lata oddania, wszystko, co poświęciła, były warte choćby tylko tego uczucia, tej nieopisanej wolności.

Dotarła do taktu osiemdziesiątego ósmego, prawie do połowy. Przyciągnąwszy do siebie smyczek, Suzie przygotowywała się na kolejną wariację, gdzie bas stawał się melodyczny, a forma diatoniczna kończyła. Aż do tej chwili jej gra była doskonała, ale znienacka rozległ się niewytłumaczalny i koszmarny zgrzyt. Ramiona Suzie szarpnęły gwałtownie, smyczek przejechał po strunach. Skrzypce wyskoczyły jej spod podbródka.

Nad publicznością uniosło się zbiorowe westchnienie. Zaszokowana, nie będąc w stanie pojąć, co się jej przydarzyło, Suzie poprawiła skrzypce. Jej profesjonalizm przejął kontrolę. To był tylko skurcz, nic więcej. Ponownie oparła smyczek na strunach, ale udało jej się wydobyć z nich tylko jakieś ćwierkanie. W następnej chwili jej ręce znowu trzęsły się w kolejnym mocnym skurczu, jakby jej kończyny były oddzielone od ciała, jakby miały własny umysł. Próbowała odzyskać kontrolę nad rękami, starała się z całych sił, ale nie udało się. Te dzikie ruchy były poza jej świadomością, jak te drgnienia ciała tuż przed zaśnięciem: najpierw uczucie spadania, a potem nieprzyjemny powrót do świadomości. Tyle że tym razem zdecydowanie nie spała. Nieważne, jak bardzo Suzie walczyła, nie mogła powstrzymać tych konwulsyjnych ruchów. To była najbardziej przerażająca rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyła.

W następnym spazmie palce Suzie się otworzyły. Skrzypce wyślizgnęły jej się z rąk i z koszmarnym trzaskiem upadły na ziemię. Publiczność znowu westchnęła, tym razem głośniej. Suzie była bezradna, stała na scenie, a jej ramiona szalały jak dwa przewody pod napięciem. Aż nagle atak minął, jej kończyny się uspokoiły, jakby ktoś pstryknął wyłącznikiem. Powoli uniosła ręce, przyglądając się im ze zdumieniem. Potem spojrzała na skrzypce u swoich stóp. Przez chwilę nie mogła złapać tchu. W uszach huczały jej pomruki z widowni.

Pochyliła się i ostrożnie podniosła zniszczony instrument, w każdej chwili spodziewając się kolejnego ataku. Wyprostowała się. Skrzypce kołysały się u jej boku. W drewnianym pudle ziała dziura jak po wyrwanym zębie. Poszukała wzrokiem rodziców, ale nie widziała ich przez mgłę ze świateł reflektorów i własnych łez.

Stojąc nieruchomo w oślepiającym świetle, z czerwonymi, piekącymi policzkami, mrugając szybko, Suzie chlipnęła i cofnęła się. W jej głowie rozlegało się wycie: Co się ze mną stało?. Wepchnęła się w kurtynę, szukając drogi ucieczki, szarpiąc materiał, rozpaczliwie chcąc się wydostać. Uświadomiła sobie swój błąd, odwróciła w prawo i wypadła do kulis.

W cichej sali koncertowej rozlegało się tylko echo obcasów Suzie, wystukujących szybki, nieregularny rytm.

RZĄD ÓSMY, ŚRODEK

Nazywał się Mark Mark Mueller, ale ci, którzy dobrze go znali, mówili do niego Mauser – nawiązując do jego ulubionej broni, niemieckiego pistoletu półautomatycznego Mauser C96, którą przestano produkować w 1937 roku. Swoje gęste, jasne włosy Mauser zaczesywał do tyłu, by podkreślić szerokie i płaskie czoło. Zielona koszula, którą wybrał na ten koncert, zakrywała jego tatuaże i opinała ciasno ciało, umięśnione po latach dźwigania żelastwa na podwórzu.

Mauser spokojnie obserwował, jak Suzie się rozkleja. W jego szarych oczach pojawił się błysk. Ściągnął wargi, tworząc łuk z gęstych, jasnych wąsów. Gdy ludzie na widowni zaczęli podnosić się z miejsc, Mauser zrobił to samo. Wyszedł do foyer i wyciągnął telefon.
– Stało się – powiedział i opisał rozmówcy, czego był świadkiem.

Tylko tyle Rainmaker potrzebował, by skazać Suzie Banks na śmierć.

Artykuł Trzymający w napięciu thriller! Powieść, która doskonale oddaje napiętą atmosferę Białego Domu. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/trzymajacy-w-napieciu-thriller-powiesc-ktora-doskonale-oddaje-napieta-atmosfere-bialego-domu-wideo/feed/ 0
To wydarzenie podzieliło USA. Właściciel sklepu skazany na 8 lat, ale wielu Amerykanów twierdzi, że miał prawo zastrzelić złodzieja [WIDEO] https://niezlomni.com/wydarzenie-podzielilo-usa-wlasciciel-sklepu-skazany-8-wielu-amerykanow-twierdzi-ze-mial-prawo-zastrzelic-zlodzieja-wideo/ https://niezlomni.com/wydarzenie-podzielilo-usa-wlasciciel-sklepu-skazany-8-wielu-amerykanow-twierdzi-ze-mial-prawo-zastrzelic-zlodzieja-wideo/#respond Sat, 24 Jun 2017 20:40:11 +0000 http://niezlomni.com/?p=40603

Właściciel sklepu z Waszyngtonu został skazany na osiem lat więzienia za to, że zastrzelił złodzieja, który usiłował dokonać kradzieży.

Nagranie z kamery przemysłowej pokazuje, jak 31-letni Min Sik Kim prosi grupę niewłaściwie zachowujących się mężczyzn, którzy przebywają pod jego sklepem, o opuszczenie miejsca. Kiedy jest na zewnątrz, 21-letni Jakeel Rashon Mason próbuje ukraść papierosy zza lady.

Następnie dochodzi do starcia w sklepie - według telewizji Q13 Fox Kim strzela w plecy Masona, kiedy ten próbuje uciec.

Krótko przed tym wydarzeniem, żona Mina była postrzelona w brzuch, kiedy próbowano dokonać innej kradzieży. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane na poniższym nagraniu.

https://www.youtube.com/watch?time_continue=150&v=St3-RRPIdbY

Podczas rozprawy sądowej Kim stwierdził, że bierze pełną odpowiedzialność za swój czyn: powiedział, że nie miał prawa odebrać życia Masonowi.

Ale wielu Amerykanów jest innego zdania - wskazują, że właściciel sklepu mógł czuć się zagrożony po tym, jak jego żona została postrzelona. Zwracają uwagę na kryminalną przeszłość Masona, który trafił na czołówki gazet po tym, jak próbował porwać sześcioletnią dziewczynkę.

Internauci nie mogą uwierzyć w wyrok sądu. Najpopularniejszy komentarz na jednej ze stron informujących o wydarzeniu brzmi:

Dlaczego przyznał się do winy? Powinien dostać medal.

Z kolei druga strona broniąca decyzji sądu wskazuje, że ofiara została zabita strzałem w plecy. Poza tym do wydarzenia doszło w stanie Waszyngton, gdzie obowiązują spore obostrzenia, jeśli chodzi o posiadanie broni. Jednak dominują komentarze, które wskazują, że mężczyzna postąpił słusznie.

Tu rodzina skazanego reaguje na wyrok:

Artykuł To wydarzenie podzieliło USA. Właściciel sklepu skazany na 8 lat, ale wielu Amerykanów twierdzi, że miał prawo zastrzelić złodzieja [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wydarzenie-podzielilo-usa-wlasciciel-sklepu-skazany-8-wielu-amerykanow-twierdzi-ze-mial-prawo-zastrzelic-zlodzieja-wideo/feed/ 0
Ameryka, którą autorka sportretowała w swych felietonach, zaskoczy polskiego czytelnika, bo odbiega od przyjętych schematów https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/ https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/#comments Thu, 04 Aug 2016 08:50:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=29795

Ameryka…, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej… od wielu już pokoleń marzenie

czasami spełnione, wyklętych i obcych we własnym domu: europejskim, azjatyckim, afrykańskim. Nieomal mityczna kraina wolności i zarazem bezpieczeństwa. Jaka jest dziś? Czy postrzegamy ją inaczej, niż to było w czasach PRL?

W drugiej połowie lat 80. XX w. zimna wojna dobiegała końca. Michaił Gorbaczow, ostatni przywódca ZSRS, próbował ratować upadające imperium, które jego rozmówca i zarazem przeciwnik polityczny, prezydent USA Ronald Reagan, określił mianem „imperium zła” i — jak mówią wzięci publicyści — „zazbroił na śmierć”. Ameryka wyszła więc z zimnej wojny zwycięska jako imperium, którego „bliską zagranicą” stał się co najmniej ziemski glob. Nie miała równego sobie przeciwnika. Niektórzy uwierzyli, że go już mieć nie będzie, że historia dobiegła końca, a pax americana okaże się pokojem wiecznym.

Dość szybko powyższe przekonania uległy falsyfikacji. O ile w latach 90. XX w. USA rzeczywiście nie miały liczących się konkurentów i poczynały sobie w polityce międzynarodowej stosownie do tego stanu rzeczy, o tyle od połowy pierwszej dekady trzeciego tysiąclecia po Chrystusie nie jest to już takie pewne. W Rosji, wraz z przejęciem władzy przez Władymira Władymirowicza Putina, skończył się okres „smuty” i kraj ten znów zaczął nie tylko definiować „swoją” zagranicę, ale nawet czynnie zmieniać swe granice, choćby tak jak na Ukrainie, gdzie w ciągu zaledwie kilku dni tzw. wojny hybrydowej naprawiono „błędy” byłych przywódców ZSRR, w tym przypadku Nikity Chruszczowa, „przywracając Krym macierzy”. Wywołało to, delikatnie mówiąc, zaniepokojenie, a nawet panikę w tych krajach, które jeszcze nie tak dawno były bliską zagranicą ZSRS, m.in. w Polsce. Oczy Polaków zwróciły się w kierunku USA, ale już nie wszystkich i nie tylko tam, część bowiem zaczęła myśleć o niemieckim „parasolu ochronnym”, a część otrzepała z kurzu i trocin koncepcję międzymorza marząc o utworzeniu miedzy potężnymi Niemcami i Rosją bloku państw środkowoeuropejskich, które zjednoczone strachem przed sąsiadami ze wschodu i z zachodu, jak od wieków tak i obecnie ciążącymi ku sobie i chętnymi rozdeptać wszystkich po drodze, byłyby w stanie im się przeciwstawić choćby na tyle skutecznie, by ich podbój militarny i polityczny nie był dla agresorów opłacalny. Blokowi międzymorza miałaby przewodzić właśnie Polska…

Problem w tym jednak, że kraj widzący siebie jako przywódcę jest słaby, gospodarczo zdominowany przez zachodniego sąsiada, uzależniony od zapotrzebowania jego gospodarki, a co za tym idzie wśród elit polskich nie ma zgody co do sensowności podejmowania działań zmierzających do realizacji tego planu, nie tylko z braku wiary w możliwość jego realizacji, ale także dlatego, że część tej elity włączona jest przez Niemcy w ich obszar interesów; ponadto — podobnie jak to było po I i przed II wojną światową — nie bardzo widać chętnych do współpracy z Polską, a tym bardziej pod jej — przyznajmy — chwiejnym i niepewnym przywództwem. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że działania zmierzające w kierunku zbudowania takiego środkowoeuropejskiego sojuszu państw położonych między Bałtykiem na północy, ale być może z udziałem Szwecji i Norwegii, a Adriatykiem i Morzem Czarnym na południu, nie byłyby obojętne ani Rosji, ani Niemcom… O ile ta pierwsza jest obecnie stosunkowo słaba, nawet gdy napina mięśnie, o tyle Niemcy nawet nie wzięły głębszego oddechu, możemy się więc z przeszłości tego państwa domyślać, na co je stać, gdy już „zadyszy” pełną piersią.

Dla mocarstwa globalnego „teatr” europejski jest jednak tylko jednym z wielu… i — być może — wcale nie najważniejszym, skoro w okresie zaledwie 30 lat wyrósł mu w Azji potężny rywal — Chiny. Coraz częściej oczy polityków amerykańskich, ale i zwykłych Amerykanów zwrócone są w tamtym kierunku, choćby dlatego, że tam, niby w czarnej dziurze, znikają miejsca pracy. Chiny w ciągu niespełna 40 lat dokonały gigantycznego skoku cywilizacyjnego. Błyskawiczny rozwój chińskiej gospodarki weryfikuje tezę o korzyściach płynących z uwolnienia ludzkiej inicjatywy… Amerykanie patrzą więc w ich kierunku z mieszaniną podziwu i budzącego się lęku. Pojawia się podejrzenie, że budując w dalszym ciągu sztuczne wyspy, coraz odleglejsze od chińskiego lądu, któregoś dnia Chińczycy „na piechotę”, suchą nogą, pokonają odległość z Pekinu przez Los Angeles do Waszyngtonu…

Amerykanie, jako obywatele kraju przez lata słynącego z wolności gospodarczej, wiedzą o rosnącym zagrożeniu i zdają sobie sprawę z konieczności powrotu do korzeni, czyli ożywienia — jak mówią — tych wartości, które zbudowały potęgę Ameryki, które uczyniły z niej mocarstwo globalne, układające stosunki w świecie zgodnie z własnym planem i interesem. Fraza o potrzebie odbudowania potęgi Ameryki powtarzana jest od lat właściwie przez wszystkich kandydatów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale póki co niewiele z tego wynika, za to Chiny stale zmniejszają dystans dzielący je od światowego lidera.

O ile świadomość wyzwania, jakim dla USA są Chiny, wydaje się być w tym pierwszym kraju powszechna, o tyle odpowiedzi formułowane na to wyzwanie bywają bardzo różne i niekiedy sprzeczne ze sobą. Z jednej strony, mamy do czynienia z koncepcjami podnoszącymi konieczność wspomnianego wyżej powrotu do źródeł, czyli przywrócenia standardów wolnego rynku, otworzenia się na konkurencję z Chinami i innymi „gospodarkami wschodzącymi”, ale z drugiej, wraz z hasłami o śmierci kapitalizmu pojawiają się koncepcje, które Polacy znają pod nazwą „błędów i wypaczeń”. Mówi się zatem o potrzebie szerokiego rozwinięcia opieki socjalnej, powszechnych, obowiązkowych ubezpieczeniach, wzmożenia ingerencji państwa w gospodarkę, pozbawieniu obywateli dostępu do broni, mnożą się też szeroko zakrojone programy prorównościowe, przy czym wprost proporcjonalnie do nich rośnie rozwarstwienie społeczne…

Ponieważ zaś jednym i drugim koncepcjom wydaje się towarzyszyć przekonanie o konieczności „złapania” przez Amerykę oddechu, czego rewersem jest jakaś forma izolacjonizmu, możemy się spodziewać, że Amerykanie bardziej niż dotąd będą zajęci sobą, a mniej eksportem demokracji i wolności w te regiony świata, które ani jej nie cenią, ani nie chcą, tym bardziej że dociera do nich nie tylko wraz z bombami i pociskami, ale też w formie, do której raczej nie przyznaliby się „ojcowie założyciele”, tj. w formie ściśniętej w gorsecie zabobonów poprawności politycznej… Być może prawdę niesie ta narracja o dziejowej roli Stanów Zjednoczonych, w myśl której kraj ten nigdy właściwie nie prowadził wojen, a jedynie eksportował rewolucję starając się krzewić wolność wszędzie, gdzie to było możliwe i gdzie sprzyjało amerykańskim interesom. Być może prawdą jest też, że projekt ten zawsze był ideologiczny — wojna o niepodległość stanów zjednoczonych była przecież buntem przeciwko monarchii i opowiedzeniem się za republiką — ale, jak się wydaje, nigdy w takim stopniu jak to jest właśnie dziś, gdy Ameryka nie tyle stara się zarażać wolnością, co wolnością określoną, zdefiniowaną. Taka zaś ma to do siebie, że o ile dla jednych jest dowolnością ogołoconą z zasad moralnych, to dla innych — zarzewiem Wysp Sołowieckich i Kołymy…

Dodajmy, że już samo wspomniane wyżej skupienie się Ameryki na sobie może być rozpatrywane także jako sygnał świadomości porażki w globalnej rywalizacji...

W okresie komunizmu, a także w latach 90. XX wieku Ameryka była postrzegana przez większość Polaków w kategoriach mitycznej Arkadii i najlepszego przyjaciela. Oczywiście taki obraz USA dominował wśród zwykłych Polaków, obraz wytwarzany przez propagandę komunistyczną, zestawiającą amerykańskich prezydentów z Hitlerem, US–Army z Wehrmachtem, a US–Marines z SS, był diametralnie odmienny. Jednak po 1989 roku, wraz z poszerzaniem się dostępnego Polakom spectrum informacyjnego — obraz Stanów Zjednoczonych w oczach Polaków „znormalniał”, przestał być jednoznacznie bezkrytyczny. Obok entuzjastycznych zwolenników Ameryki i wszystkiego, co amerykańskie — od coca coli i hamburgerów, przez produkcję Hollywoodu, po hasłowo traktowane i tak też rozumiane: wolność, demokrację i prawa człowieka — pojawili się zdecydowani krytycy i przeciwnicy USA, kojarzący je z rzekomo ludożerczym kapitalizmem, banksterami, tajnymi stowarzyszeniami zmierzającymi do zapanowania nad światem i ludzkością, wreszcie z polityką bezkrytycznego wsparcia dla Izraela, określający je pogardliwym mianem US–raela. Mimo że fani USA nadal wśród Polaków przeważają, to grupa nastawionych do Ameryki krytycznie rośnie. Nie bez znaczenia był tu kryzys ekonomiczny z 2007 roku i związane z nim informacje — z jednej strony — o gigantycznych plajtach i stratach, a z drugiej — o równie wielkich oszustwach, zarobkach i premiach pobieranych przez członków zarządów amerykańskich korporacji finansowych, o polityce władz federalnych, których reakcja na kryzys sprowadziła się do metody znanej i w Polsce — „dodrukowania” kolejnych miliardów i bilionów dolarów. Niemalże z dnia na dzień uświadomiono sobie, że Ameryka nie jest już krajem zwycięskim, że amerykański sen „dzięki” tamtejszym elitom polityczno–ekonomicznym stał się koszmarem milionów ludzi nie tylko w centrum świata, jakie Ameryka wciąż stanowi, ale i na jego peryferiach.

Wydaje się jednak, że najważniejszą przyczyną wzrostu liczby krytyków i przeciwników Ameryki są te informacje napływające zza oceanu, które sprzyjają widzeniu w Ameryce kraju eksportującego, także przy użyciu siły, zideologizowane modele kulturowe. Z jednej strony jest to model judeochrześcijański interpretujący chrześcijaństwo w duchu judaizmu, utożsamiany z amerykańską, protestancką prawicą religijną, bezkrytyczny — jak już wspomniano — wobec Izraela, z drugiej model lewicowy, oskarżany o propagowanie ideologii poprawności politycznej, ideologii LGBT i gender. Dodać wypada — choćby w związku z udostępnieniem przez hakerów związanych z Wikileaks emaili rozsyłanych przez establishment Partii Demokratycznej — że utożsamianie wpływów izraelskich czy żydowskich z religijną prawicą amerykańską byłoby skandalicznym uproszczeniem…

Wzrost niechęci do Ameryki w Polsce związany jest jednak także z kwestiami bardziej przyziemnymi i konkretnymi. Polacy nie mogą zrozumieć, dlaczego jako obywatele kraju pozostającego w sojuszu z USA i wspierającego nawet najbardziej ekstrawaganckie, jak wojna w Iraku, pomysły amerykańskiej administracji wciąż muszą przechodzić upokarzające procedury w placówkach dyplomatycznych tego kraju zabiegając o wizy, albo dlaczego prominentni przedstawiciele politycznego establishmentu USA tak często „mylą się” mówiąc o „polskich obozach koncentracyjnych”, dlaczego z Ameryki wciąż płyną kierowane przeciwko nim oskarżenia o nacjonalizm, antysemityzm, niezrozumienie demokracji i wiele innych patologii politycznych…

Nie bez znaczenia jest też fakt, że o ile wcześniej, czyli właśnie w dobie PRL, władza tylko okresowo zmieniała utrwalany propagandowo negatywny wizerunek Stanów Zjednoczonych jako wroga numer jeden Polski „ludowej”, lekko go modyfikując na korzyść, co miało miejsce na przykład w drugiej połowie lat 70., o tyle teraz, właściwie bez względu na to, kto w Polsce pozostaje przy władzy, a kto jest w opozycji, wizerunek USA w propagandzie mainstreamu polityczno–medialnego jest w zasadzie jednoznacznie pozytywny. Wrażenie pluralizmu w tym względzie można odnieść tylko dlatego, że media orientacji lewicowej chwalą i propagują idee prezydenta Obamy i jego zwolenników, ganiąc jednocześnie jego przeciwników, a media orientacji prawicowej — odwrotnie. Mimo tego jednolitego „frontu informacyjnego”, budzi się, uzasadniona nie tylko typową dla Polaków przekorą, niechęć rosnącej części społeczeństwa polskiego do Ameryki. Polacy zaczęli bowiem dostrzegać oczywiste fakty, których wcześniej, zakochani w wytworzonym przez kontrpropagandę antykomunistyczną stereotypie USA, nie widzieli. Dostrzeżono mianowicie nie tylko, że Ameryka ma swoje interesy, ale też, że w ich realizacji jest bezwzględna i nie przebiera w środkach. Innymi słowy zauważono, że Ameryka nie jest rajem na ziemi zamieszkanym przez półaniołów troszczących się o dobro reszty ludzkości, rzecz jasna ze szczególnym uwzględnieniem tej jej części, która zamieszkuje obszar geograficzny położony w Europie między Odrą a Bugiem, Bałtykiem i Tatrami…

Przez sporą część Polaków Ameryka jest więc dziś postrzegana jako kraj, który w Polsce ma nie tyle bezinteresownych sympatyków, co swego rodzaju „klientów”, by nie powiedzieć — jurgieltników czy agentów. Tak przecież część polskiej opinii publicznej ocenia udział Polski w koalicji antyirackiej, który krajowi nie przyniósł żadnych korzyści, za to spowodował wysyp różnego rodzaju „stypendiów”, cyklów wykładów itp. organizowanych w USA dla tych przedstawicieli polskiej „klasy politycznej”, którzy zdecydowali o wysłaniu polskiego kontyngentu do Iraku, albo słynne 15 mln dolarów, które polskie specsłużby rzekomo otrzymały „pod stołem” od swych amerykańskich kolegów w zamian za pomoc w zastosowaniu na terenie naszego kraju „specjalnych technik” przesłuchań więźniów oskarżonych o przynależność do organizacji terrorystycznych, czyli po prostu tortur, których zakazuje prawo Stanów Zjednoczonych. Słowem — Ameryka jest dziś postrzegana także jako jeszcze jedno źródło trapiącej nasz kraj korupcji…

Książka, którą trzymacie Państwo w rękach, nie jest książką stricte polityczną, ale polityka jest w niej obecna o tyle, o ile dotyczy życia zwykłych Amerykanów. Autorka, polska dziennikarka i publicystka, współpracowniczka wielu periodyków polonijnych i korespondentka prasy ukazującej się w Polsce, od kilkunastu lat mieszka w Stanach, z którymi związała przyszłość swoją i swojej rodziny. Ameryka, którą sportretowała w swych felietonach, zaskakuje polskiego czytelnika. Jej wizerunek odbiega od powyżej zarysowanych schematów. Bohaterami książki są nie tyle konkretni ludzie, co sytuacje i konteksty, w których tym ludziom przychodzi codziennie zabiegać o swe miejsce na ziemi.

Odpowiedź na pytanie, co jest przesłaniem niniejszego zbioru, nie jest łatwa, bo Autorka stawia akcenty bardzo delikatnie, nie formułuje gotowych odpowiedzi, nie wystawia recept. Obraz sytuacji wewnętrznej i „stanu zdrowia” globalnego imperium, jaki czytelnik może tu znaleźć, nie napawa optymizmem, o ile w sferze optymizmu leży przekonanie o stałości i niezmienności świata i rządzących nim reguł. Przeciwnie — przeważa niepewność, niejasność, zagubienie i strach o przyszłość własną i dzieci, które muszą dorastać znacznie szybciej niż ich rodzice, choć to przecież kraj indywidualistów, w którym ludzie i tak wcześnie przejmują odpowiedzialność za siebie… W przeciwieństwie do swych rodziców współcześni, młodzi Amerykanie nie tylko nie mogą spokojnie patrzeć w przyszłość wierząc, że żyją w kraju najlepszym z możliwych, w którym ich los zależy jedynie od ich ambicji i wysiłku, i w którym może być tylko lepiej, bo gorzej już było, ale często zdarza im się wchodzić w dorosłe życie już oszukanymi, obciążonymi kosztami edukacji i pozbawionymi tych perspektyw, które były w zasięgu ich rodziców i dziadków. Młodzi Amerykanie coraz częściej nie zaczynają od zera, ale od wysokiego debetu…

Po kryzysie 2007 roku poziom życia znacznej części społeczeństwa amerykańskiego uległ istotnemu obniżeniu. Przeciętna amerykańska rodzina jest biedniejsza o ok. 30 procent. Zwiększyło się także rozwarstwienie społeczne: bogaci są jeszcze bogatsi, biedni jeszcze biedniejsi. Co więcej, jedni się bogacą, a drudzy ubożeją nie ze względu na zasługi czy winy, ale — tak jak to zauważamy również w Polsce — z powodu „odległości” dzielącej ich od centrów politycznych redystrybuujących pieniądz i wpływy. W oczach znika grupa społeczna, która zbudowała potęgę USA — klasa średnia, w większości ulegając totalnej pauperyzacji. Struktura społeczeństwa amerykańskiego staje się dwuwarstwowa, system demokratyczny wyradza się w oligarchię. Manipulacja procedurami i instytucjami demokratycznymi, dokonywana w intencji dobra partykularnego grup uprzywilejowanych jest widoczna gołym okiem i stale „doskonalona” przez klasę polityczną.

Wielki biznes już od dawna przenosi produkcję, a zatem i pracę do tych  regionów świata, w których siła robocza i opodatkowanie pracy jest niższe niż w USA, głównie do Azji. Amerykanin nie może być już pewien zatrudnienia nie tylko w swoim mieście czy stanie, ale w całym kraju. Mimo że obywatele USA są ludźmi aktywnymi, wciąż posiadają dużą zdolność akomodacji do zmieniających się warunków, to staje się ona coraz trudniejsza i wymaga coraz większego wysiłku, często pozbawionego jakiejkolwiek nagrody. Wydaje się, że w ciągu zaledwie jednego pokolenia z kija i marchewki, jakie człowiekowi współczesnemu oferuje każdy system społeczno–polityczny, także amerykański, został tylko kij…

Czytelnika polskiego, nawet przeciętnie wyrobionego politycznie, rozbrajają te opisy losu amerykańskiego, które zna z własnego, polskiego podwórka. Oto przykład jednego z rządowych programów walki z bezrobociem i biedą, którego model i rezultaty znane są jak świat długi i szeroki. W jednym z felietonów czytamy: „Baltimore otrzymało od Obamy 1,8 miliarda dolarów w ramach pakietu stymulacyjnego, który, w zamierzeniu, miał przyczynić się do tworzenia nowych miejsc pracy. Z raportu urzędu miasta wynika, iż w jego centralnych dzielnicach, które zgarnęły 900 mln z tej puli, powstało tych miejsc 290 (łatwo wyliczyć, że każde kosztowało amerykańskiego podatnika ponad 3 miliony dolarów!), do tego 80% to posady rządowe. Praca przy remoncie dróg czy szkoły (pakiety stymulacyjne finansują inwestycje w sektorze publicznym) ma nadto to do siebie, że znika z końcem budowy. Wraca bezrobocie, wraca bieda”…

Ameryka, którą opisuje Sarnacka–Mahoney, jej Ameryka, rzeczywiście sprawia wrażenie kraju potrzebującego spokoju umożliwiającego refleksję, potrzebuje przemyślenia sytuacji, w której się znajduje, być może potrzebuje odważnej dekonstrukcji systemu społeczno–politycznego, powrotu do źródeł rzeczywistego, a nie markowanego na potrzeby kampanii wyborczych. Problem w tym, że bieg rzeczy i spraw jest tak szybki, iż refleksja, jeśli następuje, jest powierzchowna. To, co w jednej chwili wydaje się dobrem i prawdą, w następnym momencie wywołuje odrazę jako zło i fałsz. Amerykanie, o których pisze polska dziennikarka, ale przecież też Amerykanka, to ludzie zagubieni, poszukujący oparcia, ale zarazem i mimo wszystko niepozbawieni nadziei. Wciąż jeszcze usiłujący śnić swój amerykański sen, choć trwa on coraz krócej, traci swą atrakcyjność, a wielu, także wewnątrz tego wielkiego kraju, chce go zmienić w koszmar lub brutalnie przerwać...

Wstęp od wydawcy

Eliza Sarnacka-Mahoney, Amerykańskie wstrząsy, von Borowiecky, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

Amerykanskie_Wstrzasy-610x860

Artykuł Ameryka, którą autorka sportretowała w swych felietonach, zaskoczy polskiego czytelnika, bo odbiega od przyjętych schematów pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/feed/ 2
Na Greenpoincie powstaje piękny mural, który oddaje hołd bohaterom Powstania Warszawskiego. Zobacz zdjęcia! [foto] https://niezlomni.com/na-greenpoincie-powstaje-piekny-mural-ktory-oddaje-hold-bohaterom-powstania-warszawskiego-zobacz-zdjecia-foto/ https://niezlomni.com/na-greenpoincie-powstaje-piekny-mural-ktory-oddaje-hold-bohaterom-powstania-warszawskiego-zobacz-zdjecia-foto/#respond Sun, 20 Jul 2014 09:34:24 +0000 http://niezlomni.com/?p=14884

m1

m2

m3

m4

m5

m6

m7

Artykuł Na Greenpoincie powstaje piękny mural, który oddaje hołd bohaterom Powstania Warszawskiego. Zobacz zdjęcia! [foto] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/na-greenpoincie-powstaje-piekny-mural-ktory-oddaje-hold-bohaterom-powstania-warszawskiego-zobacz-zdjecia-foto/feed/ 0