USA – ZSRS – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png USA – ZSRS – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Ten żart prezydenta USA wywołał wściekłość w komunistycznej Polsce. ,,Bombardowanie zacznie się za pięć minut” [WIDEO] https://niezlomni.com/zart-prezydenta-usa-wywolal-wscieklosc-komunistycznej-polsce-bombardowanie-zacznie-sie-piec-minut-wideo/ https://niezlomni.com/zart-prezydenta-usa-wywolal-wscieklosc-komunistycznej-polsce-bombardowanie-zacznie-sie-piec-minut-wideo/#respond Mon, 13 Mar 2017 11:31:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=36286

- Rodacy, Amerykanie, mam przyjemność poinformować was, że właśnie podpisałem ustawę wyjmującą Rosję po wsze czasy spod prawa. Bombardowanie zacznie się za pięć minut – te słowa padły z ust Ronalda Reagana.

Prezydent Stanów Zjednoczonych wypowiedział je 9 sierpnia 1984 roku podczas próby mikrofonu, tuż przed rozpoczęciem przedwyborczego nagrania radiowego. Wywołały burzę w Związku Radzieckim. Słowa oburzenia można było usłyszeć na antenach rozgłośni radiowych i telewizyjnych nie tylko w Moskwie, ale i w innych krajach tzw. bloku wschodniego.

Komunistyczne Polskie Radio informowało:

- W Białym Domu próbuje się przedstawiać sprawę tak, jakby szef państwa amerykańskiego pozwolił sobie tylko ”zażartować”. Nie jest jednak przypadkiem, że słowa niby-żartu zostały przyjęte z poważnym zaniepokojeniem.

https://youtu.be/wgSSRE27GQ0

źródło: Polskie Radio

Artykuł Ten żart prezydenta USA wywołał wściekłość w komunistycznej Polsce. ,,Bombardowanie zacznie się za pięć minut” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zart-prezydenta-usa-wywolal-wscieklosc-komunistycznej-polsce-bombardowanie-zacznie-sie-piec-minut-wideo/feed/ 0
Trzy probówki wystarczyłyby, aby spowodować śmierć setek tysięcy osób w USA. Piekielny plan Sowietów https://niezlomni.com/probowki-wystarczylyby-aby-spowodowac-smierc-setek-tysiecy-osob-usa-piekielny-plan-sowietow/ https://niezlomni.com/probowki-wystarczylyby-aby-spowodowac-smierc-setek-tysiecy-osob-usa-piekielny-plan-sowietow/#respond Fri, 21 Oct 2016 09:40:29 +0000 http://niezlomni.com/?p=32760

Wirus wywołujący krwawą gorączkę Marburg wywodzi się z rodziny filoviridae, tak jak ebola. Występuje w rozmaitych odmianach, w zależności od lokalizacji.

Wyobraźmy sobie wirus jako nieżywą kapsułkę zawierającą wewnątrz materiał genetyczny. To maleństwo, tyle co ok. 1 proc. przeciętnej komórki. Taka kapsułka potrafi spenetrować membranę, czyli otoczkę komórki i zainfekować ją. Wirus kradnie materiał DNA komórki i powiela się, replikuje. A zainfekowana komórka, rozpadając się na części, infekuje sąsiednie komórki. Ten proces ponawia się aż do śmierci organizmu.

Wirusy wciąż ewoluują. Nie można więc opracować lekarstwa uniwersalnego, na wszystkie wirusy. Wyobraźmy sobie nadlatującą nad nasze miasto rakietę. Nasza antyrakieta potrafi odczytać kody identyfikacyjne pocisku agresora. Ale rakieta najeźdźcy wysyła sygnały cieplne i radiowe, które mają naszą antyrakietę zbić z tropu i sprawić, by nie można było jej zestrzelić. Tak jest z mutującym wirusem. Antydot może przerwać żywot wirusa tylko wtedy, gdy się z nim zsynchronizuje. Albo potrafi zapobiec przenikaniu wirusowego materiału genetycznego do komórek. Aż tyle i tylko tyle.

W sierpniu 1967 r. do szpitali w Marburgu i Frankfurcie w Niemczech Zachodnich (potem okazało się, że równocześnie również w Belgradzie w Jugosławii) zaczęli trafiać pacjenci ekstremalnie wyczerpani, z bólem mięśni, głowy i wysoką gorączką. Takie symptomy pojawiły się u wszystkich w ciągu trzech dni od infekcji. Potem do tego doszły nudności, wymioty, rozwolnienie. Wyglądało to na tyfus. Po dwóch tygodniach u większości chorych nastąpił krwotok wewnętrzny i krwawienie z uszu, nosa, ust, odbytnicy, narządów rodnych. Wątroba zaczęła wysiadać. 81 proc. chorych zmarło.

Wirus rozniósł weterynarz. Wszyscy zakażeni mieli kontakt z krwią i innymi odchodami trzech koczkodanów zielonych, sprowadzonych w celach eksperymentalnych z Ugandy. Klasyczny przypadek przeskakiwania wirusa z gatunku na gatunek i mutacji nośnika choroby.

Skąd chore małpy w Ugandzie? Najprawdopodobniej zaraziły się od nietoperzy. Potem zainfekowały ludzi. Naturalnie ludzie również zarażali się od nietoperzy, zwykle dotykając padłe osobniki. A wirus Marburg potrafi spokojnie przeżyć w padlinie przez dłuższy okres. Ludzie zarażają ludzi poprzez kontakt z krwią bądź wydzielinami nosiciela, również poprzez seks. Brak sterylizacji sprzętu lekarskiego również jest sposobem na przeniesienie wirusa.

Co do pojawienia się wirusa w Niemczech najsolidniejsza hipoteza jest taka: myśliwi, którzy łapią małpy na zamówienie, mieli zwyczaj porzucania chorych osobników na jednej z wysp Jeziora Wiktorii. Tam zwierzaki albo umierały, albo zdrowiały. Jeśli myśliwym nie udało się złapać wystarczającej ilości małp na zamówienie, to wracali na wyspę i wybierali najzdrowiej wyglądające okazy. I sprzedawali je. A nie były to osobniki zdrowe – wirus w ich organizmie był jedynie uśpiony.

A na koniec opowiastka zimnowojenna. Jak opisują Ken Alibek i Steven Haldelman w książce wydanej w 1999 roku ( Biohazard: The Chilling True Story of the Largest Covert Biological Weapons Program in the World – Told from Inside by the Man Who Ran It ) Sowieci chcieli stworzyć z wirusa Marburg broń. W 1988 r. szef zespołu broni biologicznej Nikołaj Ustinow ukuł się igłą i zakaził wirusem. I przeszedł piekło. Krwawił zewsząd – a potem zmarł. A jego współtowarzysze z krwi denata stworzyli nową, silniejszą broń biologiczną: Marburg wariant „U” (od Ustinowa). Testowano ją na małpach w Stiepnogorsku w Kazachstanie. Wszystkie wyginęły. Sowieccy naukowcy uznali, że wypuszczenie małej ilości tej mutacji MVU spowoduje śmierć setek tysięcy w Waszyngtonie. Wystarczyłyby trzy próbówki. Federacja Rosyjska odziedziczyła te horrory po Związku Sowieckim.

Marek Jan Chodakiewicz, źródło: Tygodnik Solidarność

Artykuł Trzy probówki wystarczyłyby, aby spowodować śmierć setek tysięcy osób w USA. Piekielny plan Sowietów pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/probowki-wystarczylyby-aby-spowodowac-smierc-setek-tysiecy-osob-usa-piekielny-plan-sowietow/feed/ 0
Nieznana historia cichociemnych, czyli zawiedzione nadzieje. O tym, jak Amerykanie szkolili Polaków w latach 50. w obliczu eskalacji konfliktu USA – ZSRS https://niezlomni.com/nieznana-historia-cichociemnych-czyli-zawiedzione-nadzieje-o-tym-jak-amerykanie-szkolili-polakow-w-latach-50-w-obliczu-eskalacji-konfliktu-usa-zsrs/ https://niezlomni.com/nieznana-historia-cichociemnych-czyli-zawiedzione-nadzieje-o-tym-jak-amerykanie-szkolili-polakow-w-latach-50-w-obliczu-eskalacji-konfliktu-usa-zsrs/#respond Wed, 23 Jul 2014 08:15:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=15239

Telewizyjny serial „Czas honoru” przypomniał Polakom o cichociemnych – żołnierzach szkolonych na Zachodzie podczas tajnych kursów, którzy przerzuceni drogą powietrzną zasilali  szeregi Armii Krajowej. Jednak mało kto  wie, że dzieje tej elitarnej formacji nie  zakończyły się w 1945 r. I nie chodzi tu o dalsze losy tych, którzy nie złożyli broni i kontynuowali walkę w konspiracji.

Wybuch wojny w Korei w czerwcu 1950 r. gwałtownie przybliżył możliwość rozpoczęcia konfliktu na pełną skalę między mocarstwami. Przygotowania do niego podjęła także polska emigracja niepodległościowa. W grudniu 1951 r. do monachijskiej siedziby Delegatury Zagranicznej WiN zaczęli z różnych krajów Europy zjeżdżać młodzi mężczyźni. W ciągu kilku tygodni przeszli badania lekarskie, uczyli się alfabetu Morse’a i opanowali posługiwanie się nim w łączności radiowej.

W lutym 1952 r. zostali przeniesieni w okolice Frankfurtu, gdzie rozpoczął się już regularny kurs. Na ważniejszym działem było szkolenie radiowe – budowa, konserwacja, a przede wszystkim obsługa radiostacji, ale oprócz tego kursanci zdobywali podstawową wiedzę w zakresie dywersji, sabotażu, obsługi różnego typu sprzętu bojowego, posługiwania się bronią, terenoznawstwa, minerstwa, obserwacji, wyszkolenia bojowego i pierwszej pomocy. Istotną częścią szkolenia był kurs spadochronowy, a także nauka przetrwania w obcym terenie. Baczną uwagę zwracano na zaprawę fizyczną, w tym naukę dżudo. Wszystkie zdobyte teoretycznie wiadomości sprawdzano natychmiast w praktyce na ćwiczeniach terenowych.

[caption id="attachment_15240" align="aligncenter" width="579"]Stefan Skrzyszowski i Dionizy Sosnowski Stefan Skrzyszowski i Dionizy Sosnowski[/caption]

W oczekiwaniu na nową wojnę

Przeprowadzenie kursu wzorowanego ściśle na programie szkolenia cichociemnych w czasie II wojny światowej było możliwe dzięki umowie Delegatury Zagranicznej WiN z władzami amerykańskimi, zawartej  w listopadzie 1950 r. Konflikt w Korei sprawił, że USA zaczęły szukać sojuszników wśród zniewolonych przez komunistów narodów Europy Środkowej i Wschodniej. Tak narodziło
się finansowe, sprzętowe i logistyczne wsparcie dla WiN. Delegatura Zagraniczna WiN ściśle współpracowała w sprawach militarnych z polskimi władzami wojskowymi na uchodźstwie i wspólnie opracowano plan działań dywersyjnych, które przeprowadzone po wybuchu wojny siłami konspiracji, miały zastąpić amerykańskie uderzenia atomowe na cele w Polsce. Właśnie do realizacji tego planu szkolona była pierwsza grupa, która miała zapewnić łączność kraju z sojusznikami na Zachodzie.

31 lipca 1952 r. nastąpiło uroczyste zakończenie kursu. Jego absolwenci otrzymali awanse, niektórzy zaczęli się przygotowywać do przerzutu do Polski, inni zostali zatrudnieni przy organizacji kolejnego kursu czy utrzymaniu bieżącej łączności. Następny turnus rozpoczął się we wrześniu 1952 r.Tym razem wprowadzono specjalizację i np. dawni partyzanci wileńskiej Brygady AK „Juranda” Czesław Pławski i Mieczysław Fijałkowski, którzy rok wcześniej na trzymetrowej łódce uciekli przez Bałtyk do Szwecji, byli
szkoleni na dowódców oddziałów dywersyjnych. Po wybuchu wojny mieli zostać zrzuceni na Wileńszczyznę. Polskim kierownikiem kursów był kpt. Stanisław Kolasiński, cichociemny zrzucony do Polski w marcu 1943 r., kawaler Virtuti Militari.

Ofiary prowokacji

Jednym z wyróżniających się kursantów był Stefan Skrzyszowski „Bolek”, urodzony w 1911 r. w Złoczowie. Na początku lat 30. służył w WP w oddziałach telegraficznych, później pracował jako wiertacz, kierowca i mechanik. Wcielony w 1944 r. do „ludowego” WP, gdy w lutym następnego roku jako byłemu akowcowi groziło mu aresztowanie, zdezerterował. Pod nazwiskiem Janusz Patera zamieszkał na Wybrzeżu, od początku 1949 r. pracował jako mechanik w kapitanacie portu w Elblągu. W maju 1951 r. nawiązał z nim kontakt funkcjonariusz MBP na stopie niejawnej Henryk Wendrowski „Józef”, czołowy agent w prowokacyjnej V Komendzie WiN i wciągnął go do „organizacji”.

W listopadzie 1951 r. szlakiem przez Nysę Łużycką i Berlin został przerzucony do Delegatury Zagranicznej WiN. Od sierpnia 1952 r. kilkakrotnie przymierzano się do zrzucenia „Bolka” w Polsce, jednak operacja nie dochodziła do skutku i zaczął się domagać wysłania go drogą lądową. Wreszcie 6 października lot się odbył, jednak nie dostrzeżono świateł placówki odbiorczej i „Bolek” wrócił do Niemiec.

Zdecydowano wówczas, że podczas kolejnej próby towarzyszyć mu będzie młodszy od niego o 16 lat Dionizy Sosnowski „Józef”. W 1948 r. Sosnowski przyjechał z Goniądza do Warszawy i podjął studia na Akademii Medycznej, jednak wkrótce z przyczyn politycznych musiał je przerwać i podjął pracę jako wychowawca w ośrodku szkoleniowo--wychowawczym. Wiosną 1951 r. został wytypowany na Zlot Młodzieży w Berlinie, co postanowił wykorzystać do ucieczki na Zachód. Gdy informacja ta dotarła do bezpieki, został wciągnięty do operacji „Cezary”. Jego wyjazd do Berlina został zablokowany przez MBP, lecz nocą z 5 na 6 stycznia 1952 r.wraz z kolegą Januszem Borkowskim „Karolem” został przerzucony przez „organizację” do Niemiec. Obaj trafili na kurs radiotelegrafistów.Wieczorem 4 listopada 1952 r. z lotniska w Wiesbaden wystartował nieoznakowany samolot z polską załogą i dwoma skoczkami na pokładzie. Chwilę po godzinie 23 „Józef” i „Bolek” wylądowali szczęśliwie w okolicach Koszalina. Organizacja przejęła przywieziony przez nich sprzęt, wyposażenie i pieniądze. Umieszczeni w Warszawie sporządzali pisemne raporty z przebiegu kursu i konspekty szkoleniowe. Pełni entuzjazmu nie zdawali sobie sprawy, że otoczeni są przez agentów. Gdy zapadła decyzja o zakończeniu operacji „Cezary”, 6 grudnia 1952 r. zostali aresztowani. Po pokazowej rozprawie, jako „szpiedzy amerykańscy”, zostali straceni 15 maja 1953 r.

Ujawnienie V Komendy WiN, które uświadomiło Amerykanom, że w warunkach totalitarnych nie można liczyć na stworzenie masowej organizacji konspiracyjnej, śmierć Stalina oraz zmiana klimatu międzynarodowego sprawiły, że szkolenie cichociemnych zakończono, a jego uczestnicy zamiast trafić do Polski, rozproszyli się po świecie.

Wojciech Frazik, dodatek IPN do Gazety Polskiej

Artykuł Nieznana historia cichociemnych, czyli zawiedzione nadzieje. O tym, jak Amerykanie szkolili Polaków w latach 50. w obliczu eskalacji konfliktu USA – ZSRS pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nieznana-historia-cichociemnych-czyli-zawiedzione-nadzieje-o-tym-jak-amerykanie-szkolili-polakow-w-latach-50-w-obliczu-eskalacji-konfliktu-usa-zsrs/feed/ 0
Jak Brytyjczycy, USA, Niemcy i inni hojnie wspierali dynamiczny rozwój Sowietów. Również przeciw Polsce w ważnym dla niej momencie. „Sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy” https://niezlomni.com/15211/ https://niezlomni.com/15211/#respond Tue, 22 Jul 2014 21:50:40 +0000 http://niezlomni.com/?p=15211

hitler

Artykuł Jak Brytyjczycy, USA, Niemcy i inni hojnie wspierali dynamiczny rozwój Sowietów. Również przeciw Polsce w ważnym dla niej momencie. „Sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/15211/feed/ 0
Kim są postpolacy, jak walczyć z antypolonizmem, dlaczego przywrócić prawo do posiadania broni… Doskonałe wystąpienie prof. Chodakiewicza [wideo] https://niezlomni.com/kim-sa-postpolacy-jak-najskuteczniej-walczyc-z-antypolonizmem-dlaczego-nalezy-przywrocic-prawo-do-posiadania-broni-doskonale-wystapienie-prof-chodakiewicza-wideo/ https://niezlomni.com/kim-sa-postpolacy-jak-najskuteczniej-walczyc-z-antypolonizmem-dlaczego-nalezy-przywrocic-prawo-do-posiadania-broni-doskonale-wystapienie-prof-chodakiewicza-wideo/#respond Wed, 16 Jul 2014 13:39:42 +0000 http://niezlomni.com/?p=14486

mjcKim są postpolacy, jak najskuteczniej walczyć z antypolonizmem, dlaczego należy przywrócić prawo do posiadania broni... Doskonałe wystąpienie prof. Chodakiewicza [wideo]

Artykuł Kim są postpolacy, jak walczyć z antypolonizmem, dlaczego przywrócić prawo do posiadania broni… Doskonałe wystąpienie prof. Chodakiewicza [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kim-sa-postpolacy-jak-najskuteczniej-walczyc-z-antypolonizmem-dlaczego-nalezy-przywrocic-prawo-do-posiadania-broni-doskonale-wystapienie-prof-chodakiewicza-wideo/feed/ 0
O zdjęciu, które zmieniło historię – posłużyło do manipulacji. Ofiara okazała się sprawcą https://niezlomni.com/o-zdjeciu-ktore-zmienilo-historie-posluzylo-do-manipulacji-ofiara-okazala-sie-sprawca/ https://niezlomni.com/o-zdjeciu-ktore-zmienilo-historie-posluzylo-do-manipulacji-ofiara-okazala-sie-sprawca/#comments Wed, 13 Nov 2013 16:29:52 +0000 http://niezlomni.com/?p=1537

lawyerPrzykładem tego, jak potężne może być pozbawienie fotografii kontekstu, jest słynna fotografia Eddiego Adamsa z 1968 roku. Co widać na zdjęciu? Szef proamerykańskiej, południowowietnamskiej policji, Nguyen Ngoc Loan, składa się do strzału prosto w głowę nieuzbrojonego cywila, który mruży oczy, oczekując na uderzenie pocisku. Kadr ten zrobił w USA furorę, zdobywając nagrody Pulitzera i World Press Photo i stając się ikoną dla antywojennych demonstrantów domagających się zaprzestania interwencji. A jaka była prawda?

Ofiara egzekucji to Nguyen Van Lem, jeden z oficerów Wietkongu i dowódca jego plutonów egzekucyjnych. Oddział Lema brał udział w akcji w ramach Ofensywy Tet, podczas której komunistyczne wojsko i partyzantka zaatakowały sprzyjające Amerykanom miasta. Podczas ataków odbyły się czystki, których ofiarą padło 6000 współpracujących z wojskiem USA cywilów. Jak można przeczytać na blogu Zapiski z Granitowego Miasta:

Na wieść o ofensywie wszyscy policjanci w Sajgonie zostali postawieni na nogi. Odwołano urlopy i wezwano do komend wszystkich funkcjonariuszy. Wietkong dzięki swoim szpiegom znał adresy większości z nich. Nie zastawszy ich w domach (policjanci byli przecież na służbie) komuniści wymordowali ich rodziny – żony, córki, synów, rodziców. Słowem – każdego, kogo zastali pod danym adresem. Dowódcą jednego z tych plutonów egzekucyjnych był oficer Wietkongu Nguyen Van Lem. Został schwytany w Sajgonie obok rowu wypełnionego ciałami zamordowanych członków rodzin policjantów. Szef południowowietnamskiej policji Nguyen Ngoc Loan wśród zamordowanych zauważył żony i dzieci swoich dwóch najbliższych przyjaciół. Kiedy doprowadzono do niego schwytanego zbrodniarza po prostu wyciągnął rewolwer i strzelił mu w głowę.

Nie złamał tym ani ówczesnego prawa, ani nie pogwałcił Konwencji Genewskiej, która chroni umundurowanych żołnierzy zaangażowanych w walkę z innymi żołnierzami. Schwytany oficer Wietkongu przebrany był za cywila i mordował Bogu ducha winnych ludzi, którzy nie mieli broni w rękach.

Adams po bardzo niedługim czasie zorientował się, jak wykorzystuje się jego fotografię, że zniszczył Loanowi oraz jego rodzinie życie. Pozostało mu jednak wyłącznie wyrażanie żalu, że w ogóle wykonał to zdjęcie – czynił to wielokrotnie, m.in. na łamach magazynu “Time”.

Loan nigdy nie miał zresztą do Adamsa pretensji – jak sam mówił, obaj wykonywali po prostu swoją pracę. Nie zmienia to faktu, że do tej pory mało osób zna prawdziwą historię kryjącą się za tym wstrząsającym kadrem.

Artykuł O zdjęciu, które zmieniło historię – posłużyło do manipulacji. Ofiara okazała się sprawcą pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-zdjeciu-ktore-zmienilo-historie-posluzylo-do-manipulacji-ofiara-okazala-sie-sprawca/feed/ 1
Józef Mackiewicz – świadek zbrodni katyńskiej wciąż groźny. Jego teksty miały być nigdy nie wydane… https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/ https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/#respond Thu, 07 Nov 2013 12:12:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=1305

mackiewiczCoraz bardziej oczywiste się staje‚ że teksty Józefa Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane

W roku 1966 Józef Mackiewicz‚ jeden z naszych największych pisarzy i publicystów XX wieku, stwierdził:

W masie zbrodni popełnionych w okresie minionej wojny dwie wyróżniają się najbardziej? 1) pod względem i ilościowym, i jakościowym - zbrodnia wymordowania milionów cywilnej ludności żydowskiej‚ gazowania i palenia jej wraz z kobietami i dziećmi; 2) pod względem jakościowym - zbrodnia wymordowania 15 tysięcy internowanych oficerów polskich‚ zastrzelonych pojedynczo wystrzałem w tył głowy‚ w Katyniu i w dwóch nieustalonych jeszcze miejscowościach w Sowietach. W obydwu wypadkach mordowani byli ludzie nie za ich czynność‚ lecz za ich istnienie. W pierwszym wypadku z pobudek rasowych‚ w drugim z pobudek klasowych. Ponieważ nie ma takiego prawa boskiego ani moralnego‚ które by mordowanie za przynależność do pewnej rasy uważało za zbrodnię większą od mordowania za przynależność do pewnej klasy (względnie światopoglądu‚ religii itd.)‚ przeto pomiędzy obydwoma tymi zbrodniami‚ w każdym wypadku z punktu widzenia Kościoła katolickiego‚ powinien być postawiony jakościowy znak równania (...).

katynJózef Mackiewicz był jednym z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej. Pisząc "świadek", myślę bowiem też o tych‚ którzy towarzyszyli pierwszej ekshumacji mogił w Lesie Katyńskim w roku 1943. A nie było ich wielu. Szybko też się okazało‚ że ci spośród owych świadków‚ których zagarnęła Armia Czerwona w roku 1945‚ zaczynali mówić dokładnie co innego od tego, co relacjonowali w roku 1943.

Mackiewicz dzięki swemu dziełu tłumaczonemu na wiele języków (po angielsku "The Katyn Wood Murders") wyrósł do roli szczególnego świadka. W roku 1952 powołany został przez Komisję Kongresu Amerykańskiego na świadka‚ a przy okazji eksperta mającego ocenić sowiecki komunikat dotyczący zbrodni katyńskiej.

[quote]Nie miał złudzeń co do intencji amerykańskich władz. Wyciągnęły one sprawę Katynia głównie dla uwiarygodnienia wobec własnego społeczeństwa zaangażowania w wojnę koreańską. Gdy ta motywacja przestała być aktualna‚ sprawa zbrodni sowieckiej w Katyniu znowu została odłożona ad acta.[/quote]

Zdradziła Ameryka‚ zdradziła Europa. W roku 1971 pisał Józef Mackiewicz:

[quote]Tolerowana‚ a nawet popierana przez rządy wielkich demokracji Zachodu opinia publiczna‚ podżegana wciąż na nowo do przejawów sympatii prokomunistycznych - demonstruje i protestuje przy byle okazji przeciwko rzekomej krzywdzie‚ wyrządzonej rzekomo byle komuniście...
Ta sama opinia protestuje przeciwko każdemu projektowi uznania za przedawnione zbrodni hitlerowskich. Wszyscy hitlerowcy‚ którzy popełnili zbrodnie wojenne‚ odpowiadają w dalszym ciągu z całą surowością prawa.
A jednocześnie - nie tylko nie ściga się ujawnionych zbrodni komunistycznych popełnionych podczas ostatniej wojny - ale ponadto zakazuje się o nich mówić głośno instancjom oficjalnym mocarstw zachodnich (...). [/quote]

Dziś można stwierdzić‚ iż jest jeszcze gorzej niż wtedy. Istniejące wówczas zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego w jakiś sposób uzasadniało takie zachowania państw zachodnich. Uzasadniało‚ ale jednocześnie zawierało w sobie nadzieję‚ iż z chwilą‚ gdy szlag trafi Związek Sowiecki‚ prawda przestanie być ukrywana. Związku Sowieckiego nie ma od lat kilkunastu‚ a prawdy dalej nie widać!

Zatem w sumie jest gorzej aniżeli w roku 1971.

[quote]Konkretnym tego przejawem jest choćby odmowa Parlamentu Europejskiego w marcu 2005 roku uczczenia minutą ciszy pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. Wkrótce minutą ciszy ten sam Parlament honorował ofiary zamachu terrorystycznego w metrze madryckim. W tych samych dniach Rosjanie zdecydowanie ucięli temat Katynia, ogłaszając wszem i wobec‚ iż nie ma sprawy. To nie było żadne ludobójstwo‚ jak kategorycznie oświadczyli! A więc przedawniło się... Bezczelności Moskwy trudno się dziwić‚ przecież świat im na to pozwala![/quote]

Tak‚ gdyby nie Mackiewicz, o wiele ciszej byłoby nad tym grobem!

[quote]Gdy stałem w tamtym maju 1943 roku‚ w duszącym smrodzie‚ przyciskając chusteczkę do nosa‚ nad otwartymi grobami Katynia‚ opanowany byłem‚ pamiętam‚ myślą? czy dane mi będzie dać świadectwo prawdzie? Kiedyś‚ tzn. w mglistym czasie przyszłości‚ po wojnie? O której wtedy nikt jeszcze nie wiedział‚ kiedy i jak się skończy; czy się ją przeżyje i tego końca doczeka? Przeżyłem i doczekałem[/quote]

- pisał w roku 1977.

Jego rolę w nagłośnieniu sowieckiej zbrodni najpełniej przedstawił Jacek Trznadel, tworząc monumentalne dzieło "Józef Mackiewicz. Katyń - zbrodnia bez sądu i kary", będące najobszerniejszym zbiorem tekstów Mackiewicza poświęconych tej zbrodni komunistycznej.

Przystępując do zbierania materiałów, profesor Trznadel usiłował się porozumieć w sprawie praw autorskich z panią Niną Karsov-Szechter. Edytorka Mackiewicza zwlekała z odpowiedzią. Gdy Trznadel skończył swą pracę‚ a od Niny Karsov-Szechter niczego konkretnego nie mógł uzyskać‚ porozumiał się z córką pisarza Haliną Mackiewicz. Wiedział o przekazaniu jej przez ojca w roku 1982 praw autorskich na rynek krajowy (nieformalnie‚ nie poprzez notariusza‚ to oczywiste‚ zważywszy ówczesny czas!). Pani Halina wyraziła zgodę (honorarium scedowała na rzecz Komitetu Katyńskiego).

[quote]Po niewielu dniach od momentu dotarcia pierwszych egzemplarzy książki do księgarń‚ bo już 8 maja 1997 roku‚ Nina Karsov-Szechter wniosła pozew sądowy przeciwko Trznadlowi‚ wydawnictwu oraz córce Józefa Mackiewicza. W związku z naruszeniem‚ jak podaje‚ jej praw autorskich. Skarżeni są o niebagatelne kwoty. Pierwszą decyzją sądu było wydanie zakazu dalszego kolportażu książki. A sama sprawa sądowa trwa dotąd![/quote]

[quote]Obecnie coraz bardziej oczywiste się staje‚ iż teksty Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska‚ wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane.[/quote]

W tomach Józefa Mackiewicza wydanych na przestrzeni 20 lat przez należące do Karsov-Szechter wydawnictwo Kontra jedynie w zbiorze "Fakty‚ przyroda i ludzie" znalazł się tekst dotyczący Katynia ("Dymy nad Katyniem"). A znalazł się tam niewątpliwie dlatego tylko‚ że zbiór ten został opracowany jeszcze przez Mackiewicza w roku 1984‚ na rok przed śmiercią.

Nina Karsov-Szechter wykazuje się ogromną konsekwencją w wyciszaniu wątku katyńskiego w twórczości Mackiewicza. Generalnie i tak mało dbając o właściwe propagowanie twórczości autora "Nie trzeba głośno mówić"‚ w przypadku tematu "Katyń" obkłada go klauzulą "supertajne"‚ nie dopuszczając do publicznego zaistnienia nawet fragmentu któregokolwiek z tekstów mu poświęconych. Gdy "Rzeczpospolita" w kwietniu 2003 roku odważyła się przedrukować z wileńskiego "Gońca Codziennego" relację Mackiewicza z pobytu w Katyniu‚ po kilku tygodniach została zmuszona przez "spadkobierczynię" Mackiewicza do zamieszczenia przeprosin za - jak twierdzi Nina Karsov-Szechter - naruszenie prawa.

[caption id="attachment_1309" align="alignleft" width="500"]Józef Mackiewicz (w środku w białym płaszczu) w Katyniu w 1943 r. Józef Mackiewicz (w środku w białym płaszczu) w Katyniu w 1943 r.[/caption]

Zachowania "właścicielki" Mackiewicza prowokują do najpoważniejszych podejrzeń. Włodzimierz Odojewski, autor doskonałej powieści "Zasypie wszystko‚ zawieje" nawiązującej do Katynia‚ oraz opowieści katyńskiej "Milczący‚ niepokonani", sugeruje‚ iż jest ono efektem działań... KGB podjętych za uparte głoszenie prawdy o tej zbrodni nad zbrodniami! Odojewski stwierdza to wprost na łamach" Rzeczpospolitej" (w roku 2005 w eseju "Żenujący spór"). Zastanawia się jednocześnie:

 

[quote]Co za tą działalnością Niny Karsow-Szechter się kryje‚ kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!)‚ kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? Coraz większe mnie trapią wątpliwości‚ że to tylko ona. Bo może ktoś znaczniejszy? W którego rękach jest ona jedynie pionkiem? (...) Jeszcze bardziej zastanawiające jest to‚ że cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie‚ kiedy sprawa Katynia miast w związku z oddalaniem się w czasie zabliźnić się‚ ulegać powolnemu wyciszeniu - zaognia się z roku na rok‚ rany nie chcą się zagoić.
Rosja bowiem nie chce tej zbrodni ukazać we właściwym jej wyjątkowym świetle i wymiarze w odróżnieniu od mordów innych‚ chociażby gułagowych‚ mających prawnie inny charakter‚ nie chce wydać całej pozostałości akt tej sprawy‚ nie chce ujawnić pełnej listy sprawców‚ a przecież - jak niedawno wyczytałem w jednym ze źródeł rosyjskich - było ich około dwóch tysięcy - w ogóle w tej sprawie pokazuje Polsce plecy. W tej sytuacji owe w kilku miejscach dokonane na początku sowieckiej okupacji przez komunistów rosyjskich mordy na polskich jeńcach stają się teraz na forum międzynarodowym coraz częściej "sprawą" między Polską a Rosją nie natury historycznego sporu jedynie‚ ale zupełnie współczesnego sporu politycznego. I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni.[/quote]

 

[caption id="attachment_1308" align="alignleft" width="183"]Józef Mackiewicz Józef Mackiewicz[/caption]

Pod koniec maja 2005 roku ogłoszono‚ iż w trwającym w kraju oficjalnym śledztwie w sprawie zbrodni katyńskiej przesłuchano ponad 600 świadków. Czy są wśród nich zeznania Józefa Mackiewicza?! Są‚ dzięki Jackowi Trznadlowi‚ wbrew woli "właścicielki" Mackiewicza‚ czyli Niny Karsov-Szechter‚ która ani razu nie dopuściła go do głosu w sprawie Katynia!

Jakże ciągle groźnym świadkiem jest Józef Mackiewicz!

Grzegorz Eberhardt, artykuł "Groźny świadek zbrodni" ("Rzeczpospolita", 18 kwietnia 2007 r.)

Artykuł Józef Mackiewicz – świadek zbrodni katyńskiej wciąż groźny. Jego teksty miały być nigdy nie wydane… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/feed/ 0
Odkłamujemy postać Ryszarda Kuklińskiego. I przypominamy o prawdzie o Jaruzelskim zawartej w amerykańskich aktach https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/ https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/#comments Wed, 06 Nov 2013 14:03:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=1228

[caption id="attachment_1229" align="alignleft" width="550"]Ryszard Kukliński Ryszard Kukliński[/caption]

PAMIĘTAMY:

Dokładnie 32 lata temu 6 listopada 1981 r. z Polski musiał uciekać pułkownik Ryszard Kukliński. 7 listopada 1981 roku, zamknięty w drewnianej skrzyni, uciekał przed rządzącymi Polską w imieniu wrogiego państwa. 

Najpóźniej po inwazji Czechosłowacji przez Armię Czerwoną i formacje tubylcze tzw. Paktu Warszawskiego, pułkownik Ryszard Jerzy Kukliński zrozumiał, że Polska jest w sowieckiej niewoli. Postanowił aktywnie włączyć się do walki o wolność kraju. Skontaktował się z Amerykanami.

Naturalnie dla znakomitej większości Polaków byłoby najbardziej zrozumiałe, gdyby oficer ten zachowywał się zgodnie z czytelnymi regułami tradycji polskiej. Na przykład, nikt chyba nie odnosiłby się do niego z ambiwalencją, gdyby płk. Kukliński skontaktował się z opozycją – bez względu na to, że była ona do dużego stopnia zinfiltrowana przez tajną komunistyczną policję. Nieważne, że wkrótce by wpadł – tak jak kpt. SB Adam Hodysz, który odważnie pomagał podziemiu. Ważne aby płk. Kukliński zrobił coś na polską, lokalną skalę. Najbardziej pewnie wszyscy antykomunistyczni patrioci ucieszyliby się gdyby oficer ten wykonał Wielki, Romantyczny Gest. Jak pięknie byłoby gdyby wysadził się w powietrze wraz z gen. Wojciechem Jaruzelskim czy innymi sowieckimi plenipotentami w Polsce, a może nawet z samym kremlowskim marszałkiem Wiktorem Kulikowem.

Naturalnie – na globalną skalę – takie gesty nic nie znaczyłyby. Nawet najbardziej spektakularny zamach co najwyżej poprawiłby na krótko humor więźniom baraku PRL zamkniętym w Gułagu Sowieckiego Imperium. Współpraca z opozycją, pomijając wszystko inne, miała by co najwyżej małe znaczenie doraźne i lokalne. Może kontakt z Kuklińskim pomógłby zidentyfikować kilku kapusiów, a działacze opozycji byliby lepiej poinformowani o nastrojach władz wojskowych reżimu reprezentującego Kreml w Warszawie. I nic ponadto. Czyli – w wymiarze wielkiej polityki: praktycznie nic.

Jest to jasne dla każdego wyrastającego ponad PRL-owski grajdołek. Dlatego płk. Kukliński zdecydował się na inne wyjście.

[quote]Postawił sobie pytanie: Kto ma największy wpływ na sytuację w Polsce? Odpowiedź: Sowieci. A kto ma największy wpływ na Sowietów? Amerykanie. Trzeba więc pomóc Amerykanom tak, aby mogli wpłynąć na Sowietów z korzyścią dla RP.[/quote]

Kukliński najpierw zamierzał stworzyć podziemną, kadrową organizację niepodległościową wśród oficerów polskich. Wnet zachodni sprzymierzeńcy Polski wyperswadowali mu to: nie był to czas na kadrową nawet konspirację. Tylko praca w pojedynkę mogła przynieść pożądane rezultaty. Obie strony – amerykańska i polska, reprezentowana przez Kuklińskiego chciały tego samego: zwycięstwa nad Sowietami.

Kukliński nie widział więc siebie jako „szpiega CIA”, a tylko jako oficera polskiego, który manipuluje USA na korzyść Polski. W jaki sposób? Dając Amerykanom informacje o najtajniejszych sekretach Sowietów. W ten sposób Kukliński umożliwił Amerykanom wykonywać cały szereg antysowieckich ruchów podczas końcowego okresu Zimnej Wojny.

kuklinskiZwykle ruchy antysowieckie były siłą rzeczy zgodne z interesem Polski, z walką o niepodległość kraju. Ale nie wszystkie. Na przykład, USA – w wypadku sowieckiego najazdu na Europę Zachodnią – planowały za pomocą ataku nuklearnego powstrzymać tzw. „drugi sowiecki eszelon” w marszu, gdy ten przemieszczać się miał przez terytorium Polski. Groźba nuklearnej zagłady kraju była jednym z najsilniejszych bodźców kierujących decyzją płk. Kuklińskiego.Uznał, że informacje, jakie podaje do Waszyngtonu, wymuszą na Amerykanach zmianę planów, wskażą na słabości sowieckiego przeciwnika poza Polską i tym samym odsuną groźbę nalotu nuklearnego od Polski. No bo po tym jak Kuklińskiemu udało się zdobyć i dostarczyć USA plany i lokację bunkra, w którym mieli się ukrywać sowieccy przywódcy, to przecież logicznym jest, że na wypadek inwazji Armii Czerwonej na Europę, czy gdzie indziej, Amerykanie najpierw wysłaliby rakietę nuklearną w ten bunkier (w głębi Związku Sowieckiego), a nie w Warszawę. Tak słusznie rozumował Kukliński.

Oczywiście pamiętajmy, że wojna nie zawsze kieruje się logiką, a plan nuklearnego nalotu na Polskę był tylko jednym z rozmaitych wariantów amerykańskiej odpowiedzi na sowiecką agresję. Najbardziej prawdopodobne było, że ponieważ Sowieci mieli wystarczającą ilość wojska w Niemczech Wschodnich, Czechosłowacji i PRL, udałoby im się za jednym zamachem – bez broni nuklearnej i bez pomocy tzw. „drugiego eszelonu” -- zdobyć całą Europę. Nie było potrzeby bombardowania Polski. Poza tym Amerykanie wiedzieli, że sowiecka doktryna wojenna zakładała, że odpowiedzią na nawet pojedynczą rakietę z głowicą nuklearną wystrzeloną w jakiekolwiek miejsce w Imperium Sowieckim – a w tym w PRL – Kreml miał zamiar odpowiedzieć natychmiastowym i zmasowanym atakiem jądrowym na USA.

Amerykanie długo zastanawialiby się czy unicestwienie Polski przestraszyłoby Sowietów na tyle, aby zarzuciliby swoje plany zrównania z ziemią USA. Prawda, Sowieci mieli w nosie Polskę. Ale uznaliby atak na nią za zagrożenie swego własnego bytu. Najpewniej zareagowaliby zgodnie z planem, posyłając salwę nuklearną w USA.

Z drugiej strony Amerykanie baliby się też innych konsekwencji ataku nuklearnego na Polskę. Jego rezultat pośredni to całkowite zatrucie radioaktywne Bałtyku, państw bałtyckich, terenów ukraińskich i białoruskich, Czechosłowacji wybrzeży Skandynawii, oraz Niemiec Wschodnich. Z Polski i Polaków nie zostałoby nic, ale większość Europy Środkowej i Północnej przemieniłaby się też w pustynie. Miliony nie-Polaków zmarłyby w powolnych męczarniach.

Czyli można twierdzić, że z rozmaitych powodów wymienionych powyżej scenariusz jakiegokolwiek, nawet minimalnego, użycia broni nuklearnej w Europie był raczej nierealny. Ale właśnie dlatego – aby nigdy nie doszło do takiej makabry – Amerykanie musieli mieć nad Sowietami przewagę. Musieli ich trzymać w szachu. I dlatego potrzebowali nie tylko przewagę technologiczno-naukową, ale również przewagę informacyjną. I tutaj tą przewagę dostarczył im płk. Kukliński w formie ponad 60.000 stron tajnych dokumentów Paktu Warszawskiego. Amerykanie mogli grać i ogrywać Sowietów, bowiem znali z góry ich ruchy.

Na przykład, gdy Armia Czerwona szykowała się do inwazji Polski jesienią 1980 r., prezydent Jimmy Carter wprost ostrzegł Leonida Breżniewa, że USA wiedzą co Związek Sowiecki szykuje. Zmusiło to Kreml do szukania innych opcji, a przynajmniej do traktowania bezpośredniej inwazji jako środka ostatecznego. Sowieci zażądali od swoich tubylczych plenipotentów „przywrócenia spokoju” w Warszawie.Naturalnie gdyby tubylczym komunistom nie powiodłoby się, to Kreml interweniowałby. USA nie podniosłyby ręki. W obliczu możliwej wojny nuklearnej pomoc militarna dla Polski byłoby to samobójstwo. Dlatego Amerykanie woleli, żeby – z dwojga złego – „Solidarność” zdławili tubylczy komuniści. I dlatego Carter interweniował przeciw sowieckiemu najazdowi, a zezłoszczeni Sowieci niemiłosiernie naciskali na swoich plenipotentów w Warszawie.

I tutaj więc płk. Kukliński miał rację. Informacje od niego zapobiegły sowieckiej inwazji. A tubylczy komuniści dołączyli stan wojenny do szeregu zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim od czasu ich pojawienia się z Armią Czerwoną w 1918 r., a szczególnie po 1944 r.

[quote]Zbrodnia Jaruzelskiego nie miała nic wspólnego z ratowaniem Polski, a tylko z ratowaniem własnego stołka. Dokumenty przekazane przez Kuklińskiego mówią o tym jednoznacznie.[/quote]

Tyle o powodach działań płk. Kuklińskiego i korzyściach płynących z tego dla Polski. A teraz o wymiarze moralnym jego czynu.

[quote]Zarzuca mu się, że złamał przysięgę wojskową. To prawda. Jednak gdy ją składał, nie było suwerennego państwa polskiego. Przecież PRL to nie Polska. To była sowiecka kolonia z autonomią wewnętrzną z ograniczonym mandatem władzy dla tubylczych plenipotentów Kremla. PRL powstała na skutek gwałtu zadanego Polakom przez Stalina. W świetle prawa liczyła się tylko przysięga przed Rządem RP w Londynie.[/quote]

[caption id="attachment_1232" align="alignleft" width="620"]Kukliński (stoi) i Jaruzelski podczas spotkania dowództwa Układu Warszawskiego. Kukliński (stoi) i Jaruzelski podczas spotkania dowództwa Układu Warszawskiego.[/caption]

Zresztą nie był to dla Polaków dylemat nowy. No bo jak mamy sądzić rodaków naszych, którzy wcieleni zostali do armii rosyjskiej za cara czy niemieckiej za Kajzera bądź Hitlera? Jeśli przeszli na stronę przeciwników cara, Kajzera, bądź Hitlera, to przecież też złamali przysięgę. Oficer Wojska Polskiego Walerian Łukasiński ją złamał i brał udział w spiskowej, anty-kremlowskiej organizacji Wolnomularstwo Narodowe. A przecież przysięgał carowi jako królowi Polski. Naczelnik Powstania Styczniowego Romuald Traugutt ją złamał. Jak również generał Haller, generał  i wszyscy inni wojskowi, którzy zaczęli I wojnę światową pod sztandarami zaborców.

Naturalnie nie zawsze wszystko jest tak jednoznaczne. Przecież nie wszystkim Polakom udało się samorzutnie uciec ze służby w Wehrmachcie. Czasami okoliczności sprawiały, że – wraz ze swoimi niemieckimi „współtowarzyszami” – dostawali się do niewoli tylko po krwawej walce. Ale potem mieli szanse wykazania swego patriotyzmu w szeregach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

[quote]I właśnie to jest klucz, według którego należy sądzić wojskowych, również w czasie pokoju, również w PRL. Czy służyli Polsce, czy służyli Kremlowi? Czy opowiadali poborowym o prawdziwych tradycjach oręża polskiego czy o sowieckich? Czy ścigali kadrę i poborowych za uczęszczanie na mszę świętą? Czy donosili na kolegów-oficerów? Czy kradli wraz z nomenklaturową sitwą? Czy szli po trupach na szczyt struktury sowieckiej okupacji przez tubylczych przedstawicieli? Czy w sercu grało im nieśmiertelne: „Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” Czy w trakcie powstania poznańskiego w 1956 r., czy masakr na Wybrzeżu w 1970 r., czy dławienia „Solidarności” w grudniu 1981 r., rozkazywali swoim żołnierzom bezwzględnie według kremlowskiego przykazania, czy też przechodzili na drugą stronę, bądź też z sympatią traktowali walczących o niepodległość braci-Polaków, źle wypełniając rozkazy tubylczych plenipotentów Kremla?[/quote]

Pamiętajmy, że jednoznacznych jurgieltelników jak zwykle była raczej mała grupa. Ich potęga polega na tym, że potrafią obłudnie – broniąc własnej skóry – wmówić całej rzeszy z gruntu porządnych – choć pasywnych – osób, że Polacy ci również winni są zdradzie bo współpracowały z tubelczymi plenipotentami Kremla. Naturalnie to bzdura. Winnymi zdrady są główni plenipotenci Kremla, a nie oficerowie polscy służący polskiej tradycji w szeregach wojska pod komunistyczną komendą. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionowałby patriotyzmu większości żołnierzy i oficerów młodszych (oprócz politruków i związanych z sowieckimi służbami specjalnymi) w tzw. „armii Berlinga”.

Wypada jeszcze zapytać jakie miał korzyści płk. Kukliński ze swego poświęcenia się dla Polski. Podkreślmy: dokumenty CIA jednoznacznie potwierdzają, że pułkownik NIGDY nie upominał się o pieniądze. Co więcej, w PRL miał willę, jacht, dostęp do przywilejów zarezerwowanych dla najwyższych tubylczych funkcjonariuszy struktury sowieckiej okupacji przez przedstawiciela. To prawda, gdy udało mu się ewakuować siebie i swoją rodzinę z Polski, władze amerykańskie zadbały o jego utrzymanie. Dostał pracę odpowiednią dla swych kwalifikacji. Ale jego standard życia właściwie się nie zmienił. Ponadto, stracił obu synów w bardzo tajemniczych „wypadkach” – a osoby związane ze służbami specjalnymi USA prywatnie podkreślały wielokrotnie, że najpewniej chłopcy padli ofiarą komunistycznych skrytobójców.

Na koniec kilka spostrzeżeń o książce Benjamina Weislera. Czyta się to jak podręcznik dla szpiega, z mnóstwem szczegółów technicznych tego fachu. Autor unika zbyt wielu sądów. Prawie zupełnym milczeniem zbywa sprawę tajemniczej śmierci synów płk. Kuklińskiego.

Weisler podaje natomiast garść ciekawych szczegółów z wczesnego życia swego bohatera. Jego ojciec był w konspiracji, został aresztowany przez Gestapo i zamordowany w narodowo-socjalistycznym niemieckim obozie koncentracyjnym.

Czternastoletni Rysiek uciekł. Starał się wstąpić do organizacji podziemnej. AK go odrzuciła jako małoletniego. Plakatował miasto dla „Miecza i Pługa”. Potem w podwarszawskich lasach przystąpił do złożonej z młodych chłopców grupy przetrwania, która – pod wodzą żydowskiego nastolatka – zdobywała środki do życia w okolicznych wsiach. Stale nękani obławami policji, grupa rozpadła się. W desperacji, aby zalegalizować się, Rysiek Kukliński „dobrowolnie” zgłosił się na roboty do Niemiec. Po wojnie znalazł się we Wrocławiu. Zakochał się w dziewczynie, której ojciec był szefem zabezpieczenia mienia państwowego w tym mieście. Ten okres życia Kuklińskiego jest niejasny. Najprawdopodobniej służył u ojca swej dziewczyny. Chyba nie było to UB, a raczej jakaś podległa milicji grupa ochrony mienia państwowego. Potem, w 1947, poszedł do wojska, do szkoły elewów, a następnie szkoły oficerskiej. Został aresztowany przez Informację Wojskową za zatajenie przynależności do podziemia niepodległościowego. Dzięki znajomościom udało mu się uniknąć większych konsekwencji: uratował go też młody wiek w czasie okupacji.

kuklinski2

Ogólnie: Tajne życie to praca dziennikarska. Nie ma w niej właściwie żadnych informacji historycznych, brak tła dziejowego. Jak zauważył Herb Romerstein, żaden przeciętny czytelnik amerykański nie dowie się, dlaczego Sowieci i komuniści rządzili Polską i jak się tam znaleźli. Mimo wszystko jednak Weisler zrobił dobrą robotę opisując działalność „pierwszego polskiego oficera w NATO” – jak go określił jego największy sojusznik, profesor Zbigniew Brzeziński. Natomiast wywiad USA scharakteryzował płk. Kuklińskiego jako patriotę i idealistę, którego celem była walka o wolność Polski. Symptomem głębokiego zaawansowania syndromu zniewolonego umysłu u PRLowców jest to, że w Warszawie większość jeszcze nie dostrzegła tej prostej prawdy.

Marek Jan Chodakiewicz, artykuł "Jednoosobowa konspira: Pułkownik Kukliński skończyłby 80 lat" (opublikowany na blogu Autora chodakiewicz.salon24.pl)

Autor pisze o publikacji:
Benjamin Weiser
, A Secret Life: The Polish Officer, His Covert Mission, and the Price He Paid to Save His Country (New York: PublicAffairs, 2004)

Artykuł Odkłamujemy postać Ryszarda Kuklińskiego. I przypominamy o prawdzie o Jaruzelskim zawartej w amerykańskich aktach pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/feed/ 3