Stanisław Żółkiewski – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Stanisław Żółkiewski – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 9 października 1610 roku Polacy zdobyli Kreml. Rosja przestała istnieć jako suwerenne państwo https://niezlomni.com/9-pazdziernika-1610-roku-polacy-zdobyli-kreml-rosja-przestala-istniec-jako-suwerenne-panstwo/ https://niezlomni.com/9-pazdziernika-1610-roku-polacy-zdobyli-kreml-rosja-przestala-istniec-jako-suwerenne-panstwo/#respond Sun, 09 Oct 2016 07:46:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=32293

9 października 1610 r. Polacy zdobyli Kreml. Na prośbę moskiewskich bojarów polskie chorągwie wkroczyły do Moskwy.

Dowództwo nad nimi Żółkiewski oddał w ręce Aleksandra Gosiewskiego. Mennica moskiewska rozpoczęła bicie srebrnych kopiejek z imieniem nowego cara Władysława Zygmuntowicza.

[caption id="attachment_32294" align="aligncenter" width="800"]Dymitriady Dymitriady[/caption]

Prof. Anna Filipczak-Kocur (historyk, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego, zajmuje się m.in. funkcjonowaniem centralnych instytucji Rzeczypospolitej w epoce nowożytnej): W nocy 20/21 września 1610 roku oddziały Żółkiewskiego weszły do Moskwy i przebywały tam w różnej liczebności do 26 października 1612 roku nowego stylu. Zajęły Kreml oraz dwie dzielnice: Kitajgorod i Biełgorad. Hetman Żółkiewski 8 października wkroczył osobiście na Kreml, gdzie oczekiwała go duma bojarska. Był tam też Michaił Romanow, później - w 1613 roku - wybrany na cara, i patriarcha Hermogenes. Po złożeniu przysięgi przez przedstawicieli wszystkich stanów wydano bankiet z udziałem Żółkiewskiego oraz oficerów. Aleksander Korwin Gosiewski objął urząd starosty moskiewskiego i stanął na czele strieleckiego prikaza, czyli najwyższego urzędu wojskowego. Faktycznie Rosja przestała wówczas istnieć jako suwerenne państwo.

Polityka Gosiewskiego nie podobała się wszystkim bojarom. Byli wśród nich nie tylko zwolennicy Władysława, ale i drugiego samozwańca oraz cara Szujskiego. Gosiewski odsuwał od władzy bojarów porozumiewających się z samozwańcem lub tylko o to podejrzanych. Rozdawał majątki ziemskie stronnikom Polaków, chociaż tylko na papierze. Moskwa stanęła w obliczu zamieszek zbrojnych. Patriarcha Hermogenes, 78-letni starzec, wzywał do buntu przeciw Władysławowi. Mieszkańcy Moskwy wyrażali wrogość wobec wojsk polskich. Nie chciano im sprzedawać żywności, mnożyły się incydenty zbrojne. Z tego powodu Gosiewski zdecydował się na odebranie broni ludności cywilnej, nakazał kontrolowanie domów, karczem.

Stanisław Żółkiewski opuścił Moskwę, udając się do króla pod Smoleńsk. Przybył tam 9 listopada. Kiedy do Moskwy dotarła wiadomość, że król nie akceptuje układów Żółkiewskiego z bojarami i sam chce zostać carem, wrogie nastroje wobec Polaków przybrały na sile. Do tej pory załoga polska przebywała na Kremlu legalnie dla obrony rządu bojarskiego. Zaczęto kolportować antypolskie pisma. Cerkiew, jako jedyna siła moralna i polityczna w powszechnym chaosie, wzywała do walki przeciw polskim najeźdźcom i rosyjskim zdrajcom. Mimo to Władysław miał ciągle zwolenników.

W czasie pobytu hetmana Żółkiewskiego w Moskwie załoga polska, licząca około trzech tysięcy ludzi, zachowywała się przyzwoicie. Nie było plądrowania, gwałtów ani wyrządzania innych krzywd ludności miejscowej. Straże patrolowały ulice i pilnowały porządku. Dopiero po wyjeździe hetmana zaczęły się działania dalekie od poprawności. Prześladowano mieszkańców stolicy, grabiono pałace i cerkwie, nakładano kontrybucje, dopuszczano się świętokradztwa. Sięgano do zasobów skarbca kremlowskiego, wcześniej już mocno zubożonego przez Wasyla Szujskiego. Potęgowało to nienawiść do Polaków i Litwinów. Jednak Gosiewski nie był w stanie opanować rozprzężenia w swoich oddziałach, chociaż z całą surowością karał wszelkie ekscesy. W Moskwie zaczęło brakować żywności. Stolica stanęła przed widmem głodu.

Już na początku marca 1611 Gosiewski wzmocnił Kreml zapasami prochu strzelniczego, wytoczył armaty na mury kremlowskie i Kitajgorodu. W końcu marca i na początku kwietnia spalił przedmieścia, aby zgnieść bunt i oczyścić drogę dla odsieczy nadciągającej od strony Możajska. Spaliły się wówczas również zapasy żywności. Pomoc Jana Karola Chodkiewicza była spóźniona i zakończyła się niepowodzeniem. Miał on za mało wojska i pieniędzy na jego opłacenie. Zarządził odwrót.

[caption id="attachment_32295" align="aligncenter" width="1024"]Kuźma Minin i Dymitr Pożarski Kuźma Minin i Dymitr Pożarski[/caption]

Sytuacja załogi polskiej, zredukowanej do 1300 ludzi, stawała się coraz trudniejsza. Odeszli skonfederowani żołnierze z pułku Jana Piotra Sapiehy, łączność z Chodkiewiczem została zerwana. Głód zmuszał załogę do jedzenia koni, psów, kotów, myszy, szczurów, świec, gotowania rzemieni, a także pergaminowych rękopisów z carskiej biblioteki. Zdarzały się nawet przypadki kanibalizmu. Do stolicy zbliżało się od Niżniego Nowogrodu pospolite ruszenie dowodzone przez kniazia Dymitra Pożarskiego i Kuźmię Zachariewicza Minina Suchorukowa.

22 października rozpoczęto pertraktacje. Warunki traktatu przewidywały bezwarunkową kapitulację, opuszczenie Kremla przez załogę z zachowaniem honorów wojskowych. Oblężonym zagwarantowano bezpieczeństwo i powrót do kraju. Kreml poddał się 26 października (6 listopada) 1612 roku. Następnego dnia otwarto bramy.

Po dziewiętnastu miesiącach oblężenia stolica carów była znów wolna. Sukces ten uznano za "cud nad Moskwą". Strona moskiewska nie dotrzymała warunków kapitulacji. Wielu Polaków zamordowano, innych wsadzono do więzienia. Pijani zwycięzcy palili i grabili skarby kremlowskie, odzierali trupy z rzeczy wartościowych. Zemsta zwycięzców dotknęła także tych, którzy sprzyjali Władysławowi i Polakom. Straty polskie były wielkie. Umierali po drodze z głodu, ginęli z rąk partyzantów.

[caption id="attachment_32297" align="aligncenter" width="800"]Kuźma Minin wzywa do powstania w 1611 roku Kuźma Minin wzywa do powstania w 1611 roku[/caption]

W jaki sposób można zbilansować polsko-rosyjskie zmagania? Jakie były ich skutki dla obu stron?
Wielka smuta rozpoczęła się po śmierci Iwana IV i zostały bezpośrednio spowodowane kryzysem dynastycznym, czyli brakiem następcy na tron carski. Pogrążyły one to wielkie państwo w chaosie na kilkanaście lat. Chaos ten umożliwił ingerencję polską w sprawy państwa moskiewskiego. Była ona jego skutkiem, a nie przyczyną. Smuta wykreowała trzy stronnictwa: propolskie, proszwedzkie i "narodowe". Była to walka elit politycznych. W nowszej historiografii dostrzega się w tych wydarzeniach walkę między władzą carską a arystokracją rodową. Wybór Michaiła Romanowa na cara w 1613 roku stał się początkiem nowego państwa. Ruś moskiewska przekształciła się w jednolite państwo rządzone przez cara i dumę. Jak pisze Andrzej Andrusiewicz w Dziejach wielkiej smuty, Polacy, Litwini i Szwedzi przyczynili się do przezwyciężenia przez Rosjan smutnych czasów i ich następstw, niezamierzenie dając impuls do integracji społeczeństwa oraz konsolidacji sił politycznych wewnątrzrosyjskich, tym samym przyśpieszając wybór . Interwencja polska uaktywniła walkę narodowowyzwoleńczą i przyczyniła się do zintegrowania społeczeństwa. Długoletnie walki spowodowały zniszczenie kraju, a przede wszystkim Moskwy, regres demograficzny, zniszczenia gospodarcze. Sytuację pogarszały klęski żywiołowe, które stały się jedną z przyczyn głodu i chorób. Nie doszło jednak do załamania się handlu zagranicznego. Skarb państwa uległ osłabieniu, ale nie unicestwieniu. Przez cały czas wielkiej smuty znajdował się on w rękach władzy państwowej.

Kiedy doszło już do rozmów na temat unii, król polski sądził, że dla bojarów atrakcyjne są formy ustrojowe Rzeczypospolitej oraz przywileje szlacheckie, takie jak wolność osobista, zapewnienie bojarom nietykalności osobistej, czyli neminem captivabimus, prawo do studiowania za granicą. Kiedy Zygmunt III rozpoczynał marsz na wschód, nie miał żadnych planów misyjnych. Strona rosyjska widziała w tym jednak zagrożenie dla prawosławia. Król nie wziął pod uwagę konserwatyzmu bojarów - kierował się dążeniami elit, ich tęsknotą za polskimi wolnościami i stylem życia.

Nie można winić Zygmunta III za to, że nie wysłał nieletniego Władysława do pogrążonego w anarchii państwa. Tam trzeba było doświadczonego władcy - króla ojca. Nie mógł ryzykować życia syna. Hetman Żółkiewski pod carowym Zajmiszczem i pod Moskwą poszedł na ustępstwa wobec bojarów, pokrzyżowawszy plany króla. Wycofać się nie mógł i nie mógł dotrzymać układu z 27 sierpnia 1610 roku. To podsycało nastroje antypolskie i przekreśliło szanse na związanie w jakiś sposób tego państwa z Rzecząpospolitą. W 1610 roku król zgodził się na objęcie tronu przez Władysława, ale po pewnym czasie rządów ojca. Nie wyraził natomiast zgody na jego przejście na prawosławie - nie mógł tego zrobić jako głęboko wierzący katolik. Unia personalna obu państw była nierealna. Nie do wyobrażenia było, aby car chodził do kościoła katolickiego, a jego poddani do cerkwi. Unia musi wypływać ze wspólnych interesów, a nie z przewagi wojskowej.

Rzeczypospolitej pozostały po zejściu załogi polskiej z Kremla wielomilionowe należności do spłacenia czterem konfederacjom wojskowym. Zapłaciła też zniszczeniem terytoriów, przez które przechodziło wojsko.

K. G

źródło: Muzeum Historii Polski

opublikowane na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.

Artykuł 9 października 1610 roku Polacy zdobyli Kreml. Rosja przestała istnieć jako suwerenne państwo pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/9-pazdziernika-1610-roku-polacy-zdobyli-kreml-rosja-przestala-istniec-jako-suwerenne-panstwo/feed/ 0
Tę bitwę nazwano „Termopilami Europy”. O bohaterskiej śmierci hetmana, która stała się legendą. „Wolę swoją rad żywot położę dla dla Rzeczypospolitej”. Turcy z głowy hetmana uczynili podarunek dla sułtana https://niezlomni.com/te-bitwe-nazwano-termopilami-europy-o-bohaterskiej-smierci-hetmana-ktora-stala-sie-legenda-wole-swoja-rad-zywot-poloze-dla-dla-rzeczypospolitej-turcy-z-glowy-hetmana-uczynili-podaru/ https://niezlomni.com/te-bitwe-nazwano-termopilami-europy-o-bohaterskiej-smierci-hetmana-ktora-stala-sie-legenda-wole-swoja-rad-zywot-poloze-dla-dla-rzeczypospolitej-turcy-z-glowy-hetmana-uczynili-podaru/#respond Sat, 17 Sep 2016 04:56:28 +0000 http://niezlomni.com/?p=20470

„Dawnom tego szukał, nie nad wolę swoją rad żywot położę dla wiary świętej, dla służby Waszej Królewskiej Mości, dla Rzeczypospolitej”

– pisał Stanisław Żółkiewski do króla, wyruszając na wyprawę wojenną przeciw Turkom. Nieco ponad miesiąc później głowa hetmana wysłana została do Konstantynopola jako podarunek dla sułtana.

[caption id="attachment_20471" align="alignright" width="371"]Stanisław Żółkiewski (portret z XVII wieku) Stanisław Żółkiewski (portret z XVII wieku)[/caption]

Spośród sąsiadów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, bodaj największy strach budziła w narodzie szlacheckim osmańska Turcja. W istocie było to ogromne imperium, o przytłaczającej potędze, choć jak się później okazało, nie ono stanowiło największe zagrożenie dla polsko-litewskiego państwa. Niemniej w drugiej dekadzie XVII wieku stosunki z Portą stale się pogarszały, powodując nad Wisłą – a bardziej nad Dniestrem i Dnieprem – rosnący niepokój. Przyczyny tego były złożone, jednak najistotniejszym czynnikiem powodującym rosnącą wściekłość padyszacha były najazdy kozackie na czarnomorskie wybrzeża Turcji. Zaporożcy, formalnie poddani króla polskiego, byli tak zuchwali, że nie tylko złupili miasta takie jak Warna, Synopa czy Trapezunt, ale samemu sułtanowi zaświecili łuną w oczy, kilkakrotnie paląc przedmieścia Konstantynopola.

Obrona czy atak?

W 1620 roku wojna wydawała się bliższą niż kiedykolwiek. Polski poseł Samuel Otfinowski spotkał się w tureckiej stolicy z wrogim przyjęciem i jawnymi groźbami wojny, co nie może zresztą dziwić, bo w czasie jego pobytu kozacy znów najechali okolice Konstantynopola, a „Osman widząc ognie od pożarów z okien pałacu omal że ze strachu nie umarł”. Niemniej, liczne przekazy źródłowe (także tureckie) wskazują, że wojny dało się uniknąć, z czego król i hetman zdawali sobie sprawę. Mimo to polski wódz zdecydował się w porozumieniu z Zygmuntem III na rozpoczęcie działań wojennych, przekroczenie w pierwszych dniach września granicy na Dniestrze i wprowadzenie wojsk do formalnie podległej sułtanowi Mołdawii.

Wbrew temu, co twierdzili niektórzy historycy, Stanisław Żółkiewski nie szedł na straceńczą wyprawę wojenną z zamiarem szukania męczeńskiej śmierci i nie wygubił wojska dla takiej idée fixe. Jak można z dużą dozą pewności przypuszczać, celem polskiego wodza było udzielenie pomocy hospodarowi mołdawskiemu Gasparowi Grazzianiemu, którego Turcy zamierzali usunąć z tronu, a który poddał się wobec tego pod polską zwierzchność. Siły tureckie, które mogły przeciwstawić się wojskom koronnym, nie były wielkie, zapowiadał się więc stosunkowo łatwy sukces, który pozwoliłby podreperować reputację ostro krytykowanego w ostatnich latach hetmana, wzmocniłby pozycję króla przed zbliżającym się sejmem, a przede wszystkim poprawił sytuację strategiczną Rzeczpospolitej i byłby manifestacją jej siły. Stary wódz gotów był zapewne na śmierć, ale spodziewał się zwycięstwa, którego blask zamknąłby usta jego wrogom.

Niespodziewane trudności

[caption id="attachment_20472" align="alignleft" width="273"]Gaspar Grazziani Gaspar Grazziani[/caption]

Niestety, wypadki nie potoczyły się po myśli Żółkiewskiego. Znacznie opóźniła się koncentracja wojsk, przez co hetman prowadził do Mołdawii jedynie 7 tysięcy ludzi, na dodatek nieposiadających dostatecznych zapasów żywności. Siły te miały się wkrótce powiększyć, już po przekroczeniu granicy, niemniej nie były tak duże, jak można było liczyć. Na dodatek dowódcy prywatnych oddziałów magnackich, które stanowiły nawet ponad połowę zgromadzonych chorągwi, nastawieni byli do hetmana co najmniej nieprzychylnie, każdy z nich miał też własne ambicje. Stary i słaby już fizycznie (wręcz zniedołężniały, jak piszą liczni historycy) Żółkiewski miał mieć poważne trudności w utrzymaniu dyscypliny, choć na początku wyprawy odprawiono towarzyszące wojsku kobiety lekkich obyczajów, „a uporne gwałtem [tj. na siłę] się przeprawiające, za rozkazaniem hetmańskim w rzece topiono”.

Jak gdyby tego było mało, Grazziani wprawdzie uwięził tureckich wysłanników, a następnie doprowadził do wymordowania od 1,5 do 2 tysięcy przebywających w mołdawskiej stolicy (Jassach) Turków, później jednak wystraszył się konsekwencji swoich czynów i zamiast połączyć swoje wojska z polskimi, zamierzał zbiec przez północne Węgry do Niemiec. Hospodar wiedział przy tym, że nie dysponuje obiecywanymi Rzeczpospolitej kilkunastoma tysiącami zbrojnych. Ostatecznie udało się nakłonić go do powrotu, przywiódł jednak ze sobą zaledwie 600 żołnierzy.

Błędy

Wszystko to nie musiało jednak oznaczać niepowodzenia całej wyprawy. Inicjatywa strategiczna leżała po polskiej stronie i energiczne działania mogły pozwolić na rozbicie nielicznych znajdujących się na północ od Dunaju wojsk tureckich, zanim sprawujący władzę na tym terenie Iskander-pasza zdołałby zmobilizować większe siły. Armia polska powiększyła się wkrótce do przeszło 10 tysięcy, Żółkiewski liczył jednak na to, że żadna większa bitwa nie będzie konieczna, a opanowanie Jass i umocnienie się w obozie pod Cecorą (tak jak zrobił to 25 lat wcześniej Jan Zamoyski) wystarczy do zawarcia korzystnego pokoju.

Zachowawcze działania strony polskiej wykorzystał Iskander-pasza, który zebrał wkrótce siły dorównujące koronnym i pospieszył w kierunku polskiego obozu. Do pierwszych walk doszło 18 września, walna bitwa rozegrała się zaś dzień później. Śmiały i dość nowatorski plan taktyczny hetmana okazał się być trudny w realizacji, wymagał bowiem znakomitej współpracy między poszczególnymi formacjami i bardzo sprawnego manewrowania. W rezultacie starcie nie zostało rozstrzygnięte, a wojska polskie straciły znaczną część piechoty oraz wozów taborowych i musiały wycofać się do obozu.

[caption id="attachment_20473" align="aligncenter" width="1024"]Bitwa pod Cecorą (obraz J. Kossaka, „Tygodnik Ilustrowany”, 1862 r.) Bitwa pod Cecorą (obraz J. Kossaka, „Tygodnik Ilustrowany”, 1862 r.)[/caption]

Odwrót

Chociaż nie doszło do rozbicia polskich chorągwi, ich morale dramatycznie spadło, zaś hospodar mołdawski zupełnie się załamał. Na radzie wojennej zdecydowano o podjęciu następnego dnia odwrotu w umocnionym szyku taborowym. Plan miałby zapewne szanse powodzenia, jednak jeszcze w nocy z 18 na 19 września Grazziani postanowił ratować się ucieczką. Namówił też do niej pułkownika (i ukrainnego magnata) Walentego Kalinowskiego, a na dodatek rozpuścił plotkę o tym, że to Żółkiewski zamierza zbiec i pozostawić wojsko na pastwę losu i nieprzyjaciela. Magnaci-pułkownicy, a za nimi żołnierze poczęli uchodzić, większość tonęła jednak w Prucie, przez który trzeba było się przeprawić, by ruszyć w kierunku granicy, resztę zaś wyłapali Tatarzy. Grazzianiego pochwycili wkrótce jego właśni poddani, którzy obcięli mu głowę i posłali ją nowemu hospodarowi. Jakby tego było mało, czeladź i lisowczycy wykorzystali okazję i zaczęli plądrować obóz.

Po tej dramatycznej nocy pod komendą Żółkiewskiego pozostało najwyżej 5,5 do 6 tysięcy żołnierzy, a ich morale uległo zupełnemu rozkładowi. Gdyby Iskander-pasza zorientował się w sytuacji, prawdopodobnie bez trudu unicestwiłby wojska koronne. Zamiast tego wystąpił jednak z propozycją rokowań, które pozwoliły na pewne uspokojenie sytuacji w obozie. Dla tureckiego wodza zawarcie porozumienia, uzyskanie od Polaków okupu i ich wycofanie się z powrotem za Dniestr byłoby sukcesem, zaś siły jego nie bardzo nadawały się do szturmowania okopów. Dla Żółkiewskiego ugoda taka oznaczałaby z kolei przyznanie się do porażki, prowadził więc negocjacje tak, że zostały zerwane.

Wymarsz nastąpił w nocy z 29 na 30 września. Chorągwie polskie szły w szyku taborowym, osłonięte przez spięte ze sobą rzędy wozów. Początkowo odwrót odbywał się spokojnie, bez bezpośredniego zagrożenia ze strony nieprzyjaciela, który zaczął pościg dopiero 30 września rano. W ciągu kolejnych dni bez trudu odparto niegroźne w gruncie rzeczy ataki lekkiej jazdy tatarskiej, podobnie jak uderzenie piechoty tureckiej z 2 października. Ponieważ przeciwnik zaczął stosować taktykę spalonej ziemi i nieustannego nękania, siłom hetmańskim zaczął doskwierać głód, pragnienie i brak snu. Padło też wiele koni, nic jednak nie zapowiadało katastrofy. 4 października odparto walny szturm turecki i ruszono w dalszą drogę. 6 października wycofujący się stanęli nieopodal granicznego Dniestru. Hetman napisał wówczas ostatni, wzruszający list do żony:

Przetoż nie turbuj się Wasza Miłość najukochańsza małżonko, Bóg czuwać będzie nad nami; a chociażbym i poległ, toż ja stary i na usługi Rzeczypospolitej już nie zdatny, a Pan Bóg wszechmocny da, że i syn nasz, miecz po ojcu wziąwszy, na karkach pohan zaprawi, i chociaby tak było jak rzekłem, pomści się krwie ojca swego. Na wypadek jaki bądź zalecam Waszej Miłości najukochańszej małżonce miłość dla dziatek, pamięć na me zwłoki, bo je styrałem ku usłudze Rzeczypospolitej [...] co Pan Bóg chce ze swej łaski dać, niech się stanie; a wola jego święta będzie nam miłościwa do ostatka życia naszego [...]. Jejmość do zgonu kochający małżonek i ojciec Stanisław Żółkiewski, hetman wielki koronny.

Katastrofa

Tymczasem po obozie rozeszła się (prawdziwa) wieść, że gdy tylko uda się przekroczyć granicę, hetman przeprowadzi wśród podkomendnych rewizję, by wyłapać i ukarać tych, którzy dopuścili się rabunków w noc po bitwie. Za podobne przestępstwo spodziewać należało się stryczka, winni uznali więc, że gdy nocą wojsko wyruszy w dalszą drogę, pora będzie wziąć nogi za pas i samodzielnie szukać ocalenia. Przed ucieczką rabusie po raz kolejny wzięli się za plądrowanie wozów i kradzież koni. Tabor został rozerwany, a Tatarzy rzucili się do ataku na pogrążone w chaosie polskie chorągwie.

Paniki nie udało się już zatrzymać. Hetman ostał się w towarzystwie trzystu najwierniejszych towarzyszy. Wyspowiadał się, po czym przebił konia szablą (pokazując, że nie zamierza uciekać) i na piechotę zaczął podążać w stronę granicy. Wkrótce i tę grupę rozproszyli Tatarzy, a Żółkiewskiego otaczało już tylko kilkanaście osób, które usilnie namawiały sędziwego wodza, by dosiadł konia i ratował się z pogromu. W końcu udało się go wsadzić na grzbiet wierzchowca i hetman zniknął w mroku wraz z kilkuset polskimi jeźdźcami, którzy pojawili się nagle w pobliżu. Następnego dnia Turcy znaleźli jego ciało z odciętą prawą ręką i raną na skroni – Żółkiewski bronił się do ostatniej chwili i nie pozwolił, by wzięto go żywcem. Jego głowę wysłano do Konstantynopola, a sułtan Osman II mijał ją ponoć po drodze do meczetu. Niespełna dwa lata później i on miał postradać życie, zamordowany przez janczarów, których obwiniał o porażkę pod Chocimiem w 1621 roku.

[caption id="attachment_20474" align="aligncenter" width="1024"]Śmierć Stanisława Żółkiewskiego (obraz Walerego Eljasza Radzikowskiego) Śmierć Stanisława Żółkiewskiego (obraz Walerego Eljasza Radzikowskiego)[/caption]

Od klęski do zwycięstwa

Klęska wojsk polskich była zupełna. Zaledwie 25-30% żołnierzy udało się uratować przed śmiercią lub niewolą, choć do kraju docierali pozbawieni nieraz nawet ubrań. Do niewoli tureckiej dostał się hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski, a także ciężko ranny syn poległego wodza Jan, który zmarł wkrótce po wykupieniu przez matkę. Nawet 2 tysiące jeńców tatarskich pędzonych na Krym nie przetrwało morderczej drogi.

[caption id="attachment_20475" align="alignleft" width="207"]Sułtan Osman II Sułtan Osman II[/caption]

Wieść o cecorskiej katastrofie wywołała w kraju szok, a także strach przed pewnym w zasadzie najazdem tureckim. W obliczu śmiertelnego zagrożenia ucichły nieco spory wewnętrzne, a Rzeczpospolita zmobilizowała najliczniejsze od wielu lat wojska, które jesienią 1621 roku oparły się potężnej armii tureckiej, bohatersko broniąc założonego pod Chocimiem obozu. Zawarty po tej bitwie pokój miał przetrwać aż do 1672 roku.

Słynny z kłuszyńskiej wiktorii, okazał się Żółkiewski wodzem mniej zdolnym od współczesnego sobie Jana Karola Chodkiewicza czy też swojego ucznia Stanisława Koniecpolskiego, a w toku kampanii 1620 roku popełnił wiele błędów. Bohaterska śmierć hetmana obrosła jednak legendą, tym bardziej, nie sposób było mu odmówić cnót takich jak uczciwość i zdolność do poświęceń na rzecz ojczyzny. Historyk Wacław Sobieski nazwał wręcz klęskę cecorską „Termopilami Europy”.

Nie dość uważnie czytane listy Żółkiewskiego doprowadziły z drugiej strony do powstania opinii, jakoby umyślnie szukał on męczeńskiej śmierci z rąk pogan, narażając przy tym na niebezpieczeństwo nie tylko powierzone sobie wojska, ale i Rzeczpospolitą, której całe niemal życie służył. Wizja ta również stała się częścią legendy, w tym aspekcie trochę krzywdzącej. Jej zaskakującym skutkiem było rozpoczęcie tuż przed drugą wojną światową starań o beatyfikację Żółkiewskiego. Można i trzeba dostrzec w tym przesadę, trafnie za to dobrała cytat żona hetmana, która kazała umieścić na jego nagrobku maksymę Horacego: „Dulce et decorum est pro patria mori” („Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę”).

Roman Sidorski, źródło: Histmag.org

Ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Tę bitwę nazwano „Termopilami Europy”. O bohaterskiej śmierci hetmana, która stała się legendą. „Wolę swoją rad żywot położę dla dla Rzeczypospolitej”. Turcy z głowy hetmana uczynili podarunek dla sułtana pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/te-bitwe-nazwano-termopilami-europy-o-bohaterskiej-smierci-hetmana-ktora-stala-sie-legenda-wole-swoja-rad-zywot-poloze-dla-dla-rzeczypospolitej-turcy-z-glowy-hetmana-uczynili-podaru/feed/ 0
Burzliwa elekcja Zygmunta III Wazy. Szlachta nie wybrała drogi absolutyzmu https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/ https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/#respond Fri, 27 Dec 2013 23:08:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=4811

[caption id="attachment_4840" align="alignleft" width="660"]Zygmunt III Waza Zygmunt III Waza[/caption]

19 sierpnia 1587 r. część polskiej szlachty wybrała na króla Zygmunta III Wazę. Nie była to jednak jedyna elekcja w tym czasie, co doprowadziło do zbrojnego konfliktu.

Po śmierci Stefana Batorego 12 grudnia 1586 r. szlachta polska stanęła przed koniecznością wyboru nowego władcy Rzeczypospolitej. Nie było wśród niej jednak zgody co do tego, kto byłby najlepszym kandydatem do tronu.

[quote]Część szlachty popierała wywodzącego się z dynastii Habsburgów arcyksięcia Maksymiliana, część zaś opowiedziałsię za siostrzeńcem wybranej w 1575 r. na króla Polski Anny Jagiellonki, pochodzącym ze Szwecji Zygmuntem Wazą. Zwolennicy pierwszego kandydata podkreślali potęgę dynastii habsburskiej, a także to, że był on gorliwym katolikiem. W przypadku Zygmunta Wazy widziano możliwość wspólnego wraz ze Szwecją sięgnięcia po panowanie nad Bałtykiem, odcięcia od morza Moskwy, a także odzyskania Estonii.[/quote]

[caption id="attachment_4841" align="alignleft" width="188"]arcyksiążę Maksymilian III Habsburg arcyksiążę Maksymilian III Habsburg[/caption]

W tej sytuacji nastąpiła podwójna elekcja. W trzy dni po wyborze Zygmunta Wazy pozostali wyborcy obrali władcą arcyksięcia Maksymiliana. Zygmunta Wazę koronował 27 grudnia 1587 r. w Krakowie arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski.

24 stycznia 1588 r. doszło do bitwy pod Byczyną, w której wojska popierającego Zygmunta hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego pokonały stronników Maksymiliana i wzięły go do niewoli. Spór polsko-habsburski zakończył się 9 marca 1589 r. zawarciem układu bytomsko-będzińskiego, w którym Habsburgowie uznali Zygmunta Wazę za prawowitego króla Rzeczypospolitej.

Elekcja Zygmunta Wazy nie przebiegła w spokojnej atmosferze, a szlachta stanęła albo w obozie prohabsburskim, albo przy Janie Zamoyskim. Czym się kierowano, opowiadając się za jednym bądź drugim stronnictwem? Czy można wskazać, która koncepcja była bliższa polskiej racji stanu?

Bezkrólewie po śmierci Stefana Batorego trwało dwanaście miesięcy - licząc do dnia koronacji nowego króla. W czasie tego roku nastawienie społeczeństwa zmieniało się kilkakrotnie. Tuż po śmierci monarchy sytuacja była dość klarowna i pokrywała się dokładnie z podziałami, które istniały za panowania Stefana Batorego - regaliści zgrupowani wokół Jana Zamoyskiego i większość społeczeństwa niezbyt przychylnie nastawiona do króla.

[caption id="attachment_4842" align="alignleft" width="320"]Samuel Zborowski Samuel Zborowski[/caption]

Kluczem do zrozumienia tej kwestii jest sprawa Samuela Zborowskiego, który jako banita został zgodnie z prawem stracony 26 maja 1584 roku. Tyle tylko, że ten banita był początkowo tolerowany przez króla, przyczynił się zresztą do jego elekcji. Po pewnym czasie zauważono na dworze, że Samuel Zborowski, prowadzący zawsze burzliwy tryb życia i snujący fantastyczne plany, zaczął robić rzeczy ocierające się o zdradę stanu. Jednak dla przeciętnego obywatela stracenie go - podstępne, bo schwytano go w domu kuzynki - było trudne do zaakceptowania. Opinia publiczna skierowała się przeciw królowi.

Ten podział możemy obserwować w trakcie sejmu konwokacyjnego, a więc na początku bezkrólewia. Kanclerz Jan Zamoyski nie przyjechał na obrady sejmowe, a jego stronnicy, między innymi marszałek wielki koronny Andrzej Opaliński oraz Stanisław Żółkiewski, byli w wyraźnej mniejszości. Widząc swoją słabość, wyjechali przed zakończeniem obrad. Sejm opanowała opozycja, na czele z rodziną Zborowskich i całym szeregiem wielkopolskich i małopolskich rodzin senatorskich z nimi spokrewnionych.

Przeciwnicy zmarłego monarchy sądzili, że mając oparcie w szlachcie mogą sobie na wszystko pozwolić i przekroczyli kompetencje sejmu konwokacyjnego, zwołując na 8 maja ogólnopolskie "okazowanie" szlachty. Posunięcie to zostało przez większość społeczeństwa szlacheckiego odebrane jako próba zamachu stanu. Sympatie społeczne uległy zmianie. W tym momencie możemy mówić o kolejnej fazie bezkrólewia.

[caption id="attachment_4843" align="alignleft" width="544"]Jan Zamoyski Jan Zamoyski[/caption]

Powstały wówczas dwa zasadnicze obozy - prokonwokacyjny, czyli Zborowscy i ich adherenci, oraz antykonwokacyjny, skupiający stronników króla Stefana. Osobno należy potraktować Litwinów, którzy sprzyjali raczej Habsburgom. Część szlachty opowiadała się za kandydaturą moskiewską, inni za Wazą. W trakcie sejmu elekcyjnego nastąpiła polaryzacja stanowisk. Kiedy obóz prokonwokacyjny, czyli Zborowscy, ujawnił swoje sympatie dla Habsburga, wówczas większość szlachty i senatorów przeszła do obozu antykonwokacyjnego, na którego czele stał Zamoyski. W tej fazie bezkrólewia kluczową rolę gra prymas Stanisław Karnkowski, który po śmierci króla długo ukrywał swoje poglądy. Karty odkrył dopiero w trakcie sejmu elekcyjnego. Okazało się - wbrew nadziejom obozu prokonwokacyjnego - że prymas popiera królewicza Zygmunta.

[quote]Znaczna część historyków uważa, że Rzeczpospolita powinna iść w kierunku absolutyzmu, tak jak wiele, choć nie wszystkie, państwa Europy Zachodniej w XVII wieku. Jeśliby się zgodzić z takim rozumowaniem, należałoby poprzeć Maksymiliana. Szlachta wiedziała, jakie są konsekwencje takiego wyboru i dlatego konsekwentnie sprzeciwiała się habsburskim kandydatom do tronu polskiego.[/quote]

- Czy król-elekt siłą rzeczy skazany był na rządy marionetkowe, przynajmniej w pierwszych kilku latach panowania?
Prof. Edward Opaliński: - Czy król elekcyjny miał słabszą pozycję niż król dziedziczny? Tak i nie. Zależało to od tego, jakie kompetencje miał w danym państwie władca. Wbrew pozorom, polski monarcha miał dość dużą władzę. Mógł względnie swobodnie kształtować elitę polityczną, co więcej - gdyby miał możliwość odwoływania urzędników, istniałyby wręcz przesłanki do wprowadzenia absolutyzmu. Dzięki polityce nominacyjnej i rozdawniczej osiągał po pewnym czasie większość zarówno w Senacie, jak i w izbie poselskiej, a więc z pewną swobodą, oczywiście w granicach prawa, mógł kształtować politykę państwa.

- Czy to Zamojski sprawił, że Wazowie mogli zasiąść na tronie polskim?
Prof. Edward Opaliński: - Nie całkiem: on się do zwolenników szwedzkiego królewicza przyłączył. Sprawa Estonii jest dowodem niezbyt czystych intencji Zamoyskiego. Estonia - terytorium obejmujące około 40% obecnego kraju o tej nazwie - należała do Szwecji. Zamoyski przez swoich ludzi dodał do pactów conventów punkt o obowiązku jej inkorporowania. To była bomba zegarowa. Zygmunt III, dowiedziawszy się o tym, myślał nawet o powrocie do Szwecji.

Gdyby ten punkt dodali do pactów conventów ludzie przypadkowi, można by było powiedzieć, że zaszła pomyłka. Było to jednak dzieło Zamoyskiego, a więc wybitnego polityka, który wiedział, co robi. Dlaczego tak postąpił, narażając króla na utratę jednego z tronów, szwedzkiego lub polskiego, do tej pory nie wyjaśniono. Trzeba jednak podkreślić, że gdyby kanclerz nie zwyciężył pod Byczyną, i nie wziął do niewoli arcyksięcia Maksymiliana, Zygmunt III najprawdopodobniej straciłby tron polski.

- To pokazuje, że król elekt jest na początku w sytuacji podbramkowej.
Prof. Edward Opaliński: - Rzeczywiście, sytuacja monarchy jest trudna. Zastaje pewną ekipę i może się na niej oprzeć, musi jednak upłynąć trochę czasu, zanim zorientuje się, kto naprawdę jest kim. Zygmunt III popełnił na samym początku wielki błąd, który był jednak nie do uniknięcia - zaufał człowiekowi, który był jednocześnie bliski Zamoyskiemu. Okazało się potem, że był on wobec króla bardzo nielojalny.

Chodzi o Marcina Leśniowolskiego, kasztelana podlaskiego.Jeździł on dwukrotnie do Sztokholmu w czasie bezkrólewia - na pertraktacje - i właściwie przywiózł królewicza do Rzeczypospolitej. Po kilku latach okazało się, że była to błędna decyzja.

- Skąd właściwie pomysł, żeby wiązać się właśnie z rodziną szwedzką?
Prof. Edward Opaliński: - Zbliżenie Polski Szwecji nastąpiło za panowania Zygmunta Augusta i zbiegło się z koncepcją walki o Dominium Maris Baltici. W tej sytuacji Wazowie mogli być albo naturalnymi wrogami, albo naturalnymi sojusznikami. Wybór należał do Polski.

- To jest punkt widzenia Polski. A zamysł Wazów?
Prof. Edward Opaliński: - W momencie, kiedy Jan, wielki książe Finlandii, poślubił Katarzynę Jagiellonkę, nic jeszcze nie było przesądzone, choćby dlatego, że wkrótce Jan Waza wraz ze swoją żoną zostali uwięzieni przez starszego brata i króla Eryka XIV - monarchę w swoim szaleństwie porównywanego z Iwanem IV Groźnym, aczkolwiek nie tak krwawego. Zresztą sam Zygmunt III urodził się w ponurym zamczysku w niewoli.

Jeśli chodzi o koronę polską, to naturalnie po śmierci Zygmunta Augusta Jan III, mimo małych szans, starał się o nią dwukrotnie. Jego syn urodził się w 1566 roku, więc w 1572 roku miał kilka lat, a w 1575 niewiele więcej. Zgłosił więc swoją kandydaturę dopiero po śmierci Batorego, kiedy miał już lat 21. Wazowie koronę polską zdobyli, ale sukces okazał się połowiczny - Zygmunt III zyskał Polskę, stracił Szwecję.

Prof. Edward Opaliński - historyk, pracownik Instytutu Historii PAN; znawca okresu panowania Zygmunta III Wazy.

Materiał pochodzi ze strony Muzeum Historii Polski

Artykuł Burzliwa elekcja Zygmunta III Wazy. Szlachta nie wybrała drogi absolutyzmu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/feed/ 0