Sołżenicyn – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Sołżenicyn – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Jak homoseksualiści i liberałowie zniszczyli Kościół katolicki w USA. „Żegnajcie, dobrzy ludzie” Michaela S. Rose. [NASZA RECENZJA] https://niezlomni.com/jak-homoseksualisci-i-liberalowie-zniszczyli-kosciol-katolicki-w-usa-zegnajcie-dobrzy-ludzie-michaela-s-rose-nasza-recenzja/ https://niezlomni.com/jak-homoseksualisci-i-liberalowie-zniszczyli-kosciol-katolicki-w-usa-zegnajcie-dobrzy-ludzie-michaela-s-rose-nasza-recenzja/#respond Thu, 02 Apr 2020 15:00:46 +0000 https://niezlomni.com/?p=50977

Książka amerykańskiego dziennikarza Michaela S. Rose'a "Żegnajcie, dobrzy ludzie. Jak ateiści i homoseksualiści opanowali amerykańskie seminaria", która ukazała się nakładem wydawnictwa AA będzie dla czytelników wstrząsająca. Dla wielu przedstawione w niej fakty będą nie do przyjęcia. Ale udawanie, że czegoś nie ma, nic nie zmieni, nie sprawi, że fakty znikną. Część stwierdzi, że książka szkodzi Kościołowi. A ukrywanie sprawców skandali seksualnych mu pomaga?

Michael S. Rose pokazuje prawdę okrutną o tym, jak homoseksualna mafia i liberałowie opanowali amerykańskie seminaria. Zdaniem autora, diabelski plan zniszczenia Kościoła katolickiego przez homoseksualną klikę został precyzyjnie przygotowany i wprowadzony "przez zdeprawowanie, znieprawienie księży" oraz przez szykanowanie wierzących i prawowiernych kandydatów do kapłaństwa". Efektem było nie tylko zniszczenie życia niewinnym ofiarom seksualnych skandali, milionowe odszkodowania i bankructwa diecezji, ale upadek Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych.

Książka „Żegnajcie, dobrzy ludzie" "ukazuje rozmyślną infiltrację seminariów katolickich przez to coś, co Andrew Greeley nazwał <<Lawendową mafią>> - przez klikę homoseksualnych dyletantów i zakonspirowanych, liberalnych członków kadry seminaryjnej, z determinacją dążących do tego, by doprowadzić do zmiany doktryny, dyscypliny i misji Kościoła katolickiego, działając w jego wnętrzu”.

Autor  podobnie, jak wielu duchownych i wiernych stawia sobie zasadnicze pytanie: „Dlaczego się to stało?". I podkreśla: "Rozmiar skandali i nadużyć seksualnych oraz towarzyszących im ugód finansowych, ale także działań tuszujących zszokował wielu wiernych, którzy po prostu nie są w stanie zrozumieć, jak coś takiego mogło się wydarzyć, i dlaczego tak długi czas było to zamiatane pod dywan”.

Rose pokazuje również mechanizm postępowania z kandydatami do seminarium i z seminarzystami, którzy nie chcieli podporządkować się "lawendowej mafii". Jednym z nich było poradnictwo psychologiczne. Od pewnego czasu korzystanie z psychologów i psychoterapii zaczęto stosować również w polskich seminariach.

Ks. Amos Perry z diecezji Austin w książce "Żegnajcie, dobrzy ludzie" wspomina: „Jedną z klasycznych praktyk seminaryjnych jest tworzenie sytuacji, w których młody – a więc i na różne sposoby niedojrzały – prawowierny seminarzysta, młotowany ze wszystkich stron przez system wrogi jego wierze, jego seksualności, jego poczuciu dojrzałego ludzkiego zachowania zostaje udręczony aż do punktu o ‘odreagowania’. Jeżeli to konieczne, ta presja będzie zwiększana przez jego doradców, przez oceny kadry itd. Zwłaszcza gdy będą oni próbować przebudować lub zdławić przejawy sumienia kandydata. Kiedy ‘odreagowujesz’, już cię nie ma. Wtedy jesteś ‘niesubordynowany’, ‘masz probley z przełożonymi’, albo jesteś ‘rygorystą’. Otrzeźwiające jest w takim czasie zdać sobie sprawę, jak ściśle praktyka odpowiada strategiom prania mózgu w komunistycznych obozach reedukacyjnych. Nawet konotacje terminów ‘rygorystyczny’, ‘przedsoborowy’, ‘antywspólnotowy’ współbrzmią z komunistycznymi terminami ‘kapitalistyczny’, ‘burżuazyjny’, ‘antydemokratyczny’ ".

Brzmi znajomo? Oczywiście, bo przypomina sowieckie totalitarne praktyki. Ks. John Trigilio z diecezji Harrisburg czyni w "Żegnajcie, dobrzy ludzie" takie porównanie:

„Książką, która pomogła mi przetrwać moje lata w seminarium – mówił – był Archipelag Gułag Aleksandra Sołżenicyna. Jego uwięzienie i stały nadzór nad nim były pod wieloma względami identyczne z moim życiem seminaryjnym, w którym rewolucjoniści kulturalni dążyli do „zredukowania” człowieka prawowiernego przez przekształcenie go we w pełni dojrzałego członka partii nowego, zbuntowanego wyznania”.

Michael S. Rose, "Żegnajcie, dobrzy ludzie. Jak ateiści i homoseksualiści opanowali amerykańskie seminaria", Wydawnictwo AA, Kraków 2020. Książkę można nabyć na stronie religijna.pl.

Źródło ilustracji głównej: pixabay.com

Dobrym uzupełnieniem książki Michaela S. Rose'a będą wspomnienia wpływowej działaczki Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych Belli V. Dodd, która zeznając w 1953 r. pod przysięgą w amerykańskim Senacie stwierdziła, że komuniści wprowadzili do seminariów ponad 1000 mężczyzn, w tym homoseksualistów.

„W latach trzydziestych wprowadziliśmy tysiąc stu mężczyzn do kapłaństwa, aby zniszczyć Kościół od wewnątrz. Chodziło o to, aby ci ludzie zostali wyświęceni, a następnie wspięli się po drabinie wpływów i władzy jako prałaci i biskupi”.

Wśród nich mieli być m.in. homoseksualiści.

Bella V. Dodd, Szkoła ciemności, Wstrząsające świadectwo działaczki Komunistycznej Partii USA, Wyd. AA, Kraków 2020. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa AA.

https://www.religijna.pl/zegnajcie-dobrzy-ludzie-michael-s-rose

Artykuł Jak homoseksualiści i liberałowie zniszczyli Kościół katolicki w USA. „Żegnajcie, dobrzy ludzie” Michaela S. Rose. [NASZA RECENZJA] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-homoseksualisci-i-liberalowie-zniszczyli-kosciol-katolicki-w-usa-zegnajcie-dobrzy-ludzie-michaela-s-rose-nasza-recenzja/feed/ 0
Przeszli piekło sowieckich łagrów, a i tak wielu z nich pozostało ideowymi komunistami i w czasach Chruszczowa uważali Stalina za świętego. O ocalonych z Gułagu https://niezlomni.com/przeszli-pieklo-sowieckich-lagrow-a-i-tak-wielu-z-nich-pozostalo-ideowymi-komunistami-o-ocalonych-z-gulagu/ https://niezlomni.com/przeszli-pieklo-sowieckich-lagrow-a-i-tak-wielu-z-nich-pozostalo-ideowymi-komunistami-o-ocalonych-z-gulagu/#respond Wed, 21 Jan 2015 11:18:52 +0000 http://niezlomni.com/?p=22769

Ocaleni_z_gułagu72Galina Sieriebriakowa nigdy nie zachwiała się w tym pojmowaniu „największej tragedii”, nawet po haniebnym obaleniu Chruszczowa i anulowaniu jego antystalinowskich reform. Kontynuowała karierę płodnej autorki, poruszając sankcjonowaną przez władzę tematykę marksistowsko-leninowską, a jej książki wydawano w masowych nakładach. Z tego powodu kobieta wzbudzała pogardę wśród wielu radzieckich intelektualistów, którzy sami nie doświadczyli cierpień, ale też wśród byłych łagierników, według których reprezentowała „pokolenie omamionych”, choć moim zdaniem historia Galiny i osób do niej podobnych była dużo bardziej złożona.

Wystarczy wspomnieć o przypadku (mnie bardzo on zainteresował) powrotu osobistego sekretarza Bucharina – Siemiona Landresa. Podobnie jak Sieriebriakowa i tysiące innych ofiar, tak i Landres do końca pozostał płomiennym komunistą. Dowiedziałem się o połagrowym życiu Siemiona od jego syna, Juliana Siemionowa, niezwykle popularnego autora powieści szpiegowskich i policyjnych, który wzorował swój przygodowy styl życia na Hemingwayu.

Julian uważał za niesprawiedliwe oczekiwać, że ofiary stalinowskie z pokolenia jego ojca i Sieriebriakowej lub też ich dorosłe dzieci (z pewnością miał na myśli samego siebie) zechcą „wchodzić w tę polityczną dzicz” po raz drugi, a tak właśnie postrzegały one życie poza partią. Spora liczba powracających komunistów najwyraźniej się z tym zgadzała, choć byli i tacy, którzy sądzili inaczej.

To tylko jedna z wielu politycznych różnic zdań wśród ocalałych ofiar Stalina – komunistów i niekomunistów. Sołżenicyn znalazł się w kręgu licznych rozbieżności. W 1962 roku uwolnione zeki w żywiołowy sposób zareagowały na jego przełomowe opowiadanie Jeden dzień Iwana Denisowicza. Niektórzy twierdzili, że sportretował życie w obozie zbyt łagodnie, inni natomiast, że zbyt surowo. Najwnikliwsza dyskusja rozgorzała między Sołżenicynem a pisarzem, którego początkowo określił jako kolejnego „prawdziwego syna Gułagu”: Warłamem Szałamowem.

Podczas gdy Sołżenicyn w doświadczeniach z obozu dostrzegał możliwość osobistego i moralnego odrodzenia, Szałamow utrzymywał, że widzi tam jedynie odczłowie¬czenie i śmierć. W miarę rozprzestrzeniania się sławy i przekazu Sołżenicyna jego niegdysiejszy „brat” coraz bardziej postrzegał go jako „szlifierza rzeczywistości”, a nawet – jak donoszono – „kłamliwego manipulatora politycznego”.

[caption id="attachment_22772" align="alignleft" width="550"]A. Sołżenicyn A. Sołżenicyn[/caption]

Niewątpliwie jedną z przyczyn był znany swarliwy charakter Sołżenicyna (zdarzały mu się kłótnie ideologiczne z kilkoma dawnymi zekami, także z bliskim przyjacielem z Gułagu, Kopielewem), ale dochodziło też do innych konfliktów politycznych.

Ginzburg po odmowie powrotu do KPZR zaczęła wręcz nie cierpieć Milczakowa – dawnego przyjaciela z Kołymy – twierdząc, że wraz z otrzymaniem nowej legitymacji partyjnej ponownie nabrał manier działacza wysokiego szczebla sprzed aresztowania.

Mówiła, choć nie było to do końca prawdą: „Wraz z ubraniami więziennymi odrzucił też jakąkolwiek więź z nami”. I dodawała, że „zgrabnie scalił przerwaną nić życia: zawiązał mocno dwa końce, połączył rok 1937 z 1954 i odrzucił wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nimi”.

Takie dysputy ciągnęły się latami. Wiele lat później wojna światów wybuchła między rywalizującymi organizacjami skupiającymi byłych łagierników. Toczyła się o to, która jest ich prawdziwym reprezentantem.
Oczywiście większość ofiar Stalina z wszelkich opcji politycznych nienawidziła go, ale i w tej kwestii wybuchały kłótnie. Po upadku Związku Radzieckiego ojciec Dudko i Władimir Karpow – inny więzień uwolniony dla celów wojny z hitlerowskimi Niemcami, później szef Związku Pisarzy ZSRR – zostali obrońcami roli Stalina w historii jako budowniczego państwa. Uważa się, że z tych samych nacjonalistycznych powodów marszałek Rokossowski (któremu wybito osiem zębów na przesłuchaniu przez NKWD w 1937 roku) odmówił udziału w kampanii antystalinowskiej zainicjowanej przez Chruszczowa, tłumacząc to słowami: „Dla mnie towarzysz Stalin jest święty”.

Niezależnie od wyboru indywidualnych ścieżek po opuszczeniu Gułagu – miliony powracających były nowym zjawiskiem w życiu radzieckim, szczególnie w stosunku do minionych lat konformizmu spowodowanego terrorem Stalina. Ich wspólne doświadczenia, potrzeby i żądania stworzyły problemy i konflikty, które musiały prowadzić do zdecydowanych reakcji (współczujących lub wręcz odwrotnie) ze strony systemu polityczno-administracyjnego za rządów Chruszczowa.

[caption id="attachment_22774" align="aligncenter" width="576"]Mapa obozów Gułagu w Związku Sowieckim w latach 1923-1961 Mapa obozów Gułagu w Związku Sowieckim w latach 1923-1961[/caption]

[quote]Kiedy Ginzburg napisała do Klimienta Woroszyłowa (zatwardziałego stalinisty ciągle u sterów władzy): „W ciągu tych lat straciłam wszystko”, wypowiadała się w imieniu większości powracających. Niektórzy z determinacją próbowali nadrobić stracony czas, rzucając się na wszelkie dostępne w latach pięćdziesiątych ograniczone wygody i przyjemności (zdarzały się osoby, które nigdy nie wysłały telegramu lub nie oglądały telewizji). Przeważająca część pragnęła jednak podstawowych elementów potrzebnych do nowego – czy tylko odnowionego – życia, czyli rodziny, opieki medycznej, mieszkania, pracy albo renty, kompensaty finansowej za lata w niewoli oraz odzyskania mienia skonfiskowanego po wyroku skazującym.[/quote]
Reakcja rządu była niepisanym, jednak często powtarzanym ustnie kontraktem społecznym: „Zaspokoimy wasze podstawowe potrzeby i zostawimy was w spokoju, lecz nie wolno wam przedstawiać żądań politycznych ani podnosić wrzawy o przeszłość”. (Po uwolnieniu wielu ocalałych ostrzegano przed mówieniem publicznie o tym, co przeżyli). Ostatecznie wszystko to, co rząd poststalinowski robił dla swych ocalałych ofiar, i to, czego nie robił, zgadzało się z polityką i naturą systemu biurokratycznego, ale też prostotą i niedostatkiem życia radzieckiego w ogólności.
Agencje rządowe niewiele mogły zrobić dla rodzin, które zostały rozłączone przez lata represji. Niektórym powracającym ułatwiły odnalezienie krewnych, ale i w tej sytuacji pomogli głównie przyjaciele, inni członkowie rodziny, a czasami Czerwony Krzyż. NKWD, jeszcze pogarszając skalę problemu, od lat trzydziestych kłamało na temat śmierci osób bliskich dla zesłańców. Taką praktykę stosowało również w następnych latach KGB, organizacja utworzona w następstwie NKWD. By ukryć masowe egzekucje, „sędziowie” Stalina ukartowali fałszywy wyrok dziesięciu lat bez prawa do korespondencji. W rzeczywistości oznaczało to, że ofiary rozstrzelano.

reklama ocaleni z gułaguCi, którym udało się przejrzeć okrutną fikcję, ze łzami w oczach cytowali słowa poety Aleksandra Błoka o Wrotach Nieba: „Nikt już nie powróci”. Zdarzało się, że agent KGB czy prokurator po wygłoszeniu oficjalnych formułek mówił współmałżonkom ofiar: „Możecie ponownie wziąć ślub”, jednak wielu trwało w wierze, że ich bliscy żyją w odległym łagrze. Galina, siostra Antona Antonowa-Owsiejenki, która sama przebywała w obozie w latach czterdziestych, była przekonana, że ich ojciec tkwi gdzieś w Gułagu, ale nie ma prawa do korespondencji.

Żona Aleksandra Arosiewa i córka Olga, aktorka, dowiedziały się o egzekucji męża i ojca dopiero w 1955 roku. Nawet tak dobrze ustawiony Boris Jefimow przyjmował fałszywe zapewnienia o tym, że jego brat żyje, dostarczane mu osobiście przez stalinowskiego sędziego Wasilija Ulricha. W rezultacie ludzie często mieli nadzieję, że ich krewni wrócą po dekadzie, w 1947 albo 1948 roku, a potem – że po śmierci Stalina w roku 1953. Niektóre kobiety do końca życia nadaremnie czekały na swoich mężów.
Równie długo ciągnęła się saga dzieci dotkniętych przez terror. Osoby na tyle dorosłe, by rozumieć, że ich rodziców aresztowano jako wrogów ludu, stanęły w obliczu rozdzierających wyborów między rodzinną lojalnością a własną przyszłością w stalinowskim Związku Radzieckim. Kiedy Olga Arosiewa usłyszała, że jej starsza siostra wyrzekła się ojca, by uniknąć wyrzucenia z Komsomołu, podniosła na dziewczynę rękę.

Później Olga tłumaczyła: „Ból, którego doznałam ze względu na ojca, tkwił we mnie przez te wszystkie lata”. Nigdy nie wstąpiła do żadnej komunistycznej organizacji, choć pomogłoby jej to w karierze aktorskiej. Podobne decyzje czasem na zawsze oddalały od siebie ocalałych członków rodzin. Dzieci, które wierzyły w winy swoich ojców i przez lata starały się podporządkować w celu „oczyszczenia plamy”, po usłyszeniu rewelacji Chruszczowa poczuły głęboki wstyd z powodu swojego postępowania. Jeszcze inni do końca ukrywali fakt, że ich rodziców aresztowano, a niektórzy czynią tak do dziś.

Stephen F. Cohen, Ocaleni z Gułagu, Replika, Poznań.

Książkę można zakupić TUTAJ.

Artykuł Przeszli piekło sowieckich łagrów, a i tak wielu z nich pozostało ideowymi komunistami i w czasach Chruszczowa uważali Stalina za świętego. O ocalonych z Gułagu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/przeszli-pieklo-sowieckich-lagrow-a-i-tak-wielu-z-nich-pozostalo-ideowymi-komunistami-o-ocalonych-z-gulagu/feed/ 0