pacta conventa – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png pacta conventa – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 11 maja 1573 pierwsza wolna elekcja. Takich scen nie widziała Europa https://niezlomni.com/11-maja-1573-pierwsza-wolna-elekcja/ https://niezlomni.com/11-maja-1573-pierwsza-wolna-elekcja/#respond Tue, 10 May 2016 22:33:50 +0000 http://niezlomni.com/?p=27508 „Potęga Rzeczpospolitej. Elekcja” według Jana Matejki

11 maja 1573 roku we wsi Kamień pod Warszawą wybrano na króla Henryka Walezego. Nie była to jednak elekcja spokojna. W czasie wyborów Rzeczpospolita stanęła w obliczu wojny domowej.

Zgodnie z postanowieniami konwokacji warszawskiej zjazd elekcyjny rozpocząć się miał 6 kwietnia 1573 roku w podwarszawskiej wsi Kamień. Nie był to termin zbyt fortunny, na co składały się przede wszystkim dwa czynniki. Był to okres poświąteczny, a na dodatek wybór dokonywać się miał w niekorzystnych warunkach pogodowych związanych z roztopami po długiej i ciężkiej zimie. Tak wczesny termin tłumaczono jednak zarówno względami bezpieczeństwa (traktując rozmyte drogi jako ochronę przez zorganizowanymi najazdami), jak chęcią jak najszybszego zakończenia okresu bezkrólewia, które coraz bardziej krępowało aparat państwowy. Tym niemniej wspomniane przeze mnie okoliczności mogły w sposób znaczący ograniczyć liczbę uczestników elekcji – zwłaszcza jeśli chodzi o przedstawicieli odległych ziem. Termin nie przeszkadzał zapewne jedynie mieszkańcom okolic Warszawy. Spodziewano się więc tłumnego przybycia szlachty mazowieckiej, czego obawiali się głównie protestanci, którzy już na konwokacji wysuwali argument, iż przewaga ilościowa katolickiej szlachty mazowieckiej może wypaczyć wynik elekcji.

Zjazd, jakiego Rzeczpospolita nie widziała

[caption id="attachment_27510" align="alignright" width="489"]Warszawa w XVI wieku Warszawa w XVI wieku[/caption]

Pierwsi elektorzy przybyli na pole elekcyjne już 5 kwietnia i zajęli miejsca na rozległych błoniach. Pomimo wspominanych niekorzystnych okoliczności, ilość uczestników elekcji przerosła najśmielsze oczekiwania. Reinhold Heidenstein napisał, iż:

„zjechało się do Warszawy takie mnóstwo Senatorów i ludzi rycerskiego stanu jakiego nigdy razem na jednym miejscu w tym kraju nie było”.

Świętosław Orzelski dodał, że:

„zjechawszy się do Warszawy wypełnili całkiem miasto i przedmieścia, a co dzień wzrastał ich napływ, także rozsiedlili się namiotami po polach okolicznych, a gdy i tego było nie dość, przebyli Wisłę po moście […] i zajęli błoń, rozbijając na niej po większej części namioty”.

Najbardziej szczegółowe informacje o liczbie przybyłej szlachty zawarł w swoim pamiętniku Jean Choisnin. Szacował on, że na elekcję przybyło około 50 tysięcy ludzi, a w tym około 10 tysięcy Mazowszan . Były to jednak tylko osoby uprawnione do głosowania. Choisnin uzupełnia swoje obliczenia, wspominając, że:

„w biegu 3 mil około Warszawy, znajdowało się pewnie ludzi z końmi nie mniej jak sto tysięcy” – wraz ze szlachtą na pole elekcyjne przybyła masa służby, dworzan i tym podobnych. Do tego dodajmy również zgromadzone pod Warszawą wojsko z Rusi i Podola, które przybyło, aby domagać się wypłaty zaległego żołdu.

Zgromadzenie elekcyjne kilkunastokrotnie przewyższało więc swymi rozmiarami liczbę mieszkańców ówczesnej Warszawy, istotnym problemem stało się zatem zapewnienie miejsca pobytu dla zgromadzonej szlachty, a także zachowanie porządku publicznego, co było trudne w tak dużym, rozgrzewanym temperaturą walki politycznej tłumie. Dlatego też zabroniono przybywać na elekcję pod bronią, a za każde użycie przemocy karać miano śmiercią. W atmosferze potężnego „jarmarku politycznego”, jakiego nie widziała zapewne nie tylko Rzeczpospolita, ale i Europa, przystąpiono do obrad sejmu elekcyjnego.

Kłótnie i spory

Pierwszy dzień pochłonęły sprawy organizacyjne. Przygotowano miejsce obrad senatu, jakim miał być potężny namiot odziedziczony po zmarłym królu, wybrano po 10 posłów z każdego województwa, którzy mieli się przysłuchiwać posiedzeniom senatu, oraz ustalono wstępny program sejmu. Zgodnie z postanowieniami konwokacji na początku wystąpić mieli posłowie zagraniczni, następnie dokonana miała być korektura prawa, na końcu zaś przystąpić miano do elekcji.

Już sam początek obrad pokazał, że konwokacja warszawska, chociaż ustaliła podstawy funkcjonowania państwa w czasie bezkrólewia, a także wyznaczyła termin elekcji, nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Niemal codziennie ktoś kwestionował kolejne jej postanowienia, często uznając ją za nielegalną. Podważono między innymi opracowane na styczniowym zjeździe zasady elekcji władcy. W szczególności krytyce poddano rozwiązanie nakazujące losowanie, jeśli dwóch kandydatów uzyskałoby podobną ilość głosów. Ostatecznie zdecydowano się wybierać króla aż do osiągnięcia powszechnej zgody.

Nie mniej uwagi przyciągała obecność niepłatnego wojska. Żołnierzy wspierała zwłaszcza szlachta ruska, która napominała obradujących, że nad Rzeczpospolitą wisi ciągłe zagrożenie tatarskie, tym większe, że wojsko nie otrzymało jeszcze należnych pieniędzy. Szukano więc źródeł finansowania armii, co przychodziło z trudem. Jednocześnie trwało śledztwo specjalnej komisji sejmowej badające kulisy działalności dworu królewskiego w ostatnich miesiącach jego panowania, mające na celu odkryć przyczynę zaistniałych nieprawidłowości finansowych. Prowadzone dochodzenie – szczegółowo opisane przez Świętosława Orzelskiego, jednego z członków komisji – ukazało smutny obraz ostatnich dni życia Zygmunta Augusta: manipulowanego, oszukiwanego, trapionego chorobą, nadużywającego uciech seksualnych, które – stwierdziła komisja – były przyczyną jego śmierci. Polityczny galimatias wzmagało przybycie możnych litewskich, którzy domagali się rewizji postanowień unii lubelskiej, w szczególności tych dotyczących zmiany granic pomiędzy Koroną i Litwą.

W rezultacie sejm elekcyjny podejmował wiele problemów nieuwzględnionych w pierwotnym planie, co znacznie wydłużało obrady i przesuwało wybór nowego króla o bliżej nieokreślony czas.

O reformę praw

Obok licznych kwestii pobocznych, pojawiła się sprawa o wiele ważniejsza – korektury praw. Zgodnie z postanowieniami konwokacji, zanim szlachta zgromadzona na zjeździe mogła dokonać wyboru władcy, przeprowadzić miała najpierw reformę i spisanie prawa. Była to realizacja zasady lex est rex, której hołdował ruch egzekucyjny. Oznaczała ona, że prawo stoi nad wszelką władzą, która jest mu w pełni podporządkowana, nawet jeśli jest uświęcona królewską koroną. Król nie był w państwie suwerenem, lecz tak jak każdy obywatel podlegał prawu pospolitemu – ius commune – które ograniczało jego uprawnienia i pozbawiało władzy absolutnej. Prawo Rzeczpospolitej miało być ostoją jej istnienia, król zaś stanowił tylko jeden z elementów ładu społecznego. Nadrzędność prawa wobec monarchy miała więc przestać być jedynie zwyczajową zasadą ustrojową, lecz stać się – jak nazywa to Wacław Uruszczak – prawem doskonałym.

Przedłużające się obrady nie sprzyjały jednak owocnej dyskusji. Sejm elekcyjny podejmował coraz to nowe, niezwiązane ze sobą tematy. Wzbudzało to coraz większą niecierpliwość wśród szlachty, dla której każdy kolejny dzień pobytu wiązał się z ogromnymi kosztami, na których zwrot nie można było liczyć. 23 kwietnia rozpoczęła się dyskusja na temat korektury prawa, została ona jednak przerwana pod wpływem ostrego sprzeciwu szlachty mazowieckiej, domagającej się natychmiastowej elekcji. Nastroje coraz bardziej nie sprzyjały jakimkolwiek reformom funkcjonowania państwa. Pojawiały się głosy nawołujące do elekcji i przesunięcia albo wręcz porzucenia idei naprawy legislatury. Zwolennicy korektury przypominali jednak, że jest ona konieczna z trzech powodów. Po pierwsze, miała ona zapobiegać nadużyciom, do jakich dochodziło za rządów Zygmunta Augusta. Po drugie, miała ona zabezpieczyć prawa i wolności szlachty innowierczej. Po trzecie zaś, miała narzucić obcemu, nieukształtowanemu przez polski system polityczny władcy karb, który umożliwiałby lepszą i skuteczniejszą kontrolę jego poczynań. Na czele stronnictwa reform stał Jan Firlej, marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski, oraz Mikołaj Sienicki, wybitny działacz parlamentarny i wielokrotny marszałek sejmowy.

Spór z każdym dniem narastał. Grupy szlachty coraz mocniej domagały się rozpoczęcia elekcji. Szczególnie naciskany był prymas Jakub Uchański, do którego należało rozpoczęcie procedury wyboru. Komisja pracująca nad korekturą prawa działała więc pod presją. Rozpoczęto spisywanie zasad prawnych, które miałby dotyczyć nowo wybranego władcy. co chwilę wybuchała jednak nowa kłótnia. Do największego sporu doszło w czasie dyskusji nad wpisaniem do przyszłego zbioru praw fragmentu dotyczącego tolerancji religijnej. Dla biskupów katolickich i części możnowładców było to nie do przyjęcia, choć chodziło tu zapewne bardziej o pretekst niż faktyczny sprzeciw wobec aktu tolerancji.

Wybory i secesja

Wobec wykluczających się stanowisk i coraz gorętszej atmosfery na polu elekcyjnym, zdecydowano się przełożyć dyskusję o reformie praw na czas po elekcji. 3 maja 1573 roku Firlej ogłosił, iż następnego dnia rozpoczną się procedury elekcyjne, jednak głosować zaczęto jeszcze tego samego dnia wieczorem, a towarzyszyła temu atmosfera radości: „prawie co noc przez cały ten czas w różnych miejscach rozlegały się ustawnie głosy bębnów, bito z dział i moździerzy”.

[caption id="attachment_27512" align="alignright" width="431"]Ernest Habsburg, malowidło Martino Roty Ernest Habsburg, malowidło Martino Roty[/caption]

Procedura głosowania trwała do 9 maja. Wieczorem znane już były wyniki wyborów. 22 województwa opowiedziały się za kandydaturą księcia francuskiego Henryka Walezego, zaś 10 nadal było przeciw, zwracając uwagę na nieprzeprowadzoną korekturę praw. Przeciwnicy Walezego skupili się głównie wokół kandydatury Jana Wazy, część możnowładców popierała także Ernesta Habsburga. Elekcja była jednak wyraźną klęską dworu cesarskiego, gdzie spodziewano się znacznie większego poparcia, a zdecydowanym faworytem stał się Walezjusz, którego niewiele dzieliło już od polskiej korony.

Uchański nie ogłosił wyników wyborów, nie chcąc doprowadzić do niebezpiecznego rozdwojenia elekcji, jednak zwolennicy kandydatury francuskiej wysłali poselstwo do przedstawicieli Francji z prośbą o szybkie przybycie Henryka. Wieść o jego zwycięstwie szybko rozniosła się po polu elekcyjnym, choć nie była informacją oficjalną. Tego samego wieczoru, w reakcji na wybór Henryka przy jednoczesnym braku porozumienia w sprawie korektury praw, grupa przeciwników Walezego z Janem Firlejem na czele opuściła pole elekcyjne, udając się do Grochowa.

Secesja ta nie miała jednak charakteru podwójnej elekcji. Grochowiacy – jak nazwani będą buntownicy – nie dokonali wyboru własnego kandydata. U źródeł podziału tkwiła kwestia zaprzysiężenia przez nowego monarchę reformy praw. Sytuacja była napięta. Orzelski zanotował: „wystąpił Naród podzielony na dwa przeciwne wojska. Spodziewano się powszechnego boju i upadku Rzeczpospolitej”. Grupa secesjonistów nie była mała. Kryzys, jaki nastąpił 10 maja, przybierał formę coraz większego dramatu. Kronikarze wspominają, że obóz podwarszawski przygotowywał jeśli nie do zbrojnej likwidacji buntu, to przynajmniej obrony kandydata francuskiego. Ponoć przyczepiano sobie nawet do ubrań sosnowe gałązki, które odróżnić miały obrońców elekta od secesjonistów.

Zwolennikiem negocjacji z obozem grochowskim był Piotr Zborowski, który nakłonił zgromadzonych pod Warszawą do wysłania do Grochowa posłów mających przekonać secesjonistów do powrotu. Odpowiedź grochowiaków była odmowna. Twierdzili przede wszystkim, że zręczna manipulacja tłumem szlachty sterowanym przez biskupa kujawskiego spowodowała zagłuszenie głosów sprzeciwu, przez co nie można było uznać, że wybór dokonany został jednomyślnie. Z punktu widzenia prawa elekcja była więc nielegalna, dokonana gwałtem.

Podczas jednego z kolejnych spotkań poselstw obu obozów secesjoniści oświadczyli, że ich postępowanie nie jest spowodowane sprzeciwem wobec osoby Henryka, lecz nieprzeprowadzeniem reformy prawa w brzmieniu proponowanym przez grochowiaków. Przełomem było z pewnością poselstwo z Grochowa do Warszawy, w którym udział wzięli Andrzej Górka, Mikołaj Firlej, oraz Mikołaj Sienicki. Przywieźli oni ze sobą nową kartę przetargową – zredagowany w swym obozie zbiór praw określających miejsce monarchy w ustroju Rzeczpospolitej, który historiografia nazwie „artykułami henrykowskimi”.

[caption id="attachment_27509" align="alignleft" width="357"]Henryk Walezy w roku 1570 Henryk Walezy w roku 1570[/caption]

„Si non jurabis, non regnabis”

Był 11 maja, a negocjacje przedłużały się. Zwolennicy Walezego niechętnie podchodzili do propozycji grochowiaków i naciskali na arcybiskupa gnieźnieńskiego, aby ten ogłosił królem Walezego. Prymas Uchański w końcu uległ. Nie czekając na ostateczne porozumienie z secesjonistami, ogłosił Henryka Walezego królem. Akt ten mógł doprowadzić do kolejnego rozłamu i wycofania się posłów z Warszawy. Z pojednawczym głosem wystąpił jednak Piotr Zborowski, który oznajmił, że:

to było tylko proste mianowanie Króla, które nie powinno być ogłoszone, aż nie stanie się zadość wszystkim warunkom ze strony Posłów Francuskich i Króla, a gdyby i było oznajmione nie należy Elekta dopóty za króla uważać.

Tym samym Piotr Zborowski ułożył zasadę, która do historii przejdzie jako okrzyk przypisywany niesłusznie Janowi Firlejowi – „si non jurabis, non regnabis” (jeśli nie zaprzysięgniesz, nie będziesz władał). Słowa te przekonały grochowiaków do powrotu na pole elekcyjne i uznanie wyników wyborów. Warunkiem potwierdzenia przez secesjonistów władzy Henryka, było jednak zaprzysiężenie reformy.

Choć oficjalną przyczyną secesji grochowskiej był brak dokonania korektury praw przed elekcją, część historyków uważa, że była ona inspirowana działalnością Habsburgów, którzy poprzez doprowadzenie do rozłamu na polu elekcyjnym chcieli zatrzeć swoją klęskę. Być może część z uczestników secesji w istocie działała pod wpływem dworu wiedeńskiego, nie należy jednak zapominać, że wśród uczestników rozłamu byli zapewne i tacy, dla których problem reformy prawa był istotny, nie należy więc takich motywów zupełnie wykluczać.

16 maja, swój podpis pod artykułami złożyli posłowie francuscy, ale dopiero przysięga króla-elekta mogła być zobowiązująca. Pod koniec elekcji pojawił się wyraźny marazm spowodowany zmęczeniem i poczuciem spełnionego obowiązku. Tuż po zaprzysiężeniu artykułów przez posła francuskiego dokonano wyboru poselstwa, którego zadaniem było zawiezienie formalnej informacji o wyborze, odebranie przysięgi na artykuły i pacta conventa, oraz sprowadzenie elekta do kraju.

Tymczasem okres poelekcyjny był gorący. Poselstwo, które wybrało się do Francji, prowadziło żmudne negocjacje, próbując zmusić niechętnego Henryka do zaprzysiężenia przedstawianych mu dokumentów. W Polsce natomiast Habsburgowie, wspierani przez Firleja, usiłowali podważyć legalność elekcji Henryka. Według niektórych bezkrólewie nadal trwało...

Sebastian Adamkiewicz, źródło: Histmag.org

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska

Artykuł 11 maja 1573 pierwsza wolna elekcja. Takich scen nie widziała Europa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/11-maja-1573-pierwsza-wolna-elekcja/feed/ 0
Burzliwa elekcja Zygmunta III Wazy. Szlachta nie wybrała drogi absolutyzmu https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/ https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/#respond Fri, 27 Dec 2013 23:08:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=4811

[caption id="attachment_4840" align="alignleft" width="660"]Zygmunt III Waza Zygmunt III Waza[/caption]

19 sierpnia 1587 r. część polskiej szlachty wybrała na króla Zygmunta III Wazę. Nie była to jednak jedyna elekcja w tym czasie, co doprowadziło do zbrojnego konfliktu.

Po śmierci Stefana Batorego 12 grudnia 1586 r. szlachta polska stanęła przed koniecznością wyboru nowego władcy Rzeczypospolitej. Nie było wśród niej jednak zgody co do tego, kto byłby najlepszym kandydatem do tronu.

[quote]Część szlachty popierała wywodzącego się z dynastii Habsburgów arcyksięcia Maksymiliana, część zaś opowiedziałsię za siostrzeńcem wybranej w 1575 r. na króla Polski Anny Jagiellonki, pochodzącym ze Szwecji Zygmuntem Wazą. Zwolennicy pierwszego kandydata podkreślali potęgę dynastii habsburskiej, a także to, że był on gorliwym katolikiem. W przypadku Zygmunta Wazy widziano możliwość wspólnego wraz ze Szwecją sięgnięcia po panowanie nad Bałtykiem, odcięcia od morza Moskwy, a także odzyskania Estonii.[/quote]

[caption id="attachment_4841" align="alignleft" width="188"]arcyksiążę Maksymilian III Habsburg arcyksiążę Maksymilian III Habsburg[/caption]

W tej sytuacji nastąpiła podwójna elekcja. W trzy dni po wyborze Zygmunta Wazy pozostali wyborcy obrali władcą arcyksięcia Maksymiliana. Zygmunta Wazę koronował 27 grudnia 1587 r. w Krakowie arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski.

24 stycznia 1588 r. doszło do bitwy pod Byczyną, w której wojska popierającego Zygmunta hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego pokonały stronników Maksymiliana i wzięły go do niewoli. Spór polsko-habsburski zakończył się 9 marca 1589 r. zawarciem układu bytomsko-będzińskiego, w którym Habsburgowie uznali Zygmunta Wazę za prawowitego króla Rzeczypospolitej.

Elekcja Zygmunta Wazy nie przebiegła w spokojnej atmosferze, a szlachta stanęła albo w obozie prohabsburskim, albo przy Janie Zamoyskim. Czym się kierowano, opowiadając się za jednym bądź drugim stronnictwem? Czy można wskazać, która koncepcja była bliższa polskiej racji stanu?

Bezkrólewie po śmierci Stefana Batorego trwało dwanaście miesięcy - licząc do dnia koronacji nowego króla. W czasie tego roku nastawienie społeczeństwa zmieniało się kilkakrotnie. Tuż po śmierci monarchy sytuacja była dość klarowna i pokrywała się dokładnie z podziałami, które istniały za panowania Stefana Batorego - regaliści zgrupowani wokół Jana Zamoyskiego i większość społeczeństwa niezbyt przychylnie nastawiona do króla.

[caption id="attachment_4842" align="alignleft" width="320"]Samuel Zborowski Samuel Zborowski[/caption]

Kluczem do zrozumienia tej kwestii jest sprawa Samuela Zborowskiego, który jako banita został zgodnie z prawem stracony 26 maja 1584 roku. Tyle tylko, że ten banita był początkowo tolerowany przez króla, przyczynił się zresztą do jego elekcji. Po pewnym czasie zauważono na dworze, że Samuel Zborowski, prowadzący zawsze burzliwy tryb życia i snujący fantastyczne plany, zaczął robić rzeczy ocierające się o zdradę stanu. Jednak dla przeciętnego obywatela stracenie go - podstępne, bo schwytano go w domu kuzynki - było trudne do zaakceptowania. Opinia publiczna skierowała się przeciw królowi.

Ten podział możemy obserwować w trakcie sejmu konwokacyjnego, a więc na początku bezkrólewia. Kanclerz Jan Zamoyski nie przyjechał na obrady sejmowe, a jego stronnicy, między innymi marszałek wielki koronny Andrzej Opaliński oraz Stanisław Żółkiewski, byli w wyraźnej mniejszości. Widząc swoją słabość, wyjechali przed zakończeniem obrad. Sejm opanowała opozycja, na czele z rodziną Zborowskich i całym szeregiem wielkopolskich i małopolskich rodzin senatorskich z nimi spokrewnionych.

Przeciwnicy zmarłego monarchy sądzili, że mając oparcie w szlachcie mogą sobie na wszystko pozwolić i przekroczyli kompetencje sejmu konwokacyjnego, zwołując na 8 maja ogólnopolskie "okazowanie" szlachty. Posunięcie to zostało przez większość społeczeństwa szlacheckiego odebrane jako próba zamachu stanu. Sympatie społeczne uległy zmianie. W tym momencie możemy mówić o kolejnej fazie bezkrólewia.

[caption id="attachment_4843" align="alignleft" width="544"]Jan Zamoyski Jan Zamoyski[/caption]

Powstały wówczas dwa zasadnicze obozy - prokonwokacyjny, czyli Zborowscy i ich adherenci, oraz antykonwokacyjny, skupiający stronników króla Stefana. Osobno należy potraktować Litwinów, którzy sprzyjali raczej Habsburgom. Część szlachty opowiadała się za kandydaturą moskiewską, inni za Wazą. W trakcie sejmu elekcyjnego nastąpiła polaryzacja stanowisk. Kiedy obóz prokonwokacyjny, czyli Zborowscy, ujawnił swoje sympatie dla Habsburga, wówczas większość szlachty i senatorów przeszła do obozu antykonwokacyjnego, na którego czele stał Zamoyski. W tej fazie bezkrólewia kluczową rolę gra prymas Stanisław Karnkowski, który po śmierci króla długo ukrywał swoje poglądy. Karty odkrył dopiero w trakcie sejmu elekcyjnego. Okazało się - wbrew nadziejom obozu prokonwokacyjnego - że prymas popiera królewicza Zygmunta.

[quote]Znaczna część historyków uważa, że Rzeczpospolita powinna iść w kierunku absolutyzmu, tak jak wiele, choć nie wszystkie, państwa Europy Zachodniej w XVII wieku. Jeśliby się zgodzić z takim rozumowaniem, należałoby poprzeć Maksymiliana. Szlachta wiedziała, jakie są konsekwencje takiego wyboru i dlatego konsekwentnie sprzeciwiała się habsburskim kandydatom do tronu polskiego.[/quote]

- Czy król-elekt siłą rzeczy skazany był na rządy marionetkowe, przynajmniej w pierwszych kilku latach panowania?
Prof. Edward Opaliński: - Czy król elekcyjny miał słabszą pozycję niż król dziedziczny? Tak i nie. Zależało to od tego, jakie kompetencje miał w danym państwie władca. Wbrew pozorom, polski monarcha miał dość dużą władzę. Mógł względnie swobodnie kształtować elitę polityczną, co więcej - gdyby miał możliwość odwoływania urzędników, istniałyby wręcz przesłanki do wprowadzenia absolutyzmu. Dzięki polityce nominacyjnej i rozdawniczej osiągał po pewnym czasie większość zarówno w Senacie, jak i w izbie poselskiej, a więc z pewną swobodą, oczywiście w granicach prawa, mógł kształtować politykę państwa.

- Czy to Zamojski sprawił, że Wazowie mogli zasiąść na tronie polskim?
Prof. Edward Opaliński: - Nie całkiem: on się do zwolenników szwedzkiego królewicza przyłączył. Sprawa Estonii jest dowodem niezbyt czystych intencji Zamoyskiego. Estonia - terytorium obejmujące około 40% obecnego kraju o tej nazwie - należała do Szwecji. Zamoyski przez swoich ludzi dodał do pactów conventów punkt o obowiązku jej inkorporowania. To była bomba zegarowa. Zygmunt III, dowiedziawszy się o tym, myślał nawet o powrocie do Szwecji.

Gdyby ten punkt dodali do pactów conventów ludzie przypadkowi, można by było powiedzieć, że zaszła pomyłka. Było to jednak dzieło Zamoyskiego, a więc wybitnego polityka, który wiedział, co robi. Dlaczego tak postąpił, narażając króla na utratę jednego z tronów, szwedzkiego lub polskiego, do tej pory nie wyjaśniono. Trzeba jednak podkreślić, że gdyby kanclerz nie zwyciężył pod Byczyną, i nie wziął do niewoli arcyksięcia Maksymiliana, Zygmunt III najprawdopodobniej straciłby tron polski.

- To pokazuje, że król elekt jest na początku w sytuacji podbramkowej.
Prof. Edward Opaliński: - Rzeczywiście, sytuacja monarchy jest trudna. Zastaje pewną ekipę i może się na niej oprzeć, musi jednak upłynąć trochę czasu, zanim zorientuje się, kto naprawdę jest kim. Zygmunt III popełnił na samym początku wielki błąd, który był jednak nie do uniknięcia - zaufał człowiekowi, który był jednocześnie bliski Zamoyskiemu. Okazało się potem, że był on wobec króla bardzo nielojalny.

Chodzi o Marcina Leśniowolskiego, kasztelana podlaskiego.Jeździł on dwukrotnie do Sztokholmu w czasie bezkrólewia - na pertraktacje - i właściwie przywiózł królewicza do Rzeczypospolitej. Po kilku latach okazało się, że była to błędna decyzja.

- Skąd właściwie pomysł, żeby wiązać się właśnie z rodziną szwedzką?
Prof. Edward Opaliński: - Zbliżenie Polski Szwecji nastąpiło za panowania Zygmunta Augusta i zbiegło się z koncepcją walki o Dominium Maris Baltici. W tej sytuacji Wazowie mogli być albo naturalnymi wrogami, albo naturalnymi sojusznikami. Wybór należał do Polski.

- To jest punkt widzenia Polski. A zamysł Wazów?
Prof. Edward Opaliński: - W momencie, kiedy Jan, wielki książe Finlandii, poślubił Katarzynę Jagiellonkę, nic jeszcze nie było przesądzone, choćby dlatego, że wkrótce Jan Waza wraz ze swoją żoną zostali uwięzieni przez starszego brata i króla Eryka XIV - monarchę w swoim szaleństwie porównywanego z Iwanem IV Groźnym, aczkolwiek nie tak krwawego. Zresztą sam Zygmunt III urodził się w ponurym zamczysku w niewoli.

Jeśli chodzi o koronę polską, to naturalnie po śmierci Zygmunta Augusta Jan III, mimo małych szans, starał się o nią dwukrotnie. Jego syn urodził się w 1566 roku, więc w 1572 roku miał kilka lat, a w 1575 niewiele więcej. Zgłosił więc swoją kandydaturę dopiero po śmierci Batorego, kiedy miał już lat 21. Wazowie koronę polską zdobyli, ale sukces okazał się połowiczny - Zygmunt III zyskał Polskę, stracił Szwecję.

Prof. Edward Opaliński - historyk, pracownik Instytutu Historii PAN; znawca okresu panowania Zygmunta III Wazy.

Materiał pochodzi ze strony Muzeum Historii Polski

Artykuł Burzliwa elekcja Zygmunta III Wazy. Szlachta nie wybrała drogi absolutyzmu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/burzliwa-elekcja-zygmunta-iii-wazy-szlachta-nie-wybrala-drogi-absolutyzmu/feed/ 0