narodowy socjalizm – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png narodowy socjalizm – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Najlepsze scenariusze pisze życie: Niemiecki as lotnictwa walczył z Sowietami nad tundrą. Po wojnie szkolił Syryjskie Siły Powietrzne https://niezlomni.com/najlepsze-scenariusze-pisze-zycie-niemiecki-as-lotnictwa-walczyl-z-sowietami-nad-tundra-po-wojnie-szkolil-syryjskie-sily-powietrzne/ https://niezlomni.com/najlepsze-scenariusze-pisze-zycie-niemiecki-as-lotnictwa-walczyl-z-sowietami-nad-tundra-po-wojnie-szkolil-syryjskie-sily-powietrzne/#respond Sat, 09 Jun 2018 05:12:17 +0000 https://niezlomni.com/?p=48853

Kiedy sowieckie bombowce w eskorcie Polikarpowów I-16 Rata i Hurricane’ów przeleciały po południu nad linią frontu, zameldował o nich jeden z posterunków obserwacyjnych, a nasza Staffel dostała rozkaz alarmowego startu - wspomina Walter Schuck.

Tym razem dowódca Hauptmann Scholz pierwszy zobaczył samoloty przeciwnika i w słuchawkach usłyszałem jego głos: „Uwaga! 110 stopni, przypuszczalnie wróg. Utrzymywać pozycje i za mną!”. Spojrzałem w prawo i rzeczywiście – na horyzoncie odznaczały się czarne kropki. Scholz, doświadczony taktyk, wyprowadził połowę naszych Messerschmittów Bf 109 rozciągniętym długim lewym wirażem na pozycję pomiędzy słońce a sowieckimi bombowcami. Pozostała część Staffel utworzyła osłonę przeciw sowieckim myśliwcom eskortującym, pozostając jakieś 1800 metrów nad nimi. Kiedy zbliżaliśmy się do nich coraz bardziej, zrozumieli nagle, że już zabraliśmy się za bombowce. Nie poświęcając uwagi myśliwcom z ich eskorty, spadliśmy na ugrupowanie bombowców.

Feldwebel Bruno Strasser wycelował w maszynę prowadzącą i ostrzelał ją, wzniecając pożar. Kiedy jeszcze ciągnęła za sobą gęstą chmurę dymu, już następny DB-3 został postrzelany jak sito pociskami Unteroffiziera Schumachera i poleciał w dół. Potem ostrzelał on Pe-2, a gdy ten samolot też roztrzaskał się o ziemię, zwrócił się ku myśliwcom eskortującym. Po zestrzeleniu w ciągu dalszej walki jeszcze dwóch myśliwców Hurricane Schumacher mógł zapisać tego dnia na swym koncie sześć zwycięstw w powietrzu; już rano walczył z Hawkerami i zestrzelił dwa z nich. Nasze energiczne ataki musiały do tego stopnia zdenerwować pozostałe załogi bombowców, że zawróciły, zrzucając awaryjnie swoje bomby. Pogoniłem w ślad za jednym z uciekających DB-3, zbliżyłem się do niego bardziej, trzymając go dokładnie w środku mojego celownika kolimatorowego. Nagle w kadłubie bombowca coś się podniosło. To strzelec pokładowy zaczął strzelać do mnie ze swego kaemu! Czerwony grad kul pędził ku mnie i nawet teraz, kiedy sobie to przypominam, robi mi się gorąco. Wykonałem ślizg na skrzydło w lewo, wcisnąłem Messerschmitta w dół, powracając po po 360-stopniowym wirażu na miejsce. Aczkolwiek tym razem odstęp jakichś 400 metrów właściwie był jeszcze zbyt duży, aby otwierać ogień, pociągnąłem spust broni. Raczej przypadkiem trafiłem w skrzydło Iljuszyna, które zostało rozerwane pociskami pomiędzy kadłubem a prawym silnikiem. Silnik się palił i widziałem, że sowiecki pilot miał duże trudności, by wykonać uszkodzonym Iliuszynem lądowanie, i tak zakończone rozbiciem. Potem rozejrzałem się za następnym przeciwnikiem. Nagle rozległ się huk, do kabiny wdarło się lodowate powietrze, a w dachu kabiny pokazała się mała dziura. Kiedy zrozumiałem, że to pochodzi od ostrzału, usłyszałem w krótkofalówce głos Steinbacha: „Walter, uważaj! Za tobą Indianin!”. Szybkie spojrzenie do tyłu – dwa myśliwce przeciwnika, oceniłem, że to Hurricane’y, ustawiały się właśnie w pozycji do strzału.

Kiedy wznosiłem się swoją maszyną w górę, silnik Daimler-Benz dudnił na pełnym obciążeniu. Pode mną Hurricane’y podejmowały wyzwanie, wznosząc się za mną. Mimo pokusy, by ciągnąć jeszcze bardziej stromo w górę, wiedziałem, jaki muszę utrzymać kąt wznoszenia, aby uniknąć przepadnięcia. Dwaj moi prześladowcy wciąż jeszcze do mnie strzelali, ale ich pociski omijały stery. Sfrustrowani piloci sowieccy ustawili nosy swych samolotów jeszcze bardziej stromo w niebo, aby wpakować mi przynajmniej przypadkowe trafienie. Na to właśnie liczyłem. Przez kilka sekund wyglądało to tak, jakby ich samoloty zawisły nieruchomo w powietrzu, potem opadły dziobami w dół w wyniku przepadnięcia. Gdy w locie nurkowym znów zyskali na szybkości, odkryli lecącego prosto Messerschmitta Bf 109. To był Feldwebel Bruno Strasser, który zapomniał chyba o obserwowaniu przestrzeni powietrznej. Lecąc ponad Strasserem i Sowietami dostrzegłem groźną sytuację, zszedłem w nurkowanie, ostrzegając Strassera okrzykiem. Kiedy jeden z Hawkerów odszedł w lewo, by uzyskać lepszy kąt strzału w kierunku Strassera, znowu stracił na szybkości. Tymczasem ja nadleciałem, usadawiając się za Sowietem. Po jednej krótkiej serii długie kawałki blachy oderwały się od sterów i krótko potem maszyna poleciała w korkociągu w dół. Nie zajmując się dalej losem pokonanego, zwróciłem się teraz ku drugiemu Hurricane’owi. Aby móc lecieć razem z nim w manewrze ucieczki, zmniejszyłem prędkość. Ale to zrobiło mnie znów na tyle powolnym, że Rosjanin, który tymczasem wszedł w lot nurkujący swym cięższym samolotem, zyskał przewagę odległości. Próbowałem jeszcze lecieć za nim, ale musiałem po jakimś czasie uznać, że było to bezcelowe. Skutecznie odparliśmy próbę zaatakowania naszego lotniska, powróciliśmy bez strat własnych do domu, osiągając w tej akcji osiem zwycięstw powietrznych.

W trudnych do pokonania obszarach tundry panuje najgłębsza samotność i budząca grozę cisza. Pomiędzy akcjami miewałem od czasu do czasu możliwość stwierdzić, jak szybko zmienia się wiosną przyroda, która w miesiącach zimowych jest tak nieprzyjazna dla człowieka. Flora Dalekiej Północy składała się przeważnie z nisko rosnących zarośli jałowca, krzaczków brusznicy, brzóz, skarlałych sosen, chrobotka reniferowego i porostów. Wraz z wydłużającymi się dniami niemal niemożliwe staje się zatrzymanie w tej okolicy. Wtedy bowiem na ścieżkę wojenną wychodzą, zwłaszcza w bezwietrznym czasie, setki tysięcy muszek i komarów. Podczas jednego z moich rozpoznań odkryłem teren z grzybami wielkości dłoni, wyrastającymi wszędzie z ziemi. Opowiedziałem o tym dowódcy Staffel, namawiając go do przekazania mi jego samochodu terenowego do zbierania grzybów. Po mojej wycieczce wróciłem z wozem pełnym grzybów, przekazując je naszemu szefowi kuchni Juppowi Heinrichsowi. Był on grubym, wesołym facetem, który z powodu swej nieforemności używał dwóch stołków do siadania. Kilka porcji przyrządził od razu, większość grzybów jednak powiesił do suszenia, jako zapasy na zimę. Chętnie się z nim przekomarzałem, grożąc mu, że wyjdę z nim na ring bokserski. Wtedy wybuchał śmiechem na całe gardło, przy czym jego ogromny brzuch nie chciał przestać się trząść; „Uważaj tylko, ty nawet nie połowo porcji, jak wciągnę głęboko powietrze, zwiśniesz mi w poprzek pod nosem jak wąsy!”

Fragment książki Walter Schucka ZESTRZELONY! Od Bf 109 do Me 262 – wspomnienia pilota Jagdgeschwader 5. i 7., Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Walter Schuck został niemieckim asem myśliwskim z 206 strąceniami na koncie. Oto jego relacja z walk nad Oceanem Arktycznym i nad Niemcami.

Autobiografia Schucka zaczyna się w czasach jego młodości. Dalej opisuje on swoje przeżycia od okresu kształcenia, przez starcia powietrzne nad Oceanem Lodowatym i przygody pomiędzy walkami, aż po akcje w samolotach odrzutowych JG 7 i koniec wojny.

Schuck spisał swoje wspomnienia za namową przyjaciół. Jasnym, rzeczowym językiem opowiada o specyfice walk powietrznych nad Oceanem Lodowatym, gdzie niezachodzące słońce latem i ciemna zima wyznaczają rytm życia. Prowadzone tam zacięte boje zmierzały do zniszczenia dostaw przeciwnika lub zabezpieczenia własnych. Szczegółowe sprawozdanie z zatopienia „Tirpitza” nadaje nowego wymiaru jego historii.

Walter Schuck, skuteczny w walce, nie zapomina o wdzięczności dla personelu naziemnego i swych kolegów. Szanowany za umiejętności lotnicze i odwagę, miał też wiele współczucia dla zastrzelonych, rannych lub schwytanych towarzyszy lotników. Dlatego nazywano go „Rycerzem Północy” i „Orłem Tundry”.

Relacjonuje wydarzenia z punktu widzenia młodego lotnika, który bardzo szybko osiągnął wysoki status w armii i wszedł do grona myśliwskich sław. Stara się ukazać mało zrozumiały dziś pogląd, iż wraz ze swymi towarzyszami starali się działać dla „ludzi i kraju”. Trochę usprawiedliwia się, stwierdzając, że ich szlachetne motywacje były nadużywane, a oni sami należą do zdradzonego pokolenia.

Jednak w swych wspomnieniach w ogóle niewiele uwagi poświęca polityce. Nie stara się umniejszać „zasług” III Rzeszy i narodowego socjalizmu. Natomiast bardziej skupia się na aspektach wojskowych: codziennym funkcjonowaniu sił powietrznych, misjach bojowych prowadzonych w trudnych warunkach nad Oceanem Arktycznym i beznadziejnych już walkach nad terytorium Rzeszy.

Walter Schuck urodził się we Frankenholz nad Saarą 30 czerwca 1920 r. Wcześnie odkrył w sobie zamiłowanie do lotnictwa i już w wieku 16 lat ubiegał się o przyjęcie do służby w Luftwaffe.

Walczył nad Oceanem Arktycznym i nad terytorium Niemiec, gdzie z myśliwca Bf 109 przesiadł się na odrzutowy Me 262. Osiągnął ogólną liczbę 206 potwierdzonych zestrzeleń w 500 potyczkach.

Po wojnie pracował jako instruktor lotniczy, szkoląc między innymi Syryjskie Siły Powietrzne. Zmarł 27 marca 2015 roku.

 

Artykuł Najlepsze scenariusze pisze życie: Niemiecki as lotnictwa walczył z Sowietami nad tundrą. Po wojnie szkolił Syryjskie Siły Powietrzne pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/najlepsze-scenariusze-pisze-zycie-niemiecki-as-lotnictwa-walczyl-z-sowietami-nad-tundra-po-wojnie-szkolil-syryjskie-sily-powietrzne/feed/ 0
RFN zatroszczył się o nazistów. Rozliczenia z III Rzeszą były fikcją! [WIDEO] https://niezlomni.com/rfn-zatroszczyl-sie-o-nazistow-rozliczenia-iii-rzesza-byly-fikcja-wideo/ https://niezlomni.com/rfn-zatroszczyl-sie-o-nazistow-rozliczenia-iii-rzesza-byly-fikcja-wideo/#respond Tue, 06 Sep 2016 08:14:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=30969

Niemcy w latach 30. i 40. XX wieku uważali Polaków za skrajnie filosemickich. Stąd wprowadzone nad Wisłą przez nazistowskie władze okupacyjne drakońskie prawo, skazujące na śmierć za wszelką pomoc Żydom - mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Bogdan Musiał, znawca historii relacji polsko-niemieckich.

Jak zauważa, pouczające nas dzisiaj niemieckie elity nie rozliczyły się w okresem III Rzeszy i wprost wywodzą się z czasów hitleryzmu.

https://www.youtube.com/watch?v=Eckwdke6OQc&feature=youtu.be

Artykuł RFN zatroszczył się o nazistów. Rozliczenia z III Rzeszą były fikcją! [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/rfn-zatroszczyl-sie-o-nazistow-rozliczenia-iii-rzesza-byly-fikcja-wideo/feed/ 0
Kraj Warty, czyli poligon narodowego socjalizmu. Zbrodnicze eksperymenty społeczne a Polacy, którzy nie zostali wypędzeni do Generalnego Gubernatorstwa https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/ https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/#respond Tue, 15 Jul 2014 10:09:15 +0000 http://niezlomni.com/?p=14384

Arthur Greiser nazwał Kraj Warty „poligonem narodowego socjalizmu”. To w Poznaniu, Gnieźnie, Inowrocławiu, Łodzi, Kaliszu i Włocławku w latach 1939–1945 przeprowadzano zbrodnicze eksperymenty społeczne. W ich cieniu próbowali żyć, a nawet walczyć Polacy, których nie wypędzono do Generalnego Gubernatorstwa.

„Poligon” to kolejna książka Leszka Adamczewskiego o Kraju Warty. Z dziejów tego utworzonego jesienią 1939 roku z ziem polskich okręgu Rzeszy autor wybrał kilkadziesiąt sensacyjnych historii: od tragicznej śmierci syna Greisera pod Międzychodem, przez tajemniczą katastrofę Halifaksa nad Nowymi Skalmierzycami i amerykańskie bombardowania Poznania, po ostatnią defiladę w Posen. Autor przedstawia też nieznaną historię oddziału partyzanckiego na Pałukach i nie pomija najbardziej tragicznych epizodów z dziejów Kraju Warty, w tym zagłady Żydów.

Poligon_72dpi

Leży przede mną 32-stronicowa broszura Albina Wietrzykowskiego Powrót Arthura Greisera, kupiona w 2012 roku za złotówkę w jednym z poznańskich antykwariatów. Z wielu względów to unikatowe wydawnictwo. Książeczka, która w 1946 roku błyskawicznie ukazała się nakładem Księgarni Wydawniczej Spółdzielni „Pomoc” w Poznaniu, miała poznaniakom uświadomić ogrom zbrodni człowieka zasiadającego na ławie oskarżonych w procesie przed Najwyższym Trybunałem Narodowym. Uświadomić, a nie przypomnieć, bo w Wielkopolsce o zbrodniach hitlerowskich nikt nie zapomniał.

By zaś pokazać, że autor książeczki jest osobą, która ma sporo do powiedzenia o zbrodniach oskarżonego, na jej stronie tytułowej zamieszczono reprodukcję urzędowego dokumentu. Sąd Apelacyjny w Poznaniu, Wydział Karny, w imieniu Najwyższego Trybunału Narodowego wzywa w nim obywatela Albina Wietrzykowskiego, zamieszkałego w Poznaniu przy ulicy Wyspiańskiego 10/8, do osobistego stawienia się w charakterze świadka 23 czerwca 1946 roku o godzinie 14:00 w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu w sprawie karnej przeciwko Arturowi (tak w oryginale) Greiserowi.

„Spełniły się nasze najgorętsze życzenia z lat tyranii hitlerowskiej w Wielkopolsce. Ten największy i najnikczemniejszy kat, który przez przeszło pięć lat pluł nam w twarz, deptał naszą godność narodową, gnębił, uciskał, wywoził, katował i mordował – ów przeklęty Greiser jest w naszych rękach”. Tak rozpoczyna się Powrót Arthura Greisera.

Młody Greiser – według Wietrzykowskiego – już w swej rodzinnej Środzie „przede wszystkim lubił się bić. Chętnie zaczepiał Polaków, ubliżał, wszczynał awantury i uciekał się do rękoczynów”. Gdy za „brudne machinacje” ojca całą rodzinę przesiedlono do Inowrocławia, „młody Greiser na tle nienawiści do Polaków wszczynał stałe awantury na terenie szkoły, stwarzając atmosferę otwartej walki narodowościowej. Do jakiego stopnia Greiser spotęgował wymienione awantury, świadczyć może fakt, iż rada pedagogiczna, składająca się z samych niemców, uznała za wskazane wreszcie wydalić niepohamowanego ucznia z gimnazjum. Ta wymowna decyzja pobudziła Greisera do zemsty, ale nad Polakami”. By uniknąć podejrzenia o błąd, dodam więc, że słowa „Niemcy” i „Niemiec” Wietrzykowski konsekwentnie pisał z małej litery.

Gwoli ścisłości trzeba dodać, że Polacy pamiętający mieszkającą w Środzie rodzinę Greiserów, tuż po drugiej wojnie światowej wystawiali jej dobrą opinię. „Polakom krzywdy nie robiła” – twierdziła Marianna Dolata, jednocześnie podkreślając, że w Urzędzie Namiestnika Rzeszy w Kraju Warty pracowali również Polacy, co jest faktem mało znanym, bo po wojnie celowo go przemilczano. Zajmowali oni podrzędne stanowiska urzędnicze lub obsługi technicznej. To byli – powtórzę – Polacy i nikt od nich nie wymagał podpisania volkslisty, czyli deklaracji przynależności do narodu niemieckiego. Jest niemożliwe, by świadek Albin Wietrzykowski o tych i innych sprawach nie wiedział.

Można dzisiaj – przy pełnym szacunku dla ofiar hitleryzmu – kpić z broszury Wietrzykowskiego, cytować co bardziej charakterystyczne dla jego stylu zdania; ale po co? Tak się wtedy pisało i Wietrzykowski nie był wcale wyjątkiem. Co więcej, gdyby ktoś w połowie 1946 roku napisał rzetelną biografię Arthura Greisera, na wzór wielokrotnie cytowanej na następnych stronach pracy Catherine Epstein Wzorcowy nazista z 2010 roku, prawdopodobnie zostałby powieszony razem z byłym namiestnikiem Rzeszy i gauleiterem Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników. Takie to były czasy i dlatego z tym większym szacunkiem należy odnosić się do Najwyższego Trybunału Narodowego – jego sędziów, prokuratorów i obrońców – którzy zapewnili Greiserowi mimo wszystko uczciwy proces.

Gdy po ogłoszeniu wyroku skazującego Arthura Greisera na karę śmierci w Auli Uniwersyteckiej zgaszono światła w ozdobnych żyrandolach i wyłączono dodatkowe reflektory, nad głową skazańca rozpoczął się polityczny taniec hien. Jego publiczna egzekucja na stokach poznańskiej Cytadeli nie miała bowiem nic wspólnego ze sprawiedliwością, co poniewczasie zrozumiał nawet ówczesny minister sprawiedliwości w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej RP Henryk Świątkowski. „Pragnę podkreślić z całą stanowczością, iż jestem zdecydowanym przeciwnikiem publicznego wykonywania kary śmierci” – napisał Świątkowski w tygodniku „Przekrój” z 29 września 1946 roku. I w dalszej części swej publikacji minister dodał między innymi: „Publiczne obwieszczenie przez prokuratora o wykonaniu wyroku śmierci czyni całkowicie zadość wymogom odwetu prewencji ogólnej. Aby uzyskać zadośćuczynienie za potworną krzywdę, jaką wyrządził nam hitleryzm – nie musimy koniecznie przyglądać się przedśmiertnym drgawkom skazańca. Wystarczy, gdy na publicznej rozprawie sądowej możemy obserwować, jak butny pan życia i śmierci tysięcy […] przeistacza się w łachman ludzki, płaszczy się i żebrze o litość – aby tylko ocalić swe nędzne istnienie”.

Postać Arthura Greisera przewijać się będzie przez następne strony tej książki. I nic dziwnego, bo Greiser był rzeczywistym, a nie malowanym rządcą Kraju Warty. Interesował się praktycznie wszystkimi sprawami: od wielkiej polityki nazistowskiej, poprzez zwalczanie polskości i eksterminację Żydów, po losy poszczególnych dzieł sztuki, zrabowanych polskim właścicielom. W Poznaniu Greiser osiągnął szczyt swej kariery politycznej, chociaż przed wojną przez kilka lat był głową państwa i jednocześnie szefem rządu, bo te dwa urzędy łączył w sobie prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska, ale tam pełnia władzy spoczywała w rękach gdańskiego gauleitera NSDAP Alberta Forstera. Także w Poznaniu nastąpił upadek Greisera. Wcale nie podczas procesu i egzekucji, jakby się wydawało, ale w chwili jego panicznej ucieczki ze stolicy swego „królestwa”. Ze szczytu stoczył się na samo dno, wielu swych ziomków zostawiając na pastwę losu.

Poligon nie jest jednak biografią Arthura Greisera. I nie jest monografią Kraju Warty. To zbiór mniej lub bardziej sensacyjnych reportaży z dziejów tej powstałej w październiku 1939 roku prowincji Rzeszy i dni poprzedzających jej utworzenie z części okupowanych przez Niemcy ziem polskich.

Krajowi Warty i jej namiestnikowi poświęciłem wydany na początku 2011 roku Zmierzch bogów w Posen, który spotkał się z życzliwym przyjęciem Czytelników i był nominowany do organizowanego przez Bibliotekę Raczyńskich konkursu na najlepszą książkę o Poznaniu w tymże 2011 roku. Poligon utrzymany jest w podobnej konwencji, a jeśli w pojedynczych przypadkach wracam do tematów poruszonych w pierwszej książce poświęconej „królestwu” Greisera, to tylko dlatego, że udało mi się dotrzeć do nowych materiałów, które uznałem za interesujące i warte przedstawienia Czytelnikom.

Był czwartek, 31 sierpnia 1939 roku. Jak się miało nazajutrz okazać, ostatni dzień pokoju w tej części Europy. Prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska Arthur Greiser zapewne zastanawiał się, co się z nim stanie, gdy odezwą się działa przebywającego w Danzig z wizytą kurtuazyjną starego pancernika Schleswig-Holstein. Nie miał złudzeń, że z chwilą przygotowanej już likwidacji wolnego miasta i przyłączenia Gdańska do Rzeszy zostanie bezrobotnym. Skonfliktowany z nim Albert Forster postara się już, by nad Motławą nie miał czego szukać. Później opowiadał, że myślał wtedy o służbie wojskowej w Kriegsmarine.

Tymczasem w Poznaniu dobiegał końca kolejny upalny dzień kończącego się lata. Nad miasto nadciągały czarne burzowe chmury…

Artykuł Kraj Warty, czyli poligon narodowego socjalizmu. Zbrodnicze eksperymenty społeczne a Polacy, którzy nie zostali wypędzeni do Generalnego Gubernatorstwa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kraj-warty-czyli-poligon-narodowego-socjalizmu-zbrodnicze-eksperymenty-spoleczne-a-polacy-ktorzy-nie-zostali-wypedzeni-do-generalnego-gubernatorstwa/feed/ 0