monarchizm – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png monarchizm – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Prof. Bartyzel: W dzisiejszym świecie „wszyscy są, mniej lub bardziej, z lewicy” https://niezlomni.com/prof-bartyzel-w-dzisiejszym-swiecie-wszyscy-sa-mniej-lub-bardziej-z-lewicy/ https://niezlomni.com/prof-bartyzel-w-dzisiejszym-swiecie-wszyscy-sa-mniej-lub-bardziej-z-lewicy/#respond Thu, 06 Oct 2016 17:30:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=32166

Trudności związane z precyzyjną (i konsensualną) desygnacją pojęcia »prawica« wiodą niekiedy do dwóch przeciwstawnych skrajności: albo zupełnego negowania zasadności jego (i analogicznie — pojęcia »lewicy«) używania, albo przeciwnie — „absolutyzacji” jednego ze znaczeń, uznawanego przez zwolenników danego odcienia »prawicowości«.

Pierwsze podejście motywowane jest zazwyczaj argumentem, że słowa te to jedne z wielu pułapek językowych, pozbawione wszelkiego waloru heurystycznego („puste przegródki”, według słynnego orzeczenia Jean–Paula Sartre’a ), lub też usprawiedliwiane przeświadczeniem o zacieraniu się ich znaczeń, aż do zupełnej dezaktualizacji. Stanowisko to można atoli sfalsyfikować wskazaniem na jego brak poznawczej bezinteresowności: jest bowiem regułą, że pogląd o bezprzedmiotowości lub nieaktualności tych pojęć głoszą reprezentanci bardzo jednoznacznej »lewicy« zawsze wtedy, kiedy służy to ich doraźnym bądź długofalowym interesom politycznym.

Drugie podejście, prowadzące z kolei do równie interesownego „kompromitowania” i eliminowania konkurentów w ramach własnego spectrum ideowego, jest problematyczne dlatego, że pojęcie »prawicy« nie może — jak to już zasygnalizowano — uzyskać tego przynajmniej stanu doktrynalnej precyzji i „czystości”, co (też dalekie od jednoznaczności) pojęcia: »konserwatyzm«, »nacjonalizm« czy »liberalizm«, jest przeto rzeczą nieuniknioną, że »prawic« — i ich rozumień — będzie zawsze co najmniej kilka, i to nader różnych.

Weryfikowalne empirycznie jest natomiast zarówno (przeczące pierwszemu poglądowi) stwierdzenie, że terminy: »prawica« i »lewica« stanowią powszechnie przyjęte w świecie zachodnim i najdobitniej odzwierciedlające konfliktowy świat polityki sformułowania języka politycznego, jak (podważające drugie stanowisko) stwierdzenie, iż oba te terminy nie są „absolutami” (pojęciami substancjalnymi albo ontologicznymi), lecz pojęciami względnymi (relacjonalnymi), umiejscowionymi w „przestrzeni politycznej”, gdyż nie reprezentują treści niezmiennych i ustalonych raz na zawsze. Nie są one pojęciami z zakresu politycznej ontologii, lecz typologii, zarazem antytetycznymi i komplementarnymi.

Jak wyrokuje włoski socjolog i politolog, a jednocześnie działacz »ultralewicy« komunistycznej (lecz antysowieckiej) — Marco Revelli (ur. 1947): „Nie można być z prawicy lub lewicy w takim samym sensie, w jakim mówi się, że jest się »komunistą«, »liberałem« lub »katolikiem«” . W przeciwieństwie do antytez ontologicznych typu: „ład — nieład” czy „wojna — pokój” (resp. „nie–wojna”), antyteza „prawica — lewica” jest quasi–bytem relacyjnym o względnie równej „mocy”, gdyż istnienie jednego członu jest uwarunkowane istnieniem drugiego: „tam, gdzie nie ma prawicy, nie ma lewicy, i na odwrót. Inaczej mówiąc, prawica istnieje tylko dlatego, że istnieje lewica, lewica — jeśli istnieje prawica” .

Przeciwstawienie „prawica — lewica” jest jednak pomimo, w pewnym stopniu, zmiennej treści obu pojęć realne sytuacyjnie i polemicznie , gdyż to, co stanowi »lewicę«, nie może być »prawicą«, i à rebours. W konsekwencji: „Fakt, że prawica i lewica są względem siebie przeciwstawne, oznacza po prostu, iż nie można należeć jednocześnie do prawicy i lewicy” . Są to pojęcia wykluczające się „w tym sensie, że żadna doktryna i żaden ruch nie mogą być jednocześnie prawicowe i lewicowe; (…) przynajmniej w mocnym znaczeniu doktryna albo ruch może (…) być tylko albo prawicowy, albo lewicowy” . Definiowaniu »prawicy« przez opozycję do »lewicy« przeciwstawia się wprawdzie konserwatysta Roger Scruton (ur. 1944), widząc w tym „uleganie najgroźniejszemu rysowi retoryki lewicowej” , jednak jako alternatywę proponuje jeszcze bardziej zawężające odniesienie negatywne do komunizmu.

prawica_nacjonalizm-610x860Jeśli mówimy o „komplementarności” obu członów wspomnianej antytezy, to trzeba wszakże opatrzyć to zastrzeżeniem ograniczającym zasięg obowiązywalności tego twierdzenia wyłącznie do systemu demokratyczno–parlamentarnego, którego podstawową zasadą jest ideowo–polityczny pluralizm, wypływający z kolei z relatywistycznego przeświadczenia, że nie ma i być nie może jednej prawdy (racji) politycznej, przeto „prawda” wyłonić się może jedynie ze ścierania się przeciwstawnych racji, które właśnie mogą pochodzić z »prawicy« i z »lewicy«; parlamentaryzm zaś jest tu pojęty — jak twierdził wybitny reprezentant włoskiej »prawicy historycznej« (destra storica), czyli konserwatywno–liberalnej, Cesare hr. Balbo (1789–1853) — jako roztropne przeniesienie „partii z placu targowego do izby deputowanych”, a w sprzyjających warunkach również jako „redukowanie skomplikowanej wielości partii do jak najmniejszej ilości, albo nawet do dwóch tylko — do ministerium i opozycji” .

Komplementarność »prawicy« i »lewicy« da się zatem jedynie pojąć i zaakceptować w obrębie stricte liberalnego — a zatem »centrystycznego« — ideału „słusznego środka” (juste milieu), co expressis verbis wyłożył liberał par excellence Benedetto Croce (1866–1952): „Przychylność, z jaką odnoszono się do systemu dwóch wielkich stronnictw tworzących parlamenty, konserwatywnego i postępowego, umiarkowanego i radykalnego, prawicy i lewicy, kryła w sobie życzenie, by stopniować społeczne rewindykacje, unikać szkód wynikłych z rewolucyjnych wstrząsów i rozlewu krwi, oraz zamiar łagodzenia walki sprzecznych interesów” . Można zauważyć, że podkreślanie niezbędności (współ)istnienia obu stanowisk stało się już rodzajem retorycznego rytuału partii parlamentarnych, atoli o natężeniu wprost proporcjonalnym do faktycznej anomii pryncypiów »prawicowości« i »lewicowości« u ich reprezentantów.

Pogląd powyższy nie jest już jednak akceptowalny dla tych wszystkich z »prawicy« albo z »lewicy«, którzy w normie i praktyce ich „koegzystencji” widzą fundamentalny błąd, grożący anihilacją zasad i celów jednego i drugiego stanowiska. Dążą oni raczej tedy do unicestwienie warunków tej ideowo–politycznej opozycji. Dotyczy to zarówno rewolucjonistów »z lewa«, dla których petryfikacja współistnienia oznacza niemożność „ruszenia z posad bryły świata” i popchnięcia jej w zupełnie nowe koleiny, jak kontrrewolucjonistów »z prawa«, dla których juste milieu prowadzi do stopniowego „wypłukiwania” rzeczywistości empirycznej z pierwiastków ładu (identyfikowanego przez nich z prawdą) przedrewolucyjnego, kiedy to nie było żadnego podziału na »prawicę« i »lewicę«, lecz istniał monoideowy i czerpiący swoją legitymizację z odniesienia do transcendencji porządek wertykalny.

Dlatego, na przykład, konsekwentny »reakcjonista«, za jakiego uważał się, i jakim w istocie był, kolumbijski myśliciel Nicolás Gómez Dávila (1913–1994), konstatując, że w dzisiejszym świecie „wszyscy są, mniej lub bardziej, z lewicy” , odrzucał w funkcji autoidentyfikacji pojęcie »prawicy« i oznajmiał, że „nawet prawica jakiejkolwiek prawicy wydaje mi się zawsze nadmiernie lewicowa” . Najbardziej nawet prawicowa prawica w świecie ufundowanym na „pluralizmie prawd” jest bowiem tylko częścią tego świata przeczącego jedyności prawdy.

Antynomia prawicy i lewicy

Fragment książki prof. Jacka Bartyzela, Prawica - Nacjonalizm - Monarchizm – Studia politologiczno-historyczne, wyd. von Borowiecky, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

O książce

Najnowsza książka prof. Jacka Bartyzela odnosi się do zagadnienia trzech znanych pojęć wymienionych w tytule. Pytaniem jest również kwestia powinowactwa i związku tych pojęć. Często utożsamia się ze sobą dwa pierwsze pojęcia, a nawet używa się określenia prawicy skrajnej lub ekstremistycznej na opisanie nacjonalizmu. Przykładem takiego kardynalnego pomieszania pojęć jest określanie nazizmu mianem ruchu prawicowego czy skrajnie prawicowego, podczas gdy wywodzi się on z ideologii narodowego socjalizmu i tkwi korzeniami w lewicowym marksizmie. Niezwykle interesujące jest śledzenie za autorem wzajemnych relacji ideowych i politycznych między częścią ugrupowań i ruchów nacjonalistycznych a zwolennikami monarchii.

Trzy tytułowe pojęcia pojawiają się często w dyskursie społecznym i politycznym, i już choćby z tego powodu wymagają doprecyzowania zakresów użycia.Jednym z tematów tej książki jest właśnie precyzacja treści i zakresów tytułowych pojęć. Autor przypomina więc podstawowe znaczenia danego pojęcia,jego powszechność oraz stopień zgodności konkretnego wariantu z jego istotą identyfikowaną przez analizę historyczno-semantyczną. W ten sposób „przypadkiem głównym” prawicy, jako pojęcia zrodzonego w ogniu konfrontacji Rewolucji z Kontrrewolucją, staje się kontrrewolucyjna prawica tradycjonalistyczna;„przypadkiem głównym” nacjonalizmu – osiągający najwyższy poziom teoretyzacji „nacjonalizm integralny” Action Françaisei pokrewnych jej kierunków, jak portugalski Integralismo Lusitano; a „przypadkiem głównym” monarchizmu – legitymizm syntetyzujący w sobie ujęcia polityczne, jurydyczne, filozoficzne i teologiczne typowe dla tej opcji.

Artykuł Prof. Bartyzel: W dzisiejszym świecie „wszyscy są, mniej lub bardziej, z lewicy” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/prof-bartyzel-w-dzisiejszym-swiecie-wszyscy-sa-mniej-lub-bardziej-z-lewicy/feed/ 0
Prof. Bartyzel: Prawica – Nacjonalizm – Monarchizm https://niezlomni.com/prof-bartyzel-prawica-nacjonalizm-monarchizm/ https://niezlomni.com/prof-bartyzel-prawica-nacjonalizm-monarchizm/#respond Mon, 06 Jun 2016 21:29:57 +0000 http://niezlomni.com/?p=28070

Prezentujemy Państwu wstęp i spis treści do najnowszej książki profesora Jacka Bartyzela.

Tematyka studiów zebranych w tym tomie zogniskowana jest wokół trzech kardynalnych pojęć politycznych: «prawica», «nacjonalizm», «monarchizm». Są to pojęcia mocno zakorzenione w języku politycznym, o dużej frekwencji występowania (w mniejszym stopniu dotyczy to dziś jedynie monarchizmu, co jest odzwierciedleniem jego sytuacji w świecie współczesnym) i prima facie o stabilnym znaczeniu oraz powszechnie zrozumiałe. Sprawy jednak się komplikują, kiedy przekroczymy poziom uzusu potocznego, w szczególności dziennikarskiego, próbując dokonać naukowego, krytycznego oglądu owych pojęć. Okazuje się wówczas, że każde z nich ma swoją, dłuższą lub krótszą, ale zawsze bogatą historię, zarówno elementarną, nazewniczą (onomazjologiczną), jak i bardziej fundamentalną historię sensu (semazjologiczną). Krytyczna zetema tych pojęć musi przeto uwzględnić oba te aspekty ich dziejów, jak i stan obecny żywotnego ich znaczenia, a jednocześnie i przede wszystkim spróbować dociec ich znaczenia prymarnego, bo ejdetycznego. Stąd też określiłem owe studia w podtytule jako „politologiczno-historyczne”, bo w swojej metodzie i w procesie poznawania przyjmują one podwójną perspektywę: teoretyczną i historyczną; politologa i historyka idei.

Pytaniem, które należy na wstępie postawić jest również kwestia powinowactwa i związku tych pojęć. Przyjmując znów na chwilę za punkt wyjścia to, co w tej materii mówi się – często z mechanicznie wyuczoną, werbalną swadą – „na agorze”, a zatem niekrytyczne doksai, bez trudu zauważyć można tendencję do identyfikowania dwóch pierwszych pojęć i ich desygnatów, przy czym równie nagminne jest etykietowanie nacjonalizmu mianem prawicy «skrajnej», resp. «ekstremistycznej». Tymczasem, historia unaocznia szczególnie dobitnie, że nie tylko identyczność, tym bardziej zaś „skrajność”, ale nawet zwykłe powinowactwo nacjonalizmu z prawicą wcale nie jest rzeczą „naturalnie” oczywistą, acz na pewnym etapie rozwoju doktryny nacjonalistycznej do takiego zbliżenia, w niektórych zaś wypadkach nawet symbiozy, faktycznie doszło. Konsekwencją tego procesu jest również udokumentowane wieloma przypadkami (tymi właśnie zajmujemy się w szczególności w tej książce) przyjęcie programu monarchistycznego przez niektóre ugrupowania nacjonalistyczne. Z drugiej strony jednak ta „rojalizacja” nacjonalizmu, pociągająca za sobą siłą rzeczy „nacjonalizację” rojalizmu, niekoniecznie wzbudzała entuzjazm monarchistów „starej daty”. Wszystkie trzy pojęcia kluczowe tej pracy są zatem bez wątpienia korelatywne, a doktryny i ruchy będące ich socjo-politycznymi wehikułami wchodziły i wchodzą ze sobą w liczne interakcje, przecież jednak niepodobna mówić o ich esencjalnej tożsamości. Jak jednak rzetelnie zbadać stopień i zakres owych korelacji? Otóż tu, prócz zasygnalizowanej już perspektywy historycznej, ustalić należy przede wszystkim status ontologiczny tych pojęć. Czy mają one charakter substancjalny, a zatem czy odpowiada im pewna trwała i zasadniczo niezmienna treść ideowa, denotująca również jakąś rzeczywistość socjologiczną, czy też są to jedynie pojęcia typologiczne, lub zgoła nawet luźne nazwy, nomina, które wolno niezobowiązująco kojarzyć ze zjawiskami pojawiającymi się i znikającymi w bieżącej, a przeto natychmiast stającej się przeszłością, sferze polityczności?
Gdy przyjmiemy takie właśnie podejście, możemy dostrzec zasadnicze zróżnicowanie owego statusu interesujących nas pojęć w obiegowych interpretacjach. Co się tyczy pierwszego z nich, czyli prawicy, to nagminne jest przeakcentowanie jego domniemanie substancjalnej treści, niedostrzegające przypadkowości pojawienia się tego terminu w bardzo konkretnym momencie historycznym, jak również założonej w nim sytuacyjności i antytetyczności, czyli występowania w parze z «lewicą» (gdy nie ma lewicy, nie może też być prawicy). Odwrotna sytuacja zachodzi w związku z pojęciem nacjonalizmu. Tutaj tendencją dominującą nawet w dyskursie akademickim jest ignorowanie lub zaprzeczanie istnieniu substancji doktrynalnej tego prądu. Na półkach księgarń i bibliotek można znaleźć dziesiątki publikacji mających w tytule lub podtytule słowo «nacjonalizm», których autorzy w ogóle nie odnoszą się do myśli politycznej teoretyków nacjonalizmu – rzecz nie do pomyślenia w książkach traktujących o liberalizmie, konserwatyzmie czy socjalizmie! Nacjonalizm traktowany jest tutaj wyłącznie jako pewien fenomen socjologiczny o konsekwencjach politycznych, a nawet jako fakt z zakresu psychologii społecznej, kojarzony z postawami nacechowanymi negatywnie (na czele z «ksenofobią»), a zatem ze swojej istoty groźny dla społeczeństwa i nabierający statusu bad term . Jeszcze inna sytuacja zachodzi w wypadku monarchizmu. Tutaj substancjalność pojęcia wydaje się wręcz bezdyskusyjna, atoli zawiera się ona w rdzennym dla niego pojęciu «monarchii» jako formy ustroju definiowanego przez istnienie instytucji i osoby koronnego władcy, nie zaś w derywacie od tego pojęcia, czyli właśnie monarchizmie. Analiza historyczna rozmaitych typów monarchii występujących w dziejach powszechnych oraz analiza teoretyczna ich formuł legitymizacyjnych odsłania natychmiast wielość monarchizmów obejmujących nader szeroki wachlarz postaw ideowych, z których tylko niektóre wchodzą w korelację z pojęciami prawicy i nacjonalizmu.
Pisząc te szkice starałem się zachować równowagę pomiędzy warstwą deskrypcyjną, prezentującą „egalitarnie” tak szerokie, na ile pozwoliła mi na to moja kompetencja badawcza, spektrum rozmaitych typów i odmian prawicy, nacjonalizmu i monarchizmu, a decyzjami ustalającymi ich „przypadki główne”, najbardziej miarodajne dla każdego z tych pojęć i denotujące ich najgłębsze treści. Na ile decyzje te zostały uzasadnione, pozostawiam osądowi czytelników, pragnę jednak zaznaczyć, że kierowałem się tu przesłankami wysoce sprawdzalnymi, jak „klasyczna” pierwotność znaczenia danego pojęcia, jego powszechność oraz stopień zgodności konkretnego wariantu z jego istotą identyfikowaną przez analizę semantologiczną. W ten sposób „przypadkiem głównym” prawicy, jako pojęcia zrodzonego w ogniu konfrontacji Rewolucji z Kontrrewolucją, staje się kontrrewolucyjna prawica tradycjonalistyczna; „przypadkiem głównym” nacjonalizmu – osiągający najwyższy poziom teoretyzacji „nacjonalizm integralny” Action Française i pokrewnych jej kierunków, jak portugalski Integralismo Lusitano; „przypadkiem głównym” zaś monarchizmu – legitymizm syntetyzujący ujęcia polityczne, jurydyczne, filozoficzne i teologiczne. Problemem, który jednak szczególnie mnie pasjonował, co znalazło wyraz zwłaszcza w czwartym i piątym rozdziale, była tensja pomiędzy komponentą nacjonalistyczną a monarchistyczną w doktrynach nacjonalistycznych z jednej strony, pomiędzy zaś rojalizmem narodowym a rojalizmem legitymistycznym z drugiej strony.
Pozostaje mi powiadomić, że pierwsze trzy rozdziały były już publikowane w tomach zbiorowych (Próba teoretyzacji pojęcia ‘prawica’, [w:] Religia – polityka – naród. Studia nad współczesną myślą polityczną, pod red. R. Łętochy, NOMOS, Kraków 2010; Pojęcie, geneza i próba systematyki głównych typów nacjonalizmu, [w:] Różne oblicza nacjonalizmów. Polityka – Religia – Etos, pod red. B. Grotta, NOMOS, Kraków 2010; Pomiędzy medytacją filozoficzną a satyrą menipejską – poetyki dyskursu w utworach pisarzy kręgu Action Française, „Rocznik Nauk Politycznych”, nr 9, Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora, Pułtusk 2006), tu zaś zostały poprawione i uzupełnione jedynie w szczegółach. Rozdziały czwarty i piąty bazują na artykułach: Neorojalizm nacjonalistyczny Action Française w świetle zasad legitymizmu monarchicznego oraz Nacjonalizm chrześcijański w Portugalii, opublikowanych w tomie Nacjonalizm a konserwatyzm i monarchizm. Action Française i jej promieniowanie, pod red. J. Bartyzela i D. Góry-Szopińskiego, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2011, ale zostały gruntownie przerobione i rozszerzone w oparciu o nieznaną mi wcześniej i aktualną literaturę. Główne tezy rozdziału szóstego były przeze mnie prezentowane w referacie pt. Współczesny ruch monarchistyczny w świecie: zjawisko polityczne czy kulturowe?, wygłoszonym 20 XI 2014 roku na konferencji „Monarchia. Alternatywa – mit – anachronizm” w Instytucie Studiów Międzykulturowych UJ. W formie aneksu dodałem kilka własnych przekładów z języka francuskiego oraz portugalskiego, egzemplifikujących różne warianty i etapy myśli narodowo-monarchistycznej oraz legitymizmu monarchicznego.

Profesor Jacek Bartyzel, Prawica – nacjonalizm – monarchizm. Studia politologiczno-historyczne, Wydawnictwo von boroviecky, Radzymin – Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.
Spis treści

OD AUTORA………………………………………………………………………………9

PRÓBA TEORETYZACJI POJĘCIA »PRAWICA«…………………………………15
Wstępna aproksymacja pojęcia……………………………………………………16
Antynomia prawicy i lewicy………………………………………………………20
Poziomy i pionowy wymiar diady prawica – lewica……………………………..24
Wyróżniki prawicowości………………………………………………………….27
Geografia prawicy…………………………………………………………………37
„Prawica nad prawicami”?………………………………………………………44

POJĘCIE, GENEZA I SYSTEMATYKA NACJONALIZMU……………………….53
Pojęcie nacjonalizmu………………………………………………………………54
Geneza i historia nacjonalizmu…………………………………………………..59
Nacjonalizm a religia………………………………………………………………82
Istota nacjonalizmu……………………………………………………………….93

NACJONALISTYCZNE POETYKI DYSKURSU (W KRĘGU ACTION FRANÇAISE)……………………………………………………………………………101
Styl „wysoki”……………………………………………………………………..105
Styl „niski”……………………………………………………………………….108
Styl „średni”………………………………………………………………………110

NIEWYGASŁY SPÓR: TRADYCJONALISTYCZNY LEGITYMIZM VS NACJONALIZM ROJALISTYCZNY……………………………………………….121
Nacjonalizm integralny, czyli rojalizacja nacjonalizmu i nacjonalizacja rojalizmu………………………………………………………………………….123
Legitymistyczna próba kontrakcji: tradycjonalizm integralny………………126
Legitymistyczny examen critique doktryny Maurrasa…………………………132
Tradycjonalistyczno-hiszpańscy krytycy Maurrasa……………………………146

NACJONALIZM A MONARCHIZM: PRZYPADEK PORTUGALSKI………….155
Jacinto Cândido i Partia Nacjonalistyczna…………………………………….158
António Sardinha i Integralizm Luzytański……………………………………175
Henrique Barrilaro Ruas i neointegralizm…………………………………….212

POZYCJE I POJĘCIA WSPÓŁCZESNEGO MONARCHIZMU…………………221
Introdukcja: monarchie współczesne…………………………………………..221
Ruch monarchistyczny…………………………………………………………..229
„Geografia” monarchizmu współczesnego……………………………………..230
a) monarchistyczne „międzynarodówki”………………………………………230
b) monarchizmy „partykularne”………………………………………………232
Wielka Brytania………………………………………………………………….234
Francja……………………………………………………………………………240
Królestwo nie z tego już świata?………………………………………………..287

ANEKSY (PRZEKŁADY)…………………………………………………………….301

Manifest Rojalizmu Narodowego, 28 marca 1832…………………………………….303
Deklaracja Akcji Francuskiej z 15 listopada 1899…………………………………….307
Yves Chiron, Charles Maurras, Hiszpania i karlizm………………………………….309
To, czego chcemy………………………………………………………………………..315
José Pequito Rebelo, Formuła przystąpienia do Integralizmu………………………..319
Elementarny katechizm polityczny……………………………………………………..323
Guy Augé, Prawowitość, czyli wolne posłuszeństwo (La Légitimité ou l’obéissance libre)……………………………………………………………………………………..327
Ludwik Burboński. Dziedzic królów z wizytą w Bretanii. Wywiad k.z.p. Ludwika XX dla „Le Télégramme” (29 maja 2015)…………………………………………………337

FOTOGRAFIE…………………………………………………………………………343

SKOROWIDZ OSÓB………………………………………………………………….353

 

Artykuł Prof. Bartyzel: Prawica – Nacjonalizm – Monarchizm pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/prof-bartyzel-prawica-nacjonalizm-monarchizm/feed/ 0
Zadziwiająco aktualne słowa o rozdziale kościoła od państwa. „Tak budowano państwo totalne” https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/ https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/#respond Mon, 25 Nov 2013 11:02:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=2171

panstwoFeliks Koneczny "Religia sprawą najbardziej publiczną"

Nie ma nigdzie życia tak wszechstronnego, jak w chrześcijaństwie, a z całego chrześcijaństwa najbardziej w katolicyzmie.

Poprzedni swój artykuł [pod tytułem] O nierówności religii (Tygodnik Warszawski nr 35 (42) (2 września 1946 r.) wypadło mi zakończyć pytaniem:

Czy religie posiadają wpływ na życie publiczne?

Socjalizm twierdzi, że religia jest sprawa prywatną, lecz najzagorzalszy z socjalistów nie zechce utrzymywać, jakoby religia nie wywierała zgoła żadnego wpływu na byt wielkich zrzeszeń, t[o] j[est] społeczeństwa, państwa i narodu. Jakiś wpływ przyznają, ale nieznaczny, jak najmniejszy, minimalny, może nawet dojrzą tylko starania o wpływ, lecz mało skuteczne, na niewielkich dziedzinach bytu i powierzchowne. Gdyby bowiem przyznać wpływ znaczniejszy, trwalszy i głębszy, natenczas musiałoby się w konsekwencji uznać, że religia nie jest bynajmniej sprawą tylko prywatną, lecz również publiczną. Nie przeczę bowiem, jakoby prywatną nie była. Wszakże walna część życia religijnego spoczywa w życiu wewnętrznym każdego z nas i dokonuje się w wymiarach osobistego sumienia, całkiem personalistycznie. Ta część tematu należy do teologii. Ale jest część druga, o religii wobec spraw świeckich. Nad tą zastanowiwszy się, nabierzemy przekonania, że religia nie tylko jest sprawą publiczną, lecz najbardziej publiczną ze wszystkich.

[caption id="attachment_2175" align="alignleft" width="202"]Czyngis-chan Czyngis-chan[/caption]

Religia może bogacić lub kurczyć formy bytu ludzkiego. Na przykład buddyzm mongolski zakazuje „ziemię kaleczyć”, to znaczy dobierać się do niej pługiem czy motyką. Prawdziwy Mongoł nigdy więc nie będzie rolnikiem; żywi się z hodowli bydła i z handlu wędrownego; jest bowiem koczownikiem i musi nim zostać. Tym samym skazany jest na coraz cięższe warunki bytu, będąc coraz ciaśniej otoczony ludami osiadłymi. Historia uczy, że koczownicy giną, gdy się dokona takie otoczenie. Dla tej głównie przyczyny wyginęli Indianie, niechcący porzucić koczowniczego łowiectwa; a wszyscy ich bogowie byli myśliwymi. Wyginą Mongołowie z centralnej Mongolii, jeżeli nie porzucą zabobonu, jakoby bóstwo zakazywało krajać ziemię narzędziami rolniczymi.

Do pełni bytu ludzkiego należy uprawianie sztuk pięknych. Stary Zakon, tudzież islam, zakazują atoli jakichkolwiek wyobrażeń istot żywych. Na nic portrecista między muzułmany! Żydzi wytworzyli w Europie malarstwo dopiero niedawno, nie całkiem od stu lat, porzucając Zakon (nie tylko pod tym względem), lecz muzułmanie przepisu tego trzymają się jeszcze ściślej. Nie posiadają ani rzeźby, ani malarstwa tak zwanego figuralnego. Utrudnia to ogromnie tę część działalności religijnej, którą my zowiemy malarstwem wewnętrznym, a więc pogłębienia życia religijnego w masach. Chrześcijaństwo posługiwało się w tym celu malarstwem. Obrazy nazywano wprost „książkami analfabetów”. Na rzeźbach i obrazach pokrywających nasze kościoły uczono dogmatyki i chrześcijańskiego obyczaju, zanim się rozpowszechniła sztuka czytania. Jak wiadomo, abecadło dla języków europejskich obmyślili księża; robią to i teraz dla ludów prymitywnych, zwanych do niedawna „dzikimi”.

Żydzi przestali być analfabetami już od dwóch tysięcy lat i nie potrzebują „obrazowania religii”, lecz wśród muzułmanów rzadko kto umie czytać i pisać. Brak dwóch sztuk plastycznych pociąga za sobą niedorozwój innych. Sztuka zaś jest tak potężnym czynnikiem społecznym, iż niedomagania jej stanowią klęskę społeczną.

W bizantynizmie nie ma rzeźby, nie rozwinęła się też muzyka ani wielka poezja.

[quote]Sam tylko Kościół katolicki uprawia wszystkie sztuki piękne bez wyjątku. Co więcej, w każdym rzemiośle i w każdej nauce odznaczali się księża. Najstarszymi stacjami doświadczalnymi rolnictwa były folwarki Benedyktynów i Cystersów. Klasztory były najdawniejszymi szkołami rzemiosł.[/quote]

[caption id="attachment_2176" align="alignleft" width="300"]Dawny klasztor benedyktynów w Mogilnie Dawny klasztor benedyktynów w Mogilnie[/caption]

Ale nie można się niczego takiego nauczyć ani od derwiszów, ni od marabutów mahometańskich, ani od lamów buddyjskich i niby buddyjskich, ni od hinduskich braminów lub kapłanów tysięcznych ich świątyń w Indiach. Te braki w urządzeniach organizacji religijnej odbiły się na życiu zbiorowym ich wyznawców, wywołując niedostatki zróżnicowania społecznego, niezaradność w walce o byt i niezdatność do opanowania sił przyrody.

Od nastawienia religii do wszelkich spraw ludzkich zawisłe są w znacznej części losy społeczeństw. Niektóre religie zajmują się sprawami świeckimi bezpośrednio, inne tylko pośrednio. Te, które zawierają religijne przepisy do wszystkiego i na wszystko, wytwarzają cywilizacje zwane sakralnymi. O Hindusie powiedziano prawdziwie, że chodzi, siada, leży, je, śpi po religijnemu, bo naprawdę nie ma takiego drobiazgu z życia powszedniego, który nie byłby objęty religijnymi zakazami lub nakazami braminizmu. Podobnież Szulchan Aruch (obowiązująca obecnie redakcja Talmudu) wytycza prawowiernemu Żydowi każdy krok od samego rana. Hellenowie i Rzymianie nie byli sakralistami.

Chrześcijaństwo zajęło się sprawami świeckimi tylko pośrednio i właśnie dzięki temu „tylko” zdołało je wszystkie ożywić tak jak nigdy przedtem.

[quote]Nie ma nigdzie życia tak wszechstronnego, jak w chrześcijaństwie, a z całego chrześcijaństwa najbardziej w katolicyzmie. Obcinały życie dawne herezje wschodnie, poobcinał je też protestantyzm. W zborach ich uderza pustka; sztuki piękne skazane na wygnanie; nie ma ani nawet muzyki kościelnej. Kilka razy w dziejach protestantyzmu odezwało się jawnie obrazoburstwo, wyrzucając wszelkie obrazy, nie tylko kultu świętych dotyczące. Ale za to kapitalizm nowoczesny wyhodował się wśród sekty purytanów, jak to wykazały najnowsze badania z dziejów ekonomii społecznej, nierozpowszechnione jeszcze wśród szerszej publiczności. Bądź co bądź wpływów społecznych niemało.[/quote]

[quote]Gdyby chrześcijaństwo nie dokonało niczego innego, jak tylko zniesienia niewolnictwa, sam ten jeden fakt zmieniający całkowicie życie społeczeństw, starczyłoby na dowód, że nie ma w życiu publicznym większego siłacza jak religia. Wszystkie inne religie niewolę uznają, a państwa chrześcijańskie musiały ją siłą usuwać ze Wschodu. Najbardziej bowiem rozstrzyga o życiu wielkich zrzeszeń różnica etyk według rozmaitych religii. Najdonioślejszy jest ten fakt, że sam tylko katolicyzm żąda, żeby życie publiczne podlegało tak samo moralności, jak prywatne. Nie miał tego wymagania bizantyzm, który jest kolebką państwa totalnego.[/quote]

Zawiązkiem państwowości, to jest urządzeń państwowych, nie wojennych, lecz podczas pokoju, jest wszędzie sądownictwo publiczne państwowe, wykonywane przez głowę państwa lub upoważnione przez niego osoby. Pierwotnie panował wszędzie (bez żadnego wyjątku) ustrój rodowy, w którym sądownictwa publicznego nie było, lecz każdy sam wymierzał sobie sprawiedliwość. W ustroju rodowym sposobności do spraw cywilnych nie było, a w karnych obowiązywała tak zwana msta. W razie zabójstwa krewni nieboszczyka byli obowiązani zabić zabójcę lub kogoś z jego krewnych. Msta panuje dotychczas u licznych ludów, gdyż cztery piąte kuli ziemskiej tkwią jeszcze ciągle w organizacji rodowej. Misjonarze zwalczają mstę wszędzie, skłaniając poszkodowanych, żeby oddawali sprawę władzy celem pochwycenia zbrodniarza i ukarania go z ramienia państwa. Stają się przeto inicjatorami państwowości.

Największa atoli doniosłość posiada w dziedzinie politycznej różnica pomiędzy kreatyzmem a emanatyzmem, wskazana w poprzednim artykule. Gdziekolwiek panuje jakaś religia emanatyczna, tam władza uchodzi za wcielenia bóstwa, a zatem niemożliwa jest inna forma rządów jak tylko absolutyzm.

Bóstwo może zmienić przedmiot i miejsce swego wcielenia, a przenieść się gdzie indziej. Tamten władca, póki stanowił wcielenie bóstwa, był oczywiście niezwyciężalny, boć stanowił część Boga. Ale ten przywilej może się skończyć, a na miejsce tamtego może zasiąść nowy Boży wybraniec i od tego dnia on będzie niezwyciężalnym, a tamten może być zupełnie zniszczony przez wrogów.

Emanacja zmieni sobie swego człowieka. Doktrynę tę umiał wyzyskać doskonale Aleksander Wielki w swych wyprawach zdobywczych azjatyckich i afrykańskich. Ktokolwiek by panował na Wschodzie, musi udawać emanację bóstwa, bo inaczej nikt nie uznałby jego władzy. Cesarz chiński był do ostatka Synem Nieba i na tej samej doktrynie polega „boskość” cesarza japońskiego. Wszyscy następcy Aleksandra Wielkiego opierali się na emanatyzmie. A gdy Rzymianie opanowali Wschód, stało się to dla nich „koniecznością życiową”, żeby cesarze rzymscy uchodzili za bogów. Trafiały się pomiędzy nimi głowy słabsze, które brały to na serio, większość wiedziała dobrze, że to tylko gra polityczna, niezbędna na Wschodzie.

W Rzymie dworowano sobie z tego, ale gdy cesarze nauczyli się absolutyzmu od swych poddanych orientalnych, rozszerzyli to [w] krótkim czasie także na Zachód. Skrajny absolutyzm zowiemy też nie bez racji „wschodnią despotią”. Największa zaś część historii Egiptu i Azji Mniejszej wyjaśnia się w pierwszych wiekach średniowiecza emanatyzmem i o ten problem rozbijała się budowa cesarstwa wschodniorzymskiego, to jest bizantyńskiego. Afryka i Azja pełne były ciągle wielkich herezji, które były pochodzenia emanatycznego (mianowicie gnostycznego) i wolały następnie łączyć się z najazdem muzułmańskim, niż pozostać w łączności z chrześcijaństwem, należącym do systemu kreatycznego.

Część muzułmanów przejęła z emanatyzmu metempsychozę szczególnego rodzaju. Wierzą, że „imam” lub „bab” to jest przodownik, mistrz religijny, może zaniknąć i pojawić się na nowo, choćby po całych stuleciach. Oczywiście, że skoro gdzie stwierdzą pojawienie się takiego „baba”, przyznają mu natychmiast władzę i nie dbają już o tego, kto władzę państwową dotychczas piastował. Nigdy zaś w islamie nie było innej władzy jak absolutna.

Najobojętniejszymi (i najmniej pojętnymi) w sprawach religijnych były zawsze ludy cywilizacji turańskiej, a jednak pojęcia oderwane religijne zdecydowały o losach uniwersalnych państwa mongolskiego, czyngis–chanatu (pierwszym czyngischanem był Temudżin, za którego zaczęły się najazdy mongolskie na Ruś i Polskę). Olbrzymie to państwo, sięgające od naszego Sanu aż do Chin, rozpadło się skutkiem rozkładu religijnego. Na wschodzie buddyści oddzielili się od głównego trzonu i trzymali się już tylko Chin. Centrum państwa było długo ogniskiem chrześcijańskiej sekty nestoriańskiej, która rozszerzyła się aż na Zachód do Tatarów. Dopiero w drugiej połowie XIII wieku począł zwyciężać islam. W Persji nastali szachowie dopiero w roku 1295, a przyjęcie islamu zmieniło zupełnie postać tych krajów azjatyckich, następnie Afryki północnej, w końcu także Półwyspu Bałkańskiego. Stosunki kulturalne i polityczne trzech części świata zmieniły się skutkiem zmiany religii panującej.

[quote]Pod wpływem bizantyńskim, a następnie tatarskim, przyjął się absolutyzm we wschodniej Słowiańszczyźnie. Dotarł też emanatyzm aż do Moskwy (tak zwana gnoza). Prawdziwie orientalne okrucieństwa Iwana Groźnego nie wywoływały nigdy najmniejszego sprzeciwu, bo uchodziłoby to za obrazę Boską. Pojęcia te przetrwały aż do początku XX wieku.[/quote]

Z dalekich Indii, poprzez szereg pośrednictw, dotarło też aż do rosyjskiej filozofii zapatrywanie, jako nie należy sprzeciwiać się złu.

Zapanował tedy na całym Wschodzie monizm prawny, panowanie jednego tylko sytemu prawa: albo prywatnego, gdy wszystkich i wszystko w państwie uznawano za prywatną własność władcy — albo monizm prawa publicznego, gdy państwu przyznawano prawo do wszystkiego i budowano państwo totalne, ograniczając coraz bardziej prawo prywatne mieszkańców kraju. Przy jakimkolwiek monizmie prawa społeczeństwo bywa gnębione przez państwo.

[quote]Katolicyzm popierał od początku odrębność prawa prywatnego i publicznego, czyli tak zwany dualizm prawny, i był przeciwny absolutyzmowi. W średnich wiekach bronił przeciwko cesarzom niemieckim niepodległości narodów, a samorządów stanów i ziem. Przez „wolność” rozumiano wówczas nie co innego, jak autonomię, samorządy, a przy urządzaniu państwa władza królewska musiała być ograniczona.[/quote]

Pojęcia wschodnie parły atoli coraz dalej ku zachodowi. Litwa miała połączyć się z Moskwą, a w roku 1382 Władysław Jagiełło gotów już był przyjąć prawosławie. Gdyby było do tego doszło… przyszłaby kolej na Polskę wyrzekać się cywilizacji łacińskiej, a przyjmować bizantyńsko–turańską. Lecz w cztery lata nastąpiła kardynalna zmiana. Jagiełło chrzcił się, lecz w Krakowie w wyznaniu rzymskokatolickim. Poszło za tym szerzenie cywilizacji łacińskiej ku wschodowi. Dokonała tego długa praca misjonarska polskich Dominikanów i Franciszkanów, tudzież rozum polityczny panów małopolskich. Następstwa zaś unii były tego rodzaju, iż na cztery stulecia zmieniała się postać połowy Europy.

[caption id="attachment_2177" align="alignleft" width="238"]Zygmunt Stary Zygmunt Stary[/caption]

W Niemczech wytworzyła się zaś specjalna, niemiecka odmiana bizantynizmu. Protestantyzm potem przyznał zwierzchnikom licznych niemieckich państw i państewek nawet prawo stanowienia o wyznaniu ludności. W Polsce protestanci ofiarowali władzę absolutną obydwóm naszym królom Zygmuntom w XVI wieku (Staremu ojcu i Zygmuntowi Augustowi), a obydwaj odmówili. W zachodniej Europie wybuchły natomiast wojny religijne, wśród których wprowadzono nieograniczoną władzę monarszą. W XVII wieku wystąpili jednak jezuici francuscy i hiszpańscy z radykalną doktryną tak zwanej monarchomachii, zezwalając karać śmiercią monarchów, łamiących „wolność” jako „tyranów”. Propaganda mija się z prawdą i rzeczywistością, jakoby Kościół popierał absolutyzm. Nasz Skarga wyraźnie głosił, że nie jest monarchistą na wzór turecki, że monarcha musi słuchać praw. Przekonania polityczne wynikały przeto często z odmienności wyznaniowej.

[caption id="attachment_2174" align="alignleft" width="200"]Feliks Koneczny Feliks Koneczny[/caption]

Nie wchodzę w czasy nowoczesne, bo nie chcę wywoływać u czytelnika żadnych ech politycznych. Sądzę atoli, że przytoczyłem dość przykładów na dowód, że religia jest ze wszystkich spraw publicznych najbardziej publiczna. Czasy nowoczesne, ani też nasze współczesne, niczego w tym nie zmieniły.

My zaś, katolicy, żądamy jednej tylko totalności: etyki, żeby moralność obowiązywała w życiu publicznym, także w polityce.

Feliks Koneczny, "Religia sprawą najbardziej publiczną, „Tygodnik Warszawski” 20 X 1946, nr 42, s. 3.

Całość w książce „Niezłomni w epoce fałszywych proroków. Środowisko Tygodnika Warszawskiego (1945-1948), pod red. T. Sikorskiego i M. Kuleszy, Wyd. Von Borowiecky, Warszawa 2013-
MOŻESZ JĄ KUPIĆ TUTAJ. NA HASŁO NIEZLOMNI.COM PRZY ZAMÓWIENIU TELEFONICZNYM LUB EMAILOWYM RABAT 20 PROCENT

niezlomni

Artykuł Zadziwiająco aktualne słowa o rozdziale kościoła od państwa. „Tak budowano państwo totalne” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/feed/ 0