Milicja Obywatelska – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Milicja Obywatelska – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Przemilczana przez władze PRL katastrofa lotnicza, którą próbowało ukryć UB. „Na miejscu zauważono studenta, który usiłował wypadek sfotografować”. [WIDEO] https://niezlomni.com/przemilczana-przez-wladze-prl-katastrofa-lotnicza-ktora-probowalo-ukryc-ub-na-miejscu-zauwazono-studenta-ktory-usilowal-wypadek-sfotografowac-wideo/ https://niezlomni.com/przemilczana-przez-wladze-prl-katastrofa-lotnicza-ktora-probowalo-ukryc-ub-na-miejscu-zauwazono-studenta-ktory-usilowal-wypadek-sfotografowac-wideo/#respond Tue, 20 Oct 2020 04:04:35 +0000 https://niezlomni.com/?p=51169

Ta książka to zapomniane tragedie i katastrofy, których nie dało się przemilczeć. Dramatyczne wypadki, które wstrząsnęły powojenną Polską.
Z labiryntu płonących wyrobisk kopalni Barbara-Wyzwolenie nie mieli dokąd uciec. Zabijał ich tlenek węgla. Pożar ten, w pierwszy dzień wiosny 1954 roku, jest największą tragedią w polskim górnictwie po drugiej wojnie światowej.


W tym samym czasie w USA powstał tajny raport CIA na temat wielkiej katastrofy kolejowej pod Wałbrzychem. Tyle że nikt ze starszych wałbrzyszan takiej katastrofy nie pamięta…

Leszek Adamczewski dalej tropi największe katastrofy w powojennej Polsce – już nie tylko lądowe.
Czas zatarł szczegóły zatonięcia promu Jan Heweliusz, a wiedza o upadku na Poznań bombowca Pe-2FT została ukryta celowo. Informacje o pożarach szczecińskiej Kaskady i zabytkowych spichrzy w Bydgoszczy oraz o wybuchu w warszawskiej Rotundzie PKO i utajnionych przez władze komunistyczne katastrofach kolejowych z licznymi ofiarami, uzupełniają reportaże z tragicznych wypadków samolotów pasażerskich PLL LOT Kopernik i Kościuszko. Autor próbuje wyjaśnić także zagadkę katastrofy samolotu AN-24, który w 1969 roku uderzył w górę Policę w Beskidach.
Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz. Autor blisko trzydziestu książek. Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika.

Począwszy od debiutanckich Złowieszczych gór, aż do tej pory pozostawał wierny tematyce zagadkowych i tajemniczych wydarzeń z lat drugiej wojny światowej, w tym nieznanych losów skarbów kultury.

Pracując wiele lat w prasie poznańskiej, wielokrotnie pisał o tragediach i wypadkach w Polsce. Dlatego postanowił poświęcić także dwa opracowania powojennym już katastrofom – największym, a w czasach PRL często utajnianym. Niniejsza książka jest jednym z nich.

Fragment książki Leszka Adamczewskiego pt. Katastrofy 2 Słynne i przemilczane tragedie powojennej polski, Wyd. Replika, Poznań 2020. Książkę można zamówić na stronie wydawnictwa Replika.

1952. Awaryjne Lądowanie

Na początku było słowo. Słowo poufne, zapisane w niewielkiej liczbie egzemplarzy 41. numeru „Biuletynu” Komitetu Miejskiego PZPR w Poznaniu z 13 czerwca 1952 roku. Niechlujnie zredagowana i tak też przepisana na maszynie informacja została zatytułowana Katastrofa lotnicza. Oto jej podstawowa treść (pisownia oryginalna): „W dniu 10. VI. br. o godz. 8:30 spadł wojskowy samolot przy ul. Marchlewskiego a róg Drogi Dębińskiej. Samolot ten nadleciał od strony Starołęki na wysokości 30 mtr. [metrów] obniżając swój lot uderzył podwoziem halę maszyn Robotniczej Spł. [Spółdzielni] Pracy, zrywając dach z tejże hali, następnie uderzył w słup drewniany i z kolei w dwa słupy sieci tramwajowej przez to nastąpił upadek i wybuch, który spowodował śmierć 7 osób są to”.

W poufnym „Biuletynie” wymieniono podstawowe dane, przede wszystkim nazwiska, wszystkich, z tym że autorowi notatki nie udało się ustalić nazwiska jednego członka załogi samolotu i przypadkowej kobiety, pisząc: „Pilot – obsada samolotu, bliższych danych brak; Kobieta – brak bliższych dan[ych]”. Informację o samej katastrofie zamyka następujące zdanie:

„W wyniku katastrofy i eksplozji zostali poranieni i poparzeni 15 osób, w tym 10 robotników MPK”. Niżej jest jednak charakterystyczny dla tamtych czasów dopisek: „Na miejscu wypadku zauważono studenta szkoły inżynierskiej ob. Stasiaka, który usiłował powyższy wypadek sfotografować, co udaremniła jemu Milicja Obywatelska”.

Po latach Jerzy Stasiak powiedział, że na miejscu katastrofy nie wykonał żadnego zdjęcia: „Od razu mnie zatrzymali. Próbowałem tłumaczyć, ale nie chcieli słuchać. Milicjanci zawieźli mnie do siedziby UB na Kochanowskiego. Wypuścili dopiero po długim przesłuchaniu. Traktowali mnie jakbym nie wiadomo co zrobił. Aparatu mi nigdy nie oddali. A i tak byłem szczęśliwy, że to się tak dobrze skończyło. To były takie czasy, że ludzie trafiali do więzień za mniej poważne sprawy”.

Rok 1952 był szczytowy w dziejach stalinizmu w Polsce. Więzienia pękały w szwach od faktycznych i wyimaginowanych wrogów komunizmu, sądy taśmowo wydawały wyroki śmierci, z których większość wykonano. Wszędzie węszyli etatowi agenci i tajni współpracownicy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego oraz Informacji Wojskowej. Sytuacja gospodarcza kraju, który dźwigał trud odbudowy po zniszczeniach wojennych i kosztowną militaryzację, stawiając głównie na rozwój przemysłu ciężkiego, była opłakana. W sklepach brakowało podstawowych towarów powszechnego użytku. Problemem był zakup pary butów i najzwyklejszego garnituru. Miesiąc przed katastrofą samolotu wojskowego w Poznaniu wprowadzono kartki na mydło, proszek do prania i słodycze dla dzie­ci. Według propagandy Polska była jednak krajem dobrobytu, który z radością przygotowywał się do przyjęcia nowej kon­stytucji i zmiany nazwy z Rzeczypospolitej Polskiej na Polską Rzeczpospolitą Ludową.

W tych warunkach społeczno-politycznych doszło do ka­tastrofy samolotu wojskowego, nie gdzieś na odludziu, ale nie­mal w samym centrum Poznania: mniej więcej kilometr od Starego Rynku, w pobliżu pospiesznie wykańczanego mostu drogowego przez Wartę, który planowano uroczyście otwo­rzyć na lipcowe święto 8. rocznicy proklamowania manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i nadać tej no­woczesnej przeprawie imię komunistycznego rewolucjonisty Juliana Marchlewskiego. Do 22 lipca czasu nie zostało wiele. Prace koncentrowały się między innymi na budowie sieci te­lefonicznej oraz linii tramwajowej przez nowy most na prawy brzeg Warty i dalej w kierunku Starołęki.

To właśnie robotnicy pracujący na budowie obu inwesty­cji miejskich około godziny 8:30 we wtorek, 10 czerwca 1952 roku, zauważyli nisko lecący samolot, za którym ciągnęła się smuga dymu i którego pilot najwyraźniej szukał miejsca do awaryjnego lądowania. Tak przynajmniej zdawało się dwu­nastoletniemu wówczas Ryszardowi Szeflerowi, który mimo wczesnej pory wraz z kolegami grał w piłkę na Łęgach Dę­bińskich.

Szefler nie mógł słyszeć rozmowy, którą w tym mniej więcej czasie pilot bombowca Pe-2FT, chorąży Zdzisław Lara, prowa­dził przez radio ze znajdującym się na lotnisku Ławica, prawie osiem kilometrów na zachód od mostu Marchlewskiego, kie­rownikiem lotów, kapitanem pilotem Henrykiem Jabłońskim.

– Prawy silnik szlag trafił – krzyknął chorąży, wyłączył iskrownik i wypuścił podwozie.
– Nie rób zwisów! Idź po prostej! – Lara usłyszał głos kapi­tana Jabłońskiego.
– Mam problemy z prawym silnikiem – zameldował pilot Pe-2FT.
Gdy mówił te słowa, także drugi silnik odmówił posłuszeń­stwa. Lara zdążył jeszcze ostrzec swoją załogę – nawigatora chorążego Stanisława Kucia i strzelca radiotelegrafistę Józefa Bednarka – by przygotowała się do lądowania w przygodnym terenie, po czym zameldował Jabłońskiemu:
– Nie mam drugiego silnika. Do lotniska nie dociągnę. Będę się starał usiąść nad rzeką, na Łęgach Dębińskich.
Do katastrofy brakowało już tylko sekundy. (…)

Artykuł Przemilczana przez władze PRL katastrofa lotnicza, którą próbowało ukryć UB. „Na miejscu zauważono studenta, który usiłował wypadek sfotografować”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/przemilczana-przez-wladze-prl-katastrofa-lotnicza-ktora-probowalo-ukryc-ub-na-miejscu-zauwazono-studenta-ktory-usilowal-wypadek-sfotografowac-wideo/feed/ 0
Polski Hannibal Lecter, seryjny kanibal czy kozioł ofiarny władz PRL-u? Prawdziwa historia Józefa Cyppka, okrzykniętego szczecińskim ludożercą. [WIDEO] https://niezlomni.com/polski-hannibal-lecter-seryjny-kanibal-czy-koziol-ofiarny-wladz-prl-u-prawdziwa-historia-jozefa-cyppka-okrzyknietego-szczecinskim-ludozerca-wideo/ https://niezlomni.com/polski-hannibal-lecter-seryjny-kanibal-czy-koziol-ofiarny-wladz-prl-u-prawdziwa-historia-jozefa-cyppka-okrzyknietego-szczecinskim-ludozerca-wideo/#comments Mon, 25 Nov 2019 21:49:49 +0000 https://niezlomni.com/?p=50864

„Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa C., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego wieczora po prostu aresztowany”. Tak można by – fragmentem Procesu Franza Kafki – sparafrazować wydarzenia, jakie miały miejsce 11 września 1952 roku w jednej ze szczecińskich kamienic. Wtedy to około 22.30 oczom milicjantów wezwanych przez męża zaginionej Ireny Jarosz ukazał się makabryczny widok – poćwiartowane i bezgłowe zwłoki kobiety w mieszkaniu Józefa Cyppka.


Władza ludowa w obawie przed wybuchem niepokojów sprawę załatwiła szybko, błyskawiczne śledztwo, jeszcze szybszy proces, potem wyrok i egzekucja. Józef Cyppek zabrał swoje tajemnice do grobu. Nie sprawdzono, czy mógł mieć na sumieniu jakieś inne zbrodnie. Z przecieków ze śledztwa narodziła się legenda, według której Cyppek zabił kilkadziesiąt osób, a ludzkie mięso po przemieleniu sprzedawał niemieckim handlarzom na bigos. Odcięte głowy topił w jeziorku Rusałka (przynajmniej tak zrobił z ostatnią ofiarą).

Do dziś nie wiadomo, ile jest prawdy w opowieściach o serii przypisywanych mu zabójstw, ale zastanawia, po co wyciął swojej ofierze wnętrzności? W prośbie o ułaskawienie skierowanej do Bolesława Bieruta twierdził, że zabił jego sąsiad, z którym brał udział w libacji i któremu towarzyszyła kochanka. Milicja Obywatelska nawet ich nie przesłuchała, nie zbadano odcisków palców na narzędziach zbrodni: młotku, nożu i pile. Dlaczego? Oparta na aktach sprawy rekonstrukcja najpotworniejszej zbrodni w powojennej historii Szczecina. W 2020 roku na ekranach kin ma zagościć inspirowany tą historią film Miasto nocą. Książka zawiera około 100 czarno-białych fotografii.

 

Fragment książki Jarosława Molendy „Rzeźnik z Niebuszewa. Seryjny kanibal czy kozioł ofiarny władz PRL-u?”, wyd. Replika, Poznań 2019. Książkę można nabyć TUTAJ.

Po wejściu do mieszkania milicjantom ukazał się makabryczny widok. Rozczłonkowane ciało, mnóstwo krwi, ludzkie organy na talerzu przygotowane niczym posiłek czekający na głodnego domownika. Jeszcze raz fragment raportu starszego sierżanta Czesława Krupeckiego:
„Po wejściu do mieszkania zauważyłem na stoliku 5. butelek piwa porteru i ¼ litra wódki, w pierwszym pokoju zauważyłem leżące na krześle ubranie Jarosza Józefa, wszedłem do drugiego pokoju z ob. Jaroszem, [gdzie] zauważam pierzynę, która leżała na leżance, w tem czasie ob. Jarosz podszedł do drugiej leżanki i zauważył w prześcieradle zawinięte ciało zamordowanej jego żony”.

Gdy milicja upewniła się, że zamordowana kobieta to poszukiwana Irena Jarosz, Józef Cyppek został natychmiast zakuty w kajdany i odwieziony do aresztu. Opis miejsca zbrodni znalazł się w protokole oględzin, sporządzonym o godzinie 14.30 dnia 12 września 1952 roku:

„ (….) Tuż obok kuchni stoi drewniana półka z czterema przegródkami i na wierzchni[ej] półce znajduje się: miseczka emaliowana obietąścią około pół litra, w której to w środku jest lejek i około pół miseczki cieczy o zabarwieniu czerwonym [–] wygląda to na pozostałości kawy lub płukaniu krwi. Przy dotyku ciecz ta jest lepka. Na dole tejże półki znajduje się maszynka do mielenia mięsa, która posiada znaki po przemielonym jakimś tłuszczu. Obok tejże półeczki stoi kredens kuchenny kompinowany, gdzie na samej podstawie tego kredensu znajdują się cztery ogórki surowe w łupinie, pół chleba z piekarni Stanisława Kotkowiaka zam. Wilsona nr 5., na dole tej etykiety jest dopiska chleb łódzki jeden kilogram, następnie obok stoi pięć torebek z cukrem i kawami częściowo rozsypane. Następnie na pomocniku w kredensie […] na talerzu fajansowym znajduje się wątroba 1 kg., na drugim talerzyku znajduje się kawałek masła i serce ludzkie [ostatnich kilka wyrazów podkreślone na czerwono – dop. J.M.], na dalszych górnych półkach znajdują się szklanki. Obok kredensu znajduje się stolik kuchenny, na którego wierzchu porozrzucane w nieładzie jest pięć butelek po piwie porter, jedna butelka ¼ l. po wódce zwykłej, w której znajdują się resztki po zaprawie, obok tego na patelni znajduje się resztka niedojadłej jajecznicy na łyżeczce z jakimś tłuszczem. Jajecznicą to zabezpieczono celem zbadania chemicznego, następnie na stole znajdują się dwa kieliszki i szklaneczka 50 gr, trzy łyżeczki od cherbaty, nóż stołowy i szpilorek prawdopodobnie służący do otwierania wódki i piwa, talerz białej pasty z resztkami pomidorów i cebuli, spodeczek, na którym znajduje się kawałek chleba posmarowany szmalcem (...)na przestrzeni pół metra kwadrat., na drugiej kanapie znajdują się zwłoki kobiety z odciętymi rękami i nogami oraz głową z wyjętymi wnętrznościami [ostatnia część zdania podkreślona czerwono – dop. J.M.].

W środku znajduje się lewa nerka, przy tym z lewej strony wejścia do pokoju przy szafie znajdują się dwoje rąk ludzkich przeciętych w okolicy łokci oraz 1. udzie bez goleni i stopy [cała fraza podkreślona na czerwono – dop. J.M.], za drzwiami pod oknem znajduje się wiadro napełnione wnętrznościami i krwią, obok wiadra znajduje się wanienka poplamiona krwią, postawiona obok okna znajduje się półka, na której znajduje się książka w języku niemieckim.

„GDY TA WYKRĘCIŁA SIĘ TWARZĄ DO ŚCIANY, ZŁAPAŁEM OBOK LEŻĄCY MŁOTEK”

Józef Cyppek indagowany o motywy swego czynu tłumaczył:

„Wyjaśniam, iż morderstwa tego dokonałem dlatego, ponieważ chciałem mieć z Jarosz Ireną stosunek płciowy, a ona mi odmawiała, wobec czego upatrzyłem moment, gdy ta wykręciła się twarzą do ściany i złapałem obok leżący młotek […]. Po zadaniu jej ciosu upadła ona na podłogę, wówczas zadałem jej jeszcze dwa ciosy, gdy zauważyłem, że jeszcze żyła. Moim celem było zamordowanie Jarosz Ireny po to, aby następnie ją pokochać, to zn. mieć z nią stosunek [całe zdanie podkreślone na czerwono – dop. J.M.]. Dawno już myślałem o Jarosz, gdyż od momentu, gdy zamieszkałem przy ulicy Wilsona i zobaczyłem ją, to od razu mi się spodobała”.

Dlaczego nikogo – oprócz medyków – nie zastanowiła fachowość poćwiartowania zwłok (bo sam fakt pocięcia ciała, co ułatwiało przeniesienie i ukrycie, jest zrozumiały) i po co podejrzany oddzielał organy wewnętrzne ofiary? I na koniec, dlaczego utajniono proces? Nie na wszystkie te pytania znalazłem odpowiedź, bo w życiorysie „Rzeźnika” jest mnóstwo luk i nieścisłości. Ba, w toku studiowania archiwaliów miałem coraz więcej zastrzeżeń co do pracy organów zarówno ścigania, jak i sprawiedliwości. Przeanalizowałem również przerażającą legendę, która zaczęła żyć swoim życiem na ulicach i podwórkach Szczecina. Mówi ona o makabrycznym kanibalu, który miał handlować ludzkim mięsem. Ile w niej prawdy? Aby to zrozumieć, należy zacząć od historii Niebuszewa, gdzie doszło do zbrodni. (...)

Jarosław Molenda – absolwent filologii klasycznej UAM w Poznaniu, autor prawie 40 książek, dziennikarz magazynu podróżniczego „Dookoła Świata”. Zajmuje się szeroko rozumianą publicystyką popularnonaukową i historyczną, jego teksty ukazywały się między innymi na łamach takich pism jak: „Focus Historia”, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, „Kombatant”, „Miejsca Święte”, „Mówią Wieki”, „Newsweek Slow”, „Odkrywca”, „Rzeczpospolita”, „Wiedza i Życie”, oraz „Zew Północy”. Odznaczony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Srebrnym Krzyżem Zasługi za propagowanie historii Polski, a przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Artykuł Polski Hannibal Lecter, seryjny kanibal czy kozioł ofiarny władz PRL-u? Prawdziwa historia Józefa Cyppka, okrzykniętego szczecińskim ludożercą. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polski-hannibal-lecter-seryjny-kanibal-czy-koziol-ofiarny-wladz-prl-u-prawdziwa-historia-jozefa-cyppka-okrzyknietego-szczecinskim-ludozerca-wideo/feed/ 1