Mazury – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Mazury – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 „Fundacja dla Rodaka”: Potrzebujemy pomocy w organizacji wakacji dzieciom polskiego pochodzenia z Kazachstanu https://niezlomni.com/fundacja-dla-rodaka-potrzebujemy-pomocy-w-organizacji-wakacji-dzieciom-polskiego-pochodzenia-z-kazachstanu/ https://niezlomni.com/fundacja-dla-rodaka-potrzebujemy-pomocy-w-organizacji-wakacji-dzieciom-polskiego-pochodzenia-z-kazachstanu/#respond Tue, 20 Jun 2017 15:11:20 +0000 http://niezlomni.com/?p=40380

Obecnie głównym wyzwaniem dla nas jest organizacja wakacyjnego pobytu w Polsce na Warmii i Mazurach, dzieciom i młodzieży polskiego pochodzenia z Kazachstanu - pisze Joanna Wilk-Yaridiz, prezes Fundacji dla Rodaka.

W imieniu Fundacji dla Rodaka pragnę przedstawić nasze działania ukierunkowane głównie na wsparcie Polaków w Kazachstanie, którzy w ramach operacji antypolskiej zostali tam zesłani oraz ich potomków.

[caption id="attachment_40381" align="alignleft" width="500"] fundacjadlarodaka.pl[/caption]

Nasza pomoc i pamięć obejmują także naszych Rodaków na Kresach i w innych krajach. Działania na rzecz potrzebujących Rodaków to nasz cel, nasze zadanie oraz realizacja marzenia. Fundacja dla Rodaka została założona w 2017 roku, jako kontynuacja wcześniejszych patriotyczno-charytatywnych akcji społecznych.

Wszystko zaczęło się od poczucia potrzeby wsparcia Polaków z Kazachstanu.

Do tej pory najważniejszymi akcjami przeprowadzonymi przez fundację były "Książka dla Rodaka", "Kartka dla Rodaka" i „Lekcja dla Rodaka”.

Celem pierwszej z nich jest zapewnienie Polakom za granicą kontaktu z rodzimą literaturą oraz dostępu do materiałów dotyczących polskiej historii i kultury. Akcja ta zakończyła się dużym sukcesem, wykraczającym nawet ponad oczekiwania. Dzięki wspaniałemu odzewowi i pomocy wielu ludzi, w tym także wydawnictw, do tej pory udało się przekazać Polakom w Kazachstanie, na Litwie, Ukrainie, Białorusi, w Obwodzie Kaliningradzkim, Rumunii oraz na Syberii ponad 20 tysięcy książek. Do akcji wspaniale włączyli się polscy autorzy, którzy przekazali na rzecz Rodaków ponad 280 książek z odręcznie wypisanymi dedykacjami. Fundacja organizuje również spotkania autorskie
z pisarzami oraz wieczory z poezją, w czasie których można jeszcze bliżej zapoznać się z aktualną twórczością polskich autorów, a także z nimi samymi.

W wydarzeniu tym świetnie sprawdzili się również kibice reprezentacji Polski, którzy podążając w ślad za reprezentacją, zabierali literaturę i zawozili ją Rodakom. Była to wspaniała pomoc, gdyż dzięki kibicom piłkarskim polska literatura wędrowała do Rodaków nawet i kilka tysięcy kilometrów. „Kibice dla Rodaka” organizuję także akcje promocyjne i popularyzują wszystkie działania fundacji.

[caption id="attachment_40382" align="alignleft" width="462"] fundacjadlarodaka.pl[/caption]

Druga z wymienionych akcji polega na tym, że w przedszkolach i szkołach na terenie Polski dzieci i młodzież własnoręcznie wykonują kartki ze świątecznymi życzeniami dla Rodaków za granicą. W ramach tej akcji zostało zebranych łącznie w obu edycjach ponad 2.750 kartek. Dla wszystkich pamiętających o Rodakach z zagranicy, nagrodą jest ich wdzięczność oraz listy, a także wystawy świątecznych kartek.

„Lekcja dla Rodaka” to zajęcia dla dzieci i młodzieży na temat historii Polaków w Kazachstanie, na Syberii i Kresach, w tym spotkania z Polakami stamtąd. Uczą się oni o bolesnej karcie dziejów, ale tak samo o znaczeniu i doniosłości tych obszarów Rzeczypospolitej. Aktualnie pracujemy nad filmem, w którym zesłańcy z Syberii dzielą się swoimi wspomnieniami.

Obecnie głównym wyzwaniem dla nas jest organizacja wakacyjnego pobytu w Polsce na Warmii i Mazurach, dzieciom i młodzieży polskiego pochodzenia z Kazachstanu. Przybycie 25 dzieci planowane jest na 16. lipca. Potrzebujemy pomocy ludzi dobrej woli oraz firm i instytucji, które pomogą zapewnić podróż do Polski i wakacyjne atrakcje. Kluczowe jest pozyskanie środków na bilety lotnicze. Do tego oczywiście konieczne jest zapewnienie wyżywienia, organizacja wycieczek etc. Pierwsi darczyńcy i osoby, które zorganizują czas dzieciom lub dokonały wpłat już się znaleźli, jednak skala tego wydarzenia jest na tyle duża, że bez dodatkowego wsparcia ten plan i jednocześnie marzenie polskich dzieci z Kazachstanu nie będzie mógł zostać zrealizowany. O tym jak bardzo Ci młodzi Polacy pragną odwiedzić Ojczyznę świadczą choćby ich wzruszające listy, z których kilka załączam na końcu pisma. Dlatego do tej pory zwróciliśmy się do bardzo wielu osób i organizacji choćby o drobne wsparcie.

[caption id="attachment_40383" align="aligncenter" width="735"] fundacjadlarodaka.pl[/caption]

Mamy nadzieję, że tym razem dobra wola będzie mogła zostać przełożona na konkretne czyny. Nie zapominamy jak bardzo ta pomoc jest potrzebna gościom, których szczerze pragniemy przyjąć. Wsparcie nas wszystkich dla Polaków z Kazachstanu, którzy znaleźli się tam w tak trudnych okolicznościach historii, jest im bardzo potrzebne. Docelowo pragniemy pomagać, na ile zdołamy, w ich powrocie do Ojczyzny. Chcemy pomagać rodzinom po powrocie do kraju odnaleźć się i zaadoptować. Temu ma służyć choćby jedna z kolejnych zaplanowanych akcji „Korepetycje dla Rodaka”. Mamy ogromną nadzieję, że dzięki wsparciu wielu życzliwych ludzi uda się pomóc jak największemu gronu osób.

Zapraszamy serdecznie na naszą stronę internetową -  www.fundacjadlarodaka.pl oraz profil na facebook'u - "Fundacja dla Rodaka", gdzie można przeczytać o nas jeszcze więcej, poznać naszych Rodaków, do których kierowane jest wsparcie i włączyć się w działania na ich rzecz. Wszystkiego można się dowiedzieć również bezpośrednio pisząc lub dzwoniąc pod podane dane kontaktowe.

Wyrażamy nadzieję, że Państwo przychylnie spojrzą na zaprezentowane przedsięwzięcia. Bardzo prosimy o rozważanie naszych próśb, wzięcie udziału w akcjach, a szczególnie w wydarzeniu „Wakacje dla Rodaka”. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdyby wspólnie z Państwem udało się je nam zorganizować. Zapraszamy także do dzielenie się własnymi pomysłami. Głęboko ufamy, że wspólnie dokonamy jak najwięcej dobra dla naszych Rodaków. Dziękujemy bardzo serdecznie za uwagę, poświęcony czas i za każde wsparcie!

Z wyrazami szacunku,
Joanna Wilk-Yaridiz
(prezes Fundacji dla Rodaka)

Artykuł „Fundacja dla Rodaka”: Potrzebujemy pomocy w organizacji wakacji dzieciom polskiego pochodzenia z Kazachstanu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/fundacja-dla-rodaka-potrzebujemy-pomocy-w-organizacji-wakacji-dzieciom-polskiego-pochodzenia-z-kazachstanu/feed/ 0
Zapraszamy na rajd szlakiem 5 Wileńskiej Brygady AK majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” https://niezlomni.com/zapraszamy-rajd-szlakiem-5-wilenskiej-brygady-ak-majora-zygmunta-szendzielarza-lupaszki/ https://niezlomni.com/zapraszamy-rajd-szlakiem-5-wilenskiej-brygady-ak-majora-zygmunta-szendzielarza-lupaszki/#respond Wed, 07 Jun 2017 08:49:38 +0000 http://niezlomni.com/?p=39683

Zapraszamy na IX rajd szlakiem Żołnierzy Wyklętych.

W dniach 7-11 czerwca 2017 odbędzie się IX rajd szlakiem Żołnierzy Wyklętych organizowany przez Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie we współpracy z Dyrektorem Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, Prezydentem Ostrołęki, Burmistrzem Ostrowi Maz., Burmistrzem Pułtuska, Starostą Powiatu Pułtuskiego, Wójtem Gminy Jedwabno, Nadleśnictwem Szczytno, Nadleśnictwem Nidzica, Nadleśnictwem Wielbark, Nadleśnictwem Jedwabno, Nadleśnictwem Nowe Ramuki i Nadleśnictwem Olsztyn .

Poszczególne trasy rajdowe będą zbiegać się w miejscowości Jedwabno koło Szczytna na terenie Mazur.

Tegoroczna edycja będzie związana z jednymi z najaktywniejszych po wojnie oddziałami podziemia antykomunistycznego szwadronami 5 Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Dowódcy poszczególnych szwadronów wchodzących w skład 5 Brygady będą patronami patroli biorących udział w rajdzie.

Patrole imienia majora Łupaszki, Henryka Wieliczko „Lufy”, Józefa Bandzo „Jastrzębia”, Leona Smoleńskiego „Zeusa” oraz Zdzisława Badochy „Żelaznego” ruszą 7 czerwca z miejscowości Rozogi, Giławy, Mańki i Likusy. Trasy rajdowe pokrywają się z rzeczywistym terenem działań patronów patroli.

W rajdzie udział wezmą uczniowie z Ostrołęki, Ostrowi Mazowieckiej i Pułtuska

Jak co roku uczestnicy rajdu będą musieli stawić czoła postawionym im zadaniom związanymi z działalnością podziemia antykomunistycznego oraz ujść z zasadzek NKWD i KBW zorganizowanych na trasie przez rekonstruktorów historycznych.

Rajd zakończy się w miejscowości Jedwabno, gdzie młodzież dotrze 10 czerwca (sobota) wieczorem.

11 czerwca (niedziela) o godzinie 9.50 na placu wiejskim w Piduniu odprawiona zostanie msza św. polowa. Po niej odbędzie się rekonstrukcja historyczna „Potyczka pod Piduniem 1946” w wykonaniu Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław” oraz Stowarzyszenia Historycznego im. 11. Grupy Operacyjnej NSZ”.

W związku z przedsięwzięciem wydrukowana została okolicznościowa „Oddziały partyzanckie V Brygady Wileńskiej AK na Pomorzu, Warmii i Mazurach” oraz pocztówki z wizerunkami i biogramami patronów patroli. Jak zwykle uczestnicy marszu otrzymają specjalnie zaprojektowane koszulki oraz blaszane ryngrafy z wizerunkiem Matki Boskiej.

http://warszawa.ipn.gov.pl/waw/aktualnosci/40432,IX-Rajd-Szlakiem-Zolnierzy-Wykletych-Jedwabno-711-czerwca-2017.html

IPN Warszawa

Artykuł Zapraszamy na rajd szlakiem 5 Wileńskiej Brygady AK majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapraszamy-rajd-szlakiem-5-wilenskiej-brygady-ak-majora-zygmunta-szendzielarza-lupaszki/feed/ 0
Dno jeziora pełne starożytnych cudów. Odnaleziono setki niezwykle cennych przedmiotów. ,,To pozostałości dawnych rytuałów” https://niezlomni.com/dno-jeziora-pelne-starozytnych-cudow-odnaleziono-setki-niezwykle-cennych-przedmiotow-pozostalosci-dawnych-rytualow/ https://niezlomni.com/dno-jeziora-pelne-starozytnych-cudow-odnaleziono-setki-niezwykle-cennych-przedmiotow-pozostalosci-dawnych-rytualow/#respond Fri, 14 Apr 2017 09:49:54 +0000 http://niezlomni.com/?p=37316 Jezioro Nidajno w Czaszkowie (woj. warmińsko-mazurskie): po wieloletnich badaniach archeolodzy odnaleźli wiele niezwykłych przedmiotów. Dno mazurskiego jeziora pełne jest np. setek ozdób czy fragmenty szklanego…

Artykuł Dno jeziora pełne starożytnych cudów. Odnaleziono setki niezwykle cennych przedmiotów. ,,To pozostałości dawnych rytuałów” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dno-jeziora-pelne-starozytnych-cudow-odnaleziono-setki-niezwykle-cennych-przedmiotow-pozostalosci-dawnych-rytualow/feed/ 0
Krainy historyczne Polski – fakty, które trzeba znać https://niezlomni.com/krainy-historyczne-polski-fakty-ktore-trzeba-znac/ https://niezlomni.com/krainy-historyczne-polski-fakty-ktore-trzeba-znac/#respond Mon, 12 Dec 2016 06:42:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=34428

Gdzie leży Krajna i ziemia michałowska? Jakie ziemie wchodziły w skład dawnej Korony? Czy dzisiejsze województwa pokrywają się z dawnymi dzielnicami? Podział na krainy historyczne Polski wykrystalizował się w średniowieczu, a dziś jest często nieuświadomiony.

Kliknij na mapę prawym przyciskiem myszy, aby powiększyć

Dzielnice
Rodowód najważniejszych polskich dzielnic – Wielkopolski, Małopolski, Śląska i Mazowsza – wywodzi się z czasów wczesnopiastowskich i powiązany był z wcześniejszym okresem plemiennym. To według dzielnic podzielono państwo Bolesława Krzywoustego w 1138 roku. Ich skład terytorialny krystalizował się w kolejnych latach: z dzielnicy senioralnej wyodrębniły się Kujawy i ziemie środkowopolskie związane z Mazowszem, a Pomorze Gdański pod władzą Sobiesławiców zyskało niezależność. Swój samodzielny status utrzymywało też przez wieki rządzone przez Gryfitów Pomorze Zachodnie (które obejmowało także ziemie na zachód od Odry w dzisiejszych Niemczech).

Ziemie
W okresie zjednoczonego Królestwa Polskiego oraz I Rzeczpospolitej jedną z jednostek administracyjnych były ziemie. Wyodrębniano je przeważnie na podstawie dawnych podziałów z czasów rozbicia dzielnicowego. Ziemie zazwyczaj posiadały własnych urzędników. W późniejszym czasie przekształciły się w województwa. Jan Długosz w Insignia seu Clenodia Regis et Regni Poloniae wymieniał następujące ziemie wchodzące w skład Korony: krakowską, poznańską, sandomierską, kaliską, sieradzką, lubelską, łęczycką, przemyską, kujawską, chełmską, pomorską, chełmińską, michałowską, dobrzyńską, wieluńską oraz leżące obecnie poza granicami Polski lwowską, bełską, halicką i podolską.

Mazowsze
Bogaty podział na ziemie na Mazowszu wynika również z rozbicia dzielnicowego. Najstarszym podziałem księstwa mazowieckiego był ten dokonany w 1275 roku przez synów Siemowita I na księstwo czerskie i płockie. W XIV wieku wyodrębniono także księstwo warszawskie. W wyniku kolejnych podziałów dynastycznych wśród Piastów mazowieckich poszczególne ziemie (oprócz trzech głównych także rawska, sochaczewska, liwska, gostynińska, wyszogrodzka, zawkrzeńska, ciechanowska, zakroczymska, makowska, nurska, łomżyńska i wiska) były włączane do poszczególnych samodzielnych księstw. Całość przyłączono do państwa polskiego po śmierci Janusza III w 1526 roku.

Ziemie Środkowopolskie
Dziś w samym środku naszego kraju znajduje się województwo łódzkie. Pamiętając jednak o stosunkowo świeżym (bo XIX-wiecznym) faktycznym rodowodzie Łodzi można zapytać – jak należy nazywać ten region historyczny? W końcu nie leży on ani w Małopolsce, ani w Wielkopolsce, ani na Mazowszu lub Kujawach. Niektórzy specjaliści od geografii historycznej nazywają region ten Polską Środkową. Pomijając wcześniejsze krótkotrwałe epizody („dzielnica wdowia” dla żony Bolesława Krzywoustego Salomei), tereny te wyodrębniono z domeny książąt mazowieckich w 1233 roku, gdy władzę na Kujawach, w Sieradzu i Łęczycy objął młodszy syn Konrada Mazowieckiego Kazimierz Kujawski. W 1261 roku przekazał on ziemie sieradzką najstarszemu synowi Leszkowi Czarnemu, który w 1267 roku dołączył do swojego władztwa ziemie łęczycką, tworząc tym samym księstwo łęczycko-sieradzkie, stanowiące większość obszaru Polski Środkowej. Inną historię ma natomiast ziemia wieluńska (wcześniej zwana rudzką), która w okresie rozbicia dzielnicowego była obiektem sporów książąt śląskich i wielkopolskich.

Ruś Czerwona
Południowo-wschodni pas ziem dzisiejszej Polski z Przemyślem, Sanokiem, Rzeszowem, Zamościem i Chełmem był w średniowieczu obszarem pogranicza polsko-ruskiego. Do Korony włączył je dopiero Kazimierz Wielki w latach 40. XIV wieku, po wymarciu dynastii halicko-włodzimierskiej. Oprócz zaznaczonych na mapie ziemi przemyskiej i chełmskiej do Polski włączono wówczas także ziemie bełzką, halicką i lwowską. W czasach andegaweńskich ziemie te przeszły pod rządy węgierskie, jednak w czasach Jadwigi i Jagiełły wróciły pod panowanie królów w Krakowie. Krainę tę określa się mianem Rusi Czerwonej.

Mazury i Warmia
Dziś znamy województwo warmińsko-mazurskie, jak jednak wygląda granica pomiędzy obydwoma krainami? Nie jest to wbrew pozorom prosty podział: Mazury na wschodzie, Warmia na zachodzie. Granica między regionami wykrystalizowała się przy okazji II pokoju toruńskiego – biskupstwo warmińskie weszło w skład Prus Królewskich, reszta terenów, które można utożsamiać z Mazurami, znalazła się w Prusach Książęcych. Na granice między państwami nałożył się też podział religijny – Warmia była katolicka, zaś Mazury luterańskie. Miasta mazurskie to nie tylko Ełk czy Giżycko, ale również Szczytno, Nidzica i Działdowo. Natomiast na Warmii leży Olsztyn, Lidzbark, Braniewo czy Reszel. Obszar na południowy-zachód od Olsztyna jest natomiast nazywany Prusami Górnymi – główne miasta to Iława i Ostróda. Można też wyróżnić Prusy Dolne, na północ od Warmii, dziś przy granicy Polski z Obwodem Kaliningradzkim.

Podlasie
Dzisiejsze województwo podlaskie wbrew nazwie nie obejmuje wyłącznie terytorium historycznego Podlasia. Tereny te, sąsiadujące od wschodu z Mazowszem, w epoce wczesnopiastowskiej znajdowały się okresowo we władaniu polskim oraz władców Rusi kijowskiej. Włączone do Polski przez Kazimierza Sprawiedliwego, wchodziło w skład Mazowsza. W XIV i XV wieku o Podlasie rywalizowali ze sobą władcy Mazowsza oraz Litwini. W połowie piętnastego stulecia ziemie te włączono do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Historycznie Podlasie dzieliło się na ziemię drohicką oraz bielską (Rajgród, Goniądz, Tykocin, Suraż, Białystok), wyodrębniano także ziemię mielnicką, stanowiącą wschodnią część drohickiej. W marcu 1569 roku, jeszcze przed podpisaniem unii lubelskiej, włączono Podlasie do Korony. Dzisiejsze województwo podlaskie obejmuje dodatkowo także część wschodniego Mazowsza (Łomża), historycznej Litwy (Suwalszczyzna) oraz Polesia.

Ziemia lubuska
Jeszcze bardziej skomplikowana jest historia dzisiejszego województwa lubuskiego. Wbrew pozorom, nie jest ono tożsame z ziemią lubuską. Ta w średniowieczu znajdowała się na pograniczu Wielkopolski, Śląska i terenów zaodrzańskich (sam Lubusz, historyczna stolica tej ziemi, leży dziś w Niemczech). Wyodrębniona w czasach Bolesława Krzywoustego, znajdowała się pod władzą książąt śląskich i wielkopolskich. W 1250 roku Bolesław Rogatka sprzedał ziemię lubuską Brandenburczykom i teren ten na trwałe przeszedł pod panowanie niemieckie. W skład dzisiejszego województwa lubuskiego wchodzą też tereny historyczne Dolnego Śląska, Dolnych Łużyc, Wielkopolski (Międzyrzecz) oraz tzw. Nowej Marchii, czyli pogranicza wielkopolsko-zachodniopomorskiego, zdobytego przez Brandenburczyków w XIII i XIV wieku. Regionalna tożsamość historyczna tych terenów wiąże się jednak przede wszystkim z historią najnowszą – po 1945 roku weszły one w zdecydowanej większości w skład Polski jako tzw. „Ziemie Odzyskane”. W latach 1950-1975 wchodziły w skład województwa zielonogórskiego.

Górny Śląsk
Historyczną stolicą Śląska jest Wrocław, zaś Górnego Śląska Opole. Kraina ta powstała w wyniku podziału ziemi przez synów księcia śląskiego Władysława Wygnańca – starszy Bolesław Wysoki otrzymał Dolny Śląsk, młodszy Mieszko Plątonogi najpierw Racibórz, Koźle i Cieszyn (1172), później Bytom (1177/1179) i ostatecznie Opole (1202), które stało się stolicą jego dzielnicy. W latach 1281-1290 dokonał się podział Górnego Śląska na cztery główne księstwa: raciborskie, cieszyńskie, bytomskie i opolskie. Linia cieszyńska była (po dolnośląskich książętach legnicko-brzeskich) drugą najdłużej funkcjonującą linią piastowską – jej ostatnim męskim przedstawicielem był książę Fryderyk Wilhelm, zmarły w 1625 roku. Dzisiaj Górny Śląsk pokrywa się w znacznej mierze z dwoma województwami – opolskim i śląskim. Warto jednak pamiętać, że chociażby wchodzące w skład konurbacji górnośląskiej miasta takie jak Sosnowiec czy Dąbrowa Górnicza nie leżą na Górnym Śląsku, a w Zagłębiu Dąbrowskim, będącym częścią Małopolski.

Krajna
Gdzie zaś leży wspomniana na początku tekstu Krajna? Nazwą tą określa się północną część Wielkopolski, leżącą na pograniczu z Pomorzem. Region ten odgrywał ważną rolę w XIV i XV wieku, kiedy to leżał na północnych rubieżach Królestwa Polskiego i w związku z tym stanowił cel najazdów krzyżackich, którzy kilkukrotnie najeżdżali i zajmowali Krajnę. Region ten odpadł od Polski (na rzecz Prus) także w ramach I rozbioru Polski. Niedaleko znajdują się również Pałuki – teren nie będący wyodrębnioną jednostką administracyjną, jednak posiadający własną specyfikę kulturową i historyczną. Głównymi miastami Pałuk są Żnin, Kcynia i Szubin.

Ziemia siewierska i księstwo oświęcimsko-zatorskie
Duże kontrowersje wywołała przynależność do większych dzielnic dwóch terytoriów na pograniczu Małopolski i Śląska – ziemi siewierskiej oraz księstwa oświęcimsko-zatorskiego. Obszar ten to typowy teren pograniczny, który zachował swoją odrębność i związki z obydwoma prowincjami. Obydwa terytoria wchodziły pierwotnie w skład Górnego Śląska (chociaż ziemię siewierską włączono do niego dopiero w czasach Kazimierza Sprawiedliwego). W I poł. XIV wieku obszary te uzyskały status oddzielnych księstw – Siewierz powiązany był z Piastami bytomskimi (potem cieszyńskimi), a Oświęcim i Zator z władcami z Cieszyna. W XV wieku tereny te trafiły jednak, w przeciwieństwie do reszty Śląska, w orbitę wpływów polskich, wiążąc się z Małopolską. W 1443 roku biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki odkupił od Wacława cieszyńskiego ziemię siewierską i w kolejnych latach podporządkował ją sobie. Biskupi krakowscy zaczęli wkrótce nosić tytuł książąt siewierskich, stając się feudalnymi władcami podporządkowanymi formalnie władcom Polski. W latach 40. XV wieku z księstwa oświęcimskiego wydzieliło się księstwo zatorskie. Obydwa tereny trafiły wkrótce do Korony – Oświęcim najpierw zhołdowano (1454), a następnie sprzedano Kazimierzowi Jagiellończykowi (1457), podobną drogę hołdu (1456) i sprzedaży (1494/1513) przeszedł Zator. W 1564 roku księstwo oświęcimsko-zatorskie włączono do Korony.

Spisz i Orawa
Miłośnicy górskich wędrówek zwrócą także uwagą na pograniczne enklawy na granicy polsko-słowackiej – Spisz oraz Orawę. Większa część tych krain historycznych leży dziś na Słowacji. Tereny górskie były obszarem mieszania się wpływów polskich oraz węgierskich. W 1412 roku Władysław Jagiełło w zamian za pożyczkę dla Zygmunta Luksemburskiego przejął kontrolę nad tzw. zastawem spiskim, składającym się z 13 miast. Spisz pozostawał w obrębie Rzeczpospolitej do 1769 roku. Zarówno Spisz, jak i Orawa, powróciły do „wielkiej historii” w dwudziestoleciu międzywojennym, jako obszar sporu polsko-czechosłowackiego. W 1920 roku większość spornych terenów przypadła południowym sąsiadom, w 1924 roku doszło do zgodnej korekty granicznej, a w 1938 roku Polacy zajęli pograniczne tereny, które stracili rok później w czasie inwazji słowackiej w sojuszu z III Rzeszą we Wrześniu 1939 roku.

Kłodzko
Dziś na południowo-zachodnich krańcach Polski leży ziemia kłodzka, stanowiąca część województwa dolnośląskiego. Związki tych terenów z naszym państwem są jednak słabe i sięgają zaledwie czasów Bolesława Chrobrego i toczonych przez niego wojen z Czechami. Władcami w Kłodzku okresowo byli też polscy książęta śląscy. Przez kolejne stulecia tereny te były częścią historycznych Czech, rozumianych jako jedna z trzech głównych krain dawnej Korony św. Wacława (obok Moraw i czeskiego Śląska). W 1742 roku Kłodzko obok Śląska stało się łupem króla Prus Fryderyka Wielkiego, tym samym w kolejnych stuleciach będąc częścią państwa niemieckiego. Polska otrzymała te ziemie po 1945 roku wraz z całym terytorium niemieckim na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Co ciekawe, tuż po wojnie Czesi próbowali rościć sobie prawa do tych terenów, powołując się na argumenty historyczne, strategiczne i etnograficzne.

Łużyce
Powojenne granice Polski na zachodzie przedzieliły także inne tradycyjne krainy historyczne. Jedną z nich są Łużyce, leżące po obydwu stronach Nysy Łużyckiej, których najważniejszymi polskimi miastami są Żary (Łużyce Dolne), Zgorzelec i Lubań (Łużyce Górne). Tereny te w średniowieczu zajmowały wschodnie marchie niemieckie (Łużyce Górne utożsamia się z Milskiem, o które walczył Bolesław Chrobry). Na tereny te rozciągali swoje wpływy również Czesi, którzy w czasach Jana Luksemburskiego (I poł. XIV wieku) zajęli najpierw Łużyce Górne, a pod rządami jego syna Karola (II poł. XIV wieku) również Łużyce Dolne. W związku z tym w kolejnych stuleciach obszary te uznawano za czwarty kraj Korony Czeskiej. W 1635 roku całe Łużyce przeszły pod władanie Saksonii. Polska otrzymała ich wschodnią część w wyniku II wojny światowej, na mocy decyzji konferencji poczdamskiej, która ustaliła granicę zachodnią na Nysie Łużyckiej.

Pomorze Przednie i Tylne
Podobnie sytuacja ma się z terenami, które dziś powszechnie nazywa się Pomorzem Zachodnim. To dawne obszary księstwa pomorskiego, zhołdowanego w XII wieku przez Bolesława Krzywoustego, które w kolejnych wiekach uniezależniło się od Polski, wiążąc się przede wszystkim z Rzeszą Niemiecką. Tereny te, zwłaszcza po 1295 roku, były dzielone między poszczególne linie rodu Gryfitów, m.in. na księstwo wołogoskie, szczecińskie, słupskie, bardowskie czy stargardzkie. Podziały na księstwa nie odcisnęły się jednak tak mocno na podziale regionu, jak zasadniczy podział geograficzny, przebiegający wzdłuż Odry – na wschód od niej wyróżnia się Pomorze Tylne, na zachód zaś (wraz ze Szczecinem oraz wyspami Wolin, Uznam i Rugia) Pomorze Przednie. Po wygaśnięciu dynastii pomorskiej tereny ten w 1648 roku zajęli Szwedzi (Pomorze Przednie) oraz Brandenburczycy (Pomorze Tylne), którzy w kolejnych dwóch stuleciach objęli kontrolę nad całością Pomorza. W Polsce znajduje się nie tylko Pomorze Tylne, ale również część Pomorza Przedniego ze Szczecinem i Świnoujściem. Warto jednak dodać, że większa jego część znajduje się w Niemczech – chodzi tu między innymi o miasta Wolgast (Wołogoszcz), Greisfwald czy Stralsund.

Tomasz Leszkowicz, źródło: Histmag.org

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska

Artykuł Krainy historyczne Polski – fakty, które trzeba znać pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/krainy-historyczne-polski-fakty-ktore-trzeba-znac/feed/ 0
Polska kolej jest piękna. Setki godzin na szlakach, ponad rok jeżdżenia po Polsce… Oto niezwykły film! [WIDEO] https://niezlomni.com/polska-kolej-piekna-setki-godzin-szlakach-ponad-jezdzenia-polsce-oto-niezwykly-film-wideo/ https://niezlomni.com/polska-kolej-piekna-setki-godzin-szlakach-ponad-jezdzenia-polsce-oto-niezwykly-film-wideo/#respond Sun, 04 Dec 2016 09:50:13 +0000 http://niezlomni.com/?p=34129

Oto film, który jest efektem ponad rocznego jeżdżenia po Polsce i setek godzin spędzonych na szlakach. Pociągi w tym wideo poruszają się po niezelektryfikowanych liniach kolejowych i prowadzone przez lokomotywy spalinowe. Składanka pięknych widoków i ciekawych składów sfilmowanych z drona.

Każde ujęcie pochodzi z innej linii. W filmie zobaczyć możecie m.in. PKP Cargo, Przewozy Regionalne, PKP Intercity, ST43, ST44, SU45, SU46, Mazury, linię helską, Podsudecką Magistralę i wiele innych.

https://youtu.be/q6QQNlvHcdg

Na filmie pociągi:
0:31 Rumun ST43-334 ucieka przed burzą z ładownymi węglarkami Sobótka - Wrocław
0:45 Fiat SU45-089 ze składem Turkolu Wolsztyn - Rakoniewice przy okazji Parady Parowozów 2016
1:00 duet Gagarinów ST44 LHS (2006 i 2062) z wagonami cysternami
1:15 spalinowy Traxx BR285 Lotos Kolej z beczkami wyjeżdża z miejscowości Skępe na JSL (D29-27)
1:29 SM42-349 z pociągiem regio Tur Chojnice - Hel na helskiej
1:44 dalsza część ujęcia z Traxxem Lotosu
1:58 Kołomna ST44-1227 na linii gubińskiej (nr 358)
2:13 Stonka PKP Cargo SM42-837 na Warszawskiej Magistrali Hutniczej (WMH)
2:56 ciąg dalszy nagrania z Rumunem ST43-334
3:11 ST48-015 z wagonami węglarkami Niemojki - Białystok (D29-32)
3:27 Suka SU46-041 z eszelonem Warszawa Rembertów - Żagań
3:42 Pesa Gama SU160-007 z TLK Biebrza Białystok - Gdynia Główna przemierza Mazury - krainę tysiąca jezior
3:56 duet kołomn ST44 z weglarkami przemierza magistralę podsudecką w stronę Kędzierzyna-Koźla
4:11 Nurek z TLK Hańcza Warszawa Zachodnia - Suwałki pędzi przez lasy Suwalszczyzny (D29-40)

Artykuł Polska kolej jest piękna. Setki godzin na szlakach, ponad rok jeżdżenia po Polsce… Oto niezwykły film! [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polska-kolej-piekna-setki-godzin-szlakach-ponad-jezdzenia-polsce-oto-niezwykly-film-wideo/feed/ 0
Kraina tysiąca jezior. Niezwykłe nagranie z drona [wideo] https://niezlomni.com/polska-kraina-tysiaca-jezior-niezwykle-nagranie-wideo/ https://niezlomni.com/polska-kraina-tysiaca-jezior-niezwykle-nagranie-wideo/#respond Tue, 13 Sep 2016 11:06:36 +0000 http://niezlomni.com/?p=31266

Warmia i Mazury nazywane Krainą 1000 Jezior to szczególne miejsce, pełne bogactw naturalnych i śladów burzliwej historii Polski. W sieci pojawił się świetny klip, który pokazuje piękne miejsca z niezwykłej strony.

Zapraszam w podróż po krainie jezior, rzek, gotyckich zamków, do miejsca cudów i malowniczych portów. Do tej pory znałem Mazury z perspektywy żeglarza, dziś dzięki zdobyczom techniki odkryłem je po raz kolejny, tym razem z powietrza.

- pisze autor.

https://youtu.be/Jpmdhwhr2r8

Artykuł Kraina tysiąca jezior. Niezwykłe nagranie z drona [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polska-kraina-tysiaca-jezior-niezwykle-nagranie-wideo/feed/ 0
Linia Dmowskiego, czyli propozycja granic wysunięta przez stronę polską na konferencji w 1919 r. https://niezlomni.com/linia-dmowskiego-czyli-propozycja-granic-wysunieta-strone-polska-konferencji-1919-r/ https://niezlomni.com/linia-dmowskiego-czyli-propozycja-granic-wysunieta-strone-polska-konferencji-1919-r/#respond Thu, 18 Aug 2016 16:32:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=30225

Poniżej tzw. linia Dmowskiego, czyli propozycja granic Polski przedstawiona przez stronę polską na paryskiej konferencji pokojowej. Oprócz otrzymanych i wywalczonych terenów, proponowano włączenie całego Górnego Śląska, Pomorza Nadwiślańskiego z Gdańskiem, Warmii i Mazur, Litwy, wschodniej Białorusi, zachodniego Polesia, zachodniego Podola, Wołynia i Żytomierszczyzny.

linia-dmowskiego

Nota Delegacji Polskiej na Konferencję Pokojową w sprawie granic wschodnich Polski:

"(...)poczynając od wybrzeża Bałtyku na wschód od Łabiawy granica idzie z linią wybrzeża ku północy przez Kłajpedę i Połągę. (...) Od wybrzeża na północ od Libawy granica postępuje na wschodzie linią historycznej granicy 1772 r. pomiędzy Polską a Kurlandią. Dochodzi w ten sposób do powiatu iłłuksztańskiego w Kurlandii. Powiat ten rewindykowany jest przez Polskę ze względu na swoją pozycję geograficzną i na przewagę w ludności elementu polskiego. Tutaj granica idzie brzegiem (dimite) powiatu iłłuksztańskiego do rzeki Dźwiny i przechodzi na jej prawy brzeg (gubernia witebska), ażeby postępować ku wschodowi równolegle do rzeki, a w odległości około 30 kilometrów do granic powiatu drysieńskiego, włączając tenże wraz z powiatem połockim. Dalej przechodzi ona na północno-zachód od Horodka, powraca na lewy brzeg Dźwiny około 30 kilometrów na zachód od Witebska i idzie ku południowi, przechodząc na zachód od Sienna do punktu, w którym spotyka granicę pomiędzy gubernią mińską i mohylowską, postępując z tą linią graniczną ku południowi aż do Berezyny w miejscu, gdzie ona dotyka granicy północnej powiatu |rzeczyckiego, następnie przekraczając Berezynę, idzie w kierunku południowo-zachodnim do Prypeci na wschód od Mozyrza. Stamtąd, przekraczając Prypeć, granica idzie linią podziału pomiędzy powiatami mozyrskim i rzeczyckim, po czym, postępując ciągle w kierunku południowo-zachodnim, przechodzi na zachód do miast Owrucza i Zwiahla na Wołyniu i dochodzi aż do punktu, gdzie spotykają się granice powiatów zasławskiego, ostrogskiego i zwiahelskiego. Następnie, kierując się na południe, linia pograniczna postępuje granicą wschodnią powiatów zasławskiego i starokonstantynowskiego aż do punktu, gdzie spotyka granice powiatów latyczowskiego i płoskirowskiego na Podolu; stamtąd ciągle w kierunku południowym dosięga ona koło Zińkowa rzekę Uszycę i idzie z jej biegiem do Dniestru, który stanowi w tym miejscu południową granicę pomiędzy Polską a Rumunią."

źródło: Wikipedia

Artykuł Linia Dmowskiego, czyli propozycja granic wysunięta przez stronę polską na konferencji w 1919 r. pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/linia-dmowskiego-czyli-propozycja-granic-wysunieta-strone-polska-konferencji-1919-r/feed/ 0
Operacja Wisła, czyli jak Ukraińcy po latach chcą napisać historię na nowo. A jak było naprawdę z wydarzeniami z 1947 roku https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/ https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/#comments Fri, 18 Jul 2014 09:16:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=14686

[caption id="attachment_14688" align="alignright" width="494"]Miasto Bukowsko, spalone przez UPA w marcu, kwietniu i listopadzie 1946, zdjęcie z 1946 Miasto Bukowsko, spalone przez UPA w marcu, kwietniu i listopadzie 1946, zdjęcie z 1946[/caption]

Przesiedlenie Ukraińców w 1947 roku przeprowadzono w stanie wyższej konieczności. Taka ocena tego historycznego faktu wydawała się przez lata bezsporna, podobnie jak oczywistość, że „czarnymi charakterami” podczas ostatniej wojny byli Niemcy.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W SERWISIE KRESY24.PL

Z drugiej jednak strony w okresie powojennym przemilczano w Polsce z oczywistych powodów zbrodnie sowieckie. Słuszne przerwanie po 1989 roku zasłony milczenia w tej sprawie i wykazanie sowieckiego ludobójstwa i zniewolenia ma jednak także niekorzystny efekt uboczny w postaci próby dokonania rewizji ocen, których słuszności nikt dotąd nie zaprzeczał.

Podobnie jak przewiny Niemiec podczas II wojny światowej, za bezsporne uważano dotychczas także zbrodnie wysługujących się im oficjalnych i nieoficjalnych sprzymierzeńców, w tym Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Jednak na obecnej fali informacji o zbrodniach sowieckich neobanderowcy postanowili udowodnić, że zbrodniarze z UPA wcale nie byli tacy źli – byli przecież wrogami sowietów. Antykomunizm ma się dla nich stać niejako usprawiedliwieniem i wystarczającym wytłumaczeniem wszystkich ciążących na nich zarzutów. Presja mająca na celu mechaniczną niejako reinterpretację historii rodzi więc zagrożenie, że zanegowane zostaną także dotychczasowe słuszne osądy dotyczące OUN, jedynie pod pretekstem, że w zwalczaniu tej organizacji partycypowali sowieci i komuniści.

Pierwszą taką akcją – tuż po upadku komunizmu – była podjęta 3 sierpnia 1990 roku przez Związek Ukraińców w Polsce udana próba bezwzględnego wykorzystania słabej wiedzy ówczesnych polskich elit na temat zbrodniczości ukraińskich nacjonalistów w celu przeforsowania w Senacie potępienia operacji „Wisła”. Przeciwne temu były środowiska kombatanckie od lewa do prawa. Członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej 10 września tego samego roku wystosowali do senatorów list, załączając im pierwsze wyniki zbierania danych na temat zbrodniczości OUN-UPA. Ze stu senatorów, którzy wzięli udział w głosowaniu, weteranów AK nie zignorowało zaledwie siedmiu, którzy zareagowali na ten list.

Od tej pory między dawnymi żołnierzami AK i środowiskami kresowymi, a środowiskiem ZUwP rozgorzał spór o ewentualne potępienie „Wisły” także przez Sejm. Trwa on do dziś, zaś najnowsza próba przeforsowania tej uchwały w Sejmie ręką posła Mirona Sycza omal nie zakończyła się powodzeniem na przełomie 2012 i 2013 roku. Ostatecznie jednak na tym etapie sporu środowiska kresowo-kombatanckie wyszły z niego obronną ręką.

Od 1990 roku obie strony inaczej odpowiadają na dwa związane ze sobą pytania: czy operacja „Wisła” była konieczna i jaki cel przyświecał tej operacji? Zdaniem ZUwP, konieczna nie była. Jednak co ciekawe – ci, którzy tak twierdzą, nie bardzo potrafią wskazać alternatywne rozwiązanie, które w ówczesnej sytuacji byłyby racjonalnym, skutecznym i możliwie bezkrwawym sposobem rozwiązania problemu UPA.

Dość szyderczo brzmi teza, że lepsze byłoby w tamtym czasie zwiększanie kontyngentów polskiego wojska na objętym działaniami banderowców terenie. Kontyngenty i tak były już bowiem zwiększone do tego stopnia, że wielokrotnie przewyższały liczebność UPA. I nie dawało to wystarczającego efektu, bo nie mogło. Szczególną przeszkodą były górzyste i pagórkowate tereny Bieszczad i Beskidu, wykorzystywane przez UPA do stworzenia całego systemu zamaskowanych ziemianek, a nawet podziemnego szpitala polowego.

Tego typu wojny nie wytrzymali nawet Amerykanie we Wietnamie, a ludność cywilna w wyniku takich działań przeżyła straszliwą mękę. Teren całkowicie kontrolowany w nocy i „w zakamarkach” przez przeciwnika, niemożność odróżnienia partyzantów od zwykłych wieśniaków, czy też wykrycie cywilów współpracujących z Wietkongiem i dostarczających mu zaopatrzenie. Sami Amerykanie pokazali w licznych filmach zbrodnie wojenne, które rodziła taka sytuacja i wojenną traumę będącą jej skutkiem.

Nie wspominając już o polskiej ludności cywilnej, również ludność ukraińska przechodziła w wyniku walki na tych terenach gehennę. Nawet ci, którzy nie chcieli dokarmiać UPA, czy dawać jej swoich synów jako rekrutów, z obawy o życie swoje i rodziny musieli to robić. I nie można się temu dziwić. Wielu jednak autentycznie sympatyzowało z banderowcami i ofiarnie ich wspomagało. System kontroli wywiadowczej UPA na tym terenie znacznie przewyższał możliwości LWP. Polscy rekruci byli wysyłani na nieznane sobie terytorium w roli mięsa armatniego. Żal tych młodych chłopców w polskich mundurach, którzy ideologicznie z komunizmem nie mieli nic wspólnego, niejednokrotnie pochodzili z Kresów, a ginęli w wyniku bezsensownych niekiedy decyzji dowództwa.

Przesiedlenie Ukraińców, które natychmiast rozpoczęło regularny spadek strat wśród ludności cywilnej i doprowadziło w końcu do zagłady UPA, opierało się na bardzo prostym założeniu. Nie ma ukraińskich mieszkańców – nie ma pomyłek w identyfikacji ludzi, nie ma zaopatrzenia dla upowskich oddziałów, nie ma rekruta dla UPA. I rzeczywiście, formacja ta skończyła się po operacji „Wisła” bardzo szybko.

[caption id="attachment_14687" align="aligncenter" width="600"]Tablica upamiętniająca wypędzonych podczas akcji Wisła w Beskidzie Niskim Tablica upamiętniająca wypędzonych podczas akcji Wisła w Beskidzie Niskim[/caption]

Warto przypomnieć, że kiedy w czasie wspólnych debat polskich i ukraińskich uczonych „Polska-Ukraina; trudne pytania” zaczęto rozważać, „czy nie było lepszego rozwiązania niż zastosowane”, przedstawiciele ZUwP wycofali się ze współorganizacji tych seminariów. Stara zasada: jeśli fakty przemawiają przeciw, tym gorzej dla faktów…

By zaprzeczyć konieczności przeprowadzenia operacji „Wisła” używa się niekiedy argumentu, że polska władza komunistyczna nie zastosowała takiej samej metody w stosunku do ludności polskiej wspierającej polskie podziemie niepodległościowe. O ile już samo porównywanie UPA do polskiego podziemia jest nieuprawnione moralnie, to nawet z czysto „praktycznego” punktu widzenia podobny argument jest kompletnie absurdalny. Przesiedlenie ludności polskiej wspierającej Żołnierzy Wyklętych na Ziemie Odzyskane w ogóle nie ucinałoby możliwości odrodzenia się podziemnych struktur. W ten sposób odrodziła się przecież na Pomorzu zwalczana przez bezpiekę sieć Wileńskiej Armii Krajowej.

Nie pamiętał zapewne o tym prof. Grzegorz Motyka, który powyższy argument stosował, powołując się na fakt, że widział dokument, w którym proponowano przesiedlić mieszkańców z Urzędowa na Lubelszczyźnie na Mazury, ale pomysłu tego nie zrealizowano. Motyka to z pewnością bardzo dobry specjalista, ale tutaj się myli. Rezygnacja z przesiedlenia Polaków nie oznaczała, że z Ukraińcami można było postąpić inaczej niż postąpiono. Świadczy to raczej o tym, że uznano, iż w przypadku mieszkańców Urzędowa i tak nie osiągnie się w ten sposób celu.

Wileńskie brygady Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” przeniosły się z Wileńszczyzny na Białostocczyznę i Podlasie i działały skutecznie, choć nie miały tam oparcia w postaci doskonałej znajomości tego obszaru, systemu ziemianek, a i samo ukształtowanie terenu nie było korzystne dla partyzantów. Mogli oni jednak liczyć na pomoc i życzliwość Polaków zamieszkujących te ziemie. Na terytorium Polski komunistycznej nie stosowano represji za wspieranie podziemia w skali masowej, tak jak to miało miejsce na zajętej przez sowietów Wileńszczyźnie, gdzie uderzono we wszystkich Polaków jako społeczność niepożądaną.

Z kolei na Kresach Południowo-Wschodnich, gdy liczba polskiej ludności zrobiła się zbyt mała, by opierać na niej struktury podziemia niepodległościowego, działalność partyzancka zamarła, bądź została szybko zdławiona. Znacznie dłużej trwał opór na północy Kresów, ale i tam wraz z ubytkiem Polaków i donosami ze strony ludności nie-polskiej – również topniał. Metoda odcinania zaplecza, niezależnie od tego kto i w jakim celu ją stosował – zawsze była skuteczna. Podziemie upowskie różniło się od polskiego wyjątkową amoralnością w walce, co odbijało się rykoszetem na ludności miejscowej, toteż sprawa stawała się coraz bardziej paląca.

Posyłanie kolejnych oddziałów polskiego wojska w Bieszczady bez wcześniejszego rozpoznania terenu wiązało się więc ze stratami nie tylko wśród żołnierzy, ale i ludności cywilnej obu narodowości. Zaznaczmy również, że to zwłaszcza na tym terenie w odwety za zabijanie ludności polskiej zaangażowane było podziemie poakowskie. To jedyny region, gdzie straty wśród ludności cywilnej – w porównaniu do jednostronnej rzezi na Kresach – zaczęły mieć po obu stronach podobną skalę.

Inny pomysł na rozwiązanie tej sytuacji, który również spotyka się niekiedy wśród dyskutantów, mówi o możliwości negocjowania przez władze komunistyczne z banderowcami. Jest on jednak na tyle niepoważny i nierealny, że można go pozostawić bez komentarza.

Bardzo niewygodne dla środowisk ZUwP, które walczą o potępienie akcji „Wisła”, są – paradoksalnie – relacje banderowców zbierane przez historyków związanych z tym środowiskiem, które zostały już wydane. Upowcy niejednokrotnie powtarzają w nich tezę, że gdyby nie operacja „Wisła”, UPA na tym trudnym terenie nigdy nie zostałaby pokonana, a oni trzymaliby się bez końca w swoim mateczniku. Oczywiście mówią to „w dobrej wierze” by wśród młodych nacjonalistów ukraińskich budzić dumę z „niepokonanej UPA”. Nieopatrznie jednak sami potwierdzają w ten sposób, że innego niż akcja „Wisła” rozwiązania by ich pokonać po prostu nie było.

Pytanie o to, czy operacja „Wisła” była koniecznością wiąże się ściśle z innym: jaki miała cel? Jeśli bowiem założymy, że nie była konieczna, a zwalczyć UPA dałoby się w inny sposób, pojawia się teza, że jej cel był inny – likwidacja etnosu ukraińskiego, wynarodowienie. Taką interpretację przyjmują członkowie ZUwP. Zgodnie z tym myśleniem, jeśli celem akcji „Wisła” nie była likwidacja struktury dążącej do oderwania części terytorium Polski i mordowania Polaków – to operacja ta była po prostu komunistyczną zbrodnią. Jeśli zaś zbrodnia ta wiązała się z utratą mienia (choć raczej była to jego zamiana) to państwo, które dziedziczy zobowiązania musi jej zadośćuczynić – „zlikwidować skutki akcji Wisła”. To sformułowanie pojawiało się już wśród członków ukraińskiego Związku. „Zadośćuczynienie” byłoby wręcz idealne – nowe gospodarstwa zasiedziane na Ziemiach Odzyskanych plus ziemie poprzednie, ewentualnie odszkodowanie za to zarekwirowane mienie. Jak sami potomkowie przesiedlonych zrzeszeni w ZUwP zaznaczają – są oni przecież obywatelami Polski.

Szans na takie „zadośćuczynienie” nie mają, niestety, potomkowie ludzi ocalałych i ofiar Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego. Członkowie Związku odcinali się w przeszłości od tego tematu, twierdząc, że jest to sprawa między Polską a Ukrainą. Oni zaś są obywatelami polskimi i nie mają nic wspólnego z tamtą rzezią. Dziwne jednak, że jako obywatele polscy jakoś dotychczas tego ludobójstwa nie potępili, co więcej – próbują je nawet usprawiedliwiać. A żeby zyskać sprzymierzeńców na polskiej prawicy głoszą, że celem działalności UPA, także tej, która walczyła na terytorium dzisiejszej Polski, była „walka z komuną”. Mija się to z prawdą – celem OUN była walka o terytorium. OUN zwalczał tak samo II RP jak PRL. Polska ludność, którą ta organizacja mordowała, popierała w zdecydowanej większości legalny polski rząd londyński.

[caption id="attachment_14689" align="aligncenter" width="692"]Opuszczona i zniszczona cerkiew greckokatolicka w nieistniejącej już wsi Królik Wołoski Opuszczona i zniszczona cerkiew greckokatolicka w nieistniejącej już wsi Królik Wołoski[/caption]

Wśród krytyków operacji „Wisła” często powtarzana jest również teza, że w jej wyniku wysiedlono ludność ukraińską także z tych terenów, gdzie UPA jeszcze nie działała. Owszem, było tak. Jednak jest prawie pewne, że formacja ta wkrótce by się tam przeniosła. A przecież ukraińskie podziemie nie liczyło się z żadnymi stratami i ludzkim życiem, nawet Ukraińców, a co dopiero Polaków.

Członkowie ZUwP i związani z nimi historycy często stawiają tezę, że decyzja o przeprowadzeniu operacji „Wisła”, która pierwotnie nosiła kryptonim „Wschód”, była niezależną decyzją polskich komunistów. Nie znaleziono, nie istnieją lub nie są dostępne dokumenty, które wskazywałyby, że były to wytyczne Moskwy. Jest, oczywiście, dość prawdopodobne, że mają rację. Pytanie tylko jaka faktycznie motywacja stoi za eksponowaniem tej tezy: badanie historii, czy coś więcej? Zauważmy bowiem, że w przypadku wersji przeciwnej – to znaczy gdyby ekspatriacje dokonane zostały na życzenie Moskwy – to ona musiałaby odpowiadać za nie finansowo. Tymczasem, jak wiadomo, dygnitarze moskiewscy są pod tym względem „głęboko zrelaksowani” – odszkodowania stałyby się praktycznie nieściągalne, nie to co w przypadku spolegliwych władz RP. Warto w tym kontekście przypomnieć, że w tym samym roku 1947, po drugiej stronie granicy, sowieci przeprowadzili operację „Zachód”, wysiedlając rodziny kilkudziesięciu tysięcy Ukraińców podejrzanych o sprzyjanie UPA.

Aby zakończyć rozważania wokół tez ZUwP, jakoby rzeczywistym celem operacji „Wisła” było „wynarodowienie”, zaś problem można było rozwiązać poprzez zwiększenie obecności wojsk polskich na tym terenie, przytoczmy dwa cytaty autorstwa nie kogo innego jak wiceprzewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego Bohdana Halczaka z posiedzenia sejmowej Komisji Mniejszości. Można powiedzieć, że faktycznie strzelił on nimi samobójczą bramkę ZUwP, podobnie jak wspomniani wcześniej banderowscy weterani, według których bez akcji „Wisła” walka UPA tliłaby się bez końca:

„(…) Proszę państwa, chciałem podkreślić to, o czym już mówili moi poprzednicy, że w świetle tej dokumentacji akcji „Wisła” się po prostu obronić nie da. Chociaż współcześnie w Polsce występują tendencje do obrony tejże akcji, to właściwie nie wiadomo, jak jej bronić. Niektóre argumenty są śmieszne, np. sugerowanie, że Wojsko Polskie było niezdolne do pokonania UPA bez akcji „Wisła”. Biorąc pod uwagę, że w walkę z UPA było zaangażowanych w 1947 r. ponad 20 tys. żołnierzy, a liczebność wszystkich sił UPA nie przekraczała wtedy w Polsce 2 tys., no to, proszę państwa… A do tego jeszcze dodatkowo wspomagające oddziały czechosłowackie i radzieckie. W tej sytuacji byłaby to straszliwa kompromitacja polskiej armii, czy my tego chcemy, czy nie chcemy. Druga sprawa. Pamiętajmy o tym, że z podziemiem ukraińskim poradziła sobie armia czechosłowacka i to bez wysiedleń. W tej sytuacji musielibyśmy uznać wyższość armii czechosłowackiej nad armią polską. (…)

(…) Proszę państwa, czasem można spotkać się z opinią: gdyby nie akcja „Wisła”, to co by było teraz? A może by się Ukraińcy wynarodowili? Pamiętajmy o tym, że w Czechosłowacji też istniała mniejszość ukraińska. Nawiasem mówiąc, o podobnej liczebności – gdzieś około 100 tys. ludzi. Współcześnie na Słowacji narodowość ukraińską deklaruje trochę powyżej 9 tys. ludzi. Natomiast podczas ostatniego spisu narodowość ukraińską w Polsce zadeklarowało blisko 50 tys. ludzi. Proszę państwa, z tego wniosek, że akcja „Wisła” okazała się jakoś dziwnie mało skuteczna. (…)”.

Takie stwierdzenie z ust takiego historyka jest poniekąd bezcenne. Gdyż innymi słowy: w Czechosłowacji nie było podobnej akcji, a jednak Ukraińcy się wynarodowili, zaś w Polsce – pomimo operacji „Wisła” – się nie wynarodowili. Może więc nie była to operacja wynaradawiająca?

Aleksander Szycht

wisla

Artykuł Operacja Wisła, czyli jak Ukraińcy po latach chcą napisać historię na nowo. A jak było naprawdę z wydarzeniami z 1947 roku pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/feed/ 4