Konstanty Dobrzyński – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Konstanty Dobrzyński – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Polscy narodowcy – ofiary nazizmu https://niezlomni.com/polscy-narodowcy-ofiary-nazizmu-narodowcy-nazizm/ https://niezlomni.com/polscy-narodowcy-ofiary-nazizmu-narodowcy-nazizm/#respond Sat, 30 Apr 2016 20:10:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=27149

Ruch narodowy był największą siłą polityczną i społeczną w II Rzeczypospolitej. Kiedy niemieckie wojska wkraczały do Polski we wrześniu 1939 r., miały przygotowane listy proskrypcyjne, kogo należy aresztować, tylko przy narodowcach była zaznaczona przynależność polityczna.

Artykuł Polscy narodowcy – ofiary nazizmu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polscy-narodowcy-ofiary-nazizmu-narodowcy-nazizm/feed/ 0
Poruszający wiersz Konstantego Dobrzyńskiego. „Rozpłakała się jesienna szaruga…” https://niezlomni.com/poruszajacy-wiersz-konstantego-dobrzynskiego-rozplakala-sie-jesienna-szaruga/ https://niezlomni.com/poruszajacy-wiersz-konstantego-dobrzynskiego-rozplakala-sie-jesienna-szaruga/#respond Wed, 04 Dec 2013 16:41:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=2827

emkaSZARUGA

Red. F. Fikusowi

Rozpłakała się jesienna szaruga,
rozpłakała...
za oknem stoi drżąca cała,
w welonie mgieł...
w dżdżu ciężkich strugach
i patrzy oniemiała
przez; męty szkieł...
....szaruga
Po szybach krople jedna drugą goni,
brzęknie, dzwoni
i spływa ciurkiem za okiennic krańce
w swojej wędrówki tajemniczy kres,
by w mroków toni,
nim się zza chmury szary brzask wyłoni,
spłynąć łez różańcem...
Chlupie w oddali rozrzedzone błoto —
pluskocze... moknie ...
czasami wicher w kominku zawyje ...
Przy oknie
jakaś gałąź bezlistna o futrynę bije ...
i łka tęsknotą.
Chciałoby się iść przez deszcze i mgły,
pójść ciemną nocą — ,
lecz gdzie ? ... i po co? ...
Czy tam, gdzie ognik się stlił
na horyzoncie ? ...
Czy tam, gdzie w dziurawym goncie
wiatr rozszalały zawodzi swe pienia?
albo za płotem
złowić za włosy jęczącą tęsknotę,
twardem kolanem do błota przydusić
i zmusić
do milczenia ? ...
A może przywdziać płachtę deszczów gniła
i brodzić w plusku po rozmokłych polach,
błądzić po krzewów przytulonych grzędzie
i po rolach
szukać tego, co kiedyś już było —
co kiedyś w marzeniach się śniło
i co będzie ? ...
Chciałoby się iść... iść ciemną nocą;
tam woła coś i mruga...
ale... za oknem szaruga,
a zresztą gdzie ? ... i po co ? ...

Konstanty Dobrzyński

Artykuł Poruszający wiersz Konstantego Dobrzyńskiego. „Rozpłakała się jesienna szaruga…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/poruszajacy-wiersz-konstantego-dobrzynskiego-rozplakala-sie-jesienna-szaruga/feed/ 0
Piękny wiersz o Ojczyźnie zapomnianego poety. „Dłoń znana, dłoń bardzo kochana poda mi, jak swe serce – ciepłe polskie słowo” https://niezlomni.com/piekny-wiersz-o-ojczyznie-zapomnianego-poety-dlon-znana-dlon-bardzo-kochana-poda-mi-jak-swe-serce-cieple-polskie-slowo/ https://niezlomni.com/piekny-wiersz-o-ojczyznie-zapomnianego-poety-dlon-znana-dlon-bardzo-kochana-poda-mi-jak-swe-serce-cieple-polskie-slowo/#respond Mon, 25 Nov 2013 22:47:46 +0000 http://niezlomni.com/?p=2214

polskaKonstanty Dobrzyński, "Ojczyzna"

Tu mój dom, w którym schody pracowicie trzeszczą,
rynsztok i ulica.
W lewo park – liście w górze kołując szeleszczą.
Miasto w górę wyciąga dymiące tchawice.

Ja wiem, że za miastem
rozciągnęły się pola, jak struny mandolin
nakręcone na gryfy wysmukłych topoli.
Jesienią motykami trącą je niewiasty...

Ja wiem...
wiosną pług lśniące wargi ułoży na skibach,
wiatr czarnymi palcami zbronuje ugory.
Wyjdzie on – brat mój – siwy Piast z sadyby;
w pustym polu przystanie na tle sinych borów...

Potem ruszy miarowo, powoli przez pola,
przepasany szeroko wielką płachtą nieba,
jakby słońce przyzywał, zakreśli półkola
dłonią czarną, spękaną i pachnącą chlebem.

Wyjdą łąki naprzeciw z kwiatami we włosach,
będą maić przydróżki, miedze i ogrody.
Sady usta wiśniowe podadzą niebiosom,
wstydem spłoną jabłonie, prężąc piersi młode.

Łany będą wzorzyste, jak łowickie pasy,
żyta rzęsą przysłonią swe chabrowe oczy –
będą patrzeć pod słońce, czy z dala od lasu
kosynierów bartkowych huf czasem nie kroczy.
Zimą znowu śnieg modry swe puszyste łapy
oprze cicho na dachach i zajrzy do sieni.

CZYTAJ WIĘCEJ O POECIE - KLIKNIJ!

Czasem głód pajęczyną zwiśnie u pułapu.
Prządka troskę wysnuje z kołowrotka wrzenia.

Przymknę oczy:
wsie, miasta zahuczą mi w głowie –
gdy otworzę – dłoń znana, dłoń bardzo kochana
poda mi, jak swe serce – ciepłe polskie słowo –
i przytuli mi do ust, ust łzami oblanych.

I to wszystko tak piękne, aż tchu brak, by wyznać!
Czuję tylko w antenach żył prężnych pod torsem,
jak mi krew wystukuje rozszalałymi Morsem
wyraz ogniem piekący, szkarłatny –
O j c z y z n a.

Konstanty Dobrzyński, Żagwie na wichrach, Poznań 1938. 

Artykuł Piękny wiersz o Ojczyźnie zapomnianego poety. „Dłoń znana, dłoń bardzo kochana poda mi, jak swe serce – ciepłe polskie słowo” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/piekny-wiersz-o-ojczyznie-zapomnianego-poety-dlon-znana-dlon-bardzo-kochana-poda-mi-jak-swe-serce-cieple-polskie-slowo/feed/ 0
Zapomniany poeta: Konstanty Dobrzyński. Zginął 3 września 1939 roku w wieku niespełna 31 lat… https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/ https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/#respond Sun, 17 Nov 2013 15:34:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=1686

[caption id="attachment_1687" align="alignleft" width="300"]Księży Młyn - tak nazwano gigantyczną fabrykę i osiedle robotnicze wybudowane w Łodzi przez niemieckiego fabrykanta Karola Scheiblera. Księży Młyn - tak nazwano gigantyczną fabrykę i osiedle robotnicze wybudowane w Łodzi przez niemieckiego fabrykanta Karola Scheiblera. Tam pracował Konstanty Dobrzyński.[/caption]

Kim jest Konstanty Dobrzyński? Urodził się pod koniec roku 1908 w Łodzi na przedmieściu Chojny, jako syn robotnika fabrycz­nego. Ojciec jego zaginął na wojnie. Matka znalazła się w nędzy. Udała się na Kujawy do rodziny. Mały Konstanty zarabiał na życie pasaniem bydła u okolicznych włościan. Wieczorami uczyła go matka czytania na książeczce do nabożeństwa. Chodząc za krowami, przeczytał prawie wszystkie dzieła Sienkiewicza, które oszołomiły go i nakłoniły do uczenia się.

Dostał się do zakładu rzemieślniczo–wychowawczego Braci Franciszkanów we Włocławku. Po kilku łatach wrócił do Łodzi, gdzie ukończył szkołę powszechną i był rok w państwowej szkole włókienniczej, którą musiał opuścić z powodu choroby matki, żywicielki rodziny. Pracował dwa łata jako robotnik budowlany, potem otrzymał pracę w fabryce Scheiblera i w tym czasie kształcił się w gimnazjum wieczorowym, kończąc w nim pięć klas.

Po odbyciu służby wojskowej był przez 3 lata bezrobotny. Uczył się bez przerwy przy pomocy przyjaciół maturzystów i akade­mików. W okresie tym zabrał się już na serio do twórczości literackiej.

Nędza robotników wzbudziła w nim ducha buntu. Wkrótce zetknął się z ruchem narodowym, który go porwał ideowością. Gdy pojawiły się w Łodzi pierwsze numery „Orędownika”, zbliżył się doń Dobrzyński. Wkrótce poczęły się jego wiersze pojawiać w tym piśmie, a po pewnym czasie Dobrzyński został współpracownikiem łódzkiego oddziału redakcji „Orędownika”.

[caption id="attachment_1688" align="aligncenter" width="1153"]winieta Orędownika winieta Orędownika[/caption]

[quote]W wierszach swych Dobrzyński otwiera całą swoją duszę, wrażliwą na piękno przyrody, nutę liryzmu i zadumy, na tętno życia fabrycznego, na niedolę wyzyskiwanych i nędzę bezrobotnych, na przeobrażenia ideowe w psychice narodu.[/quote]

Twórczość poetycka Dobrzyńskiego, zdrowa, męska, szczera, żywiołowa, jest przeciwieństwem cherlactwa, a częściowo wręcz zwyrodnienia owych wyblakłych dusz, których „poezja” albo kroczy na szczudłach wymęczonej pozy i fałszu uczuć, albo tacza się wprost po jakichś szyderstwach z wszystkiego, co piękne, wzniosłe, silne i – sensowne.

[caption id="attachment_1689" align="alignleft" width="293"]Marian Seyda Marian Seyda[/caption]

Dwa elementy wypełniają przede wszystkim duszę Dobrzyńskiego: wczucie się całym jestestwem w nędzę ludzką oraz entuzjastyczny poryw dla idei narodowej, przekształcającej polską duszę zbiorową. W zwycięstwie idei narodowej widzi Dobrzyński wybawienie z niedoli tych, co cierpią głód i chłód.

Marian Seyda

Poznań, listopad 1935 r.

Robotnikowi polskiemu,

Jego nędzy, trudom i znojom,
Jego twardej i nieustającej walce
o lepsze jutro,
Jego roli w przyszłej, Odrodzonej
Wielkiej Polsce
poświęcam.

(dedykacja KD)

LECĄ LIŚCIE

Księżyc przygląda się srebrzyście –
Prześwieca zimny poprzez drzewa –
Jesienny wicher nokturn śpiewa,
Zerwane z drzewa pędząc liście...

W jego ponurym, złym poświście,
Brzmi cichym bólem skarga drżąca,
Za wonią kwiatów, blaskiem słońca...
I lecą liście ... lecą liście ...

Drzewa schyliły błędne kiście –
Dłoń załamały bólu gestem
I ronią w nocne mgły z szelestem
Łzy gorzkie, krwawe – zwiędłe liście.

Ej! Gdzie pędzicie wśród zamieci?
Padnie was wiele, bardzo wiele ...
I żółtą płachtą świat uściele,
Zmieni się w kupę zgniłych śmieci.

Lecz może który z was doleci
Przez burze, wichry i orkany,
Gdzie świat radością jest skąpany,
Gdzie wiecznym blaskiem słońce świeci.

Tutaj mróz przyjdzie białolicy...
Krew zetnie w żyłach, tym – bez chaty,
Wysrebrzy szronem strzępy szaty
I w perłę zmieni łzę w źrenicy.

- - - -

Niebo rumieni się ogniście,
Świat grąży w melancholii
I serce boli... och, jak boli
A liście lecą... lecą liście ..
CISZA

Do mej samotni zakradła się cisza –
po ciemnych kątach zaległa ołowiem –
grubym kilimem legła mi na głowie
i tylko w żyłach krew tętniącą słyszę.

Włóczęga-księżyc, strzymawszy się w pędzie,
wlepił twarz w szybę i patrząc szelmowsko,
z srebrnych promieni sieć misterną przędzie –
kreśli na ścianach tajemnicze zgłoski.

I cicho ... cicho... cisza przeraźliwa –
czuję, jak cały w tej ogłuchłej toni
strzępię się w pyły, zwolna się rozpływam.
Tylko me serce gdzieś zza mroków dzwoni.

Czemu tak stukasz serce me szalone?
Cicho ... już nie drzyj, to tak bardzo boli,
przesiąknij w ciszy otchłań niezgłębioną
i stop się w blaskach księżycowych kolii.

Już nic nie czuję... już mi dobrze ... błogo ...
podbiegunowy śnieżysty aksamit –
dotykam w przestrzeń rozpyloną nogą,
zołem uderzam w podnóża piramid.

Wędruję razem z mil jardem atomów –
gwiazdy nade mną i gwiazdy są we mnie;
gdzieś tam zostały myśli kłębnych gromy,
a mnie dal ciągnie, kusząco, tajemnie.

Wiru wszechświata skanduję poemat,
jaźń rozrzuciłem w ciemnych mroków kliszę!
Czy to ja płynę poprzez głuchą ciszę ?...
Może kto inny? – Mnie może już nie ma...
SŁOWA

Są najpierw słowa zwykłe, wyszarzałe, zimne,
stłuczone w potocznej rozmowie,
zdawkowe, szorstkie, głuche, odrętwiałe,
jak bruków miejskich wytarte pogłowie.

Ktoś, gdzieś tam, słów tych zstrzępione okruchy
pozbierał, sprzęgnął, zgarnął, przyhołubił –
nasycił sercem, tchnął ożywczym duchem,
w splot słów bezdusznych część jaźni swej zgubił.

I krzyk w nie zaklął – krzyk duszy człowieczej,
dławionej pięścią koszmarnej pomroki –
krzyk z mdłej szarzyzny, gnilnych mgieł powleczeń;
do lotu w jaśnie, w błękity, w obłoki...

I cud się staje... Słowa mówią, żyją...
I tętnią sercem, grają barwną tęczą,
promienną strugą przez życie się wiją –
śpiew nieustanny w nieśmiertelność dźwięcząc.

To już nie słowa, ale serca strzępy
wyrwane z piersi, rzucone w twarz świata
ludziom – żywiołom, przez głuche ostępy,
pragnące ziemię z jasnym niebem zbratać.

To coś skrzydlate wędruje po ziemi
i do serc ludzkich bez przerwy kołacze;
gdzieś tam je przyjmą uśmiechy drwiącymi,
czasem ktoś nad nim jaką łzę upłacze...

Ale najczęściej miną je niechętnie
i przejdą obok, potrąciwszy nogą,
wpatrzeni w mroki – zimni, obojętni
i pójdą dalej utartą już drogą...

Temu, co chwycił za rąbek zasłony
i chciał wwieść wszystkich w szafirowe wrota,
spojrzą przelotnie w jego wzrok zdziwiony
i... w końcu rzucą garść lepkiego złota.

 

JESIEŃ W PARKU

Przyszła. Usiadła w rdzawo-złotym płaszczu
pod wyprężonym kasztanu pilastrem.
Czeka na kogoś i patrzy przez haszcze,
przez zgasłe klomby, gdzie kwitły wpierw astry.

Czeka na ławce przy końcu alei,
czeka cierpliwie, skupiona i cicha –
Już zda się idzie ... –
nie, kroków nie słychać,
to płaczę, liście w wichrowej zawiei.

Czeka i myśli. Myśli – ale o czym?
Coraz się szczelniej otula pod szyję...
Zimno ... wiatr wściekły coraz głośniej wyje
i coraz śmielej targa jej warkocze.

Czasem się trwożnie rozejrzy dokoła,
wstanie na chwilę, wolno się przechadza,
przejrzy w basenie, i włosy przygładza...
i znowu słucha, czy jej kto nie woła.

Z głównej alei słychać nagle kroki!
Idzie już, idzie ... za chwilę się zjawi...
trzeba raz jeszcze rzucić w basen okiem,
z babiego lata woalkę poprawić ...

On szedł – na ukos, Listopad buńczuczny;
po drodze garścią zrywał liście dębom,
swawolnie, wartko, beztrosko i hucznie szedł,
pieśń hulacką gwiżdżąc poprzez zęby.

Ujrzał ją – zaśmiał się głośno, szeroko,
aż drzewa gęstszą kapnęły posoką.
Podbiegła tęskna i jak dziecko prosta.
(Tylko coś nagle zaszlochało w ostach.)

Szli przytuleni i wszeptani w siebie –
liście lecące zakrywały ślady...
Gdzie krwawe chusty wisiały na niebie,
szli przytuleni – Jesień z Listopadem.
A pod parkanem, gdzie ziemia się czerni,
ktoś upadł nagle, ktoś głucho zapłakał;
jęk zawisł ciężko na bezlistnych krzakach –
to konał w męce zdradzony Październik.

Artykuł Zapomniany poeta: Konstanty Dobrzyński. Zginął 3 września 1939 roku w wieku niespełna 31 lat… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/feed/ 0