Józef Mackiewicz – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Józef Mackiewicz – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Nie tylko pakt Ribbentrop – Mołotow? Litwini mieli dogadać się z Hitlerem w sprawie przyłączenia Wileńszczyzny https://niezlomni.com/nie-tylko-pakt-ribbentrop-molotow-litwini-mieli-dogadac-sie-z-hitlerem-w-sprawie-przylaczenia-wilenszczyzny/ Sun, 01 Oct 2017 06:24:05 +0000 http://niezlomni.com/?p=767

23 sierpnia 1939 w Moskwie zawarty został układ Ribbentrop-Mołotow. Do oficjalnej umowy dołączono tajny protokół przewidujący rozbiór Polski oraz podział strefy wpływów w Europie Wschodniej.

Punkt 1 tajnego protokołu stanowił: „Na wypadek przekształcenia terytorialno-politycznego obszaru należącego do państw bałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa), północna granica Litwy stanowiłaby zarazem granicę między strefą interesów Niemiec i ZSRR, przy czym obie strony uznają pretensje Litwy do terytorium wileńskiego”.

Przy lekturze cytowanego zapisu rodzi się pytanie:

[quote]Jak to się stało, że w supertajnej umowie dwaj bezwzględni grabieżcy, nieliczący się z nikim i z niczym, postanowili uczynić podarunek terytorialny małemu, niewiele znaczącemu państwu, które nie było stroną kontraktu? Czy istniała jakaś ukryta przyczyna powodująca taki stan rzeczy?[/quote]

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, warto byłoby zajrzeć do dokumentów pewnego śledztwa, toczącego się w Polsce w latach 1948-1949. Otóż w lecie 1948 roku, w ramach skoordynowanej akcji policyjnej, aresztowano na terenie całego kraju kilka tysięcy byłych żołnierzy wileńskiej AK. Wśród zatrzymanych znaleźli się trzej byli oficerowie kontrwywiadu Okręgu Wileńskiego AK, działający w utworzonej w roku 1944 specjalnej komórce zajmującej się zwalczaniem wpływów komunistycznych na tym terenie. Komórka miała kryptonim organizacyjny „Cecylia”, pochodzący od pseudonimu jej szefa Mirosława Głębockiego.

[caption id="attachment_966" align="alignleft" width="150"]Sergiusz Piasecki Sergiusz Piasecki[/caption]

Jednym z trzech zatrzymanych oficerów „Cecylii” był 32-letni wówczas podporucznik Witold Milwid. Zanim został skierowany do „Cecylii” był członkiem Kedywu wileńskiej AK, gdzie posługiwał się pseudonimem „T-9”. To on razem z Sergiuszem Kościałkowskim ps. „Czaruś” dokonał w marcu 1943 skutecznego zamachu na redaktora wileńskiej gadzinówki Czesława Ancerewicza w kruchcie kościoła św. Katarzyny. Instruktorem członków Kedywu z ramienia Dowództwa Okręgu był znany pisarz o bujnej przeszłości Sergiusz Piasecki. Po latach na emigracji w Wielkiej Brytanii opisał akcje Kedywu wileńskiej AK w powieści „ Dla honoru organizacji”. Sportretował tam m. in. Milwida pod postacią chemika o pseudonimie „R-7”.

W dniu 1 listopada 1948 w ramach toczącego się śledztwa w sprawie działalności „Cecylii” Witold Milwid złożył do protokołu ciekawe zeznania na temat prawdopodobnego zawarcia w roku 1939 przez rządy Niemiec i Litwy tajnej umowy dotyczącej przyłączenia Wileńszczyzny do Republiki Litewskiej. Według zaprotokołowanej przez funkcjonariusza UB Adama Kujawę wersji Milwida, w roku 1942 lub 1943 dowiedział się on od Sergiusza Piaseckiego, że ówczesny administrator apostolski diecezji wileńskiej biskup Mečislovas Reinys, były minister spraw zagranicznych Litwy, przechowuje w kancelarii biskupiej albo w skarbcu katedry wileńskiej egzemplarz tajnej umowy pomiędzy Niemcami a Litwą, zawartej w okresie przejęcia Kłajpedy przez III Rzeszę, na mocy której rząd niemiecki obiecał w możliwie najbliższej przyszłości przyłączenie Wilna do Litwy w zamian za zainstalowanie na jej terytorium niemieckich baz wojskowych.

[caption id="attachment_967" align="alignleft" width="150"]Józef Mackiewicz Józef Mackiewicz[/caption]

Piasecki miał się dowiedzieć o tym od Józefa Mackiewicza, który w latach 1939-1940 wydawał koncesjonowaną przez władze „Gazetę Wileńską” i z tego względu utrzymywał dobre kontakty z wieloma prominentami litewskimi.

Mackiewicz w rozmowie z Piaseckim twierdził, że o istnieniu tajnej umowy dowiedział się od samego Reinysa. Członkowie wileńskiego Kedywu AK postanowili zdobyć ten dokument. W tym celu wysłali do kancelarii biskupiej zamieszkałą w Wilnie przy ulicy Wielkiej 22/11 łączniczkę AK o imieniu Lucyna, która pod pretekstem zasięgnięcia informacji na temat kościelnego unieważnienia małżeństwa miała rozejrzeć się po pomieszczeniach. Następnie Sergiusz Piasecki miał dokonać profesjonalnego włamania do sejfu z przechowywanym dokumentem.

Plan spalił na panewce, gdyż Lucyna nie potrafiła znaleźć pretekstu, by dostać się również do prywatnego mieszkania biskupa i w tej sytuacji Piasecki nie podjął się przedsięwzięcia dalszych kroków.

[caption id="attachment_968" align="alignleft" width="183"]Antanas Smetona Antanas Smetona[/caption]

Pokazowy proces członków grupy „Cecylia” odbywał się na przełomie sierpnia i września 1949 w Bydgoszczy. Wszyscy trzej podsądni zostali skazani na karę śmierci. Wyroki wykonano. Pomimo że proces był szeroko relacjonowany przez wszystkie gazety ogólnopolskie, żadna z nich nie zamieściła wzmianki na temat zeznań Milwida dotyczących paktu Hitler-Smetona. Ujawnienie ich treści z miejsca nasunęłoby skojarzenia z zapisami punktu 1 tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow.

Treść tego protokołu została upubliczniona na Zachodzie w roku 1946, jednakże Związek Sowiecki do roku 1989 konsekwentnie zaprzeczał jego istnieniu. Jedynie „Gazeta Pomorska”, organ KW PZPR w Bydgoszczy, z uwagi na to, że sprawa ta wypłynęła incydentalnie w czasie rozprawy sądowej, zamieściła w dniu 24 sierpnia 1949 pełen niedomówień i zafałszowań odredakcyjny komentarz następującej treści:

[quote]Siatka wywiadowcza ustaliła, że w skarbcu katedry wileńskiej biskup katolicki Wilna Reinys przechowuje »cenny« dokument, w którym Niemcy zaciągnęli szereg zobowiązań wobec litewskiego faszystowskiego rządu Smetony. Agenci »Cecylii« próbowali ten dokument wydobyć ze skarbca katedry. Jednak na rozkaz Piaseckiego »akcja« ta została przerwana.[/quote]

W dalszej części komentarza pada twierdzenie, że Piasecki jako agent polskiego kontrwywiadu wojskowego uczynił to na rozkaz przełożonych, którzy współpracowali z hitlerowcami i nie chcieli ich kompromitować. Do roku 1946 na temat istnienia tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow wiedziały tylko kręgi przywódcze Niemiec i ZSRR oraz przedstawiciele najwyższych władz kilku innych państw, które pozyskały informacje na drodze wywiadowczej.

Władze polskie pozostawały niestety w zupełnej nieświadomości. W związku z tym nieprawdopodobne jest, aby Milwid i inni konspiratorzy z wileńskiej AK znali w roku 1942 lub 1943 treść punktu 1 tegoż protokołu. Można oczywiście założyć, że Milwid wymyślił wszystko dopiero w roku 1948, gdy już znał te ustalenia. Taki krok z jego strony byłby jednakże wielce ryzykowny. Gdyby bowiem komuniści z jakichś przyczyn zdecydowali się na nagłośnienie tej sprawy, wówczas przebywający na Zachodzie Piasecki i Mackiewicz mogliby fantazje Milwida skutecznie zdezawuować.

Sergiusz Piasecki już w trakcie trwania procesu grupy „Cecylii” na łamach emigracyjnego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” zabrał głos w sprawie innych zeznań Milwida przed bydgoskim sądem, opisywanych przez prasę ogólnopolską. Całkowicie niewiarygodne byłoby założenie, że treść omawianych zeznań podsunęli potwornie skądinąd torturowanemu Milwidowi sami funkcjonariusze UB. Gdyby to uczynili, komunistyczne media nagłośniłyby sprawę we wszystkich mediach.

[caption id="attachment_969" align="alignleft" width="155"]Juozas Urbšys Juozas Urbšys[/caption]

W sprawie tej warto prześledzić szczegółowo wydarzenia związane z przejęciem Kraju Kłajpedzkiego przez III Rzeszę w marcu 1939. W dniu 22 marca 1939 korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej donosił z Kowna, że dzień wcześniej wrócił z Berlina minister spraw zagranicznych Litwy Juozas Urbšys i zdał sprawozdanie z toczonych tam rozmów w sprawie Kłajpedy. Zaraz po powrocie Urbšysa poseł niemiecki w Kownie dr Zechlin wręczył władzom litewskim notę z żądaniem przekazania Kraju Kłajpedzkiego Niemcom drogą legalnej uchwały Sejmu litewskiego.

Jeszcze tego samego dnia odbyła się zamknięta narada posłów na Sejm przy udziale członków rządu, a po jej zakończeniu zwołano posiedzenie rady ministrów pod przewodnictwem prezydenta Smetony. Bezpośrednio po zakończeniu tej narady odbyło się zamknięte posiedzenie Sejmu. Według uzyskanych przez dziennikarzy informacji Urbšys referował posłom, że jeśli zwrot Kłajpedy nastąpi w drodze porozumienia, Rzesza uwzględni w szerokim zakresie interesy gospodarcze Litwy. Postanowiono wysłać niezwłocznie do Berlina delegację rządową gwoli zawarcia stosownej umowy. Podpisana została już 22 marca 1939. Ze strony niemieckiej podpis złożył Joachim von Ribbentrop, natomiast w imieniu Litwy uczynili to Juozas Urbšys oraz poseł pełnomocny w Berlinie Kazys Škirpa.

Artykuł 4 umowy stanowił:

[quote]Dla wzmocnienia swej decyzji co do zapewnienia przyjaznego rozwoju stosunków między Niemcami a Litwą, obie strony zobowiązują się nie uciekać wzajemnie do stosowania przemocy ani nie popierać użycia przemocy, skierowanej przeciwko jednemu z kontrahentów przez stronę trzecią.[/quote]

Ostatecznie, w dniu 30 marca 1939 litewski Sejm na specjalnym posiedzeniu poświęconym wyłącznie tej sprawie, jednomyślnie ratyfikował umowę o przekazaniu Niemcom Kłajpedy. Posiedzenie Sejmu trwało, według różnych źródeł, od 5 do 15 minut.

W dniu 28 września 1939 nastąpiła korekta tajnej umowy pomiędzy Hitlerem a Stalinem. W zamian za Lubelszczyznę i wschodnie Mazowsze ZSRR przejął protektorat nad Litwą. 10 października 1939 zawarto w Moskwie oficjalną umowę, na mocy której Litwa miała przejąć władanie nad Wileńszczyzną oraz wyrażała zgodę na utworzenie na jej terytorium baz wojskowych Armii Czerwonej.

W roku 1973 ukazała się w Wilnie książka „Czerwiec 1940” pióra V. Kancevičiusa. Autor opierając się na źródłach sowieckich podawał, że pod koniec roku 1939 prezydent Smetona szukał możliwości zmiany protektora. W tym celu wysłał w poufnej misji do Berlina dyrektora departamentu bezpieczeństwa A. Povilaitisa.

Wysłannik Smetony spotkał się z szefem RSHA Heydrichem oraz z szefem Gestapo Müllerem. Przekazał Niemcom informacje na temat tajnych polskich organizacji działających na Wileńszczyźnie oraz na temat działalności komunistów na Litwie, popieranych przez ZSRR. Po powrocie Povilaitisa do Kowna zawarto utajnioną umowę litewsko-niemiecką o współpracy policyjnej.

W związku z tymi wydarzeniami nasuwa się pytanie, czy wymierzona w Polaków i w komunistów poufna oferta wymiany usług policyjnych nie była jedynie pretekstem do skierowania przez Litwę prośby o zmianę protektora ? Czy przy tej okazji Smetona nie przypomniał Hitlerowi o jakichś utajnionych zobowiązaniach Niemiec wobec Litwy, podjętych w niedalekiej przeszłości? Późniejsze wydarzenia dowiodły, że starania Smetony stanowiły już tylko przysłowiową musztardę po obiedzie.

Jeremi Sidorkiewicz, artykuł "Tajny pakt Hitler-Smetona?" ("Kurier Wileński")

Artykuł Nie tylko pakt Ribbentrop – Mołotow? Litwini mieli dogadać się z Hitlerem w sprawie przyłączenia Wileńszczyzny pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
Z tym zdjęciem wiąże się historia obrazująca zbrodnię w Katyniu. Przy zwłokach znaleziono notatnik, który zawierał takie oto straszne słowa końcowe https://niezlomni.com/tym-zdjeciem-wiaze-sie-historia-obrazujaca-zbrodnie-katyniu-przy-zwlokach-znaleziono-notatnik-ktory-zawieral-oto-straszne-slowa-koncowe/ https://niezlomni.com/tym-zdjeciem-wiaze-sie-historia-obrazujaca-zbrodnie-katyniu-przy-zwlokach-znaleziono-notatnik-ktory-zawieral-oto-straszne-slowa-koncowe/#comments Sun, 09 Apr 2017 15:33:20 +0000 http://niezlomni.com/?p=37081

Gdy wydobyto w Katyniu zwłoki czterysta dwudzieste czwarte, zbliżał się już zmierzch. Prace tego dnia przerwano. Nazajutrz, jeszcze przed południem, wydobyto kolejne zwłoki czterysta dziewięćdziesiąte. Mundur nosił wyraźne dystynkcje majora.

Na zdjęciu powyżej: Zwłoki majora Adama Solskiego z 57 Pułku Piechoty, zidentyfikowane w 1943 roku w Katyniu.
Prowadził w obozie jenieckim dziennik, który został odnaleziony po jego ekshumacji w 1943 i opublikowany przez Józefa Mackiewicza, a następnie w wielu źródłach historycznych poświęconych Zbrodni Katyńskiej

W kieszeniach znaleziono szereg przedmiotów: świadectwo szczepienia, rachunek, 2 medaliki, list pisany po rosyjsku, świadectwo lekarskie, kartkę z adresami i aż dwa notesy. Po skonfrontowaniu tych dokumentów ustalono bez wątpliwości, że zamordowanym był Adam Solski, major 57 pułku piechoty.

Notatnik majora Solskiego zawierał takie oto straszne słowa końcowe:

Niedziela. 7.IV.1940. Rano. Po wczorajszym dniu przydział do „Skitowców”. Pakować rzeczy! do 1140, na odejście do klubu na rewizję.. Obiad w klubie… (nieczytelne) Po rewizji, o godzinie 1655 (nasz polski czas 14 55) opuściliśmy mury i druty obozu Kozielsk Wsadzono nas do wozów więziennych. Takich wozów, jakich w życiu nie widziałem. [mówią] że 50 % wagonów w SSSR spośród osobowych, to wozy więzienne. Ze mną jedzie Józek Kutyba, kapitan Paweł Szyfter i jeszcze major, pułkownik i kilku kapitanów, razem dwunastu. Miejsca najwyżej dla siedmiu.

8.IV. godz. 330 wyjazd ze stacji Kozielsk na zachód. 945 na stacji Jelnia.

8.IV.40 od godziny 12 stoimy w Smoleńsku na bocznicy.

9.IV. rano paręnaście minut przed 5-tą pobudka w więziennych wagonach i przygotowanie się do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samochodami. I co dalej?

9.IV 5 rano

9.IV od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne). Przywieziono gdzieś do lasu, coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 63o (830) pytano mnie o obrączkę, którą […] zabrano ruble, pas główny – scyzoryk…

Na tym pamiętnik się urywa.

[zdjęcie w oryginale, z opisem:]

Zwłoki majora Wojsk Polskich. Po oczyszczeniu naramienników, dystynkcje stopnia oficerskiego wyraźnie widoczne.

Józef Mackiewicz, fragment książki „Katyń. Zbrodnia bez sądu i kary”

https://www.youtube.com/watch?v=YHmZJEL1gDE

Artykuł Z tym zdjęciem wiąże się historia obrazująca zbrodnię w Katyniu. Przy zwłokach znaleziono notatnik, który zawierał takie oto straszne słowa końcowe pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tym-zdjeciem-wiaze-sie-historia-obrazujaca-zbrodnie-katyniu-przy-zwlokach-znaleziono-notatnik-ktory-zawieral-oto-straszne-slowa-koncowe/feed/ 2
Józef Mackiewicz o zbrodni w Ponarach. „Co on ma w tych rękach?!!! Na rany Jezusa Chrystusa! na rany Boga! coś wielkiego, coś strasznie strasznego!!!” https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-o-zbrodni-ponarach-tych-rekach-rany-jezusa-chrystusa-rany-boga-cos-wielkiego-cos-strasznie-strasznego/ https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-o-zbrodni-ponarach-tych-rekach-rany-jezusa-chrystusa-rany-boga-cos-wielkiego-cos-strasznie-strasznego/#respond Sat, 01 Apr 2017 08:00:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=30745

Powietrze rozdziera taki jazgot straszliwy mordowanych ludzi, a jednak rozróżnić w nim można głosy dzieci o kilka tonów wyższe, właśnie takie jak płacz-wycie ko­ta w nocy. Nie powtórzy tego żadna litera wymyślona przez ludzi!

… Żydówka pada najpierw na twarz, później się przerzuca na wznak i zataczając ręką w powietrzu, szuka rączki swego dziecka. Ja nie słyszę, ale widzę z ułożenia ust małej, że woła ona: „mame!”… Na głowie jej dygoce wstążeczka z łachmanka i nachylona ku przodowi chwyta matkę za włosy. — Czy wy myślicie, że ci oprawcy, kaci, gestapowcy, SS-mani, że ta po­licyjna hołota, zwerbowana do mordowania, nigdy się nie ro­dziła jak my, nie miała matek własnych? Kobiet? — Mylicie się. Są oni właśnie z tej ludzkiej gliny, po ludzku —zezwierzęceni, bladzi jak śnieg, który tu kiedyś spadnie, są jak szaleń­cy, jak dzicy w tańcu, w ruchach, w obłędnych gestach, w mordowaniu, w strzelaniu… Nogi kobiecie się rozstawiają, lewa zaczepia za szynę, spódnica zjeżdża do pasa, odsłaniając szare z brudu majtki, a dziecko łapie włóczące się po kamieniach włosy matki i ciągnie je ku sobie i nie słychać, a widać jak wyje: „Mammme!”…

[...] Żyd chciał przeskoczyć rampę, ranny w nogę padł na kolana i teraz słyszę wyraźnie i kolejno: płacz, strzał, rzężenie… Ach, a ten co robi?!!! Ten tam, obok, o czterdzieści kroków, nie dalej, w czarnym mundurze! Co on chce zro… Rozkraczył nogi koło słupa, stanął ukosem, zamachnął się dwiema rękami… Sekunda jeszcze… Co on ma w ręku?! Co on ma w tych rękach?!!! Na rany Jezusa Chrystusa! na rany Boga! coś wielkiego, coś strasznie strasznego!!! zamachnął się i -bęc głową dziecka o słup telegraficzny!… Aaaa! aaa! aaa! -zakrakał ktoś koło mnie, kto taki — nie wiem. A w niebie… nie w niebie, a na tle tylko nieba, zadrgały od uderzenia przewody drutów telegraficznych.

Nie wszyscy Żydzi opuścili pociąg. Większość została skuta strachem, sparaliżowana w ruchach, z tą iskierką zapewne nie tyle nadziei już, co raczej obłędu, że — to nieporozumienie, że im powiedziano przecież oficjalnie, że „jadą na roboty do „Koszedar”.

Józef Mackiewicz, fragment opowiadania "Ponary Baza"

W czasie II wojny światowej, w latach 1941–1944 las w Ponarach był miejscem masowych mordów dokonywanych przez oddziały SS, policji niemieckiej i kolaboracyjnej policji litewskiej pod Wilnem. Ofiary przywożono pociągami lub ciężarówkami (czasem transportami pieszymi), rozstrzeliwano i grzebano w niedokończonych zbiornikach paliwa (dla powstającego do VI 1941 r. lotniska sowieckiego). Zamordowano około 100 tys. Żydów, Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości.

 

Artykuł Józef Mackiewicz o zbrodni w Ponarach. „Co on ma w tych rękach?!!! Na rany Jezusa Chrystusa! na rany Boga! coś wielkiego, coś strasznie strasznego!!!” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-o-zbrodni-ponarach-tych-rekach-rany-jezusa-chrystusa-rany-boga-cos-wielkiego-cos-strasznie-strasznego/feed/ 0
Józef Mackiewicz, naoczny świadek tamtych dni, przedstawia niewygodne fakty dla przeciwników i zwolenników „Bora” Komorowskiego. O powstaniu z innej strony https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-naoczny-swiadek-tamtych-dni-przedstawia-niewygodne-fakty-dla-przeciwnikow-i-zwolennikow-bora-komorowskiego-o-powstaniu-warszawskim-z-innej-strony/ https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-naoczny-swiadek-tamtych-dni-przedstawia-niewygodne-fakty-dla-przeciwnikow-i-zwolennikow-bora-komorowskiego-o-powstaniu-warszawskim-z-innej-strony/#respond Mon, 01 Aug 2016 20:01:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=16274

Nasze publicystyczno-literackie pamiętnikarstwo wojenne ma w sobie coś z opowieści Gogola „Wij”. Krąg zarysowany kredą święconą, poza który sami sobie nie pozwalamy wykroczyć. Stąd deptanie na miejscu w otoczeniu licznych „tabu”, zamykających umowne horyzonty. W takim kręgu obraca się m.in. temat powstania warszawskiego, który wciąż nie schodzi ze szpalt i prawdopodobnie przez długi czas nie zejdzie. Żadne jednak z ujęć tego tematu nie będzie całkowite, dopóki nie będzie wolno mówić o pewnych sprawach.

Tymczasem wszechstronna ocena ostatniej bitwy o Warszawę jako o stolicę suwerennej Polski musi wyjść z założenia właśnie tej suwerenności, tzn. uznania, że najeźdźca sowiecki (jeżeli nawet przyjmiemy, że nie był gorszy) był równy najeźdźcy niemieckiemu.

Od czasu do czasu wyrwie się to komuś, ale zazwyczaj odskakuje się od tego prostego stwierdzenia w pląsach i ukłonach, a koniec końców, Bogiem a prawdą, nikt nie dał dokładnej definicji: czy Sowiety są naszym wrogiem, czy wrogiem nie są? Są najeźdźcą, czy nie? Odebrały nam niepodległość, czy nie odebrały? Czy „Kraj” to jest „Polska”, czy tylko obca okupacja? Czy panowie Mikołajczyk-Bierut-Osóbka-Cyrankiewicz to quislingi, czy też jakieś pośrednie zjawisko: mieszanina „dobrej woli” z agentem NKWD, według fantastycznej recepty rosyjskiego kawału: „smies popa s wiełosipiedom”?

Sytuację tę zrodził sofizmatyczny termin „sojusznik naszych sojuszników”, nadany Związkowi Sowieckiemu jeszcze w r. 1943. Ta nieszczera i dziwaczna definicja mści się na nas do dziś. Jeżeli natomiast wyjdziemy z założeń prostych, jasnych, ogólnie zrozumiałych i za „dobrych przedwojennych czasów” powszechnie przyjętych, określających mianem wroga każdego, kto najeżdża naszą ojczyznę, to i na powstanie warszawskie będziemy mogli popatrzeć obydwoma oczami, a nie, jak dotychczas, przymrużając jedno dyskretnie.

ww

Na tej fatalnej sytuacji r. 1944 trudno zrozumieć, dlaczego ogół Polaków potępia akcję, której najoczywistszym celem było restytuowanie suwerennej stolicy z suwerennymi władzami i suwerennym wojskiem, wtedy, gdy rzecz ta była łatwa do zrobienia? Jeden wróg odchodził, drugi nadchodził. Pomiędzy tych dwóch wrogów wstawić niepodległy skrawek, ba, centrum Polski! Co w tym było głupiego albo zbrodniczego? Oczywiście, że nic, gdyby sprawę można było jasno postawić. Złożyło się jednak tak, że jeden z wrogów nie tylko odchodził, ale dogorywał. Natomiast tym drugim, który nadchodził, były Sowiety. A zatem ostrze akcji samo przez się skierowane by być musiało przeciwko nim. „Skandal!” „To by nas kompromitowało w oczach demokracji!”… Umówiono się zatem, żeby powstanie przedstawić w innym świetle, i w ten sposób spaczono jego sens od początku do naszych dni. 

A jak położenie wyglądało naprawdę?

Odwrót armii niemieckiej był w pełnym toku. W ostatnich dniach lipca osiągał swój punkt szczytowy, a wraz z nim nieuchronny bałagan. O żadnej mobilizacji mężczyzn pod pretekstem robienia fortyfikacji nie było mowy. Głośniki radiowe nadały surowy rozkaz, aby „wszyscy zdolni od lat 16 itd.” zgłosili się z łopatami na wyznaczonym szeregu punktów zbornych, skąd ludzi zabiorą ciężarówki. Byli przekonani, że nie zjawi się nikt. Tymczasem tu i ówdzie poprzychodziło po kilkadziesiąt osób. Sam widziałem, jak na wyznaczonym m.in. pl. Narutowicza zebrało się ok. 70 (!) ludzi z łopatami, którzy daremnie czekali na przyjazd samochodów. Jednego z takich naiwnych spotkałem jeszcze o 11.30 na ulicy Filtrowej, gdy wracał z łopatą zniechęcony i zawiedziony (obiecano przecie wyżywienie i zapłatę).

W piątek i sobotę okna pobrzękiwały od dalekiej kanonady. Radio Londyn nadało wiadomość, że marszałek Rokossowski przeniósł swą kwaterę w orbitę widoczności Warszawy, i że stamtąd spogląda gołym okiem na stolicę Polski.

30 lipca al. Jerozolimskimi wycofywały się ostatnie tabory niemieckie, a później zaczęły iść czołgi za Wisłę. Na ulicach wisiały nie zrywane obwieszczenia delegatury podziemnej. Żałuję, że nie miałem aparatu, gdyż sfotografowałbym następujący dokument historyczny. Na rogu Brackiej i Widok, wokół obwieszczenia Delegatury Rządu, naklejonego na słupie, zebrał się tłum ludzi. W tłumie tym stało czterech „granatowych” policjantów i dwóch żołnierzy Wehrmachtu. Była 10 rano. Żołnierze ci pytali o drogę, a zwabieni zbiegowiskiem, zainteresowali się, co plakat zawiera, i odeszli następnie obojętnie.

O 11 byłem na Pradze. Niemcy palili dworce i składy, jak się normalnie pali przed oddaniem terenu w ręce wroga. Powracając, na moście Kierbedzia zauważyłem, że jakiś spotniały kolejarz krzyknął do samochodu, którym jechali z Pragi (widocznie z frontu) kurzem okryci żołnierze:
–  Wie weit?!
Żołnierz, pokazując dwa razy po dziesięć palców, odkrzyknął:
– Zwanzig Kilometer!

31 lipca z jednego tylko Dworca Zachodniego usuwano resztki wagonów. Nie było już ani porządku, ani kontroli. Każdy, kto chciał, mógł siadać i jechać bez żadnej przepustki. W takich warunkach powstanie, które wybuchło dopiero 1 sierpnia po południu, mogło liczyć na zupełny sukces i minimalne straty, co najwyżej w potyczkach z cofającymi się strażami tylnymi. Formalnie, przed świtem, Warszawa wyzwolona by była przez wojska polskie, a wkraczającego nowego najeźdźcę powitałyby suwerenny sztandar, zatknięty w suwerennej, wolnej stolicy.

Otóż tego bolszewicy chcieli uniknąć za wszelką cenę.

Czy można się było spodziewać takiego ich stanowiska? Do pewnego stopnia tak. Na czym więc polegał błąd w rachunku powstańców, który doprowadził do straszliwej katastrofy Warszawy?

Nie wiem, czy w ogóle można tu mówić o błędzie w rachunku logicznym. Bo jeżeli można było się spodziewać, że takie stanowisko zajmą Sowiety, niepodobieństwem było przewidzieć bezmiar zaślepionej, zaciętej tępoty Hitlera. Nawet po wszystkich doświadczeniach okupacji, nawet po zetknięciu się z tymi szaleństwami maniaka, który zatracił wszelkie poczucie rzeczywistości, nawet po tym całym krwawym tańcu epileptycznej polityki na ziemiach naszych i nie naszych. Jakkolwiek sytuacja Niemiec była już wtedy beznadziejna, to choćby dlatego, że czepiały się one rozpaczliwie każdej pozostałej jeszcze możliwości, powinny się były uchwycić oburącz okoliczności, że na drodze marszu Armii Czerwonej stawała suwerenna Polska, nie uznawana i znienawidzona przez Sowiety. Że powstała możliwość nowych incydentów i powikłań w obozie sojuszniczym. W każdym razie z punktu interesu niemieckiego nic nie przemawiało za utrzymaniem ogniska powstania na tyłach swego frontu, a wszystko za pozostawieniem go oko w oko z Armią Czerwoną. Nawet gdyby z tego zetknięcia nie miało być chleba… Manewr Rokossowskiego był tak przejrzysty co do swego celu, iż nie mogli go nie spostrzec Niemcy. Rzecz była oczywista, nie podlegająca dyskusji.

Znam osobiście ludzi o głośnych i patriotycznych nazwiskach, którzy próbowali pośredniczyć w sprawie pozostawienia przez władze niemieckie zbytecznej broni. Pośrednictwo to zostało odrzucone, zarówno przez stronę niemiecką, jak polską. Z jednej strony emocjonalna zaciekłość przeważała nad interesem politycznym, z drugiej obawa przed cieniem nawet „współpracy” przeważała nad obawą i troską o dobro ojczyzny.

Krew, zalewająca oczy Hitlera, pomieszała mu resztę rozsądku. Wiadomo już dziś, że Warszawa to była jego osobista sprawa, jego „Angelegenheit”. W ten sposób, najmniej oczekiwany i nieprawdopodobny, podobnie jak w r. 1939, odnowił się antypolski pakt sowiecko-niemiecki, nie pisany wprawdzie i nie podpisany, ale niemniej namacalny, a bardziej krwawy. Hitler nazwał zupełnie słusznie powstanie „drugim Katyniem”. Gdyż podobnie jak pierwszy, doszedł do skutku wyłącznie w interesach sowieckich, z tą tylko różnicą, że wykonany nie rękami enkawudzistów, ale Niemców. Był to z ich strony obłęd dosłowny i, doprawdy, trudno jest winić kierowników powstania, że go nie przewidzieli.

Charakterystyczne jest to, że dotychczas nie została poddana poważniejszej analizie raptowna zmiana stanowiska niemieckiego przy końcu powstania. A przecież rzecz rzucała się w oczy. Skreśleni zostali przez cenzurę „die polnischen Banditen”; powstańcom przyznano prawa armii regularnej. Wiadomo również, że wymaszerowujące po kapitulacji oddziały Armii Krajowej witano orkiestrą, i że gen. Bora zaproszono na liczne rozmowy, podczas których wysłuchiwać miał nowych propozycji.Oczywiście zrobiono to wszystko niezgrabnie, za późno i wciąż z tym tępym uporem i brutalną „herrenvolkowością”, która charakteryzowała politykę hitlerowską, a która odzierała wszystkich ich sojuszników z postawy suwerennej godności i spychała do roli posłusznych rabów, w rodzaju bałtyckich i ukraińskich oddziałów SS.

Z tego punktu widzenia nie jest ważne, czy gen. Bór podczas tych rozmów pił herbatę, jak chce prasa bolszewicka, czy jej nie pił. Propozycje niemieckie odrzucił kategorycznie – i słusznie: gdyż w tym położeniu nie przedstawiały one żadnej rzeczywistej korzyści dla Polski. Ale ta kardynalna wolta w stanowisku niemieckim potwierdza w całej rozciągłości fakt, że gdy minął atak prywatnego szału Hitlera, odsłonił się zarys innej drogi, po której mniej więcej potoczyć by się winny wypadki, gdyby Hitler podobnym atakom szału nie podlegał i był w stanie kalkulować. Niewątpliwie przebieg powstania wyglądałby wtedy inaczej.

Naturalnie słowo „gdyby” nie jest w rozważaniach nad wypadkami minionymi słowem popularnym. Nie znaczy to jednak, ażeby dla zdobycia popularności wyzbywać się rozsądku. Cała sprawa powstania zwekslowana jest dziś na jednotorową propagandę i przedstawiana w ten sposób, jakby chodziło o to, że garstka bezbronnych szaleńców rzuciła się w niepoczytalnym stanie podniecenia i patriotyzmu na opancerzonego kolosa i za straty, jakie wywołała skutkiem swej lekkomyślności, powinna ponieść odpowiedzialność. Tak wcale nie było.

Powstanie warszawskie spowodowało potworne straty materialne. Straty te są do powetowania. Nie do powetowania są straty w zabytkach, dziełach sztuki, pomnikach itd. Co się tyczy strat w ludziach, wyglądają one inaczej, niż to przedstawia powszechnie przyjęta wersja. Himmler, ażeby odstraszyć Polaków od prób nowej akcji zbrojnej, oświadczył, że liczba ofiar wynosi ćwierć miliona. Dla tych samych celów bolszewicy podtrzymali tę cyfrę. Z naszej strony próbowano ją nawet wyśrubować do – trzystu tysięcy! Jeden z najznakomitszych polskich statystów wojennych, który był w powstaniu (nie mogę wymienić nazwiska ze względu na jego obecny pobyt w kraju), utrzymywał, że straty Armii Krajowej łącznie z ludnością cywilną w żadnym wypadku nie przekraczają pięćdziesięciu tysięcy.

W świetle tego wszystkiego trudno mówić o „błędzie” gen. Bora, który dał do niego hasło. Zastrzeżenie mogłoby budzić raczej jego obecne stanowisko. Gen. Bór przebywał w Ameryce i kilku krajach Europy i wszędzie, gdzie mówił albo udzielał wywiadów podkreślał, jak to Polacy wspomagali Armię Czerwoną w akcji, a jej dowódców podejmowali w Polsce śniadaniami i bankietami. Trudno zaprzeczyć, że w tradycji przywykliśmy do innych zwyczajów, które zresztą utrzymywane są w większości krajów. Nie zwykło się wrogów podejmować śniadaniami, gdy wkraczają, by odebrać terytorium i niepodległość. Toteż wydaje się, że niejeden cudzoziemiec, mniej zorientowany w subtelnościach politycznych labiryntów Polski, może wyrazić zdziwienie w taki np. sposób: „Skoroście im tak pomagali w opanowaniu własnego kraju i podejmowali śniadaniami na powitanie, dlaczego się skarżycie, że u was pozostali?!”.

Józef Mackiewicz, "Wiadomości" 1947, nr 20 (59)

Józef Mackiewicz wyjechał z żoną z Warszawy tuż przed wybuchem powstania, 31 lipca 1944. 

Artykuł Józef Mackiewicz, naoczny świadek tamtych dni, przedstawia niewygodne fakty dla przeciwników i zwolenników „Bora” Komorowskiego. O powstaniu z innej strony pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-naoczny-swiadek-tamtych-dni-przedstawia-niewygodne-fakty-dla-przeciwnikow-i-zwolennikow-bora-komorowskiego-o-powstaniu-warszawskim-z-innej-strony/feed/ 0
Józef Mackiewicz: O rzekomej obsesji antykomunistycznej https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-katastrofa-to-zycie-calej-ludzkosci-pod-panowaniem-ustroju-komunistycznego/ https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-katastrofa-to-zycie-calej-ludzkosci-pod-panowaniem-ustroju-komunistycznego/#respond Sat, 14 May 2016 13:23:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=27569 Józef Mackiewicz: Katastrofa to życie całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego.

Istnieje rozpowszechniony pogląd, przedstawiający antykomunizm w postaci obsesji osób niezdolnych do rozumowań kategoriami "rozsądnymi" i "realnymi"; nieomal tkniętych nieuleczalną chorobą, i dlatego nie zasługujących nawet na leczenie, lecz tylko wzruszenie ramion.

Ten pogląd na rzekomą "obsesję" antykomunistyczna, ukuli "realiści" polityczni i konformiści intelektualni nie tylko na własny użytek, ale i na użytek znacznej części drobnomieszczan szerokiego świata; czyli ludzi, których interesy codzienne i instynkt przystosowania, pozbawiają fantazji. - Tym, którzy lekceważą sobie, wzruszając ramionami, ostrzeżenia antykomunistów, zalecić by można, aby się zdobyli na zastanowienie, chociażby nad takim pojedynczym przykładem jak Berlin, i zapytali siebie:

Czy lat temu 50, znalazłby się choć jeden człowiek przy zdrowych zmysłach w Europie, który by nie poczytał za urojenie chorego umysłu przepowiednie, ze nie w jakimś geograficznym Szanghaju, czy na wyspie okropności, lecz w centrum Europy, środkiem jednego z największych miast świata, przebiegać będzie granica-nad-granicami, mur dzielący sens ludzkich slow, najeżony pistoletami automatycznymi; ze będzie się z za niego strzelać nawet do młodych dziewcząt i dzieci na ulicy, zupełnie bezkarnie; ze się będzie porywać przechodni z chodnika; ze ludzie będą robili podkopy, jak więźniowie uciekający z wiezienia, - i to wszystko na oczach całego świata cywilizowanego, który ten stan uznawać będzie nie za stan wojny, lecz pokojowego współżycia, w okresie "wymiany kulturalnej" z tamtą stroną?... Tymczasem dziś, zatracenie poczucia perspektywy zaszło tak daleko, ze nikogo nie dziwi, ze rząd kraju, którego stolice przedzielono w ten sposób niebywałym w dziejach murem, rozważna poważnie warunki, na jakich mógłby udzielić strzelającym z za tego muru, miliardowego kredytu!

[...] Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami r. 1962, daje nam dopiero niejaka możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie, do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni "rozsądnie" się przystosować, w roku 2012! Jeżeli do tego czasu ognisko psychicznej zarazy nie zostanie unicestwione.

Katastrofa to nie śmierć połowy ludzkości w wojnie atomowej. Katastrofa to życie całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego.

Józef Mackiewicz, fragment książki "Zwycięstwo prowokacji"

Artykuł Józef Mackiewicz: O rzekomej obsesji antykomunistycznej pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-katastrofa-to-zycie-calej-ludzkosci-pod-panowaniem-ustroju-komunistycznego/feed/ 0
Fragmenty najnowszej książki Witolda Gadowskiego! https://niezlomni.com/gra-na-destabilizacje-polski-wlasnie-sie-rozpoczela-i-nie-bedzie-to-gra-prowadzona-w-rekawiczkach-tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego/ https://niezlomni.com/gra-na-destabilizacje-polski-wlasnie-sie-rozpoczela-i-nie-bedzie-to-gra-prowadzona-w-rekawiczkach-tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego/#respond Thu, 28 Apr 2016 18:53:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=27035

Gra na destabilizację Polski właśnie się rozpoczęła i nie będzie to gra prowadzona w rękawiczkach. (...) Nadszedł czas wyjątkowej przezorności i spokoju w kal­kulacjach. Rosja nie śpi, Niemcy pomogą familii Tusk, Pol­sce niekoniecznie. Amerykanie są bardzo daleko.
---------
Nasze dyskusje o polityce zagranicznej przypominają zwykle wykłady pewnego szejka z Arabii Saudyjskiej, który za pomocą kubka i spodka udowadniał niedawno, że Ziemia wcale nie obraca się wokół Słońca.
-----------
Stoimy przed iście tatarską alternatywą: albo Polska stanie się kolejnym projektem na miarę „Krymskiej Ka­lifornii”, gdy komuś trzeba będzie kosztem Polski coś dać lub oddać; albo też znajdzie się ktoś, kto precyzyjnie zbuduje projekt „Polska”. To drugie jest znacznie trud­niejsze.
--------------
Nie ma jednak ta­kiego smrodu, którego nie dałoby się wyprać. Po co się przejmować tubylczą hołotą, kiedy można stanąć słupka i deutscheeuro do pyska dostać.
------------
Polska polityka zagra­niczna ostatnich ośmiu lat to właśnie taki spacer durnej panienki w ciemnym tunelu. Jest tylko kwestią czasu, aż ktoś ją porządnie zgwałci. Donald Tusk i Bronisław Ko­morowski na co dzień wyglądają już zresztą jak poszko­dowane ofiary „gry w gwałt”. (...) Rządzą nami właśnie takie międzynarodowe cioty, ideowe eunuchy wykastrowane z honoru i poczucia wstydu, które tylko patrzą, jak i gdzie wyświadczyć seksualną grzeczność komuś silniejszemu (w ich mnie­maniu). (...)
Polski rząd i prezydenta należy błyskawicznie zmie­nić nie dlatego, że komuś się on nie podoba. Należy ich pognać, bo inaczej będziemy obywatelami narodu, który zostanie publicznie zgwałcony przez rosyjskie i niemiec­kie pomysły. Nie dość zresztą, że zostanie zgwałcony, to jeszcze będzie musiał za to słono zapłacić. Jeśli nie popę­dzimy ich teraz w wyborach, to zdeprawują nam Polskę do cna.
-------------
Lokal_dla_awanturnych_cien_300dpiNominalnie Polsce ma przypaść prawie 5 proc. emi­grantów, którzy w ciągu roku zamarzą sobie przybyć do brzegów Europy. Nasz rząd zupełnie się w tym wszyst­kim pogubił, więc pewnie w praktyce trafią do nas tacy uchodźcy, jakich wyśle i wyselekcjonuje dla nas Berlin. (...) Zamiast ulegać niemieckiemu rozumieniu naszych powinności wobec emigrantów, możemy sobie sami wyznaczyć tych, którzy będą się nad Wisłą osiedlać. (...) Jeżeli już mamy emigrantów przyjmować, to róbmy to na swoich warunkach i dla własnego interesu.
----------
Kto zapanuje nad Bliskim Wschodem, ten będzie miał klucz do wielu innych drzwi.
---------------
gadowski-kombinatorzy-pisKiedy po katastrofie w Smoleńsku Rosjanie siłowo przejęli należący do natowskich generałów sprzęt z taj­nym programem Elcrodat, stosowaną w NATO techno­logią szyfrowania produkowaną przez firmę Rohde und Schwartz, nikt w Polsce nawet się o tym nie zająknął. Ruscy bezczelnie rozłożyli sobie system i odbezpieczyli go. NATO musiało błyskawicznie zmieniać swoje kryp­tologie – z powodu działania polskich polityków, Orga­nizacja została narażona na spore niebezpieczeństwo. Czy myślicie, że od tego czasu do Polski przekazywane są jakieś tajemnice?
----------
W kręgach natowskich panuje powszechna opinia, że zamiast nadawać coś do Warszawy, lepiej bezpośrednio wysłać to do Moskwy.
-----------
No, może i racja – stwierdzicie – ale co się znowu pokićkało Ga­dowskiemu z tym okrągłym stołem? Ano nie chcę drugi raz uczestniczyć w takiej parodii demokracji!
----------
Nie, żeby to wszystko było takie genialne czy przekonujące, ale mając taką moc propagandy (te tefaueny, ich klony), nawet z wetknięcia flagi narodowej w łajno można uczynić akt na wskroś patriotyczny i lud to łyknie.
---------
– Pan naturalnie rozumie, że nasza rozmowa musi po­zostać tajemnicą?
– Pozostanie – zadeklarował kolega, a na jego twarzy pojawił się wieloznaczny uśmieszek.
Pozostała tajemnicą… przez kilka dni, do momentu spotkania Gadowskiego, he, he. Jeżeli nasze służby spe­cjalne prezentują poziom pułkowników Jędrasów, to bła­gam – pozabierajcie im pistolety, bo niedługo sprokurują sobie nowe otwory w ciele, przez które będą wyciekały kipiąca inteligencja i fachowość. Durniów mamy w służ­bach, durniów niebezpiecznych dla samych siebie, dur­niów kierowanych przez oberdurniów.
-----------
W Polsce nie działa żadna sensowna procedura cle­aringowa, nie potrafimy uchronić się przed rosyjską ani niemiecką penetracją, bo na wielu eksponowanych sta­nowiskach wciąż mamy zwykłych agenciaków. Ludzie ci gotowi są sprzedawać ojczyznę za stosunkowo niewiel­kie pieniądze.
Władcy i słudzy przeszłości wciąż rządzą naszą te­raźniejszością, nie wykończy ich biologia, bo – jak widać – reprodukują się z własnego nasienia. Komunistyczna kukułka wciąż rozpycha się w Gnieździe Orła.
-------------
Następ­nego dnia poradziłem moim Polaczkom, aby natych­miast wrzucili to wszystko do mediów, rozdmuchali, nadęli tak, aby wilk był syty i Manchester City. Narobili takiego jazgotu, że aż z Moskwy przysłali mi gratulacje. W tej Polsce to wszystko po prostu samo się robi, wystar­czy czasem nacisnąć końcówki.
-----------
Jeśli ktoś w Państwie Islamskim chciałby znaleźć eldorado dla swoich działań, to śmiało może przyjeżdżać nad Wisłę. Tu służby zajmu­ją się grą materiałami kompromitującymi, mieszaniem w politycznym kotle i szpiegowaniem polityków opo­zycji, ale żeby potrafiły zabezpieczyć kraj przed terrory­zmem, to tak jakby kazać szwejkowskiemu Bretschneiderowi naraz stać się Jamesem Bondem.
-----------
Po ukazaniu się naszego wywiadu obu nas wezwano do warszawskiej siedziby ABW na przesłuchanie. Mar­sowe miny panów oficerów nie zrobiły na mnie jednak wrażenia, a ich wiedza na temat światowego terroryzmu o mało nie przyprawiła mnie o ból brzucha z rozbawie­nia. Kiedy jednak zastanowiłem się nad tym głębiej, uśmiech natychmiast zgasł mi na ustach. Tym ludziom powierzamy przecież nasze pieniądze po to, aby zawo­dowo strzegli naszego bezpieczeństwa. Jeśli w ABW nikt nie ma ochoty nawet czytać światowej prasy, to jak oni wszyscy zachowają się w momencie, gdy jakiś zwario­wany islamista zechce jednak zrobić w Polsce coś głu­piego?
----------
Najważniejszym zatem zadaniem, jakie stanie przed nowym rządem, będzie natychmiastowa i gruntowna przebudowa służb specjalnych. To tak jak z podmokłym domem: trzeba odkopać fundamenty, odciąć je od zamo­kłego gruntu, osuszyć i na nowo otynkować.
------------
Chodzi o to, że gdybyśmy przeprowadzili wiwisekcję mózgu generała [Kiszczaka - przyp. red.], to zapewne znaleźlibyśmy w nim wiedzę, która pozwo­liłaby doskonale zrozumieć dzisiejsze niemożności, za­hamowania i niezrozumiałe z pozoru kłamstwa współ­czesnej propagandy.
----------
Wycięto Sienkiewicza ze szkół, nie trafili do nich nigdy Józef Mackiewicz ani Sergiusz Piasecki, macoszo trakto­wany jest w nich Zbigniew Herbert. W III RP lansowany jest nowy typ twórcy – pieczeniarz, spocony w pogoni za groszem i nagrodami.
Te wszystkie Stasiuki, Kuczoki, Batory i inne stwory na wyścigi odmieniają zestawienia: „Polska – gnój”, „Polska – syf”, „Polska – obciach”. Michnikoidalna podróba litera­tury bezczelnie rozpasła się na salonach warsiawki i udaje sztukę, tak jak za czasów PRL „wyrób czekoladopodobny” imitował czekoladę, a PAX udawał niezależnych katolików. W teatrach panuje homosiokracja, w literaturze panoszą się jęki postmichnikoidalne, w sztukach plastycznych furo­rę robi pomiotło, które z waginy wyciąga sobie lalkę Barbie.
---------------
Utyskiwanie na młodzież jest oczywiście popisowym numerem każdego zgreda. Kiedy jednak młodzi ludzie uciekają, przychodzi mi do głowy proste pytanie: dlacze­go oni nie chcą walczyć o swoje?
Na to odpowiedzią są codzienne ramówki TVN i jej podobnych „mediów”, od małego zakładają im na kark pęta, od małego uczą ich, że bunt nie ma szans, jest głu­pi, zacofany. Słyszeliście, do czego dziś doszliśmy? Bun­towanie się jest passé. I to wśród młodej generacji. Wy­chowaliśmy pokolenie słabeuszy.
-----------
Do kompletu wyobraźcie sobie jeszcze, jak ci chłopcy w spodniach rurkach i damskich płaszczykach chwytają za karabin i bronią naszego kraju…
-----------
A więc już nawet bez szkiełka widzimy, że teraz nie liczą się wybory obywateli, nie liczy się wolne głosowanie, za to liczy się to, kto ma dostęp do maszynki liczącej głosy.
Ten, kto liczy, zdobywa władzę.

III RP stała się krajem, w którym dzieci esbeków i pezetpe­erowców są natychmiast premiowane, a dzieci akowców mogą co najwyżej kupić sobie bilet lotniczy do Londynu i tam szukać swojej szansy.
-----------
Jak zrobić z człowieka bezwolną kukłę? Na to pytanie odpowiedź daje nam amerykański badacz Martin Selig­man, który już w latach 70. stworzył pojęcie „wyuczo­nej bezradności”. Teorię oparł na doświadczeniu pole­gającym na tym, że psy zamykano w klatce, w której nie mogły uniknąć bolesnych wstrząsów elektrycznych. Po pewnym czasie zwierzęta kończyły walkę i bezrad­nie kładły się na podłodze. Przeniesione do innej klatki, z której łatwo mogły uciec przed bólem, nie podejmowa­ły żadnych działań, tylko biernie leżały.
Przez cały okres PRL byliśmy tresowani, że każde działanie może się skończyć źle, potem 25 lat III RP jedy­nie wzmacniało w nas poczucie, że aktywność pogarsza naszą sytuację. „Wyuczona bezradność” w konsekwencji doprowadza do poczucia, że nie widzimy związku mię­dzy działaniem a poprawą naszej sytuacji. Biernie zno­simy kolejne wstrząsy i tłumimy agresję do wewnątrz. Polacy zostali, w wielkiej swojej części, wytresowani do bierności, do poległego oczekiwania na to, co się stanie. Na ludzi aktywnych ta „okuta masa” spogląda jak na szkodliwych awanturników. Rządzącym jurgieltnikom tylko w to graj.
-------------
[...] oto na murawę wybiegają dwie drużyny, ale tylko jedna jest słuszna i jedna tylko powinna wygrać. Początkowo słuszna drużyna góruje techniką i błyskotli­wością kopniaków nad przeciwnikiem. Wygrywają…
Przeciwnicy szybko pojmują jednak ich taktykę i za­czynają się przedzierać na pole karne słusznej drużyny. Ale od czego jest sędzia (główne media naszej ojczy­zny)? Wielogębny sędzia odgwizduje więc seryjnie spa­lone, a kiedy to nie wystarcza, zaczyna dopatrywać się fauli nawet tam, gdzie jeszcze Niesłuszniacy nie wycią­gnęli nogi. Niesłuszniacy zaczynają być karani nawet za „agresywne stanie na boisku”. Olaboga! Wszystko na nic! Pod koniec pierwszej połowy Niesłuszniacy zaczy­nają jednak zdobywać przewagę, coraz częściej zapusz­czają się pod bramkę Słuszniaków.

Witold Gadowski, Lokal dla awanturnych, Replika, Poznań 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ

Pierwszy w dorobku znanego dziennikarza i reportera zbiór krótkich, publicystycznych migawek, w których przegląda się Polska na przestrzeni ostatnich kilku lat.

Autor o książce:

Pisałem te teksty dla pełnokrwistych facetów i kobiet. Nie bawię się w kotka i myszkę z wpływowymi salonami, za nic mam fochy mniemanych wielkości. Bo w ogóle – poza prawdą – niewiele mnie już obchodzi.
Nigdy z nikim się nie układałem i nie przedkładam dobrego wychowania ponad szczerość.
Pamiętajcie jednak, że czytacie na własną odpowiedzialność. Jeśli po lekturze zdejmie was gniew nieoczekiwany, melancholia, kolki trzewiowe albo śmiech do rozpuku, to będzie już tylko Wasza wina. Trza było nie zaczynać.
Lokal dla awanturnych nigdy nie będzie grzeczny. Nie zapraszam więc do niego pensjonarek i mężczyzn o mentalności wodnych liliji.
Najczęściej snują się po nim politycy, filozofowie (stare marudy) i niewiasty z temperamentem, nie brakuje także egzotycznych typów, po krakowsku zwanych „cudokami”.
Mam nadzieję, że teksty posmakują wam jak kawał krwistego befsztyka. Wcinajcie na zdrowie, a jeśli szukacie bardziej wysublimowanych klimatów, jadła z kuchni śródziemnomorskiej, to pewnie znajdziecie tu kilka smaczków, które trafią i w taki gust.
Jednego możecie jednak być pewni – nie znajdziecie tu pokrętnego mendzenia, które tak charakteryzuje współczesną, rodzimą „twórczość publicystyczną”.
Kraków, styczeń 2016 r.

Witold Gadowski o sobie:
Jestem człowiekiem w nieustannym ruchu. Uważam się za dziennikarza, reportera opisującego rzeczywistość taką jaka ona jest. Bywam pisarzem, poetą, autorem piosenek, zajmuję się także filozofowaniem i publicystycznym opisem otaczającego mnie świata. Staram się być niezależny i prawdomówny.

Więcej o autorze przeczytasz TUTAJ.


Artykuł Fragmenty najnowszej książki Witolda Gadowskiego! pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gra-na-destabilizacje-polski-wlasnie-sie-rozpoczela-i-nie-bedzie-to-gra-prowadzona-w-rekawiczkach-tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego/feed/ 0
Józef Mackiewicz – świadek zbrodni katyńskiej wciąż groźny. Jego teksty miały być nigdy nie wydane… https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/ https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/#respond Thu, 07 Nov 2013 12:12:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=1305

mackiewiczCoraz bardziej oczywiste się staje‚ że teksty Józefa Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane

W roku 1966 Józef Mackiewicz‚ jeden z naszych największych pisarzy i publicystów XX wieku, stwierdził:

W masie zbrodni popełnionych w okresie minionej wojny dwie wyróżniają się najbardziej? 1) pod względem i ilościowym, i jakościowym - zbrodnia wymordowania milionów cywilnej ludności żydowskiej‚ gazowania i palenia jej wraz z kobietami i dziećmi; 2) pod względem jakościowym - zbrodnia wymordowania 15 tysięcy internowanych oficerów polskich‚ zastrzelonych pojedynczo wystrzałem w tył głowy‚ w Katyniu i w dwóch nieustalonych jeszcze miejscowościach w Sowietach. W obydwu wypadkach mordowani byli ludzie nie za ich czynność‚ lecz za ich istnienie. W pierwszym wypadku z pobudek rasowych‚ w drugim z pobudek klasowych. Ponieważ nie ma takiego prawa boskiego ani moralnego‚ które by mordowanie za przynależność do pewnej rasy uważało za zbrodnię większą od mordowania za przynależność do pewnej klasy (względnie światopoglądu‚ religii itd.)‚ przeto pomiędzy obydwoma tymi zbrodniami‚ w każdym wypadku z punktu widzenia Kościoła katolickiego‚ powinien być postawiony jakościowy znak równania (...).

katynJózef Mackiewicz był jednym z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej. Pisząc "świadek", myślę bowiem też o tych‚ którzy towarzyszyli pierwszej ekshumacji mogił w Lesie Katyńskim w roku 1943. A nie było ich wielu. Szybko też się okazało‚ że ci spośród owych świadków‚ których zagarnęła Armia Czerwona w roku 1945‚ zaczynali mówić dokładnie co innego od tego, co relacjonowali w roku 1943.

Mackiewicz dzięki swemu dziełu tłumaczonemu na wiele języków (po angielsku "The Katyn Wood Murders") wyrósł do roli szczególnego świadka. W roku 1952 powołany został przez Komisję Kongresu Amerykańskiego na świadka‚ a przy okazji eksperta mającego ocenić sowiecki komunikat dotyczący zbrodni katyńskiej.

[quote]Nie miał złudzeń co do intencji amerykańskich władz. Wyciągnęły one sprawę Katynia głównie dla uwiarygodnienia wobec własnego społeczeństwa zaangażowania w wojnę koreańską. Gdy ta motywacja przestała być aktualna‚ sprawa zbrodni sowieckiej w Katyniu znowu została odłożona ad acta.[/quote]

Zdradziła Ameryka‚ zdradziła Europa. W roku 1971 pisał Józef Mackiewicz:

[quote]Tolerowana‚ a nawet popierana przez rządy wielkich demokracji Zachodu opinia publiczna‚ podżegana wciąż na nowo do przejawów sympatii prokomunistycznych - demonstruje i protestuje przy byle okazji przeciwko rzekomej krzywdzie‚ wyrządzonej rzekomo byle komuniście...
Ta sama opinia protestuje przeciwko każdemu projektowi uznania za przedawnione zbrodni hitlerowskich. Wszyscy hitlerowcy‚ którzy popełnili zbrodnie wojenne‚ odpowiadają w dalszym ciągu z całą surowością prawa.
A jednocześnie - nie tylko nie ściga się ujawnionych zbrodni komunistycznych popełnionych podczas ostatniej wojny - ale ponadto zakazuje się o nich mówić głośno instancjom oficjalnym mocarstw zachodnich (...). [/quote]

Dziś można stwierdzić‚ iż jest jeszcze gorzej niż wtedy. Istniejące wówczas zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego w jakiś sposób uzasadniało takie zachowania państw zachodnich. Uzasadniało‚ ale jednocześnie zawierało w sobie nadzieję‚ iż z chwilą‚ gdy szlag trafi Związek Sowiecki‚ prawda przestanie być ukrywana. Związku Sowieckiego nie ma od lat kilkunastu‚ a prawdy dalej nie widać!

Zatem w sumie jest gorzej aniżeli w roku 1971.

[quote]Konkretnym tego przejawem jest choćby odmowa Parlamentu Europejskiego w marcu 2005 roku uczczenia minutą ciszy pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. Wkrótce minutą ciszy ten sam Parlament honorował ofiary zamachu terrorystycznego w metrze madryckim. W tych samych dniach Rosjanie zdecydowanie ucięli temat Katynia, ogłaszając wszem i wobec‚ iż nie ma sprawy. To nie było żadne ludobójstwo‚ jak kategorycznie oświadczyli! A więc przedawniło się... Bezczelności Moskwy trudno się dziwić‚ przecież świat im na to pozwala![/quote]

Tak‚ gdyby nie Mackiewicz, o wiele ciszej byłoby nad tym grobem!

[quote]Gdy stałem w tamtym maju 1943 roku‚ w duszącym smrodzie‚ przyciskając chusteczkę do nosa‚ nad otwartymi grobami Katynia‚ opanowany byłem‚ pamiętam‚ myślą? czy dane mi będzie dać świadectwo prawdzie? Kiedyś‚ tzn. w mglistym czasie przyszłości‚ po wojnie? O której wtedy nikt jeszcze nie wiedział‚ kiedy i jak się skończy; czy się ją przeżyje i tego końca doczeka? Przeżyłem i doczekałem[/quote]

- pisał w roku 1977.

Jego rolę w nagłośnieniu sowieckiej zbrodni najpełniej przedstawił Jacek Trznadel, tworząc monumentalne dzieło "Józef Mackiewicz. Katyń - zbrodnia bez sądu i kary", będące najobszerniejszym zbiorem tekstów Mackiewicza poświęconych tej zbrodni komunistycznej.

Przystępując do zbierania materiałów, profesor Trznadel usiłował się porozumieć w sprawie praw autorskich z panią Niną Karsov-Szechter. Edytorka Mackiewicza zwlekała z odpowiedzią. Gdy Trznadel skończył swą pracę‚ a od Niny Karsov-Szechter niczego konkretnego nie mógł uzyskać‚ porozumiał się z córką pisarza Haliną Mackiewicz. Wiedział o przekazaniu jej przez ojca w roku 1982 praw autorskich na rynek krajowy (nieformalnie‚ nie poprzez notariusza‚ to oczywiste‚ zważywszy ówczesny czas!). Pani Halina wyraziła zgodę (honorarium scedowała na rzecz Komitetu Katyńskiego).

[quote]Po niewielu dniach od momentu dotarcia pierwszych egzemplarzy książki do księgarń‚ bo już 8 maja 1997 roku‚ Nina Karsov-Szechter wniosła pozew sądowy przeciwko Trznadlowi‚ wydawnictwu oraz córce Józefa Mackiewicza. W związku z naruszeniem‚ jak podaje‚ jej praw autorskich. Skarżeni są o niebagatelne kwoty. Pierwszą decyzją sądu było wydanie zakazu dalszego kolportażu książki. A sama sprawa sądowa trwa dotąd![/quote]

[quote]Obecnie coraz bardziej oczywiste się staje‚ iż teksty Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska‚ wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane.[/quote]

W tomach Józefa Mackiewicza wydanych na przestrzeni 20 lat przez należące do Karsov-Szechter wydawnictwo Kontra jedynie w zbiorze "Fakty‚ przyroda i ludzie" znalazł się tekst dotyczący Katynia ("Dymy nad Katyniem"). A znalazł się tam niewątpliwie dlatego tylko‚ że zbiór ten został opracowany jeszcze przez Mackiewicza w roku 1984‚ na rok przed śmiercią.

Nina Karsov-Szechter wykazuje się ogromną konsekwencją w wyciszaniu wątku katyńskiego w twórczości Mackiewicza. Generalnie i tak mało dbając o właściwe propagowanie twórczości autora "Nie trzeba głośno mówić"‚ w przypadku tematu "Katyń" obkłada go klauzulą "supertajne"‚ nie dopuszczając do publicznego zaistnienia nawet fragmentu któregokolwiek z tekstów mu poświęconych. Gdy "Rzeczpospolita" w kwietniu 2003 roku odważyła się przedrukować z wileńskiego "Gońca Codziennego" relację Mackiewicza z pobytu w Katyniu‚ po kilku tygodniach została zmuszona przez "spadkobierczynię" Mackiewicza do zamieszczenia przeprosin za - jak twierdzi Nina Karsov-Szechter - naruszenie prawa.

[caption id="attachment_1309" align="alignleft" width="500"]Józef Mackiewicz (w środku w białym płaszczu) w Katyniu w 1943 r. Józef Mackiewicz (w środku w białym płaszczu) w Katyniu w 1943 r.[/caption]

Zachowania "właścicielki" Mackiewicza prowokują do najpoważniejszych podejrzeń. Włodzimierz Odojewski, autor doskonałej powieści "Zasypie wszystko‚ zawieje" nawiązującej do Katynia‚ oraz opowieści katyńskiej "Milczący‚ niepokonani", sugeruje‚ iż jest ono efektem działań... KGB podjętych za uparte głoszenie prawdy o tej zbrodni nad zbrodniami! Odojewski stwierdza to wprost na łamach" Rzeczpospolitej" (w roku 2005 w eseju "Żenujący spór"). Zastanawia się jednocześnie:

 

[quote]Co za tą działalnością Niny Karsow-Szechter się kryje‚ kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!)‚ kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? Coraz większe mnie trapią wątpliwości‚ że to tylko ona. Bo może ktoś znaczniejszy? W którego rękach jest ona jedynie pionkiem? (...) Jeszcze bardziej zastanawiające jest to‚ że cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie‚ kiedy sprawa Katynia miast w związku z oddalaniem się w czasie zabliźnić się‚ ulegać powolnemu wyciszeniu - zaognia się z roku na rok‚ rany nie chcą się zagoić.
Rosja bowiem nie chce tej zbrodni ukazać we właściwym jej wyjątkowym świetle i wymiarze w odróżnieniu od mordów innych‚ chociażby gułagowych‚ mających prawnie inny charakter‚ nie chce wydać całej pozostałości akt tej sprawy‚ nie chce ujawnić pełnej listy sprawców‚ a przecież - jak niedawno wyczytałem w jednym ze źródeł rosyjskich - było ich około dwóch tysięcy - w ogóle w tej sprawie pokazuje Polsce plecy. W tej sytuacji owe w kilku miejscach dokonane na początku sowieckiej okupacji przez komunistów rosyjskich mordy na polskich jeńcach stają się teraz na forum międzynarodowym coraz częściej "sprawą" między Polską a Rosją nie natury historycznego sporu jedynie‚ ale zupełnie współczesnego sporu politycznego. I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni.[/quote]

 

[caption id="attachment_1308" align="alignleft" width="183"]Józef Mackiewicz Józef Mackiewicz[/caption]

Pod koniec maja 2005 roku ogłoszono‚ iż w trwającym w kraju oficjalnym śledztwie w sprawie zbrodni katyńskiej przesłuchano ponad 600 świadków. Czy są wśród nich zeznania Józefa Mackiewicza?! Są‚ dzięki Jackowi Trznadlowi‚ wbrew woli "właścicielki" Mackiewicza‚ czyli Niny Karsov-Szechter‚ która ani razu nie dopuściła go do głosu w sprawie Katynia!

Jakże ciągle groźnym świadkiem jest Józef Mackiewicz!

Grzegorz Eberhardt, artykuł "Groźny świadek zbrodni" ("Rzeczpospolita", 18 kwietnia 2007 r.)

Artykuł Józef Mackiewicz – świadek zbrodni katyńskiej wciąż groźny. Jego teksty miały być nigdy nie wydane… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jozef-mackiewicz-swiadek-zbrodni-katynskiej-wciaz-grozny-jego-teksty-mialy-byc-nigdy-nie-wydane/feed/ 0
Tadeusz Rozwadowski – wielki bohater wojny z bolszewikami, wyklęty przez propagandę https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/ https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/#comments Fri, 18 Oct 2013 10:08:39 +0000 http://niezlomni.com/?p=313

jordan_rozwadowskiO WYBORZE DROGI ŻYCIOWEJ

Służba wojskowa była tradycją w rodzinie Jordan Rozwadowskich. Przodkowie generała już w epoce przedrozbiorowej służyli w polskim wojsku, a następnie brali udział w wojnach o niepodległość Polski i w kolejnych powstaniach narodowych. Pradziad generała – płk Kazimierz Rozwadowski był m.in. organizatorem 8. Pułku Ułanów z czasów Księstwa Warszawskiego.

Bezpośrednio o wyborze takiej drogi życiowej dla swego syna zadecydował natomiast Tomisław Rozwadowski – powstaniec styczniowy i oficer armii austriackiej. Rozwadowski senior po dwóch nieudanych wyprawach powstańczych doszedł do wniosku, że jeśli Polska ma odzyskać niepodległość, to potrzebni będą wykształceni oficerowie; dlatego posłał wszystkich swoich synów, obok Tadeusza także Wiktora i Samuela, do austriackich szkół wojskowych.

O WYJĄTKOWYM WYRÓŻNIENIU

- Historia tego krzyża (orderu Marii Teresy - red.), nadawanego za czyny dokonane, jak mówiono, „bez rozkazu lub wbrew rozkazowi” jest rzeczywiście niezwykła. Był to pierwszy nowoczesny order wojskowy sięgający swymi korzeniami bitwy pod Kolinem w 1757 r. Na jego statucie wzorowane były przepisy innych, później powstałych, orderów wojskowych m.in. statut Virtuti Militari. W czasie I wojny światowej Orderem Wojskowym Marii Teresy odznaczono 131 dowódców oraz oficerów. Wśród nich było 5 Polaków: oprócz Tadeusza Rozwadowskiego także: Emil Prochaska, Mieczysław Skulski, Stanisław Wieroński oraz Jerzy Zwierkowski (jedyny oficer marynarki w tym gronie).

O FORMOWANIU WOJSKA POLSKI NIEPODLEGŁEJ I KONFLIKCIE Z PIŁSUDSKIM
- Rozwadowski, obejmując z ramienia Rady Regencyjnej, z którą współpracował już od 1917 r., stanowisko szefa Sztabu Generalnego wykonał rzeczywiście wielką pracę. W ciągu dwóch tygodni, na bazie wcześniej istniejących instytucji wojskowych, generał i jego współpracownicy (szczególnie aktywny był ppłk Włodzimierz Zagórski) zorganizowali Sztab Generalny oraz Ministerstwo Spraw Wojskowych. Szef sztabu powołał także zalążki poszczególnych rodzajów wojska m.in.: kawalerię, marynarkę wojenną, straż graniczną. Po powrocie Józefa Piłsudskiego między Naczelnym Wodzem i szefem sztabu doszło rzeczywiście do różnicy poglądów. Generał naciskał na szybką mobilizację i formowanie regularnych oddziałów, podczas gdy Naczelnik Państwa forsował tworzenie oddziałów ochotniczych odpornych na zimno i niedostatki pierwszych miesięcy Niepodległości. Ostatecznie przeważyło zdanie Naczelnika, a Rozwadowski odszedł na stanowisko dowódcy Armii Wschód.

BOHATERSKA OBRONA LWOWA I NIE TYLKO

Tadeusz RozwadowskiHistoria.org.pl: Później zapisał się w historii jako obrońca Lwowa. To nieco zapomniana karta naszych dziejów. Z nikłymi siłami, bez wsparcia z Warszawy i mimo rozkazu wycofania trwał na posterunku. Miał powiedzieć:

[quote]Powziąłem niezłomną decyzję raczej zginąć z załogą niż w myśl rozkazu Naczelnego Dowództwa opuścić Lwów[/quote].

Dopiero krytyka społeczeństwa na władze w Warszawie doprowadziła do wysłania odsieczy na Lwów...

Mariusz Patelski: - O wydarzeniach tych rzeczywiście rzadko się wspomina w mediach, podobnie jak o konflikcie polsko-czeskim ze stycznia i lutego 1919 r. Społeczeństwo Małopolski, mimo znaczącego wykrwawienia w toku I wojny światowej, wykonało nadludzki wysiłek, zyskując dla Polski Galicję Wschodnią i znaczną część Śląska Cieszyńskiego.

Biorąc pod uwagę konflikt z Ukraińcami: w efekcie powziętych przez Naczelnego Wodza decyzji, wojna o Lwów i Małopolskę Wschodnią toczona była w początkowym okresie (przełom 1918 i 1919 roku) pomiędzy oddziałami polskimi głównie z Małopolski i ukraińskimi z tzw. Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Ponieważ Ukraińcy zdecydowali się na powszechną mobilizację, ich armia trzykrotnie przewyższyła liczebnie siły polskiej Armii Wschód. Tak dużych oddziałów Rozwadowski nie mógł pokonać, ale szachował je z powodzeniem, broniąc Lwowa. Miało to istotne znaczenie w związku z toczącymi się rozmowami na Konferencji Pokojowej w Paryżu. Ukraińcom z Galicji, a należy podkreślić, iż potrafili świetnie się wówczas zorganizować (w przeciwieństwie do swych współbraci z Kijowa), zabrakło jednak doświadczonych dowódców i zaopatrzenia. Z tego powodu, po przybyciu odsieczy, w skład której weszły także oddziały z Wielkopolski, losy wojny przechyliły się na stronę polską. Jednak na pełne zwycięstwo trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy.

O ODESŁANIU ROZWADOWSKIEGO DO PARYŻA

Przyczyna odejścia generała ze stanowiska dowódcy Armii Wschód ma skomplikowany charakter. Naciski były z różnych stron, bo Rozwadowski naraził się zarówno lwowskim narodowym demokratom jak i socjalistom, a Naczelny Wódz bardzo szybko przystał na zmianę dowodzącego. Na nowej placówce gen. Rozwadowski położył fundamenty pod przyszły sojusz polsko-rumuński i polsko-francuski. Jego zasługą jest też sprowadzenie do Polski lotników amerykańskich, którzy zasłużyli się w wojnie polsko-bolszewickiej, współtworząc Eskadrę im. Tadeusza Kościuszki.

O WOJNIE POLSKO-BOLSZEWICKIEJ
Historia.org.pl: Dopiero w najtrudniejszym momencie, gdy wydawało się, że padnie Warszawa Józef Piłsudski wzywa Rozwadowskiego na ratunek stolicy. Na wszystkich rozkazach operacyjnych od 12 do 16 sierpnia widnieje podpis generała. Podobno dlatego, że Piłsudski załamał się nerwowo, co potwierdza złożenie przez niego 12 sierpnia 1920 r. na ręce Premiera Witosa dymisji z piastowanych stanowisk...

Mariusz Patelski: - Rzeczywiście generał objął stanowisko szefa Sztabu Generalnego w przełomowym momencie wojny. O depresji Marszałka pisało też wielu polityków w swych wspomnieniach. Pisał o tym także w swym szkicu gen. Kukiel, ale tekst ten dotąd nie został opublikowany.

bitwa-warszawskaHistoria.org.pl: - Kto był autorem planu zwycięskiej bitwy warszawskiej?

Mariusz Patelski: - Niewątpliwie Rozwadowski. To on także zmodyfikował pierwotne plany wzmacniając lewe skrzydło wojsk polskich rozkazem nr 10000.

Historia.org.pl: - Jaki wpływ na zwycięstwo miało złamanie rosyjskich szyfrów? Skutecznie wykorzystano przechwycone informacje?

Mariusz Patelski: - Wiedza o zamiarach przeciwnika jest równie istotna jak oręż, którym się walczy. Bronią tą trzeba jednak umieć się posłużyć, tymczasem bolszewicy doszli aż pod Warszawę.

PIŁSUDSKI VS ROZWADOWSKI CIĄG DALSZY

Historia.org.pl: - Zaraz po zakończeniu z sukcesem operacji warszawskiej rozpoczęła się inna, tym razem propagandowa walka. Spierano się autorstwo warszawskiego zwycięstwa. Wydaje się, że w tym sporze najlepiej wypadł Piłsudski....

Mariusz Patelski: - Do końca wojny, a nawet po jej zakończeniu Rozwadowski nie uczestniczył w sporach na ten temat. Zachowywał bardzo lojalną postawę wobec Naczelnego Wodza, co najbardziej uwidoczniło się w okresie afery Biura Prasowego Sztabu. Przełomem było wystąpienie publiczne socjalisty Jędrzeja Moraczewskiego, który ujawnił, że były dwa plany bitwy: jeden Rozwadowskiego drugi Weyganda, z których Piłsudski wybrał bardziej ryzykowny, opracowany przez swego szefa sztabu. Nastąpiło to dopiero w 1922 r. i dopiero wówczas rozpoczęła się burza, w którą został wciągnięty Rozwadowski.

Po wojnie generał nie zabiegał o stanowiska, które wikłałyby go w bieżącą politykę, a takimi były z pewnością: szefostwo Sztabu Generalnego, czy stanowisko ministra spraw wojskowych. Z zadowoleniem objął natomiast Generalny Inspektorat Jazdy/Kawalerii. W 1924 r. współtworzył wielką reformę tej narodowej broni Polaków.

(...) Nie zostały też zrealizowane pomysły Rozwadowskiego związane z tworzeniem samodzielnych jednostek pancernych, ani tzw. „armii wysokiego pogotowia„, zdolnej do błyskawicznej mobilizacji w obliczu najazdu ze strony Niemiec lub Rosji. Armia taka miała być doskonale wyposażona, m.in.: w lotnictwo, zmodernizowaną kawalerię, i ”całkiem samodzielnie zorganizowane grupy specjalnej broni pancernej samochodowej”. Dziś taką formację nazwalibyśmy zapewne siłami szybkiego reagowania.

Rozwadowski łączył gruntowną wiedzę techniczną z doświadczeniem bojowym i wyciągał wnioski. Domyślał się, że w przyszłej wojnie wzrośnie znaczenie broni pancernej i lotnictwa, stąd już 1921 r. wnioskował o powołanie specjalnego referatu w Sztabie Generalnym, który miał koordynować prace dotyczące obrony przeciwlotniczej i gazowej. Wymowny jest także fakt, iż jeden z ostatnich jego projektów dotyczył budowy nowego rodzaju bomby lotniczej.

O WYDARZENIACH W MAJU 1926 R.

- Od terminu „zamach…„ czy „przewrót majowy„ wolę określenie gen. Kukiela - ”majowa wojna domowa”, które bardziej, moim zdaniem, oddaje to co wówczas się stało. Gwałtowność toczonych walk, determinacja obu stron i przekonanie o słuszności głoszonych idei potwierdzają tezę, iż w Warszawie w tych dniach miała miejsce regularna wojna domowa. Kolejnym dowodem na to jest udział w tym konflikcie ludności cywilnej. Wprawdzie większość warszawiaków opowiedziała się za Piłsudskim, szczególnie aktywne były oddziały Związku Strzeleckiego (członkowie Związku po zmobilizowaniu wzięli udział w walkach w sile sześciu kompanii),a także członkowie KPP…, ale po drugiej stronie opowiedziała się także wielu cywilów zwłaszcza młodzież studencka oraz członkowie Sokoła i ZHP. Symbolem oporu wobec zbrojnego zamachu była wreszcie śmierć, w niejasnych okolicznościach, studenta Karola Levittoux – stryjecznego wnuka słynnego konspiratora i carskiego więźnia. Ruch wojsk trwał także poza stolicą. W poszczególnych okręgach wojskowych formowano siły idące na pomoc walczącym stronom.

W nawiązaniu do drugiej kwestii – generał, niestety, popełnił w toku walk kilka znaczących błędów. Przede wszystkim drugiego dnia nie wykorzystał szansy zajęcia Ministerstwa i Dyrekcji Kolei z węzłami łączności kolejowej, co umożliwiłoby kontakt z prowincją oraz usprawniło transport posiłków dla wojsk rządowych. Zawiódł się także w kwestii pomocy ze strony płk. Modelskiego, który dał się zaskoczyć i aresztować w Cytadeli.

Na obronę generała należy przytoczyć fakt, podkreślany już w pracy Stanisława Hallera o maju 1926 r., że obrońcy rządu i Prezydenta nie wiedzieli na kogo mogą liczyć w Warszawie i kto został wciągnięty do spisku. Warto także podkreślić, iż Rozwadowski przegrał bitwę o stolicę, ale nie został pokonany. Siły, którymi dysponował, zdołały się wycofać, a o kapitulacji zadecydowali politycy i to w momencie, gdy pod Warszawą pojawiły znaczniejsze siły, które mogły zupełnie zmienić wynik tego konfliktu. Ciekawostką jest, że oddziałami przeciwnika dowodził nie Piłsudski, lecz gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, którego Rozwadowski oceniał jako jednego z najwybitniejszych dowódców kawalerii.

HISTORIA.ORG.PL: Rozwadowski wydał wówczas rozkaz, w który wzywał do pojmania przywódców spisku nawet za cenę ich życia…

Mariusz Patelski: - W ferworze walk dowódca wojsk rządowych rzeczywiście wydał taki rozkaz. Wówczas, a czasami jeszcze i dziś, jest on przywoływany jako przykład małoduszności i zacietrzewienia Rozwadowskiego. Należy jednak pamiętać w jakich warunkach i pod jaką presją przyszło mu działać. Ówczesne wystąpienie traktował jako początek rewolucji i najprawdopodobniej wiedział o porozumieniu strony przeciwnej z komunistami.

Szans na ujęcie Piłsudskiego raczej nie było. Zachodziła natomiast obawa, że w razie klęski wycofa się do Wilna, gdzie miał największe poparcie i będzie kontynuować działania wojenne, które rozleją się na inne regiony Polski. Takiego obrotu spraw obawiali się prezydent Wojciechowski i premier Witos dlatego podjęli decyzję o kapitulacji.

O POBYCIE W SANACYJNYM WIĘZIENIU

HISTORIA.ORG.PL: - Piłsudski 22 maja 1926 r. wydał odezwę, w której obiecywał, że nie wyciągnie konsekwencji wobec pokonanych. Mówił też o zgodzie i pojednaniu. Kłamał, bo kilku generałów, w tym Rozwadowskiego aresztowano...
MARIUSZ PATELSKI: - Generałów: Rozwadowskiego, Włodzimierza Zagórskiego, ministra spraw wojskowych Juliusza Malczewskiego oraz Bolesława Jaźwińskiego rzeczywiście aresztowano i wywieziono do Wojskowego Więzienia Śledczego na Antokolu w Wilnie.

Aby zatrzeć wrażenie, że jest to zemsta za ich postawę w maju, wysunięto wobec nich zarzuty natury kryminalnej, a w przypadku gen. Malczewskiego zarzut lżenia wziętych do niewoli szwoleżerów z 1. Pułku Szwoleżerów oraz niektórych oficerów strony przeciwnej. Później dodano Malczewskiemu także zarzut o obrazę wyższego stopniem – marszałka Józefa Piłsudskiego, o którym generał miał się wyrazić: „słuchacie tego starego dziada Piłsudskiego”. W prasie z tego okresu z premedytacją kłamano natomiast, że Malczewski miał bić szpicrutą i opluwać pojmanych szwoleżerów, zarzutu tego próżno jednak szukać w dostępnych dokumentach wojskowych. Żadnemu z wymienionych generałów nie udowodniono też winy. Sprawę Malczewskiego umorzono, Zagórski zaginął, a Rozwadowski i Jaźwiński zmarli zanim zakończyły się procesy w ich sprawie.

Warunki uwięzienia generałów mocno odbiegały od standardów już wówczas przyjętych w krajach europejskich. W przypadku wysokich szarżą i zasłużonych dowódców stosowano raczej areszt domowy. Tymczasem stare carskie więzienie, zlokalizowane w dawnym pałacu Słuszków na Antokolu w Wilnie, było w opłakanych stanie technicznym. Cele, z powodu awarii pieców, były zimne, a ze ścian odpadał tynk. Z powodu trudnych warunków lokalowych w więzieniu zamknięto także izbę chorych. Generała jednak najbardziej irytował fakt, że był przetrzymywany w sąsiedztwie pospolitych przestępców. Mimo tych upokarzających warunków zdecydowanie jednak odmawiał działań, których celem było wywołanie interwencji w jego sprawie, ze strony którejś z panujących rodzin europejskich. Uważał bowiem, że godziłoby to w dobre imię Polski na arenie międzynarodowej.

Rozwadowski wyszedł na wolność 18 maja 1927 r. po uprzednim przedstawieniu mu aktu oskarżenia. Jego uwolnienie poprzedziły różne akcje protestacyjne i uchwały Senatu. Głośnym echem odbiło się zwłaszcza wystąpienie rektora Uniwersytetu Wileńskiego - prof. Mariana Zdziechowskiego, który wydał własnym sumptem broszurę „Sprawa sumienia polskiego”.

O TAJEMNICZYCH ZGONACH W II RP

- Włodzimierz Zagórski padł ofiarą mordu politycznego i chyba większość historyków nie ma dziś wątpliwości w tej kwestii. W przypadku gen. Rozwadowskiego sprawa jest bardziej skomplikowana. Sam generał uważał, że był podtruwany w czasie transportu. Do tezy o otruciu przychylał się gen. Kukiel oraz słynny lwowski chirurg - prof. Tadeusz Ostrowski. Bezpośrednich dowodów w tej sprawie nie ma, ale wymowny jest fakt, iż władze wojskowe zabroniły sekcji zwłok. Warto dodać, że po maju 1926 r. miała miejsce cała seria tajemniczych zgonów. Znawca archiwaliów wojskowych (twórca słynnych Tek Laudańskiego), a w czasie wojny polsko-sowieckiej oficer II Oddziału Sztabu - płk Stanisław Laudański zginął w 1926 r. śmiercią samobójczą. Gen. Jan Thullie wysuwany w 1925 r.( wbrew Piłsudskiemu) do stanowiska ministra spraw wojskowych zmarł w 1927 r. z powodu zatrucia rybą… Dziwne okoliczności towarzyszyły też śmierci generałów Jana Hempla i Oswalda Franka oraz kontradmirała Jerzego Zwierkowskiego.

TADEUSZ ROZWADOWSKI - GENERAŁ ZAPOMNIANY

[caption id="attachment_316" align="alignleft" width="300"]Cmentarz Obrońców Lwowa - pusty grób generała Tadeusza Rozwadowskiego. Cmentarz Obrońców Lwowa - pusty grób generała Tadeusza Rozwadowskiego.[/caption]

[quote]- Winna temu jest propaganda i cenzura sanacyjna, a następnie cenzura komunistyczna.[/quote] W latach 90. sytuacja bardzo wolno zaczęła się jednak zmieniać. Generałowi poświęcono kilka ulic, a ksiądz biskup Zbigniew Kraszewski – kapelan AK i duszpasterz kombatantów poświęcił, ufundowane staraniem rodziny Rozwadowskich i przyjaciół, epitafium generała w Kościele Konkatedralnym na Kamionku w Warszawie. Świątynia ta, dodam, powstała jako wotum stolicy za „cud nad Wisłą”, na terenie parafii gdzie, 13 sierpnia 1920 r., ks. Ignacy Skorupka odprawił mszę świętą i spowiadał żołnierzy 236. Pułku Piechoty, by następnego dnia zginąć pod Osowem. W moim rodzinnym Opolu powstało natomiast, z inicjatywy zastępcy prezydenta miasta – Arkadiusza Karbowiaka rondo im. gen. Tadeusza Rozwadowskiego.

W 2012 r. ważnym wydarzeniem była także premiera fabularyzowanego filmu dokumentalnego -„Zapomniany Generała. Tadeusz Jordan Rozwadowski„ w reżyserii Piotra Boruszkowskiego (autora świetnego dokumentu „Był Luksemburg„) i w redakcji wybitnego współczesnego dokumentalisty - Dariusza Króla. W filmie tym, w postać generała, wcielił się Tomasz Marzecki – lektor i aktor o niezwykłej charyzmie, guru polskich lektorów. Jego głos mogli Państwo usłyszeć ostatnio w filmach historycznych: „Rok 1863” oraz ”Po co ci te chłopy” – rzecz o Karolu Lewakowskim.

Nie mogę nie wspomnieć również o Państwa tj. redakcji portalu historia.org.pl, inicjatywie, dzięki której w Warszawie istnieje dziś ulica Rozwadowskiego, choć mam świadomość, że to ciągle mało. Pomijam tu już Józefa Piłsudskiego, ale wspomniany gen. Orlicz- Dreszer ma w Warszawie na Mokotowie park swego imienia, jest patronem 60. Wieliszewskiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej oraz osiedla w Siedlcach i liceum w Chełmie, a jego imieniem nazwane są ulice w wielu polskich miastach.

[quote]Wracając do gen. Rozwadowskiego, to cechą charakterystyczną chyba wszystkich uroczystości związanych z jego postacią jest brak oficjalnych przedstawicieli władz państwowych i wojskowych. [/quote]Nazwisko generała rzadko także pada w czasie apelu poległych, jaki odbywa się co roku podczas uroczystości 11. Listopada przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Jest to o tyle dziwne, że miał on istotny wpływ na tworzenie fundamentów polskiej armii i rozbrojenie okupantów w Warszawie, a także był współtwórcą pomnika - Grobu Nieznanego Żołnierza. Najprawdopodobniej pierwszy szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego nie został także patronem żadnej z jednostek wojskowych…

"BITWA WARSZAWSKA" JERZEGO HOFFMANA - PRAWDA CZASU, PRAWDA EKRANU
- Nie spodziewałem się wiele po filmie Jerzego Hoffmana, bo rozczarowało mnie już sienkiewiczowskie „Ogniem i mieczem„ w jego adaptacji. Zachęciła mnie jednak informacja, że scenariusz filmu nawiązuje do „Lewej wolnej„ Józefa Mackiewicza. I tu kolejne rozczarowanie bo w „Bitwie warszawskiej” niewiele jest z Mackiewicza, no może przywołanie oddziału kozaków dowodzonych przez sotnika Kryszkina, którego grał Domagarow. Natomiast Michał Dzięgiel (słynny gospodarz z ”Wesela”) w roli gen. Rozwadowskiego jest rzeczywiście zupełnie bez wyrazu; bezwolnie potakuje marszałkowi, tak jakby grał ordynansa, a nie szefa Sztabu Generalnego i to niezależnie od faktycznej roli Rozwadowskiego w tych wydarzeniach.

O UMNIEJSZANIU ROLI GENERAŁA PRZEZ ŚRODOWISKA PIŁSUDCZYKOWSKIE

Kwestia autorstwa bitwy rzeczywiście wywołuje sprzeciw, ale i tu nastąpiły pewne zmiany. Niektórzy przedstawiciele tego środowiska dziś już doceniają wkład gen. Rozwadowskiego w organizację i rozbudowę polskiego wojska, a także krytycznie piszą o decyzjach i postępowaniu marszałka po maju 1926 r. i potępiają uwięzienie generałów.

Mariusz-PatelskiKIM JEST DR MARIUSZ PATELSKI?

Od 2002 r. adiunkt w Katedra Biografistyki Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Członek Stowarzyszenia Polsko-Serbołużyckiego „Pro Lusatia„ oraz Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Opolu. Członek redakcji „Pro Lusatii. Opolskich studiów łużycoznawczych„ oraz redakcji ”Tek Biograficznych”. Autor biografii Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski – żołnierz i dyplomata.

ŻRÓDŁO WYWIADU: HISTORIA.ORG.PL

Artykuł Tadeusz Rozwadowski – wielki bohater wojny z bolszewikami, wyklęty przez propagandę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/feed/ 2