Jan Hempel – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Jan Hempel – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Cyrkiel, węgielnica, sierp i młot. Jak masoneria, kochająca wolność i zwalczająca totalitaryzmy, budowała PRL https://niezlomni.com/cyrkiel-wegielnica-sierp-i-mlot-jak-kochajaca-wolnosc-i-zwalczajaca-totalitaryzmy-masoneria-budowala-prl/ https://niezlomni.com/cyrkiel-wegielnica-sierp-i-mlot-jak-kochajaca-wolnosc-i-zwalczajaca-totalitaryzmy-masoneria-budowala-prl/#comments Mon, 19 Jan 2015 12:15:57 +0000 http://niezlomni.com/?p=22749

Jedną z okrągłych, lecz mało wyeksponowanych rocznic, jakie minęły w roku 2014, było 70-lecie zainstalowania władzy komunistycznej na terenach Polski. Tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, urzędujący w Lublinie, a potem w prawobrzeżnej Warszawie, w rzeczywistości powstał w Moskwie i stamtąd otrzymywał polecenia, które skrzętnie wykonywał. Na jego czele stał Bolesław Bierut – tajemnicza postać wybrana przez Stalina na namiestnika sowieckiej Polski.

640px-PL_Bolesław_Bierut_(1892-1956)Życiorys Bieruta nie budzi dziś większego zainteresowania. Nigdy zresztą nie budził, gdyż komunistyczny prezydent zawsze wydawał się osobowością szarą i ponurą. Wynika to z faktu postrzegania go wyłącznie jako sowieckiego agenta, którym oczywiście był. Ale istnieje w biografii Bieruta epizod, o którym mało kto wie, a który każe spojrzeć na tę złowrogą postać także z nieco innej perspektywy. To epizod masoński. Sięga on młodości późniejszego przywódcy PRL, ale w zaskakujący sposób powraca także po roku 1944.

Mentor młodego Bieruta Pochodzący z chłopskiej rodziny spod Lublina Bolesław Bierut od 1900 r. uczęszczał w tym mieście do szkoły elementarnej, z której 5 lat później został usunięty za organizowanie strajku szkolnego. Miał wówczas 13 lat i dalszą wiedzę musiał zdobywać jako samouk, równocześnie pracując – początkowo jako pomocnik murarski, następnie jako zecer w drukarni. Drukowano tam m.in. „Kurier Lubelski”, którego redaktorem w 1910 r. został Jan Hempel. Szybko stał on się mistrzem i nauczycielem dla 15 lat młodszego Bieruta. Hempel to postać niezwykle barwna. Rozpoczął naukę w warszawskim gimnazjum, ale z powodu braku pieniędzy musiał przenieść się do szkoły rzemieślniczej, gdzie zdobył zawód ślusarza. Pracował jako technik, buchalter, korepetytor, jednocześnie poświęcając wolny czas na samokształcenie w dziedzinie filozofii, historii, literatury i języków obcych. W 1903 r. zgłosił się do pracy przy budowie Kolei Wschodnio-Chińskiej, później zaciągnął się na statek i dotarł do Brazylii. Tam przez kilka lat uczył dzieci polskich osadników i redagował pismo „Polak w Brazylii”. Tam też, w Kurytybie, wydał swoją pierwszą książkę pt. „Kazania polskie”, w której zwalczał wszelkie formy wiary w Boga osobowego i propagował jako misję dziejową ludu polskiego… obalenie chrześcijaństwa.

[quote]W 1908 r. udał się do Paryża, by dalej zajmować się taką „filozofią”. Pracował zarobkowo w Bibliotece Polskiej, gdzie zaprzyjaźnił się ze Stefanem Żeromskim. W stolicy Francji Hempla zafascynował anarchosyndykalizm, czemu dawał wyraz w korespondencjach wysyłanych do prasy krajowej. Tam też związał się z masonerią i w 1909 r. został przyjęty do loży „La France Socialiste”, należącej do Wielkiego Wschodu Francji. Rok później nadano mu stopień mistrza. Wtedy też dwaj inni polscy masoni przyjęci do loży nad Sekwaną, adwokat Stanisław Patek i psychiatra Rafał Radziwiłłowicz (szwagier Żeromskiego), nakłonili Hempla, by powrócił do kraju i podjął tam działalność wolnomularską. Oni sami utworzyli w Warszawie lożę „Wyzwolenie” (od której później wzięło nazwę Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”), zaś Hempel trafił do Lublina, gdzie objął redakcję „Kuriera Lubelskiego”, a w 1912 r. powołał lożę „Wolni Oracze”.[/quote]

W gronie „Wolnych Oraczy”

PKWN_ManifestWśród założycieli lubelskiej masonerii znalazła się jego siostra, aktywna działaczka spółdzielcza Wanda Papiewska wraz z mężem Franciszkiem Papiewskim, a także pracujący w „Kurierze” Witold Giełżyński. Syn tego ostatniego, znany dziennikarz Wojciech Giełżyński (sam zresztą również mason), tak pisał: „<Wolni Oracze> patronowali <Kurierowi Lubelskiemu> (z którego się wcześniej wyłonili), Lubelskiemu Stowarzyszeniu Spożywców (które powołali do życia) oraz Stowarzyszeniu Abstynentów <Przyszłość>. W każdej z tych trzech instytucji działał lub pracował młody Bierut. Do masonów rzecz jasna nie należał – za mało znaczył – ale wychowywał się w ich kręgu aż do uśpienia lubelskiej loży w 1916 roku; to jest bezsporne. Jakiś maleńki tego ślad w mentalności Bieruta chyba pozostał i jego późniejsze działania nieco łagodził” (W. Giełżyński, „Prywatna historia XX wieku”, Warszawa 2005, s. 356).

O ile ta ostatnia opinia wydaje się mocno dyskusyjna, to nie ulega wątpliwości, że środowisko lubelskich masonów wywarło zasadniczy wpływ na polityczną drogę młodego Bieruta. Sam Hempel w tym czasie wstąpił do PPS-Lewicy, która w 1918 r. połączyła się z SDKPiL tworząc Komunistyczną Partię Polski. W ślad za nim poszedł jego uczeń i tak oto w II Rzeczypospolitej obaj znaleźli się w ruchu komunistycznym. Zanim jednak Hempel stał się marksistą, ścieżki jego myśli były bardzo kręte.

[quote]Syn Bieruta, Jan Chyliński, we wspomnieniach o ojcu cytował relację innego ucznia i czytelnika prac Hempla: „Z tych książeczek i udzielonych nam nauk dowiedzieliśmy się, że jest on bezkompromisowym wrogiem chrześcijaństwa i ustroju kapitalistycznego. Człowiek stworzony jest dla wolności, stosunek między ludźmi powinien być oparty na braterstwie – tymczasem chrystianizm, wywodzący się z semityzmu, nakazuje posłuszeństwo i pokorę; kościoły pogodziły się z ustrojem kapitalistycznym, który przecież oparty jest na wyzysku i poniewieraniu człowieka. Naszej filozofii i moralności nie należy czerpać z ponurego semityzmu, ale uczyć się od słonecznych Ariów, z których wywodzą się i Słowianie. Trzeba nawrócić do wolności i równości, panujących za Piastów, do religii każącej czcić przyrodę, połączonej ze zjawiskami słonecznymi; wraz ze zbliżeniem się do przyrody odpadnie od nas obłuda, jaka panuje obecnie między ludźmi, zburzymy ustrój burżuazyjny. Partie polityczne, oparte na dyscyplinie organizacyjnej, podporządkowane wodzom, były dla niego również nie do zniesienia; uznawał, że przewrót społeczny nastąpi automatycznie przez budzenie w ludziach poczucia godności i wolności; ustrój sprawiedliwy nastanie przez życie zgodne z przekonaniem wewnętrznym. Oczywiście, objawioną nam naukę przyjęliśmy bez zastrzeżeń” (J. Chyliński, „Jaki był Bolesław Bierut. Wspomnienia syna”, Warszawa 1999, s. 31).[/quote] Wielkim paradoksem jest to, że człowiek głoszący takie poglądy kilka lat później został członkiem władz KPP, a w 1932 r. zamieszkał w Moskwie, gdzie po pięciu latach padł ofiarą „wielkiej czystki”. Bolesław Bierut miał więcej szczęścia, gdyż w momencie likwidacji KPP siedział w polskim więzieniu, poza tym był działaczem znacznie niższego szczebla. Ale to właśnie jemu przypadła rola budowniczego państwa, które miało odrzucić chrześcijaństwo i ustrój kapitalistyczny, czyli zrealizować ideowy testament Hempla.

Propozycja dla masonów

[caption id="attachment_22751" align="alignleft" width="267"]Stanisław Stempowski Stanisław Stempowski[/caption]

W momencie, gdy Bierut obejmował namiestnictwo nad „wyzwoloną” Polską, masoneria polska nie istniała. Formalnie zlikwidował ją dekret prezydenta Ignacego Mościckiego z 22 listopada 1938 r. „o rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich”. Faktycznie jednak loże same zakończyły działalność kilka tygodni wcześniej, gdy nieoficjalnie dowiedziały się o planach wydania dekretu.

Masoneria więc znikła, ale pozostali masoni – część w wojennej zawierusze trafiła na emigrację, część pozostała w kraju. Wśród tych drugich znaleźli się dwaj ostatni szefowie polskiego wolnomularstwa: były wielki mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski Marian Ponikiewski (przed wojną wicedyrektor Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i prezes Związku Młodzieży Chrześcijańskiej YMCA) oraz były komandor Rady Najwyższej masonerii na Polskę Stanisław Stempowski (pisarz i tłumacz, wieloletni towarzysz życia Marii Dąbrowskiej).

To właśnie do nich – jak podawał znawca dziejów tego ruchu, prof. Ludwik Hass – w 1945 lub 1946 roku dotarła sugestia prezydenta Bieruta, czy też jego bliskiego otoczenia, że „w ramach dokonującego się przywracania porządków demokratycznych” nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wznowili organizację masonerii, podobnie jak to się już stało lub szykowało się w Rumunii, na Węgrzech i w Czechosłowacji. Obaj przedwojenni przywódcy ustosunkowali się do tej możliwości negatywnie, wyjaśniając, że działalności masonerii nie zabronił – jak ujmowali to proponujący – rząd „faszystowski”, lecz dobrowolnie się rozwiązała i nie widzą podstaw dla jej reaktywowania.

Sytuacja polityczna zmieniała się wtedy szybko, o czym świadczy fakt, że kiedy w 1947 r. inny przedwojenny mason, znany lekarz i przewodniczący Rady UNICEF Ludwik Rajchman, przekonywał Bieruta, żeby zezwolił na działalność wolnomularską w kraju, spotkał się ze zdecydowaną odmową. Wznowieniu lóż miał się sprzeciwiać już wtedy bardzo wpływowy członek Biura Politycznego KC PPR Jakub Berman. Na formalne odrodzenie swojej organizacji polscy masoni musieli czekać aż do 1991 r., choć już 30 lat wcześniej powstała w Warszawie konspiracyjna loża „Kopernik”. Ale to zupełnie inne historia…

 

Zaufani ludzie Bieruta Ludwik-Rajchman-Zycie-w-sluzbie-ludzkosci_Maria-Aleksandra-Balinska,images_big,13,978-83-62304-43-1

Wróćmy jeszcze do Bolesława Bieruta, którego sympatia do masonerii ujawniła się nie tylko w propozycji opisanej przez Hassa. W cytowanej już książce Wojciech Giełżyński opisywał, jak jesienią 1944 roku jego ojciec trafił do Lublina, gdzie napotkany Jerzy Borejsza natychmiast zorganizował mu spotkanie z przewodniczącym Krajowej Rady Narodowej: „Ojciec bił się z myślami, ale poszedł. Bierut powitał go wylewnie i uraczył komplementami za jego lubelską działalność lewicową sprzed ponad trzydziestu lat; pamiętał jakieś wiece, które Ojcu całkiem wypadły z pamięci. Powspominali starych znajomych, przede wszystkim Jana Hempla (…). Potem Bierut zaproponował: <Co by pan redaktor powiedział o objęciu w PKWN resortu oświaty? Jestem pewien, że świetnie by pan sobie z nim poradził!>” („Prywatna historia XX wieku”, s. 354).

Giełżyński-senior (który był masonem do 1938 r.) nie przyjął tej propozycji, ale wielu innych jego braci lożowych aktywnie włączyło się w budowanie Polski Ludowej. Wielce charakterystyczne jest tu objęcie stanowiska wicedyrektora Kancelarii Cywilnej prezydenta Bieruta przez Franciszka Papiewskiego, szwagra Jana Hempla i jednego z twórców lubelskiej masonerii. Ale najwyżej zaszedł Henryk Kołodziejski, który – jako założyciel i dyrektor Biblioteki Sejmowej w latach 1920-1939 – był jedną z centralnych zakulisowych postaci życia politycznego II Rzeczypospolitej. W czasie wojny związany z Delegaturą Rządu RP na Kraj, w czerwcu 1945 r. nieoczekiwanie pojawił się w Moskwie na rozmowach, w wyniku których powstał zdominowany przez komunistów Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej z udziałem Stanisława Mikołajczyka. Jako „bezpartyjny demokrata” Kołodziejski był wręcz hołubiony przez komunistów, dzięki którym został posłem (od 1945 r. aż do śmierci w 1953 r.), prezesem Najwyższej Izby Kontroli, członkiem Rady Państwa, a także prezesem Naczelnej Rady Spółdzielczej. Dodajmy, że prawdopodobnie to on był łącznikiem między Bierutem a Ponikiewskim i Stempowskim.

Komuniści z lożową przeszłością

Ciekawą postacią był także Alfred Fiderkiewicz, który w 1919 r. wstąpił do polskiej loży w USA, a później kontynuował tę przynależność w Warszawie. W latach 20. był on jednocześnie komunistycznym posłem na Sejm (choć zdobył mandat z listy PSL „Wyzwolenie”), a w czasie okupacji współzałożycielem PPR i organizatorem rozmów między tą partią a Delegaturą Rządu na początku 1943 roku. Po powrocie z obozu Auschwitz w 1945 r. Fiderkiewicz został prezydentem Krakowa. Warto dodać, że jego zastępcą był wówczas inny mason, Eugeniusz Tor, a w krakowskiej Radzie Narodowej zasiedli dwaj kolejni: Aleksander Dacków i Wacław Krzyżanowski. Sam Fiderkiewicz robił później karierę w dyplomacji (m.in. jako ambasador w Kanadzie i na Węgrzech), w latach 1949-1956 kierował Związkiem Zawodowym Pracowników Służby Zdrowia, a także działał w Komitecie Warszawskim PZPR.

Przedwojennym komunistą i zarazem masonem był także Eustachy Kuroczko, nauczyciel i działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego, który wojnę przeżył w Związku Sowieckim, by w 1944 roku trafić do ekipy PKWN. Przez kilka lat był dyrektorem departamentu ogólnego w resorcie oświaty, następnie sekretarzem generalnym i prezesem ZNP. Kierował tą organizacją w latach 1951-1954, czyniąc z niej gorliwe narzędzie stalinizacji polskiego szkolnictwa.

W pierwszych latach Polski Ludowej dawnych wolnomularzy można było spotkać również w innych resortach, zwłaszcza spraw zagranicznych i handlu zagranicznego. Zwykle byli radcami, doradcami czy dyrektorami departamentów, choć zdarzały się i wyższe awanse, np. Franciszek Modrzewski, który po wojnie został dyrektorem portu w Gdyni, w latach 1957-1968 zajmował fotel wiceministra handlu zagranicznego, później zaś ambasadora PRL w Belgii.

[caption id="attachment_22753" align="aligncenter" width="614"]Insygnia masońskie: Cyrkiel i Węgielnica, fot. wikipedia. Insygnia masońskie: Cyrkiel i Węgielnica, fot. wikipedia.[/caption]

Mieli swoją partię Ciekawym przykładem masona-entuzjasty nowego ustroju był Józef Wasowski (pierwotne nazwisko Wassercug, ojciec Jerzego Wasowskiego z Kabaretu Starszych Panów), przedwojenny dziennikarz, który już w sierpniu 1944 r. zgłosił się w Lublinie do pracy w aparacie KRN. Został dyrektorem departamentu w Ministerstwie Informacji i Propagandy, posłem, redaktorem naczelnym „Kuriera Codziennego”, profesorem Wydziału Dziennikarstwa Akademii Nauk Politycznych, a także pierwszym przewodniczącym Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Kto wie, do jakich stanowisk by jeszcze doszedł, gdyby nie zmarł jesienią 1947 r.

[quote]Zarówno on, jak i Modrzewski, a także wielu innych przedwojennych wolnomularzy działało w Stronnictwie Demokratycznym. Ta dosyć elitarna partia, założona niedługo przed wybuchem wojny, stanowiła polityczną emanację środowiska masońskiego. I o ile nie dziwi fakt szybkiego jej odrodzenia w 1944 roku (już 22 sierpnia wybrano w Lublinie pierwsze władze prokomunistycznego SD), bo tak samo postąpiono w przypadku innych przedwojennych ugrupowań, o tyle zastanawiająca jest zgoda komunistów na dalsze funkcjonowanie Stronnictwa jako jednej z trzech partii w PRL. Stronnictwa – dodajmy – które nie miało odpowiedników w całym obozie komunistycznym. Być może kluczem do tej zagadki jest właśnie liczna obecność dawnych masonów we władzach SD, np. do 1949 r. prezesem Rady Naczelnej, a następnie prezesem honorowym SD był prof. Mieczysław Michałowicz, a jego zastępcami – prof. Jerzy Langrod i wspomniany już Józef Wasowski. Czyżby więc Bierut, decydując o kształcie systemu partyjnego, kierował się także sentymentem do wolnomularzy?[/quote]

Diagnoza Prymasa Wyszyńskiego

prymas-WyuszynskiPoparcie znacznej części przedwojennych masonów dla ustroju komunistycznego można by uznać za historyczny detal, drobnostkę, którą nie warto się zajmować. Tak zresztą traktuje masonerię większość naukowców, publicystów i dziennikarzy. Innego zdania był jednak Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński. W zapiskach z pierwszych lat po objęciu stolicy prymasowskiej znajdujemy bardzo ciekawe uwagi.

Oto 14 stycznia 1953 r. w relacji z rozmowy z Franciszkiem Mazurem, który w kierownictwie PZPR odpowiadał za sprawy Kościoła, kard. Wyszyński zapisał: „Wracam raz jeszcze do masonerii, bo masoneria całego świata też cieszy się z waszej tezy. Oni dziś przekonują komunistów, że powinni zlikwidować Kościół w Polsce. Bo masoneria też wierzy w to, że oni zwyciężą, podobnie jak wy. Ale chcą mieć pole bez konkurentów. I dlatego dziś zachęcają komunistów: zniszczcie Kościół, pozostanie nam tylko jeden wróg – komuniści. W tej chwili komunizm jest <wynajęty> przez masonerię wszechświatową do likwidowania Kościoła. (…) Masoneria to wspólny wróg – i nasz, i wasz; my się znamy na nim już od dawna; wy zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii – vulgo kapitalistów” (S. Wyszyński, „Pro memoria. Zapiski z lat 1948-1949 i 1952-1953”, Warszawa 2007, s. 412-413).

Także w rozmowie z redaktorami „Tygodnika Powszechnego” 16 października 1952 r. Prymas przekonywał: „Masoneria – ta złota międzynarodówka – chce niszczyć Kościół – <czarną międzynarodówkę> – z pomocą komunizmu – czerwonej międzynarodówki. Masoneria zamierza rozprawić się i z komunizmem, i z Kościołem. Woli więc, że przed tą rozprawą z komunizmem Kościół będzie zniszczony przez komunistów. Trzeba i tę siłę brać pod uwagę, gdy się myśli o sytuacji w Polsce. Masoneria polska przyczaiła się, ale cicho podjudza komunistów przeciwko Kościołowi, a duchowieństwo przeciwko Rządowi. To masoneria najwięcej mówi o palmie męczeństwa dla Kościoła polskiego” (tamże, s. 326).

Tych opinii kard. Wyszyńskiego nie należy lekceważyć. Mało znana i słabo zbadana sprawa masońskich związków i sympatii Bolesława Bieruta, a także udziału wolnomularzy w tworzeniu zrębów PRL, wskazuje, że ówczesna walka z religią i Kościołem katolickim mogła mieć inspirację nie tylko moskiewską. Paweł Siergiejczyk, tygodnik Nasza Polska. 

Artykuł Cyrkiel, węgielnica, sierp i młot. Jak masoneria, kochająca wolność i zwalczająca totalitaryzmy, budowała PRL pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/cyrkiel-wegielnica-sierp-i-mlot-jak-kochajaca-wolnosc-i-zwalczajaca-totalitaryzmy-masoneria-budowala-prl/feed/ 1
Tadeusz Rozwadowski – wielki bohater wojny z bolszewikami, wyklęty przez propagandę https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/ https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/#comments Fri, 18 Oct 2013 10:08:39 +0000 http://niezlomni.com/?p=313

jordan_rozwadowskiO WYBORZE DROGI ŻYCIOWEJ

Służba wojskowa była tradycją w rodzinie Jordan Rozwadowskich. Przodkowie generała już w epoce przedrozbiorowej służyli w polskim wojsku, a następnie brali udział w wojnach o niepodległość Polski i w kolejnych powstaniach narodowych. Pradziad generała – płk Kazimierz Rozwadowski był m.in. organizatorem 8. Pułku Ułanów z czasów Księstwa Warszawskiego.

Bezpośrednio o wyborze takiej drogi życiowej dla swego syna zadecydował natomiast Tomisław Rozwadowski – powstaniec styczniowy i oficer armii austriackiej. Rozwadowski senior po dwóch nieudanych wyprawach powstańczych doszedł do wniosku, że jeśli Polska ma odzyskać niepodległość, to potrzebni będą wykształceni oficerowie; dlatego posłał wszystkich swoich synów, obok Tadeusza także Wiktora i Samuela, do austriackich szkół wojskowych.

O WYJĄTKOWYM WYRÓŻNIENIU

- Historia tego krzyża (orderu Marii Teresy - red.), nadawanego za czyny dokonane, jak mówiono, „bez rozkazu lub wbrew rozkazowi” jest rzeczywiście niezwykła. Był to pierwszy nowoczesny order wojskowy sięgający swymi korzeniami bitwy pod Kolinem w 1757 r. Na jego statucie wzorowane były przepisy innych, później powstałych, orderów wojskowych m.in. statut Virtuti Militari. W czasie I wojny światowej Orderem Wojskowym Marii Teresy odznaczono 131 dowódców oraz oficerów. Wśród nich było 5 Polaków: oprócz Tadeusza Rozwadowskiego także: Emil Prochaska, Mieczysław Skulski, Stanisław Wieroński oraz Jerzy Zwierkowski (jedyny oficer marynarki w tym gronie).

O FORMOWANIU WOJSKA POLSKI NIEPODLEGŁEJ I KONFLIKCIE Z PIŁSUDSKIM
- Rozwadowski, obejmując z ramienia Rady Regencyjnej, z którą współpracował już od 1917 r., stanowisko szefa Sztabu Generalnego wykonał rzeczywiście wielką pracę. W ciągu dwóch tygodni, na bazie wcześniej istniejących instytucji wojskowych, generał i jego współpracownicy (szczególnie aktywny był ppłk Włodzimierz Zagórski) zorganizowali Sztab Generalny oraz Ministerstwo Spraw Wojskowych. Szef sztabu powołał także zalążki poszczególnych rodzajów wojska m.in.: kawalerię, marynarkę wojenną, straż graniczną. Po powrocie Józefa Piłsudskiego między Naczelnym Wodzem i szefem sztabu doszło rzeczywiście do różnicy poglądów. Generał naciskał na szybką mobilizację i formowanie regularnych oddziałów, podczas gdy Naczelnik Państwa forsował tworzenie oddziałów ochotniczych odpornych na zimno i niedostatki pierwszych miesięcy Niepodległości. Ostatecznie przeważyło zdanie Naczelnika, a Rozwadowski odszedł na stanowisko dowódcy Armii Wschód.

BOHATERSKA OBRONA LWOWA I NIE TYLKO

Tadeusz RozwadowskiHistoria.org.pl: Później zapisał się w historii jako obrońca Lwowa. To nieco zapomniana karta naszych dziejów. Z nikłymi siłami, bez wsparcia z Warszawy i mimo rozkazu wycofania trwał na posterunku. Miał powiedzieć:

[quote]Powziąłem niezłomną decyzję raczej zginąć z załogą niż w myśl rozkazu Naczelnego Dowództwa opuścić Lwów[/quote].

Dopiero krytyka społeczeństwa na władze w Warszawie doprowadziła do wysłania odsieczy na Lwów...

Mariusz Patelski: - O wydarzeniach tych rzeczywiście rzadko się wspomina w mediach, podobnie jak o konflikcie polsko-czeskim ze stycznia i lutego 1919 r. Społeczeństwo Małopolski, mimo znaczącego wykrwawienia w toku I wojny światowej, wykonało nadludzki wysiłek, zyskując dla Polski Galicję Wschodnią i znaczną część Śląska Cieszyńskiego.

Biorąc pod uwagę konflikt z Ukraińcami: w efekcie powziętych przez Naczelnego Wodza decyzji, wojna o Lwów i Małopolskę Wschodnią toczona była w początkowym okresie (przełom 1918 i 1919 roku) pomiędzy oddziałami polskimi głównie z Małopolski i ukraińskimi z tzw. Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Ponieważ Ukraińcy zdecydowali się na powszechną mobilizację, ich armia trzykrotnie przewyższyła liczebnie siły polskiej Armii Wschód. Tak dużych oddziałów Rozwadowski nie mógł pokonać, ale szachował je z powodzeniem, broniąc Lwowa. Miało to istotne znaczenie w związku z toczącymi się rozmowami na Konferencji Pokojowej w Paryżu. Ukraińcom z Galicji, a należy podkreślić, iż potrafili świetnie się wówczas zorganizować (w przeciwieństwie do swych współbraci z Kijowa), zabrakło jednak doświadczonych dowódców i zaopatrzenia. Z tego powodu, po przybyciu odsieczy, w skład której weszły także oddziały z Wielkopolski, losy wojny przechyliły się na stronę polską. Jednak na pełne zwycięstwo trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy.

O ODESŁANIU ROZWADOWSKIEGO DO PARYŻA

Przyczyna odejścia generała ze stanowiska dowódcy Armii Wschód ma skomplikowany charakter. Naciski były z różnych stron, bo Rozwadowski naraził się zarówno lwowskim narodowym demokratom jak i socjalistom, a Naczelny Wódz bardzo szybko przystał na zmianę dowodzącego. Na nowej placówce gen. Rozwadowski położył fundamenty pod przyszły sojusz polsko-rumuński i polsko-francuski. Jego zasługą jest też sprowadzenie do Polski lotników amerykańskich, którzy zasłużyli się w wojnie polsko-bolszewickiej, współtworząc Eskadrę im. Tadeusza Kościuszki.

O WOJNIE POLSKO-BOLSZEWICKIEJ
Historia.org.pl: Dopiero w najtrudniejszym momencie, gdy wydawało się, że padnie Warszawa Józef Piłsudski wzywa Rozwadowskiego na ratunek stolicy. Na wszystkich rozkazach operacyjnych od 12 do 16 sierpnia widnieje podpis generała. Podobno dlatego, że Piłsudski załamał się nerwowo, co potwierdza złożenie przez niego 12 sierpnia 1920 r. na ręce Premiera Witosa dymisji z piastowanych stanowisk...

Mariusz Patelski: - Rzeczywiście generał objął stanowisko szefa Sztabu Generalnego w przełomowym momencie wojny. O depresji Marszałka pisało też wielu polityków w swych wspomnieniach. Pisał o tym także w swym szkicu gen. Kukiel, ale tekst ten dotąd nie został opublikowany.

bitwa-warszawskaHistoria.org.pl: - Kto był autorem planu zwycięskiej bitwy warszawskiej?

Mariusz Patelski: - Niewątpliwie Rozwadowski. To on także zmodyfikował pierwotne plany wzmacniając lewe skrzydło wojsk polskich rozkazem nr 10000.

Historia.org.pl: - Jaki wpływ na zwycięstwo miało złamanie rosyjskich szyfrów? Skutecznie wykorzystano przechwycone informacje?

Mariusz Patelski: - Wiedza o zamiarach przeciwnika jest równie istotna jak oręż, którym się walczy. Bronią tą trzeba jednak umieć się posłużyć, tymczasem bolszewicy doszli aż pod Warszawę.

PIŁSUDSKI VS ROZWADOWSKI CIĄG DALSZY

Historia.org.pl: - Zaraz po zakończeniu z sukcesem operacji warszawskiej rozpoczęła się inna, tym razem propagandowa walka. Spierano się autorstwo warszawskiego zwycięstwa. Wydaje się, że w tym sporze najlepiej wypadł Piłsudski....

Mariusz Patelski: - Do końca wojny, a nawet po jej zakończeniu Rozwadowski nie uczestniczył w sporach na ten temat. Zachowywał bardzo lojalną postawę wobec Naczelnego Wodza, co najbardziej uwidoczniło się w okresie afery Biura Prasowego Sztabu. Przełomem było wystąpienie publiczne socjalisty Jędrzeja Moraczewskiego, który ujawnił, że były dwa plany bitwy: jeden Rozwadowskiego drugi Weyganda, z których Piłsudski wybrał bardziej ryzykowny, opracowany przez swego szefa sztabu. Nastąpiło to dopiero w 1922 r. i dopiero wówczas rozpoczęła się burza, w którą został wciągnięty Rozwadowski.

Po wojnie generał nie zabiegał o stanowiska, które wikłałyby go w bieżącą politykę, a takimi były z pewnością: szefostwo Sztabu Generalnego, czy stanowisko ministra spraw wojskowych. Z zadowoleniem objął natomiast Generalny Inspektorat Jazdy/Kawalerii. W 1924 r. współtworzył wielką reformę tej narodowej broni Polaków.

(...) Nie zostały też zrealizowane pomysły Rozwadowskiego związane z tworzeniem samodzielnych jednostek pancernych, ani tzw. „armii wysokiego pogotowia„, zdolnej do błyskawicznej mobilizacji w obliczu najazdu ze strony Niemiec lub Rosji. Armia taka miała być doskonale wyposażona, m.in.: w lotnictwo, zmodernizowaną kawalerię, i ”całkiem samodzielnie zorganizowane grupy specjalnej broni pancernej samochodowej”. Dziś taką formację nazwalibyśmy zapewne siłami szybkiego reagowania.

Rozwadowski łączył gruntowną wiedzę techniczną z doświadczeniem bojowym i wyciągał wnioski. Domyślał się, że w przyszłej wojnie wzrośnie znaczenie broni pancernej i lotnictwa, stąd już 1921 r. wnioskował o powołanie specjalnego referatu w Sztabie Generalnym, który miał koordynować prace dotyczące obrony przeciwlotniczej i gazowej. Wymowny jest także fakt, iż jeden z ostatnich jego projektów dotyczył budowy nowego rodzaju bomby lotniczej.

O WYDARZENIACH W MAJU 1926 R.

- Od terminu „zamach…„ czy „przewrót majowy„ wolę określenie gen. Kukiela - ”majowa wojna domowa”, które bardziej, moim zdaniem, oddaje to co wówczas się stało. Gwałtowność toczonych walk, determinacja obu stron i przekonanie o słuszności głoszonych idei potwierdzają tezę, iż w Warszawie w tych dniach miała miejsce regularna wojna domowa. Kolejnym dowodem na to jest udział w tym konflikcie ludności cywilnej. Wprawdzie większość warszawiaków opowiedziała się za Piłsudskim, szczególnie aktywne były oddziały Związku Strzeleckiego (członkowie Związku po zmobilizowaniu wzięli udział w walkach w sile sześciu kompanii),a także członkowie KPP…, ale po drugiej stronie opowiedziała się także wielu cywilów zwłaszcza młodzież studencka oraz członkowie Sokoła i ZHP. Symbolem oporu wobec zbrojnego zamachu była wreszcie śmierć, w niejasnych okolicznościach, studenta Karola Levittoux – stryjecznego wnuka słynnego konspiratora i carskiego więźnia. Ruch wojsk trwał także poza stolicą. W poszczególnych okręgach wojskowych formowano siły idące na pomoc walczącym stronom.

W nawiązaniu do drugiej kwestii – generał, niestety, popełnił w toku walk kilka znaczących błędów. Przede wszystkim drugiego dnia nie wykorzystał szansy zajęcia Ministerstwa i Dyrekcji Kolei z węzłami łączności kolejowej, co umożliwiłoby kontakt z prowincją oraz usprawniło transport posiłków dla wojsk rządowych. Zawiódł się także w kwestii pomocy ze strony płk. Modelskiego, który dał się zaskoczyć i aresztować w Cytadeli.

Na obronę generała należy przytoczyć fakt, podkreślany już w pracy Stanisława Hallera o maju 1926 r., że obrońcy rządu i Prezydenta nie wiedzieli na kogo mogą liczyć w Warszawie i kto został wciągnięty do spisku. Warto także podkreślić, iż Rozwadowski przegrał bitwę o stolicę, ale nie został pokonany. Siły, którymi dysponował, zdołały się wycofać, a o kapitulacji zadecydowali politycy i to w momencie, gdy pod Warszawą pojawiły znaczniejsze siły, które mogły zupełnie zmienić wynik tego konfliktu. Ciekawostką jest, że oddziałami przeciwnika dowodził nie Piłsudski, lecz gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, którego Rozwadowski oceniał jako jednego z najwybitniejszych dowódców kawalerii.

HISTORIA.ORG.PL: Rozwadowski wydał wówczas rozkaz, w który wzywał do pojmania przywódców spisku nawet za cenę ich życia…

Mariusz Patelski: - W ferworze walk dowódca wojsk rządowych rzeczywiście wydał taki rozkaz. Wówczas, a czasami jeszcze i dziś, jest on przywoływany jako przykład małoduszności i zacietrzewienia Rozwadowskiego. Należy jednak pamiętać w jakich warunkach i pod jaką presją przyszło mu działać. Ówczesne wystąpienie traktował jako początek rewolucji i najprawdopodobniej wiedział o porozumieniu strony przeciwnej z komunistami.

Szans na ujęcie Piłsudskiego raczej nie było. Zachodziła natomiast obawa, że w razie klęski wycofa się do Wilna, gdzie miał największe poparcie i będzie kontynuować działania wojenne, które rozleją się na inne regiony Polski. Takiego obrotu spraw obawiali się prezydent Wojciechowski i premier Witos dlatego podjęli decyzję o kapitulacji.

O POBYCIE W SANACYJNYM WIĘZIENIU

HISTORIA.ORG.PL: - Piłsudski 22 maja 1926 r. wydał odezwę, w której obiecywał, że nie wyciągnie konsekwencji wobec pokonanych. Mówił też o zgodzie i pojednaniu. Kłamał, bo kilku generałów, w tym Rozwadowskiego aresztowano...
MARIUSZ PATELSKI: - Generałów: Rozwadowskiego, Włodzimierza Zagórskiego, ministra spraw wojskowych Juliusza Malczewskiego oraz Bolesława Jaźwińskiego rzeczywiście aresztowano i wywieziono do Wojskowego Więzienia Śledczego na Antokolu w Wilnie.

Aby zatrzeć wrażenie, że jest to zemsta za ich postawę w maju, wysunięto wobec nich zarzuty natury kryminalnej, a w przypadku gen. Malczewskiego zarzut lżenia wziętych do niewoli szwoleżerów z 1. Pułku Szwoleżerów oraz niektórych oficerów strony przeciwnej. Później dodano Malczewskiemu także zarzut o obrazę wyższego stopniem – marszałka Józefa Piłsudskiego, o którym generał miał się wyrazić: „słuchacie tego starego dziada Piłsudskiego”. W prasie z tego okresu z premedytacją kłamano natomiast, że Malczewski miał bić szpicrutą i opluwać pojmanych szwoleżerów, zarzutu tego próżno jednak szukać w dostępnych dokumentach wojskowych. Żadnemu z wymienionych generałów nie udowodniono też winy. Sprawę Malczewskiego umorzono, Zagórski zaginął, a Rozwadowski i Jaźwiński zmarli zanim zakończyły się procesy w ich sprawie.

Warunki uwięzienia generałów mocno odbiegały od standardów już wówczas przyjętych w krajach europejskich. W przypadku wysokich szarżą i zasłużonych dowódców stosowano raczej areszt domowy. Tymczasem stare carskie więzienie, zlokalizowane w dawnym pałacu Słuszków na Antokolu w Wilnie, było w opłakanych stanie technicznym. Cele, z powodu awarii pieców, były zimne, a ze ścian odpadał tynk. Z powodu trudnych warunków lokalowych w więzieniu zamknięto także izbę chorych. Generała jednak najbardziej irytował fakt, że był przetrzymywany w sąsiedztwie pospolitych przestępców. Mimo tych upokarzających warunków zdecydowanie jednak odmawiał działań, których celem było wywołanie interwencji w jego sprawie, ze strony którejś z panujących rodzin europejskich. Uważał bowiem, że godziłoby to w dobre imię Polski na arenie międzynarodowej.

Rozwadowski wyszedł na wolność 18 maja 1927 r. po uprzednim przedstawieniu mu aktu oskarżenia. Jego uwolnienie poprzedziły różne akcje protestacyjne i uchwały Senatu. Głośnym echem odbiło się zwłaszcza wystąpienie rektora Uniwersytetu Wileńskiego - prof. Mariana Zdziechowskiego, który wydał własnym sumptem broszurę „Sprawa sumienia polskiego”.

O TAJEMNICZYCH ZGONACH W II RP

- Włodzimierz Zagórski padł ofiarą mordu politycznego i chyba większość historyków nie ma dziś wątpliwości w tej kwestii. W przypadku gen. Rozwadowskiego sprawa jest bardziej skomplikowana. Sam generał uważał, że był podtruwany w czasie transportu. Do tezy o otruciu przychylał się gen. Kukiel oraz słynny lwowski chirurg - prof. Tadeusz Ostrowski. Bezpośrednich dowodów w tej sprawie nie ma, ale wymowny jest fakt, iż władze wojskowe zabroniły sekcji zwłok. Warto dodać, że po maju 1926 r. miała miejsce cała seria tajemniczych zgonów. Znawca archiwaliów wojskowych (twórca słynnych Tek Laudańskiego), a w czasie wojny polsko-sowieckiej oficer II Oddziału Sztabu - płk Stanisław Laudański zginął w 1926 r. śmiercią samobójczą. Gen. Jan Thullie wysuwany w 1925 r.( wbrew Piłsudskiemu) do stanowiska ministra spraw wojskowych zmarł w 1927 r. z powodu zatrucia rybą… Dziwne okoliczności towarzyszyły też śmierci generałów Jana Hempla i Oswalda Franka oraz kontradmirała Jerzego Zwierkowskiego.

TADEUSZ ROZWADOWSKI - GENERAŁ ZAPOMNIANY

[caption id="attachment_316" align="alignleft" width="300"]Cmentarz Obrońców Lwowa - pusty grób generała Tadeusza Rozwadowskiego. Cmentarz Obrońców Lwowa - pusty grób generała Tadeusza Rozwadowskiego.[/caption]

[quote]- Winna temu jest propaganda i cenzura sanacyjna, a następnie cenzura komunistyczna.[/quote] W latach 90. sytuacja bardzo wolno zaczęła się jednak zmieniać. Generałowi poświęcono kilka ulic, a ksiądz biskup Zbigniew Kraszewski – kapelan AK i duszpasterz kombatantów poświęcił, ufundowane staraniem rodziny Rozwadowskich i przyjaciół, epitafium generała w Kościele Konkatedralnym na Kamionku w Warszawie. Świątynia ta, dodam, powstała jako wotum stolicy za „cud nad Wisłą”, na terenie parafii gdzie, 13 sierpnia 1920 r., ks. Ignacy Skorupka odprawił mszę świętą i spowiadał żołnierzy 236. Pułku Piechoty, by następnego dnia zginąć pod Osowem. W moim rodzinnym Opolu powstało natomiast, z inicjatywy zastępcy prezydenta miasta – Arkadiusza Karbowiaka rondo im. gen. Tadeusza Rozwadowskiego.

W 2012 r. ważnym wydarzeniem była także premiera fabularyzowanego filmu dokumentalnego -„Zapomniany Generała. Tadeusz Jordan Rozwadowski„ w reżyserii Piotra Boruszkowskiego (autora świetnego dokumentu „Był Luksemburg„) i w redakcji wybitnego współczesnego dokumentalisty - Dariusza Króla. W filmie tym, w postać generała, wcielił się Tomasz Marzecki – lektor i aktor o niezwykłej charyzmie, guru polskich lektorów. Jego głos mogli Państwo usłyszeć ostatnio w filmach historycznych: „Rok 1863” oraz ”Po co ci te chłopy” – rzecz o Karolu Lewakowskim.

Nie mogę nie wspomnieć również o Państwa tj. redakcji portalu historia.org.pl, inicjatywie, dzięki której w Warszawie istnieje dziś ulica Rozwadowskiego, choć mam świadomość, że to ciągle mało. Pomijam tu już Józefa Piłsudskiego, ale wspomniany gen. Orlicz- Dreszer ma w Warszawie na Mokotowie park swego imienia, jest patronem 60. Wieliszewskiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej oraz osiedla w Siedlcach i liceum w Chełmie, a jego imieniem nazwane są ulice w wielu polskich miastach.

[quote]Wracając do gen. Rozwadowskiego, to cechą charakterystyczną chyba wszystkich uroczystości związanych z jego postacią jest brak oficjalnych przedstawicieli władz państwowych i wojskowych. [/quote]Nazwisko generała rzadko także pada w czasie apelu poległych, jaki odbywa się co roku podczas uroczystości 11. Listopada przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Jest to o tyle dziwne, że miał on istotny wpływ na tworzenie fundamentów polskiej armii i rozbrojenie okupantów w Warszawie, a także był współtwórcą pomnika - Grobu Nieznanego Żołnierza. Najprawdopodobniej pierwszy szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego nie został także patronem żadnej z jednostek wojskowych…

"BITWA WARSZAWSKA" JERZEGO HOFFMANA - PRAWDA CZASU, PRAWDA EKRANU
- Nie spodziewałem się wiele po filmie Jerzego Hoffmana, bo rozczarowało mnie już sienkiewiczowskie „Ogniem i mieczem„ w jego adaptacji. Zachęciła mnie jednak informacja, że scenariusz filmu nawiązuje do „Lewej wolnej„ Józefa Mackiewicza. I tu kolejne rozczarowanie bo w „Bitwie warszawskiej” niewiele jest z Mackiewicza, no może przywołanie oddziału kozaków dowodzonych przez sotnika Kryszkina, którego grał Domagarow. Natomiast Michał Dzięgiel (słynny gospodarz z ”Wesela”) w roli gen. Rozwadowskiego jest rzeczywiście zupełnie bez wyrazu; bezwolnie potakuje marszałkowi, tak jakby grał ordynansa, a nie szefa Sztabu Generalnego i to niezależnie od faktycznej roli Rozwadowskiego w tych wydarzeniach.

O UMNIEJSZANIU ROLI GENERAŁA PRZEZ ŚRODOWISKA PIŁSUDCZYKOWSKIE

Kwestia autorstwa bitwy rzeczywiście wywołuje sprzeciw, ale i tu nastąpiły pewne zmiany. Niektórzy przedstawiciele tego środowiska dziś już doceniają wkład gen. Rozwadowskiego w organizację i rozbudowę polskiego wojska, a także krytycznie piszą o decyzjach i postępowaniu marszałka po maju 1926 r. i potępiają uwięzienie generałów.

Mariusz-PatelskiKIM JEST DR MARIUSZ PATELSKI?

Od 2002 r. adiunkt w Katedra Biografistyki Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Członek Stowarzyszenia Polsko-Serbołużyckiego „Pro Lusatia„ oraz Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Opolu. Członek redakcji „Pro Lusatii. Opolskich studiów łużycoznawczych„ oraz redakcji ”Tek Biograficznych”. Autor biografii Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski – żołnierz i dyplomata.

ŻRÓDŁO WYWIADU: HISTORIA.ORG.PL

Artykuł Tadeusz Rozwadowski – wielki bohater wojny z bolszewikami, wyklęty przez propagandę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tadeusz-rozwadowski-wielki-bohater-wojny-z-bolszewikami-wyklety-przez-propagande-sanacyjna-i-komunistyczna/feed/ 2