gen. Władysław Anders – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png gen. Władysław Anders – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Lubił zapalić i napić się piwa. Niedźwiedź Wojtek, jeden z najbardziej niezwykłych żołnierzy II wojny światowej [WIDEO] https://niezlomni.com/lubil-zapalic-i-napic-sie-piwa-niedzwiedz-wojtek-jeden-z-najbardziej-niezwyklych-zolnierzy-ii-wojny-swiatowej-wideo/ https://niezlomni.com/lubil-zapalic-i-napic-sie-piwa-niedzwiedz-wojtek-jeden-z-najbardziej-niezwyklych-zolnierzy-ii-wojny-swiatowej-wideo/#respond Sat, 21 Mar 2020 15:30:36 +0000 https://niezlomni.com/?p=50945

Porywająca i pełna niezwykłego uroku, a co najważniejsze, prawdziwa historia jednego z najbardziej niezwykłych kombatantów II wojny światowej! Wojtek lubił zapalić, napić się piwa niczym prawdziwy żołnierz. Tyle że był ważącym 250 kg niedźwiedziem brunatnym.

Jako sierota trafił w szeregi Armii Andersa maszerującej w 1942 roku z Persji do Palestyny. Pierwotnie był maskotką, jednak wkrótce zaczął aktywnie włączać się w wysiłek bojowy swego oddziału. Podczas kampanii we Włoszech zapracował sobie nawet na miano prawdziwego żołnierza, posiadającego własny stopień i numer ewidencyjny.

https://www.youtube.com/watch?v=xT_gG_-xBdI

Od tego czasu symbolem 22. Kompanii Zaopatrzenia Artylerii 2. Korpusu, w której służył, stał się rysunek niedźwiedzia niosącego pocisk.

Po wojnie Wojtek, wraz z towarzyszami broni z 2. Korpusu, przybył do Berwickshire, gdzie został znaczącym członkiem lokalnej społeczności. Następnie przeniósł się do zoo w Edynburgu, ale jego emerytura nie upływała w ciszy i spokoju. Stanowiąc potężny symbol wolności i solidarności dla Polaków na całym świecie, wzbudzał ogromne zainteresowanie. Trwa ono zresztą do dziś, choć od śmierci Wojtka upłynęło już ponad pół wieku.

Historię Wojtka uzupełnia epilog autorstwa Neila Aschersona, podkreślający zasługi Polaków w walce z III Rzeszą.

Fragment książki Aileen Orr, "Niedźwiedź Wojtek. Niezwykły żołnierz Armii Andersa", która ukazała się nakładem wydawnictwa Replika, Poznań 2020. Książkę można na być na stronie internetowej wydawnictwa Replika.

Fragment rozdziału 5. Monte Cassino. Narodziny legendy

Jeden z polskich weteranów bitwy pod Monte Cassino, dumny posiadacz odznaki Wojtka, stworzonej dla uczczenia męstwa niedźwiedzia, tak wspomina te wydarzenia sprzed 65 lat: „Po dotarciu na pozycje naszej artylerii, pospiesznie rozładowywaliśmy pociski i zapalniki, a następnie, po krótkim odpoczynku, wracaliśmy możliwie jak najszybciej po kolejny ładunek. Pomimo podejmowania przez nas wszelkich środków ostrożności, dochodziło do wielu wypadków, w których ginęli liczni kierowcy ciężarówek, staczających się z wąskich dróg w przepastne czeluście stromych jarów”.

Wojtek został wciągnięty w wir opisywanych zdarzeń, stawiając czoła tym samym niebezpieczeństwom, z którymi musieli się zmierzyć otaczający go ludzie. Dla niedźwiedzia był to obcy, niebezpieczny i przerażający świat. Jednak Wojtek szybko się doń przystosował. Znalazłszy się w nowej sytuacji początkowo domagał się uwagi i opieki, odmawiając opuszczenia kwatery z powodu hałasu wybuchających pocisków. Wkrótce jednak pozbył się lęku przed nowymi dlań zjawiskami. Żądny nowych wrażeń, wspinał się na odsłonięte drzewo, które stało nieopodal obozu 22 Kompanii. Z poziomu jego konarów, niedźwiedź wsłuchiwał się w huk wybuchów i spokojnie obserwował tajemnicze błyski eksplozji, pojawiających się na zajmowanym przez Niemców obszarze, który był bombardowany i ostrzeliwany przez ciężką artylerię.

W takich właśnie okolicznościach Wojtek zasłużył sobie na status legendarnego bohatera. Niedźwiedź, obserwując swych towarzyszy, którzy uwijali się w bitewnym zgiełku, pospiesznie rozładowując skrzynki z amunicją artyleryjską, postanowił dołączyć do nich i rozłożywszy na boki swe potężne łapy, dał do zrozumienia krzątającym się wokół żołnierzom, że chce im pomóc w ich wyczerpującej pracy. Wojtek nigdy nie był szkolony do przenoszenia czterdziestopięciokilogramowych skrzyń, w których znajdowały się pociski do dwudziestopięciofuntowych dział, zapalniki do pocisków oraz inne zaopatrzenie artyleryjskie.

Rutynowego postępowania z zasobnikami amunicyjnymi nauczył się, obserwując żołnierzy, którym postanowił pomóc z własnej woli, bez słowa zachęty z ich strony. Stojąc na tylnych łapach, rozkładał swe potężne ramiona, w które żołnierze składali ciężkie skrzynie z amunicją, po czym bez wysiłku przenosił je do podręcznych składów amunicyjnych, zlokalizowanych w pobliżu stanowisk ogniowych.

Po dostarczeniu ładunku do gniazd artylerii, niedźwiedź wracał do ciężarówki po kolejny ładunek śmiercionośnego zaopatrzenia. Wojtek nigdy nie upuścił ani jednego pocisku, z czego dumna była cała jego kompania. Zaznaczyć jednak należy, że pomagając przy wyładunku amunicji, niedźwiedź czynił to na swych własnych warunkach. Całkowicie samodzielnie decydował o tym kiedy i jak długo ma pracować. Czasami konieczne było zachęcenie go do pomocy. Jeśli niedźwiedź zdecydował się na zrobienie przerwy, aby sobie przez chwilkę poleżeć, zachęcenie go do ponownego włączenia się w wysiłek wojenny wymagało poczęstowania go jednym lub dwoma smakowitymi kąskami. Nagradzano go jedzeniem w chwili wręczenia mu skrzynki lub w chwili, gdy odstawiał ją po doniesieniu we właściwe miejsce. Podczas bitwy pod Monte Cassino, kompania Wojtka przewiozła dla wojsk polskich i brytyjskich około 17 300 ton amunicji, 1200 ton paliwa i 1100 ton żywności.

Artykuł Lubił zapalić i napić się piwa. Niedźwiedź Wojtek, jeden z najbardziej niezwykłych żołnierzy II wojny światowej [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/lubil-zapalic-i-napic-sie-piwa-niedzwiedz-wojtek-jeden-z-najbardziej-niezwyklych-zolnierzy-ii-wojny-swiatowej-wideo/feed/ 0
21 lutego 1945 r. gen. Anders powiedział Churchillowi, co polscy żołnierze myślą o zdradzie w Jałcie. Kłamliwa odpowiedź przeszła do historii. ,,Wy sami jesteście temu winni….” (wideo) https://niezlomni.com/21-lutego-1945-r-gen-anders-powiedzial-churchillowi-co-polscy-zolnierze-mysla-o-zdradzie-w-jalcie-klamliwa-odpowiedz-przeszla-do-historii-wy-sami-jestescie-temu-winni-wideo/ https://niezlomni.com/21-lutego-1945-r-gen-anders-powiedzial-churchillowi-co-polscy-zolnierze-mysla-o-zdradzie-w-jalcie-klamliwa-odpowiedz-przeszla-do-historii-wy-sami-jestescie-temu-winni-wideo/#comments Wed, 21 Feb 2018 13:42:38 +0000 https://niezlomni.com/?p=47456 21 lutego 1945 r. : rozmowa Churchilla z Władysławem Andersem

21 lutego 1945 r. : rozmowa Churchilla z Władysławem Andersem. Alianci zdradzili sprawę polską w Jałcie, a wieść szybko dotarła do polskich żołnierzy, którzy wciąż walczyli i przelewali krew za nieswoją sprawę. 21 lutego 1945 r. doszło do niezwykle dramatycznej rozmowy między gen. Władysławem Andersem a Winstonem Churchillem.

Zaledwie dzień po ogłoszeniu decyzji tzw. Wielkiej Trójki generał Anders zareagował bardzo ostro i stanowczo. W telegramie wysłanym do prezydenta Władysława Raczkiewicza zadepeszował:

Wobec tragicznego komunikatu ostatniej konferencji trzech w Jałcie, melduję, że II Korpus nie może uznać jednostronnej decyzji, oddającej Polskę i Naród na łup bolszewikom. Zwróciłem się do władz sojuszniczych o wycofanie oddziałów Korpusu z odcinków bojowych. Nie mam sumienia żądać w obecnej chwili od żołnierza ofiary krwi.

Tymczasem alianci odmówili wycofania żołnierzy polskich z frontu, tłumacząc się względami operacyjnymi.

Generał Anders nie poddawał się i 21 lutego 1945 r. spotkał się z Winstonem Churchillem, który pytał go:

Nie jest Pan zadowolony z konferencji jałtańskiej?

Anders odpowiedział:

Mało powiedzieć, że nie jestem zadowolony. Uważam że stało się wielkie nieszczęście. Na takie załatwienie sprawy naród polski nie zasłużył i my walczący tutaj nie mogliśmy tego oczekiwać. Polska pierwsza krwawiła w tej wojnie i poniosła ogromne straty. Była sojuszniczką Wielkiej Brytanii od początku i w najcięższych dla niej chwilach. Na obczyźnie zdobyliśmy się na największy wysiłek, na jaki stać było żołnierza, w powietrzu, na morzu i lądzie. W Kraju zorganizowaliśmy największy ruch oporu przeciwko Niemcom. Żołnierz walczył o Polskę, walczył o wolność swojego Narodu. Co dzisiaj, my dowódcy, mamy powiedzieć żołnierzowi?
Rosja sowiecka, która do roku 1941 była w ścisłym sojuszu z Niemcami, zabiera nam obecnie połowę naszego terytorium, a w pozostałej części chce ustanowić swoje rządy. Wiemy z doświadczenia, do czego to zmierza.

Churchill zareagował bardzo gwałtownie:

Wy sami jesteście temu winni. Już od dawna namawiałem was do załatwienia sprawy granic z Rosją sowiecką i oddania jej ziem na wschód od linii Curzona. Gdybyście mnie posłuchali, dzisiaj cała sprawa wyglądałaby inaczej. Myśmy wschodnich granic Polski nigdy nie gwarantowali. Mamy dzisiaj dosyć wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy. Może Pan swoje dywizje zabrać. Obejdziemy się bez nich.

Tymczasem jak wspomina historyk Maciej Rosalak, Churchill kłamie, mówiąc, że Wielka Brytania nigdy nie gwarantowała wschodni granic Polski. Więcej w poniższym nagraniu:

https://youtu.be/C_KjFK0-fCg?t=4m5s

źródło: Senat.gov.pl

Artykuł 21 lutego 1945 r. gen. Anders powiedział Churchillowi, co polscy żołnierze myślą o zdradzie w Jałcie. Kłamliwa odpowiedź przeszła do historii. ,,Wy sami jesteście temu winni….” (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/21-lutego-1945-r-gen-anders-powiedzial-churchillowi-co-polscy-zolnierze-mysla-o-zdradzie-w-jalcie-klamliwa-odpowiedz-przeszla-do-historii-wy-sami-jestescie-temu-winni-wideo/feed/ 2
Był plan wyzwolenia Polski spod sowieckiej okupacji. Armia Andersa była gotowa do walki z Ludowym Wojskiem Polskim, ale zabrakło… Miś Wojtek zamiast do Polski ruszył do Wielkiej Brytanii https://niezlomni.com/byl-plan-wyzwolenia-polski-spod-sowieckiej-okupacji-armia-andersa-byla-gotowa-walki-ludowym-wojskiem-polskim-zabraklo-mis-wojtek-zamiast-polski-ruszyl-wielkiej-brytanii/ https://niezlomni.com/byl-plan-wyzwolenia-polski-spod-sowieckiej-okupacji-armia-andersa-byla-gotowa-walki-ludowym-wojskiem-polskim-zabraklo-mis-wojtek-zamiast-polski-ruszyl-wielkiej-brytanii/#respond Thu, 04 May 2017 18:16:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=38000

Jeszcze nie opadł do końca kurz po wojennej zawierusze, a już 1 lipca 1945 roku miał wybuchnąć nowy konflikt. Wymierzony w ZSRS, mający na celu zakończenie sowieckiej okupacji terenów Polski.

Pomysłodawcą operacji "Unthinkable" był Winston Churchill. Premier Wielkiej Brytanii nie zamierzał jednak zrobić tego z troski o Polskę, ale o interes swojego kraju. Obawiał się bowiem, że Sowieci kontrolują sporą część Europy.

Rosjanie mogą opanować tereny aż po Morze Północne i Atlantyk jedną krótką ofensywą, jeśli tylko zechcą

- wyrażał swoje obawy Churchill w liście do prezydenta USA Harry'ego Trumana.

Churchill chciał, by z odsieczą Polsce ruszyły przede wszystkim jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie dowodzone przez gen. Władysława Andersa, Już pod koniec wojny liczyły one prawie 200 tysięcy żołnierzy i dysponowały potężną siłą uderzeniową. Żołnierze byli bardzo zdeterminowani, by ruszyć z odsieczą do kraju. Niezależnie od tego, kto byłby okupantem.

Gdyby mój korpus znalazł się między armią niemiecką i armią radziecką, to miałbym kłopot, bo nie wiedziałbym, z którym wrogiem walczyć

- mawiał wówczas generał Anders.

Ostatecznie okazało się, że III Rzesza przegrała wojnę, a Polska trafiła pod "sowiecki but". W tej sytuacji po drugiej stronie barykady - naprzeciwko armii Andersa - miało stanąć Ludowe Wojsko Polskie, które zaczęto formować w maju 1943 roku pod dowództwem Zygmunta Berlinga, byłego oficera Legionów Polskich, agenta NKWD, skazanego zaocznym wyrokiem sądu polowego za zdradę na karę śmierci. Później ważnymi postaciami stawali się oddelegowani z Armii Czerwonej "na stanowisko Polaka" różnej klasy i reputacji żołnierza. Wśród nich znalazł się gen. Karol Świerczewski, który nadużywał alkoholu, a w pijackich zwidach nie bardzo radził sobie z dowodzeniem.

LWP miało też inne problemy. Może nawet poważniejsze. Powszechne były dezercje cały oddziałów, a trudno było o znalezienie następców. Powszechną mobilizację z sierpnia 1944 roku masowo zbojkotowano.

Finalnie do żadnego starcia armii Andersa z LWP nie doszło. Operacji "Unthinkable" nie zrealizowano.

Jednak faktycznie szefowie sztabu uznali ofensywę przeciw ZSRR, która miała na celu wyzwolenie Polski, za nierealną (głównie ze względu na przewagę liczebną sił radzieckich w Europie). 22 maja 1945, dowództwo brytyjskie stwierdziło, że operacja jest "wysoce ryzykowna". W odpowiedzi Winston Churchill 10 czerwca 1945 przesłał depeszę z poleceniem, aby przygotować plan na wypadek agresji Rosji na Wyspy Brytyjskie.

Miś Wojtek zamiast wyzwalać Polskę spod sowieckiej okupacji osiadł w Wielkiej Brytanii...

Artykuł Był plan wyzwolenia Polski spod sowieckiej okupacji. Armia Andersa była gotowa do walki z Ludowym Wojskiem Polskim, ale zabrakło… Miś Wojtek zamiast do Polski ruszył do Wielkiej Brytanii pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byl-plan-wyzwolenia-polski-spod-sowieckiej-okupacji-armia-andersa-byla-gotowa-walki-ludowym-wojskiem-polskim-zabraklo-mis-wojtek-zamiast-polski-ruszyl-wielkiej-brytanii/feed/ 0
Spotkanie z Walerią Sawicką, jedyna żyjącą żołnierką II Korpusu gen. Andersa https://niezlomni.com/spotkanie-waleria-sawicka-jedyna-zyjaca-zolnierka-ii-korpusu-gen-andersa/ https://niezlomni.com/spotkanie-waleria-sawicka-jedyna-zyjaca-zolnierka-ii-korpusu-gen-andersa/#comments Wed, 14 Sep 2016 09:55:33 +0000 http://niezlomni.com/?p=31426

Spotkanie premierowe wokół książki „Dziewczyny od Andersa”

15 września (czwartek), godz. 18

Centralna Biblioteka Rolnicza

Krakowskie Przemieście 66

Warszawa

 

Udział wezmą:

 

  • Agnieszka Lewandowska-Kąkol, autorka książki
  • Waleria Sawicka, jedyna żyjąca bohaterka książki, żołnierka II Korpusu. Będzie to dopiero trzecia wizyta Pani Walerii w Polsce po II wojnie światowej
  • Elisabeth Lester, córka Danuty Lechny, żołnierki II Korpusu

 

Spotkanie poprowadzi Pan Krzysztof Ziemiec

 

Zapraszamy!

„Armii Andersa towarzyszyły niesamowite kobiety. Wyrwane ze swego dotychczasowego życia przez ślepy los dziejowej zawieruchy, w ekstremalnych warunkach wojennych te zwyczajne dziewczyny stawały się niezwykłe. Amazonki XX wieku, które walcząc z przeciwnościami losu, odkrywały swe nowe powołanie. Walczyły, choć nie to było ich marzeniem. Dzięki tej książce ich losy przestają być anonimowe i nabierają indywidualnego rysu, który uświadamia nam, jak ważne jest, by te wspomnienia nie zaginęły, by doczekały się swojej publikacji.” – ANNA MARIA ANDERS

Byłam jedną z pierwszych ochotniczek wcielonych do Pomocniczej Służby Kobiet. Dostałam mundur. Wreszcie czysta, syta i ubrana w coś innego niż łachmany. Miałam buty, pończochy, a nawet grzebień i szminkę do ust. Znów poczułam się kobietą, a nie poniżanym i poniewieranym tłumokiem.

***

Walki o Monte Cassino zaskoczyły wszystkich bezmiarem ludzkiej krzywdy. Lekarzom i pielęgniarkom w Venafro, gdzie służyła Karola, nie starczało czasu na sen. Zdarzyło się nawet, że nie odchodziła od stołu operacyjnego przez trzydzieści sześć godzin.

***

Przez sen usłyszałam przeraźliwy świst, a kiedy przetarłam oczy i usiadłam, było już po wszystkim. Nade mną̨ gwiaździste niebo, a wokół żadnego namiotu, tylko głowy ludzi. Przeszła nad nami trąba powietrzna. Ale przeżyliśmy.

Koledzy z Polskiej Armii na Zachodzie mówili o nich „PESTKI” (od Pomocniczej Służby Kobiet). Miłości, przyjaźnie, codzienne kłopoty. PESTKI po wojnie wylądowały w różnych zakątkach globu; w Afryce, w Australii, w Szkocji, Kanadzie i na Podkarpaciu.

LOSY 19 DZIELNYCH KOBIET, KTÓRE WYRWAŁY SIĘ ZE ZWIĄZKU SOWIECKIEGO I RAZEM Z II KORPUSEM POLSKIM PRZESZŁY CAŁY SZLAK BOJOWY.

Projekt dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Książkę można nabyć TUTAJ.

Dziewczyny_od_Andersa_okladka-360x525

 

Artykuł Spotkanie z Walerią Sawicką, jedyna żyjącą żołnierką II Korpusu gen. Andersa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/spotkanie-waleria-sawicka-jedyna-zyjaca-zolnierka-ii-korpusu-gen-andersa/feed/ 1
„W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/ https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/#respond Mon, 01 Aug 2016 16:13:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=16124

– Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych – wspomina Jerzy Nachtman w rozmowie z Tomaszem Plaskotą.

TOMASZ PLASKOTA: - Kiedy trafił Pan do konspiracji?
JERZY NACHTMAN: - Zimą 1940 r. z kolegami z drużyny harcerskiej w Wołominie, wstąpiliśmy do OW „Wilki”, organizacja przyłączyła się do Związku Jaszczurczego, który utworzył Narodowe Siły Zbrojne. Udział w konspiracji był dla nas czymś oczywistym, wynikał z patriotycznego wychowania w szkole i w domu. Było normalne, że chcemy walczyć z Niemcami. Z moje rodzeństwa siostra Maria była łączniczką Komendy Głównej NSZ. Po wojnie przeszła ciężkie śledztwo na UB, odbili jej nerki, w tym śledztwie zamordowano Tadeusza Łabędzkiego. Dostała sześć lat więzienia, wstawili się za nią Żydzi, których ratowała. Brat był za młody na złożenie przysięgi, ale pomagał mi.

[caption id="attachment_16129" align="alignleft" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Dlaczego wybrał Pan NSZ?
JERZY NACHTMAN: Miałem niemieckie nazwisko, więc chciałem walczyć w najbardziej polskiej organizacji.

- Jaką Pan funkcję pełnił w NSZ?
JERZY NACHTMAN: - Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego przy KG NSZ, dowodzonej przez Tadeusza Siemiątkowskiego, „Mazura”.

[caption id="attachment_16131" align="aligncenter" width="960"]GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Gdzie przeprowadziliście pierwszą akcję?
JERZY NACHTMAN: - Wójt gminy Strachówka zbierał od rolników dwukrotnie wyższy kontyngent niż żądali Niemcy, wymaganą część oddawał władzom niemieckim, a resztę sprzedawał po cenach rynkowych. Pojechaliśmy tam, zwołaliśmy mieszkańców i wychłostaliśmy wójta i sekretarza. Ostrzegliśmy urzędników, że jeżeli nie zmienią swojego postępowania, zostaną skazani na śmierć. Wieść o naszej akcji szybko się rozeszła, efekt był, ludność nie była już prześladowana przez wójta.

- Zawsze wystarczała chłosta?
JERZY NACHTMAN: - Nie, w Jadowie żandarm niemiecki wyłudzał od ludzi pieniądze. „Rąbnęliśmy” go. Trupa schowaliśmy, żeby nie narazić ludności cywilnej na represje, Niemcy nie znaleźli ciała, więc myśleli, że zdezerterował.

[caption id="attachment_16132" align="aligncenter" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tylko Niemców likwidowaliście?
- JERZY NACHTMAN: Także zdrajców, agentów Gestapo. Do kolegi z Wołomina, członka NSZ, u którego w domu mieszkał niemiecki komisarz, Otton Schiesler, zgłosił się Polak, który chciał współpracować z Gestapo. Z Jankiem Hoffmanem spotkaliśmy się z nim na stacji kolejowej. Znakiem rozpoznawczym była przedarta pocztówka, on miał jedną część, my drugą. Był to znany nam mieszkaniec Wołomina. Zdziwił się, kiedy nas zobaczył, stwierdził, że jesteśmy doskonale zakonspirowani, bo mimo niemieckich nazwisk, wszyscy mają nas za Polaków. W mieszkaniu jednego z żołnierzy NSZ, w imieniu Rzeczypospolitej odczytaliśmy wyrok śmierci za zdradę. Wyrok wykonano natychmiast przez wstrzyknięcie arszeniku. Trucizna nie zadziałała, prawdopodobnie była zwietrzała. Kandydat na donosiciela stwierdził ze śmiechem, że wytrzymał próbę. Drugi zastrzyk był bardziej skuteczny. Zwłoki zakopaliśmy. Nie zawsze używaliśmy do wykonywania wyroków trucizny, czasem trzeba było strzelać.

- Jak zdobywaliście broń?
- JERZY NACHTMAN: Kupowaliśmy albo zabieraliśmy Niemcom. Wciągaliśmy Niemca do bramy, zabieraliśmy pistolet, pas z amunicją i puszczaliśmy wolno. Kiedyś zdobyliśmy karabin, nie było go jak przetransportować do skrytki. Podszedłem do dozorcy i poprosiłem o worek, powiedział, że nie ma, ale dał prześcieradło. Wiedział, o co chodzi (śmiech). Pieniądze na zakup broni zdobywaliśmy sprzedając cegiełki czy organizując napady na banki.

[caption id="attachment_16134" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP[/caption]

- NSZ nie dostawało pieniędzy z Londynu?
JERZY NACHTMAN: - Nie. 1 sierpnia 1944 r., żeby zdobyć pieniądze na dalszą działalność mieliśmy opanować Wytwórnię Papierów Wartościowych w Warszawie. Później oddziały NSZ w ramach planu „Zet” miały wycofać się z Warszawy na północne Mazowsze, opanowane przez podziemie narodowe. Chcieliśmy chronić ludzi, jak Brygada Świętokrzyska, która wycofała się na Zachód. NSZ nie zostały poinformowane przez AK o dacie wybuchu powstania. Wytwórnie mieliśmy zająć podczas przygotowywania pieniędzy do wywózki. Mieliśmy mundury niemieckie, zdobyte podczas wcześniejszej akcji, przed budynkiem w wózku z warzywami ukryliśmy karabin maszynowy. Po wejściu do wytwórni każdy z nas miał wejść na oddzielne piętro, żeby jak najszybciej wyłapać znajdujących się tam Niemców.

- Akcja nie doszła jednak do skutku…
JERZY NACHTMAN: - W środku mieliśmy swoich ludzi, otrzymałem od nich informację, że wytwórnię wzmocniono kompanią wojska. Przekazałem informację dowódcy, który odwołał akcję i kazał wracać na Żelazną.

 

- Zaczął Pan walkę w Powstaniu Warszawskim wcześniej niż inni…
JERZY NACHTMAN: - 1 sierpnia, około godz. 14, po odwołaniu akcji na WPW wracaliśmy samochodem na Żelazną. Na Świętokrzyskiej chciał nas zatrzymać niemiecki patrol, zaczęliśmy do nich strzelać i pojechaliśmy dalej, na Orlej zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się rozbierać z niemieckich mundurów. W bramie stali AK-owcy, byli zdezorientowani i chcieli do nas strzelać, ale kolega, poznał jednego z nich, porozmawiał z nimi i ich oddział przeszedł pod moją komendę. Pojechaliśmy do Domu Kolejowego na Żelazną, tam dowiedziałem się, że powstaje komenda zgrupowania Chrobry II pod dowództwem majora Liga, zameldowałem u niego swoją kompanię NSZ.

[caption id="attachment_16126" align="aligncenter" width="960"]fot. Michał A. Zieliński fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tam poznał Pan rotmistrza Pileckiego?
JERZY NACHTMAN: - Był krótko w naszej kompanii, może tydzień, potem przeniesiono go do wywiadu. Wtedy nie wiedziałem, kto to jest, dopiero później się dowiedziałem. Pokazał nam, jak dostać się przez piwnicę do budynku wodociągów przy ul. Starynkiewicza.

- Zdobyliście gmach?
JERZY NACHTMAN: - Tak, dzięki temu odcięliśmy Niemcom drogę do Śródmieścia. Za tę akcję otrzymałem Krzyż Walecznych. Po powstaniu nie chciałem iść do niewoli, tylko kontynuować walkę w armii Andersa.

[caption id="attachment_16127" align="aligncenter" width="685"]J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Jak udało się Panu przedostać do II Korpusu?
JERZY NACHTMAN: - Niemcy nie zatrzymywali kolejarzy. Założyliśmy z Władkiem Strumiłłą mundury kolejarskie i dojechaliśmy do Krakowa. Okazało się, że Niemcy wysyłają ochotników na roboty, w miejsca, które sami wybiorą, pojechałem do Feldkurchen, przy granicy ze Szwajcarią. Część granicy była na Renie, a część na stałym gruncie. Pewnego dnia pojechałem orać pole magistrackie leżące przy granicy, placówki niemieckie były na wale ziemnym, co 200-300 metrów. Padał deszcz, Niemcy schronili się w budkach wartowniczych i nie zwracali na mnie uwagi, podjechałem pod wał i przeskoczyłem granicę. Do ludzi na wale nie strzelali, żeby przypadkiem nie zabić Szwajcara.

- Ze Szwajcarii do armii Andersa była jednak jeszcze długa droga…
JERZY NACHTMAN: - Po przekroczeniu granicy aresztowała mnie żandarmeria, zostałem internowany, trzy razy bezskutecznie uciekałem. Do punktu zbornego ochotników armii Andersa w Marsylii, pomógł przedostać się znajomy Polak i jego narzeczona, Szwajcarka, którzy załatwili odpowiednie przepustki i samochód. 17 stycznia 1945 r. dostałem się do II Korpusu, byłem w 5. pułku zapasowym.

- Nie chciał Pan zostać na Zachodzie jak wielu żołnierzy NSZ?
JERZY NACHTMAN: - W II Korpusie spotkałem kuzynów, Tadka Nachtmana i dwóch braci stryjecznych. Nie mieliśmy wątpliwości, czym jest komunizm, ale chcieliśmy wracać do naszych rodzin. Po zdemobilizowaniu wróciliśmy pierwszym transportem, gdy wpływaliśmy do portu w Gdyni, ludzie z plaży machali do nas i pukali się w głowę. Dziwili się, że z własnej woli wracamy. (śmiech)

[caption id="attachment_16128" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

Jerzy Nachtman, ur. 1922 r. w Wołominie, żołnierz Komórki Likwidacyjnej przy Komendzie Głównej Związku Jaszczurczego, następnie żołnierz Oddziału Bojowego przy KG ZJ, po utworzeniu przez ZJ Narodowych Sił Zbrojnych, żołnierz OB przy KG NSZ. Absolwent podchorążówki NSZ i tajnej Politechniki Warszawskiej. W Powstaniu Warszawskim walczył w 1 kompanii „Warszawianka”, która była częścią Zgrupowania Chrobry II, dowodził m.in. akcją zdobycia gmachu warszawskich wodociągów. Po upadku powstania nie poszedł do niewoli, ale przez Niemcy, Szwajcarię i Francję dotarł do Armii Andersa we Włoszech. Był jednym z założycieli Związku Żołnierzy NSZ.

Źródło: W Sieci Historii.

Artykuł „W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/feed/ 0
Nie walczyli dla siebie. Powojenne losy 2. Korpusu Polskiego https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/ https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/#comments Wed, 10 Dec 2014 13:02:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=22477

Dla władz komunistycznych w Polsce sprawa powrotu żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie od początku stanowiła niezwykle ważne zagadnienie, bowiem już w Manifeście Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z lipca 1944 r. pisano, że komitet „dążyć będzie do najszybszego powrotu emigracji do kraju i podejmie kroki dla zorganizowania tego powrotu”. Także prezes rady ministrów Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, Edward Osóbka-Morawski, na posiedzeniu Krajowej Rady Narodowej w dniach 3–6 maja 1945 r. wzywał oficerów i żołnierzy polskich przebywających poza granicami kraju do rychłego powrotu do Polski zapewniając, że „ani na chwilę Ojczyzna nie zapomina o naszych dzielnych i bohaterskich żołnierzach i oficerach walczących z Niemcami na innych frontach”.

1314-869

Nasilenie tych działań miało miejsce po cofnięciu przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone Ameryki Północnej uznania dla polskiego rządu emigracyjnego w Londynie i przeniesienia go na warszawski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. 7 lipca 1945 r. na łamach prasy emigracyjnej, a tydzień później w prasie krajowej opublikowano odezwę zachęcającą żołnierzy PSZ do powrotu do kraju, podpisaną m.in. przez generałów Mieczysława Borutę-Spiechowicza, Izydora Modelskiego, Gustawa Paszkiewicza, Bronisława Prugar-Ketlinga. Brzmiała ona następująco:

„Żołnierze, lotnicy, marynarze! W Warszawie powstał Rząd Jedności Narodowej, uznany przez wszystkie państwa sprzymierzone. Walczyliście przez blisko 6 lat w krwawych walkach na ziemi, na morzu i w powietrzu ramię przy ramieniu z naszymi sprzymierzeńcami na wszystkich frontach. […] Wspólnym wysiłkiem Waszym, Waszych braci w kraju, wspólnym wysiłkiem całego narodu polskiego, Polska znów odzyskała wolność i niepodległość. […] nadszedł czas, aby zjednoczonym wysiłkiem całego narodu odbudować z gruzów i zgliszcz nasz kraj. Więc wracajmy tam, gdzie nas potrzebują i dokąd nas wzywają nasi bracia, nasze rodziny. Pamiętajmy, że o Polskę można i należy walczyć wszędzie, ale Polskę budować można tylko w Polsce”.

Strona polska rozpoczęła tym samym starania o przejęcie zwierzchnictwa nad PSZ i sprowadzenie żołnierzy do kraju.

Niezależnie od prowadzonych rozmów polsko-brytyjskich, niemal od momentu zakończenia wojny tych żołnierzy PSZ, którzy zdecydowali na powrót do kraju, kierowano do oddzielnych obozów celem repatriacji. Gen. Anders wspomina, że temat ten poruszał jeszcze w lipcu 1945 r. w czasie spotkania z marsz. Alexandrem, który przewidywał, że część żołnierzy 2. Korpusu Polskiego będzie chciała powrócić do Polski. Generał odpowiedział marszałkowi:

„Wszyscy, którzy będą chcieli wrócić do Polski, będą korzystali z zupełnej swobody wyboru. Muszą jednak zostać zdemobilizowani i przekazani władzom brytyjskim lub sojuszniczym […]. Ze swojej strony wydam zarządzenia aby zgłaszający się przechodzili do tych obozów w miarę zgłaszania się na powrót do Kraju”.

Akcja ta nie przynosiła jednak dużych efektów, przede wszystkim z powodu braku jednoznacznej deklaracji rządu warszawskiego na temat warunków przyjęcia żołnierzy w Polsce. Pomimo tego, według Jerzego A. Radomskiego oraz Stefana Artymowskiego, w czerwcu i lipcu 1945 r. z 2. Korpusu Polskiego zgłosiło się na wyjazd do Polski ok. 7 tys. żołnierzy, których przeniesiono do nadzorowanych przez Brytyjczyków obozów przejściowych. Sytuacja uległa poważnej zmianie dopiero po 21 września 1945 r., kiedy to władze brytyjskie przeprowadziły w oddziałach PSZ plebiscyt, mający na celu ustalenie nastrojów żołnierzy polskich i ich zapatrywania na powrót do Ojczyzny. Plebiscyt – ankieta składał się z czterech punktów:

„1. Rząd brytyjski prowadzi obecnie pertraktacje w sprawie powrotu do Polski żołnierzy, którzy dobrowolnie pragną uczynić to bezzwłocznie;

2. Jeżeli pragniesz powrócić przy najbliższej okazji, podaj swoje nazwisko i imię swemu dowódcy;

3. Po podaniu nazwiska swemu dowódcy będziesz, gdy to będzie możliwe, przeniesiony do obozu przejściowego, pozostającego pod zarządem władz brytyjskich, gdzie oczekiwać będziesz na dalsze zarządzenia, do czasu zakończenia organizacji powrotu;

4. Propozycja ta ma na celu umożliwienie natychmiastowego powrotu dla tych, którzy tego pragną, jednak nie jesteś zobowiązany zgłosić się obecnie, a możliwość późniejszego zgłoszenia się pozostaje otwarta”.

Żołnierze PSZ mieli podjąć decyzję w ciągu zaledwie jednego dnia, co spowodowało, że przeprowadzony plebiscyt nie był w pełni efektywny. Co więcej, część dowódców przeciwnych akcji repatriacyjnej utrudniało jego przeprowadzenie. Niemniej w wyniku akcji Brytyjczyków na powrót do kraju zgłosiło się ponad 37 tys. polskich żołnierzy, w tym ok. 14 tys. z 2. Korpusu Polskiego.

Odznaka_2_KorpusuŻołnierzy korpusu zdecydowanych na wyjazd do Polski wydzielano z oddziałów i przekazywano do pozostającego pod brytyjskim nadzorem obozu w m. Cervinara znajdującej się ok. 30 km od Neapolu. Na podstawie dokumentów przechowywanych w Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych Stefan Artymowski podaje, że było to zgrupowanie obozów znajdujących się w samej miejscowości Cervinara oraz rozlokowanych wokół niej, przeznaczonych dla przyszłych repatriantów. W składzie grupy znajdowało się dowództwo wraz ze szpitalem, sześć obozów mogących pomieścić do 2200 żołnierzy (obozy nr 1, 4, 5, 6, 7 i 8) oraz jeden mniejszy, mieszczący do 1000 osób (nr X). Łącznie obozy te mogły pomieścić ok. 14 tys. żołnierzy.

Według dokumentów sporządzonych przez Kwatermistrzostwo 2. Korpusu Polskiego w okresie do 30 września 1945 r. do obozu Cervinara odesłano 14054 żołnierzy (2 oficerów i 4549 żołnierzy korpusu oraz 3 oficerów i 9505 żołnierzy bazy korpusu) Liczba ta zgadzałaby się z wynikiem wrześniowego plebiscytu, gdyby nie wspomniane wcześniej informacje o ok. 7 tys. żołnierzy korpusu zgłoszonych na wyjazd do Polski i umieszczonych m.in. w Cervinara przed 21 września 1945 r. Pojawia się więc pytanie, które dane są prawdziwe. Literatura przedmiotu, co wykazano, podaje liczbę ok. 14 tys. żołnierzy korpusu zdecydowanych na powrót do kraju, a całkowicie pozbawionym sensu wydaje się przeprowadzanie plebiscytu wśród żołnierzy, którzy sami zadeklarowali chęć repatriacji. Wyliczenia Stefana Artymowskiego opierają się zaś na sprawozdaniach przesyłanych przez ambasadę polską w Rzymie do MSZ w Warszawie i wydają się wiarygodne. Nasuwają się zatem dwa wyjaśnienia omawianego problemu:

1) przeprowadzony plebiscyt objął jednak również żołnierzy przebywających w obozie Cervinara, zatem rzeczywista liczba żołnierzy, którzy zgłosili się na powrót do kraju na jego podstawie powinna zostać zmniejszona do ok. 7 tys.,

2) z wykazanej przez plebiscyt liczby faktycznie na powrót do kraju zgłosiła się tylko połowa żołnierzy, co w połączeniu z wcześniej zdeklarowanymi dało sumę 14 tys. osób.

Wladyslaw_AndersMimo zapewnień gen. Andersa, że dowództwo korpusu nie będzie wpływało na indywidualne decyzje opuszczenia szeregów wojska, ani też nie będzie ich ograniczało, w stosunku do zdecydowanych powrócić do kraju panował – delikatnie mówiąc – ostracyzm. Żołnierze pragnący poddać się repatriacji podpisywali deklarację, potwierdzoną przez sześciu [sic!] świadków, w której stwierdzali, że „będąc poinformowanym przez swoich dowódców o obecnym położeniu politycznym w Polsce, bez względu na to wyrażam chęć dobrowolnego powrotu do Polski”. Tym, którzy podjęli decyzję o powrocie zbyt pochopnie, początkowo dowództwo korpusu dawało szansę zrehabilitowania się i powtórnego przyjęcia do oddziałów. Zdarzały się bowiem sytuacje, w których żołnierze polscy umieszczeni już w obozie Cervinara dezerterowali z niego i zgłaszali się do swoich dowódców, którzy wcielali ich z powrotem do jednostek. Wydaje się, choć brak odpowiednich źródeł nie pozwala tego stwierdzić z całą stanowczością, że proceder ten musiał przyjąć szerszą skalę, 11 września 1945 r. bowiem rozkazem gen. Andersa usankcjonowano proces przyjmowania żołnierzy na stan 2. Korpusu Polskiego. Oczywiście dowództwo korpusu było świadome, że wśród powracających „synów marnotrawnych” mogą znaleźć się jednostki niepożądane lub niepewne polityczne, co rozkaz regulował w następujący sposób: „żołnierzy tych należy przyjąć z powrotem do oddziałów tylko wówczas jeśli nie są notowani jako agitatorzy – opinię tą ustalić w porozumieniu z Oddz.[iałem] Inf.[formacyjnym] Korpusu”. Przyjęcie żołnierzy było uzależnione od podpisania przez nich dobrowolnej deklaracji, potwierdzonej przez trzech świadków.

Stosunkowo szybko dowództwo korpusu wycofało się z powyższych decyzji i na mocy rozkazu z 10 października 1945 r. anulowało poprzednie zarządzenie i wydało całkowity zakaz przyjmowania do oddziałów b. żołnierzy 2. Korpusu Polskiego z obozu brytyjskiego w Cervinara.

[caption id="attachment_22495" align="aligncenter" width="800"]wikipedia.pl wikipedia.pl[/caption]

Na przełomie września i października 1945 r. do Włoch przybyli przedstawiciele rządu warszawskiego: ambasador RP w Rzymie prof. Stanisław Kot oraz szef Polskiej Misji Wojskowej płk Kazimierz Sidor. PMW miała ułatwiać powrót do kraju przebywającym w obozie repatriacyjnym żołnierzom PSZ. Faktycznie, w toku długotrwałych negocjacji z przedstawicielami rządu brytyjskiego uzgodniono decyzję o repatriacji większości ze zgłoszonych ok. 14 tys. żołnierzy korpusu. Pod koniec listopada 1945 r. rozpoczęto przygotowania do przyjęcia żołnierzy polskich z Włoch. Odpowiedzialnym za cały proces repatriacyjny ze strony rządu warszawskiego został II wiceminister obrony narodowej, gen. Wsiewołod Strażewski. Przybyli żołnierze mieli zostać zakwaterowani w koszarach w Koźlu, Cieszynie, Bielsku-Białej, Katowicach i Chorzowie.

Pierwszy transport wyruszył z Włoch 25 listopada 1945 r., co relacjonowała prasa krajowa:

„W niedzielę opuścił Włochy pierwszy transport spośród 14.000 żołnierzy polskich, którzy wypowiedzieli się za powrotem do kraju. […] Żołnierze polscy wzięli ze sobą broń, przy pomocy której walczyli na pustyni w Afryce i we Włoszech. Jest to dar wdzięczności ze strony sprzymierzonych dla wojska polskiego. Pociąg jest odpowiednio zabezpieczony przed zimnem. […] Po tym transporcie wysłanych będzie 13 innych. Wyruszać one będą z Neapolu co drugi dzień, zabierając tych wszystkich żołnierzy polskich, którzy wyrazili życzenie powrotu do ojczyzny”.

Źródło: Jakub Żak, Nie walczyli dla siebie. Powojenna odyseja 2. Korpusu Polskiego, Rytm, Warszawa 2014.

Książkę można kupić TUTAJ



Artykuł Nie walczyli dla siebie. Powojenne losy 2. Korpusu Polskiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/feed/ 2