Jak zapewnić nowopowstałemu bolszewickiemu państwu okres oddechu dla ustabilizowania sytuacji wewnętrznej? Jak uniknąć interwencji zbrojnej państw zachodnich oszukując „białą” emigrację i obce wywiady? Wystarczy rozgłaszać, że Związek Sowiecki upadnie z hukiem, bo na jego terenie działa rozbudowana konspiracja, która obali władzę czerwonych. Jak zwabić przy okazji liderów „białej” rosyjskiej opozycji do Rosji i jak przewerbować oficerów służb zachodnich penetrujących Bolszewię?
Pomysł tej – nie da się ukryć – błyskotliwej operacji wyszedł z gabinetu Feliksa Dzierżyńskiego. „Trust” to precyzyjnie przygotowana i brawurowo poprowadzona akcja dezinformacyjna – matka wszystkich późniejszych akcji sowieckich służb wywiadu. Czerwona bezpieka stworzyła fikcyjną organizację podziemną „przygotowującą przewrót” w Sowieckiej Rosji i restaurację dawnej władzy.
Smutną rolę w tej paneuropejskiej zagrywce odegrał polski wywiad, wywiedziony umiejętnie w pole.
Rosyjskie służby przejęły aktywa wywiadowcze swoich sowieckich poprzedniczek i udoskonaliły akcje dezinformacyjne montowane według schematu kombinacji Trust.
Postsowieckie służby wciąż wmawiają nam, że właściwie ich nie ma, że są bezsilne, że nie wpływają na wydarzenia w naszym kraju. A nasza podejrzliwość to tylko kompleksy i rusofobia. Przyszło nam zatem żyć w rozkwicie akcji Trust 2.0, choć nie chcemy tego przyjąć do wiadomości. Nie znamy rozmachu działań skierowanych przeciwko Polsce, ale możemy podejrzewać, że następcom Dzierżyńskiego z FSB nie brakuje fantazji i - znajomości charakteru Polaków.
Sprawdźmy jak wyglądał mechanizm działania pierwowzoru tych operacji.
Wyselekcjonowani agenci operacji „Trust” ruszyli na Zachód, szukając sprzymierzeńców. Przekonali rządy, służby państw zachodnich i media o słabości sowieckich sił, o nieuchronności upadku Związku Sowieckiego, a przy okazji przejęli wszystkie fundusze przeznaczone na wspomożenie „opozycji”. Państwa zachodnie w znacznym stopniu sfinansowały więc akcję wymierzoną przeciwko sobie.
Do wybuchu drugiej wojny światowej Sowieci przeprowadzili 40 operacji według metodyki Trustu. Po kapitulacji III Rzeszy, kolejne klony Trustu - zwane dwojnikami, zostały zrealizowane na Ukrainie - w ramach zwalczania UPA (akcja „Arsenał 1“), i w Polsce, gdzie ubecja stworzyła całą fikcyjną V komendę WiN (akcja „Cezary”).
Marek Świerczek, Największa klęska polskiego wywiadu. Sowiecka akcja dezinformacyjna „Trust” 1921-1927, Wyd. Fronda, Warszawa 2020. Książkę można zamówić na stronie wydawnictwa Fronda.
https://www.youtube.com/watch?v=otGhyc4YZW0&t=2s
O autorze:
Marek Świerczek (ur. 1970) – polski historyk, publicysta i pisarz. Współpracuje z miesięcznikiem Stosunki Międzynarodowe oraz Przeglądem Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zamieszczał swoje teksty w miesięczniku "Alfred Hitchcock poleca". Na rynku literackim objawił się w 2006 r. przy okazji konkursu na opowiadanie grozy miesięcznika "Nowa Fantastyka" w którym zajął II miejsce. Kilka miesięcy później opublikował powieść Bestia, łączącą powieść gotycką z narodową tradycją i historią powstania styczniowego. W 2013 r. wydał kolejną powieść Dybuk, gdzie wykorzystał historyczne klisze pogromu z 1946 r. Dwa lata później na rynku literackim pojawiła się jego kolejna książka, łącząca powieść szkatułkową, kryminał i horror, zatytułowana Skowyt. Książka Największa klęska polskiego wywiadu jest owocem zawodowych zainteresowań Marka Świerczka – historyka.
Fragment książki Największa klęska polskiego wywiadu:
Rola sowieckich służb specjalnych
Głównym narzędziem do osiągnięcia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego Rosji Sowieckiej była oczywiście policja polityczna, która stała się wszechobecną strukturą biurokratyczną, obejmującą kontrolą całość życia publicznego Rosji Sowieckiej1. Szczególną rolę w tym zadaniu powierzono kontrwywiadowi, który od samego początku swego istnienia miał charakter ofensywny i nie uznawał granic państwowych, prowadząc gry kontrwywiadowcze w Europie i Azji2. Z tego też powodu wywiad sowiecki, który powstał relatywnie późno, bo dopiero w kwietniu 1920 roku, był od początku uplasowany w strukturach kontrwywiadu, dopiero z czasem przekształcając się w osobną jednostkę3.
W założeniach teoretycznych bolszewików w Rosji Sowieckiej miało nie być tajnej policji. Lenin nawet w swoim utopijnym credo wyłożonym w „Państwie i rewolucji” zakładał, że nie będzie nawet policji kryminalnej. Szybko jednak okazało się, że opór wobec reżimu bolszewickiego jest na tyle poważny, a wsparcie mas tak słabe, że niezbędne jest oparcie się na RKKA chroniącej „socjalistyczną republikę” od wrogów zewnętrznych oraz na „organach” walczących z wrogiem wewnętrznym.
20 grudnia 1917 roku na posiedzeniu Sownarkomu Feliks Dzierżyński zażądał utworzenia organów dla rewolucyjnego rozliczenia się z kontrrewolucję4. Tego samego dnia powołano CzeKa5. Pomimo początkowego braku w niej wyodrębnionych struktur odpowiedzialnych za wywiad i kontrwywiad, od samego początku swego istnienia prowadziła działalność na tych kierunkach6. W maju 1918 roku powstała sekcja kontrwywiadowcza Czeka, która w latach 1921-1922 została powiększona do rangi wydziału (Kontrrazwiedywatielnyj Otdiel – KRO).
CzeKa (przemianowana wkrótce na GPU i OGPU) – choć formalnie była tylko jedną z wielu historycznie ukształtowanych w Europie służb specjalnych – de facto była zjawiskiem historycznym bez analogii7. Wszystkie istniejące ówcześnie służby specjalne, nawet tak brutalne jak carska Ochrana, były instytucjami państwowymi działającymi w mniejszym lub większym stopniu w ramach obowiązującego porządku prawno-moralnego8, zaś CzeKa powstała na gruzach dawnych instytucji państwowych i nie respektowała ani dawnych praw, ani moralności, traktowanej jako burżuazyjny przeżytek.
Żadna służba specjalna działająca na terenie własnego kraju nie miała wcześniej tak szerokich pełnomocnictw i nie stosowała tak brutalnych metod. Ponadto, w CzeKa doszło do niezwykłego zjawiska polegającego na dokonaniu syntezy byłych struktur ochrony prawa z przedstawicielami przestępczego podziemia. W CzeKa/GPU pracowali bowiem ramię przy ramieniu byli urzędnicy carskiego MSW i zawodowi rewolucjoniści. Dzięki współpracy dwóch do tej pory zwalczających się grup, możliwym stała się praktyczna weryfikacja stosowanych do tej pory metod i stworzenia nowych, całkowicie rewolucjonizujących dotychczasowy modus operandi służb specjalnych. Zainicjowano proces, w czasie którego w skostniałe formy tajnej, carskiej policji politycznej wlano doświadczenie rewolucyjnych spiskowców oraz rewolucyjny ferment myśli, który ogarnął wtedy elity Rosji Sowieckiej9. Tego typu procesom zwykle towarzyszą rewolucyjne zmiany w działalności służb specjalnych10 i tak też było w CzeKa/GPU, która wypracowała narzędzia, sprawiające, że skuteczność jej działania była nieprawdopodobnie wysoka.
Pierwszym z nich był terroryzm. Sowieckie służby specjalne sięgały do metod niestosowanych zwykle w Europie wobec ludności własnej: do masowych egzekucji, brania zakładników z rodzin i tortur.
W przeciwieństwie do terroru jakobińskiego, większość egzekucji odbywała się w piwnicach, a nie na oczach tłumu, co wzmagało lęk społeczeństwa i generowało legendy na temat orgii okrucieństwa mających miejsce w lochach tajnej policji. Co więcej, terror nie miał charakteru jednostkowego, lecz odbywał się według kryteriów klasowych. Powodowało to niezdolność do stworzenia przez przeciwników nowej władzy strategii przetrwania w postaci udawania bierności lub wycofania się z życia publicznego. Można było przecież być aresztowanym bez powodu, na podstawie czyjegoś donosu lub po prostu wskutek bycia carskim żandarmem lub posiadaczem ziemskim. W tej sytuacji jedyną rozsądną strategią nie mogła być pasywna próba przeczekania, tylko aktywne współuczestnictwo, które – w sytuacji irracjonalnych kryteriów doboru ofiar – mogło dawać nadzieję przeżycia. W tej sytuacji nie mogło dziwić wykorzystywanie przez Czeka/GPU byłych wrogów do działań operacyjnych. Ludzie – złamani torturami, śmiertelnie przerażeni i świadomi tego, że ich rodziny padną ofiarą represji w razie niebezpieczeństwa – podejmowali współpracę, gdyż jedynie ona dawała szansę uratowania siebie i bliskich. Po czym, włączały się (opisane w dalszej części pracy) psychologiczne mechanizmy dysonansu poznawczego, które mogły prowadzić nawet do pełnej identyfikacji z oprawcami12. Jednak sam terror nie mógł zapewnić sukcesu13, gdyż łatwo jest przekroczyć granicę, gdy ludzie zaczynają wierzyć, że nie mają już nic do stracenia i kierują się jedynie nienawiścią i żądzą zemsty. Dlatego koniecznym uzupełnieniem terroru była ideologia komunistyczna, która po pierwszej wojnie światowej nabrała rangi quasi religijnej i była atrakcyjna nie tylko dla sporej części społeczeństwa sowieckiego, ale i dla szerokich kręgów w całej Europie14. Lewicowa inteligencja i spora część robotników widziała w Rosji Sowieckiej „Nowe Jeruzalem”15. Pomagało to z jednej strony oprawcom w uporaniu się z poczuciem winy i dawało im przekonanie o swojej misji, a z drugiej, stawiało przeciwników na słabych pozycjach obrońców skompromitowanego porządku społecznego, który po wiekach eksploatacji upośledzonych grup, doprowadził do hekatomby I wojny światowej.
Z tego punktu widzenia, łatwo było propagandzie bolszewickiej przedstawiać swoich ideologicznych przeciwników jako zdegenerowane jednostki, pragnące jedynie odzyskania swoich uprzywilejowanych pozycji społecznych, obojętnych na los społeczeństwa sowieckiego i całej ludzkości, którą rewolucja miała doprowadzić do komunizmu, kiedy to – zdaniem Lenina – nie miało już być wyzysku człowieka przez człowieka. Ideologia bolszewicka, wraz z jej tak zadziwiającymi przejawami, jak wolna miłość i rozbicie tradycyjnych więzów religii, rodziny, moralności i obyczaju, jawiła się jako nowa jakość, jako droga do nowego, wspaniałego świata. Było to niebywale atrakcyjne, zwłaszcza dla ludzi, których dotychczasowy światopogląd zdruzgotała wojna światowa. W tej sytuacji, terror był przedstawiany jako samoobrona młodej republiki przed siłami reakcji, a w naturze ludzkiej leży zgoda na użycie wszelkich dostępnych środków do samoobrony. Co więcej, oprawcy z Czeka/GPU nie tylko przedstawiali tak własne działania, ale – jak się wydaje – sami w to wierzyli16, co dawało im w zetknięciu z przeciwnikami politycznymi niebywałą przewagę argumentacji. (…)
Artykuł Sowiecka akcja dezinformacyjna na którą nabrali się najwięksi przeciwnicy komunizmu. Rosyjskie służby do dziś wykorzystują jej schemat. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Dom Historii Europejskiej powstał z inicjatywy Parlamentu Europejskiego. Jego celem jest lepsze zrozumienie historii Europy i integracji europejskiej. Tyle oficjalne zapewnienia. Prof. Andrzej Nowak odwiedził to miejsce i nie zostawia na sztandarowej inicjatywie PE suchej nitki.
Swoimi refleksjami podzielił się z tygodnikiem ,,wSieci".
redukcja arcybogatej i skomplikowanej europejskiej historii przypomina schemat najbardziej tępej komunistycznej propagandy z czasów Józefa Stalina: od zła i rozbicia do dobra i zjednoczenia, od ciemności do światła
- podsumowuje inicjatywę, która kosztowała 50 mln euro. Prof. Nowak wizytę w muzeum odbył wraz z dr. Łukaszem Kamińskim (byłym prezesem IPN) oraz dr. Łukaszem Adamskim (zastępcą dyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu Porozumienia).
Mamy różne wrażliwości historyczne, zapewne także niejednolite polityczne sympatie, wszyscy trzej byliśmy jednak dosłownie zaszokowani przekazem emanującym z brukselskiego Domu
- podkreśla.
O chrześcijaństwie można się dowiedzieć, że religia ta dominowała nad Europą przez długie wieki – ale już chyba dłużej nie będzie, sugeruje z nadzieją komentarz z tabletu. Brak tu miejsca na takie „drobiazgi”, dla których miliony ludzi na całym świecie z szacunkiem i podziwem wymawiają słowo „Europa”: dla dziedzictwa chrześcijańskiej Europy – dla instytucji uniwersytetów, dla katedr, dla choćby najmniejszej wzmianki o muzyce sakralnej
- wylicza.
O narodach dowiadujemy się, że pojawiły się w ostatnich dwóch wiekach.
ciekawe, skąd się wzięli w Europie np. Żydzi czy Ormianie, czy nie było ich przed XIX w., czy nie byli narodami? czy rzeczywiście nie było żadnych Anglików, Polaków ani Węgrów przed XIX w?
- pisze prof. Nowak i podaje wymowny fakt:
Jako przykłady powstania narodu podane są Polska i Grecja, które miały ujawnić swoje istnienie 200 lat temu na ruinach imperiów (sic!). Przelotny fenomen narodów, miejmy nadzieję, wkrótce zejdzie z areny dziejów: to jest wymowa ideowego wprowadzenia do Domu Historii Europy.
Filozofii autorzy wystawy nie poświęcili zbyt dużo miejsca.
Podane są jej dwa – słownie: dwa – przykłady: Arystoteles i Sławoj Żiżek (dla niezorientowanych: współczesny słoweński neomarksista-freudysta). Dla Platona, Augustyna, Tomasza z Akwinu, a nawet Francisa Bacona, Hobbesa, Locke’a, Rousseau czy Kanta brakuje w tej europejskiej pamięci miejsca
- podsumowuje. Brakuje miejsca na ideę wolności - zarówno w rozumieniu republikańskim i liberalnym.
Za to jest komunizm. I temu zjawisku jest poświęcona osobna gablota, jak narodom czy chrześcijaństwu, ale z inną wymową. Ta szlachetna idea (na kolejnym piętrze, obok egzemplarza „Manifestu Komunistycznego”, można wysłuchać z tabletu słów o marksizmie jako „płomiennym proteście” przeciw niesprawiedliwości świata kapitalizmu europejskiego) przeżywała, co prawda, trudne chwile w drugiej połowie XX w. w Europie Wschodniej, ale - sugeruje komentarz - wcale nie musi to znaczyć, że straciła dziś swoje znaczenie i wspaniałą przyszłość
- relacjonuje prof. Nowak.
Zwiedzający dowiadują się o zbrodniach kolonializmu, ale...
Nie dowiadujemy się jednak wyraźnie, które kraje europejskie mają w tych zbrodniach udział (przypomnę: na pewno dziewięć krajów Europy Zachodniej - Wielka Brytania, Francja, Holandia, Belgia, Hiszpania, Portugalia, Włochy, Niemcy, Dania), a które raczej były ofiarami kolonializmu (choćby kraje bałkańskie – ofiary kolonializmu tureckiego, islamskiego, że nie wspomnę o środkowo- i wschodnioeuropejskich ofiarach kolonializmu rosyjskiego czy niemieckiego...)
Nie brakuje natomiast polskich akcentów:
jądro ciemności wieku XIX. Tu szaleje nacjonalizm i kapitalizm. Nacjonalizm symbolizują książki, które uczą nienawiści: wśród nich pierwszy polski akcent – Trylogia Henryka Sienkiewicza
- czytamy. Kolejny zaprezentowany Polak to... Feliks Dzierżyński:
Pojawia się na pewno w znacznie bardziej pozytywnym kontekście niż wcześniej prezentowany przez swoją nacjonalistyczną książkę Sienkiewicz
- pisze prof. Nowak. W ogóle komunizm na wystawie jet prezentowany bardzo pozytywnie:
Okres międzywojnia to z jednej strony kryzys demokracji parlamentarnej, faszyzacja, rozwój autorytaryzmów (prezentuje to zjawisko m.in. figurka Piłsudskiego), ale także odpowiedź na te zagrożenia w postaci ruchu pacyfistycznego i projektów paneuropejskiej organizacji, takich jak Richarda Coudenhove-Kalergi. Mamy więc odwieczną walkę dobra ze złem. Koncentruje się ona w wojnie domowej w Hiszpanii. Siły zła reprezentuje oczywiście Franco. Siły dobra reprezentują republikanie i wspierający ich ZSRR
- czytamy. Ciekawe informacje dotyczą paktu Ribbentrop - Mołotow.
Informacja o zawarciu takiego paktu jest podana i – zgodnie z założeniami tego muzeum – „zbalansowana” Balans polega na tym, że otrzymujemy do wglądu dwa wycinki z gazet, usprawiedliwiające ten pakt jako słuszny ruch w kierunku obrony pokoju, a także dwa wycinki z gazet potępiających wynikającą z paktu agresję. Te dwa pierwsze to przedstawiony oczywiście w języku francuskim artykuł z komunistycznej „L’Humanite” oraz fragment moskiewskiej „Prawdy”; argumenty krytyczne wobec paktu Stalina z Hitlerem pozna tylko ten, kto zna język polski – owe dwa wycinki potępiające 23 sierpnia 1939 r. pochodzą z prasy polskiej. Zastanawiam się: ilu widzów wystawy w Brukseli zna francuski lub rosyjski, a ilu zna polski?
- zastanawia się profesor, dodając, że oprowadzający lektor milczy na ten temat.
Za II wojnę światową odpowiadają naziści i ich sojusznicy. Cierpienia, które zadali, demonstruje charakterystyczna fotografia.
Zdjęcie wymizerowanej, w oczywisty sposób dotkniętej tragedią rodziny niemieckich wypędzonych z 1945 r. [...] na samym końcu jest uśmiechnięta buzia młodej, elegancko ubranej i uczesanej Polki: wychodzi z obozu przesiedleńców (dipisów). Czy to właściwie dobrane zdjęcia, proporcjonalne do skali doświadczeń, do rzeczywistej historii?
- nie ukrywa zaskoczenia prof. Nowak, który zauważa, że zabrakło oczywiście informacji, że przesiedlenia rozpoczęli Niemcy. O polskim ruchu oporu cisza:
Był, owszem, jakiś antynazistowski ruch oporu. Zauważyłem francuski i norweski (choć jest też wspomniany Quisling). Polskiego nie dostrzegłem
- czytamy. W kontekście Holokaustu pojawia się kolejny polski akcent:
Nad gablotą z egzemplarzem książki Jana Tomasza Grossa o Jedwabnem wielkie słowa prezydenta Kwaśniewskiego przeprosinami w imieniu narodu, który jakby jeszcze do tych przeprosin nie dorósł. [...] Nie ma, rzecz jasna, żadnej informacji o największej liczbie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, pochodzących z Polski. Nie, w tym miejscu ma być tylko wstyd. Dopiero Jan Tomasz Gross, podkreśla głos z tabletu, oświecił Polaków. Ale niestety wciąż nie wszystkich. Nie wszyscy jesteśmy jeszcze na poziomie wzorcowej, niemieckiej pamięci o Holokauście, zawstydza nas mocno ta ważna część wystawy
- pisze profesor, który dodaje, że próżno szukać wzmianki o Janie Pawle II.
Jest tylko złowrogi cień Kościoła katolickiego, w postaci egzemplarza Humanae vitae, potępiającej antykoncepcję encykliki papieża Pawia VI. Zderzona jest z wyłożonymi obok w gablocie przerażającymi szczypcami do aborcji
- podkreśla.
Na najwyższym piętrze zaprezentowano zwiedzającym czasy obecne.
czeka na nas uśmiechnięty przewodniczący van Rompuy, odbierający pokojową Nagrodę Nobla dla Unii Europejskiej. Jesteśmy już w raju, a w każdym razie blisko [...] Wiemy już, na czym opiera się nowa europejska tożsamość. Opiera się na strachu. Na strachu przed powrotem do koszmarnej przeszłości, jaka dominowała na tym kontynencie przed początkiem zjednoczenia, prowadzącego do dzisiejszej formy Unii, do przewodniczących Tajaniego, Junckera i Tuska
- kończy relację z przygnębiającej wizyty prof. Nowak.
źródło: wSieci (25/2017)
Artykuł Profesor odwiedził najnowsze muzeum przy Parlamencie Europejskim, z którego Europejczycy poznają historię. Nie mógł uwierzyć, jak zaprezentowano Polskę. ,,Propaganda jak za Stalina” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Artykuł Nawet 10 razy więcej niż zbrodnia katyńska. O kulisach zapomnianej tragedii. „Przeczytałem bardzo dużo relacji, ale nie trafiły mi się takie wstrząsające” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Artykuł Jak Julian Tuwim chwalił się prześladowcy Pileckiego wierszem o Dzierżyńskim. „W sfaszyzowanej Polsce na hitlerowskim pasku…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>