eutanazja – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png eutanazja – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Dialog z diabłem o otaczającej nas rzeczywistości. Najnowsza powieść Pawła Lisickiego https://niezlomni.com/dialog-z-diablem-o-otaczajacej-nas-rzeczywistosci-najnowsza-powiesc-pawla-lisickiego/ https://niezlomni.com/dialog-z-diablem-o-otaczajacej-nas-rzeczywistosci-najnowsza-powiesc-pawla-lisickiego/#respond Sat, 18 Dec 2021 08:49:46 +0000 https://niezlomni.com/?p=51370

Publikacja napisana w formie bloga, którego autorem jest książę ciemności - szatan. Poprzez zapiski diabła Paweł Lisicki komentuje niełatwą rzeczywistość. Autor porusza tematy z pierwszych stron gazet – np. eutanazję, aborcję, LGBT, komunizm, pandemię, moralność czy też zagadnienia teologiczne. Rozpatruje i omawia je z punktu widzenia nienawidzącego ludzi szatana. Zaskakująca, przewrotna, przenikliwa i bardzo pouczająca lektura.

Paweł Lisicki, System diabła. Blog z piekła rodem, Wyd, Fronda, Warszawa 2021. Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa Fronda.

@@@
Jak ja was nienawidzę, synowie Adama. Was, małp, które uzurpują sobie prawo do bycia najbardziej ukochanymi istotami Wielkiego Łaskawcy. Odzyskałem wreszcie kontrolę nad światem. Mam go w garści i nikt mnie już nie wykiwa. Nadeszły radosne chwile oczekiwania na kapitulację. Na przybycie posłańca, który przyniesie białą flagę. Lada moment zatriumfuję.

@@@

Doprowadziłem do tego, że małpy ukochały zniewolenie. Pantokrator dał im wolną wolę, a ja znalazłem sposób, żeby się jej wyrzekli. Wolność zastąpili wygodą. Mogę nimi sterować i manipulować. Sami myślą o sobie jak o zwierzętach. Zabiłem w nich duszę. Są teraz konstruktorami własnego zatracenia.

@@@
Zbliża się najważniejszy moment w historii świata. Nieubłaganie nadchodzi moje zwycięstwo. Zaczynam więc robić notatki z moich działań, aby służyły pomocą w diabelskich uczelniach. To jest blog wszech czasów. My, diabły, kochamy technologię i uwielbiamy nowinki. A po zwycięstwie nie będzie już niczego nowego. Przecież idziemy do boju po to, żeby było jak dawniej. Zanim pojawiła się małpa zwana człowiekiem.

Pierwsza prezentacja eksluzywnego bloga księcia ciemności z darknetu.

O autorze:

Paweł Lisicki – (ur. 1966) – eseista, pisarz, tłumacz, redaktor naczelny i współwydawca tygodnika ,,Do Rzeczy”. W latach 2006 – 2011 redaktor naczelny dziennika ,,Rzeczpospolita”, założyciel i pierwszy redaktor naczelny tygodnika ,,Uważam Rze ”. Pisze dramaty, powieści, wstępy krytycznoliterackie.

Autor ponad 20 książek teologicznych, filozoficznych i historycznych. Najbardziej znane to „Nie-ludzki Bóg”, „Doskonałość i nędza” (w 1998 roku otrzymał za nią Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego), „Kto zabił Jezusa?”, „Krew na naszych rękach?” (Główna Nagroda Wolności Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w 2017 roku), „Epoka Antychrysta”, „Dogmat i tiara. Esej o upadku rzymskiego katolicyzmu” (Nagroda Mackiewicza w 2021 roku) oraz „Kto fałszuje Jezusa?”. Opublikował też dwa wywiady-rzeki z kardynałem Gerhardem Muellerem (nagroda Feniks w 2019 roku) i biskupem Athanasiusem Schneiderem, poświęcone relacjom Kościoła i współczesności.

Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na francuski, węgierski i czeski. Publikuje wywiady, analizy i komentarze w najważniejszych polskich gazetach i tygodnikach. Jest częstym gościem programów publicystycznych w telewizji i internecie.

Fragment książki „System diabła. Blog z piekła rodem”:

Rozdział – Odejście

@@@
Wszystko to się nawzajem nakręca i warunkuje: aborcja, związki homoseksualne, adopcje dzieci przez takie pary, promocja trans, eutanazja, kompostowanie, orgie, swingersi, sadomasochizm, masochizm, ateizm. Coraz łatwiej i coraz szybciej się do nich dobieram. Pokonałem ostatni bastion, za którym ukrył się Wielki Łaskawca. Nawet śmierć o nim nie przypomina.

Pamięć o śmierci długo pętała mi ręce. Dopóki duszyczka nie zeszła z tego świata, zawsze mogła wywinąć numer i zbiec. W ogóle śmierć nadawała małpom pewną, powiem to tak, gravitas. Bałem się tego ostatecznego starcia. Mnie, czystemu bądź co bądź duchowi, nie jest łatwo zrozumieć, czym jest dla nich śmierć. Tym bardziej że zdecydowana większość nie ma wglądu poza doczesne życie i nie dostrzega, tak jak ja, obu stron medalu.

Gdyby wierzyli, że mają tylko życie tu i teraz, szybko bym się z nimi uporał. Jednak mrzonki o nieskończonym szczęściu i powstaniu z martwych tak im zawróciły w głowie, że niewiele mogłem zdziałać. Opatulili się w tę wiarę niczym w zbroję. Trudno było ich dopaść, tym bardziej że większość, odchodząc, miała przy sobie klechy. Trzysta lat temu zasiałem w nich wątpliwość. Powoli przestali wierzyć w drugie życie. Wyzwolenie najpierw pobudziło wyobraźnię i energię. Chodzili jak pijani. Byli upojeni szczęściem i poczuciem swojej mocy. Z czasem doczesność zaczęła im coraz bardziej ciążyć. Kiedyś troszczyli się o to, w jaki sposób odejdą na drugi świat i jak będą się przede mną zabezpieczać (łajdaki). Teraz kłopoczą się jedynie tym, jak odejść bezboleśnie. W ogóle o to się jednie troszczą. O unikanie bólu, o satysfakcję, wygodę. Najchętniej zrobiliby ze świata przeogromny szpital.

@@@
Dawniej starość była spełnieniem życia. Starzy byli mądrzy. Dziś starość to przekleństwo. Stare małpy są zbyteczne, są ohydne, puste. Nie mogą kopulować i to mówi wszystko. Niektórzy, jeśli są bogaci, mogą ukrywać wiek, wygładzać zmarszczki, przeklejać skórę, powiększać te i inne członki, ale wewnętrzny żar i tak w nich gaśnie, a choroby prędzej czy później ich dopadają. Najgorsze, że mimo wszystkich lekarstw nie mogą całkiem uśmierzyć lęku. Widzą, że wypełnia się los. Gorzej, że nie mają nic istotnego do przekazania, bo ich doświadczenie zda się psu na budę. Małe zwierzątko ze smartfonem wie dziś więcej o świecie niż oni, z całym tym bagażem dziesięcioleci na karku. Doświadczenie, które zgromadzili, już się nie liczy. Przyszłość zawsze ich wyprzedza. Młodość, młodość, młodość. Młodość i basta. Starość na śmietnik.

@@@
Dwadzieścia lat temu wypromowaliśmy hasło „życie niegodne życia”. W tym celu do walki rzuciłem wszystkie biesy. Wiedziałem, że jeśli ich tu przełamię, będę ich miał w garści. Odbiorę zabawki Wielkiemu Łaskawcy. Chwali się, że jest wszechmocny, bo jest on panem życia i śmierci. Jak trwoga, to do Boga. Cha, a ja to przełamałem. Odarłem śmierć z tajemnicy, z misterium. Z tego, co nieuchronne, zrobiłem zwykłą ludzką decyzję. Włączyłem śmierć w doczesność. Donikąd nie prowadzi, niczego nie otwiera.

Nauczyłem małpy, że mają same postanawiać, kiedy znikają. Wprawdzie „kiedy” to nie to samo co „czy”, ale od czego jest dialektyka? Tak to urządziły, żeby decyzja, choć własna, była jednocześnie państwowa, czyli legalna, czyli zgodna z wolą powszechną, czyli moralna. Wymyśliły, że zrobi to za nich państwo, wyznaczeni lekarze, fachowcy, specjaliści. Odchodzą zgodnie z nauką, a nie z postanowieniem Wielkiego Łaskawcy. Troszczą się tylko o to, by uśmierzyć ból i do końca jak najmniej cierpieć. Zabawne, gdyby mieli dość sił, nawet z piekła zrobiliby ośrodek rehabilitacyjny.

Dla nich żyć to nie cierpieć. A cierpieć oznacza naprawdę nie żyć. Skoro starość i cierpienie zwykle kiedyś się przecinają, bo ogół małp nie umiera nagle i bezwiednie, ale po długiej i ciężkiej, wyczerpującej chorobie, to odebranie sobie życia samemu, zanim całkiem straci ono wartość, staje się postulatem słusznym. Sprawiedliwość polega na tym, żeby każdy mógł się w spokoju zabić albo, ściślej, żeby każdego w odpowiednim momencie uśmierciło państwo. Jeśli nie potrafi zrobić tego sam, bo jest psychicznie za słaby, powinni się tym zająć wyznaczeni przez państwo eksperci. Potrafi czy nie potrafi: państwo uzyskało w ten sposób prawo do zabijania własnych obywateli, nawet jeśli za ich zgodą. Wszystkie czarty wspierają ich ze wszystkich sił. Tak jak wprowadziłem do obiegu aborcję, tak to samo zrobiłem z eutanazją. Miła, obca nazwa bardzo cieszy uszy.

Wydarłem ich całkiem klechom i teraz, kiedy muszą stawić czoło ostateczności, to ja jestem przy nich. Drugą stronę odpędzają. Większość z tych, którzy zlecają zabicie siebie samych, jest przekonana, że nie istnieje ani Wielki Łaskawca, ani ja. Co do tego bardzo się mylą, ale z pewnością nie jest w moim interesie wyprowadzanie ich z tego błędu.

@@@
Skupiam się na tym, żeby przekonać ich, jakim błędem jest życie. Do niczego nie prowadzi, od nikogo z góry nie pochodzi. Staje się nieważkie, ulotne, chwiejne, puste. Ostatecznie w ogóle traci rangę i wartość. Nawet zdrowi i pozornie zadowoleni dojdą do tego, że najlepiej byłoby albo zniknąć, albo się przemienić w inny gatunek, najlepiej w roboty, które zresztą, szczerze mówiąc, niezbyt mnie zajmują. Ja jestem łowcą dusz, ich łaknę, je pragnę zdobyć i dręczyć. Eutanazja to rozwiązanie idealne. Akceptacja dla niej to czytelny znak absurdalności życia. Raz uruchomiony proces neutralizacji życia będzie musiał przynosić kolejne efekty. Będzie rosła liczba ludzi, którzy z tej usługi korzystają. Będą to coraz nowsze kategorie – nie tylko starzy i chorzy śmiertelnie, lecz także młodzi i chorzy śmiertelnie, a potem nie tylko śmiertelnie i nie tylko chorzy. Na końcu będą to fizycznie zdrowi, którym nie chce się żyć. A komu będzie się chciało, skoro życie jest puste i kończy się zawsze tak samo?

@@@
Jedną rzeczą jest teoria, inną realizacja. Najważniejsze w mojej pracy jest zdobycie zaufania klientów. Niektóre czarty są za szybkie i potem małpy się boją. Pierwszy raz przełamałem ich strach i wprowadziłem eutanazję w latach 30. XX wieku w Niemczech. Niestety, oni się tak rozochocili, że z tego, co powinno być daniem rzadkim i wybornym, zrobili garkuchnię. Niemcy w ogóle są zawsze prymusami i to kłopot. Jak reszta małp zobaczyła, co z tego wynikło, a wynikła z tego hekatomba trupów, to wzięli nogi za pas i się wycofali. Do czasu. Nigdy nie mów nigdy. Asmodeusz, demon Holandii, dwadzieścia lat temu dał sobie z nimi radę. Za jego poduszczeniem małpy ogłosiły, że zabójstwo nie jest zabójstwem, jeśli dokonuje się go na życzenie zabijanego. Mówiłem, jak kocham tę ich pokrętność, nic dziwnego, że zwiedli zwodziciela. Wszystko to przecież tylko pudrowanie i fasada. Wiemy, że kto mówi A, ten mówi wkrótce B, a potem wszystkie litery alfabetu. Strach przed cierpieniem i poczucie pustki po śmierci doprowadziły do wprowadzenia nowego prawa zezwalającego na uśmiercanie. Znowu łapię się za kopyto i krzyczę – dialektyka. Tak bardzo boją się śmierci, że aż na nią zobojętnieli. Tak bardzo boją się sądu, że wyparli się śmierci.
Początki były skromne. Liczba ofiar niewielka, a i tak, przynajmniej teoretycznie, przed wykonaniem zabiegu trzeba było poprosić o zgodę lekarzy. Trochę z innymi czartami kręciliśmy na to nosem. Marzyło się nam prawo powszechne, przeznaczające do eliminacji wszystkich od określonej granicy wieku. Byłoby ono w pełni równościowe i ludzkie. Pracuję nad tym. Zanim to nastąpi, a jestem pewien, że tak się stanie, trzeba się cieszyć z tego, co jest. Niewielka szczelina zaczęła się szybko poszerzać. Z roku na rok liczba eutanazjowanych rosła. Pojawiły się nowe kategorie. Do Holandii szybko dołączały inne kraje.

Dwadzieścia lat po pierwszym zabiegu pojawił się nowy pomysł. „Holandia chce zalegalizować »pigułkę śmierci« dla osób, które ukończyły 70 lat i czują się... zmęczone życiem. Rząd pracuje nad prawem umożliwiającym »eutanazję na życzenie«. Bez recepty, bez żadnej podstawy medycznej, tak w Holandii najpierw seniorzy, a potem zapewne już każdy »zmęczony życiem«, będą mogli zakończyć swoją ziemską wędrówkę”. Do tego ich doprowadziłem. Wprawdzie 70 lat to wciąż sporo, poza tym w mojej koncepcji nie chodzi o prawo, lecz o przymus, ale jestem pewien, zapewnia mnie o tym demon Holandii, że wkrótce oba postulaty znajdą poparcie. Wszystko to wielka zasługa sędziego Sądu Najwyższego, profesora prawa, eseisty i naukowca, niejakiego Huiba Driona. Czterdzieści lat temu Drion, za naszym poduszczeniem ma się rozumieć, zaczął lansować pomysł, zgodnie z którym państwo powinno udostępnić obywatelom, którzy ukończyli 70 lat, trującą pigułkę, tak aby ci obywatele mogli sami zadecydować, kiedy chcą odejść z tego świata. Drion zmarł spokojnie z przyczyn naturalnych, podczas snu w swoim domu w Lejdzie w 2004 roku, w wieku 86 lat. Od siedemnastu lat codziennie połyka u nas w piekle całe stosy trujących pigułek i ciągle, mimo cierpienia, umrzeć nie może. Ale to informacja całkiem na marginesie. (…)

Artykuł Dialog z diabłem o otaczającej nas rzeczywistości. Najnowsza powieść Pawła Lisickiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dialog-z-diablem-o-otaczajacej-nas-rzeczywistosci-najnowsza-powiesc-pawla-lisickiego/feed/ 0
Niemcy i Austria nie chcą o tym pamiętać! Zakłady opiekuńcze, które służyły jako centra eutanazji. [WIDEO] https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/ https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/#respond Mon, 20 Apr 2020 17:49:58 +0000 https://niezlomni.com/?p=51020

Badając sprawę pewnej paczki ze złotem, wysłanej przez jednego z techników z obozu koncentracyjnego Auschwitz do żony, Konrad Morgen przekonał się, że tego typu praktyki to codzienność. Przechwycona przesyłka okazała się wierzchołkiem góry lodowej nielegalnego procederu kradzieży, korupcji i przemytu, mającego miejsce w obozach.

Na miejscu, w Auschwitz, Morgen zaobserwował także, iż załoga obozu regularnie dopuszcza się samowolnych zbrodni na więźniach. W cieniu pracujących pełną parą komór gazowych postanowił więc tropić owe „nielegalne” morderstwa.

Przenosząc się na kolejne placówki z rozkazu Reichsführera SS Heinricha Himmlera, Morgen wizytuje także inne obozy, na obszarach mu podległych: Hertogenbosch/Vught, Kraków Płaszów, Majdanek.

Bada przypadek aresztowanego w KL Buchenwald Karla Kocha i jego zboczonej żony Ilse. Za jego sprawą Karl zostaje ostatecznie skazany na śmierć i trafia przed pluton egzekucyjny na tydzień przed zajęciem obozu przez Amerykanów.

Z 800 wszczętych przez Morgena spraw, 200 kończy się wyrokami skazującymi, 5 wniosków o wszczęcie sprawy wobec komendantów umorzono.

Po wojnie Morgen występuje jako świadek w głośnych procesach zbrodniarzy wojennych, m.in. w procesach norymberskich i w drugim procesie oświęcimskim we Frankfurcie nad Menem. W czasie procesu w Norymberdze określa SS jako praworządną organizację, która nie miała nic wspólnego z zagładą Żydów…

 

Fragment rozdziału "Samotna krucjata przeciw „Endlösung”?" z książki Kevina Prengera pod tytułem "Sędzia w Auschwitz. Sędzia SS Konrad Morgen i jego walka z korupcją oraz „nielegalnymi” morderstwami w obozach koncentracyjnych", Wyd. Replika, Poznań 2020 r. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika. 

Eutanazja stosowana wobec więźniów oznaczana była kodem 14f13, i w większości przypadków była wykonywana w zakładach opiekuńczych, używanych poprzednio do „eutanazjowania” osób upośledzonych w ramach operacji „Aktion T4”. W sumie od 10 000 do 20 000 więźniów stało się ofiarami akcji 14f13. Istot­nie, operacja ta została oficjalnie wstrzymana w 1943 roku, ale w tym również nie było udziału Morgena. Himmler zakończył tę akcję, uważając, że uśmiercanie zdolnych do pracy więźniów jest nieodpowiedzialne. Od tej pory tylko psychicznie upośledzeni więźniowie byli nadal poddawani „eutanazjowaniu”. Wszystkie centra eutanazyjne zostały zamknięte z wyjątkiem Hartheim w Austrii, gdzie w 1944 roku uśmiercono około 3 000 więźniów z obozów koncentracyjnych Mauthausen i Gusen. Chociaż Morgen twierdził co innego, jego dochodzenia w żadnym momencie nie miały wpływu na realizację programu zagłady i euta­nazji.

W jego późniejszym wywiadzie udzielonym The World of War, Morgen był nieco bardziej realistyczny, opisu­jąc swoją rolę w czasie wojny. Opowiedział wówczas, że Auschwitz „[był] dla niego tak strasznym doświad­czeniem, że rozmyślał nad planem prześlizgnięcia się przez granicę, do Szwajcarii”. Ostatecznie postanowił tego nie robić, gdyż obawiał się, że nikt mu nie uwie­rzy w jego opowieści o komorach gazowych. „Z trud­nością mogłem uwierzyć moim oczom i uszom, kiedy po raz pierwszy to zobaczyłem”. Ponadto bał się, że zostanie uznany za „agenta-prowokatora, szpiega lub szaleńca”. „Mogło to doprowadzić tylko do tego, że ja lub moi rodzice bardzo by ucierpieli. A i tak nie miało to sensu, gdyż nie byłem w stanie niczego zmienić”.

Potem obmyślił inny plan:

„Jakkolwiek nie mogłem nic zrobić tym, którzy ponosili odpowiedzialność za zagładę milionów ludzi, mogłem przynajmniej posta­wić przed sądem tych spośród wykonawców owych zbrodni, którzy zboczyli z tak zwanej legalnej ścieżki i z własnej inicjatywy działali dla własnego wzbogace­nia się, próbowali zakamuflować swoje przestępstwa, których pobudką do działania była żądza władzy, lub mieli inne motywy brutalnego traktowania więźniów. Za takie czyny mogłem ich postawić w stan oskarże­nia, umieścić te potwory w zamknięciu za kratami i położyć kres ich zbrodniom”.

Rozumiał dobrze, że nie był w stanie zmienić całego systemu, „zwłaszcza w czasie wojny”. To oświadczenie jest znacznie bar­dziej wiarygodne niż jego zeznania w Norymberdze. Można z pewnością założyć, że było ono oparte na prawdzie.

W zeznania, które Morgen złożył w Norymberdze, niektórzy ludzie jednak uwierzyli, i nie był to byle kto. Jednym z nich był amerykański pisarz historyczny i laureat nagrody Pulitzera – John Toland. W swojej biografii Adolfa Hitlera, opublikowanej w 1976 roku, pisał o Morgenie: „samotnie usiłował powstrzymać «Endlösung»” i doszedł do wniosku, że „samotna krucjata Morgena […] miała druzgocący skutek dla kompleksu obozów zagłady w Lublinie. Kriminalkom­missar Wirth otrzymał polecenie zlikwidowania bez zostawienia śladu trzech z czterech obozów, które sam zbudował – w Treblince, Sobiborze i Bełżcu”.

Toland pisał dalej, że 24 listopada 1944 roku Himmler wydał rozkaz zamknięcia centrów masowej zagłady, „zmu­szony do tego szybkim zbliżaniem się Armii Czerwo­nej i nieustającymi dochodzeniami upartego Konrada Morgena […]”. Toland opierał się przy tym na wy­wiadzie, jaki przeprowadził z Morgenem, i którego zapis dźwiękowy się zachował. Można tam usłyszeć fascynację Tolanda dochodzeniami prowadzonymi przez Morgena w obozach koncentracyjnych. Wyrażał też zdumienie faktem, że była tam mowa o „jedynym [prawdziwym] wymiarze sprawiedliwości” w Trzeciej Rzeszy. „Wielu ludzi na Zachodzie nie dałoby temu wiary”, zapewniał Morgena.

Pisarz okazywał zdziwienie, że Morgen nigdy nie został uhonorowany po wojnie za swoją pracę, którą wykonywał w obozach jako sędzia SS, przy czym, we­dług niego, ryzykował za nią swoim życiem. Amery­kanin pozwalał sobie na zbyt wielką fascynację opo­wiadaniami Morgena i prawie wcale nie zadawał mu krytycznych pytań. Nie było mowy o żadnej jednooso­bowej krucjacie, gdyż Morgen pracował z zespołem sę­dziów śledczych, a orzekanie wyroków należało do za­dań sądów SS i Policji pod nadzorem Gerichtsherren, z Himmlerem i Hitlerem jako najwyższymi sędziami. Toland nie podbudował żadnymi dowodami przedsta­wionego przez siebie związku pomiędzy działalnością Morgena a zakończeniem programu zagłady Żydów. Podobnie jak zamknięcie obozów, „Aktion Reinhard” nie miało nic wspólnego z działalnością Morgena, tak i zamknięcie Auschwitz w rzeczywistości nie było z nim związane. Fabryka śmierci w Auschwitz została unieruchomiona dopiero w listopadzie 1944 roku. Je­dynym powodem, dla którego Himmler wydał rozkaz zniszczenia krematoriów w Birkenau, była jego chęć ukrycia śladów masowej zagłady przed coraz bardziej zbliżającą się Armią Czerwoną. Krótko przed wyzwo­leniem obozu 27 stycznia, esesmani dokonali egzeku­cji kilkuset więźniów, ale nie mieli wystarczająco dużo czasu, by wymordować wszystkich pozostałych309. Ocaleli z Auschwitz zawdzięczali swoje życie szybko nacierającej sowieckiej armii, a nie sędziemu z SS.

Artykuł Niemcy i Austria nie chcą o tym pamiętać! Zakłady opiekuńcze, które służyły jako centra eutanazji. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/feed/ 0
Człowiek, który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o ich zbrodniach. Za jego sprawą Trzecia Rzesza została uznana za „państwo bezprawia” [WIDEO] https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/ https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/#respond Fri, 24 Nov 2017 07:29:17 +0000 https://niezlomni.com/?p=44866

Działając w powojennej, a więc pozornie sprzyjającej rzeczywistości, Fritz Bauer często natrafiał na niechęć czy wręcz sprzeciw kolegów, mających nierzadko niejasną przeszłość uwikłaną w narodowy socjalizm. Również państwo niemieckie starało się unikać rozliczania z udziału w zbrodniach nazistowskich.

Dlatego Bauer nie ufał jego organom. Stąd też o większości jego dokonań dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Śmierci nader tajemniczej. Kim tak naprawdę był ten osamotniony wojownik o prawdę?

"Ciężkie dębowe drzwi przy frankfurckiej Gerichtstraße otwarły się bezgłośnie, gdy dwudziestosiedmioletni Michael Maor niepostrzeżenie wszedł do ciemnego budynku.

Drogę szczegółowo opisano mu już wcześniej. Na prawo kamienne schody prowadziły na drugie piętro, gdzie otwierała się rozległa przestrzeń niczym wspaniały, oświetlony światłem księżyca podwórzec, wyłożony zielonym linoleum. Wzrok padał od razu na wyróżniające się od reszty, jakby znajdowały się na podeście, białe drzwi, oflankowane z prawa i lewa przez marmurowe kolumny, które w ciemności nie wydawały się brązowo-czerwone, lecz czarne. Nie możesz nie trafić, powiedziano mu.

Zlecenie dla byłego izraelskiego komandosa brzmiało: sfotografować dokumenty leżące z lewej strony stołu. Stół znajdował się w biurze prokuratora generalnego Frankfurtu. Pachniało tam cygarami, długie zasłony były zaciągnięte, a na ścianach wisiały nowoczesne obrazy. Z lewej strony na biurku, oddzielony od pozostałych papierów, leżał stos dokumentów.

Były to dokumenty z okresu Trzeciej Rzeszy, raporty, również fotografie − przypominał sobie Maor. Wszędzie widniały swastyki.

[caption id="attachment_44868" align="alignleft" width="342"] Adolf Eichmann,
Eichmannreferat_BusStop3_2009.jpg: Sargoth
derivative work: Der Bischof mit der E-Gitarre/wikimediacommons.org[/caption]

Były to akta Adolfa Eichmanna, niesamowicie ambitnego głównego organizatora Holocaustu, który wymordowanie milionów Żydów zaplanował aż po najdrobniejszy biurokratyczny detal. Nie dalej jak po kilku tygodniach po tej nocnej akcji, wieczorem 11 maja 1960 roku, izraelskie służby specjalne Mossad uprowadziły narodowosocjalistycznego zbrodniarza z jego kryjówki w Buenos Aires. Eichmann, oszołomiony środkami farmakologicznymi i przebrany w mundur linii lotniczych El Al, został wywieziony w pierwszej klasie samolotu pasażerskiego do Izraela. Miało wtedy dojść do jednego z najbardziej znaczących procesów karnych XX wieku, stanowiącego moment zwrotny dla młodego jeszcze izraelskiego państwa. Ale najistotniejsze decyzje zapadły we Frankfurcie.

To tam w roku 1957 wpłynął list, od którego wszystko się zaczęło. Człowiek o nazwisku Lothar Hermann, Żyd urodzony w Niemczech, który przed narodowymi socjalistami schronił się w Argentynie, donosił w nim o odkryciu, że Eichmann ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem na przedmieściach Buenos Aires. Dowiedział się tego przez przypadek: jego córka zakochała się akurat w synu masowego mordercy. W tym czasie nie było jeszcze instytucji, do której mógłby się zwrócić przerażony ojciec. Rząd izraelski skoncentrowany był wciąż jeszcze na pilnych sprawach obronności kraju, Amerykanie niedawno oddali odpowiedzialność za ściganie zbrodniarzy narodowosocjalistycznych stronie niemieckiej, a tam w wymiarze sprawiedliwości wielu sędziów i prokuratorów było uwikłanych w brunatną przeszłość. Jedynie prokurator generalny we Frankfurcie na własną rękę rozpoczął poszukiwania Eichmanna.

Prokurator generalny Fritz Bauer był postacią wyjątkową, dlatego jego sława sięgnęła po Argentynę i Izrael. Był to socjaldemokrata żydowskiego pochodzenia, któremu w roku 1936 udało się w ostatniej chwili uciec, a po roku 1945 powrócił właśnie do tej gałęzi niemieckiej administracji, która była najsilniej nacechowana działaniem brunatnych grup wsparcia, czyli do wymiaru sprawiedliwości, aby walczyć o ukaranie zbrodniarzy narodowosocjalistycznych. Do niego właśnie Lothar Hermann wysłał nieprawdopodobną, wywołującą wielkie poruszenie wiadomość na temat Eichmanna.


Izraelski agent w ciemnym biurze Fritza Bauera właśnie ustawiał swój aparat fotograficzny, gdy drgnął z przerażenia. „Nagle usłyszałem kroki, a przez szparę pod drzwiami wpadło światło”. Michael Maor szybko schował się za biurko; człowiek na zewnątrz zbliżał się po zielonym linoleum wolnymi, dziwnie ociężałymi krokami. Sprawiało to wrażenie, jakby ciągnął za sobą jakiś ciężar.

Maor zastygł w bezruchu aż do czasu, gdy uświadomił sobie, że musiała to być sprzątaczka. „Najwyraźniej była trochę niedbała”, gdyż zaoszczędziła sobie pracy w zadymionym, sześćdziesięciometrowym biurze prokuratora generalnego i poczłapała dalej. Światło za nią ponownie zgasło.

Akta Eichmanna, których zawartość jeszcze tego dnia dotarła do Mossadu, nie przypadkiem leżały osobno na biurku prokuratora. Nocnego gościa zaprosił sam Fritz Bauer. Było to raczej tajne przekazanie danych niż włamanie. Tak dyskretne, że nie dowiedział się o tym nikt, nawet najściślejszy krąg współpracujących z Bauerem prawników.
Fritz Bauer wystarczająco często był świadkiem sytuacji, gdy oskarżonych o zbrodnie Trzeciej Rzeszy ostrzegali o mającym nastąpić aresztowaniu funkcjonariusze, potajemnie przekazując im te niezwykle ważne informacje. W policji istniały niezliczone tego typu miejsca przecieków. Dlatego kierowanej przez Bauera i zajmującej się zbrodniami Trzeciej Rzeszy niewielkiej grupie śledczych zakazano używania dalekopisów do przesyłania meldunków, gdyż mogły przechodzić w ten sposób przez wiele rąk. Jeden z członków tej grupy, Joachim Kügler, przypomina sobie: „Gdy podczas mojej pracy nad procesem dotyczącym Auschwitz musiałem nadać meldunek, szedłem na rynek i prosiłem o tę przysługę handlarza warzyw”.

Dyskrecja była zatem przykazaniem numer jeden. Ukrywający się zbrodniarze narodowosocjalistyczni w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych otrzymywali systematycznie ostrzeżenia nawet za pomocą własnego biuletynu „Warndienst West”, rozsyłanego przez hamburski oddział Niemieckiego Czerwonego Krzyża – kierowany przez byłego Obersturmbannführera SS – do związków byłych żołnierzy Wehrmachtu i SS zamieszkałych w różnych krajach związkowych. Źródło tych ostrzeżeń ulokowane było bezpośrednio w bońskim centrum władzy. Stanowiło je założone w roku 1950 Centralne Biuro Ochrony Prawnej (Zentrale Rechtsschutzstelle) dla podejrzanych o zbrodnie narodowosocjalistyczne, które do 1953 roku znajdowało się w Ministerstwie Sprawiedliwości, a następnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, i kierowane było przez byłego prokuratora działającego w sądzie specjalnym Trzeciej Rzeszy we Wrocławiu (Breslau). Gdy pewnego razu zespół Fritza Bauera natrafił na ślad najaktywniejszego współpracownika narodowosocjalistycznego programu eutanazji, Reinholda Vorberga, i złożył w bońskim sądzie prośbę o pozwolenie na dyskretne śledztwo, nawet sędzia osobiście przekazał tę istotną informację miejscowemu adwokatowi, dzięki czemu Vorbergowi udało się uciec do Hiszpanii.

Fragment rozdziału O Niemcu, który postawił Eichmanna przed sądem. Jego tajemnica, Ronen Steinke, Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem, Wyd. Replika, Zakrzewo 2017.

Fritz Bauer ‒ człowiek który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o przeszłości

Pracując w wymiarze sprawiedliwości rodzącej się Niemieckiej Republiki Federalnej, prokurator Fritz Bauer starał się być głosem jej sumienia. Więzień obozów, zbiegły żyd, który w 1949 r. powrócił do Niemiec, by objąć stanowisko prokuratora generalnego Hesji we Frankfurcie nad Menem.

Za jego sprawą zrehabilitowano uczestników zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 r., a Trzecia Rzesza oficjalnie została uznana przez sąd za „państwo bezprawia”. To Bauer przekazał izraelskiemu Mosadowi trop, który doprowadził do porwania i osądzenia Adolfa Eichmanna. Ogromny był także jego wkład w przeprowadzony w latach 60. we Frankfurcie proces zbrodniarzy SS z KL Auschwitz-Birkenau.

Działając w powojennej, a więc pozornie sprzyjającej rzeczywistości, Fritz Bauer często natrafiał na niechęć czy wręcz sprzeciw kolegów, mających nierzadko niejasną przeszłość uwikłaną w narodowy socjalizm. Również państwo niemieckie starało się unikać rozliczania z udziału w zbrodniach nazistowskich. Dlatego Bauer nie ufał jego organom. Stąd też o większości jego dokonań dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Śmierci nader tajemniczej. Kim tak naprawdę był ten osamotniony wojownik o prawdę?

Ronen Steinke ‒ także prawnik, a zarazem dziennikarz ‒ zarysowuje historię człowieka, który po wojnie atakowany był w NRF jak nikt inny. Korzystając z niepublikowanych wcześniej źródeł, odtwarza dzieje wielkiego prawnika i humanisty, którego osobiste losy stały się sprawą polityczną. Spisuje biografię niemieckiego Żyda, który cudem uniknął nazistowskich prześladowań, po to by przywracać elementarne poczucie sprawiedliwości.

Gdy opuszczam moje biuro, wkraczam na wrogie terytorium - Fritz Bauer

Artykuł Człowiek, który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o ich zbrodniach. Za jego sprawą Trzecia Rzesza została uznana za „państwo bezprawia” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/feed/ 0
Przerażające szczegóły procederu ujawnione. Co roku niemieccy lekarze zabijają 21 tys. pacjentów… https://niezlomni.com/przerazajace-szczegoly-procederu-ujawnione-roku-niemieccy-lekarze-zabijaja-21-tys-pacjentow/ https://niezlomni.com/przerazajace-szczegoly-procederu-ujawnione-roku-niemieccy-lekarze-zabijaja-21-tys-pacjentow/#respond Tue, 28 Mar 2017 11:24:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=36582

Niemiecki psychoterapeuta Karl H. Beine, szef oddziału psychiatrii i psychoterapii w szpitalu św. Marii w Hamm, napisał książkę pt. „Miejsce zbrodni szpital” (Tatort Krankenhaus). Zdradza w niej kulisy procederu, który wywołał ogromne poruszenie w Niemczech. O sprawie napisał niemiecki Die Welt.

Beine opiera się na badaniu, które przeprowadził wraz z naukowcami katedry psychiatrii i psychoterapii uniwersytetu Witten/Herdecke. Jego wyniki są szokujące: 3 proc. lekarzy, 1,5 proc. pielęgniarzy oraz 5 proc. opiekunów osób starszych, którzy wypełnili ankietę przesłaną im przez naukowców, przyznało, że „co najmniej raz w przeciągu ostatnich 12 miesięcy aktywnie zakończyło życie pacjenta”.

„Aktywnie” w tym wypadku oznacza, że nie chodziło ani o dozwolone przez prawo „zaprzestanie uporczywej terapii”, ani o wspomagane samobójstwo, które zakłada udział pacjenta we własnej śmierci. Daje to 21 tys. pacjentów rocznie, zabitych przez personel medyczny z powodów, których nie znamy

- czytamy w Die Welt. gazeta podsumowuje: to bardzo wysoka liczba, bo co roku w niemieckich szpitalach umiera ok. 430 tys. osób, a w domach opieki kolejne 175 tys. Pacjenci umierający z powodu błędów lekarskich to z kolei ok. 14 tys. rocznie.

Chcieliśmy sprawdzić, czy głośne przypadki zabójstw pacjentów przez sfrustrowanych pielęgniarzy, nagłaśniane przez media, są wyjątkiem czy regułą. Przeciwko tezie o wyjątku przemawia nie tylko wynik naszej ankiety, ale także wyrażane wobec nas przez personel medyczny obawy. Wielu lekarzy przyznaje, że było świadkami jak ich koledzy zabijali pacjenta. Mówimy o eutanazji, na życzenie lub bez wiedzy pacjenta, oraz o zwyczajnym morderstwie

- mówi Beine, który dodaje:

Presja zysku powoduje, że łatwiej jest zabić pacjenta, niż otoczyć go opieką. W centrum naszego systemu opieki medycznej nie znajduje się człowiek, lecz czysty zysk. Płacą za to pacjenci. Swoim życiem.

Niemiecki rzecznik praw pacjenta Karl-Josef Laumann (CDU) nazwał rewelacje dziennikarza szokującymi.

źródło: wPolityce.pl

Artykuł Przerażające szczegóły procederu ujawnione. Co roku niemieccy lekarze zabijają 21 tys. pacjentów… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/przerazajace-szczegoly-procederu-ujawnione-roku-niemieccy-lekarze-zabijaja-21-tys-pacjentow/feed/ 0
Dom starców skazany za odmowę eutanazji https://niezlomni.com/dom-starcow-skazany-za-odmowe-eutanazji/ https://niezlomni.com/dom-starcow-skazany-za-odmowe-eutanazji/#respond Sun, 03 Jul 2016 13:49:26 +0000 http://niezlomni.com/?p=28883 Dom starców skazany za odmowę eutanazji

Katolicki dom opieki dla osób starszych w Diest w Belgii przegrał w sądzie. Teraz musi zapłacić odszkodowanie.

Władze ośrodka w 2011 roku nie zezwoliły pensjonariuszce na kontakt z lekarzem, bo, jak twierdzą, istniało uzasadnione podejrzenie, że będzie chciał jej podać śmiertelny zastrzyk.

74-letnia kobieta cierpiała na chorobę nowotworową. Do eutanazji jednak doszło. Wykonała ją rodzina Belgijki, która zabrała ją do domu, gdzie wstrzyknięto truciznę.

Placówka katolicka musi jednak zapłacić odszkodowanie w wysokości 6 tys. euro rodzinie pensjonariuszki , bo zdaniem sądu prawo zostało złamane.

Jak informuje Polskie Radio, w uzasadnieniu wyroku napisano, że dom opieki nie miał prawa do odmowy wykonania eutanazji z powołaniem się na sprzeciw sumienia.

Belgia jest krajem, gdzie obowiązuje ustawa o o tzw. samobójstwie wspomaganym - idąca najdalej w tym względzie na świecie.

Na takie dictum nie zgadza się kościół katolicki. Metropolita Mechelen-Brukseli abp Jozef De Kesel twierdzi, że katolickie placówki mają prawo odmawiać przeprowadzania eutanazji i aborcji.

Artykuł Dom starców skazany za odmowę eutanazji pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dom-starcow-skazany-za-odmowe-eutanazji/feed/ 0