Minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul zabrał głos na temat tzw. ekologów, którzy blokują wycinkę lasu w Hambach. Sytuacja się zaostrzyła: po jednej stronie znajdują się aktywiści i organizacje ochrony środowiska - po drugiej: jednostki policji.

Aktywiści mówią ,,nie" wycince lasu, który ma 12 tys. lat, ale znajduje się na terenie należącym do koncernu energetycznego RWE. Pracownicy korporacji zaczęli już usuwać pnie drzew. Aktywiści są także na miejscu. Prasa niemiecka twierdzi, że wszystko przebiega spokojnie, mimo że ,,podczas kontroli dokumentów doszło do starcia z dwoma osobami".

RWE jednak planuje wyciąć 200 hektarów prastarego lasu pod kopalnię odkrywkową, co budzi ogromne oburzenie. Sam koncern dysponuje zezwoleniem na wycinkę, co umożliwi wydobycie węgla brunatnego. Na miejscu jest już policja. Powód?

podczas wzmożonej akcji w Hambach chce zabezpieczyć materiał dowodowy używany przez aktywistów do ataków na policjantów lub do budowy barykad

- informuje Deutsche Welle. Tymczasem minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii ostrzega, że funkcjonariusze będą musieli stawić czoła ,,gotowym użyć przemocy lewicowym ekstremistom". Mają oni zjeżdżać na miejsce z całych Niemiec i sąsiednich krajów.

Ci samozwańczy obrońcy środowiska wcale nie chcą ratować lasu, tylko zlikwidować państwo

- twierdzi polityk, który nie ma wątpliwości, że prawo stoi po stronie koncernu.

Jeśli nadejdzie ten dzień, policja musi się postarać, by prawo to zostało przeforsowane

- dodał.

źródło: Deutsche Welle

Artykuł Niemiecki minister grozi ,,ekologom”: ,,Policja musi się postarać. Oni wcale nie chcą ratować lasu, tylko…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Niemiecki serwis Deutsche Welle donosi o astronomicznej kwocie, którą musi zapłacić każdy, kto zabije osę na terenie Niemiec. Suma może sięgać nawet 65 tys. euro, a wysokość kar waha się w zależności od regionu.

W Niemczech osy, a także gniazda szerszeni są pod szczególną ochroną. Zabicie osy rzadkiego gatunku jest niezwykle kosztowne - to właśnie 65 tys. euro. Zabicie osy pospolitej to kara do 50 tys. euro - o takich kwotach informuje Deutsche Welle, dodając, że dotychczas najwyższa zapłacona kara opiewała na 10 tys. euro.

W Niemczech żyje około 600 gatunków os, a tylko 8 z nich może użądlić człowieka. Zagrożenie dla zdrowia stanowi ugryzienie zaledwie dwóch różnych gatunków. Dla środowiska osy są niezwykle ważne. W miastach redukują liczbę much, które przenoszą niebezpieczne bakterie. Natomiast na wsi pomagają rolnikom w walce ze szkodnikami. Osy zapylają także kwiaty i drzewa

- informuje serwis. Wiadomość wywołała wiele komentarzy wśród internautów:

Polskie żubry można zabijać bezkarnie. pic.twitter.com/QUNGaZ4Lme

— Teresa Monika (@kinga463) 4 września 2018

Ciągle zadziwia mnie jak cienka jest granica pomiędzy normalnością i fanatyzmem w Niemczech: wprowadzili surowsze kary - do 65.000 € - za ZABICIE OSY. Tak osy, takiego małego owada podobnego do pszczoły.

— Gutab💯 ن (@BatugWojciech) 4 września 2018

Uchodźcy bezkarnie mogą zabijać na terenie Niemiec, a ty za zabicie osy na ich terenie możesz zapłacić karę nawet 65 tysięcy euro#BREDNIE #ABSURDY 😂
https://t.co/lzbvrpax9U

— Magda Rostocka🇵🇱❤️🙋🏻‍♀️ (@magda_rostocka) 4 września 2018

A za żubra, nie mówiąc o dziecku na etapie życia prenatalnego? https://t.co/mzdZhVB1LF

— ks. Janusz Chyła 🇵🇱💯 (@Janusz1967) 4 września 2018

Artykuł Polscy internauci nie mogą uwierzyć. Tyle w Niemczech trzeba zapłacić za zabicie… osy. Wymowne porównania pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Zdaniem Greenpeace Polska, w niektórych lasach można stosować wycinkę w reakcji na informację, że w Bawarii zdecydowano się walczyć z kornikiem właśnie poprzez wycinkę. Wcześniej organizacja była zdecydowanie przeciw takiej walce z kornikiem w Polsce. W efekcie znalazła się na celowniku internautów i dziennikarzy, którzy pytali: ,,Dlaczego w zarządzie Greenpeace Polska nie ma Polaków?"

Greenpeace jest zdania, że nie ma potrzeby, aby organizacja interweniowała w Niemczech, bo chodzi o lasy gospodarcze.

Wszystkim pytającym, czy wybieramy się do Niemiec w związku z doniesieniami dziennika "Die Welt" w sprawie gradacji kornika w lasach gospodarczych, odpowiadamy: nie. Przy okazji, przypominamy czym różni się #PuszczaBiałowieska od lasu gospodarczego https://t.co/1fs1nlmcjW https://t.co/NkxX7thFwh

— Greenpeace Polska (@Greenpeace_PL) 16 sierpnia 2018

Organizacja zajmuje takie stanowisko, mimo że informacje prasowe nie są wyczerpujące. Jej zdaniem nie chodzi o słynny Las Bawarski, ale o zwykłe lasy Bawarii. Dlatego w takich przypadkach, gdzie kornik powoduje straty gospodarcze, wycinka jest uzasadniona. Z kolei w Puszczy Białowieskiej zdaniem Katarzyny Jagiełło z Greenpeace, to nie kornik był zagrożeniem, ale wycinka i wywóz drzew.

Internautów takie tłumaczenie nie przekonywało:

To nawet całkiem logiczne. W lesie gospodarczym trzeba jak najszybciej wycinać drzewa, bo kornik je zniszczy. Kornik puszczański rozumie natomiast, że nie jest w lesie gospodarczym i niszczy tylko niektóre drzewa, aby zachować Puszczę dla przyszłych pokoleń. Dobrze zrozumiałem?

— M.M.Traube🇸🇪🇵🇱 (@MarekTraube) 16 sierpnia 2018

Czytam to z przerażeniem: manipulacje i zwyczajne kłamstwa; nie myśleliście nad tym żeby się wynieść z Polski i przestać nas uszczęśliwiać? Puszcza Białowieska bez was da sobie o wiele lepiej radę 🤥

— Tomek Niewęgłowski (@tomnie323) 17 sierpnia 2018

1. Greenpeace zgadza sie na wycinke lasu gospodarczego w Niemczech
2. Greenpeace nie zgadza sie na wycinke lasu gospodarczego na terenie Puszczy
3. Greenpeace apeluje aby caly teren Puszczy zostal objety ochrona Parku Narodowego

Kto potrafi laczyc fakty, wie juz wszystko https://t.co/BtGfaUm98d

— Żelazna Logika (@zelazna_logika) 18 sierpnia 2018

1. Kornika w „lesie gospodarczym” tępimy, bo trzeba ocalić drzewa idące pod wycinkę

2. Kornika w Puszczy nie ruszamy, bo najwyżej zniszczeniu ulegnie cały las pod ochroną

„Greenpeace dba o środowisko naturalne” to najlepszy żart tego roku 😂😂😂😂😂😂😂

— Logikatory.pl (@Logikatory) 17 sierpnia 2018

Puszcza Białowieska musi umrzeć, tak rzecze Greenpeace. https://t.co/gTdZI7Y6YV

— Radosław 🇵🇱 (@bogdan607) 17 sierpnia 2018

Internauci przytaczają także skład zarządu Greenpeace Polska:

Kto blokował wycinkę w Puszczy

Zarząd Greenpeace Polska:

✔️Aleksander Egit - Prezes Zarządu
✔️Gertrud Korbler - Członkini Zarządu
✔️Heinz Reindl - Członek rady nadzorczej
✔️Florian Faber - Członek rady nadzorczej
✔️ Karin Küblböck - Członkini rady nadzorczej

— Prawa strona 🇵🇱 (@PrawyPopulista) 19 sierpnia 2018

Taki skład zarządu Greenpeace Polska już wcześniej budził zdziwienie. Marek Siudaj z portalu wGospodarce.pl pisał w artykule ,,Dlaczego w zarządzie Greenpeace Polska nie ma Polaków?":

Od dawna mam wrażenie, że organizacje ekologiczne, będące franczyzami zachodnich „koncernów” ekologicznych, decydują się na aktywność w Polsce tylko wtedy, kiedy to jest dobrze widziane przez ich centrale

Dziennikarz zwracał uwagę, że takiej oczywistej informacji nie ma na stronie Greenpeace Polska. Twierdzi, że dziwi go zachowanie organizacji, która postępuje zagadkowo w sprawie spalanych śmieci, przywożonych z Zachodu, co stanowi ogromne zagrożenie dla środowiska.

jeśli idzie o śmieci, to członkowie tej organizacji – owszem – pojawiają się w mediach. Mówią, co jest źle, a co jest dobrze, ale w dużym stopniu zwracają uwagę na to, że należałoby wypełnić zalecenia Najwyższej Izby Kontroli czy innych instytucji. Generalnie jednak ten problem chcą pozostawić „odpowiednim służbom”.
Proszę porównać to z walką o „zachowanie” Puszczy Białowieskiej

- podkreślał, komentując mało spójne zachowanie organizacji.

źródło: TVP Info / wGospodarce.pl / Twitter

Artykuł ,,Dlaczego w zarządzie Greenpeace Polska nie ma Polaków?”. Ekolodzy pod ostrzałem internautów i dziennikarzy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

,,Zaćmienie – czy Polska zda egzamin z człowieczeństwa?" to film dokumentalny wyemitowany na antenie Telewizji Trwam. Jego emisja wywołała duże poruszenie po lewej stronie debaty publicznej. Nic dziwnego: raczej nie spodoba się ,,ekologom".

Dzisiaj wojna ideologiczna przeniosła się na ulice, do mediów, na portale społecznościowe i uporczywie wdziera się do szkół. Jedną z bardziej niebezpiecznych ideologii okazuje się być pseudoekologia, która nie tylko degraduje człowieka i ustawia go w hierarchii poniżej świata roślin i zwierząt, ale także stanowi broń gospodarczą do atakowania dziedzictwa rolniczego w Polsce

- piszą autorzy filmu. Wypowiadający się eksperci nie pozostawiają złudzeń: za wszystkim stoją duże pieniądze i interesy.

https://www.youtube.com/watch?v=XfxZkmQo82c

Artykuł ,,Zaćmienie – czy Polska zda egzamin z człowieczeństwa?”. Ten film wywołał wściekłość lewicy. Ujawnia, co naprawdę stoi za ,,szlachetnymi ideami”, o których lewacy mówią w mediach pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Na skutek zmiany w przepisach branża futrzarska w Polsce może ulec likwidacji. Kto na tym zyska? - Polski eksport to rocznie ok. 2,4 mld zł. Zamknięcie tak wielkiego przemysłu będzie dla naszych przedsiębiorców ogromną szansą - nie ukrywają radości ukraińskie media.

Pomysłodawcy zmian w przepisach wskazują, że prowadzenie ferm futerkowych jest niehumanitarne. Posłowie wspierani są przez organizacje ekologiczne - fundacje Viva! i Otwarte Klatki. Hodowcy bronią się, wskazując, że warunki panujące na fermach są zgodne ze wszystkimi standardami, a futra z Polski cieszą się dużym powodzeniem na świecie.

Dyskusja w Polsce jest uważnie śledzona na Ukrainie. Likwidacja gałęzi przemysłu może stać się szansą dla ukraińskiej gospodarki. Portal Status Quo zwraca uwagę, że Polska jest drugim największym w Europie i trzecim na świecie producentem w branży (1144 gospodarstwa hodowlane). Ewentualna zmiana przepisów sprawi, że to Ukraina zyska. Już teraz się na to przygotowuje, dostosowując prawo tak, aby przejęcie przemysłu było możliwie najprostsze. Tamtejsi przedsiębiorcy planują także czerpać z polskich doświadczeń, m.in. wykorzystywać odpady z gospodarstw rybnych i zakładów przetwórstwa mięsnego do karmienia norek.

Portal Ekonomiczeskije Izwiestia zwraca uwagę, że szansą Ukrainy jest tania siła robocza. Poza tym ten kraj nie jest pod taką presją jak inne, gdzie głos organizacji proekologicznych jest bardziej słyszalny. Problemem jest tylko skomplikowane prawo i biurokracja.

Musimy stworzyć sprzyjające warunki dla firm hodowlanych. Wielu inwestorów nie chce się angażować na Ukrainie ze względu na nasze "dzikie" prawa - od złożoności zakupu działki po uzyskanie najróżniejszych pozwoleń. Jeśli rząd zajmie się tą sprawą i rozwiąże problemy, nie ma wątpliwości, że polskie "miękkie złoto" pojawi się w naszym gościnnym regionie

- cytuje ukraiński portal Wirtualna Polska.

Hodowcy krytykują proponowane przez polityków i ekologów zmiany. Punktują, że do skarbu państwa może wpłynąć 800 milionów zł mniej z tytułu podatków. Do tego mogą dojść rekompensaty za poniesione straty.

Artykuł Kto wykorzysta zmianę prawa w Polsce. Ukraińscy przedsiębiorcy zacierają ręce: ,,Popłynie do nas miękkie złoto z Polski” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

W Brukseli otworzono dziś wystawę ,,Niech futra przejdą do historii". Współorganizatorami są m.in. polscy europosłowie: Jadwiga Wiśniewska, Stanisław Ożóg, Zbigniew Kuźmiuk, prof. Ryszard Legutko, prof. Zdzisław Krasnodębski. Zaprezentowano nagranie Jarosława Kaczyńskiego, który wypowiedział się przeciw hodowli zwierząt futerkowych.

Polscy europarlamentarzyści publikowali informacje o swoim udziale.

Otwarcie wystawy “Make fur history” pic.twitter.com/MwFT2o1eT2

— ZdzisławKrasnodębski (@ZdzKrasnodebski) 23 stycznia 2018

W PE otwarcie wystawy „Niech futra odejdą do historii” zorganizowanej przez polską delegację @ecrgroup pic.twitter.com/4WpPX8XgUD

— Dominika Cosic (@dominikacosic) 23 stycznia 2018

Uczestnicy mogli wysłuchać słów Jarosława Kaczyńskiego, który opowiedział się za zakazem hodowli zwierząt futerkowych w Polsce: ,,chodzi o to, żeby cierpienia zwierząt było mniej na świecie".

TYLKO W TVP INFO
Prezes @pisorgpl Jarosław Kaczyński za zakazem hodowli zwierząt futerkowych w Polsce: chodzi o to, żeby cierpienia zwierząt było mniej na świecie #wieszwiecej pic.twitter.com/3zIwJOCoUt

— TVP Info 🇵🇱 (@tvp_info) 23 stycznia 2018

Ale nie wszyscy się z tym zgadzali. Publicysta Łukasz Warzecha pisał:

Zdrada polskich interesów gospodarczych. Ręka w rękę z lewactwem. Gratuluję, a wszystkim, którzy są odporni na propagandę i szanują polskich przedsiębiorców, namawiam do zapamiętania nazwisk europosłów PiS, którzy przyłożyli do tego rękę.

Zdrada polskich interesów gospodarczych. Ręka w rękę z lewactwem. Gratuluję, a wszystkim, którzy są odporni na propagandę i szanują polskich przedsiębiorców namawiam do zapamiętania nazwisk europosłów PiS, którzy przyłożyli do tego rękę. https://t.co/rvUL42SQ9d

— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 23 stycznia 2018

Internauci pytali europosłów:

Proszę odpowiedzieć: gdy zakażecie hodowli norek na futra i produkcja przeniesie się na Ukrainę i do Rosji, to standard przetrzymywania i uśmiercania zwierząt wzrośnie czy spadnie?

— Emil Krawczyk (@krawczyk_emil) 23 stycznia 2018

Z kolei Janusz Korwin-Mikke urządził happening. Pojawił się na miejsu z napisem:

Czy wiesz, że produkcja jednego sztucznego futra zabija 10 tys. motyli:

"Stary wariat" zachował się jak trzeba pic.twitter.com/B3otoPAlgA

— Filip Pier Dun (@filip_pierdun) 23 stycznia 2018

Artykuł Europosłowie PiS protestowali w Brukseli. Dziennikarz ostro: ,,Zdrada polskich interesów. Zapamiętajcie te nazwiska”. A Korwin-Mikke zaprotestował w nietypowy sposób [FOTO/WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

- Coraz bardziej absurdalne zarzuty "ekologów" przekraczają wszelkie granice. Dezinformacja zielonych przybrała tak wielką skalę, że pozostaje nam się tylko z tego śmiać - piszą przedstawiciele Polskiego Przemysłu Futrzarskiego, którzy nie od dziś prowadzą walkę z organizacjami ekologicznymi.

Wszystko za sprawą ustawy o ochronie zwierząt, której nowelizacja będzie skutkowała m.in. zamknięciem ferm futrzarskich. W przestrzeni medialnej toczy się debata, podczas której organizacje ekologiczne stawiają hodowcom wiele zarzutów. Ci odpowiadają na nie w poniższym nagraniu.

Artykuł Postanowili odpowiedzieć na wszystkie kłamstwa ekologów. Humorem i ironią. Ich nagranie podbija sieć [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Ekolodzy nie ustają w walce z Ministerstwem Środowiska. Powód? Puszcza Białowieska. Tym razem wtargnęli do siedziby Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Warszawie. Krzyczeli: „Cała puszcza parkiem narodowym!”. Urzędnicy wezwali policję.

Wraz z ekologami pojawili się dziennikarze Oko.press i Gazety Wyborczej. To nie pierwszy taki przypadek. Jak informował serwis wPolityce.pl, we wrześniu w proteście przed ministerstwem środowiska wzięli udział dziennikarze "GW", którzy chcąc zwiększyć frekwencję pikiety, przebrali się za aktywistów Greenpeace. Tym razem na miejscu również ,,spontanicznie" pojawili się przedstawiciele mediów.

Ekolodzy poszli rano pod budynek Dyrekcji Lasów Państwowych. Był to pełen spontan, więc zgromadzenia nie zgłosili. Z tragarzami przechodzili akurat pracownicy OKO i Gazety Wyborczej, której pracownik prowadził transmisję live na FB. pic.twitter.com/DbTb5qrOru

— NZG (@NZGoebbelsa) 9 listopada 2017

Ekolodzy zablokowali wejście do siedziby i przypięli się do barierek. W środku znalazła się beczka, którą usiłują zablokować wejście do budynku. Żądają całkowitego wstrzymania prac w Puszczy Białowieskiej.

Krzysztof Trębski z Dyrekcji Lasów Państwowych pisze na Twitterze:

Ależ tym histerycznym pseudo-ekologom nie chce się czekać na rozstrzygnięcie sprawy Puszczy w #TSUE, którą sami za pośrednictwem KE założyli (!). Boją się, że wyrok będzie inny niż oczekują? Notoryczne łamanie prawa przy jednoczesnym wrzeszczeniu o prawie, ech...

Ależ tym histerycznym pseudo-ekologom nie chce się czekać na rozstrzygnięcie sprawy Puszczy w #TSUE, którą sami za pośrednictwem KE założyli (!). Boją się, że wyrok będzie inny niż oczekują? Notoryczne łamanie prawa przy jednoczesnym wrzeszczeniu o prawie, ech... pic.twitter.com/eTDPpiua7T

— Krzysztof Trębski (@ktrebski) 9 listopada 2017

Internauci nie widzą związku między sprawą Puszczy a siłowym blokowaniem siedziby:

Blokowanie siłą to nie ekologia i ekolodzy, to EKOTERRORYZM w sprawie lasów państwowych...a tam gdzie są potrzebni to ich nie ma (nordstream). Pół roku więzienia dla każdego tak dla zasady.

— LordSmok (@Smok667) 9 listopada 2017

Ekoterroryści wdarli się do siedziby Lasów Państwowych, blokują wejście, stoją też przed wejściem. @wirtualnapolska podaje, że przywiązali się, żeby nie można było ich stamtąd usunąć. Na miejscu jest już policja. pic.twitter.com/CrOwtJtrbv

— Lidia Lemaniak (@LLemaniak) 9 listopada 2017

Artykuł Ekolodzy tym razem poszli na całość. Do siedziby Lasów Państwowych wtoczyli beczkę i… Internauci komentują: ,,To nie ekologia, to ekoterroryzm” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Dwóch szwajcarskich rzeźników postanowiło nawiązać do starej lokalnej tradycji. To publiczne świniobicie, które spotkało się z falą krytyki i z lokalnego incydentu stało się wydarzeniem, o którym pisały media na całym świecie.

Dwóch Szwajcarów porównywano m.in. do terrorystów z ISIS, ponieważ tak jak oni zdaniem ekologów również dokonują oni egzekucji na bezbronnych ofiarach. Tymczasem Rolf Haering i Heiner Oberer z Sissach nieopodal Bazylei chcieli tylko odwołać się do zwyczaju zwanego Metzgete. Wydarzenie zgromadziło około 150 widzów. Rzeźnicy zabili dwie świnie, następnie odpowiednio przygotowali mięso, z którego sporządzono jeszcze tego samego dnia lokalne potrawy.

Podczas świniobicia nie mogło zabraknąć ekologów, którzy trzymali transparenty z napisem ,,zwierzęta czują, zwierzęta cierpią" oraz ,,ich ból jest twoją przyjemnością". Przed samym wydarzeniem rzeźnicy otrzymali wiele gróźb, m.in. porównywano ich do terrorystów z ISIS.

Były ksiądz Lukas Baumann, który jest wegetarianinem od 18 lat, zapowiedział, że w ramach protestu założy szaty średniowiecznego flagelanta i będzie biczował się w miejscu publicznym, aby unaocznić cierpienie zwierząt.

Mężczyźni bronią się przed zarzutami, twierdząc, że zabijanie zwierząt zorganizowali wcześnie rano, aby nie budzić wielkiego zainteresowania gapiów. Dodawali także, że cierpienie świń w przemysłowych rzeźniach jest równie wielkie.

źródło: Blick.ch

Artykuł Dwóch Szwajcarów postanowiło przywrócić lokalną tradycję. Wywołali oburzenie: zaczęto porównywać ich do ISIS [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

W mediach pojawiają informują o licznych wycinkach prowadzonych przez leśników. Jednak żeby je udokumentować, niektórzy posługują się manipulacją, Jedną z nich udokumentowały Lasy Państwowe.

W leśnictwie Teremiski (Nadleśnictwo Białowieża) nieznani dotąd sprawcy wykopali słup z tablicą o treści „Rezerwat Przyrody Lasy Naturalne Puszczy Białowieskiej” ze skraju rezerwatu i umieścili ją bezpośrednio przy stosie drewna, pozyskanego w trakcie prac związanych z zapewnianiem bezpieczeństwa publicznego wzdłuż drogi.

- informują Lasy Państwowe. Później podobne memy z wymownym zdjęciem krążą w internecie, ściągając na głowy leśników gromy. Ci podkreślają:

Miejsce to w żaden sposób nie jest związane z rezerwatem przyrody.

Dariusz Skirko, nadleśniczy Nadleśnictwa Białowieża (RDLP w Białymstoku) powiedział, że oznakowanie rezerwatu wróciło już na swoje miejsce, a wyjaśnieniem sprawy zajmuje się Straż Leśna.

źródło: Lasy Państwowe

Artykuł Tak się zdobywa tysiące lajków w obronie Puszczy. Pojawili się w rezerwacie, ale nie po to, aby chronić przyrodę. Tania manipulacja zdemaskowana [FOTO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.