Edyta Świętek – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Edyta Świętek – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Fascynująca, pełna emocji, miłości i dramatów historia polskiej rodziny. „Grzechy młodości” Edyty Świętek [WIDEO] https://niezlomni.com/fascynujaca-pelna-emocji-milosci-i-dramatow-historia-polskiej-rodziny-grzechy-mlodosci-edyty-swietek-wideo/ https://niezlomni.com/fascynujaca-pelna-emocji-milosci-i-dramatow-historia-polskiej-rodziny-grzechy-mlodosci-edyty-swietek-wideo/#respond Mon, 10 Aug 2020 04:10:27 +0000 https://niezlomni.com/?p=51113

Bydgoszcz przełomu lat 80. i 90. Trudne czasy zmuszają bohaterów do podejmowania nowych wyzwań i mierzenia się w praktyce z tak długo wyczekiwaną wolnością oraz kapitalizmem.

Tymoteusz poszukuje sposobów na pomnożenie fortuny. Justyna otwiera małą firmę. Nadal utrzymuje kontakty z domniemanym synem Heleny Wetlik, nie mając pojęcia, jaką niespodziankę chowa w zanadrzu Klaus Engel…

Edyta Świętek to niekwestionowana mistrzyni sag!!! Ta powieść wciąga już od pierwszej strony. Burzliwy czas przemian gospodarczych i ustrojowych. Chciwość bierze górę nad rozsądkiem, a za czyny dokonane w przeszłości nadchodzi czas rozliczenia. Tajemnice, nieoczekiwane zwroty akcji, emocje, wiarygodność, wyraziste postaci i sytuacje poruszające serce to wprost gotowy materiał
scenariusz filmowy. Czytajcie, a jestem pewna nie doznacie zawodu!!!Polecam!
Aneta Pimpis

Edyta Świętek kontynuuje opowieść o wielopokoleniowej rodzinie, w której bohaterami są nie tylko matki, babki, ojcowie, bracia, siostry, kochankowie… Ważną bohaterką jest Bydgoszcz, a w niej miejsca, na wspomnienie których kręci się łezka w oku i takie, o których istnieniu wygodniej byłoby zapomnieć. Poznając niełatwe losy Trzeciaków, ma się ochotę wyjść na ulice i z książką w ręku na nowo poznawać miejskie zakamarki. To gdzieś tu muszą czaić się zazdrość, rozpacz, radość, miłość, lęk, nadzieja. Między brzegiem jednej rzeki, a nabrzeżem drugiej odbijają się też echa niewierności. Polecam!
Dorota Witt, dziennikarka
Express Bydgoski

Edyta Świętek jest mistrzynią sag rodzinnych osadzonych w realiach PRL-u. Po rewelacyjnym Spacerze Aleją Róż powraca z równie wciągającą serią Grzechy młodości. Obowiązkowa lektura dla miłośników gatunku!
Magdalena Majcher, pisarka

Edyta Świętek, Szczyty Chciwości. Grzechy młodości, Wyd. Replika, Poznań 2020. Książki autorki można nabyć na stronie Wydawnictwa Replika.

Fragment rozdziału pt. Bezgłośny krzyk

Justyna Trzeciak siedziała na ławce w parku. Dzień był piękny, słoneczny, więc z przyjemno­ścią wystawiła twarz na działanie wiosennych pro­mieni. W pobliżu Jola wraz z dwoma koleżankami grała w gumę. Dziewczynki osiągnęły już etap ko­lanek, więc rozrywka nabierała rumieńców, gdyż znacznie łatwiej przychodziły „skuchy”. Zwykle Ju­styna przypatrywała się beztroskim harcom, lecz tego popołudnia ogarnęła ją tak wielka błogość, że przymknęła powieki.
Listy od Klausa zawsze poprawiały jej nastrój. Engel potrafił wyjątkowo pięknie pisać o drobia­zgach dnia codziennego. Odmalowywał widok ze swojego okna: starego piekarza, który miał zakład oraz sklepik przy jego ulicy; maluchy dokazujące na podwórku. Dopytywał, czy polskie dzieciaki mają podobne zabawy, jakie są ich zainteresowania i co porabiają w wolnym czasie. O matce rzadko wspo­minał, ale wciąż dopytywał o Helenę i Franciszkę. Ubolewał nad pogarszającym się stanem ich zdro­wia. Przysyłał witaminy. Najczęściej jednak pod­kreślał słowa o tęsknocie za towarzystwem dru­giego człowieka. Ze starannie zapisanych kartek wyzierała samotność. Łaknienie bliskości – szcze­gólnie w wymiarze duchowym.


Nazywał Justynę swoją przyjaciółką. Te słowa były miłe jej sercu.
Mój przyjaciel… – pomyślała, głaszcząc pieszczo­tliwie opuszkami kopertę spoczywającą na podołku.
Nie wypełnił emocjonalnej pustki, która po­wstała po śmierci Eugeniusza – tragicznie zmar­łego męża nikt nie mógł zastąpić. Ale był kimś ważnym. Właśnie Mroczkowi wspominała o wielu rozterkach, których nie zdradziłaby nikomu inne­mu, nawet Helence.
Od jakiegoś czasu dokładała starań, by oszczę­dzać poczciwej cioci zgryzot. Nie ze wszystkiego chciała zwierzać się Agacie, ponieważ ona także miała dość własnych problemów. Klaus stanowił idealnego powiernika. Być może z racji dzielą­cej ich znacznej odległości. Niemalże nie istniało prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek się spotka­ją. Nigdy nie rozmawiali telefonicznie – chyba nie tylko z uwagi na barierę językową, ale również dla­tego, że gdzieś między wierszami nadmienił, iż jest niemy. Nie wyraził tego wprost, lecz tak wynikało z treści listu.
– Jestem człowiekiem milczącym – pisał. – Moje usta musiały na zawsze umilknąć. Jedynie w myślach krzyczę. Mogę też przelewać na papier to, co gra w mojej duszy, ale i tutaj nie jestem w stanie oddać wiernie tego, co czuję. Gdybym tylko zdołał przemówić! Ile rzeczy wówczas bym wyraził… Justyno!

Żałowała, że nie może skorzystać z jego zapro­szenia. Dopóki ciocia była w lepszej formie, taki wyjazd nie byłby większą uciążliwością. Cóż, gdy Trzeciakowa nie otrzymała paszportu. Choć nigdy nie działała w opozycji, Służba Bezpieczeństwa wciąż kontrolowała jej poczynania. Zapewne mia­ła u nich swoją teczkę, w której notowano różne bzdury na jej temat. Owszem, utrzymywała wiele znajomości mogących uchodzić za „podejrzane” czy wręcz „szkodliwe”. Jakiś czas temu przystąpiła nawet do Solidarności. Skoro już była na cenzuro­wanym, to niech przynajmniej będą ku temu po­wody. Być może przez to posunięcie odmówiono jej możliwości wyjazdu na Zachód. I nie pomogło tłumaczenie, że w kraju zostawia dzieci, jest wdową i ma pod opieką schorowaną staruszkę. Trzykrotnie próbowała i za każdym razem otrzymywała nega­tywną odpowiedź.
Teraz choćby uzyskała dokument, nie mogłaby pojechać. Helenka była w coraz gorszej kondycji, a do tego jeszcze doszły problemy zdrowotne te­ściowej. Nie byłoby kogo poprosić o doglądnięcie cioci i dwójki nastolatków.
A może to i lepiej? Kto wie, do czego mogłoby dojść, gdyby stanęła z Klausem twarzą w twarz?
Doznałaby rozczarowania?
A może wręcz przeciwnie – jeszcze silniej przy­wiązałaby się do tego człowieka i po powrocie do domu znowu doskwierałyby jej bolączki tęsknią­cej kobiety.
Wolę, żeby Klaus pozostał w sferze marzeń. By nadal był tylko i aż przyjacielem.

Czasami nawiedzały Justynę osobliwe myśli, które wzbudzały w niej paniczny strach. Gdy po­puszczała wodze fantazji, wyobrażała sobie, że za personaliami Klausa Engela ukrywa się ktoś zupeł­nie inny. Człowiek, którego dawno temu pogrzebała na cmentarzu, lecz nie pozwoliła na to, by umarł w jej sercu. Te rojenia nie miały racji bytu, gdyż zamiast pozwalać czasowi na zabliźnianie ran, na nowo je rozdrapywały.
Wiem, że w naszym życiu zachodzi wiele zadziwiają­cych przypadków. Ten jednak jest absolutnie niemożliwy. Bądź rozsądna, dziewczyno! – karciła w duchu samą siebie. Gdyby Eugeniusz żył, nie dopuściłby do tego, byś usychała z tęsknoty i rozpaczy w przekonaniu, że umarł. Na pewno dałby znać, że jest cały, zdrowy i bezpieczny. Nawet jeśli nie wprost, to w jakiś zawoalowany sposób.
Klaus nigdy nie napisał w liście niczego, co mo­głoby sugerować taką sytuację.
Coś miękkiego musnęło dłoń kobiety. Podniosła leniwie powieki i spojrzała na podołek. Zobaczyła niewielkie białe piórko, które wylądowało na ko­percie. Uśmiechnęła się – właśnie poczuła osobliwe ciepło w okolicy serca.

Artykuł Fascynująca, pełna emocji, miłości i dramatów historia polskiej rodziny. „Grzechy młodości” Edyty Świętek [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/fascynujaca-pelna-emocji-milosci-i-dramatow-historia-polskiej-rodziny-grzechy-mlodosci-edyty-swietek-wideo/feed/ 0
Znakomita opowieść o problemach, z jakimi zmagali się ludzie w latach 90. TYLKO U NAS „Nowe Czasy. Nie pora na łzy”. [WIDEO] https://niezlomni.com/znakomita-opowiesc-o-problemach-z-jakimi-zmagali-sie-ludzie-w-latach-90-tylko-u-nas-nowe-czasy-nie-pora-na-lzy-wideo/ https://niezlomni.com/znakomita-opowiesc-o-problemach-z-jakimi-zmagali-sie-ludzie-w-latach-90-tylko-u-nas-nowe-czasy-nie-pora-na-lzy-wideo/#respond Sun, 14 Apr 2019 05:01:43 +0000 https://niezlomni.com/?p=50750

Nowa Huta lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zaczyna podupadać gospodarczo. Coraz trudniej o stabilne zatrudnienie, prywatni przedsiębiorcy wyzyskują pracowników, w obywateli uderzają zarówno wielkie afery gospodarcze, jak i drobni oszuści poszukujący łatwego zarobku. W tym chaotycznym otoczeniu bohaterowie powieści Nowe czasy szybko dorośleją i tracą młodzieńcze złudzenia.

Przed Wiolettą rysuje się perspektywa samotnego macierzyństwa. Zespół muzyczny założony przez Adriana kończy działalność. Marek nie potrafi sobie poradzić z piętrzącymi się trudnościami po tym, jak jego ukochana padła ofiarą brutalnej napaści. Karol z bezsilnością obserwuje zmagania swoich dzieci z przeciwnościami losu i pomimo wielkiej determinacji nie jest w stanie im pomóc. W rodzinie Pawła Szymczaka również pojawiają się liczne zmartwienia – zaaferowani pogonią za pieniędzmi rodzice nie dostrzegają potrzeb własnej córki oraz tego, że dziewczynka popada w anoreksję.

Powieść Przeminą smutne dni jest historią o trudnym dojrzewaniu i problemach, z jakimi zmagali się młodzi ludzie tuż po okresie przemian ustrojowych w Polsce.

Ta historia opowiada o sile miłości i przyjaźni. O wyborach, których efekt zawsze stanowi dla nas wielką niewiadomą. O tym, jak ważna jest rodzina. Już dawno nie czytałam tak prawdziwej, emocjonalnej i wzruszającej powieści - Dorota Gąsiorowska, autorka m. in. Karminowego serca

Poruszająca historia o ludziach, którym przyszło żyć, kochać i marzyć w niezwykłych czasach. Polecam! - Krystyna Mirek, autorka m.in. Ceny szczęścia

 

Fragment powieści Edyty Świętek, Nowe czasy. Przeminą smutne dni, Wyd. Replika, Poznań 2019. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika. 

Nowe Czasy. Nie pora na łzy
– Pogięło cię, stary? – Marek zdecydowanie nie był zainteresowany przystąpieniem do kapeli, którą zamierzał zorganizować Adrian. – Na cholerę mi to? Muzyka chodnikowa? No bez jaj!
– Serio ci mówię! Wiesz, jaka jest z tego kasiora? Człowieku! Całe życie chcesz sterczeć z kasetami na
placu? – pokpiwał bliźniak.
– Wiesz co? Ja tam nie narzekam. Handel mi się opłaca. Robię sam na siebie, stać mnie na samochód
wspomniał o wysłużonym dużym fiacie, którego nabył na potrzeby swej działalności. – Mam na piwo, fajki i panienki.
– No i dobra. U mnie też byś miał, tylko więcej. I bez sterczenia na placu przez cztery pory roku – wysunął nader przekonujący, jego zdaniem, argument.
– Mnie tam to nie przeszkadza. – Marek wzruszył ramionami. – Lubię przebywać na świeżym powietrzu.
– Tia… Świeżo zanieczyszczonym chyba – stwierdził
Adek.
– Odpowiada mi kontakt z ludźmi.
– Tego na pewno ci z nami nie zabraknie – zapewnił szybko amator muzyki chodnikowej.
– Człowieku, dejże se siana, okej? Popatrz na mnie! Czy ja wyglądam jak fan disko-klepisko?
Adrian obrzucił brata uważnym spojrzeniem. Fakt, różnili się niczym dzień i noc. Jedynie z twarzy
byli do siebie podobni, a i to tyle o ile. Marek był zdecydowanym wielbicielem ostro brzmiącej muzyki. W jego duszy rządziły rock i metal. Nosił się odpowiednio do swych upodobań. Miał długie włosy, które na co dzień wiązał w kucyk. Bez względu na stan pogody wkładał glany, czarne jeansy i takież koszulki z nadrukami nazw swoich ulubionych zespołów muzycznych. Z nastaniem nieco chłodniejszych dni narzucał ramoneskę, którą kupił za ciężkie pieniądze na placu żydowskim, a na szyi motał bandanę w swoim ulubionym kolorze. Jego ręce i szyję zdobiły skórzane rzemyki z jakimiś symbolami. Dużo palił, i to nie tylko papierosy, ale sięgał także po marihuanę, o czym oczywiście nie wiedział nikt z rodziny prócz bliźniaka i Wiolki. W przeciwieństwie do Marka, Adek był typem eleganta. Picuś-glancuś, tak nazywał go brat. Starannie ostrzyżony, zawsze gładko ogolony. Spodnie w kancik lub jasne wycierusy. Do tego porządnie odprasowana koszula, żadnych podkoszulków.


Mieli wspólny pokój, drugi co do wielkości w mieszkaniu – największy pełnił funkcję dziennego.
O wystrój swojego kąta wciąż darli koty, ponieważ Marek chciał wieszać na ścianach plakaty kapeli
rockowych wyjęte z zagranicznych magazynów lub kupione w sklepie muzycznym. Adrian zdecydowanie wolałby gładkie ściany lub tapetę o jakimś niewyszukanym wzorze. O muzykę nie musieli się sprzeczać, gdyż zazwyczaj mijali się w drzwiach. Rano Adrian studiował, a po południu, gdy zbierał się do pracy, Marek już wracał z Bieńczyc. W weekendy Marek zazwyczaj imprezował na mieście. Zresztą Adrian przeważnie pracował w piątkowe i sobotnie wieczory. A jak już się zdarzyło, że na siebie wpadali i musieli spędzić razem czas, to dla świętego spokoju każdy słuchał muzyki z walkmana. Tak. Marek zdecydowanie nie był typem, który pasował do dyskoteki, ale…
– Przecież nie musisz obcinać włosów i nosić kolorowych ciuchów. Możesz je ewentualnie wkładać jako kostium sceniczny, nie?
– Nie. To, że handluję kasetami z tą rąbanką, nie znaczy, że sam mam ją uprawiać.
– A co ci szkodzi?
– A to, że kumple zabiliby mnie śmiechem. Nie ta liga, Aduś. Koniec rozmowy – burknął brat, zapalając papierosa. Adrian wzruszył ramionami i sięgnął po słuchawki. Z walkmanem i książką wyciągnął się na swoim tapczanie. Nie przejął się odmową. W odwodzie miał jeszcze kilku kumpli, którzy mogliby być potencjalnie zainteresowani tematem zespołu. Tymczasem Marek z rozgoryczeniem pomyślał, że tak naprawdę nie miałby nic przeciwko zabawie w kapelę, bardziej dla zgrywy niż dla sławy. Problemem było Wojsko Polskie, które wyciągnęło po niego łapska.
Tym razem nie zdołał się odwołać. Nie pomogły żadne zaświadczenia z liceum, że niby wciąż szykuje
się do powtórzenia czwartej klasy oraz zdawania matury. Tej jesieni, zamiast imprez, czekała go zasadnicza służba wojskowa. Paweł opuścił niżej szybę w samochodzie.


– Dzień dobry, panie kierowco. Kontrola drogowa. Prawo jazdy i dowód rejestracyjny proszę.
Szymczak zaczął grzebać drżącymi dłońmi po kieszeniach w poszukiwaniu papierów. Było mu gorąco
z emocji. Jego zdenerwowanie potęgował fakt, że policjant na pewno widział trzęsące się ręce i być może kombinował, co ma na sumieniu kierujący pojazdem. Na szczęście po rutynowym zerknięciu w dokumenty funkcjonariusz pozwolił mu odjechać. Paweł odetchnął. Ja pierdolę! Jaki jest sens, by tak narażać dupę dla kilku banknotów? Resztę drogi przebył bez kolejnych przygód, jednak
jego zdenerwowanie sięgało apogeum. Dlatego gdy dotarł na posesję kolegi, poczuł wielką ulgę. Prawdopodobieństwo, że tam najadą ich gliniarze, było mikre. Wiktor nie należał do osób, które miałyby na pieńku z mundurowymi. Jego interesy były legalne, tak przynajmniej wydawało się Szymczakowi. Czyż polecił mu, by wjechał do przestronnego garażu, i dopiero tam opróżnili bagażnik golfa. Nowy posiadacz kałasznikowów z zadowoleniem oglądał nabytek.

– Uważaj, naładowany – przestrzegł Paweł. – Nie chcesz chyba ściągnąć sobie tu psów?
– Spokojna głowa! – prychnął Wiktor. – Mam ich w kieszeni. – Słuchaj, stary, ale tak właściwie po co ci te zabawki? Przecież nie pójdziesz z tym na ulicę. Na strzelnicę też nie pojedziesz, żeby poćwiczyć celowanie do tarczy. – No nie. Ale wiesz, jak jest. Człowiek robi biznesy i z różnymi ludźmi miewa do czynienia. Mam żonę i dzieci. Muszę im zapewnić bezpieczeństwo. Paweł pokiwał głową.
– Zrozumiałe. Pieniądz kłuje w oczy.
– Dobrze, że o mnie pomyślałeś – powiedział Wiktor, odkładając broń. – A przy okazji: znam kilka osób, które też mogłyby być zainteresowane zakupem. Więc jakby ten twój Rusek miał jeszcze jakiś fajny towar na zbyciu, to daj mi cynk, a ja powiem, komu trzeba.

Artykuł Znakomita opowieść o problemach, z jakimi zmagali się ludzie w latach 90. TYLKO U NAS „Nowe Czasy. Nie pora na łzy”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/znakomita-opowiesc-o-problemach-z-jakimi-zmagali-sie-ludzie-w-latach-90-tylko-u-nas-nowe-czasy-nie-pora-na-lzy-wideo/feed/ 0