"Twarz" Małgorzaty Szumowskiej została nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem - Grand Jury Prize podczas 68. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Jednak komentarze niektórych dziennikarzy dalekie są od zachwytu. Zwracają uwagę, że film wpisuje się w pewien sposób przedstawiania Polski.
Szumowska wbija kij w mrowisko. Odważnie sięga po współczesne polskie problemy, mówi o braku akceptacji, bezmyślnej religijności pozbawionej refleksji
- mówiła w rozmowie z TVN24 Patrycja Wanat, dziennikarka filmowa radia TOK FM. Ale czy ,,Twarz" przedstawiła rzeczywistość? Zdaniem Rafała Ziemkiewicza, to film ,,drwiący z uprzedzeń, zabobonów i histerycznego lęku przed innym”. Publicysta w komentarzu dla ,,Do Rzeczy" porównuje produkcję z ,,Pokłosiem", bo również oparty jest na ,,faktach autentycznych.
W ,,Pokłosiu" bohater zostaje ukrzyżowany na drzwiach stodoły. W rzeczywistości p. Romaniuk został wyróżniony za społeczną działalność przez miejscową społeczność i czterokrotnie wygrywał tam wybory.
W filmie ,,Twarz" chłopiec doznał wypadku podczas budowy pomnika Chrystusa. Po przeszczepie twarzy ludzie we wsi zaczynają go nienawidzić, bo sądzą, że wstąpił w niego diabeł. W rzeczywistości chłopiec rzeczywiście przeżył wypadek, ale ludzie zamiast go podejrzewać o opętanie, udzielają mu pomocy i zapewniają wsparcie.
Fakt: Grzegorz Galasiński po przeszczepie twarzy mieszka w wiosce Niemil. Cała wioska mu pomaga, sołtys, proboszcz. Fikcja: Gośka Szumowska robi film o tym, że mała polska wioska wyżywa się na mężczyźnie po przeszczepie twarzy. Efekt: Srebrne Lwy w Berlinie.
— Tomasz Sommer (@1972tomek) 25 lutego 2018
Ziemkiewicz podsumowuje:
Jak się chce dostać nagrodę na Zachodzie....
A obraz o Polsce i Polakach idzie w świat - za pieniądze podatników. Oto informacja ze strony PiSF:
https://www.youtube.com/watch?v=fj5s5JzPDS8
Artykuł Jakie ,,fakty autentyczne” o Polsce i Polakach przedstawia polski film nagrodzony na Berlinale. Dziennikarze punktują różnice między filmem a rzeczywistością pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>W niedzielę podczas festiwalu Berlinale miał miejsce pokaz filmu Agnieszki Holland ,,Pokot". Najwięcej emocji wywołały jednak słowa, które padły podczas rozmowy z prasą.
Temat wywołała Olga Tokarczuk - na podstawie jej książki ,,Prowadź pług przez kości umarłych" powstał film. Pisarka wspomniała o Kotlinie Kłodzkiej.
Ten malutki, trochę zapomniany ogonek południowej granicy Polski, który w jakimś sensie przypomina nam, że jesteśmy w środku Europy. Ten region stał się polski dopiero po Jałcie. Wcześniej był czeski, potem pruski. Dla mnie to ważna metafora Europy, zwłaszcza Środkowej
- mówiła.
Temat podchwyciła Holland.
To trochę ziemia niczyja – zwierzęta zresztą też nie mają ojczyzny. Nie przypadkiem czują się tu dobrze takie osoby jak Duszejko czy Dyzio. Nie muszą udowadniać, że mają prawo tu żyć
- podkreślała.
Na słowa Holland zwrócił uwagę Eryk Mistewicz, który na Twitterze napisał:
Agnieszka Holland opowiadała dziś w Berlinie, że niektóre rejony się do Polski po 1945 roku „nie przyjęły”. Naprawdę Polska ma takie elity
- zaznaczył. Robert Winnicki dodał:
Pewna część elit w Polsce bądź z Polski pochodząca jest nie tylko niepolska, ale i/lub antypolska. Tak jak Holland
Maciej Świrski zastanawiał się:
Co p. Holland miała na myśli? Czy neguje integralność terytorialną RP?
Artykuł Czy Agnieszka Holland kwestionuje integralność terytorialną Polski? Słowa reżyserki w Berlinie wywołały burzę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>