Akcja „Wisła” – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Akcja „Wisła” – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Takiego wyroku jeszcze nie było. Ofiara akcji ,,Wisła” dostanie wysokie odszkodowanie. Teraz lawina kolejnych podobnych roszczeń? https://niezlomni.com/takiego-wyroku-jeszcze-nie-bylo-ofiara-akcji-wisla-dostanie-wysokie-odszkodowanie-teraz-lawina-kolejnych-podobnych-roszczen/ https://niezlomni.com/takiego-wyroku-jeszcze-nie-bylo-ofiara-akcji-wisla-dostanie-wysokie-odszkodowanie-teraz-lawina-kolejnych-podobnych-roszczen/#respond Fri, 01 Jun 2018 14:38:06 +0000 https://niezlomni.com/?p=48614

Akcja ,,Wisła", podczas której władze komunistyczne wysiedliły Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków i mieszane rodziny polsko-ukraińskie z terenów Polski południowo-wschodniej, do dziś budzi spory. Strona ukraińska stara się przedstawić ją jako przeciwwagę dla rzezi wołyńskiej. Tymczasem w polskim sądzie zapadł precedensowy wyrok. 85-letni mieszkaniec Bieszczadów otrzyma od państwa niemal 400 tys. złotych rekompensaty za wysiedlenie w ramach tej akcji.

Sprawa trwała 15 lat i w jej efekcie państwo polskie musi wypłacić niemal 400 tys. złotych. O sprawie informuje gazeta.pl. Sprawę prowadził mecenas Łukasz Kurowski z Rzeszowa. Państwo wykorzystało wszelkie możliwe środki odwoławcze, jednak ostatecznie sąd zdecydował, że 85-latek ma otrzymać 390 tys. złotych.

Mężczyzna został wysiedlony w 1947 r., jednak po 10 latach wrócił w Bieszczady. Tutaj się osiedlił, jednak komunistyczny Skarb Państwa w międzyczasie zdążył sprzedać jego dom i ziemię. teraz Sąd uznał tamtą decyzję za bezprawną.

Dotąd sądy oddalały takie roszczenia, stąd media piszą o wyroku jako precedensowym i mogącym otworzyć furtkę dla podobnych spraw.

źródło: Gazeta.pl

Artykuł Takiego wyroku jeszcze nie było. Ofiara akcji ,,Wisła” dostanie wysokie odszkodowanie. Teraz lawina kolejnych podobnych roszczeń? pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/takiego-wyroku-jeszcze-nie-bylo-ofiara-akcji-wisla-dostanie-wysokie-odszkodowanie-teraz-lawina-kolejnych-podobnych-roszczen/feed/ 0
Komunistyczna operacja, czy raczej akcja wojskowa wzorowana na doświadczeniach II RP i praktyce Korpusu Obrony Pogranicza? Fakty i mity akcji „Wisła”. [WIDEO] https://niezlomni.com/operacja-komunistyczna-raczej-akcja-wojskowa-wzorowana-doswiadczeniach-ii-rp-praktyce-korpusu-obrony-pogranicza-fakty-mity-akcji-wisla-wideo/ https://niezlomni.com/operacja-komunistyczna-raczej-akcja-wojskowa-wzorowana-doswiadczeniach-ii-rp-praktyce-korpusu-obrony-pogranicza-fakty-mity-akcji-wisla-wideo/#respond Sat, 25 Nov 2017 09:20:53 +0000 https://niezlomni.com/?p=44906

Siedemdziesiąt lat temu władze polskie rozpoczęły operację „Wisła”, która do podręczników historii przeszła pod nazwą akcji „Wisła”, choć nazwa ta nie jest właściwa. Użył jej któryś z historyków i tak już zostało.

Operacja „Wisła”, można powiedzieć, była rezultatem układu z 9 września 1944 roku zawartego między Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a Radą Komisarzy Ludowych Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej o tzw. ewakuacji Ukraińców z Polski do USRR i obywateli polskich z USRR do Polski. Od 15 października 1944 roku do 15 czerwca 1946 roku przesiedlono łącznie 480 305 osób (122 450 rodzin). Władze polskie sądziły, że po zakończeniu przesiedleń na terenie południowo-wschodnich powiatów pozostało około 20 tysięcy Ukraińców, choć w rzeczywistości było ich około 150 tysięcy. Miało to dwie przyczyny. Pierwszą był fakt, że polski rząd nie dysponował realnymi statystykami ludnościowymi tego obszaru. Po drugie Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojne ramię – Ukraińska Powstańcza Armia robiły wszystko, by nie dopuścić do przesiedlenia Ukraińców na sowiecką Ukrainę. To, że z Ukrainy wyjechało (a raczej musiało wyjechać) 787 674 obywateli polskich, OUN-UPA traktowały, rzecz jasna, jako „rozwiązanie jak najbardziej sprawiedliwe”. Same zresztą zrobiły wszystko, by Polaków zniechęcić do pozostania na Kresach. Azjatycka rzeź Polaków dokonana na Wołyniu przez OUN-UPA spowodowała, że Polacy, którzy przeżyli tę hekatombę, myśleli tylko o jednym: jak uciec przed nożami i siekierami ukraińskich morderców. OUN-UPA wymordowały około 100 tysięcy mieszkańców. Z ogólnej liczby 1150 polskich wiejskich osiedli, liczących w sumie ponad 31 tysięcy zagród, zdewastowanych przez OUN-UPA zostało na Wołyniu 1048 osiedli (z 26 167) zagrodami. Niemcy zniszczyli tylko 37 osiedli w czasie akcji pacyfikacyjnych. Zaledwie 66 osiedli przetrwało wojnę. Sowieci zburzyli je po wyjeździe Polaków. Z 253 kościołów i kaplic OUN-UPA obróciły w perzynę 103, natomiast 94 zrujnowali Sowieci, 25 kościołów po wojnie wykorzystywano do innych celów.

Podobną akcję eksterminacyjną OUN-UPA chciały przeprowadzić także w Małopolsce Wschodniej, lecz tu ze względu na siłę etosu i polskiego podziemia nie przybrała ona tak krwawego charakteru, choć nawet Niemcy odnotowali, że w lutym 1944 roku OUN-UPA za głównego wroga uznały Polaków i przygotowywały się do ich zupełnego usunięcia i wzięcia władzy w swoje ręce.

Następne meldunki mówią, że działalność OUN-UPA wzrasta w „przerażającym tempie”. Sprawozdanie Głównej Polowej Komendantury „365” z dnia 19 czerwca 1944 roku mówi, że: „celem działania oddziałów UPA jest wyzwolenie Ukrainy od Sanu i zniszczenie ludności polskiej na tym obszarze”. Panika i psychoza, jaka opanowała ludność Małopolski Wschodniej, spowodowała masowe wyjazdy za San. Polacy nie wierzyli w możliwość zorganizowania skutecznej obrony przed atakami OUN-UPA. Tylko w jednym tygodniu miejscowy komisarz w Borszczowie wydał 2,5 tysięcy przepustek zezwalających na ewakuację do województw krakowskiego i miechowskiego. Pogróżki i wezwania ukraińskich nacjonalistów budziły wśród Polaków z Małopolski przerażenie, które wzmagały relacje polskich uciekinierów z Wołynia.

Uciekinierzy z Wołynia i Małopolski, szukający schronienia w województwach lubelskim, dzisiejszym podkarpackim i krakowskim, przenosili nastroje zagrożenia na te terytoria. Jeżeli dzisiaj któryś historyk mówi, że akcja „Wisła” nie ma nic wspólnego z ludobójstwem wołyńskim, to znaczy, że na studiach nie miał zajęć z psychologii społecznej. Akcja „Wisła” była konsekwencją działalności OUN-UPA na terenie południowo-wschodniej Polski. Działalności, która stanowiła przedłużenie walki z państwem polskim na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Akcja „Wisła” była ostatnim akordem tego ukraińsko-polskiego starcia! Taka jest historyczna prawda.

OUN-UPA nie pogodziły się z wyrokiem historii i z faktem, że mocarstwa zachodnie i Stalin już w Jałcie uznali, że wschodnia granica Polski będzie przebiegać wzdłuż linii Curzona, wyznaczonej w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Uznała, że kilkanaście powiatów leżących za tą linią to etniczne ziemie ukraińskie, które powinny zostać przyłączone do Ukrainy. OUN-UPA zakwestionowały przynależność tych ziem do Polski, nie uznały jej jurysdykcji nad nimi, zwalczały wszelkie tworzone przez nią struktury. Wzywały Ukraińców do bojkotu rozporządzeń polskich władz. Bez akceptacji OUN-UPA nikt na tym obszarze nie mógł zostać nawet sołtysem. Jeżeli się zgodził i był akceptowany przez władze polskie, wędrował na gałąź. UPA niszczyła posterunki milicji, w konsekwencji czego pospolity bandytyzm rozrósł się do niewyobrażalnych rozmiarów. Nie działały szkoły, nie ściągano podatków, nie prowadzono gospodarki leśnej itp. Państwo polskie w kilkunastu powiatach południowo-wschodniej Polski de facto nie funkcjonowało. W miejsce struktur polskich OUN utworzyła własne, obejmujące swoją siatką wsie i osady. Polacy z tych terenów uciekali, nie chcąc paść ofiarą mordów. Na niektórych obszarach OUN utworzyła partyzanckie republiki, do których nikt obcy nie miał wstępu.

Ludność polska, która nie chciała porzucać rodzinnej ziemi, tworzyła oddziały samoobrony i umacniała swoje wsie, żeby odeprzeć atak UPA. OUN-UPA traktowały je jako gniazda „polskich bandytów” i starały się je bezwzględnie likwidować, mordując bestialsko jej obrońców i cywilnych mieszkańców.

Demonstrując swą siłę i koncentrując oddziały, UPA trzykrotnie usiłowała zniszczyć garnizon w Birczy, w której chronili się Polacy z mordowanych polskich wsi. W marcu 1946 roku oddziały UPA zlikwidowały w Bieszczadach strażnice WOP, otwierając granicę państwa w całym pasie działania UPA. Z 96 wziętych do niewoli żołnierzy WOP i milicjantów, upowcy zamordowali „metodą katyńską” 36 żołnierzy w okolicy Jasiela. Pozostałych zlikwidowali w innym miejscu (jeden z żołnierzy uciekł oprawcom) – nie chcieli pozostawiać po sobie zbyt wielu śladów. Zamordowali ich w innym miejscu!


OUN-UPA od początku starały się zdecydowanie przeciwstawiać przesiedleniom Ukraińców do ZSRR. Zmuszały ich do pozostania na miejscu. Dobrowolne zgłoszenie się do wyjazd na sowiecką Ukrainę było przez OUN-UPA traktowane jako zdrada i karane śmiercią. Zmuszało to oddziały Wojska Polskiego, osłaniającego komisje przesiedleńcze, do stosowania siły i przymusu. Ukraińcy twierdzą dzisiaj, że było to ze strony polskiej nadużycie, bo wymiana ludności miała być dobrowolna. Unikają jednak pytania: czy wyjazd Polaków był dobrowolny? Część z nich Ukraińcy najzwyczajniej wymordowali. Przesiedlenia ludności po obu stronach granicy były konsekwencją wojny rozpoczętej na Wołyniu przez Ukraińców przeciwko polskiej społeczności. Była ona okrutna i bezwzględna, wyzwalała zbrodnie i żądzę odwetu. To jednak nie strona polska ją zaczęła.

Kierownictwo OUN-UPA wiedziało, że III wojna światowa, czym tłumaczyli kontynuowanie walki, nie wybuchnie! Ukrywało to starannie przed szeregowymi członkami, karmiąc je opowieściami oficerów polityczno-wychowawczych, że Amerykanie lada dzień ruszą, żeby wyzwolić Ukrainę z rąk Sowietów.

Swoją walkę z państwem polskim OUN-UPA prowadziły bardzo zaciekle. Wynikało to z koncepcji polityki kierownictwa OUN-UPA, w myśl której polskie powiaty, czyli tzw. Zakerzonie, miało odegrać rolę „terytorium propagandowego”. Kierownictwo OUN-UPA zdawały sobie sprawę, że Sowieci odgrodzą Ukrainę od świata „żelazną kurtyną” i żadna wiadomość o walce toczonej przez OUN-UPA z Sowietami nie dotrze do światowej opinii publicznej. Polska nie była tak szczelnie odgrodzona od świata, i kierownictwo OUN-UPA sądziło, że uda się poinformować świat o prowadzonej przez nich walce chociażby z pomocą akredytowanych w niej zachodnich korespondentów.

Przy pomocy „Zakerzonia” OUN-UPA chciały wykreować swój nowy wizerunek jako organizacji narodowowyzwoleńczej, walczącej z komunizmem i Sowietami, która może być sojusznikiem Zachodu. OUN-UPA liczyły na to, że uda się jej nawiązać współpracę z aliantami. Swoimi działaniami na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej OUN-UPA skompromitowały się przed światem – uznano je za organizacje faszystowskie, współpracujące z Niemcami, która dokonały ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu. Kierownictwo OUN-UPA miało także nadzieję, że na Zakerzoniu uda się nawiązać współpracę z polskim podziemiem antykomunistycznym, która uwiarygodni obie organizacje w oczach aliantów. Naiwnie zakładała, że uzyska poparcie rządu londyńskiego, który poprze ich walkę z Sowietami, wydając swoiste świadectwo moralności.
OUN-UPA liczyły także, że poprzez pracę propagandowo-oświatową uda się jej zmienić nastawienie ludności polskiej do Ukraińców.

Działania OUN-UPA sprowadziły się do prowadzenia zażartej walki z państwem polskim, prowadzonej przy pomocy terroryzowanej przez nią ludności ukraińskiej. Ta stała się jej zapleczem, dostarczając oddziałom UPA żywność i wszelkiego innego zaopatrzenia, danych wywiadowczych i kontrwywiadowczych, melin, a także świeżego rekruta, dzięki czemu rozbite oddziały szybko odzyskiwały siłę. W oparciu o ludność zamieszkującą wsie ukraińskie działały szkoły podoficerskie UPA, sieci łączności sztafetowej itp.

OUN-UPA nie udało się osiągnąć swoich celów politycznych. Polskie podziemie antykomunistyczne podjęło wprawdzie rozmowy z UPA, przeprowadziło z nią nawet jedną akcję na Hrubieszów, ale na tym się skończyło. Rząd londyński odmówił zawarcia z OUN-UPA porozumienia. Takie oddziały podziemia antykomunistycznego jak: „Wołyniak”, „Żubryd” czy „Ogień”, a także „Jastrząb” czy „Żelazny”, odrzucały możliwość kontaktów z UPA, a co dopiero możliwość wspólnej walki z nimi. „Wołyniak” zwalczał UPA, stając w obronie mieszkańców polskich wsi.

Swoimi działaniami OUN-UPA nie zdobyły też sympatii na Zachodzie. Powiększyły znacząco przepaść dzielącą Polaków i Ukraińców. Wystarczy wspomnieć, że tylko jeden kureń pod dowództwem Iwana Szpontaka „Zalizniaka”, w czasie wojny zastępca komendanta powiatowego ukraińskiej policji pomocniczej w Rawie Ruskiej, przeprowadził ponad dwieście akcji bojowych przeciwko państwu polskiemu. Zniszczył pięć stacji kolejowych razem z garnizonami wojskowymi, zaminował i wysadził w powietrze 14 mostów kolejowych i 16 drogowych. Wysadził w powietrze cztery pociągi, zlikwidował wraz z załogą 14 posterunków milicji, mordując ich funkcjonariuszy. Zajął trzy miasta z garnizonami wojskowymi.

Natomiast takich kureni, jak „Zalizniak” było zaś wielu. Polaków i Ukraińców, którzy padli ich ofiarą, było bardzo dużo. Utworzona przez OUN Służba Bezpieky bezlitośnie mordowała wszystkich swoich ziomków, którzy nie zgadzali się z linią organizacji. Ilu ich zamordowała, nie wiadomo. Ich liczbę należy szacować w setkach. W każdym razie każde pojawienie się SB na ukraińskiej wsi budziło wśród jej mieszkańców strach.

Marek A. Koprowski, Akcja "Wisła". Ostateczna rozprawa z OUN-UPA, Replika, Zakrzewo 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

Operacja „Wisła” w ogniu polemik i kontrowersji

Na przełomie lat 1946-47 sytuacja w południowo-wschodniej Polsce daleka była od stabilizacji. Wsie ukraińskie w dalszym ciągu stanowiły zaplecze UPA. Najgorzej było w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim. Ocena Sztabu Generalnego WP była jednoznaczna: „[…] Na terenie powiatów przemyskiego, sanockiego i leskiego większość ludności ukraińskiej i mieszanej współpracuje z bandami UPA”. Ukraińcy stanowili na tych obszarach 85 proc. mieszkańców.

Działaniom OUN-UPA sprzyjał górzysty, silnie zalesiony teren, słabo rozwinięte sieci dróg, a w zasadzie ich brak, a także mała liczba ośrodków miejskich i garnizonów wojskowych. UPA zbudowała tam sieć bunkrów, kryjówek, w których rozlokowano składy materiałowe oraz szpitale. Sotnie „Chrina”, „Bira” i „Stacha” czuły się tu jak prawowici gospodarze, nie bardzo przejmując się istnieniem państwa polskiego.

Doraźne działania, podjęte przez grupę operacyjną wojsk WP i KBW, nie przyniosły oczekiwanych skutków. By skończyć z OUN-UPA, postanowiono połączyć zmasowaną operację przeciwko oddziałom UPA z przesiedleniem ludności ukraińskiej na Ziemie Zachodnie i Północne. W tym celu powołano Grupę Operacyjną „Wisła”.

Historycy ukraińscy chcą wyizolować akcję „Wisła” z całego procesu dziejowego lat czterdziestych i stosunków polsko-ukraińskich. Nazywają ją „zbrodnią komunistyczną”, „czystką etniczną”, a nawet ludobójstwem. Twierdzą, jak pisze Roman Drozd, że „Ukraińców ukarano dlatego, że byli i chcieli być Ukraińcami”. Nie chcą za to przyznać, że ich pobratymcy wymordowali Polaków na Wołyniu tylko dlatego, że byli Polakami.

Gen. Stefan Mossor, wybitny teoretyk sztuki wojennej, opracowując koncepcję operacji „Wisła”, brał pod uwagę doświadczenia II Rzeczypospolitej i praktykę Korpusu Obrony Pogranicza. Obowiązujące w niej prawo zezwalało na wysiedlenie ze strefy przygranicznej każdego obywatela, którego władze uznały za „niepożądanego ze względu na bezpieczeństwo granic państwa”. Akcja „Wisła” miała zatem przedwojenną podstawę prawną. Z komunizmem nie miała ona nic wspólnego.

[caption id="attachment_14687" align="alignleft" width="600"] Tablica upamiętniająca wypędzonych podczas akcji Wisła w Beskidzie Niskim[/caption]

Nie jest prawdą, że Polska, dokonując przesiedlenia Ukraińców, złamała prawo międzynarodowe. Mitem jest, że podczas akcji „Wisła” Wojsko Polskie zabiło kilka tysięcy osób. Mitologizacji uległ również obóz filtracyjny w Jaworznie, do którego kierowano Ukraińców i Łemków podejrzewanych o przynależność do OUN-UPA.

Oceniając operację „Wisła”, zgodzić się trzeba natomiast, że w jednym przypadku popełniono błąd. Łemków Rusinów ze środkowej i zachodniej Łemkowszczyzny nie należało przesiedlać, ale otoczyć opieką.

O tych wszystkich, ważnych, a często pomijanych i kontrowersyjnych sprawach pisze w swej najnowszej książce Marek Koprowski. Szeroko ujęte konteksty i polemiki wzbogaca omówieniem praktycznie zapomnianej akcji „H-T” oraz biogramami największych ukraińskich zbrodniarzy.

Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii - „Do Rzeczy”

Artykuł Komunistyczna operacja, czy raczej akcja wojskowa wzorowana na doświadczeniach II RP i praktyce Korpusu Obrony Pogranicza? Fakty i mity akcji „Wisła”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/operacja-komunistyczna-raczej-akcja-wojskowa-wzorowana-doswiadczeniach-ii-rp-praktyce-korpusu-obrony-pogranicza-fakty-mity-akcji-wisla-wideo/feed/ 0
Poroszenko w oficjalnym oświadczeniu wielokrotnie zawyża ukraińskie ofiary akcji Wisła https://niezlomni.com/poroszenko-oficjalnym-oswiadczeniu-wielokrotnie-zawyza-ukrainskie-ofiary-a-akcji-wisla/ https://niezlomni.com/poroszenko-oficjalnym-oswiadczeniu-wielokrotnie-zawyza-ukrainskie-ofiary-a-akcji-wisla/#respond Sat, 29 Apr 2017 08:57:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=37758

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko postanowił uczcić pamięć ofiar akcji Wisła. Ale doliczył się, że w trakcie jej trwania zginęły ,,tysiące Ukraińców". Tyle, że historycy mówią coś innego.

70 lat temu komunistyczne władze deportowały na północ i zachód Polski ponad 140 tysięcy Ukraińców z Łemkowszczyzny, Nadsania, Podlasia i Chełmszczyzny. Ta podstępna operacja odbywała się przy wsparciu zbrodniczego reżimu stalinowskiego i wojsk NKWD, które stały z bagnetami na wschodniej granicy komunistycznej Polski, by nikt nie mógł uniknąć wysiedlenia

- napisał Poroszenko, dodając, że podczas deportacji życie straciły tysiące Ukraińców.

Nie potwierdzają tego historycy. Jak przypomina serwis Kresy.pl, Timothy Snyder w swojej książce „Rekonstrukcja narodów” podał, że sądy wojskowe za współpracę z UPA skazały na śmierć 175 osób.

3936 Ukraińców, w tym 823 kobiety i dzieci, zabrano do obozu w Jaworznie, w czasie wojny należącego do Auschwitz-Birkenau. Rutynowym torturom towarzyszyły tam epidemie tyfusu oraz brak jedzenia i ubrań. W Jaworznie zmarło kilkudziesięciu Ukraińców, w tym dwie kobiety, które popełniły samobójstwo

- napisał Snyder.

Poroszenko ma nadzieję, że ,,pamięć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości i pamięć o niewinnie pokrzywdzonych jeszcze bardziej zjednoczy ukraiński i polski naród".

niech stanie się motorem dla dalszych działań ku wzmocnieniu partnerstwa strategicznego między Ukrainą i Rzeczpospolitą Polską w Zjednoczonej Europie

- podkreśla. Tylko czy w tym celu należy posługiwać się wielokrotnie zwiększonymi stratami po ukraińskiej stronie?

Ewa Siemaszko o skali ofiar:

https://youtu.be/gmK0nm_r_lc?t=54m49s

Artykuł Poroszenko w oficjalnym oświadczeniu wielokrotnie zawyża ukraińskie ofiary akcji Wisła pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/poroszenko-oficjalnym-oswiadczeniu-wielokrotnie-zawyza-ukrainskie-ofiary-a-akcji-wisla/feed/ 0
Czym była akcja „Wisła”. ,,Gdyby powojenne państwo polskie było kontynuacją II RP, wcześniej przystąpiłoby do radykalnych rozwiązań” [infografika] https://niezlomni.com/czym-byla-akcja-wisla-gdyby-powojenne-panstwo-polskie-bylo-kontynuacja-ii-rp-wczesniej-przystapiloby-radykalnych-rozwiazan-infografika/ https://niezlomni.com/czym-byla-akcja-wisla-gdyby-powojenne-panstwo-polskie-bylo-kontynuacja-ii-rp-wczesniej-przystapiloby-radykalnych-rozwiazan-infografika/#respond Fri, 28 Apr 2017 12:23:00 +0000 http://niezlomni.com/?p=37730

70 lat temu rozpoczęła się akcja „Wisła” - akcja pacyfikacyjna o charakterze wojskowym przeprowadzona w latach 1947–1950 przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

na zdjęciu powyżej: Oddział Milicji Obywatelskiej, ustawiony do przeglądu. Pogórze Dynowskie 1946 rok w czasie walk z UPA.

Do dzisiaj sprawa ta wywołuje spory między historykami i stanowi poważny problem w relacjach polsko-ukraińskich. Czy deportacje Ukraińców i Łemków były komunistyczną czystką etniczną czy też koniecznością, bez której nie udałoby się pokonać UPA?

Jak przebiegała akcja? Oto najważniejsze fakty na infografice:

Akcja

Jednoznaczne zdanie na temat akcji Wisła ma Ewa Siemaszko, która dla miesięcznika „Historia Do Rzeczy” mówiła:

Gdyby powojenne państwo polskie było kontynuacją II Rzeczypospolitej, może nawet wcześniej przystąpiłoby do radykalnych rozwiązań. Żadne państwo nie godziłoby się na irredentę. A nawet byłyby takie, które dokonywałyby bezwzględnej pacyfikacji, w której ginęłyby tysiące ludzi spoza formacji zbrojnych.

[...] . Termin „partyzantka” nie jest w stosunku do UPA całkiem właściwy, ponieważ partyzantka powstaje na zasadzie dobrowolności. Tymczasem w UPA istniał oczywiście trzon złożony złudzi, którzy w jej szeregach znaleźli się dobrowolnie, lecz jednocześnie były tam osoby, wobec których zastosowano fizyczny lub moralny przymus. Za uchylanie się od przystąpienia do UPA karano nawet śmiercią, nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Za dezercję też groziła kara śmierci. Z tego także powodu UPA należy traktować jako organizację terrorystyczną wobec własnej ludności, która – chcąc nie chcąc – stawała się jej zapleczem kadrowym i zaopatrzeniowym.

[...] Propaganda OUN i UPA docierała także do Łemków, choć rzeczywiście nie objęła szerokich kręgów. Ukraińscy nacjonaliści traktowali Łemków nie jako odrębną grupę etniczną, lecz jako Ukraińców, swoją ludność. Zatem gdyby Łemków pozostawiono, także oni zostaliby sterroryzowani przez UPA, zmuszeni do współpracy, a UPA miałaby doskonałą bazę w górzystych terenach.

[...] . Normalnie funkcjonujące państwo, dbające o całość terytorialną i bezpieczeństwo, nie poważyłoby się na takie akty samobiczowania się i destrukcji. Zwłaszcza że nacjonaliści ukraińscy nie uważają stanu obecnego za trwały, o czym świadczy choćby wypowiedź Wasyla Hałasy, zastępcy przywódcy OUN w Polsce:

„Najbardziej bolesne było to, że straciliśmy 20 000 km2 odwiecznie ukraińskich ziem. Jednak nawet dzisiaj nie mogę stwierdzić, czy jest to strata na zawsze, gdyż już niejednokrotnie procesy społeczne i narodowe przyprawiały ludzi o zdziwienie. Pewne jest to, że Ukraińcy z Ziem Zachodnich powinni powracać na swoje tereny historyczne, bo one zawsze będą do nich należały”.

Artykuł Czym była akcja „Wisła”. ,,Gdyby powojenne państwo polskie było kontynuacją II RP, wcześniej przystąpiłoby do radykalnych rozwiązań” [infografika] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czym-byla-akcja-wisla-gdyby-powojenne-panstwo-polskie-bylo-kontynuacja-ii-rp-wczesniej-przystapiloby-radykalnych-rozwiazan-infografika/feed/ 0
Tak Tusk komentował rzeź wołyńską. ,,Ukraińcy mogliby równie dobrze nazwać ludobójstwem…” [WIDEO] https://niezlomni.com/tusk-komentowal-rzez-wolynska-ukraincy-mogliby-rownie-dobrze-nazwac-ludobojstwem/ https://niezlomni.com/tusk-komentowal-rzez-wolynska-ukraincy-mogliby-rownie-dobrze-nazwac-ludobojstwem/#respond Sun, 09 Oct 2016 19:49:04 +0000 http://niezlomni.com/?p=32323

Obecnie Donald Tusk jest przewodniczący Rady Europejskiej i rzadko zabiera głos w sprawach, którymi żyje opinia publiczna. W kilka dni po premierze ,,Wołynia" przypomniano, co były szef PO mówił o zbrodni dokonanej przez UPA.

Kłamią ci, którzy twierdzą, że patriotą jest ten, kto najgłośniej wykrzyczy swoje oburzenie. Nie akceptuję tego, że tylko stanowiska radykalne są patriotyzmem

- mówił.

Tusk, który sam kończył studia z zakresu historii na Wydziale Filologiczno-Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego, powiedział, że ,,Ukraińcy mogliby za ludobójstwo uznać akcję Wisła", posługując się definicją ONZ.

Zastanówmy się, czy mamy się licytować kto kogo mocniej uderzy słowem

- apelował o rozwagę. Dodał, że choć powinno się formułować zdania, które nie pozostawiają wątpliwości kto jest winien, to jednocześnie trzeba pamiętać, by takie akty sprzyjały, a nie utrudniały znalezienie wspólnoty na przyszłość z Ukrainą.

Twierdził, że przez 23 lata (wypowiedź pochodzi z 2013 roku - red.) wszyscy politycy od prawa od lewa mówili o Ukrainie wspólnym językiem. Sam poruszał kwestię Wołynia z poprzednimi prezydentami, Lechem Kaczyńskim i Aleksandrem Kwaśniewskim. Dodał, że zgadzali się we wszystkim.

Wtedy w 2013 r. Sejm zbrodnię wołyńską określił jako "czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa". Nie ustanowił dnia pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej.

https://vimeo.com/186179833

Artykuł Tak Tusk komentował rzeź wołyńską. ,,Ukraińcy mogliby równie dobrze nazwać ludobójstwem…” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tusk-komentowal-rzez-wolynska-ukraincy-mogliby-rownie-dobrze-nazwac-ludobojstwem/feed/ 0
UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/ https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/#comments Sat, 10 Sep 2016 08:37:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=31143

W sierpniu 1943 r. UPA sądziła, że szybko uda jej się dokończyć rzeź Polaków na Wołyniu

i wzywała do mobilizacji szeregów swych ziomków po drugiej stronie Bugu, by byli gotowi do powtórki tej operacji na swoim terytorium. Dowództwo OUN-UPA zdawało sobie sprawę, że Armia Czerwona prze do przodu i front wschodni szybko przybliży się do Bugu, że zmusi to jej oddziały do przegrupowania na tereny województwa rzeszowskiego oraz południowej Lubelszczyzny, gdzie znajdą oparcie o tamtejsze stanice i kuszcze OUN. Oznaczało to przerzucenie zarzewia walk polsko-ukraińskich na teren Zamojszczyzny, już dostatecznie umęczonej przez politykę okupanta. Niemcy chcieli wdrożyć tu program pilotażowy wieloletniego Generalplanu Ost, przewidującego stopniową germanizację całego terenu Generalnego Gubernatorstwa. W jego ramach Polaków z powiatu zamojskiego wysiedlono i na ich miejsce sprowadzono Niemców ze wschodniej i środkowej Europy.

Jednym z elementów tego planu była tzw. Ukraineaktion, polegająca na wysiedleniu części mieszkańców z powiatów hrubieszowskiego i biłgorajskiego, a także sprowadzeniu na ich miejsce Ukraińców z powiatu zamojskiego.

Celem tego przedsięwzięcia było stworzenie wokół powiatu zamojskiego ukraińskiej strefy, która miała bronić niemieckich osadników. Ukraińskie wsie miały tworzyć coś w rodzaju pierścienia ochronnego. Polskie podziemie − Bataliony Chłopskie i Armia Krajowa − zdecydowanie stanęło w obronie wysiedlanej ludności polskiej. Dzięki temu, mimo masowego użycia siły przez Niemców, akcja się nie powiodła. Jej autorem był dowódca SS i policji w lubelskim, Odilo Globocnik, zaś jego doradcą przywódca Lubelskiego Ukraińskiego Centralnego Komitetu, Łonhin Hołejko, który domagał się od Globocnika, by ten ściągnął do dystryktu dywizję SS „Galizien”. Niemcy całej dywizji nie przysłali, ale skierowali tu 2 tys. żołnierzy z tej formacji, złożonej z ukraińskich ochotników. Przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Centralnego w Generalnym Gubernatorstwi, Wołodymyr Kubijowicz, opowiadał się za utworzeniem na Zamojszczyźnie odrębnych rejonów polskich i ukraińskich. Nie muszę nadmieniać, że akcja przesiedleńcza na tym terenie zaostrzyła antagonizm polsko-ukraiński. Dla Polaków stało się oczywiste, że Ukraińcy są niemieckimi sojusznikami. Nie były to, rzecz jasna, pierwsze sygnały, mogące sugerować, że Ukraińcy widzieli w Niemcach głównych sojuszników w walce przeciwko Polsce i Polakom, która miała doprowadzić do powstania niepodległego państwa ukraińskiego. Już w październiku 1939 r. urządzali symboliczne pochówki Polski na przycerkiewnych cmentarzach. Imprezy takie odbyły się m.in. w Moniatyczach, Sahryniu, Kryłowie, Dołhobyczowie i Dubience. W Jarosławcu (w gminie Uchanie) usypali kopiec, mający być symboliczną mogiłą Polski.

Jak wynika z relacji wielu Polaków będących świadkami tamtych wydarzeń, Ukraińcy chcieli rozprawić się z naszymi rodakami przy pomocy Niemców, więc ochoczo współpracowali z gestapo oraz niemiecką żandarmerią. 18 grudnia 1939 r. w historii tego regionu szczególnie krwawo zapisała się ukraińska policja. Bardzo mocno dała się ona we znaki Polakom podczas wysiedleń. Według licznych świadectw policja ukraińska traktowała Polaków bardziej brutalnie niż hitlerowcy.

Kurenie UPA, które na przełomie 1943 i 1944 r. przeszły na tereny województw rzeszowskiego i lubelskiego, za wszelką cenę dążyły do opanowania południowej Lubelszczyzny i znajdującej się tu Puszczy Solskiej oraz Lasów Janowskich. Chciano w ten sposób stworzyć na nich teren oparcia dla wycofujących się z Wołynia oddziałów UPA i odskocznię na zachód od Sanu. Zrealizowanie tych planów przez UPA stwarzało dla ludności polskiej tego obszaru groźbę całkowitego unicestwienia. Dlatego polski ruch oporu podjął dramatyczną decyzję o rozpoczęciu walki z UPA.

W styczniu 1944 r. OUN zintensyfi kowała organizację stanic i kuszczów. Mobilizowano członków, powoływano nowe oddziały USN, intensyfi kowano szkolenie bojowe, przygotowywano zapasy broni i amunicji. Szereg wsi na południowo-wschodnich krańcach Zamojszczyzny, między Bugiem a linią Uchanie − Bereść − Hostynne − Werbkowice − Wronowice− Miętkie − Telatyn − Chodywańce, przekształcono w swoiste twierdze, otoczone siecią różnorakich umocnień, bunkrów, ziemianek, okopów, palisad itp. Na południowych krańcach Zamojszczyzny silne kuszcze dochodziły do linii Lubycza Królewska−Gorajec−Lubliniec−Obsza−Różaniec−Cieplice aż do rzeki San. Sytuacja ta była na bieżąco analizowana przez dowództwo AK.

Polskie podziemie znajdowało się w bardzo trudnym położeniu. Oprócz ukraińskich nacjonalistów miało ono drugiego przeciwnika, również zainteresowanego jego likwidacją, czyli Niemców, którym antypolska ofensywa UPA była jak najbardziej na rękę.

Taktyka walki, przyjęta przez AK i BCh, różniła się nieco od tej przyjętej na Wołyniu. Zakładała ona tworzenie nie tylko ośrodków samoobrony, ale przeprowadzenie także działań zaczepnych. Jeżeli wywiad ustalił, że dany kuszcz szykuje się do mordowania polskich wsi, dokonywano na niego wyprzedzającego ataku, koncentrując wcześniej odpowiednie do tego siły. Taktyka UPA dążyła do „oczyszczania terenu” z ludności polskiej i utworzenia dużych silnych baz. Początkowo UPA mordowała ją we wsiach narodowościowo mieszanych, m.in. we Wronowicach, Turkowicach, Sahryniu, Mirczu, Miętkiem, Malicach, Szychowicach, Miernianach, Kosmawie i Bereściu − w powiecie hrubieszowskim oraz w Wasylowie Dużym i Małym Radostowie, Kościaszynie, Suszowie i Listkach − w powiecie tomaszowskim. Na terenie gmin: Krystynopol, Chorobrów, Bełz i Waręż oddziały USN i UPA metodycznie mordowały i paliły wsie zamieszkałe wyłącznie przez Polaków. Oddziały AK i BCh starały się przychodzić im z pomocą. Część ludności trzeba było ewakuować z zagrożonych terenów. W hrubieszowskim szczególnie dały się we znaki dwa kurenie UPA, liczące po osiem sotni. Jednym dowodził Mirosław Onyszkiewicz „Biłyj”, a drugim Iwan Sycz-Sajenko „Jahoda”, w opinii żołnierzy AK pospolity zwyrodnialec. Operacyjny kureń „Jahody” podlegał Onyszkiewiczowi.
Wywiad Komendy Obwodu Hrubieszowskiego AK ustalił, że oddziały UPA i UNS 16 marca 1944 r. mają rozpocząć totalne uderzenie dążące do całkowitej likwidacji ludności polskiej. Jak wspomina kolega Benedykt Józefko, gdy 6 marca 1944 r. zameldował się u komendanta obwodu hrubieszowskiego AK, został przez niego poinformowany, że kilka dni wcześniej zatrzymano trzech emisariuszy − popów, którzy ze wschodnich terenów przeszli na ten teren z rozkazami i ulotkami nawołującymi do tego, by 16 marca 1944 r. w południowej części powiatu hrubieszowskiego i tomaszowskiego rozpocząć generalną rzeź Polaków. Dano mu do przeczytania kilka z nich. Benedykt Józefko był wstrząśnięty. W ulotkach nawoływano do bezwzględnego zabijania Lachów, nie wyłączając kobiet, dzieci i starców. Instruowano w nich, że nieuzbrojonych należy zabijać wszystkimi dostępnymi narzędziami, a kule zostawić na rozprawienie się z polskimi uzbrojonymi bandytami. W tej sytuacji, by ocalić ludność polską przed mordami, dowództwo AK podjęło decyzję o zniszczeniu kuszczów będących główną bazą wypadową. Miejscowe siły AK i BCh były dla wykonania tego zadania za słabe, więc ściągnięto posiłki z powiatu tomaszowskiego. W sumie AK zamierzało uderzyć na kuszcze: sahryński, werbkowicki oraz uhrynowski i szychowicki, mobilizując do tego 2 tys. ludzi.

Fragment część I – Władysław Filar rozdział Chcieli powtórzyć Wołyń.

Marek A. Koprowski, Akcja „Wisła”. Krwawa wojna z OUN-UPA, Replika, Poznań 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

https://www.youtube.com/watch?v=pU1v98sVBjY

Kres krwawych walk z OUN-UPA 

Operacja „Wisła” stanowiła ostatni akt dramatu zmagań, które ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli w 1943 r., dokonując ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Dążyli oni do opanowania części ziem Polski. To samo stanowisko zajmowali ukraińscy komuniści.

OUN-UPA w walce z państwem polskim odniosły szereg sukcesów. Uciekając się do różnych metod, udało się im ograniczyć przesiedlenia ludności ukraińskiej na Ukrainę. Pozostali nadal jednak wspierali działania UPA, która czuła się bezkarna. Dla wszystkich stało się oczywiste, że bez całkowitego przesiedlenia Ukraińców i pozbawienia OUN-UPA zaplecza nie da się ustanowić trwałego pokoju w południowo-wschodniej Polsce. I właśnie ta operacja przeszła do historii jako powszechnie znana Akcja „Wisła”.

Trzon książki stanowi zbiór analiz prof. dra hab. Władysława Filara, uznanego eksperta ds. stosunków polsko-ukraińskich i autora wielu publikacji z tego zakresu. Część druga zawiera relacje żołnierzy Wojska Polskiego, biorących udział w tamtych wydarzeniach. W części trzeciej czytelnik znajdzie sylwetki niektórych dowódców UPA i działaczy OUN, splamionych polską krwią i walczących o oderwanie od Polski tzw. Zakerzonia. Dla Ukraińców są to bohaterowie, dla Polaków ‒ niekoniecznie.

Książka zawiera też bogaty zestaw zdjęć archiwalnych, obrazujących działalność OUN-UPA, udostępnionych przez Muzeum Historyczne w Sanoku oraz pochodzących z prywatnych zbiorów prof. Władysława Filara.

Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii. „Do Rzeczy”

Marek A. Koprowski
Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się tematyką wschodnią i losami Polaków na Wschodzie. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię Wołyń. Epopeja polskich losów 1939–2013 otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Bonicki Fundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Akcja Wisła_72dpi

Artykuł UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/feed/ 2
Operacja Wisła, czyli jak Ukraińcy po latach chcą napisać historię na nowo. A jak było naprawdę z wydarzeniami z 1947 roku https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/ https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/#comments Fri, 18 Jul 2014 09:16:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=14686

[caption id="attachment_14688" align="alignright" width="494"]Miasto Bukowsko, spalone przez UPA w marcu, kwietniu i listopadzie 1946, zdjęcie z 1946 Miasto Bukowsko, spalone przez UPA w marcu, kwietniu i listopadzie 1946, zdjęcie z 1946[/caption]

Przesiedlenie Ukraińców w 1947 roku przeprowadzono w stanie wyższej konieczności. Taka ocena tego historycznego faktu wydawała się przez lata bezsporna, podobnie jak oczywistość, że „czarnymi charakterami” podczas ostatniej wojny byli Niemcy.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W SERWISIE KRESY24.PL

Z drugiej jednak strony w okresie powojennym przemilczano w Polsce z oczywistych powodów zbrodnie sowieckie. Słuszne przerwanie po 1989 roku zasłony milczenia w tej sprawie i wykazanie sowieckiego ludobójstwa i zniewolenia ma jednak także niekorzystny efekt uboczny w postaci próby dokonania rewizji ocen, których słuszności nikt dotąd nie zaprzeczał.

Podobnie jak przewiny Niemiec podczas II wojny światowej, za bezsporne uważano dotychczas także zbrodnie wysługujących się im oficjalnych i nieoficjalnych sprzymierzeńców, w tym Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Jednak na obecnej fali informacji o zbrodniach sowieckich neobanderowcy postanowili udowodnić, że zbrodniarze z UPA wcale nie byli tacy źli – byli przecież wrogami sowietów. Antykomunizm ma się dla nich stać niejako usprawiedliwieniem i wystarczającym wytłumaczeniem wszystkich ciążących na nich zarzutów. Presja mająca na celu mechaniczną niejako reinterpretację historii rodzi więc zagrożenie, że zanegowane zostaną także dotychczasowe słuszne osądy dotyczące OUN, jedynie pod pretekstem, że w zwalczaniu tej organizacji partycypowali sowieci i komuniści.

Pierwszą taką akcją – tuż po upadku komunizmu – była podjęta 3 sierpnia 1990 roku przez Związek Ukraińców w Polsce udana próba bezwzględnego wykorzystania słabej wiedzy ówczesnych polskich elit na temat zbrodniczości ukraińskich nacjonalistów w celu przeforsowania w Senacie potępienia operacji „Wisła”. Przeciwne temu były środowiska kombatanckie od lewa do prawa. Członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej 10 września tego samego roku wystosowali do senatorów list, załączając im pierwsze wyniki zbierania danych na temat zbrodniczości OUN-UPA. Ze stu senatorów, którzy wzięli udział w głosowaniu, weteranów AK nie zignorowało zaledwie siedmiu, którzy zareagowali na ten list.

Od tej pory między dawnymi żołnierzami AK i środowiskami kresowymi, a środowiskiem ZUwP rozgorzał spór o ewentualne potępienie „Wisły” także przez Sejm. Trwa on do dziś, zaś najnowsza próba przeforsowania tej uchwały w Sejmie ręką posła Mirona Sycza omal nie zakończyła się powodzeniem na przełomie 2012 i 2013 roku. Ostatecznie jednak na tym etapie sporu środowiska kresowo-kombatanckie wyszły z niego obronną ręką.

Od 1990 roku obie strony inaczej odpowiadają na dwa związane ze sobą pytania: czy operacja „Wisła” była konieczna i jaki cel przyświecał tej operacji? Zdaniem ZUwP, konieczna nie była. Jednak co ciekawe – ci, którzy tak twierdzą, nie bardzo potrafią wskazać alternatywne rozwiązanie, które w ówczesnej sytuacji byłyby racjonalnym, skutecznym i możliwie bezkrwawym sposobem rozwiązania problemu UPA.

Dość szyderczo brzmi teza, że lepsze byłoby w tamtym czasie zwiększanie kontyngentów polskiego wojska na objętym działaniami banderowców terenie. Kontyngenty i tak były już bowiem zwiększone do tego stopnia, że wielokrotnie przewyższały liczebność UPA. I nie dawało to wystarczającego efektu, bo nie mogło. Szczególną przeszkodą były górzyste i pagórkowate tereny Bieszczad i Beskidu, wykorzystywane przez UPA do stworzenia całego systemu zamaskowanych ziemianek, a nawet podziemnego szpitala polowego.

Tego typu wojny nie wytrzymali nawet Amerykanie we Wietnamie, a ludność cywilna w wyniku takich działań przeżyła straszliwą mękę. Teren całkowicie kontrolowany w nocy i „w zakamarkach” przez przeciwnika, niemożność odróżnienia partyzantów od zwykłych wieśniaków, czy też wykrycie cywilów współpracujących z Wietkongiem i dostarczających mu zaopatrzenie. Sami Amerykanie pokazali w licznych filmach zbrodnie wojenne, które rodziła taka sytuacja i wojenną traumę będącą jej skutkiem.

Nie wspominając już o polskiej ludności cywilnej, również ludność ukraińska przechodziła w wyniku walki na tych terenach gehennę. Nawet ci, którzy nie chcieli dokarmiać UPA, czy dawać jej swoich synów jako rekrutów, z obawy o życie swoje i rodziny musieli to robić. I nie można się temu dziwić. Wielu jednak autentycznie sympatyzowało z banderowcami i ofiarnie ich wspomagało. System kontroli wywiadowczej UPA na tym terenie znacznie przewyższał możliwości LWP. Polscy rekruci byli wysyłani na nieznane sobie terytorium w roli mięsa armatniego. Żal tych młodych chłopców w polskich mundurach, którzy ideologicznie z komunizmem nie mieli nic wspólnego, niejednokrotnie pochodzili z Kresów, a ginęli w wyniku bezsensownych niekiedy decyzji dowództwa.

Przesiedlenie Ukraińców, które natychmiast rozpoczęło regularny spadek strat wśród ludności cywilnej i doprowadziło w końcu do zagłady UPA, opierało się na bardzo prostym założeniu. Nie ma ukraińskich mieszkańców – nie ma pomyłek w identyfikacji ludzi, nie ma zaopatrzenia dla upowskich oddziałów, nie ma rekruta dla UPA. I rzeczywiście, formacja ta skończyła się po operacji „Wisła” bardzo szybko.

[caption id="attachment_14687" align="aligncenter" width="600"]Tablica upamiętniająca wypędzonych podczas akcji Wisła w Beskidzie Niskim Tablica upamiętniająca wypędzonych podczas akcji Wisła w Beskidzie Niskim[/caption]

Warto przypomnieć, że kiedy w czasie wspólnych debat polskich i ukraińskich uczonych „Polska-Ukraina; trudne pytania” zaczęto rozważać, „czy nie było lepszego rozwiązania niż zastosowane”, przedstawiciele ZUwP wycofali się ze współorganizacji tych seminariów. Stara zasada: jeśli fakty przemawiają przeciw, tym gorzej dla faktów…

By zaprzeczyć konieczności przeprowadzenia operacji „Wisła” używa się niekiedy argumentu, że polska władza komunistyczna nie zastosowała takiej samej metody w stosunku do ludności polskiej wspierającej polskie podziemie niepodległościowe. O ile już samo porównywanie UPA do polskiego podziemia jest nieuprawnione moralnie, to nawet z czysto „praktycznego” punktu widzenia podobny argument jest kompletnie absurdalny. Przesiedlenie ludności polskiej wspierającej Żołnierzy Wyklętych na Ziemie Odzyskane w ogóle nie ucinałoby możliwości odrodzenia się podziemnych struktur. W ten sposób odrodziła się przecież na Pomorzu zwalczana przez bezpiekę sieć Wileńskiej Armii Krajowej.

Nie pamiętał zapewne o tym prof. Grzegorz Motyka, który powyższy argument stosował, powołując się na fakt, że widział dokument, w którym proponowano przesiedlić mieszkańców z Urzędowa na Lubelszczyźnie na Mazury, ale pomysłu tego nie zrealizowano. Motyka to z pewnością bardzo dobry specjalista, ale tutaj się myli. Rezygnacja z przesiedlenia Polaków nie oznaczała, że z Ukraińcami można było postąpić inaczej niż postąpiono. Świadczy to raczej o tym, że uznano, iż w przypadku mieszkańców Urzędowa i tak nie osiągnie się w ten sposób celu.

Wileńskie brygady Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” przeniosły się z Wileńszczyzny na Białostocczyznę i Podlasie i działały skutecznie, choć nie miały tam oparcia w postaci doskonałej znajomości tego obszaru, systemu ziemianek, a i samo ukształtowanie terenu nie było korzystne dla partyzantów. Mogli oni jednak liczyć na pomoc i życzliwość Polaków zamieszkujących te ziemie. Na terytorium Polski komunistycznej nie stosowano represji za wspieranie podziemia w skali masowej, tak jak to miało miejsce na zajętej przez sowietów Wileńszczyźnie, gdzie uderzono we wszystkich Polaków jako społeczność niepożądaną.

Z kolei na Kresach Południowo-Wschodnich, gdy liczba polskiej ludności zrobiła się zbyt mała, by opierać na niej struktury podziemia niepodległościowego, działalność partyzancka zamarła, bądź została szybko zdławiona. Znacznie dłużej trwał opór na północy Kresów, ale i tam wraz z ubytkiem Polaków i donosami ze strony ludności nie-polskiej – również topniał. Metoda odcinania zaplecza, niezależnie od tego kto i w jakim celu ją stosował – zawsze była skuteczna. Podziemie upowskie różniło się od polskiego wyjątkową amoralnością w walce, co odbijało się rykoszetem na ludności miejscowej, toteż sprawa stawała się coraz bardziej paląca.

Posyłanie kolejnych oddziałów polskiego wojska w Bieszczady bez wcześniejszego rozpoznania terenu wiązało się więc ze stratami nie tylko wśród żołnierzy, ale i ludności cywilnej obu narodowości. Zaznaczmy również, że to zwłaszcza na tym terenie w odwety za zabijanie ludności polskiej zaangażowane było podziemie poakowskie. To jedyny region, gdzie straty wśród ludności cywilnej – w porównaniu do jednostronnej rzezi na Kresach – zaczęły mieć po obu stronach podobną skalę.

Inny pomysł na rozwiązanie tej sytuacji, który również spotyka się niekiedy wśród dyskutantów, mówi o możliwości negocjowania przez władze komunistyczne z banderowcami. Jest on jednak na tyle niepoważny i nierealny, że można go pozostawić bez komentarza.

Bardzo niewygodne dla środowisk ZUwP, które walczą o potępienie akcji „Wisła”, są – paradoksalnie – relacje banderowców zbierane przez historyków związanych z tym środowiskiem, które zostały już wydane. Upowcy niejednokrotnie powtarzają w nich tezę, że gdyby nie operacja „Wisła”, UPA na tym trudnym terenie nigdy nie zostałaby pokonana, a oni trzymaliby się bez końca w swoim mateczniku. Oczywiście mówią to „w dobrej wierze” by wśród młodych nacjonalistów ukraińskich budzić dumę z „niepokonanej UPA”. Nieopatrznie jednak sami potwierdzają w ten sposób, że innego niż akcja „Wisła” rozwiązania by ich pokonać po prostu nie było.

Pytanie o to, czy operacja „Wisła” była koniecznością wiąże się ściśle z innym: jaki miała cel? Jeśli bowiem założymy, że nie była konieczna, a zwalczyć UPA dałoby się w inny sposób, pojawia się teza, że jej cel był inny – likwidacja etnosu ukraińskiego, wynarodowienie. Taką interpretację przyjmują członkowie ZUwP. Zgodnie z tym myśleniem, jeśli celem akcji „Wisła” nie była likwidacja struktury dążącej do oderwania części terytorium Polski i mordowania Polaków – to operacja ta była po prostu komunistyczną zbrodnią. Jeśli zaś zbrodnia ta wiązała się z utratą mienia (choć raczej była to jego zamiana) to państwo, które dziedziczy zobowiązania musi jej zadośćuczynić – „zlikwidować skutki akcji Wisła”. To sformułowanie pojawiało się już wśród członków ukraińskiego Związku. „Zadośćuczynienie” byłoby wręcz idealne – nowe gospodarstwa zasiedziane na Ziemiach Odzyskanych plus ziemie poprzednie, ewentualnie odszkodowanie za to zarekwirowane mienie. Jak sami potomkowie przesiedlonych zrzeszeni w ZUwP zaznaczają – są oni przecież obywatelami Polski.

Szans na takie „zadośćuczynienie” nie mają, niestety, potomkowie ludzi ocalałych i ofiar Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego. Członkowie Związku odcinali się w przeszłości od tego tematu, twierdząc, że jest to sprawa między Polską a Ukrainą. Oni zaś są obywatelami polskimi i nie mają nic wspólnego z tamtą rzezią. Dziwne jednak, że jako obywatele polscy jakoś dotychczas tego ludobójstwa nie potępili, co więcej – próbują je nawet usprawiedliwiać. A żeby zyskać sprzymierzeńców na polskiej prawicy głoszą, że celem działalności UPA, także tej, która walczyła na terytorium dzisiejszej Polski, była „walka z komuną”. Mija się to z prawdą – celem OUN była walka o terytorium. OUN zwalczał tak samo II RP jak PRL. Polska ludność, którą ta organizacja mordowała, popierała w zdecydowanej większości legalny polski rząd londyński.

[caption id="attachment_14689" align="aligncenter" width="692"]Opuszczona i zniszczona cerkiew greckokatolicka w nieistniejącej już wsi Królik Wołoski Opuszczona i zniszczona cerkiew greckokatolicka w nieistniejącej już wsi Królik Wołoski[/caption]

Wśród krytyków operacji „Wisła” często powtarzana jest również teza, że w jej wyniku wysiedlono ludność ukraińską także z tych terenów, gdzie UPA jeszcze nie działała. Owszem, było tak. Jednak jest prawie pewne, że formacja ta wkrótce by się tam przeniosła. A przecież ukraińskie podziemie nie liczyło się z żadnymi stratami i ludzkim życiem, nawet Ukraińców, a co dopiero Polaków.

Członkowie ZUwP i związani z nimi historycy często stawiają tezę, że decyzja o przeprowadzeniu operacji „Wisła”, która pierwotnie nosiła kryptonim „Wschód”, była niezależną decyzją polskich komunistów. Nie znaleziono, nie istnieją lub nie są dostępne dokumenty, które wskazywałyby, że były to wytyczne Moskwy. Jest, oczywiście, dość prawdopodobne, że mają rację. Pytanie tylko jaka faktycznie motywacja stoi za eksponowaniem tej tezy: badanie historii, czy coś więcej? Zauważmy bowiem, że w przypadku wersji przeciwnej – to znaczy gdyby ekspatriacje dokonane zostały na życzenie Moskwy – to ona musiałaby odpowiadać za nie finansowo. Tymczasem, jak wiadomo, dygnitarze moskiewscy są pod tym względem „głęboko zrelaksowani” – odszkodowania stałyby się praktycznie nieściągalne, nie to co w przypadku spolegliwych władz RP. Warto w tym kontekście przypomnieć, że w tym samym roku 1947, po drugiej stronie granicy, sowieci przeprowadzili operację „Zachód”, wysiedlając rodziny kilkudziesięciu tysięcy Ukraińców podejrzanych o sprzyjanie UPA.

Aby zakończyć rozważania wokół tez ZUwP, jakoby rzeczywistym celem operacji „Wisła” było „wynarodowienie”, zaś problem można było rozwiązać poprzez zwiększenie obecności wojsk polskich na tym terenie, przytoczmy dwa cytaty autorstwa nie kogo innego jak wiceprzewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego Bohdana Halczaka z posiedzenia sejmowej Komisji Mniejszości. Można powiedzieć, że faktycznie strzelił on nimi samobójczą bramkę ZUwP, podobnie jak wspomniani wcześniej banderowscy weterani, według których bez akcji „Wisła” walka UPA tliłaby się bez końca:

„(…) Proszę państwa, chciałem podkreślić to, o czym już mówili moi poprzednicy, że w świetle tej dokumentacji akcji „Wisła” się po prostu obronić nie da. Chociaż współcześnie w Polsce występują tendencje do obrony tejże akcji, to właściwie nie wiadomo, jak jej bronić. Niektóre argumenty są śmieszne, np. sugerowanie, że Wojsko Polskie było niezdolne do pokonania UPA bez akcji „Wisła”. Biorąc pod uwagę, że w walkę z UPA było zaangażowanych w 1947 r. ponad 20 tys. żołnierzy, a liczebność wszystkich sił UPA nie przekraczała wtedy w Polsce 2 tys., no to, proszę państwa… A do tego jeszcze dodatkowo wspomagające oddziały czechosłowackie i radzieckie. W tej sytuacji byłaby to straszliwa kompromitacja polskiej armii, czy my tego chcemy, czy nie chcemy. Druga sprawa. Pamiętajmy o tym, że z podziemiem ukraińskim poradziła sobie armia czechosłowacka i to bez wysiedleń. W tej sytuacji musielibyśmy uznać wyższość armii czechosłowackiej nad armią polską. (…)

(…) Proszę państwa, czasem można spotkać się z opinią: gdyby nie akcja „Wisła”, to co by było teraz? A może by się Ukraińcy wynarodowili? Pamiętajmy o tym, że w Czechosłowacji też istniała mniejszość ukraińska. Nawiasem mówiąc, o podobnej liczebności – gdzieś około 100 tys. ludzi. Współcześnie na Słowacji narodowość ukraińską deklaruje trochę powyżej 9 tys. ludzi. Natomiast podczas ostatniego spisu narodowość ukraińską w Polsce zadeklarowało blisko 50 tys. ludzi. Proszę państwa, z tego wniosek, że akcja „Wisła” okazała się jakoś dziwnie mało skuteczna. (…)”.

Takie stwierdzenie z ust takiego historyka jest poniekąd bezcenne. Gdyż innymi słowy: w Czechosłowacji nie było podobnej akcji, a jednak Ukraińcy się wynarodowili, zaś w Polsce – pomimo operacji „Wisła” – się nie wynarodowili. Może więc nie była to operacja wynaradawiająca?

Aleksander Szycht

wisla

Artykuł Operacja Wisła, czyli jak Ukraińcy po latach chcą napisać historię na nowo. A jak było naprawdę z wydarzeniami z 1947 roku pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/operacja-wisla-czyli-jak-ukraincy-po-latach-chca-napisac-historie-na-nowo-a-jak-bylo-naprawde-z-wydarzeniami-z-1947-roku/feed/ 4