Adolf Eichmann – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Adolf Eichmann – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Jak Peron sprowadził niemieckich zbrodniarzy do Argentyny. Prawdziwe oblicze Odessy, tajnej organizacji niosącej pomoc nazistom! [WIDEO] https://niezlomni.com/jak-peron-sprowadzil-niemieckich-zbrodniarzy-do-argentyny-prawdziwe-oblicze-odessy-tajnej-organizacji-niosacej-pomoc-nazistom-wideo/ https://niezlomni.com/jak-peron-sprowadzil-niemieckich-zbrodniarzy-do-argentyny-prawdziwe-oblicze-odessy-tajnej-organizacji-niosacej-pomoc-nazistom-wideo/#respond Mon, 09 Aug 2021 03:29:14 +0000 https://niezlomni.com/?p=51330

Niezwykłe śledztwo argentyńskiego dziennikarza ujawnia prawdę o ucieczce nazistów do przyjaznej im Argentyny. Prawdziwa Odessa to książka oparta na dogłębnej kwerendzie obszernych materiałów dokumentalnych, pochodzących z archiwów rządowych Argentyny, Szwajcarii, USA, Wielkiej Brytanii i Belgii. Przy jej pisaniu autor przeprowadził także osobiście wiele wywiadów.


W oparciu o dokumenty wywiadu krajów europejskich i amerykańskich Uki Goñi rysuje złożoną sieć międzynarodowych powiązań, która umożliwiła pod koniec wojny wyjazd do Argentyny setkom hitlerowców. Wśród nich znaleźli się zbrodniarze, tacy jak Klaus Barbie, Adolf Eichmann, Josef Mengele czy Erich Priebke.

Goñi dowodzi, iż po 1946 roku kwatera główna operacji przerzutu nazistów za ocean mieściła się w pałacu Juana Perona. Samego prezydenta Argentyny oskarża o przychylność i zaangażowanie w ten proceder. Dalsze ślady szlaków przerzutowych wiodą go ku Skandynawii, Szwajcarii i do Włoch, tropy odnajduje także w argentyńskim Kościele Katolickim i w samym Watykanie.


Prawdziwa Odessa przetłumaczona została na wiele języków, m.in. na: hiszpański, włoski, słoweński, portugalski i niemiecki. Odbiła się przy tym szerokim echem. Włoscy parlamentarzyści zażądali od urzędującego wówczas premiera Berlusconiego śledztwa w sprawie włoskiego kanału przerzutowego. Dochodzenia wszczęli także arcybiskup Genui Tarcisio Bertone oraz linie lotnicze KLM. Skazany na dożywocie SS-man Erich Priebke domagał się sądowego zakazu rozpowszechniania włoskiego przekładu książki i zadośćuczynienia za zniesławienie. Choć wielokrotnie wygrywał z mediami, tym razem przegrał.

Goñi skutecznie zdemaskował fałszerstwa oraz tajemne układy i przełamał to, co on sam określa mianem „ściany milczenia”.
„Sunday Times”

Dokonana przez Goñiego analiza napływu fali nazistów i kolaborantów do Argentyny jest imponująca i w pełni wiarygodna.
„Times Literary Supplement”

Niezwykły przykład dziennikarstwa śledczego oraz wielki przełom w dziedzinie badań historycznych.
„Time”

Uki Goñi ‒ argentyński autor zaangażowany w badania nad ucieczkami niemieckich zbrodniarzy z Europy. Koncentruje się przy tym na roli, jaką w przerzutach nazistów i ich kolaborantów odgrywały Watykan oraz władze Szwajcarii i Argentyny. Goñi urodził się w Waszyngtonie w 1953 roku, a wychowywał się w USA, Meksyku oraz Irlandii. Od 1975 roku mieszka w stolicy Argentyny, Buenos Aires.

W latach 1976‒83 pracował dla gazety „The Buenos Aires Herald”, z ramienia której tropił zbrodnie popełniane przez autorytarne rządy Argentyny. Jest także autorem książki na ten temat oraz opracowania dotyczącego związków Juana Peróna z Niemcami podczas II wojny światowej. Obecnie pisuje dla „The New York Timesa”, „The Guardiana” oraz magazynu „Time”, a także rozmaitych wydawnictw w Argentynie.

Uki Goñi, Prawdziwa Odessa. Wyd. Replika, Poznań 2021. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika.

Fragment przedmowy

Od czasu zakończenia drugiej wojny światowej kwestia istnienia tajnej organizacji zajmującej się pomocą nazistowskim zbrodniarzom wojennym była tematem niezliczonych artykułów, filmów dokumentalnych, powieści i filmów. Niekiedy twierdzono, że przemierzając Atlantyk w łodziach podwodnych, główni przedstawiciele Trzeciej Rzeszy uniknęli sprawiedliwości. W Argentynie, gdzie mieszkam, istnieje wiele doniesień na temat nerwowych mężczyzn w nazistowskich uniformach, wysiadających z pontonów u wybrzeży Patagonii tuż po zakończeniu wojny. Nocami z wietrznych plaż zabierano spore skrzynie rzekomo wyładowane złotem (zrabowanym przez nazistów) i tajnymi dokumentami Hitlera, po czym przewożono je w głąb lądu do odizolowanych od świata kryjówek położonych w Andach. Według tych (najczęściej zmyślonych) rewelacji Hitler dożył swoich ostatnich dni w południowej Argentynie, gdzie został pochowany, zaś jego zastępca Martin Bormann osiedlił się nieopodal jako bogaty właściciel ziemski, najpierw na terenie Chile, potem w Boliwii, a w końcu w Argentynie.

Żadne z tych mało prawdopodobnych doniesień nie przykuło zbiorowej uwagi w takim stopniu, jak powieść Akta Odessy brytyjskiego pisarza Fredericka Forsytha.Autor ten opisał grupę byłych esesmanów związanych z tajną organizacją o nazwie Odessa (Organisation der ehemaligen SS-Angehöringen), której celem było nie tylko ratowanie nazistów przed wymiarem sprawiedliwości, ale także ustanowienie Czwartej Rzeszy zdolnej do zrealizowania niespełnionych marzeń Hitlera. Dzięki intensywnym pracom badawczym oraz własnemu doświadczeniu w pracy korespondenta agencji Reuters we wczesnych latach 60.XX wieku, Forsyth napisał powieść nie tylko wiarygodną, lecz zawierającą wiele istotnych faktów. Od czasu jej publikacji 30 lat temu dziennikarze wciąż spierają się o to, czy „prawdziwa” Odessa faktycznie istniała, choć szanowani badacze bardzo często rozwiewają te wątpliwości.


Mimo to w ciągu ostatnich dziesięciu lat stopniowe odtajnianie dokumentów w USA i Europie pozwoliło nam dotrzeć do faktów umożliwiających sprawdzenie autentyczności zarówno historii o przeżyciu Hitlera, jak i elementów o wiele bardziej przekonującej opowieści Forsytha. Historie wyłaniające się z analizy tych dokumentów nie przedstawiają podstarzałego Führera żyjącego spokojnie u podnóży Andów i usługujących mu wiernych nazistów. W aktach nie ma też nawet śladu organizacji o nazwie Odessa, ale obraz rzeczywistości jest w istocie ponury i wskazuje na istnienie prawdziwego zorganizowanego korytarza tranzytowego. Z dokumentów wynika, że „prawdziwa” Odessa była czymś więcej niż tylko wąską grupą nostalgicznych nazistów. W rzeczywistości chodziło o wiele powiązanych ze sobą frakcji nienazistowskich: instytucji watykańskich, alianckich agencji wywiadowczych oraz tajnych stowarzyszeń argentyńskich. Grupy te w kluczowych miejscach łączą się z francuskojęzycznymi zbrodniarzami wojennymi, chorwackimi faszystami, a nawet esesmanami z fikcyjnej Odessy. Wspólnym celem tej siatki było zapewnienie bezpieczeństwa poplecznikom Hitlera.


W Argentynie jednak trop odeski zanikał i istniało ryzyko, że ulegnie on całkowitemu zapomnieniu. Ślady prowadziły do biura prezydenckiego generała Juana Peróna; mogły więc zszargać dobre imię ukochanej przez Argentyńczyków żony Peróna, Evity, która po dziś dzień otaczana jest w kraju niemal religijną czcią. W świetle nieco spóźnionych odkryć dotyczących roli, jaką Szwajcaria odegrała w procederze ukrywania złota zrabowanego przez nazistów, nikogo nie zdziwił fakt, że Argentyna starała się zatrzeć niewygodne fakty. W 1992 r.w błysku fleszy peronistyczny rząd, kierowany wówczas przez prezydenta Carlosa Menema, wyraził zgodę na udostępnienie badaczom argentyńskich akt dotyczących nazistów. Dziennikarze z całego świata zjechali się do Buenos Aires w nadziei na odkrycie prawdy kryjącej się za plotkami o tajemnym pakcie między Perónem a Hitlerem, ale żadnych tego typu rewelacji nie ujawniono.

Reporterzy i badacze natknęli się jedynie na stos starych dokumentów „wywiadowczych”, zawierających głównie wyblakłe wycinki z gazet, wśród których nie było praktycznie żadnych nowych informacji. Akta dotyczące Bormanna, który tak naprawdę nie przetrwał upadku Berlina, zawierały artykuł prasowy informujący o jego rzekomym przetransportowaniu do Argentyny na pokładzie łodzi podwodnej. Brakowało dokumentów odnoszących się do Adolfa Eichmanna – architekta tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, najbardziej osławionego nazistowskiego zbrodniarza wojennego spośród wszystkich, którzy w istocie przybyli do Argentyny (z pomocą zarówno Kościoła katolickiego, jak i stworzonej przez Peróna grupy ratującej nazistów). Dziennikarze byli wyraźnie rozczarowani udostępnionymi aktami, lecz badacze po cichu (acz z zadowoleniem) przyznawali, że brak dowodów zdaje się potwierdzać coraz powszechniejszą wśród naukowców teorię o nieistnieniu Odessy i o indywidualnym organizowaniu sobie ewakuacji przez nazistów, którzy poszukując dróg do Argentyny, nie korzystali z żadnej zorganizowanej pomocy.

W 1996 roku, nieprzekonany jakże wygodnym brakiem dowodów, właśnie w takiej atmosferze rozpocząłem poszukiwania śladów nazistowskiej przeszłości Argentyny. Sądziłem (słusznie, jak się później okazało), że olbrzymia ilość materiałów czeka na odkrycie. Jeżeli „prawdziwa” Odessa kiedykolwiek istniała, bardzo chciałem znaleźć jakiekolwiek jej ślady.

Większość kluczowych dla sprawy dokumentów została rzekomo zniszczona w 1955 roku w Buenos Aires w ostatnich dniach rządów Peróna, a potem w 1996 r., kiedy to podobno nakazano spalenie poufnych akt imigracyjnych dotyczących przybycia do Argentyny nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Mimo to intrygujące poszlaki odkryte w innego rodzaju argentyńskich aktach, które jakimś cudem przetrwały tamten okres, zaprowadziły mnie do Belgii, gdzie trafiłem na istotne informacje związane z ukrywaną przez rząd organizacją przypominającą Odessę, które uchowały się przed przeprowadzającymi informacyjną czystkę Argentyńczykami. Ze Szwajcarii otrzymałem setki stron rządowych dokumentów, w których szczegółowo opisano udział antysemickich oficjeli szwajcarskich w organizowanych przez Peróna akcjach ratowania nazistów. Natomiast cierpliwe poszukiwania w brytyjskich archiwach powojennych w Londynie zaowocowały odkryciem, że w ochronę tych zbrodniarzy wojennych bezpośrednio zaangażowała się także Stolica Apostolska. Dokumenty, o które poprosiłem rząd Stanów Zjednoczonych, powołując się na ustawę Freedom of Information Act, pomogły dowieść, że najważniejszy urzędnik w rządzie Peróna, zajmujący się wywożeniem nazistów do Argentyny, był w istocie tajnym agentem SS wysłanym z Berlina w 1945 r.w celu rozpoczęcia tajnej misji po zakończeniu wojny. Odtajnione dokumenty CIA pomogły mi też odkryć, w jaki sposób złoto zrabowane serbskim i żydowskim ofiarom chorwackiego nazistowskiego rządu marionetkowego trafiło w latach 50.XX wieku do Argentyny.

To zaskakujące, że czasami łatwiej było mi uzyskać dostęp do zagranicznych archiwów (w USA i w Europie), niż do dokumentów krajowych. W Argentynie proces badawczy postępował wyjątkowo wolno. Pracę spowalniał opór rządowych oficjeli oraz niechęć do udzielania wywiadów ze strony pozostałych przy życiu osób biorących udział w operacji ratowania nazistów. Jedno stało się jasne: proces wymazywania informacji był tak skuteczny, że w poszczególnych krajach zachowały się jedynie pojedyncze elementy całej układanki. Zmuszony byłem kompilować i porównywać informacje dostępne w Brukseli, Bernie, Londynie, Maryland i Buenos Aires. Było to gigantyczne przedsięwzięcie, w trakcie którego musiałem uzyskać kopie tysięcy stron dokumentów i indeksować je wszystkie, pracując jednocześnie w czterech językach (francuski, niemiecki, angielski i hiszpański), zanim dało się zrozumieć całość. Nawet takie wysiłki okazały się jednak niewystarczające, ponieważ uzyskana w ten sposób dokumentacja miała niezliczone luki, które udało mi się wypełnić dopiero po przeprowadzeniu blisko dwustu wywiadów. Wszystko zajęło sześć lat wytężonej pracy, ale w końcu – po raz pierwszy – rozproszone fragmenty układanki przedstawiającej operację pomocy nazistom zaczęły się układać w przerażającą całość.

Artykuł Jak Peron sprowadził niemieckich zbrodniarzy do Argentyny. Prawdziwe oblicze Odessy, tajnej organizacji niosącej pomoc nazistom! [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-peron-sprowadzil-niemieckich-zbrodniarzy-do-argentyny-prawdziwe-oblicze-odessy-tajnej-organizacji-niosacej-pomoc-nazistom-wideo/feed/ 0
Jak niemieccy zbrodniarze trafili do Argentyny. „Prawdziwa Odessa”, niezwykłe śledztwo dziennikarza. [WIDEO] https://niezlomni.com/jak-niemieccy-zbrodniarze-trafili-do-argentyny-prawdziwa-odessa-niezwykle-sledztwo-dziennikarza-wideo/ https://niezlomni.com/jak-niemieccy-zbrodniarze-trafili-do-argentyny-prawdziwa-odessa-niezwykle-sledztwo-dziennikarza-wideo/#respond Tue, 19 Feb 2019 05:40:03 +0000 https://niezlomni.com/?p=50669

Ledwie Pierre Daye opuścił w Buenos Aires pokład samolotu linii Iberia 21 maja 1947 roku, kiedy okazało się, że Bruksela żąda jego aresztowania. Tego się nie spodziewał. Nie był on jedynym niemieckojęzycznym nazistą, który po wojnie znalazł schronienie u Peróna. Do Argentyny uciekło ponad stu francuskich i belgijskich zbrodniarzy wojennych o udokumentowanej winie, a przybyło tam także wielu innych francuskojęzycznych nazistowskich kolaborantów, których szczegółowe przewinienia nie zostały jeszcze określone

Od przybycia w maju 1946 roku pierwszego francuskiego kolaboranta Emile’a Dewoitine’a, który dotarł do Argentyny na pokładzie statku mającego zabrać kardynała Caggiano z powrotem do Włoch, zagorzali katolicy o nazistowskich poglądach byli ciepło przyjmowani przez przywódców Argentyny - pisze Uki Goñi w książce "Prawdziwa Odessa. Jak Peron sprowadził hitlerowskich zbrodniarzy do Argentyny".

Ich przyjazd koordynowała grupa aktywistów, którym przewodzili Daye i Lescat. Dzięki współpracy z wojennymi reżimami katolickich Słowacji i Chorwacji, grupa Daye’a cieszyła się wsparciem dostojników kościelnych z Argentyny i Belgii. Chronieni przez Peróna, a tym samym niepodlegający ekstradycji za zbrodnie popełnione podczas nazistowskiej okupacji własnych narodów, członkowie organizacji Daye’a z łatwością zjednoczyli się z nazistowskim zespołem utworzonym przy prezydenckim Biurze Informacyjnym w celu przeprowadzenia jednej z najsprawniejszych operacji ucieczki w czasach współczesnych.

Argentyna została poproszona o przekazanie Daye’a „do dyspozycji władz belgijskich na pokładzie belgijskiego statku” w celu jego repatriacji. Rząd belgijski przypomniał Argentynie o jej obowiązkach wynikających z aktu z Chapultepec. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Peróna otrzymało aktualną fotografię Daye’a i adres hotelu Lafayette w centrum Buenos Aires, gdzie zbrodniarz w tamtym czasie przebywał. Poselstwo belgijskie zwróciło uwagę, że 12 grudnia 1946 roku były parlamentarny przywódca frakcji ruchu Christus Rex został skazany na śmierć za skandaliczną kolaborację z Niemcami w czasie wojny. Rząd Peróna od samego początku zwlekał z zabraniem głosu w tej sprawie. Nie otrzymawszy przez miesiąc odpowiedzi od rządu Argentyny, Bruksela była zmuszona ponowić wniosek o ekstradycję, tym razem dopisując do listy trzech innych niechlubnej sławy belgijskich zbrodniarzy wojennych. Dwóch z nich, Jan Lecomte i Gérard Ruysschaert, przybyło do Argentyny z hiszpańskimi paszportami 15 maja 1947 roku na pokładzie statku Cabo Buena Esperanza, tego samego, którym przypłynął nowy ambasador rządu Franco i bliski przyjaciel Daye’a – José María Areilza. Trzeci z nich, Rudolf Clayes, zszedł na ląd 7 czerwca z pokładu statku Campana, którym wcześniej dotarło do Argentyny co najmniej trzech chorwackich przestępców wojennych. Nic dziwnego, że poselstwo belgijskie poczuło się zobligowane do zakończenia swojej listy zbrodniarzy wojennych skrótem „itd.”.

[caption id="attachment_50677" align="aligncenter" width="1640"] Wikipedia.pl[/caption]

Informację o pobycie Daye’a w Argentynie przekazał Belgom dobrze poinformowany ambasador Francji, Wladimir d’Ormesson. Sam Daye zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji. Bardziej urażony niż przestraszony, był wściekły na szefa poselstwa belgijskiego, Marcela Henriego Jaspara, starego polityka, z którym znał się od połowy lat 30. Daye wspominał w swoich obszernych niepublikowanych pamiętnikach spisanych w Buenos Aires, że w odwecie, kiedy drogi obu panów schodziły się „na ulicy, w restauracji, w klubie Jockey, gdzie od czasu do czasu był [Daye] zapraszany na śniadanie, dobrze się bawił (…), udając, że nie widzi Jaspara”. W bardziej praktycznym sensie oznaczało to, że protektorzy Daye’a w Argentynie po cichu postarali się o to, by wniosek o jego ekstradycję nie został zrealizowany. Daye wkrótce poczuł się na tyle pewnie, by „śmiać się w duchu” z jasparowskich prób schwytania go.

Nie było prawdą, że władze argentyńskie nie mogły go znaleźć, ponieważ nawet przed ponowieniem wniosku o ekstradycję Daye’a Minister Spraw Zagranicznych Juan Bramuglia miał na swoim biurku szczegółowy raport policji federalnej zawierający jego nowy adres: Viggiano, Corrientes Avenue 785. Początkowa ekscytacja z powodu zlokalizowania celu w miarę lektury raportu zaczynała blednąć, gdyż sprawa przybierała korzystny dla zbrodniarza obrót. Pod koniec września, pomimo zlokalizowania wszystkich czterech belgijskich zbrodniarzy, poinformowano ministra, że prawdziwym powodem przyjazdu Daye’a było „napisanie książki o Republice Argentyny”, która miała „wysławiać świetność tego kraju na cały świat”. Oczywiście policja zauważyła bliskie relacje Daye’a z nowym hiszpańskim ambasadorem, Areilzą. Do października ministerstwo zdecydowało, by przed podejmowaniem jakichkolwiek drastycznych decyzji poczekać na trzeci wniosek o aresztowanie Daye’a. Od grudnia ekstradycja Daye’a nie wchodziła już w rachubę, gdyż został on wówczas wprowadzony do biura prezydenta w Casa Rosada jako gość honorowy. „Co by on [Jaspar] o tym pomyślał – rozważał Daye w swoich wspomnieniach – gdyby wiedział, że (…) kiedy chciał mnie aresztować, miałem zostać przyjęty przez Peróna?".

Rozrastającą się społeczność uciekinierów wojennych przygarniętych przez Peróna łączyły z prezydentem Argentyny dwie kwestie: wzniosła pogarda dla demokratycznej i komunistycznej alternatywy, które wyszły zwycięsko z drugiej wojny światowej, oraz twarde przekonanie, że trzecia wojna światowa jest nieunikniona. Perón i Evita brali udział w tajnych naradach z Urzędem Imigracyjnym, podczas których dyskutowano o roli Argentyny w wyimaginowanym kataklizmie, a nazistowscy uciekinierzy przewidywali swój chwalebny powrót do dawnej świetności po nadejściu owego kataklizmu. „Wszyscy tu uważają, że rok 1948 będzie rokiem wojny” – pisał Daye do znajomego zbiegłego zbrodniarza, przebywającego w Madrycie.

W Europie byli współpracownicy Hitlera także spodziewali się chwalebnego powrotu do dawnej świetności.

Za dwa, trzy lata, może pięć, nadejdą godziny wielkości – napisał do Daye’a ze swej kryjówki w Hiszpanii Léon Degrelle, przywódca rozwiązanej belgijskiej frakcji reksistów. – Zobaczysz, Pierre, mój stary druhu, zobaczysz, dokonamy niebywałych rzeczy. To, co robiliśmy do tej pory, to tylko zadania patrolowe, rekonesans, przepychanki. Prawdziwe życie dopiero się zacznie. Jestem o tym święcie przekonany.

Odpowiedź z Buenos Aires była utrzymana w równie porywającym stylu.

Przyszłość należy do nas – napisał Daye w liście dostarczonym przez tajemniczych kurierów do tajnego sanktuarium Degrelle’a. – Ukształtowały nas doświadczenie i nieszczęścia. Męczennicy, niezbędni dla dobra każdej wielkiej sprawy, ujrzą swe nazwiska triumfalnie zrehabilitowane.

„Najwyższe sfery” w Argentynie oczekiwały „tragedii”, przewidując, że „cała Europa Zachodnia przejdzie w ręce bolszewików lub wybuchnie wojna między Stanami Zjednoczonymi a Rosją”.

Tymczasem Daye, bezpiecznie osiadły w Ameryce Południowej, zaczął dostrzegać podobieństwa między pronazistowską belgijską odnogą Christus Rex z lat 30., którą dotychczas postrzegał jako realną alternatywę „skrajnie prawicowego kapitalizmu i skrajnie lewicowego komunizmu”, a własną „Trzecią Pozycją” Peróna – koncepcją polityczną, którą prezydent zaczął propagować w połowie 1947 roku podczas prywatnych spotkań z przyszłym ministrem spraw zagranicznych, Hipólito Pazem. Był to ten sam Paz, który spotkał Daye’a w domu markiza de las Marismasa w Madrycie wcześniej tego samego roku. Panowie zostali sobie przedstawieni w Buenos Aires przez hiszpańskiego ambasadora Areilzę. Daye odwiedził potem Paza w Muzeum Sztuk Pięknych, gdzie młodszy doradca Peróna miał swoje biuro. Innym specjalistą ds. polityki zagranicznej, blisko związanym z Daye’em, był Mario Amadeo, który powitał Daye’a na płycie lotniska w Buenos Aires. Dyplomata ten zasiadał w Powojennej Radzie Peróna – organie opracowującym zalecenia dotyczące wielu kwestii, w tym określenia stanowiska Argentyny wobec prowadzonych przez aliantów sądowych procesów zbrodniarzy wojennych.

Daye był pod wrażeniem peronowskiej idei plasującej się w połowie drogi między dwoma głównymi powojennymi ustrojami politycznymi. Wraz z nieliczną grupą uciekinierów, „którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji”, dostrzegł, że inicjatywa Peróna oferowała „twardy grunt, solidną podstawę” dla powrotu na arenę polityczną. Prawdopodobnie ważnymi członkami grupy, którą utworzył, byli jego dawni znajomi z Madrytu, Carlos Fuldner i Radu Ghenea. „Zaczęliśmy spotykać się, aby przewidywać ostateczne ukształtowanie się nowego ruchu” – napisał Daye w swoich pamiętnikach.

Rozpieszczany i celebrowany w Buenos Aires Daye zaczął „odzyskiwać spokój, który niemalże utracił, przebywając w Europie Zachodniej”. W licznej społeczności emigrantów, w skład której wchodzili naziści, belgijscy reksiści, włoscy faszyści, hiszpańscy falangiści, a także członkowie i urzędnicy rumuńskiej Żelaznej Gwardii, węgierscy strzałokrzyżowcy, francuscy członkowie rządu Vichy i chorwaccy ustasze, Daye miał wysokie poczucie własnej wartości, i pod skrzydłami Peróna utworzył zwartą grupę wzajemnego wsparcia.

Hiszpański ambasador Areilza w szczególny sposób przyczynił się do ułatwienia Daye’owi wyjazdu z Europy, pozwalając mu nawet na korzystanie z poczty dyplomatycznej ambasady w celu komunikowania się z towarzyszami z Madrytu. „Piękna ambasada hiszpańska zastąpiła mi poselstwo belgijskie, które się do mnie nie przyznaje” – pisał Daye. Był on też w bliskim kontakcie z „zawsze wspaniałym” Charlesem Lescatem, Markiem Augierem – pisarzem skazanym we Francji na karę śmierci, który potem został instruktorem narciarskim Evity – oraz „doskonałym i bajecznym Réne Lagrou”, który zajmował się wcielaniem w życie swego planu wysłania dwóch milionów belgijskich kolaborantów nazistowskich wraz z rodzinami do Argentyny. Wśród nowych znajomych Daye’a było też wielu „uroczych Amerykanów i zachwycających, arystokratycznych Argentyńczyków”, których nazwiska dyskretnie pominął w swoich pamiętnikach.

Spacerując ulicami Buenos Aires niedługo po swoim przyjeździe do miasta, Daye ze zdumieniem odkrył w oknie księgarni hiszpańskie tłumaczenie swojej powieści pt. Stanley. Nie wiedział, że prawa do powieści nabył argentyński wydawca. „Nagle dostałem najlepszą intelektualną wizytówkę, choć wcale się o nią nie starałem” – pisał Daye. Niezwłocznie rozprowadził on egzemplarze swojej książki wśród argentyńskich gospodarzy – lista, którą sporządził zaledwie w cztery miesiące po przyjeździe do kraju, ukazuje, jak szybko został przyjęty do najwyższych kręgów środowiska Peróna. Wykaz zawierał nazwiska trzech kluczowych członków kancelarii prezydenta. Znaleźli się tam także Juan Carlos Goyeneche i Amadeo, wówczas główny nadzorujący nacjonalistyczne wsparcie dla rządu Peróna.

Kiedy Daye nie brał udziału w spotkaniach swojej grupy „Trzeciej Pozycji”, udzielał się towarzysko. Pijał herbatę z byłym ambasadorem Mussoliniego w Madrycie, Eugeniem Morrealem, spotykał się też z austriackim księciem Ernstem Rüdigerem Starhembergiem, znanym ze swych antysemickich poglądów. Niegdyś, w czasie reżimu Dollfussa, Starhemberg był podkanclerzem w swoim kraju, ale potem został zdegradowany do funkcji „gentelmana rolnika”, osiadłego na żyznych terenach argentyńskiej pampy.

Dzięki temu stopniowo odkryłem, że w tym kraju mieszka potajemnie wiele osobistości o nazwiskach niegdyś głośno rozbrzmiewających na kartach historii współczesnej, które obecnie muszą pozostać w ukryciu, czekając na dogodny moment swego powrotu – napisał Daye. Wkrótce miał regularnie spotykać się z Milanem Stojadinoviciem, byłym sympatyzującym z nazistami wodzem Jugosławii sprzed wojny, który miał „uroczą, wyjątkowej urody żonę”. W tych samych wspomnieniach Daye chwalił się też swoimi rozmowami z „o wiele bardziej brutalnym i znacznie mniej czarującym” byłym przywódcą (poglavnikiem) Niepodległego Państwa Chorwackiego, Ante Paveliciem, który miał na swoich rękach krew około pół miliona Serbów, Cyganów i Żydów.

Dbając o rozrastającą się sieć swoich kontaktów, Daye podjął się w Buenos Aires misji miłosiernego Samarytanina. Pierwsza z nich dotyczyła dwóch poszukiwanych belgijskich kolaborantów nazistowskich, Léonarda de Roovera i Julesa van Daelego, którzy podróżowali do Ameryki Południowej z peruwiańskimi wizami, zaś do Argentyny mogli wjechać tylko na podstawie paszportów tranzytowych. Roover miał już wcześniej powody do wdzięczności wobec Daye’a za zorganizowanie mu pod koniec 1945 roku bezpiecznego przyjazdu do Madrytu. Teraz musiał uciekać z Europy z powodu wydanego na niego wyroku śmierci. Daye odniósł tylko częściowy sukces: udało mu się załatwić stały pobyt w Argentynie Rooverowi, który przypłynął do Buenos Aires na pokładzie statku Monte Ayala 4 lipca 1947 roku, ale Daele musiał kontynuować podróż drogą lądową i przedostać się do Peru, zgodnie ze swoją pierwotną wizą. W Argentynie Roover szybko został wcielony do zespołu ratowania nazistów w Biurze Informacyjnym Freudego, gdzie stał się istotnym ogniwem łączącym Casa Rosada z Urzędem Imigracyjnym.

Fragment książki Uki Goñi „Prawdziwa Odessa. Jak Peron sprowadził hitlerowskich zbrodniarzy do Argentyny”. Rozdział 13 pt. Korytarz belgijski. Książkę można nabyć TUTAJ

Prawdziwe oblicze Odessy ‒ tajnej organizacji pomocy nazistom!
Niezwykłe śledztwo argentyńskiego dziennikarza ujawnia prawdę o ucieczce nazistów do przyjaznej im Argentyny.
Prawdziwa Odessa to książka oparta na dogłębnej kwerendzie obszernych materiałów dokumentalnych, pochodzących z archiwów rządowych Argentyny, Szwajcarii, USA, Wielkiej Brytanii i Belgii. Przy jej pisaniu autor przeprowadził także osobiście wiele wywiadów.
W oparciu o dokumenty wywiadu krajów europejskich i amerykańskich Uki Goñi rysuje złożoną sieć międzynarodowych powiązań, która umożliwiła pod koniec wojny wyjazd do Argentyny setkom hitlerowców. Wśród nich znaleźli się zbrodniarze, tacy jak Klaus Barbie, Adolf Eichmann, Josef Mengele czy Erich Priebke.

Goñi dowodzi, iż po 1946 roku kwatera główna operacji przerzutu nazistów za ocean mieściła się w pałacu Juana Perona. Samego prezydenta Argentyny oskarża o przychylność i zaangażowanie w ten proceder. Dalsze ślady szlaków przerzutowych wiodą go ku Skandynawii, Szwajcarii i do Włoch, tropy odnajduje także w argentyńskim Kościele Katolickim i w samym Watykanie.

Prawdziwa Odessa przetłumaczona została na wiele języków, m.in. na: hiszpański, włoski, słoweński, portugalski i niemiecki. Odbiła się przy tym szerokim echem. Włoscy parlamentarzyści zażądali od urzędującego wówczas premiera Berlusconiego śledztwa w sprawie włoskiego kanału przerzutowego. Dochodzenia wszczęli także arcybiskup Genui Tarcisio Bertone oraz linie lotnicze KLM. Skazany na dożywocie SS-man Erich Priebke domagał się sądowego zakazu rozpowszechniania włoskiego przekładu książki i zadośćuczynienia za zniesławienie. Choć wielokrotnie wygrywał z mediami, tym razem przegrał.

Goñi skutecznie zdemaskował fałszerstwa oraz tajemne układy i przełamał to, co on sam określa mianem „ściany milczenia” - „Sunday Times”

Dokonana przez Goñiego analiza napływu fali nazistów i kolaborantów do Argentyny jest imponująca i w pełni wiarygodna - „Times Literary Supplement”

Niezwykły przykład dziennikarstwa śledczego oraz wielki przełom w dziedzinie badań historycznych - „Time”.

Uki Goñi ‒ argentyński autor zaangażowany w badania nad ucieczkami niemieckich zbrodniarzy z Europy. Koncentruje się przy tym na roli, jaką w przerzutach nazistów i ich kolaborantów odgrywały Watykan oraz władze Szwajcarii i Argentyny. Goñi urodził się w Waszyngtonie w 1953 roku, a wychowywał się w USA, Meksyku oraz Irlandii. Od 1975 roku mieszka w stolicy Argentyny, Buenos Aires.

W latach 1976‒83 pracował dla gazety „The Buenos Aires Herald”, z ramienia której tropił zbrodnie popełniane przez autorytarne rządy Argentyny. Jest także autorem książki na ten temat oraz opracowania dotyczącego związków Juana Peróna z Niemcami podczas II wojny światowej. Obecnie pisuje dla „The New York Timesa”, „The Guardiana” oraz magazynu „Time”, a także rozmaitych wydawnictw w Argentynie.

Artykuł Jak niemieccy zbrodniarze trafili do Argentyny. „Prawdziwa Odessa”, niezwykłe śledztwo dziennikarza. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-niemieccy-zbrodniarze-trafili-do-argentyny-prawdziwa-odessa-niezwykle-sledztwo-dziennikarza-wideo/feed/ 0
Dziś Izrael stawia na piedestale ocalałych z Holokaustu. Izraelski historyk przypomina, jak poniżano ich zaraz po wojnie. ,,Chowaliście się w brudnych kanałach jak szczury” https://niezlomni.com/dzis-izrael-stawia-piedestale-ocalalych-holokaustu-izraelski-historyk-przypomina-ponizano-zaraz-wojnie-chowaliscie-sie-brudnych-kanalach-szczury/ https://niezlomni.com/dzis-izrael-stawia-piedestale-ocalalych-holokaustu-izraelski-historyk-przypomina-ponizano-zaraz-wojnie-chowaliscie-sie-brudnych-kanalach-szczury/#respond Thu, 22 Feb 2018 16:11:12 +0000 https://niezlomni.com/?p=47512 fot. Wikipedia / ocalali z Holokaustu po przybyciu do Hajfy

Tom Segev to izraelski historyk, dziennikarz, pisarz. Jego książka „Siódmy milion. Izrael – piętno zagłady” zdążyła zdobyć uznanie krytyków jak i czytelników na całym świecie. W wywiadzie z miesięcznikiem ,,Uważam Rze Historia" mówił, że ocalałych z Holokaustu po II wojnie światowej w Izraelu nazywano ,,sabon", czyli po hebrajsku ,,mydło".

Nie robili tego Arabowie, ale inni Żydzi. Ci, którzy wojnę spędzili na Bliskim Wschodzie.

Trudno dziś znaleźć słowa, które mogłyby w odpowiedni sposób nazwać to, w jak haniebny sposób byli traktowani ocalali z Holokaustu w Izraelu po wojnie. [Żyd urodzony w Palestynie] chciał w ten sposób okazać mu swoją pogardę. Swoją wyższość i wstyd, jaki odczuwał, gdy patrzył na tego człowieka. Dostrzegał w nim cechy, które widział również w sobie, ale które starał się przezwyciężyć i których nienawidził. Żydzi z europejskiej diaspory byli według niego Żydami słabymi. O mentalności ofiary. Dali się wymordować Niemcom, w drodze do komór gazowych byli potulni jak jagnięta prowadzone na rzeź. Dla syjonistów, którzy tworzyli w Palestynie nowego żydowskiego człowieka – odważnego Żyda wojownika, podobna postawa była czymś godnym pożałowania

- mówił. Profesor dodawał, że pytali ich, dlaczego nie walczyli, a zachowali się jak tchórze.

gdybyśmy to my byli na waszym miejscu, do Holokaustu by nie doszło

- podkreślali na każdym kroku.

Często mieli oni wręcz żal do ocalałych, że przetrwali. Przecież niemal wszyscy bojownicy z getta warszawskiego zapłacili życiem za swój bezprecedensowy akt oporu. Oni zginęli, ale pozostawili nam legendę o żydowskim heroizmie. A wy? Chowaliście się gdzieś w brudnych kanałach jak szczury, a teraz wypełzliście na powierzchnię. Pogardzamy wami dlatego, że przetrwaliście w tak upokarzający sposób. Syjonistyczny przywódca, założyciel i pierwszy premier państwa Izrael Dawid Ben Gurion powiedział kiedyś, że ci, którzy ocaleli, przetrwali kosztem innych. Z definicji są więc złymi ludźmi

- mówił miesięcznikowi ,,Do Rzeczy".

Twierdzi, że kiedy po raz pierwszy o tym usłyszał, myślał, że to był zwykły margines. Tymczasem było wręcz przeciwnie - niemal każdego, kto przeżył spotkały takie upokorzenia. Szymon Wiesenthal zdradził, że był zdumiony, kiedy przeglądając gazety tuż po wojnie nie znajdował nich wzmianki o Holokauście nie tylko na pierwszej stronie, ale także na drugiej i trzeciej.

był tematem ze strony ostatniej. I to na ogół opisywanym małym drukiem. Ważniejsze od zagłady europejskich Żydów były zawiłości polityki syjonistycznej, sprawy ekonomiczne Bliskiego Wschodu, a nawet program opery czy wyniki meczów piłkarskich.

Wszystko zmienił proces Adolfa Eichmanna.

Na początku prokuratura nie mogła znaleźć świadków, bo oni nie byli w stanie uwierzyć, że naprawdę mogą opowiedzieć o Holokauście. Wkrótce pojawiły się jednak tysiące artykułów prasowych i książek o zagładzie. To był raptowny i całkowity przełom. Proces Eichmanna był terapią dla całego społeczeństwa. Od tego momentu Holokaust stał się centralnym punktem izraelskiej tożsamości

- stwierdził.

cały wywiad ukazał się w miesięczniku "Uważam Rze Historia"

Artykuł Dziś Izrael stawia na piedestale ocalałych z Holokaustu. Izraelski historyk przypomina, jak poniżano ich zaraz po wojnie. ,,Chowaliście się w brudnych kanałach jak szczury” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dzis-izrael-stawia-piedestale-ocalalych-holokaustu-izraelski-historyk-przypomina-ponizano-zaraz-wojnie-chowaliscie-sie-brudnych-kanalach-szczury/feed/ 0
Paweł Kukiz przedstawił prosty sposób, co zrobić w sprawie Stefana Michnika. Redaktor naczelny ,,GW” będzie wściekły https://niezlomni.com/pawel-kukiz-przedstawil-prosty-sposob-co-zrobic-w-sprawie-stefana-michnika-redaktor-naczelny-gw-bedzie-wsciekly/ https://niezlomni.com/pawel-kukiz-przedstawil-prosty-sposob-co-zrobic-w-sprawie-stefana-michnika-redaktor-naczelny-gw-bedzie-wsciekly/#comments Fri, 05 Jan 2018 13:08:10 +0000 https://niezlomni.com/?p=45739

Rozliczenie z okresem powojennego komunizmu do dziś nie zostało zakończone. Tymczasem żyją funkcjonariusze systemu, którzy skazywali Polaków na śmierć. Głos w tej sprawie zabrał Paweł Kukiz, który zaproponował rozwiązanie problemu.

W rozmowie z wPolityce.pl mówił o braku działań służb w sprawie Sławomira Nowaka, nawiązując do nierozwiązanej do dziś sprawy Stefana Michnika.

Cały czas nie wycofuje swoich pretensji do PiS ws. Sławomira Nowaka. Tak samo nie wycofuje swoich pretensji do polskiego wymiaru sprawiedliwości i polskich służb z różnych rozdań, dopóki nie zobaczę w Polsce brata Adama Michnika. Żydzi poradzili sobie z Eichmannem, po prosu sprowadzili go do Izraela. Podobnie należałoby zrobić z bandytą jakim jest Stefan Michnik. Skandaliczną rzeczą jest to, że nie prowadzi się w tej sprawie żadnych działań. Facet siedzi sobie spokojnie, łowi ryby. A jest zwykłym bandytą odpowiedzialnym za śmierć polskich patriotów

- przyznał.

Słowa wywołały pytanie od fanów - jeden z nich pytał Kukiza o szczegóły - ten odesłał go do artykułu poświęconego porwaniu Eichmanna i straceniu niemieckiego zbrodniarza. Czytamy w nim:

11 maja 1960 r. Izraelczycy przystąpili do akcji. O godzinie 2007 wracający z pracy Eichmann został znienacka zaatakowany przez Zvi Malchina i powalony na ziemię. Po chwili przy szamoczących się mężczyznach zatrzymał się samochód i pozostali biorący udział w akcji agenci wepchnęli nazistę do środka. Eichmannowi zostały nałożone ciemne gogle i pod groźbą zastrzelenie, jeśli stawiałby opór uspokoił się. [...] 19 maja w Buenos Aires wylądował samolot izraelskich linii lotniczych, na pokładzie którego znajdował się minister spraw zagranicznych Izraela Abba Eban. Operacja była tak tajna, że nawet on nie wiedział, kogo zabierze w drodze powrotnej. 20 maja agenci Mossadu przetransportowali Eichmanna, ubranego w mundur członka załogi samolotu na lotnisko. Więzień był pod wpływem środka uspokajającego. [...] 31 maja 1962 r. po trwającym osiem miesięcy procesie, którego przebiegiem interesował się cały świat, Adolf Eichmann stanął przed katem. Został powieszony, a jego ciało skremowano i rozrzucono nad Morzem Śródziemnym.

Artykuł Paweł Kukiz przedstawił prosty sposób, co zrobić w sprawie Stefana Michnika. Redaktor naczelny ,,GW” będzie wściekły pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pawel-kukiz-przedstawil-prosty-sposob-co-zrobic-w-sprawie-stefana-michnika-redaktor-naczelny-gw-bedzie-wsciekly/feed/ 5
Człowiek, który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o ich zbrodniach. Za jego sprawą Trzecia Rzesza została uznana za „państwo bezprawia” [WIDEO] https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/ https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/#respond Fri, 24 Nov 2017 07:29:17 +0000 https://niezlomni.com/?p=44866

Działając w powojennej, a więc pozornie sprzyjającej rzeczywistości, Fritz Bauer często natrafiał na niechęć czy wręcz sprzeciw kolegów, mających nierzadko niejasną przeszłość uwikłaną w narodowy socjalizm. Również państwo niemieckie starało się unikać rozliczania z udziału w zbrodniach nazistowskich.

Dlatego Bauer nie ufał jego organom. Stąd też o większości jego dokonań dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Śmierci nader tajemniczej. Kim tak naprawdę był ten osamotniony wojownik o prawdę?

"Ciężkie dębowe drzwi przy frankfurckiej Gerichtstraße otwarły się bezgłośnie, gdy dwudziestosiedmioletni Michael Maor niepostrzeżenie wszedł do ciemnego budynku.

Drogę szczegółowo opisano mu już wcześniej. Na prawo kamienne schody prowadziły na drugie piętro, gdzie otwierała się rozległa przestrzeń niczym wspaniały, oświetlony światłem księżyca podwórzec, wyłożony zielonym linoleum. Wzrok padał od razu na wyróżniające się od reszty, jakby znajdowały się na podeście, białe drzwi, oflankowane z prawa i lewa przez marmurowe kolumny, które w ciemności nie wydawały się brązowo-czerwone, lecz czarne. Nie możesz nie trafić, powiedziano mu.

Zlecenie dla byłego izraelskiego komandosa brzmiało: sfotografować dokumenty leżące z lewej strony stołu. Stół znajdował się w biurze prokuratora generalnego Frankfurtu. Pachniało tam cygarami, długie zasłony były zaciągnięte, a na ścianach wisiały nowoczesne obrazy. Z lewej strony na biurku, oddzielony od pozostałych papierów, leżał stos dokumentów.

Były to dokumenty z okresu Trzeciej Rzeszy, raporty, również fotografie − przypominał sobie Maor. Wszędzie widniały swastyki.

[caption id="attachment_44868" align="alignleft" width="342"] Adolf Eichmann,
Eichmannreferat_BusStop3_2009.jpg: Sargoth
derivative work: Der Bischof mit der E-Gitarre/wikimediacommons.org[/caption]

Były to akta Adolfa Eichmanna, niesamowicie ambitnego głównego organizatora Holocaustu, który wymordowanie milionów Żydów zaplanował aż po najdrobniejszy biurokratyczny detal. Nie dalej jak po kilku tygodniach po tej nocnej akcji, wieczorem 11 maja 1960 roku, izraelskie służby specjalne Mossad uprowadziły narodowosocjalistycznego zbrodniarza z jego kryjówki w Buenos Aires. Eichmann, oszołomiony środkami farmakologicznymi i przebrany w mundur linii lotniczych El Al, został wywieziony w pierwszej klasie samolotu pasażerskiego do Izraela. Miało wtedy dojść do jednego z najbardziej znaczących procesów karnych XX wieku, stanowiącego moment zwrotny dla młodego jeszcze izraelskiego państwa. Ale najistotniejsze decyzje zapadły we Frankfurcie.

To tam w roku 1957 wpłynął list, od którego wszystko się zaczęło. Człowiek o nazwisku Lothar Hermann, Żyd urodzony w Niemczech, który przed narodowymi socjalistami schronił się w Argentynie, donosił w nim o odkryciu, że Eichmann ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem na przedmieściach Buenos Aires. Dowiedział się tego przez przypadek: jego córka zakochała się akurat w synu masowego mordercy. W tym czasie nie było jeszcze instytucji, do której mógłby się zwrócić przerażony ojciec. Rząd izraelski skoncentrowany był wciąż jeszcze na pilnych sprawach obronności kraju, Amerykanie niedawno oddali odpowiedzialność za ściganie zbrodniarzy narodowosocjalistycznych stronie niemieckiej, a tam w wymiarze sprawiedliwości wielu sędziów i prokuratorów było uwikłanych w brunatną przeszłość. Jedynie prokurator generalny we Frankfurcie na własną rękę rozpoczął poszukiwania Eichmanna.

Prokurator generalny Fritz Bauer był postacią wyjątkową, dlatego jego sława sięgnęła po Argentynę i Izrael. Był to socjaldemokrata żydowskiego pochodzenia, któremu w roku 1936 udało się w ostatniej chwili uciec, a po roku 1945 powrócił właśnie do tej gałęzi niemieckiej administracji, która była najsilniej nacechowana działaniem brunatnych grup wsparcia, czyli do wymiaru sprawiedliwości, aby walczyć o ukaranie zbrodniarzy narodowosocjalistycznych. Do niego właśnie Lothar Hermann wysłał nieprawdopodobną, wywołującą wielkie poruszenie wiadomość na temat Eichmanna.


Izraelski agent w ciemnym biurze Fritza Bauera właśnie ustawiał swój aparat fotograficzny, gdy drgnął z przerażenia. „Nagle usłyszałem kroki, a przez szparę pod drzwiami wpadło światło”. Michael Maor szybko schował się za biurko; człowiek na zewnątrz zbliżał się po zielonym linoleum wolnymi, dziwnie ociężałymi krokami. Sprawiało to wrażenie, jakby ciągnął za sobą jakiś ciężar.

Maor zastygł w bezruchu aż do czasu, gdy uświadomił sobie, że musiała to być sprzątaczka. „Najwyraźniej była trochę niedbała”, gdyż zaoszczędziła sobie pracy w zadymionym, sześćdziesięciometrowym biurze prokuratora generalnego i poczłapała dalej. Światło za nią ponownie zgasło.

Akta Eichmanna, których zawartość jeszcze tego dnia dotarła do Mossadu, nie przypadkiem leżały osobno na biurku prokuratora. Nocnego gościa zaprosił sam Fritz Bauer. Było to raczej tajne przekazanie danych niż włamanie. Tak dyskretne, że nie dowiedział się o tym nikt, nawet najściślejszy krąg współpracujących z Bauerem prawników.
Fritz Bauer wystarczająco często był świadkiem sytuacji, gdy oskarżonych o zbrodnie Trzeciej Rzeszy ostrzegali o mającym nastąpić aresztowaniu funkcjonariusze, potajemnie przekazując im te niezwykle ważne informacje. W policji istniały niezliczone tego typu miejsca przecieków. Dlatego kierowanej przez Bauera i zajmującej się zbrodniami Trzeciej Rzeszy niewielkiej grupie śledczych zakazano używania dalekopisów do przesyłania meldunków, gdyż mogły przechodzić w ten sposób przez wiele rąk. Jeden z członków tej grupy, Joachim Kügler, przypomina sobie: „Gdy podczas mojej pracy nad procesem dotyczącym Auschwitz musiałem nadać meldunek, szedłem na rynek i prosiłem o tę przysługę handlarza warzyw”.

Dyskrecja była zatem przykazaniem numer jeden. Ukrywający się zbrodniarze narodowosocjalistyczni w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych otrzymywali systematycznie ostrzeżenia nawet za pomocą własnego biuletynu „Warndienst West”, rozsyłanego przez hamburski oddział Niemieckiego Czerwonego Krzyża – kierowany przez byłego Obersturmbannführera SS – do związków byłych żołnierzy Wehrmachtu i SS zamieszkałych w różnych krajach związkowych. Źródło tych ostrzeżeń ulokowane było bezpośrednio w bońskim centrum władzy. Stanowiło je założone w roku 1950 Centralne Biuro Ochrony Prawnej (Zentrale Rechtsschutzstelle) dla podejrzanych o zbrodnie narodowosocjalistyczne, które do 1953 roku znajdowało się w Ministerstwie Sprawiedliwości, a następnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, i kierowane było przez byłego prokuratora działającego w sądzie specjalnym Trzeciej Rzeszy we Wrocławiu (Breslau). Gdy pewnego razu zespół Fritza Bauera natrafił na ślad najaktywniejszego współpracownika narodowosocjalistycznego programu eutanazji, Reinholda Vorberga, i złożył w bońskim sądzie prośbę o pozwolenie na dyskretne śledztwo, nawet sędzia osobiście przekazał tę istotną informację miejscowemu adwokatowi, dzięki czemu Vorbergowi udało się uciec do Hiszpanii.

Fragment rozdziału O Niemcu, który postawił Eichmanna przed sądem. Jego tajemnica, Ronen Steinke, Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem, Wyd. Replika, Zakrzewo 2017.

Fritz Bauer ‒ człowiek który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o przeszłości

Pracując w wymiarze sprawiedliwości rodzącej się Niemieckiej Republiki Federalnej, prokurator Fritz Bauer starał się być głosem jej sumienia. Więzień obozów, zbiegły żyd, który w 1949 r. powrócił do Niemiec, by objąć stanowisko prokuratora generalnego Hesji we Frankfurcie nad Menem.

Za jego sprawą zrehabilitowano uczestników zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 r., a Trzecia Rzesza oficjalnie została uznana przez sąd za „państwo bezprawia”. To Bauer przekazał izraelskiemu Mosadowi trop, który doprowadził do porwania i osądzenia Adolfa Eichmanna. Ogromny był także jego wkład w przeprowadzony w latach 60. we Frankfurcie proces zbrodniarzy SS z KL Auschwitz-Birkenau.

Działając w powojennej, a więc pozornie sprzyjającej rzeczywistości, Fritz Bauer często natrafiał na niechęć czy wręcz sprzeciw kolegów, mających nierzadko niejasną przeszłość uwikłaną w narodowy socjalizm. Również państwo niemieckie starało się unikać rozliczania z udziału w zbrodniach nazistowskich. Dlatego Bauer nie ufał jego organom. Stąd też o większości jego dokonań dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Śmierci nader tajemniczej. Kim tak naprawdę był ten osamotniony wojownik o prawdę?

Ronen Steinke ‒ także prawnik, a zarazem dziennikarz ‒ zarysowuje historię człowieka, który po wojnie atakowany był w NRF jak nikt inny. Korzystając z niepublikowanych wcześniej źródeł, odtwarza dzieje wielkiego prawnika i humanisty, którego osobiste losy stały się sprawą polityczną. Spisuje biografię niemieckiego Żyda, który cudem uniknął nazistowskich prześladowań, po to by przywracać elementarne poczucie sprawiedliwości.

Gdy opuszczam moje biuro, wkraczam na wrogie terytorium - Fritz Bauer

Artykuł Człowiek, który nie pozwolił Niemcom zapomnieć o ich zbrodniach. Za jego sprawą Trzecia Rzesza została uznana za „państwo bezprawia” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czlowiek-ktory-nie-pozwolil-niemcom-zapomniec-o-ich-zbrodniach-za-jego-sprawa-trzecia-rzesza-zostala-uznana-za-panstwo-bezprawia-wideo/feed/ 0
Goebbels: Zgodnie z ideą NSDAP to my jesteśmy niemiecką lewicą https://niezlomni.com/lewicowa-iii-rzesza-zgodnie-z-idea-nsdap-to-my-jestesmy-niemiecka-lewica-czyli-ciekawe-cytaty-ze-slynnych-prawicowych-nazistow/ https://niezlomni.com/lewicowa-iii-rzesza-zgodnie-z-idea-nsdap-to-my-jestesmy-niemiecka-lewica-czyli-ciekawe-cytaty-ze-slynnych-prawicowych-nazistow/#respond Sat, 30 Apr 2016 20:56:23 +0000 http://niezlomni.com/?p=17989 lewicowa III Rzesza

hitlerZgodnie z ideą NSDAP to my jesteśmy niemiecką lewicą […]. Niczego bardziej nie nienawidzimy niż prawicowego narodowego bloku bogatego mieszczaństwa.

Joseph Goebbels, naczelny propagandysta NSDAP

Moje polityczne uczucia ulokowałem na lewicy, kładąc co najmniej taki sam nacisk na to, co socjalistyczne, jak i na to, co nacjonalistyczne.

Adolf Eichmann, główny organizator mordu na Żydach.

1maja

Musimy uznać socjalistyczny pierwiastek w narodowym socjalizmie, w myśleniu jego zwolenników, subiektywną rewolucyjność obecną w jego bazie.

Willy Brandt (wł. Karl Herbert Frahm), działacz emigracyjnej antyhitlerowskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej.

Artykuł Goebbels: Zgodnie z ideą NSDAP to my jesteśmy niemiecką lewicą pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/lewicowa-iii-rzesza-zgodnie-z-idea-nsdap-to-my-jestesmy-niemiecka-lewica-czyli-ciekawe-cytaty-ze-slynnych-prawicowych-nazistow/feed/ 0