Adam Doboszyński – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Adam Doboszyński – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 O ekonomii krwi. „Wszystkie agentury pchają nas dziś do przelewu polskiej krwi. Jakimi metodami grają na naszych kompleksach…” https://niezlomni.com/o-ekonomii-krwi-wszystkie-agentury-pchaja-nas-dzis-przelewu-polskiej-krwi-jakimi-metodami-graja-naszych-kompleksach/ https://niezlomni.com/o-ekonomii-krwi-wszystkie-agentury-pchaja-nas-dzis-przelewu-polskiej-krwi-jakimi-metodami-graja-naszych-kompleksach/#respond Mon, 29 Aug 2016 13:17:47 +0000 http://niezlomni.com/?p=30693 Adam Doboszyński

Zauważmy: wszystkie agentury pchają nas dziś do przelewu polskiej krwi. Najgorliwszymi zwolennikami powstania w Polsce (t.j. akcji zbrojnej zanim potęga militarna Niemiec zostanie ostatecznie złamana) są dziś komuniści oraz najciemniejsi doradcy po pokątnych zakamarkach naszej londyńskiej machiny państwowej.

Rozważając jednak  sprawę z punktu widzenia polskiej racji stanu, powstanie, czy przeciw niezłamanym jeszcze militarnie Niemcom czy przeciw wkraczającej zbrojnie na ziemie polskie  Rosji, byłoby dziś posunięciem samobójczym. Potrzebne były może powstania za czasów rozbiorowych, by Naród nie rozłożył się w niewoli. Warto może było poświecić na ten cel w każdym pokoleniu kilkadziesiąt tysięcy żyć ludzkich. Ale dziś położenie nasze przedstawia się inaczej; po hekatombie września 1939, po czterech latach podziemnego oporu, po lagrach niemieckich i sowieckich, Naród nie potrzebuje podniety do patriotyzmu.

Wysuwany bywa argument, że powstanie, czy przeciw jednemu czy drugiemu zaborcy, potrzebne byłoby dla celów propagandy, dla zamanifestowania wobec świata naszych praw i naszej woli do niepodległego bytu. Nie uważamy argumentu tego za trafny; nasze zamiłowanie do wolności znane jest światu dostatecznie; przeciw Niemcom walczyliśmy we wrześniu 1939 sami i pierwsi, natomiast ewentualne powstanie przeciw najeźdźcy ze Wschodu wygrałyby propagandowo Sowiety, których aparat propagandy działa o ileż sprawniej od naszego. Wmówiłoby się Zachodowi, że to ręce Ukraińców i Białorusinów, a na zachód od Sanu i Bugu ręce polskiego proletariatu, zdławiły powstanie „oficerów” i „obszarników”. Propagandowe zwycięstwo Sowietów w sprawie katyńskiej niech będzie dla nas nauką i przestrogą. Z powstaniem czy bez powstania, całość naszych ziem odzyskamy dopiero w razie wielkiego osłabienia Rosji w zapasach z Niemcami, względnie po pobiciu Rosji przez świat zachodni; żadne krwawe gesty przedsiębrane przedwcześnie nic nam tu nie pomogą. Wręcz przeciwnie powstanie, likwidujące ostatecznie element przywódczy Narodu, może uniemożliwić późniejsze wykorzystanie pomyślnego dla nas obrotu wypadków.

Po długiej przerwie w niepodległym bycie, Naród nasz powoli dojrzewa do kierowania własnymi losami. W czasie obecnej wojny zdaliśmy egzamin wcale nieźle; mimo zainteresowanej propagandy, głoszącej urbi et orbi o naszej rzekomej kłótliwości, daliśmy przykład zgody narodowej, z którym żaden inny z okupowanych narodów równać się nie może. W tej najcięższej chwili złóżmy jeszcze dowód umiejętności, cechującej bardzo tylko dojrzałe narody — dowiedźmy, że stać nas na oszczędną gospodarkę żywą substancją Narodu; obok rządu dusz pamiętajmy i o ekonomii krwi.

***

Kompleks pawia, podobnie jak kompleks Mesjasza, rozrósł się u nas ostatnio do rozmiarów zupełnie samobójczych; popełniamy gesty bohaterskie, kosztujące nas dużo w przekonaniu, że podnoszą nas one w oczach zagranicy; nie rozumiemy, że dzieje się wręcz odwrotnie. Najtragiczniejszym przykładem takiego nieporozumienia jest oddźwięk zagranicą powstania warszawskiego z r. 1944. We wszystkich dyskusjach na temat powstania w Londynie jako główną korzyść z niego wysuwa się nadal pozytywny rzekomo oddźwięk na Zachodzie. Otóż nie, po stokroć nie! Byłem w czasie powstania w Londynie i będę to powtarzał do końca życia, że powstanie i ogrom jego ofiary zaszkodziły nam w opinii świata, a nie pomogły.

Przez pierwsze dwa dni powstania Anglicy zastanawiali się nad jego celowością, a poczynając od dnia trzeciego taktowniejsi wśród nich przestali w ogóle rozmawiać na ten temat z Polakami. Nie mówi się z nikim o siostrze, choćby najcnotliwszej i urodziwej, która w przystępie nagłego obłędu wyskoczyła z piątego pietra, ani o szwagrze, który rozdarował ubogim zawartość swego przedsiębiorstwa i poszedł do więzienia za złośliwe bankructwo. Ludziom trzeźwym nie każe się podziwiać lunatyków, zjadacze chleba sceptycznie odnoszą się do świętych, szczególnie jeśli ich świętość wydaje się nie zapominać o efektach zewnętrznych, Nie tylko bowiem wśród ludzi zwykło się mówić o kimś, że czyni coś dla blichtru; i w gronie narodów kompleks pawia nie przechodzi niezauważony i odczuwany jest jako swoisty szantaż. „Jeśli po to zwiększasz niepotrzebnie swe cierpienia, by mnie zmusić do współczucia”, myśli jeden naród o drugim, „to ja właśnie na złość współczuć ci nie będę”. Podobnie drażniąco działa naród, roztaczający ostentacyjnie swe cnoty. Obie strony pawiego ogona maja te właściwość, że równie szybko się opatrują. I nawet trudno tu o pociechę, że to świat jest nikczemny a słuszność jest po naszej stronie, boć nawet wśród ludzi zdrowych moralnie przywykło się uważać, że rzetelne cnoty mówią same za siebie i reklamy nie potrzebują, a cierpienia zasługują na współczucie tylko pod warunkiem, że nie są rozmyślne.

I u nas przyczyniłoby się wielce do uzdrowienia naszego życia narodowego postawienie przed Trybunał Stanu sprawców powstania warszawskiego (formalnych i rzeczywistych). Żądanie takiego procesu słyszy się coraz częściej, w miarę jak zaczynają wychodzić na jaw złowieszcze kulisy tej wielkiej narodowej tragedii. Proces taki pozwoliłby unaocznić, na żywym przykładzie, metody, jakimi obce agentury grają na naszych kompleksach.

Adam Doboszyński, "Ekonomia krwi"

Artykuł O ekonomii krwi. „Wszystkie agentury pchają nas dziś do przelewu polskiej krwi. Jakimi metodami grają na naszych kompleksach…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-ekonomii-krwi-wszystkie-agentury-pchaja-nas-dzis-przelewu-polskiej-krwi-jakimi-metodami-graja-naszych-kompleksach/feed/ 0
„Określanie przeciwników politycznych faszystami ukuł Komintern. Takie generalizowanie jest wytworem propagandy komunistycznej” https://niezlomni.com/okreslanie-przeciwnikow-politycznych-faszystami-ukul-komintern-dzis-kontynuuja-go-srodowiska-gazetowyborcze-oraz-o-tym-ze-nalezy-zwiekszyc-swiadomosc-narodowa-polakow-i-odbudowac-elite-narodow/ https://niezlomni.com/okreslanie-przeciwnikow-politycznych-faszystami-ukul-komintern-dzis-kontynuuja-go-srodowiska-gazetowyborcze-oraz-o-tym-ze-nalezy-zwiekszyc-swiadomosc-narodowa-polakow-i-odbudowac-elite-narodow/#respond Sat, 27 Sep 2014 12:54:17 +0000 http://niezlomni.com/?p=21003

– Należy zwiększyć świadomość narodową Polaków i odbudować elitę narodową – z prof. Bogumiłem Grottem, historykiem, politologiem i religioznawcą, rozmawia Mateusz Rawicz.

Panie profesorze, jak należy obecnie definiować naród?
To nie jest kwestia czasu teraźniejszego. Naród należy definiować tak jak przed wojną robił to obóz narodowy, jako grupę ludzi, w większości wspólnego pochodzenia, ale również ludzi, którzy zostali dokooptowani do tej grupy, to coś w rodzaju poszerzonej rodziny, poszerzonej przez adopcję. W polskim przypadku są to ludzie pochodzenia litewskiego, ruskiego, tatarskiego, ormiańskiego i różni inni, którzy się pojawiali na naszych ziemiach. To nie było spojrzenie czysto etniczne czy tym bardziej rasowe, ale kulturowe, bo ludzie, którzy wtopili się w nasz naród stawali się jego członkami. I to jest różnica w stosunku do ujęć rasistowskich. Endecja w latach trzydziestych kładła nacisk na kulturę, z tym, że nie było wówczas czegoś takiego jak znana nam z lat PRL-u tzw. „linia partii”  i rozmaitych głosów na ten temat było wiele. Generalnie jednak naród rozumiano w obozie narodowym w sposób zarysowany wyżej.

dylemat_polskiego_nacjonalizmu_05_twrd

Czym jest nacjonalizm? Czym różni się od faszyzmu i nazizmu, bo wielokrotnie te pojęcia są używane zamiennie.

Odnoszę się bardzo podejrzliwie do używających zamiennie tych terminów, ponieważ takie generalizowanie jest wytworem propagandy komunistycznej. Pojęcie szeroko rozumianego faszyzmu, a więc przekraczającego system włoski o tej nazwie, według amerykańskiego sowietologa i historyka Pipesa, także byłego doradcy prezydenta Regana, zostało ukute przez Komintern. Każdy to może sprawdzić w jego książce pt. <Rosja bolszewików>. Tego typu schemat nadal jednak obowiązuje w kręgach „gazetowyborczych”, dla których nacjonalizm to coś złego. Według nich jest to ideologia nakazująca nienawidzić inne narody,  i nie tylko dbać o interes własnego narodu ale realizować go często kosztem innych, bez oglądania się na względy moralne. Tymczasem przed kilkudziesięciu laty, ludzie w obozie narodowym, jak m.in. Balicki, powołując się na szwajcarskich socjologów, uważali nacjonalizm za wyższe stadium patriotyzmu. Patriotyzm uznawano za uczucie, które jak to bywa z uczuciami, nie ma wyraźnych granic, czasem jest silniejsze, czasem słabsze, a czasem zanika. Nacjonalizm się pojawia, kiedy powstaje teoretyczne opracowanie zagadnienia. Oczywiście  rożne nacjonalizmy odwoływały się do różnych systemów wartości. I tu należy szukać różnicy między dobrem i złem. Nacjonalizmy są różne. Nie ma jakiegoś jednego nacjonalizmu!

[caption id="attachment_21005" align="aligncenter" width="960"]Proporce Stronnictwa Narodowego podczas mszy na placu św.Marka w Poznaniu 15.08.1938 r., https://www.facebook.com/PolskiNarodowy Proporce Stronnictwa Narodowego podczas mszy na placu św.Marka w Poznaniu 15.08.1938 r., Facebook.com/PolskiNarodowy[/caption]

Na czym polegała oryginalność polskiego nacjonalizmu? Czym różnił się od podobnych ruchów politycznych w Europie?

Trzeba uściślić od razu, o jaki nacjonalizm chodzi, wczesnoendecki był inny niż późniejszy, to byli areligijni pozytywiści. Potem w polskim nacjonalizmie zaczął się rozszerzać duży wpływ myśli katolickiej. Przedwojenny polski nacjonalizm był myślą oryginalną, nie importował gotowych rozwiązań z zagranicy. Nie różnił się od nacjonalizmów, które wchłonęły naukę katolicką albo znaczące jej połacie, różnił się tym, co dotyczyło polskich realiów. Był podobny do koncepcji proponowanych przez hiszpańskich karlistów oraz hiszpańską  Falangę, jak też i do koncepcji portugalskich. Szalenie różnił się za to od nacjonalizmu niemieckiego czy ukraińskiego, ruchów politycznych zbudowanych na zupełnie innych pierwiastkach aksjologicznych.

[caption id="attachment_21013" align="aligncenter" width="576"]ONR, w środku Jan Mosdorf, facebook.com/PolskiNarodowy ONR, w środku Jan Mosdorf, facebook.com/PolskiNarodowy[/caption]

Nacjonalizm ukraiński był oparty na darwinizmie społecznym, tak samo jak rożne polityczne i społeczne koncepcje w Niemczech poprzedzające hitleryzm. Nie mówię o hitleryzmie jako o wiadomym zboczeniu. Jak się bliżej tym sprawom bardziej przygląda, badając je, to widzi się, że Hitler nie stworzył niczego nowego, czego nie byłoby we wcześniejszych niemieckich ideach czy ruchach politycznych, jedynie zaostrzył pewne rzeczy i pewne myśli, które w Niemczech żyły w sferze nieoficjalnej. W III Rzeszy zostały one przejęte doprowadzone do skrajności i realizowane przez państwo. Tego zdania był prof. Leon Halban, autor wydanej przed wojną pracy <Religia w III Rzeszy>. Warto podkreślić, że w obozie narodowym w latach trzydziestych doszła do głosu filozofia św. Tomasza z Akwinu, a faszyzm włoski opierał się na heglizmie. Tak więc tomistyczny personalizm rzutował w Polsce na koncepcje społeczne i akceptowaną pozycję osoby ludzkiej. Stał się czynnikiem antytotalistycznym. Dlatego też w najradykalniejszej frakcji obozu narodowego jaką był RNR- Falanga, wymyślono koncepcję „totalizmu katolickiego”, który miał gwarantować ograniczenie władzy państwa w stosunku do rodziny i Kościoła oraz zabezpieczać nietykalność jego nauki. Autentyczny totalizm  w obozie narodowym był więc niemożliwy.

Na czym polegała koncepcja Katolickiego Państwa Narodu Polskiego?

kat_pa_nar_pol97Nie powstało żadne opracowanie ujmujące to zagadnienie w sposób systematyczny i syntetyczny. Podobno napisał je w czasie wojny ks. Michał Poradowski, ale zaginęło w czasie powstania warszawskiego czekając na druk. Potem w latach 90 wydał jakieś ocalałe fragmenty w broszurze pod tym tytułem.

KPNP to miało być państwo wyznaniowe, w którym zasady katolicko-społeczne miały normować podstawowe sektory życia społecznego i narodowego. Etyka narodowa miała być równoznaczna z etyką katolicką, Kościół miał mieć szeroki wpływ na życie społeczne.

Koncepcja gospodarcza, najbardziej zwarta i najpopularniejsza w obozie narodowym, sformułowana przez Adama Doboszyńskiego, była w zasadzie przejawem fundamentalizmu religijnego. Głoszono w niej powrót do czasów idealnych, stąd popularność wśród obozu narodowego książki filozofa Mikołaja Bierdiajewa <Nowe średniowiecze> przetłumaczonej przez narodowca, Reutta. Ideałem dla narodowców była więc epoka przedoświeceniowa /szczególnie chrześcijańskie średniowiecze/, kiedy to jak powiada Bierdiajew, religia była czynnikiem wszechogarniającym i wszystko normującym. Na tym była oparta cała historiozofia obozu narodowego i oficjalny system jego wartości.
Poświęca Pan wiele miejsca przedwojennej „neopogańskiej” Zadrudze. Dlaczego określił tego typu ruchy ideowe mianem nacjonalizmu modernizacyjnego?

[caption id="attachment_21011" align="alignleft" width="366"]facebook.com/PolskiNarodowy facebook.com/PolskiNarodowy[/caption]

Doboszyński w pierwszym wydaniu swojej książki „Gospodarka narodowa” wydanej w 1934 r. pisze, że ówczesny rozwój przemysłowy Polski jest wystarczający. Przewiduje obumarcie przemysłu, trudno to nazwać inaczej niż skrajnym antymodernizmem. Doboszyński uważał rozwój przemysłu za objaw kapitalizmu, niezdrową z moralnego punktu widzenia pogoń za zyskiem, co wówczas już było absurdem. Przecież papież w encyklice <Quadregasimo Anno>  z 1931 roku pisał o industrializmie jako cennym dorobku ludzkości.

Ruch Zadruga był niewielki liczbowo, nieporównywalnie mniejszy niż obóz narodowy. Podstawą tego ruchu była  konstatacja, że między szybko odbudowującymi swoją potęgę Niemcami i pospiesznie industrializującą się sowiecką Rosją ma szansę istnieć tylko silne, bogato uprzemysłowione i wysoko rozwinięte cywilizacyjnie państwo. Zadruga powoływała się na wczesną endecję, na Dmowskiego, Balickiego jak też i Brzozowskiego, którzy utyskiwali na nasze cywilizacyjne zacofanie i zwracali uwagę na konieczność modernizacji kraju. W przeciwieństwie do „neopogan” niemieckich Zadruga nie lansowała militaryzmu i kultu przemocy, a właśnie twórczość materialną – opanowywanie przyrody - co przekładałoby się na stan gospodarki i rozwój potencjału kraju a wiec i jego zdolności obronnych. Dlatego można ją określić jako koncepcję modernizacyjną.

Czy któreś z rozwiązań proponowanych przez przedwojennych narodowców może znaleźć zastosowanie we współczesnej Polsce?

[quote]Należy zwiększyć świadomość narodową Polaków i odbudować elitę narodową. Nie ma u nas poczucia własnej dumy i baczenia, żeby inni nam nie szkodzili. Np. sołtysi widzą jak upowcy budują pomniki swoim poległym i nie reagują. Należy zwracać uwagę na działalność mniejszości, np. na zwiększoną aktywność opcji niemieckiej na Śląsku oraz na tamtejszy ruch autonomistów w swojej istocie tendencję antypolską. Trzeba opierać się na etyce katolickiej, chociaż katolicyzm społeczny po Soborze Watykańskim II wygląda całkiem inaczej niż przed wojną. Takie wartości jak praca czy rozwój są tam stawiane w rzędzie pierwszoplanowych  wskazań. Jednak dzisiejsi narodowcy często krzywo patrzą na posoborowe zmiany,  w dalszym ciągu apoteozując Doboszyńskiego z jego myślą gospodarczą i wydają się nie rozumieć, że choć gra polityczna miedzy państwami musi być sprawnie prowadzona to jednak nie załatwia ona wszystkiego. Najważniejszy jest ogólny potencjał państwa i narodu. A ten tworzy gospodarka i będąca jej pochodną siła militarna. Świat liczy się tylko z silnymi. Przemyślenia o takich właśnie problemach chciałem przekazać czytelnikom w swojej ostatniej książce pt. <Dylematy polskiego nacjonalizmu. Powrót do tradycji czy przebudowa narodowego ducha>.[/quote]

Bogumił Grott, Dylematy polskiego nacjonalizmu. Powrót do tradycji czy przebudowa narodowego ducha, Von Borowiecky, Radzymin 2014.

Źródło: tygodnik Nasza Polska.

Dylematy_polskie_532889ff17ab9

Artykuł „Określanie przeciwników politycznych faszystami ukuł Komintern. Takie generalizowanie jest wytworem propagandy komunistycznej” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/okreslanie-przeciwnikow-politycznych-faszystami-ukul-komintern-dzis-kontynuuja-go-srodowiska-gazetowyborcze-oraz-o-tym-ze-nalezy-zwiekszyc-swiadomosc-narodowa-polakow-i-odbudowac-elite-narodow/feed/ 0
Wielki polski narodowiec o tym, jak należy szanować mniejszości narodowe https://niezlomni.com/152/ https://niezlomni.com/152/#respond Wed, 02 Jul 2014 13:00:13 +0000 http://niezlomni.com/?p=152

[caption id="attachment_153" align="alignleft" width="235"]Adam Doboszyński Adam Doboszyński[/caption]

Żadnego ucisku mniejszości narodowych i ich odrębności kulturalnych.

W nowym porządku, opartym o zasady moralne, nie ma miejsca tu ucisk, otwarty czy skryty, odrębności kulturalnych i językowych mniejszości narodowych, na krępowanie i tłumienie ich zdolności gospodarczych, na ograniczanie ich naturalnej płodności. Im sumienniej władza państwa szanuje prawa mniejszości, tym pewniej i skuteczniej może wymagać od ich członków lojalnego spełniania obowiązków, wspólnych wszystkim obywatelom.

A więc poszanowanie odrębności etnicznej, Przy równoczesnym wtapianiu we wspólnotę wielkiego narodu. Czy taki postulat nie jest sprzeczny sam w sobie, nie stanowi contradictio in adiecto? Jestem głęboko przekonany, że nie. Wszystkie narody naprawdę wielkie narastały w ten właśnie sposób. Tak narastał Rzym, Francja, Wielka Brytania, Rzplita Jagiellonów. Tylko Niemcy narastały metodami margrabiego Gerona, Krzyżaków, Fryderyka, Bismarcka i Hitlera, toteż ciąży na nich przekleństwo i wisi stale groźba utraty wszystkich nabytków.

[quote]Różnolitość etniczna nie rozsadza, lecz bogaci. Pozwala przejść w wielki naród organicznie, bez wyjałowienia ludowego podłoża, które jest podstawą zdrowego społeczeństwa.[/quote]

Rozsadzająco działa natomiast odrębność polityczna mniejszości narodowej, jej autonomia wykraczająca poza ramy potrzeb ściśle lokalnych i poza prawo stowarzyszania się dla zaspokojenia potrzeb kulturalnych. Autonomia polityczna stanowi narzędzie do hodowania odrębności narodowej.

[button class="btn_bigred" url="http://antykomuna.blogspot.com/2013/10/wielki-polski-narodowiec-o-tym-jak.html" text="Adam Doboszyński"]

"Teoria Narodu"

Artykuł Wielki polski narodowiec o tym, jak należy szanować mniejszości narodowe pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/152/feed/ 0
O Wielką Polskę na emigracji. Stronnictwo Narodowe sprzeciwiało się układowi Sikorski-Majski, który nie gwarantował nienaruszalności wschodniej granicy https://niezlomni.com/o-wielka-polske-na-emigracji-stronnictwo-narodowe-sprzeciwialo-sie-ukladowi-sikorski-majski-ktory-nie-gwarantowal-nienaruszalnosci-wschodniej-granicy/ https://niezlomni.com/o-wielka-polske-na-emigracji-stronnictwo-narodowe-sprzeciwialo-sie-ukladowi-sikorski-majski-ktory-nie-gwarantowal-nienaruszalnosci-wschodniej-granicy/#respond Sat, 12 Apr 2014 14:56:09 +0000 http://niezlomni.com/?p=12963

wlkpMATEUSZ RAWICZ: - Jaki był stosunek Stronnictwa Narodowego do rządku kierowanego przez gen. W. Sikorskiego? Rząd był krytykowany tylko przez władze SN na emigracji czy również przez te w kraju? Jak oceniano rząd gen. W. Sikorskiego z pozycji krajowych?
KRZYSZTOF KACZMARSKI: - Od połowy października 1939 r. w rządzie gen. Sikorskiego zasiadał, najpierw jako minister bez teki, a od sierpnia 1940 r. jako minister sprawiedliwości i jednocześnie kierownik Biura Prac Politycznych, Ekonomicznych i Prawnych, dr Marian Seyda, lider wielkopolskiej endecji i czołowy przedstawiciel grupy tzw. „starych” SN. Udział Seydy w gabinecie gen. Sikorskiego na podstawie osobistego zaproszenia premiera nie oznaczał jednak formalnej reprezentacji SN, którego oficjalnej rekomendacji Seyda nie posiadał. Sam minister przyznawał później, że wstępując do rządu Sikorskiego, „uczynił to we własnym imieniu”. Zasiadał więc w gabinecie Sikorskiego „jako członek SN, ale nie jako jego przedstawiciel”. Prezes SN dr Tadeusz Bielecki, który przybył do Paryża w ostatniej dekadzie listopada 1939 r. zachowywał w okresie francuskim niezmienny dystans wobec rządu Sikorskiego, nie zamierzając brać odpowiedzialności ani za poczynania Seydy – ani - bazującego przede wszystkim na Froncie Morges, poparciu Stronnictwa Ludowego i większości PPS – gabinetu jako całości.

Prezes SN zgodził się natomiast wejść do powołanej w grudniu 1939 r. Rady Narodowej RP, pozbawionego uprawnień ustawodawczych organu opiniodawczego i doradczego prezydenta i rządu, oraz uczestniczył w pracach kierowanego przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego Komitetu dla Spraw Kraju. Należy w tym miejscu podkreślić, że Stronnictwo Narodowe było jedyną polską partią, której legalne, wyłonione przed wybuchem wojny władze w osobach prezesa Zarządu Głównego – czyli Bieleckiego oraz prezesa Rady Naczelnej – prof. Władysława Folkierskiego przebywały na wychodźstwie i posiadały wystarczającą delegację do jej reprezentowania. Premier od tego faktu nie mógł, a raczej nie powinien był abstrahować.
W-szkole-Dmowskiego_Tadeusz-Bielecki,images_product,29,978-83-86029-51-8Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, Stronnictwo Narodowe nie wykluczając porozumienie ze Związkiem Sowieckim, sprzeciwiało się jednak wersji układu wynegocjowanej przez gen. Sikorskiego, niegwarantującej nienaruszalności granicy wschodniej. W rezultacie minister 25 lipca Seyda podał się do dymisji. Chociaż kryzys rządowy spowodowany dymisją trzech ministrów (oprócz Seydy byli to minister spraw zagranicznych A. Zaleski i gen. K. Sosnkowski) udało się zażegnać na początku września 1941 r., to trwające (do końca października) rozmowy ze Stronnictwem Narodowym na temat jego udziału w koalicji rządowej zakończyły się niepowodzeniem. Proponowany przez Bieleckiego plan głębokiej rekonstrukcji rządu gen. Sikorskiego, zmiany jego formuły – z gabinetu autorskiego na autentyczny rząd jedności narodowej, w którym zasiadaliby upełnomocnieni przedstawiciele stronnictw politycznych, ponoszących tym samym pełną odpowiedzialność za jego politykę – nie zyskał aprobaty premiera.

Gen. Sikorskiemu udało się natomiast pozyskać do współpracy Seydę oraz kilku polityków narodowych przybyłych do Londynu ze Związku Sowieckiego (m.in. prof. W. Komarnickiego i dr S. Celichowskiego), którzy zdecydowali się wbrew stanowisku Bieleckiego i Komitetu Politycznego SN wejść do rządu i nowej Rady Narodowej. Za tę niesubordynację Seyda i jego zwolennicy zostali w styczniu 1942 r. wykluczeni z szeregów SN. Stronnictwo znalazło się w opozycji, nie mając swoich przedstawicieli ani w rządzie, ani w II Radzie Narodowej RP (powoływanie się frondystów na mandat SN było nadużyciem). Pozostając od tej pory w opozycji do rządu Sikorskiego, Stronnictwo Narodowe uznawało rzecz jasna nadal ten gabinet za jedyny legalny rząd Rzeczypospolitej Polskiej, zachowując wobec niego „lojalność obywatelską, na jaką ma prawo liczyć każdy rząd państwa wojującego od swych obywateli”. Konsekwentnie od początku działalności na wychodźstwie SN sprzeciwiało się przesądzaniu spraw przyszłego ustroju Polski, uważając, że zadecydować o tym po zakończeniu wojny powinien kraj. Dlatego Bielecki sprzeciwiał się m.in. akceptacji Deklaracji zasad jedności narodowej z lipca 1941 r. Decydowanie o tych kwestiach (np. o postulowanej w deklaracji czteroprzymiotnikowej ordynacji wyborczej) już teraz, w sytuacji, gdy nie wiadomo nawet, jakie będą granice przyszłego państwa polskiego, prezes SN porównał do „wstawiania gratów do domu, którego ściany nie zostały jeszcze wzniesione”.

adam-doboszyc584ski_historia-pisma-walka_ipn-gov-plUznanie i wspomnianą „lojalność obywatelską” wobec rządu gen. Sikorskiego od początku zachowywało rzecz jasna konspiracyjne SN w okupowanym kraju. Politycy „Kwadratu” – bo taki był kryptonim SN – od pierwszych miesięcy okupacji uczestniczyli w pracach wspólnej reprezentacji politycznej stronnictw dawnej opozycji antysanacyjnej (od lutego 1940 r. do sierpnia 1943 r. był nią Polityczny Komitet Porozumiewawczy) oraz utworzonej w końcu 1940 r. Delegatury Rządu na Kraj. Władze „Kwadratu” podporządkowały się również decyzji Naczelnego Wodza o scaleniu organizacji wojskowych w kraju, doprowadzając drugiej połowie 1942 r. do scalenia Narodowej Organizacji Wojskowej z Armią Krajową. Dodam na koniec, że o rozpoczętych w maju 1942 r. rozmowach „Kwadratu” z KG AK na temat połączenia NOW z AK, podpisanej w sierpniu tego roku umowie scaleniowej i rozpoczętej w listopadzie pierwszej fazie scalania, nic nie wiedział Bielecki, gdyż od początku 1942 r. był on odcięty od rządowych dróg łączności z krajem (chodziło przede wszystkim o łączność radiową). Depesze jakie do niego w tej sprawie przesyłał Stefan Sacha pełniący obowiązki prezesa SN w kraju były przechwytywane na szczeblu rządowym i nieprzekazywane adresatowi! Sacha nie miał więc możliwości konsultowania swoich decyzji z Bieleckim, który o scaleniu – które uznał post factum za słuszne – dowiedział się z kilkumiesięcznym opóźnieniem.

MATEUSZ RAWICZ: - Po klęsce Francji, kiedy wydawało się, że Niemcy wygrają wojnę, grupa polskich polityków podpisała memoriał, w którym proponowała Niemcom utworzenie kolaboracyjnego rządu. Kto go podpisał? Czy wśród sygnatariuszy listu znaleźli się działacze SN?

KRZYSZTOF KACZMARSKI: - Chodzi o sporządzony w języku francuskim memoriał datowany w Lizbonie 24 lipca 1940 r. Został on złożony na ręce Renato Bova Scoppa, posła włoskiego w stolicy Portugalii, przekazany przez niego Oswaldowi von Hoyningen-Huene, posłowi niemieckiemu i dwa dni później przesłany do Berlina. Uznać go można nie tyle za propozycję kolaboracji z Niemcami, co raczej za ostrożną próbę zbadania, czy jest ona w ogóle możliwa. Tak tylko bowiem należy określić zawartą w tym dokumencie propozycję stworzenia – w nowej sytuacji zaistniałej w Europie po spektakularnej klęsce Francji i jej upadku – „ośrodka studiów” (centre d’étude), który miałby opracować „program odbudowy nowego państwa polskiego zgodnie ze strukturą przyszłej Europy”. Jako miejsce ulokowania tego „ośrodka studiów” wskazywano Włochy, pamiętając o życzliwym stanowisku Mussoliniego wobec Polski po klęsce wrześniowej. Spośród ośmiu osób, na współpracę których – jak napisano w zakończeniu memorandum – „można liczyć”, tylko dwie przebywały wówczas w Lizbonie i mogły rzeczywiście ten dokument podpisać (choć ich podpisów na kopii przesłanej do Berlina nie ma!).

Byli to płk Jan Kowalewski, przed wojną krótko szef sztabu Obozu Zjednoczenia Narodowego, będący chyba pomysłodawcą tego memoriału, oraz Stanisław Strzetelski, redaktor i publicysta narodowy, w latach 1930–1935 poseł na Sejm z ramienia SN. Pozostała szóstka: Tadeusz Bielecki, Jerzy Kurcyusz, były działacz ONR, płk Ignacy Matuszewski, Jerzy Zdziechowski – polityk narodowy i b. minister skarbu, Emeryk Hutten-Czapski i Stanisław Mackiewicz, przebywała wówczas jeszcze we Francji. Trudno więc traktować ich jako sygnatariuszy tego dokumentu. Można jedynie przypuszczać, że memorandum podpisałby Mackiewicz oraz być może również Czapski (Kajetan Morawski we wspomnieniach pisał, że na początku lipca myśl o jakimś porozumieniu z Niemcami „zdawała się zaprzątać jego umysł” Mackiewicza, zaś Wojciech Wasiutyński w sierpniu tego roku po rozmowach z Czapskim zanotował, iż chce on „gadać z Niemcami”). Z drugiej strony brak jest jakichkolwiek dowodów wskazujących, że w inicjatywie płk Kowalewskiego uczestniczyli Bielecki, czy Zdziechowski. Nie można więc absolutnie przypisywać tego memorandum wszystkim politykom polskim w nim wymienionym. Cała sprawa nie miała zresztą ciągu dalszego, gdyż niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych postanowiło polskie „próby zbliżenia” pozostawić bez odpowiedzi

Człowiekiem instytucją wśród polskiej emigracji w okresie II wojny światowej był Adam Doboszyński. Czym się zajmował?

[caption id="attachment_12980" align="alignleft" width="235"]Adam Doboszyński Adam Doboszyński[/caption]

Do kwietnia 1943 r. służył formalnie w wojsku. Za zasługi wojenne i odwagę na polu bitwy w czasie kampanii francuskiej w czerwcu 1940 r. Doboszyński został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych oraz francuskim Croix de Guerre. Został również awansowany do stopnia porucznika. Po przybyciu do Wielkiej Brytanii w październiku 1940 r. zdecydował się pozostać w armii. Pełnił służbę 1 Korpusie Polskim w najpierw w 7. Brygadzie Kadrowej Strzelców, później 4. Dywizjonie Pociągów Pancernych, wreszcie od sierpnia 1942 r. w Centrum Wyszkolenia Saperów. W tym czasie Doboszyński rozwinął ożywioną działalność publicystyczną. W styczniu 1941 r. wydal broszurę „Wielki Naród”, w której sformułował oryginalną koncepcję „wielkiego narodu” stanowiąca unowocześnioną wersję idei jagiellońskiej. Koncepcję tę rozwinął szerzej w drugiej części „Wielkiego Narodu” wydanej w 1943 r.

Od początku pobytu Wielkiej Brytanii współpracował z wydawanym przez ks. Stanisława Bełcha pismem „Jestem Polakiem”. W marcu 1941 r. opublikował na jego łamach list otwarty do Antoniego Słonimskiego, w którym m.in. opowiedział się powojenną, masową zorganizowaną przy pomocy państw zachodnich, emigracją Żydów z ziem polskich. Za opublikowanie tego listu Doboszyński na mocy rozkazu Naczelnego Wodza został karnie przeniesiony do obozu odosobnienia w Rothesay na wyspie Bute, w którym przebywał od kwietnia do końca grudnia 1941.

Po powrocie z wyspy Bute Doboszyński związał się ze środowiskiem politycznym skupionym wokół ukazującego się od października 1941 r. pisma „Walka”. Było ono zdecydowanie opozycyjne wobec rządu gen. Sikorskiego, krytykując zwłaszcza jego polityką wschodnią zapoczątkowaną podpisaniem układu ze Związkiem Sowieckim 30 lipca 1941. Jednocześnie – nie będąc już od roku członkiem Stronnictwa Narodowego, z którego wystąpił w listopadzie 1940 r. – Doboszyński porozumiał się z Bieleckim, doprowadzając na początku 1942 r. do konsolidacji środowisk narodowych (SN, ONR-ABC, „Falangi i „niezrzeszonych narodowców’) i utworzenia Komitetu Zagranicznego Obozu Narodowego (KZON).

Prowadzona przez Doboszyńskiego batalia z rządem gen. Sikorskiego osiągnęła swoje apogeum w lutym 1943 r., gdy na łamach „Walki” opublikował on najpierw dwa ukrywane przez rząd przed polską opinią publiczną dokumenty sowieckie, a następnie list otwarty do prezydenta Raczkiewicza i gen. Sosnkowskiego, w którym wzywał do zdymisjonowania rządu gen. Sikorskiego i powierzenia funkcji premiera gen. Sosnkowskiemu. W rezultacie Doboszyński trafił do aresztu, a następnie, bez procesu - którego władze się obawiały - i pod wątpliwym od strony prawnej pretekstem, został wydalony z wojska. W późniejszym okresie Doboszyński m.in. zdecydowanie przeciwstawiał się planom wywołania powstania powszechnego w okupowanym kraju (publikując w listopadzie 1943 r. na łamach „Walki” głośny artykuł „Ekonomia krwi) oraz angażował się w propagowanie koncepcji tzw. Międzymorza.

Wspomniał Pan o wydawanych przez narodowców w Wielkiej Brytanii pismach: „Jestem Polakiem” i „Walce”. O czym pisały i jaką rolę odgrywały wśród Polaków?

[quote]„Jestem Polakiem” było tygodnikiem wydawanym w Londynie od sierpnia 1940 r. do przełomu maja i czerwca 1941 r. (w sumie ukazało się 27 numerów tego pisma). W zamyśle ks. Bełcha - 36 -letniego wówczas kapelana armii polskiej, który był spiritus movens całego przedsięwzięcia - „Jestem Polakiem” stanowić miało przeciwwagę dla liberalnych „Wiadomości Polskich”, z którymi zamierzano podjąć walkę o „rząd dusz” wśród polskiego wychodźstwa. Pismo, adresowane przede wszystkim do żołnierzy polskich w obozach wojskowych w Szkocji, cieszyło się dużą popularnością zwłaszcza wśród młodszych oficerów. Większość nakładu rozchodziła się wśród stałych abonentów. „Jestem Polakiem” wyróżniało się zdecydowanie katolickim i narodowym profilem ideowym. Nie było jednak organem Stronnictwem Narodowego. Utrzymywało się wyłącznie ze składek czytelników i przez nikogo nie było niesubwencjonowane.[/quote]

Od pierwszego numeru pismo stało się obiektem zmasowanego ataku ze strony przeciwników politycznych, nie tylko na łamach emigracyjnej prasy polskiej i posiedzeniach Rady Ministrów, ale również w „The Jewish Chronicle”, kilku innych tytułach angielskich (głównie związanym z Partią Pracy dzienniku „Daily Herald” i popularnej popołudniówce „Evening Standard”), a nawet – dwukrotnie - na forum brytyjskiego parlamentu. Ataki te – za sprawą Żydowskiej Agencji Telegraficznej – pojawiły się również po drugiej stronie Atlantyku. Głównym powodem tych ataków miał być rzekomy antysemityzm i antydemokratyzm pisma. Insynuowano mu również sympatie proniemieckie i prohitlerowskie!

Będący świadkiem tej nagonki na „Jestem Polakiem” Cat-Mackiewicz pisał, iż w pierwszym okresie działalności rządu gen. Sikorskiego na terytorium Wielkiej Brytanii „walka z kilku młodzieńcami i jednym byłym wikarym, wydającymi pismo »Jestem Polakiem«”, była – obok represji wobec oficerów piłsudczyków osadzanych w obozie w Rothesay na wyspie Bute u wybrzeży Szkocji – głównym frontem „ożywionej kampanii wewnętrznej” prowadzonej przez rząd. Dodajmy jeszcze, że rząd polski próbował nawet wymusić na Brytyjczykach internowanie ks. Bełcha w obozie na wyspie Man, gdzie przetrzymywano m.in. podejrzanych o sympatyzowania z Niemcami członków Brytyjskiej Unii Faszystów O. Mosleya. Ataki na „Jestem Polakiem” prasy żydowskiej i części prasy angielskiej oraz utrzymane w podobnym tonie wystąpienia niektórych posłów w Izbie Gmin były częścią kampanii nacisków prowadzonej przez Żydów angielskich, która miała wymusić na rządzie polskim wydanie deklaracji w sprawie żydowskiej.

Warto podkreślić, iż tej antypolskiej kampanii propagandowej sprzeciwiał się Ignacy Schwarzbart, żydowski przedstawiciel w I Radzie Narodowej RP. Uważał on, że tego typu działania prowadzą do skutków odwrotnych do zamierzonych, są niecelowe i wzmagają tylko niechętne Żydom nastroje w sferach rządowych. Ostatecznie po dziesięciu miesiącach ks. Bełch borykając się z coraz bardziej odczuwalnymi problemami finansowymi oraz groźbami wstrzymania przydziału papieru, zdecydował się zaprzestać wydawania „Jestem Polakiem”.
[quote]„Walkę” można natomiast uznać za sui generis kontynuację tygodnika „Jestem Polakiem”. Pismo wydawane było konspiracyjnie metodą hektograficzną w nieregularnych odstępach czasu i w różnej objętości, w nakładzie do kilku tysięcy egzemplarzy. Szeroko kolportowane wśród żołnierzy I Korpusu Polskiego w Szkocji, latem 1943 r. docierało nawet do skupisk polskich na Bliskim i Środkowym Wschodzie. W świetle prawa angielskiego „Walka” była pismem legalnym. Z uwagi jednak na fakt, iż większość piszących w niej autorów i współpracowników pozostawała w czynnej służbie wojskowej, wydawana była w konspiracji wobec cywilnych i wojskowych władz polskich. Pierwszy numer „Walk” ukazał się w październiku 1941 r. ostatni – wliczając również numery nadzwyczajne – w sumie osiemnasty w listopadzie 1943 r. [/quote]

falanga_romb_3

Redaktorem „Walki” był przedwojenny działacz Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga” Zygmunt Przetakiewicz, zaś autorem sporej części zamieszczanych w niej artykułów i spiritus movens całego przedsięwzięcia Adam Doboszyński. Wyrazisty profil ideowy „Walki”, podkreślony zdobiącą jej winietę „ręką z mieczem” (tzw. falangą), jednoznacznie wskazywał, do jakich koncepcji ideologicznych i tradycji politycznej pismo nawiązuje. Najogólniej rzecz ujmując, były to koncepcje i tradycje Ruchu Młodych Obozu Wielkiej Polski, przejęte później i rozwijane przez Obóz Narodowo-Radykalny, jak też „młodych” Stronnictwa Narodowego. „Walka” od pierwszego numeru miała być z jednej strony płaszczyzną konsolidacji „młodych” obozu narodowego, z drugiej zaś trybuną młodego pokolenia Polaków, w tym również – co charakterystyczne – „narodowych piłsudczyków”, czyli jak to często określano „pokolenia Polski niepodległej”.

„Walkę” od początku wyróżniał opozycyjny stosunek do rządu gen. Sikorskiego. Od pierwszego numeru pismo zdecydowanie krytykowało zwłaszcza politykę wschodnią rządu gen. Sikorskiego. Jak już wspomniałem prowadzona przez środowisko „Walki” batalia z rządem Sikorskiego osiągnęła swoje apogeum w lutym 1943 r. Przesilenia gabinetowego Doboszyńskiemu nie udało się jednak wówczas wywołać, choć zarówno rząd jak i Rada Narodowa RP w ostatniej dekadzie tego miesiąca zostali zmuszeni do wydania deklaracji broniących suwerenności i integralności terytorialności Rzeczpospolitej w granicach sprzed 1 września 1939 r. Kilka miesięcy później, już po tragicznej śmierci gen. Sikorskiego, która przyspieszyła zarówno dekompozycję KZON – nurtowanego przez wewnętrzne różnice pomiędzy jego członkami - jak również samego środowiska „Walki”, pismo to przestało się ukazywać.

extbJakim politykiem był prezes SN, T. Bielecki? Emisariusz rząd, Jerzy Lerski ps. Jur”, niechętny endecji – z przekonań socjaldemokrata, w czasie studiów na prawniczych na UJK we Lwowie pobity w maju 1938 r. przez bojówkę Młodzieży Wszechpolskiej - podkreślał, że Bielecki był jednym z nielicznych polityków, którzy wyżej cenili interes narodowy niż partyjny. Można się z nim zgodzić?

Bielecki był niewątpliwie politykiem trzeźwo stąpającym po ziemi, realistycznie oceniającym zmieniającą się sytuację polityczną, w jakiej przyszło mu walczyć o sprawę polską na wychodźstwie w latach II wojny światowej, oraz odpowiedzialnym. Tak, „Jur” miał rację, gdy zanotował w swoich wspomnieniach , że prezes SN już w 1943 r. nie miał najmniejszych złudzeń co do tego, że „zdradzeni przez anglosaskie mocarstwa, sami będziemy musieli stawiać czoło sowieckiej ekspansji” oraz, że należał on do grona tych nielicznych polityków w „polskim Londynie”, którzy „więcej troszczyli się o dobro Patrii niż partii”.

Artykuł O Wielką Polskę na emigracji. Stronnictwo Narodowe sprzeciwiało się układowi Sikorski-Majski, który nie gwarantował nienaruszalności wschodniej granicy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-wielka-polske-na-emigracji-stronnictwo-narodowe-sprzeciwialo-sie-ukladowi-sikorski-majski-ktory-nie-gwarantowal-nienaruszalnosci-wschodniej-granicy/feed/ 0