6 Wileńska Brygada AK – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png 6 Wileńska Brygada AK – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 „Młot” na komunistów. 16 lutego 1906 urodził się Władysław Łukasiuk, legenda polskiego podziemia. Nie zaznał spokoju nawet po śmierci… https://niezlomni.com/mlot-na-komunistow-108-lat-temu-urodzil-sie-wladyslaw-lukasiuk-legenda-polskiego-podziemia-nie-zaznal-spokoju-nawet-po-smierci/ https://niezlomni.com/mlot-na-komunistow-108-lat-temu-urodzil-sie-wladyslaw-lukasiuk-legenda-polskiego-podziemia-nie-zaznal-spokoju-nawet-po-smierci/#respond Fri, 16 Feb 2018 10:00:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=10034

16Nie obchodzą nas partie, lub te czy owe programy.
My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej,
Polski - polskiej. [...] Tak jak walczyliśmy w lasach
Wileńszczyzny, czy na gruzach kochanej stolicy -
Warszawy - z Niemcami, by Świętej Ojczyźnie zerwać
pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić
precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać
na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy
dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię.

Fragment ulotki wydanej przez 6 Brygadę Wileńską AK kpt. "Młota"

Kpt. Władysław Łukasiuk "Młot" urodził się 16 lutego 1906 r. we wsi Tokary pow. Siedlce w rodzinie chłopskiej, jako najstarszy z czworga dzieci Marcina i Marianny (z domu Swentkowskiej). Mimo, iż jego rodzice byli ludźmi prostymi, zadbali o wykształcenie pierworodnego syna. Po ukończeniu szkoły podstawowej w Tokarach kształcił się w gimnazjum im. J. Kraszewskiego w Drohiczynie, a po krótkiej przerwie w 1923 r. spowodowanej trudną sytuacją rodzinną, ponownie podjął naukę w prywatnym gimnazjum w Sokołowie Podlaskim (ukończył 6 klas gimnazjum).

CZYTAJ WIĘCEJ NA TEMAT KOMIKSU O "MŁOCIE"

Po zakończeniu edukacji pracował jako pisarz - buchalter w tartaku w Korczewie pow. Siedlce. Nie uchylał się również od pracy społecznej i około 1927 r. został prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w swej rodzinnej wsi.

W 1929 r. W. Łukasiuk został powołany do wojska. Służbę odbywał w 3 pułku strzelców konnych w Wołkowysku. Wykształcenie, dobra kondycja fizyczna i predyspozycje psychiczne stwarzały mu możliwość podoficerskiej kariery wojskowej, bardzo atrakcyjnej dla młodego chłopaka ze wsi. Niestety, podczas ujeżdżania konia na placu koszarowym uległ wypadkowi, doznając poważnych obrażeń głowy i złamania w kolanie lewej nogi.

[caption id="attachment_10044" align="aligncenter" width="562"](Kadra V Brygady Wileńskiej AK.Od lewej: NN, NN, ppor. Lucjan Minkiewicz ,,Wiktor'', por. Marian Pluciński ,,Mścisław'', por. Zygmunt Błażejewicz ,,Zygmunt'', mjr Zygmunt Szendzielarz ,,Łupaszko'', ppor. Władysław Łukasiuk ,,Młot'', ppor. Jan Zalewski ,,Zaja'', ppor. Romuald Rajs ,,Bury' (Kadra V Brygady Wileńskiej AK.Od lewej: NN, NN, ppor. Lucjan Minkiewicz ,,Wiktor'', por. Marian Pluciński ,,Mścisław'', por. Zygmunt Błażejewicz ,,Zygmunt'', mjr Zygmunt Szendzielarz ,,Łupaszko'', ppor. Władysław Łukasiuk ,,Młot'', ppor. Jan Zalewski ,,Zaja'', ppor. Romuald Rajs ,,Bury'[/caption]

Po powrocie do zdrowia wyszedł z wojska w 1933 r. w stopniu plutonowego. Następstwem wypadku było jednak trwałe kalectwo - lewa noga na zawsze pozostała sztywna. W. Łukasiuk po zawarciu związku małżeńskiego z Jadwigą Oksiutówną osiedlił się w Mężeninie nad Bugiem (gm. Sarnaki pow. Siedlce), skąd pochodziła jego żona. Miał z nią troje dzieci: synów Zbigniewa i Andrzeja (urodzonych w 1937 i 1939 r.) oraz córkę Martę (urodzoną w 1942 r.). Do wybuchu wojny pełnił funkcję zastępcy wójta gminy Sarnaki.

[quote]W tym okresie pracował dla polskiego wywiadu, rozpracowując środowiska komunistyczne i masońskie. Rozpracowywał m.in. Wandę Wasilewską będącą częstym gościem w mężenińskim dworze, komunistkę, która złowrogo zapisała się w historii Polski.[/quote]

[caption id="attachment_10046" align="aligncenter" width="600"]Żołnierze II szwadronu VI Brygady Wileńskiej AK, trzeci z prawej klęczy kpt. Władysław Łukasiuk ,,Młot' Żołnierze II szwadronu VI Brygady Wileńskiej AK, trzeci z prawej klęczy kpt. Władysław Łukasiuk ,,Młot'[/caption]

W wojnie obronnej 1939 r. W. Łukasiuk nie brał udziału, gdyż ze względu na swe kalectwo był zwolniony ze służby wojskowej. Natomiast od pierwszych miesięcy okupacji uczestniczył w konspiracyjnej pracy niepodległościowej. Już 4 II 1940 r. został zaprzysiężony jako żołnierz ZWZ (następnie AK). Dowodził drużyną konspiracyjną z Mężeninia, wchodzącą w skład 8 kompanii utworzonej na terenie IX Ośrodka Sarnaki - Górki Obwodu AK Siedlce.

Najpoważniejszym przedsięwzięciem organizacyjnym, w którym uczestniczyła drużyna "Młota", była "akcja V" polegająca na zbieraniu elementów niemieckich rakiet V-2. Nocą 9/10 VIII 1944 r. drużyna "Młota" uczestniczyła w odbiorze alianckiego zrzutu broni. 4 X 1944 r. "Młot" będąc zagrożony aresztowaniem przez NKWD poszedł na stałe "do lasu" (tę datę, jako początek swej działalności partyzanckiej, podawał w dokumentacji 5 i 6 Brygady Wileńskiej).

Od tej chwili do końca życia pozostawał już na "nielegalnej stopie", chodził po terenie w mundurze i z bronią. Zimą 1944/45 r. plut. "Młot" nawiązał pierwszy kontakt organizacyjny z Obwodem Bielsk Podlaski, należącym do Białostockiego Okręgu AK. 18 III 1945 r. patrol "Młota" wspólnie z oddziałem T. Chomko "Gerwazego" rozbił grupę operacyjną NKWD na drodze Mężenin - Figały, zadając jej wysokie straty i odbijając kilkunastu aresztowanych.

[caption id="attachment_10047" align="aligncenter" width="300"](krzyż na skraju lasu rudzkiego w miejscu śmierci kpt. Władysława Łukasiuka ,,Młota'' (krzyż na skraju lasu rudzkiego w miejscu śmierci kpt. Władysława Łukasiuka ,,Młota''[/caption]

Wkrótce potem grupa "Młota" weszła w skład oddziału partyzanckiego AK-AKO Bielsk Podlaski dowodzonego przez ppor. Teodora Śmiałowskiego "Szumnego", gdzie "Młot" objął funkcję dowódcy pierwszego plutonu, a prawdopodobnie także zastępcy komendanta. Jego pluton wyróżniał się bojowością na tle innych pododdziałów tej jednostki. W szeregach tej jednostki "Młot" i jego żołnierze uczestniczyli w wielu udanych akcjach bojowych. m.in. w walce z grupą operacyjną NKWD, KBW i MO w rejonie Ostrożan.

Najsłynniejszą akcją oddziału ppor. "Szumnego", w której pluton "Młota" odegrał główną rolę, było uderzenie na kompanię 11 pułku KBW (w sile ponad 130 żołnierzy) kwaterującą w Siemiatyczach. Podczas służby w oddziale ppor. "Szumnego" plut. "Młot" złożył egzamin Kursu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty (SPRP), zorganizowanego dla kadry dowódczej Obwodu AK-AKO Bielsk Podlaski. W dwa miesiące później, w sierpniu 1945 r. pchor. "Młot" został awansowany do stopnia podporucznika czasu wojny.

Opinia na jego wniosku awansowym była sformułowana następująco:

[quote]W czasie akcji "Burza" odznaczył się odwagą i inicjatywą. Następnie był dowódcą plutonu partyzanckiego, dokonał szeregu pomyślnych akcji, zlikwidował wielu szpiclów, był wzorem odwagi w walce".[/quote]

Kolejne awanse: sierż. pchor. (VI 1945 r.) , ppor. cz.w. (15 VIII 1945 r.), por. (X 1946 r.), kpt. (11 XI 1947 r.). Został też odznaczony KW. Po śmierci ppor. "Szumnego" 26 VII 1945 r. w walce z grupą operacyjną KBW dowodzony przezeń oddział został rozformowany. Jednak "Młot" dołączył 1 VIII 1945 r. wraz ze swoim plutonem do 5 Brygady Wileńskiej. W sierpniu 1945 r. walczył wraz ze szwadronem por. "Zygmunta" pod Sikorami, Zalesiem i w Miodusach Pokrzywnych. Po demobilizacji 5 Brygady pozostał wraz z ppor. Lucjanem Minkiewiczem "Wiktorem" w polu na czele oddziału kadrowego.

Na zlecenie Obwodu WiN Bielsk Podlaski wykonał jesienią 1945 r. szereg udanych akcji bojowych (najbardziej spektakularną z nich był zwycięski bój z grupą operacyjną NKWD 30 XI 1945 r. pod Łempicami). Od lutego 1946 r. oddział dowodzony przez "Wiktora" i "Młota" przeszedł ponownie pod rozkazy mjr "Łupaszki" i otrzymał nazwę 6 Brygady Wileńskiej.

W 6 Brygadzie Wileńskiej "Młot" początkowo pełnił funkcję zastępcy dowódcy, zaś od 18 X 1946 r. mianowany został przez mjr. "Łupaszkę" jej dowódcą. Przez dalsze trzy lata dowodził nią, potrafiąc utrzymać się w terenie nawet w najtrudniejszych okresach.

Był człowiekiem solidnym, odpowiedzialnym, mającym przy tym świetny instynkt partyzancki. Wyróżniała go mocno zarysowana osobowość i bardzo silny charakter. Odbiciem jego rzetelności w sprawach codziennych jest drobiazgowo prowadzona księgowość 6 Brygady Wileńskiej (nie było mowy o lekkomyślnym szafowaniu ciężko zdobywanymi środkami finansowymi). Osobiście był bardzo odważny. Pomimo kalectwa zawsze maszerował z oddziałem. Starzy mieszkańcy Podlasia pamiętają, że poruszanie się sprawiało mu trudność, często podpierał się używanym przez siebie dziesięciostrzałowym karabinem SWT (tzw. samozariadką). Z pozornie niewyróżniającego się niczym szczególnym terenowego dowódcy niskiego szczebla, w ciągu kilku lat "wyrósł" na najwybitniejszego partyzanta Podlasia.

Jego autorytetowi ulegali najlepsi partyzanci i konspiratorzy Podlasia, zdecydowani na kontynuowanie zbrojnej walki o niepodległość po amnestii lutowej 1947 r. - por./kpt. "Huzar", por. "Brzask", plut. "Sokolik", plut. "Ryg" i inni. Cenił go i bardzo się z nim liczył sam major "Łupaszka". Charakteryzował go poprawny stosunek do ludności, bez względu na pochodzenie narodowe, stanowe, czy religijne. W oddziale, rekrutującym się głównie z ludności wiejskiej i małomiasteczkowej, służyli zgodnie zarówno żołnierze pochodzenia drobnoszlacheckiego jak i włościańskiego; w tym także prawosławni. Dbałość o ludność (przejawiająca się m.in. w skutecznym zwalczaniu bandytyzmu i złodziejstwa), dyscyplina panująca w 6 Brygadzie, a także konsekwencja w walce z kolejnymi okupantami sprawiły, że jeszcze za życia stał się wśród ludności Podlasia postacią niezwykle popularną, można powiedzieć - legendarną. Wśród podkomendnych był niezwykle lubiany i szanowany. Z kolei władze komunistyczne przez pół wieku budowały oszczerczą "czarną legendę" "Młota", której pokłosie zbieramy do dzisiaj.

[quote]Zginął zupełnie nieoczekiwanie 27 VI 1949 r. na kolonii wsi Czaje Wólka, w przeddzień połączenia sił z "Huzarem" w celu ponownego wyjścia w pole. Kpt. "Młot", nieuchwytny dla komunistów bohater Podlasia, za którego głowę UB wyznaczyło 100 tysięcy złotych nagrody i przeciwko któremu "nastawiono" setki agentów i informatorów, zginął nie w walce, lecz z ręki swego podkomendnego - Czesława Dybowskiego, chwilę wcześniej oddając śmiertelny strzał do Leopolda Dybowskiego. Do dziś mamy problem z oceną opisanego powyżej zdarzenia. Na obecnym etapie badań musimy jednak poprzestać na przyjęciu tezy, że do tragedii zakończonej śmiercia "Młota" doszło w wyniku nieporozumienia, które możemy sobie wytłumaczyć jedynie skrajnym wyczerpaniem psychicznym "ostatnich leśnych".[/quote]

Zwłoki "Młota" przeleżały bodaj dwa dni w zaroślach za gospodarstwem Siekluckich, nim Bronisław Godlewski zorganizował prowizoryczny pochówek w lesie Czartajówka koło wsi Czaje - Wólka. Dalszy rozwój wydarzeń wiąże się niewątpliwie z działalnością informatorów UB. Zwłoki "Młota" zostały wykopane przez funkcjonariuszy UB w dniu 13 VIII 1949 r., zabrane do Bielska Podlaskiego, a stamtąd prawdopodobnie do Białegostoku. Wszyscy uczestnicy pochówku, oprócz Godlewskiego, zostali aresztowani i skazani na wyroki kilkuletniego więzienia. Zachował się protokół z obdukcji zwłok dokonanej w PUBP w Bielsku Podlaskim. Wynika z niego, że Władysław Łukasiuk został zabity dwoma strzałami z broni krótkiej. Jeden postrzał otrzymał w klatkę piersiową, a drugi - zapewne dobijający - w głowę. Pierwszy strzał spowodował wylew wewnętrzny, drugi - uszkodzenie mózgu. Śmierć musiała nastąpić bardzo szybko.

Co funkcjonariusze UB zrobili z ciałem "Młota" - nie wiadomo. Miejsce ostatniego spoczynku najsłynniejszego partyzanta Podlasia do dziś pozostaje nieznane, nie wiemy, gdzie ubecy go zakopali.

opracowano na podstawie: artykułów Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego

źródło: Solidarni.waw.pl

[caption id="attachment_10048" align="aligncenter" width="250"]Por. Władysław Łukasiuk "Młot" i st. sierż. Józef Babicz "Żwirko". Podlasie, 1946 r. Por. Władysław Łukasiuk "Młot" i st. sierż. Józef Babicz "Żwirko". Podlasie, 1946 r.[/caption]

Artykuł „Młot” na komunistów. 16 lutego 1906 urodził się Władysław Łukasiuk, legenda polskiego podziemia. Nie zaznał spokoju nawet po śmierci… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/mlot-na-komunistow-108-lat-temu-urodzil-sie-wladyslaw-lukasiuk-legenda-polskiego-podziemia-nie-zaznal-spokoju-nawet-po-smierci/feed/ 0
Komorowski powołuje się na ojca – żołnierza niezłomnego, by skrytykować obecną politykę historyczną. Czy rzeczywiście walczył on u boku Łupaszki? https://niezlomni.com/komorowski-powoluje-sie-ojca-zolnierza-niezlomnego-by-skrytykowac-obecna-polityke-historyczna-rzeczywiscie-walczyl-u-boku-lupaszki/ https://niezlomni.com/komorowski-powoluje-sie-ojca-zolnierza-niezlomnego-by-skrytykowac-obecna-polityke-historyczna-rzeczywiscie-walczyl-u-boku-lupaszki/#respond Mon, 14 Nov 2016 12:00:40 +0000 http://niezlomni.com/?p=33476

Bronisław Komorowski odniósł się do mody, jaka zapanowała w związku z odkrywaniem historii Żołnierzy Wyklętych. Jego zdaniem, niezłomni padli ofiarą upolitycznienia historii.

Jego zdaniem, politycy historią manipulują.

uczciwość w interpretacji historii polega na tym, by starać się dostrzegać różne wrażliwości i punkty widzenia. Nic nie jest czarno-białe. Żołnierze wyklęci to dobry przykład. Mam prawo o tym mówić, bo mój ojciec był w partyzantce powojennej

- powiedział w rozmowie z Onetem.

O tym, że nie brał udziału w wojnie bratobójczej, między Polakami, zawsze mówił z wielką ulgą. Miał szczęście, że to go ominęło. Dziś wszelkie próby czynienia wzorca do naśladowania z jakiejkolwiek formy walki bratobójczej są według mnie politycznie błędne. Ludziom, którzy poszli do zbrojnego podziemia po wojnie, należy się pamięć i zrozumienie dla ich niesłychanie skomplikowanych losów. Gdy słyszę to określenie: „żołnierze niezłomni” to myślę sobie, o co tu chodzi ?. Czy żołnierze Armii Krajowej, którzy wyszli z podziemia, poszli do pracy i założyli rodziny, zostali złamani? To nonsens. Trzeba rozumieć złożoność polskiej historii. Wtedy, po 45 roku, większość szła do pracy, a część jedynie czekała na III wojnę światową. I jednym i drugim należy się zrozumienie

- podkreślał.

Warto w tym miejscu przywołać dokumenty, aby zapytać, czy ojciec Komorowskiego był naprawdę żołnierzem wyklętym. Według Komorowskiego, Zygmunt Komorowski służył w czasie wojny w 6. Wileńskiej Brygadzie AK. Dowódcą jego plutony był Zygmunt Błażejewicz, ps. Zygmunt, po wojnie prawa ręka Łupaszki. Kompanią dowodził zaś legendarny Żołnierz Wyklęty Adam Boryczka, ps. Tońko, który mimo swojego bohaterstwa w walce z Niemcami i Sowietami po wojnie przesiedział w ubeckich katowniach i więzieniach wiele lat i trzy razy był skazywany na karę śmierci.

- Właśnie z "Tońkiem" mój ojciec przebijał się już po przyjściu frontu rosyjskiego i rozbrojeniu wileńskiej AK w kierunku Polski, po to, aby iść walczyć z Niemcami. Oddział podzielił się w okolicach Puszczy Grodzieńskiej. Jedna grupa została dopadnięta przez NKWD, kilkudziesięciu żołnierzy AK zginęło niedaleko leśniczówki w Surkontach. Druga grupa pod dowództwem "Łupaszki" przedarła się, a ojciec razem z "Tońkiem" wrócił pod Wilno, by walczyć z Sowietami

- opowiadał.

Po dostaniu się do niewoli cudem uniknął śmierci. Tata ukrył się w armii Berlinga. Walkę zakończył w Dreźnie jako podporucznik - mówi prezydent. - Nie chciał jednak składać broni. Postanowił wstąpić do partyzantki antysowieckiej. Nawiązał kontakt z konspiracją w Częstochowie. Ale spotkał tam jednego mądrego człowieka, który mu powiedział: "Ty lepiej nie idź do lasu, bo takich jak ty jest tam dużo. Idź na studia

Jednak Marek Mądrzak, badający archiwa IPN i publikujący na blogu Lustrator Polski, pisał:

Nie słucham i nie oglądam Prezydenta, ale podobno miał zaliczyć ojca do Żołnierzy Wyklętych. Podaję za Salonem i dla Salonu, że rewelacje Bronisława nie znalazły potwierdzenia w wiedzy UB/SB. Według zachowanego w warszawskim IPN dokumentu Zygmunt Komorowski figurował w ewidencji operacyjnej pionu „C” (za okres do 1956 r.) jako:

czł. org. „Związek Wolnych Polaków” ujawnił się w 1947 r. Od 1944 r. czł. org. wojsko polskie wchodząca w skład AK, w 1945 zdezerterował z WP. mat. do nr. 356/IV Poznań

Nawet gdybym poprawił interpunkcję, w żaden sposób nie znajdzie się tam wzmianka o oddziale „Łupaszki”.

Chociaż zasób archiwalny po SB nie wyczerpuje wiedzy o całym podziemiu, Zygmunt Komorowski na Wyklętego nie wyglądał. Zrobił karierę naukową, uczestniczył w akcji petycyjnej przeciwko zamieszczeniu kierowniczej roli PZPR w Konstytucji, napisał list do „Trybuny Ludu” przeciwko traktowaniu protestujących w Radomiu i Ursusie ’76. Dla mnie dowodzi to uczestnictwa, afirmacji systemu, pragnienia jego demokratyzacji „Socjalizm tak, wypaczenia – nie”. O ile wiem, Wyklęci nie mieli złudzeń co do oparcia władzy na radzieckich bagnetach i dlatego działalność społeczną omijali.

Powątpiewam także w nieskuteczność organów. Myślę, że prędzej czy później życzliwi znaleźliby się. Natomiast w całej teczce Zygmunta Komorowskiego jest 1 (słownie: jeden) donos i to na temat jego pozycji na UW

więcej TUTAJ

Artykuł Komorowski powołuje się na ojca – żołnierza niezłomnego, by skrytykować obecną politykę historyczną. Czy rzeczywiście walczył on u boku Łupaszki? pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/komorowski-powoluje-sie-ojca-zolnierza-niezlomnego-by-skrytykowac-obecna-polityke-historyczna-rzeczywiscie-walczyl-u-boku-lupaszki/feed/ 0
Akcja „Ostra Brama”, czyli sowiecka zdrada i polska naiwność. Decyzję o współpracy z Sowietami wielu żołnierzy przypłaciło życiem, co ułatwiło sowietyzację Polski https://niezlomni.com/akcja-ostra-brama-czyli-sowiecka-zdrada-i-polska-naiwnosc-decyzje-o-wspolpracy-z-sowietami-wielu-zolnierzy-przyplacilo-zyciem-i-ulatwilo-sowietyzacje-polski/ https://niezlomni.com/akcja-ostra-brama-czyli-sowiecka-zdrada-i-polska-naiwnosc-decyzje-o-wspolpracy-z-sowietami-wielu-zolnierzy-przyplacilo-zyciem-i-ulatwilo-sowietyzacje-polski/#comments Thu, 17 Jul 2014 08:48:36 +0000 http://niezlomni.com/?p=14532

Latem 1944 roku oddziały Armii Krajowej podjęły próbę samodzielnego oswobodzenia Wilna spod okupacji niemieckiej. Jak zwykle mogliśmy liczyć na ofiarne bohaterstwo polskich żołnierzy. Jednak zawiedli dowódcy – najpierw lekkomyślnie szafując życiem własnych żołnierzy w ataku na i tak wycofujących się Niemców, później wydając w zbrodnicze ręce Sowietów tysiące podkomendnych.

Wilno – przez wieki potężny bastion polskości, jeden z najważniejszych na naszych ziemiach ośrodków re­ligijnych, kulturalnych i naukowych – zostało sro­go potraktowane w latach drugiej wojny światowej. Już 13 września 1939 roku padło ofiarą nalotu nie­mieckiej Luftwaffe. Sześć dni później wkroczyły doń oddziały sowieckie, łamiąc opór nielicznych sił pol­skich. Po zawarciu porozumienia między Związ­kiem Sowieckim a Litwą Kowieńską, od październi­ka 1939 do czerwca 1940 roku wilnianie doświadczyli z kolei okupacji litewskiej. Następnie miasto zosta­ło ponownie zajęte przez Armię Czerwoną. Rządy sowieckie, choć trwały tylko rok, zapisały się w pa­mięci mieszkańców niezwykle tragicznie jako czas okrutnego terroru. 22 czerwca 1941 roku na miasto znowu spadły niemieckie bomby, a po dwóch dniach na wileńskich ulicach załomotały buty żołnierzy Wehrmachtu. Nowi okupanci zdystansowali Sowie­tów pod względem brutalności. Podwileńskie Ponary stały się miejscem masowych zbrodni dokonanych przez Niemców i ich litewskich kolaborantów.

Burza-1Współpraca z Sowietami źle kończyła się dla oddziałów AK już wcze­śniej. Władze sowieckie zale­cały oddziałom czerwonej par­tyzantki uni­kanie współ­pracy z pol­ską konspiracją oraz stosowa­nie wobec niej i wspierającej ją ludności wszel­kich form ter­roru. Sposo­bem likwida­cji polskich od­działów było nawiązanie z nimi kontak­tów, rozbraja­nie i rozstrze­liwanie albo wydawanie ich niemieckiemu okupantowi

„Burza”

Do jesieni 1943 roku przywódcy Polski Podziem­nej byli przekonani, że ziemie Rzeczypospolitej zo­staną oswobodzone przez aliantów zachodnich. Tymczasem rozwój sytuacji na frontach wymusił re­wizję tych założeń. Spodziewana inwazja Anglosasów na Bałkanach nie nastąpiła. Aliancką ofensywę na Półwyspie Apenińskim ogromnie spowalniał za­ciekły opór wojsk niemieckich. Drugi front został otwarty we Francji dopiero w czerwcu 1944 roku.

Tymczasem na froncie niemiecko-sowieckim przewagę zaczęła uzyskiwać Armia Czerwona. Jej dywizje nieubłaganie postępujące za wycofującymi się Niemcami systematycznie zbliżały się do granic Rzeczypospolitej.

Przez poprzednie ćwierć wieku państwo sowiec­kie, hołdujące doktrynie eksportu rewolucji komuni­stycznej, stwarzało nieustanne zagrożenie dla suwe­renności Rzeczypospolitej. We wrześniu 1939 roku wojska sowieckie uczestniczyły wraz z Niemcami w inwazji na Polskę, w następnych miesiącach oku­powały ponad połowę jej ziem, mordując dziesiątki tysięcy obywateli, a setki tysięcy poddając różnora­kim represjom. Trudno się było spodziewać, że Józef Stalin, który nigdy nie wyrzekł się „prawa” do za­anektowanych ziem polskich, teraz poda Polakom wolność na tacy.

Dowództwo Armii Krajowej opracowało plan wzmożonej akcji sabotażowo-dywersyjnej o krypto­nimie „Burza”. Rozkazy Komendy Głównej AK na­kazywały przygotowanie, a następnie przeprowadze­nie w odpowiednim czasie krótkotrwałych wystąpień zbrojnych, wymierzonych w ustępujących Niemców. Po usunięciu Niemców polska podziemna admini­stracja cywilna oraz żołnierze AK mieli ujawniać się przed wkraczającymi Sowietami i występować w roli prawowitego gospodarza ziem polskich.

[quote]Trudno dociec, skąd wzięła się ufna wiara do­wództwa AK, że Sowieci nie wykorzystają ujawnienia polskiego podziemia do jego zniszczenia. Niekiedy zwykli żołnierze i młodzi oficerowie wykazywali się większym realizmem politycznym i zdolnością prze­widywania niż generałowie i pułkownicy. Na odpra­wie oficerów Nowogródzkiego Okręgu AK porucz­nik Stanisław Sabunia „Licho” zapytał wprost, co będzie, gdy Sowieci zaczną rozbrajać Polaków. W od­powiedzi usłyszał, że do tego nie dojdzie, bo jest po­rozumienie. Uparty oficer drążył temat. Co jednak, zapytywał, gdy mimo porozumienia Sowieci przystą­pią do rozbrajania akowców? Jak wtedy postępować? Poddać się, podjąć walkę czy uciekać? Niestety, nie doczekał się odpowiedzi na kwestię nurtującą wielu.[/quote]

2

Bitwa o miasta

4 stycznia 1944 roku Ar­mia Czerwona przekro­czyła w rejonie Sarn na Wołyniu przedwojenną granicę Rzeczypospolitej. 15 stycznia dowództwo Okręgu Wołyń AK wydało rozkaz o rozpoczęciu „Burzy”. Rychło sformowano dużą jednostkę – 27. Wołyń­ską Dywizję Piechoty AK, której liczebność sięgnęła 7000 żołnierzy. W następnych miesiącach wołyńscy akowcy stoczyli ponad sto walk z Niemcami i ban­derowcami, często współpracując w tym dziele z od­działami Armii Czerwonej, wyzwalając szereg miej­scowości, czy to u jej boku, czy samodzielnie.

Wkrótce akcja „Burza” objęła nowe obszary wo­jewództw wschodnich. Mnożyły się potyczki i akcje dywersyjne. Szczególnie widoczne rezultaty przynio­sły typowe dla wojny partyzanckiej ataki na linie ko­munikacyjne – wykolejanie pociągów z zaopatrze­niem, zrywanie trakcji kolejowej, niszczenie mostów, zasadzki na kolumny samochodowe.

W czerwcu 1944 roku dowództwo AK rozszerzy­ło zakres „Burzy”. Podziemnemu wojsku nakaza­no wyzwolenie dużych miast – Wilna i Lwowa. Była to decyzja niesłychanie kontrowersyjna. Oznaczała rzucenie partyzantów dysponujących na ogół tylko podstawowym uzbrojeniem strzeleckim, bez broni ciężkiej, do otwartej bitwy z regularnym wojskiem niemieckim.

Droga ku Ostrej Bramie

Zdobycie Wilna powierzono żołnierzom Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego AK. Operacja otrzy­mała kryptonim „Ostra Brama”. Komendant Okrę­gu, podpułkownik Aleksander Krzyżanowski „Wilk” zatwierdził plan ataku na miasto, którego miało do­konać pięć zgrupowań partyzanckich, wspartych wy­stąpieniem garnizonu miejskiego Armii Krajowej.

Niestety, tak ogromne przedsięwzięcie najwyraź­niej przerosło możliwości konspiracyjnego wojska. Poważna część oddziałów leśnych nie zdążyła do­trzeć w rejon przewidzianej koncentracji. W samym mieście na wysiłek wystawienia powstańczego bata­lionu zdobyła się jedynie dzielnica kalwaryjska (w za­łożeniu miała tak uczynić każda z pięciu wileńskich dzielnic). Ostatecznie, zamiast spodziewanych dzie­sięciu tysięcy żołnierzy, w chwili rozpoczęcia akcji podpułkownik „Wilk” miał do dyspozycji najwyżej cztery i pół tysiąca.

Burza-3

Zawiodło rozpoznanie. Na odprawach dowódcy zapewniali, że Niemcy nie zamierzają bronić Wil­na. Tymczasem okupanci zgromadzili pokaźne siły i zamienili miasto w twierdzę. W celu obrony przed nadciągającymi Sowietami przygotowali okazałą sieć fortyfikacji, w skład której wchodziło między innymi dwanaście wielkich węzłów obrony (Stiitzpunktów), tworzonych przez betonowe schrony bojowe oraz sta­nowiska broni maszynowej w żelbetowych bunkrach połączone rowami strzeleckimi i łącznikowymi. Gar­nizon niemiecki liczył 17500 żołnierzy, zatem był czterokrotnie liczniejszy od atakujących oddziałów AK. Niemcy mieli w Wilnie sześćdziesiąt czołgów i dział samobież­nych, pięćdziesiąt samocho dów pancernych, dwieście siedemdziesiąt dział, czter­dzieści osiem moździe­rzy i pociąg pancerny, a na lotnisku w Porubanku sta­cjonowało kilkadziesiąt sa­molotów bojowych. Akow­cy mogli przeciwstawić tej masie ciężkiego sprzętu za­ledwie dwa działka prze­ciwpancerne, ponadto kil­ka moździerzy, granatników i rusznic przeciwczołgowych.

W trakcie akcji popełniono poważne błędy. Jeden z uczestni­ków operacji wspominał z goryczą:

Oddziały nowogródzkie weszły na teren Okręgu Wilno bez map i planów miasta, któ­re miały zdobyć. Mało tego, nie postarano się nawet o przewodników, którzy prowadziliby je w nieznany teren, nie mówiąc o punktach zaopatrzenia, kwate­rach dla rannych, składnicach meldunkowych itp.

Co gorsza, partyzantom nakazano nacierać na Wilno od wschodu i południowego wschodu – tam, gdzie umocnienia niemieckie były najsilniejsze…

Szturm

W nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku oddziały Ar­mii Krajowej ruszyły do ataku. Rozpoczęła się bitwa o Wilno. Szturm na linie umocnień niemieckich za­kończył się niepowodzeniem. Niemcy powstrzymali go gwałtownym ogniem z broni maszynowej. Zaraz potem Polacy znaleźli się pod ostrzałem nieprzyja­cielskich dział i moździerzy. Z lotniska w Porubanku wystartowały samoloty, które zbombardowały akowców i ostrzelały ich ogniem z broni pokładowej. W rejonie stacji Kolonia Wileńska Niemcy wprowa­dzili do akcji pociąg pancerny.

Znaczne straty w zabitych i rannych poniosły zwłaszcza 3. i 8. Brygada AK. Podczas próby zdoby­cia bunkrów na Hrybiszkach poległ dowódca 9. Bry­gady Oszmiańskiej chorąży Jan Kolendo „Mały”.

[quote]Polacy walczyli z uporem, odnosząc lokalne suk­cesy. 3. Br6ygada AK porucznika Gracjana Fróga „Szczerbca” zdołała dotrzeć do Belmontu, następ­nie Zarzecza, Traktu Batorego i Antokolu. We wsi Góry żołnierze porucznika Bolesława Piaseckiego „Sablewskiego” zdobyli szturmem niemiecki bun­kier, biorąc sześćdziesięciu jeńców, a wśród zdoby­tych tam trofeów znalazło się działko przeciwpan­cerne i dwa moździerze. Pod Szwajcarami 6. i 12. Brygada AK uwolniły tysiąc jeńców sowieckich, jugosłowiańskich i włoskich ewakuowanych przez Niemców z obozu w Mińsku.[/quote]

Tym niemniej główne siły polskie zostały po­wstrzymane. Przedłużająca się walka groziła całko­witym unicestwieniem oddziałów. Dlatego po kilku­godzinnym boju padł rozkaz odwrotu.

Podczas szturmu poległo stu pięćdziesięciu żoł­nierzy Armii Krajowej, a kilkuset odniosło rany. Bitwa ujawniła ogromną przewagę garnizonu nie­mieckiego, doskonale przygotowanego do obrony. Z drugiej strony pokazała też dobrą postawę pol­skiego żołnierza, który nie uległ panice i zniechęce­niu mimo wysokich strat.

Polskie Wilno

Polskie podzie­mie najpierw wykrwawia­ło się czyszcząc przedpole woj­skom Stalina, a później w so­wieckich wię­zieniach.

Wieczorem 7 lipca na miasto uderzyły sowiec­kie jednostki pancerne. Jednak garnizon niemiecki wciąż stawiał zacięty opór. Dowództwo Armii Czer­wonej zmuszone było skierować do miasta pięć dywi­zji piechoty oraz kilkaset czołgów wspieranych przez artylerię i lotnictwo. Ogółem do bitwy o Wilno za­angażowano ponad sto tysięcy czerwonoarmistów. Niemcy ponosili ciężkie straty, ich garnizon topniał w walkach, uparcie jednak bronili swych pozycji. Dopiero 13 lipca ewakuowali z miasta resztki swo­ich wojsk.

Rozmiary batalii oraz fakt, że Wilno okazało się twardym orzechem do zgryzienia nawet dla ponad stutysięcznych sił regularnych dysponujących ciężką bronią, pokazały dobitnie, że założenia akcji „Ostra Brama” – samodzielne zajęcie miasta przez słabo uzbrojone oddziały partyzanckie i konspiracyjne – były całkowicie nierealne.

Natomiast podczas szturmu sowiec­kiego żołnierze AK odegrali dość znacz­ną rolę, współdziałając w walce z czerwo­noarmistami. W dzielnicy kalwaryjskiej walczył mężnie batalion kapitana Bole­sława Zagórnego „Jana”. Biły się z po­święceniem batalion kapitana Józefa Grzesiaka „Kmity”, oddział podporucz­nika Mariana Homolickiego „Wikto­ra” i wiele innych. Żołnierze AK zdoby­li bądź uczestniczyli w zdobyciu szeregu ważnych obiektów w mieście, takich jak siedziba starostwa, więzienie na Łukiszkach czy potężny bunkier łączności na uli­cy Subocz. Polacy zadali Niemcom znaczne straty, zdobyli sporo uzbrojenia, w tym nawet jeden czołg, który przemierzał potem dumnie ulice miasta ozdobiony biało-czerwoną flagą.

Wycofujące się z Wilna wojska niemieckie wpa­dły pod Krawczunami na zgrupowanie AK majora Mieczysława Potockiego „Węgielnego”. Mimo dwu­krotnej przewagi liczebnej nieprzyjaciela Polacy utrzymali pole bitwy, zabijając setki wrogów i biorąc trzystu jeńców przy stratach własnych sięgających osiemdziesięciu poległych. Ogółem straty Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego AK podczas akcji „Burza”, w tym w trakcie operacji „Ostra Brama”, wyniosły pięciuset zabitych żołnierzy.

[quote]Po walce Wilno raz jeszcze zademonstrowało swą polskość. Miasto tonęło w powodzi biało-czerwonych flag pieczołowicie przechowywanych w ukry­ciu przez lata obcych okupacji bądź uszytych napręd­ce. Wedle raportu podpułkownika „Wilka”: Polskość miasta bije w oczy. Pełno naszych żołnierzy. Służba OPL polska. Szpitale przepełnione, wszystkie w polskich rękach. W fabrykach warsztatach tworzą się komitety i zarządy polskie. Władze administracji ujawnią się w najbliższym czasie.[/quote]

Zdrada

Negocjacje dowódców AK z przedstawicielami sowieckiego 3. Frontu Białoruskiego, jak się począt­kowo zdawało, dały nadspodziewanie dobre efekty. Sowieci wyrazili zgodę na sformowanie korpusu AK składającego się z dwóch dywizji piechoty oraz bry­gady kawalerii. Dowódcy AK nakazali więc swym oddziałom koncentrację w rejonie Turgiele, Taboryszki i Wołkorabiszki. Komendant „Wilk” zażą­dał od przedstawicieli Delegatury Rządu ujawnie­nia i oddania do dyspozycji Sowietów całego aparatu administracyjnego. W przemówieniu do członków Konwentu Stronnictw Politycznych „Wilk” nie ukry­wał entuzjazmu:

Jeśli ta umowa zostanie zatwierdzona, to śmiało stwierdzić mogę, że rozpoczniemy nową erę stosun­ków polsko-sowieckich. To, czego nie potrafili osią­gnąć dyplomaci za stołem, przy zielonym suknie, osiągniemy my, żołnierze, na zielonej murawie.

[quote]Otrzeźwienie przyszło szybko i okazało się nader bolesne. 17 lipca podpułkownik „Wilk” udał się na rozmowy z dowództwem sowieckim. Towarzyszył mu jego szef sztabu, major Teodor Cetys „Sław”. Obaj oficerowie zosta­li aresztowani przez Sowietów. W tym samym dniu większość dowódców brygad AK wraz ze sztabami stawiła się na odprawę w folwarku Bogusze. Zostali tam otoczeni przez Sowietów, a następnie rozbrojeni. Wtedy przyszła kolej na pozbawione dowództwa oddziały AK.[/quote]

Wkrótce ludowy komisarz spraw wewnętrz­nych Ławrientij Beria raportował Stalinowi, że podległe mu służby w ciągu zaledwie trzech dni zatrzymały i rozbroiły 7924 żołnierzy AK. W ostę­pach leśnych szukały jeszcze schronienia drobne od- działki polskie, zaciekle ścigane i tępione przez So­wietów.

Zagłada

Burza-4

Dramat wileńskiej Armii Krajowej winien był stanowić ważną przestrogę dla przywódców Pol­ski Podziemnej. Bitwa o Wilno udowodniła, że wysyłanie oddziałów partyzanckich i konspiracyj­nych do otwartej bitwy z wojskami niemieckimi, kiedy przeciwnik mógł wykorzystać swą ogromną przewagę w sile ognia, musiało się zakończyć po­rażką. Sam tylko ideowy patriotyzm i męstwo żołnierzy nie były w stanie zastąpić samolotów, czołgów i armat, którymi Armia Krajowa nie dysponowała. Z kolei podstępne rozbrojenie przez NKWD polskich oddziałów ukazało bez żadnych niedomówień cele i zamiary sowieckiego „sojusznika naszych sojusz­ników”. Nikt już nie powinien był żywić najmniej­szych złudzeń, że ujawnienie struktur podziemnej administracji i wojska ułatwi jedynie pracę służbom specjalnym Stalina.

[quote]Niestety, dowództwo Armii Krajowej zdawało się nie wyciągać wniosków z zaistniałej sytuacji. Na całym niemal obszarze Polski wschodniej oddziały Armii Krajowej kontynuowały akcję „Burza”, męż­nie występując przeciw Niemcom, by następnie zo­stać rozbrojone bądź wymordowane przez Sowietów. Zagłada podziemnej armii otwierała drogę do całko­witego zniewolenia kraju.[/quote]

Pomimo wie­dzy na temat zbrodniczego charakteru so­wieckiej machi­ny wojennej, polskie władze podziemne zde­cydowały się na współpracę z nią, co wielu żołnierzy przy­płaciło życiem.

Andrzej Solak

Pisarz historyczny, publicysta. Autor m.in. książek Modlitwa mieczy. Opowieść o obrońcach wiary i Mę­czennicy katoliccy ostatniego stulecia oraz strony interneto­wej krzyzowiec.prv.pl

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE KLUB INTELIGENCJI POLSKIEJ

Artykuł Akcja „Ostra Brama”, czyli sowiecka zdrada i polska naiwność. Decyzję o współpracy z Sowietami wielu żołnierzy przypłaciło życiem, co ułatwiło sowietyzację Polski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/akcja-ostra-brama-czyli-sowiecka-zdrada-i-polska-naiwnosc-decyzje-o-wspolpracy-z-sowietami-wielu-zolnierzy-przyplacilo-zyciem-i-ulatwilo-sowietyzacje-polski/feed/ 2