3 września 1939 – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png 3 września 1939 – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 O micie „bydgoskiej krwawej niedzieli”. Zobacz szokujący niemiecki materiał propagandowy, w którym Niemcy uzasadniają swoją agresję… polskim barbarzyństwem [wideo] https://niezlomni.com/koniec-mitu-bydgoskiej-krwawej-niedzieli-zobacz-szokujacy-niemiecki-material-propagandowy-w-ktorym-niemcy-uzasadniaja-swoja-agresje-polskim-barbarzynstwem-wideo/ https://niezlomni.com/koniec-mitu-bydgoskiej-krwawej-niedzieli-zobacz-szokujacy-niemiecki-material-propagandowy-w-ktorym-niemcy-uzasadniaja-swoja-agresje-polskim-barbarzynstwem-wideo/#respond Sat, 03 Sep 2016 05:32:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=19103

Od lat historycy polscy i niemieccy całkowicie odmiennie przedstawiają wydarzenia, do jakich doszło 3 września 1939 r. w Bydgoszczy, nazwane w propagandzie III Rzeszy „bydgoską krwawą niedzielą”.

Można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z opisem dwóch różnych wydarzeń. Różnice dotyczą zasadniczych faktów, takich jak strzały Niemców „zza węgła” do wycofujących się oddziałów Wojska Polskiego i polskiej ludności cywilnej Bydgoszczy, czyli niemieckiej dywersji, i liczba ofiar wśród bydgoskich Niemców.

Film propagandy niemieckiej o wydarzeniach września 1939.

https://youtu.be/iceDxCcqIQY

Propagandowy film niemiecki kłamiący o "wściekłej polskiej hołocie mordującej niewinnych Niemców". Unikalne ujęcia z łapanki mającej miejsce w Bydgoszczy 8 września w Śródmieściu

https://youtu.be/7XZZgcWyF_0

Przełomem w niemieckiej historiografii dotyczącej pierwszych dni września 1939 r. w Bydgoszczy jest książka Güntera Schuberta Bydgoska krwawa niedziela. Śmierć legendy, którą po 14 latach od jej wydania w Niemczech przetłumaczono na język polski. Autor, z wykształcenia historyk, z zawodu dziennikarz, wbrew dotychczasowemu stanowisku niemieckiej historiografii udowodnił, że 3 września 1939 r. w Bydgoszczy doszło do „powstania”1, które

[caption id="attachment_19104" align="aligncenter" width="560"]Zdjęcie wykorzystywane przez niemiecką propagandę Żołnierze Wehrmachtu pokazują zagranicznym dziennikarzom ciała jako niemieckie ofiary polskiego pogromu w Bydgoszczy – fotografia propagandowa[/caption]

przygotowali dywersanci z III Rzeszy. Do dywersantów przybyłych z Niemiec przez Gdańsk mieli dołączyć niektórzy mieszkańcy Bydgoszczy i utworzyć wraz z nimi kilkuosobowe grupy, które rozlokowane w kilku punktach miasta rozpoczęły w tym samym czasie ostrzeliwanie wycofujących się polskich żołnierzy. „Powstańcy” mieli szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce, by nie wpaść w ręce Polaków i doczekać do chwili wkroczenia oddziałów niemieckich. Natychmiast po wybuchu „powstania”, w niedzielę 3 września 1939 r., polscy żołnierze przechodzących przez miasto 9., 15. i 27. Dywizji Piechoty, świeżo sformowanego w Bydgoszczy 82. Batalionu Wartowniczego oraz cywilni ochotnicy przystąpili do tłumienia dywersji. Strzelanina ogarnęła ulice Bydgoszczy w wąskim pasie wzdłuż linii z północy na południe, a w jej czasie zdarzało się, że polscy żołnierze omyłkowo celowali do swoich. W poszukiwaniu dywersantów aresztowano osoby narodowości niemieckiej, na których ciążył choćby cień podejrzenia, a gdy znaleziono przy nich broń, rozstrzeliwano je na miejscu. Dochodziło także do mordowania niewinnych Niemców. Większość aresztowanych nie brała udziału w strzelaninie. Około godziny 16.00 strzały ucichły, sytuacja wyglądała na opanowaną, wojska polskie mogły dalej swobodnie wycofywać się przez Bydgoszcz. W trakcie walk poległo od 30 do 45 żołnierzy polskich i od 90 do 110 osób narodowości niemieckiej. Następnego dnia, w poniedziałek 4 września 1939 r., strzały „zza węgła” rozległy się ponownie, jednak walki toczyły się wzdłuż linii z zachodu na wschód. W Bydgoszczy tego dnia nie było już polskich władz, które ewakuowały się poprzedniej nocy. Przez miasto ciągnęli ostatni żołnierze z rozbitych polskich jednostek, to oni wraz z ochotniczą Strażą Obywatelską przystąpili do krwawego tłumienia resztek niemieckiego „powstania”. Niemców podejrzanych o strzelanie do Polaków rozstrzeliwano na miejscu. Chaos opanowali dopiero wkraczający do Bydgoszczy 5 września 1939 r. niemieccy żołnierze 50. Dywizji Piechoty.

[caption id="attachment_19105" align="aligncenter" width="1024"]Polscy zakładnicy Polscy zakładnicy[/caption]

Przełom w niemieckich poglądach 

[caption id="attachment_19106" align="alignleft" width="269"]Volksdeutsch denuncjujący Polaka – rzekomego uczestnika „Krwawej niedzieli” Volksdeutsch denuncjujący Polaka – rzekomego uczestnika „Krwawej niedzieli”[/caption]

Opis dywersji w Bydgoszczy przedstawiony przez Güntera Schuberta stanowi przełom w poglądach niemieckich historyków, gdyż wcześniej zaprzeczali oni doniesieniom, że ludność niemiecka strzelała do polskich wojsk. Dochodzenie w sprawie wydarzeń z 3 i 4 września 1939 r. strona niemiecka rozpoczęła jeszcze w czasie kampanii wojennej w Polsce. Zajęła się nim głównie specjalnie powołana Placówka Badawcza Wehrmachtu ds. Naruszania Prawa Międzynarodowego (WUSt).

Minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels zadbał o to, aby „bydgoska krwawa niedziela” została przedstawiona w sposób poruszający, stanowiła przeciwwagę dla okrucieństw popełnionych przez Niemców we wrześniu 1939 r. w Polsce. Już w listopadzie 1939 r. ukazał się pierwszy zbiór dokumentów dotyczący mordów popełnianych na członkach mniejszości niemieckiej w Polsce, w którym mówiono o 5437 zamordowanych Niemcach. Kilka miesięcy później w kolejnym wydaniu owego zbioru liczba ta uległa „cudownemu rozmnożeniu” do 58 tys. osób. Pierwsze publicystyczne opisy „bydgoskiej krwawej niedzieli”, powstałe m.in. na podstawie wyników prac specjalnej komisji Policji Kryminalnej Rzeszy kierowanej przez dr. Bernda Wehnera, przypisywały wojsku polskiemu mordy popełnione na niemieckich cywilach. Było to trochę inne stanowisko od tego, jakie przyjęła nazistowska propaganda lansująca wersję o mordach ze strony „polskich band”.

Historiografia niemiecka po roku 1945 poświęcała „bydgoskiej krwawej niedzieli” niewiele miejsca. Przeważnie zajmowali się tym zagadnieniem historycy związani z ziomkostwami wysiedlonych z Pomorza Niemców, którzy pisali o masakrze ludności niemieckiej, zaprzeczając zarazem jakiejkolwiek prowokacji z jej strony.

Takiemu sposobowi przedstawienia wydarzeń z 3 i 4 września 1939 r. sprzeciwiała się strona polska. Oficjalne badania nad „bydgoską krwawą niedzielą” datują się od 1945 r., kiedy wiceprokurator ówczesnej Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce Kazimierz Garszyński rozpoczął przesłuchania świadków. Garszyński potwierdził, że Niemcy 3 września strzelali do wycofujących się polskich żołnierzy z 46 miejsc w Bydgoszczy. Strzały oddawane z wież kościołów i dachów domów sprawiły, że Polacy przystąpili do dławienia dywersji. Liczbę ofiar po stronie ludności niemieckiej ustalono na około trzystu osób. Dalsze śledztwo prowadzili prokuratorzy Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bydgoszczy, a Instytut Zachodni w Poznaniu na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych podjął własną akcję zbierania relacji i wspomnień. Przede wszystkim na podstawie tych materiałów powstało opracowanie Włodzimierza Jastrzębskiego Dywersja czy masakra i jego nieznacznie zmieniona niemieckojęzyczna wersja Der Bromberger Blutsonntag (1988). Legende und Wirklichkeit (1990), które można określić jako dotychczas najbardziej reprezentatywne dla polskiej opcji przedstawienie wydarzeń bydgoskich. Wątpliwości i błędy w dotychczasowych hipotezach Günter Schubert w swojej książce krytycznie analizuje dotychczasową historiografię polską i niemiecką, wskazując na liczne wątpliwości i błędy w opisach „bydgoskiej krwawej niedzieli”. Powołując się na wiele dokumentów, stawia dalsze znaki zapytania lub kategorycznie odrzuca dotychczasowe hipotezy. Sięga zarówno do relacji niemieckich, jak i polskich. Jednak zdaniem Schuberta nie pozwalają one na ustalenie pełnej prawdy. W zeznaniach niemieckich „powstanie” celowo pominięto, za to nadmiernie eksponowano nienawiść Polaków i niemieckie ofiary, w polskich relacjach zaś podkreślano dywersję bydgoskich Niemców, bez podania informacji o mordach niewinnej ludności cywilnej narodowości niemieckiej. Wartość dokumentarną składanych relacji osłabił też moment ich zbierania. Wiele z nich powstało kilka lub kilkanaście lat po wydarzeniach bydgoskich. Na zeznaniach złożonych przez Niemców jeszcze w 1939 r. ciążą zarówno hasła propagandy nazistowskiej, jak i strach przed terrorem aparatu represji III Rzeszy. Zeznania polskich świadków z 1945 r. zbierano po tragicznych doświadczeniach niemieckiego zmasowanego odwetu z jesieni 1939 r. Poza tym Schubert zwraca uwagę, że: „Świadkowie mieli więc prawie we wszystkich wypadkach okazję do przeczytania i zgłębienia licznych i obszernych opisów wydarzeń, które mieli odtworzyć z własnej pamięci”.

Swoje poglądy na wydarzenia z 3 i 4 września w Bydgoszczy Günter Schubert przedstawił na podstawie dokumentów 15. Dywizji Piechoty Armii „Pomorze”, z których wojenną zawieruchę przetrwało niewiele meldunków, przechowywanych dzisiaj w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie. Autor przyznaje, że meldunki dowódców jednostek do sztabu jeszcze, i dlatego na pewno nie były obciążone jakimikolwiek polemicznymi zamiarami. Z tego powodu są prawdopodobnie najbardziej wiarygodne ze wszystkich wspomnianych już wypowiedzi, przesłanek i dokumentów”. Żołnierze 15. Dywizji Piechoty wysyłali „na gorąco” meldunki o prowadzonych walkach z dywersantami. Poszlaki świadczące o strzałach niemieckich dywersantów do wojska polskiego znalazł Schubert także w zeznaniach złożonych przez polskich oficerów przed niemieckim sądem specjalnym w Bydgoszczy w 1939 r.

Nie udało się Günterowi Schubertowi, jak również nikomu dotąd, odnaleźć dokumentów z planami bydgoskiej dywersji lub raportami z jej przeprowadzenia, jednak jego zdaniem nie oznacza to, że takich dokumentów nie było. Analizując poszlaki, połączył on niektóre fakty w logiczną i przekonującą całość. Według niego „powstanie” wywołali ludzie należący do SD (nazistowskiej Służby Bezpieczeństwa), skierowani do Bydgoszczy z Berlina. Zginęli oni w większości podczas walk ulicznych 3 i 4 września, a „ci, którzy przeżyli, nie nadawali się do odegrania roli zwycięskich gospodarzy witających wchodzące oddziały w niemieckich mundurach”. Zdaniem Schuberta „akcja »bydgoska krwawa niedziela« nie powiodła się w najstraszniejszy z możliwych sposobów. Była ona pomyślana i przeprowadzona jako samodzielny czyn SD. Wprawdzie wojsko było pomocne, podobnie jak na Śląsku, w sprawach logistycznych, ale poza tym akcja nie była koordynowana przez żadną instytucję wojskową”. Udało mu się ustalić, że z rozkazu Heinricha Himmlera organizacja Lebensborn, powołana, aby stworzyć warunki do „hodowli nordyckiej nadrasy”, wypłacała zasiłki i udzielała pomocy matkom, których mężowie byli ofiarami „bydgoskiej krwawej niedzieli”. Schubert odkrył także istnienie „tajnego specjalnego komanda” (geheimes Sonderkommando Rottler-Kühl), które działało na początku września 1939 r., a było powołane do szczególnego zadania – zaatakowania wojska polskiego na Pomorzu. Krytyczne rozważania Schuberta

Próba unicestwienia niemieckiej legendy o wydarzeniach 3 i 4 września 1939 r. podjęta przez Güntera Schuberta podważa niedawne wypowiedzi Włodzimierza Jastrzębskiego (w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” zamieszczonym w dodatku „Duży Format” z 13 sierpnia 2003 r.). Prof. Jastrzębski po kilkudziesięciu latach zajmowania się problematyką okupacji Pomorza diametralnie zmienił swoje dotychczasowe poglądy i obecnie twierdzi, że niemieckiej dywersji w Bydgoszczy nie było, a 3 i 4 września Polakom „puściły nerwy” i w chaosie ewakuacji zaczęli przez pomyłkę strzelać do siebie nawzajem, po czym z bezsilnej zemsty „polskie patrole wyciągają z domów Niemców i na miejscu ich rozstrzeliwują”. Założenie przez prof. Jastrzębskiego, że „polskie relacje […] były pisane pod dyktando dawnej tzw. polskiej racji stanu” oraz przyjęcie, iż „relacje niemieckie” to „szczegółowe opisy masakry”, budzi wątpliwości co do wiarygodności jego tezy.

Książka Güntera Schuberta Bydgoska krwawa niedziela. Śmierć legendy zdaje się natomiast krytyczną analizą relacji zarówno niemieckich, jak i polskich, w której autor przyjmuje, że przy spisywaniu własnych przeżyć zawsze występują emocje, mogące zaciemniać właściwy przebieg wydarzeń.

Schubert dokonuje konfrontacji punktów widzenia Niemców i Polaków, uzupełniając ją spójną analizą zachowanych dokumentów źródłowych. W końcu dochodzi do wniosku, że w Bydgoszczy 3 i 4 września 1939 r. Niemcy wywołali „powstanie” i nie ma wątpliwości, że ten fakt w zeznaniach spisanych przez nazistowskie instytucje celowo pomijano.

Praca Güntera Schuberta zbliża nas do prawdy, pozostawia jednak jeszcze wiele problemów do wyjaśnienia. Historycy nadal muszą prowadzić kwerendy w licznych archiwach w Niemczech i Rosji. Oby te żmudne poszukiwania zostały uwieńczone odkryciem kolejnych dokumentów, które umożliwią bardziej jednoznaczną interpretację wydarzeń z początku II wojny światowej.

Tomasz Chińciński ,artykuł został oublikowany w Biuletynie IPN

Artykuł O micie „bydgoskiej krwawej niedzieli”. Zobacz szokujący niemiecki materiał propagandowy, w którym Niemcy uzasadniają swoją agresję… polskim barbarzyństwem [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/koniec-mitu-bydgoskiej-krwawej-niedzieli-zobacz-szokujacy-niemiecki-material-propagandowy-w-ktorym-niemcy-uzasadniaja-swoja-agresje-polskim-barbarzynstwem-wideo/feed/ 0
Zapomniany poeta: Konstanty Dobrzyński. Zginął 3 września 1939 roku w wieku niespełna 31 lat… https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/ https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/#respond Sun, 17 Nov 2013 15:34:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=1686

[caption id="attachment_1687" align="alignleft" width="300"]Księży Młyn - tak nazwano gigantyczną fabrykę i osiedle robotnicze wybudowane w Łodzi przez niemieckiego fabrykanta Karola Scheiblera. Księży Młyn - tak nazwano gigantyczną fabrykę i osiedle robotnicze wybudowane w Łodzi przez niemieckiego fabrykanta Karola Scheiblera. Tam pracował Konstanty Dobrzyński.[/caption]

Kim jest Konstanty Dobrzyński? Urodził się pod koniec roku 1908 w Łodzi na przedmieściu Chojny, jako syn robotnika fabrycz­nego. Ojciec jego zaginął na wojnie. Matka znalazła się w nędzy. Udała się na Kujawy do rodziny. Mały Konstanty zarabiał na życie pasaniem bydła u okolicznych włościan. Wieczorami uczyła go matka czytania na książeczce do nabożeństwa. Chodząc za krowami, przeczytał prawie wszystkie dzieła Sienkiewicza, które oszołomiły go i nakłoniły do uczenia się.

Dostał się do zakładu rzemieślniczo–wychowawczego Braci Franciszkanów we Włocławku. Po kilku łatach wrócił do Łodzi, gdzie ukończył szkołę powszechną i był rok w państwowej szkole włókienniczej, którą musiał opuścić z powodu choroby matki, żywicielki rodziny. Pracował dwa łata jako robotnik budowlany, potem otrzymał pracę w fabryce Scheiblera i w tym czasie kształcił się w gimnazjum wieczorowym, kończąc w nim pięć klas.

Po odbyciu służby wojskowej był przez 3 lata bezrobotny. Uczył się bez przerwy przy pomocy przyjaciół maturzystów i akade­mików. W okresie tym zabrał się już na serio do twórczości literackiej.

Nędza robotników wzbudziła w nim ducha buntu. Wkrótce zetknął się z ruchem narodowym, który go porwał ideowością. Gdy pojawiły się w Łodzi pierwsze numery „Orędownika”, zbliżył się doń Dobrzyński. Wkrótce poczęły się jego wiersze pojawiać w tym piśmie, a po pewnym czasie Dobrzyński został współpracownikiem łódzkiego oddziału redakcji „Orędownika”.

[caption id="attachment_1688" align="aligncenter" width="1153"]winieta Orędownika winieta Orędownika[/caption]

[quote]W wierszach swych Dobrzyński otwiera całą swoją duszę, wrażliwą na piękno przyrody, nutę liryzmu i zadumy, na tętno życia fabrycznego, na niedolę wyzyskiwanych i nędzę bezrobotnych, na przeobrażenia ideowe w psychice narodu.[/quote]

Twórczość poetycka Dobrzyńskiego, zdrowa, męska, szczera, żywiołowa, jest przeciwieństwem cherlactwa, a częściowo wręcz zwyrodnienia owych wyblakłych dusz, których „poezja” albo kroczy na szczudłach wymęczonej pozy i fałszu uczuć, albo tacza się wprost po jakichś szyderstwach z wszystkiego, co piękne, wzniosłe, silne i – sensowne.

[caption id="attachment_1689" align="alignleft" width="293"]Marian Seyda Marian Seyda[/caption]

Dwa elementy wypełniają przede wszystkim duszę Dobrzyńskiego: wczucie się całym jestestwem w nędzę ludzką oraz entuzjastyczny poryw dla idei narodowej, przekształcającej polską duszę zbiorową. W zwycięstwie idei narodowej widzi Dobrzyński wybawienie z niedoli tych, co cierpią głód i chłód.

Marian Seyda

Poznań, listopad 1935 r.

Robotnikowi polskiemu,

Jego nędzy, trudom i znojom,
Jego twardej i nieustającej walce
o lepsze jutro,
Jego roli w przyszłej, Odrodzonej
Wielkiej Polsce
poświęcam.

(dedykacja KD)

LECĄ LIŚCIE

Księżyc przygląda się srebrzyście –
Prześwieca zimny poprzez drzewa –
Jesienny wicher nokturn śpiewa,
Zerwane z drzewa pędząc liście...

W jego ponurym, złym poświście,
Brzmi cichym bólem skarga drżąca,
Za wonią kwiatów, blaskiem słońca...
I lecą liście ... lecą liście ...

Drzewa schyliły błędne kiście –
Dłoń załamały bólu gestem
I ronią w nocne mgły z szelestem
Łzy gorzkie, krwawe – zwiędłe liście.

Ej! Gdzie pędzicie wśród zamieci?
Padnie was wiele, bardzo wiele ...
I żółtą płachtą świat uściele,
Zmieni się w kupę zgniłych śmieci.

Lecz może który z was doleci
Przez burze, wichry i orkany,
Gdzie świat radością jest skąpany,
Gdzie wiecznym blaskiem słońce świeci.

Tutaj mróz przyjdzie białolicy...
Krew zetnie w żyłach, tym – bez chaty,
Wysrebrzy szronem strzępy szaty
I w perłę zmieni łzę w źrenicy.

- - - -

Niebo rumieni się ogniście,
Świat grąży w melancholii
I serce boli... och, jak boli
A liście lecą... lecą liście ..
CISZA

Do mej samotni zakradła się cisza –
po ciemnych kątach zaległa ołowiem –
grubym kilimem legła mi na głowie
i tylko w żyłach krew tętniącą słyszę.

Włóczęga-księżyc, strzymawszy się w pędzie,
wlepił twarz w szybę i patrząc szelmowsko,
z srebrnych promieni sieć misterną przędzie –
kreśli na ścianach tajemnicze zgłoski.

I cicho ... cicho... cisza przeraźliwa –
czuję, jak cały w tej ogłuchłej toni
strzępię się w pyły, zwolna się rozpływam.
Tylko me serce gdzieś zza mroków dzwoni.

Czemu tak stukasz serce me szalone?
Cicho ... już nie drzyj, to tak bardzo boli,
przesiąknij w ciszy otchłań niezgłębioną
i stop się w blaskach księżycowych kolii.

Już nic nie czuję... już mi dobrze ... błogo ...
podbiegunowy śnieżysty aksamit –
dotykam w przestrzeń rozpyloną nogą,
zołem uderzam w podnóża piramid.

Wędruję razem z mil jardem atomów –
gwiazdy nade mną i gwiazdy są we mnie;
gdzieś tam zostały myśli kłębnych gromy,
a mnie dal ciągnie, kusząco, tajemnie.

Wiru wszechświata skanduję poemat,
jaźń rozrzuciłem w ciemnych mroków kliszę!
Czy to ja płynę poprzez głuchą ciszę ?...
Może kto inny? – Mnie może już nie ma...
SŁOWA

Są najpierw słowa zwykłe, wyszarzałe, zimne,
stłuczone w potocznej rozmowie,
zdawkowe, szorstkie, głuche, odrętwiałe,
jak bruków miejskich wytarte pogłowie.

Ktoś, gdzieś tam, słów tych zstrzępione okruchy
pozbierał, sprzęgnął, zgarnął, przyhołubił –
nasycił sercem, tchnął ożywczym duchem,
w splot słów bezdusznych część jaźni swej zgubił.

I krzyk w nie zaklął – krzyk duszy człowieczej,
dławionej pięścią koszmarnej pomroki –
krzyk z mdłej szarzyzny, gnilnych mgieł powleczeń;
do lotu w jaśnie, w błękity, w obłoki...

I cud się staje... Słowa mówią, żyją...
I tętnią sercem, grają barwną tęczą,
promienną strugą przez życie się wiją –
śpiew nieustanny w nieśmiertelność dźwięcząc.

To już nie słowa, ale serca strzępy
wyrwane z piersi, rzucone w twarz świata
ludziom – żywiołom, przez głuche ostępy,
pragnące ziemię z jasnym niebem zbratać.

To coś skrzydlate wędruje po ziemi
i do serc ludzkich bez przerwy kołacze;
gdzieś tam je przyjmą uśmiechy drwiącymi,
czasem ktoś nad nim jaką łzę upłacze...

Ale najczęściej miną je niechętnie
i przejdą obok, potrąciwszy nogą,
wpatrzeni w mroki – zimni, obojętni
i pójdą dalej utartą już drogą...

Temu, co chwycił za rąbek zasłony
i chciał wwieść wszystkich w szafirowe wrota,
spojrzą przelotnie w jego wzrok zdziwiony
i... w końcu rzucą garść lepkiego złota.

 

JESIEŃ W PARKU

Przyszła. Usiadła w rdzawo-złotym płaszczu
pod wyprężonym kasztanu pilastrem.
Czeka na kogoś i patrzy przez haszcze,
przez zgasłe klomby, gdzie kwitły wpierw astry.

Czeka na ławce przy końcu alei,
czeka cierpliwie, skupiona i cicha –
Już zda się idzie ... –
nie, kroków nie słychać,
to płaczę, liście w wichrowej zawiei.

Czeka i myśli. Myśli – ale o czym?
Coraz się szczelniej otula pod szyję...
Zimno ... wiatr wściekły coraz głośniej wyje
i coraz śmielej targa jej warkocze.

Czasem się trwożnie rozejrzy dokoła,
wstanie na chwilę, wolno się przechadza,
przejrzy w basenie, i włosy przygładza...
i znowu słucha, czy jej kto nie woła.

Z głównej alei słychać nagle kroki!
Idzie już, idzie ... za chwilę się zjawi...
trzeba raz jeszcze rzucić w basen okiem,
z babiego lata woalkę poprawić ...

On szedł – na ukos, Listopad buńczuczny;
po drodze garścią zrywał liście dębom,
swawolnie, wartko, beztrosko i hucznie szedł,
pieśń hulacką gwiżdżąc poprzez zęby.

Ujrzał ją – zaśmiał się głośno, szeroko,
aż drzewa gęstszą kapnęły posoką.
Podbiegła tęskna i jak dziecko prosta.
(Tylko coś nagle zaszlochało w ostach.)

Szli przytuleni i wszeptani w siebie –
liście lecące zakrywały ślady...
Gdzie krwawe chusty wisiały na niebie,
szli przytuleni – Jesień z Listopadem.
A pod parkanem, gdzie ziemia się czerni,
ktoś upadł nagle, ktoś głucho zapłakał;
jęk zawisł ciężko na bezlistnych krzakach –
to konał w męce zdradzony Październik.

Artykuł Zapomniany poeta: Konstanty Dobrzyński. Zginął 3 września 1939 roku w wieku niespełna 31 lat… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapomniany-poeta-konstanty-dobrzynski-zginal-3-wrzesnia-1939-roku-w-wieku-niespelna-31-lat/feed/ 0