2. Korpus Polski – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png 2. Korpus Polski – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Kinga Rusin wygłosiła ,,orędzie” do Polaków w sprawie uchodźców. Pouczyła ich na temat historii. To porównanie oburzyło wiele osób https://niezlomni.com/kinga-rusin-wyglosila-oredzie-polakow-sprawie-uchodzcow-pouczyla-temat-historii-porownanie-oburzylo-osob/ https://niezlomni.com/kinga-rusin-wyglosila-oredzie-polakow-sprawie-uchodzcow-pouczyla-temat-historii-porownanie-oburzylo-osob/#respond Wed, 30 Aug 2017 06:00:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=42951

Kinga Rusin w jednym z ostatnich wydań Dzień Dobry TVN zabrała głos w sprawie przyjęcia przez Polskę uchodźców. Prezenterka była wyraźnie przejęta swoją rolą: przy okazji nawiązała do historii - w mało fortunny sposób.

Po wywiadzie z Anną Lewandowską Rusin apelowała o zmianę nastawienia do uchodźców.

Kwestia przyjęcia do Polski uchodźców z owładniętej wojną Syrii podzieliła absolutnie nasz kraj i to w okrutny sposób. Kiedyś myśmy musieli prosić o pomoc i znaleźli się tacy, którzy nas przyjęli. Byliśmy kiedyś uchodźcami. Jakaż pamięć ludzka bywa krótka

- mówiła.

Kiedy powstała armia generała Andersa w ZSRR na mocy porozumienia Sikorski-Majski była szansą na ocalenie i życie. Przeżycie setek tysięcy ludzi zamkniętych w rosyjskich łagrach. Ale żeby ci ludzie z powrotem trafili do Polski, musieli tak naprawdę prawie okrążyć kulę ziemską. Okazuje się że schronienie 100 tys ludzi znalazło nie gdzie indziej tylko w Iranie. Byliśmy kiedyś uchodźcami. I nigdy o tym nie zapominajmy

- dodała prezenterka.

Fani Rusin na Facebooku zwrócili uwagę, że analogia do armii Andersa jest mało trafiona. Zwracano uwagę, że w Iranie znalazły się kobiety i dzieci, a mężczyźni byli gotowi do walki o swoją ojczyznę, co niebawem udowodnili, płacąc daninę krwi. Tymczasem wśród obecnych imigrantów są głównie mężczyźni, którzy nie kwapią się do walki w swojej ojczyźnie, tylko liczą na spokojną przystań w bogatych krajach Europy Zachodniej.

Kiedy jeden z internautów próbował z nią polemizować, wygłosiła zaskakujące słowa:

Myślę synku, że za dużo sobie pozwalasz, poszukaj sobie profilu, gdzie będziesz mógł się upajać swoimi ksenofobicznymi poglądami. Życzę Ci żeby życie Cię tak doświadczyło żebyś mógł się przekonać jak to jest (...) Żegnam

Artykuł Kinga Rusin wygłosiła ,,orędzie” do Polaków w sprawie uchodźców. Pouczyła ich na temat historii. To porównanie oburzyło wiele osób pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kinga-rusin-wyglosila-oredzie-polakow-sprawie-uchodzcow-pouczyla-temat-historii-porownanie-oburzylo-osob/feed/ 0
Nie wszystko po II wojnie światowej było tak, jak miało być, ale polska krew nie została przelana na darmo [WIDEO] https://niezlomni.com/ii-wojnie-swiatowej-bylo-mialo-byc-polska-krew-zostala-przelana-darmo-wideo/ https://niezlomni.com/ii-wojnie-swiatowej-bylo-mialo-byc-polska-krew-zostala-przelana-darmo-wideo/#respond Thu, 20 Jul 2017 12:11:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=41535

Polscy żołnierze generała Władysława Andersa walczący pod Monte Cassino wywodzili się głównie z Kresów. Gdy ginęli, nie wiedzieli, że ich rodzinne tereny zostały na konferencji w Teheranie oddane ZSRR, a po wojnie tylko 30 procent społeczeństwa brytyjskiego będzie chciało pozwolić polskim bohaterom wojennym osiedlić się w Wielkiej Brytanii. A jednak wysiłek 2. Korpusu Polskiego nie poszedł na marne. Tak jak i innych polskich żołnierzy.

Misja, której podjął się gen. Anders, czyli zdobycia kluczowej w obronie Niemców linii Gustava, była misją samobójczą. Już wcześniej próby jej złamania skończyły się stratą około 50 tysięcy żołnierzy. W brytyjskim planie Polacy mieli odegrać najważniejszą rolę. Nic dziwnego, że Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych Kazimierz Sosnkowski nie był zachwycony, ale Anders się uparł, a Brytyjczycy odrzucali kontrplany. Misja zakończyła się sukcesem. Po frontalnym ataku Polaków, w którym liczący 48 tysięcy żołnierzy korpus stracił 4199 ludzi - 924 zabitych, 2930 rannych i 345 zaginionych, 14 maja Marokańczycy i Algierczycy z Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego gen. Alphonse'a Juina przełamali niemieckie linie. Niemcy wycofali się.

Okupione krwią Polaków zwycięstwo było dla naszego kraju bardzo ważne. Gen. Anders liczył, że bohaterska postawa polskich żołnierzy stworzy u aliantów coś na kształt ,,długu wdzięczności".

Dlatego Polacy walczący po stronie wolnego świata liczyli nie tylko na litość sojuszników, ale również na to, że na ich korzyść przemówi polityka faktów dokonanych

- czytamy w ,,Historia Do Rzeczy".

Niespełna rok po zdobyciu Monte Cassino Winston Churchill planował inwazję brytyjsko-amerykańską na ZSRR. Porzucił jednak te plany, bo Sowieci wydawali się za mocni, by ich zaatakować bez większego ryzyka. To miało dla Polski spore konsekwencje.

Polskie Siły Zbrojne odegrały wielką rolę w czasie II wojny światowej, ale... pominięto je podczas parady zwycięstwa, która 8 czerwca 1946 roku przeszłą ulicami Londynu. Wszystko po to, by nie drażnić Stalina, który uważał Polskę ze swoją strefę wpływów. Zaproszono tylko lotników z Dywizjonu 303, ale ci odmówili w geście solidarności z innymi polskimi żołnierzami.

https://www.youtube.com/watch?v=MSnDr6zMlJs

To był pierwszy cios. Drugim było nastawienie Brytyjczyków do Polaków. Zostali oni zapytani o to, czy popierają decyzję brytyjskiego rządu, który pozwolił polskim żołnierzom na pozostanie na Wyspach. Tylko 30 procent poparło tę decyzję, a aż 56 procent nie chciało, by polscy bohaterowie mogli zostać w Londynie i innych miastach. Na szczęście brytyjski rząd nie zasugerował się opinią obywateli i pozwolił wielu polskim żołnierzom zostać. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie ich zaangażowanie w walki w czasie II WŚ.

Artykuł Nie wszystko po II wojnie światowej było tak, jak miało być, ale polska krew nie została przelana na darmo [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ii-wojnie-swiatowej-bylo-mialo-byc-polska-krew-zostala-przelana-darmo-wideo/feed/ 0
Wyklęci, zapomniani, wygnani… Przetrwali niewolę gułagu, przemierzyli całą Azję i z najwyższym poświęceniem brali udział w decydujących bitwach we Włoszech https://niezlomni.com/wykleci-zapomniani-wygnani-przetrwali-niewole-gulagu-przemierzyli-cala-azje-najwyzszym-poswieceniem-brali-udzial-decydujacych-bitwach-we-wloszech/ https://niezlomni.com/wykleci-zapomniani-wygnani-przetrwali-niewole-gulagu-przemierzyli-cala-azje-najwyzszym-poswieceniem-brali-udzial-decydujacych-bitwach-we-wloszech/#respond Tue, 04 Apr 2017 21:30:29 +0000 http://niezlomni.com/?p=36879

Wyklęci, zapomniani, wygnani - Odyseja Armii Andersa. Przy życiu trzymała ich tylko jedna nadzieja: że wrócą do kraju i wywalczą Polsce wolność. Przetrwali niewolę gułagu, przemierzyli całą Azję i z najwyższym poświęceniem brali udział w bitwach we Włoszech, w tym w tej najważniejszej - o Monte Cassino.

Choć zdawali sobie sprawę z tego, że szanse na odzyskanie ojczyzny stają się coraz mniejsze, nie poddawali się. Męstwo i odwaga żołnierzy Andersa wiele razy przechylało szalę zwycięstwa na stronę aliantów.

Premiera 29 marca

Książkę możesz kupić TUTAJ

- „Czy pan sądzi – pytał generał Keightley Rudnickiego – że siedemdziesięciu Polaków da sobie radę z oddziałem wypadowym 250 strzelców alpejskich?”.
Zapadła cisza…

W cieplej kwaterze sztabu 78 dywizji pułkownik Klemens Rudnicki krótko
zastanawiał się nad odpowiedzią:

- „Pan generał obawia się, że jest ich za mało? Ja sądzę, że jest ich tyle, ile potrzeba”.

FRAGMENT KSIĄŻKI

Lidzbark, 25 kilometrów na południe od granicy niemieckiej, 1 września 1939, godzinę przed świtem.

W szafie pancernej sztabu Nowogródzkiej Brygady Kawalerii pośród różnych dokumentów leżały dwie teczki oznaczone klauzulą „ściśle tajne”. Każda z nich zawierała wytyczne zależne „od dwóch wariantów” rozwoju sytuacji na granicy polsko-niemieckiej. Pierwsza miała być otwarta na hasło „wicher”; druga na hasło „błyskawica”. Pierwsza zawierała instrukcję postępowania w przypadku, gdyby obie strony konfliktu ogłosiły mobilizację i rozpoczęły koncentrację wojsk. Tę drugą należało otworzyć tylko na wypadek wybuchu wojny.

[caption id="attachment_36881" align="alignright" width="666"] Odkrycie masowych mogił z ciałami polskich oficerów w Katyniu, domena publiczna[/caption]

W sztabie Nowogródzkiej Brygady Kawalerii nikt na razie nie zaprzątał sobie nimi głowy, a to z tej przyczyny, że każdy oficer miał moc zajęć bieżących. Stąd też sztab wypełniał szum pracy, który był w istocie zwykłą mieszanką różnorakich dźwięków, rozpoznawalnych wyłącznie przez doświadczone ucho sztabowca. Słyszało się tu stukot maszyn do pisania i podobny do nich, lecz jednak różny stukot dalekopisów. Od czasu do czasu, chociaż rzadko – z tej racji, że noc była w pełni – ten monotonny rytm pracy przerywał dzwonek telefonu czy pojawienie się oficera meldującego powrót patrolu. Zdarzało się wtedy, że niektórzy odrywali się od swoich zajęć, by po krótkiej chwili do nich wrócić. Ów wspomniany szum pracy nie pozwalał złowić szczegółów meldunku. Z tej przyczyny kilku oficerów z pewną dozą zazdrości patrzyło na oficera wywiadowczego brygady – to przez jego ręce przechodziło gros meldunków z terenu.

Porucznik Zbigniew Kiedacz liczył sobie wówczas 28 lat. Ukończył pierwszy rok studiów w Wyższej Szkole Wojennej, po czym wysłano go na staż do sztabu brygady nowogródzkiej.
Pełniąc rolę oficera wywiadu, był odpowiedzialny za przekazywanie szefowi sztabu, a pośrednio także dowódcy tylko tych informacji, które jasno nakreślały sytuację po niemieckiej stronie granicy. Musiał więc wyciągnąć z szumu informacyjnego istotne meldunki, co tylko z pozoru wydaje się łatwym zadaniem.

[caption id="attachment_36882" align="alignleft" width="587"] Niedźwiedź Wojtek wkraczający na pokład statku MS Batory, domena publiczna[/caption]

Nad ranem 1 września, gdy wskazówki zegarka dobiły godziny 4.40, a zimna kawa bardziej odpychała, niż nęciła, analityczne myślenie przychodziło porucznikowi z wielkim
trudem. I właśnie w chwili, gdy porucznik Kiedacz sięgnął po zapisaną nierównym pismem kartkę, nowy, dochodzący gdzieś z oddali dźwięk zwrócił jego uwagę. Z początku nie mógł go określić. Podniósł głowę i wówczas zobaczył, że nie tylko jego zaintrygował ten nietypowy w nocnej kakofonii sztabu ton. Po kolei, jak na komendę podnosiły się głowy oficerów, niektórzy przyciągani jakąś niewidzialną siłą podchodzili do okien.

Nad spokojnym miasteczkiem Lidzbarkiem budził się już świt. Fasady kamienic rynku odzyskiwały kolory; na tle jaśniejącego nieba wyraźniej rysowały się kontury dachów i drzew.
Mgła podniosła się znad sąsiadujących z miasteczkiem jezior i powoli wlewała się na peryferie Lidzbarka. Świeże powietrze orzeźwiało lepiej niż najlepsza kawa, stąd tym, którzy otworzyli okna czy też wyszli przed budynek sztabu, łatwiej było się skoncentrować. Tymczasem dźwięk błyskawicznie nabierał wyrazistości i siły, szybko znalazł się więc
ktoś, kto rozszyfrował jego pochodzenie. „Samoloty! Samoloty!” – wołanie przeleciało przez wszystkie pomieszczenia sztabu.

Ten, kto nie miał pilnej roboty, wyszedł przed budynek, tak że stanęła tu grupka oficerów oraz żołnierzy niższych stopniem. Również generał i szef sztabu nie odmówili sobie tego

[caption id="attachment_36883" align="alignright" width="575"] Polscy żołnierze w Tockoje, zima 1941-1942, domena publiczna[/caption]

niecodziennego widoku. Władysław Anders i Adam Sołtan byli przyjaciółmi. Współpraca między nimi przebiegała bezkonfliktowo, co po części wynikało z natury majora Sołtana.
Spokojny i precyzyjny, miał dar lakonicznego przedstawiania sytuacji. Tymczasem szum zmienił się w huk potężnych silników i samoloty przeleciały nad miasteczkiem. Na skrzydłach wyraźnie było widać czarne krzyże. Przypominające klucze żurawi dywizjony niemieckie leciały jeden za drugim w równych odstępach, niczym na defiladzie w
huku motorów, w łomocie trąb Gradywa.
Wojna!
Jeśli jeszcze ktoś łudził się nadzieją pokoju, musiała ona zgasnąć, kiedy chwilę później Anders podzielił się z oficerami wiadomością, którą usłyszał właśnie w słuchawce telefonu:

– „Na stolicę zrzucono bomby”.

Zanim znaczenie tej informacji dotarło do świadomości oficerów brygady nowogródzkiej, sztab przedstawił meldunki napływające od wysuniętych patroli. Każdy z nich
sprowadzał się w istocie do jednego zdania: „Niemcy przekroczyli granicę”. Przekraczali ją jednak bez entuzjazmu podobnego do tego z roku 1914. Nad kolumnami niemieckich czołgów nie zabrzmiał nawet jeden okrzyk: „hurra!”. Pamięć I wojny światowej nadal była świeża – zauważył Hans von Herwarth, jeszcze tydzień wcześniej pracownik ambasady niemieckiej w Moskwie, teraz oficer w pułku kawalerii.

[caption id="attachment_36885" align="aligncenter" width="1024"] Załadunek żołnierzy SBSK w Aleksandrii na rejs do Tobruku, domena publiczna[/caption]

Artykuł Wyklęci, zapomniani, wygnani… Przetrwali niewolę gułagu, przemierzyli całą Azję i z najwyższym poświęceniem brali udział w decydujących bitwach we Włoszech pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wykleci-zapomniani-wygnani-przetrwali-niewole-gulagu-przemierzyli-cala-azje-najwyzszym-poswieceniem-brali-udzial-decydujacych-bitwach-we-wloszech/feed/ 0
Nie walczyli dla siebie. Powojenne losy 2. Korpusu Polskiego https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/ https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/#comments Wed, 10 Dec 2014 13:02:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=22477

Dla władz komunistycznych w Polsce sprawa powrotu żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie od początku stanowiła niezwykle ważne zagadnienie, bowiem już w Manifeście Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z lipca 1944 r. pisano, że komitet „dążyć będzie do najszybszego powrotu emigracji do kraju i podejmie kroki dla zorganizowania tego powrotu”. Także prezes rady ministrów Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, Edward Osóbka-Morawski, na posiedzeniu Krajowej Rady Narodowej w dniach 3–6 maja 1945 r. wzywał oficerów i żołnierzy polskich przebywających poza granicami kraju do rychłego powrotu do Polski zapewniając, że „ani na chwilę Ojczyzna nie zapomina o naszych dzielnych i bohaterskich żołnierzach i oficerach walczących z Niemcami na innych frontach”.

1314-869

Nasilenie tych działań miało miejsce po cofnięciu przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone Ameryki Północnej uznania dla polskiego rządu emigracyjnego w Londynie i przeniesienia go na warszawski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. 7 lipca 1945 r. na łamach prasy emigracyjnej, a tydzień później w prasie krajowej opublikowano odezwę zachęcającą żołnierzy PSZ do powrotu do kraju, podpisaną m.in. przez generałów Mieczysława Borutę-Spiechowicza, Izydora Modelskiego, Gustawa Paszkiewicza, Bronisława Prugar-Ketlinga. Brzmiała ona następująco:

„Żołnierze, lotnicy, marynarze! W Warszawie powstał Rząd Jedności Narodowej, uznany przez wszystkie państwa sprzymierzone. Walczyliście przez blisko 6 lat w krwawych walkach na ziemi, na morzu i w powietrzu ramię przy ramieniu z naszymi sprzymierzeńcami na wszystkich frontach. […] Wspólnym wysiłkiem Waszym, Waszych braci w kraju, wspólnym wysiłkiem całego narodu polskiego, Polska znów odzyskała wolność i niepodległość. […] nadszedł czas, aby zjednoczonym wysiłkiem całego narodu odbudować z gruzów i zgliszcz nasz kraj. Więc wracajmy tam, gdzie nas potrzebują i dokąd nas wzywają nasi bracia, nasze rodziny. Pamiętajmy, że o Polskę można i należy walczyć wszędzie, ale Polskę budować można tylko w Polsce”.

Strona polska rozpoczęła tym samym starania o przejęcie zwierzchnictwa nad PSZ i sprowadzenie żołnierzy do kraju.

Niezależnie od prowadzonych rozmów polsko-brytyjskich, niemal od momentu zakończenia wojny tych żołnierzy PSZ, którzy zdecydowali na powrót do kraju, kierowano do oddzielnych obozów celem repatriacji. Gen. Anders wspomina, że temat ten poruszał jeszcze w lipcu 1945 r. w czasie spotkania z marsz. Alexandrem, który przewidywał, że część żołnierzy 2. Korpusu Polskiego będzie chciała powrócić do Polski. Generał odpowiedział marszałkowi:

„Wszyscy, którzy będą chcieli wrócić do Polski, będą korzystali z zupełnej swobody wyboru. Muszą jednak zostać zdemobilizowani i przekazani władzom brytyjskim lub sojuszniczym […]. Ze swojej strony wydam zarządzenia aby zgłaszający się przechodzili do tych obozów w miarę zgłaszania się na powrót do Kraju”.

Akcja ta nie przynosiła jednak dużych efektów, przede wszystkim z powodu braku jednoznacznej deklaracji rządu warszawskiego na temat warunków przyjęcia żołnierzy w Polsce. Pomimo tego, według Jerzego A. Radomskiego oraz Stefana Artymowskiego, w czerwcu i lipcu 1945 r. z 2. Korpusu Polskiego zgłosiło się na wyjazd do Polski ok. 7 tys. żołnierzy, których przeniesiono do nadzorowanych przez Brytyjczyków obozów przejściowych. Sytuacja uległa poważnej zmianie dopiero po 21 września 1945 r., kiedy to władze brytyjskie przeprowadziły w oddziałach PSZ plebiscyt, mający na celu ustalenie nastrojów żołnierzy polskich i ich zapatrywania na powrót do Ojczyzny. Plebiscyt – ankieta składał się z czterech punktów:

„1. Rząd brytyjski prowadzi obecnie pertraktacje w sprawie powrotu do Polski żołnierzy, którzy dobrowolnie pragną uczynić to bezzwłocznie;

2. Jeżeli pragniesz powrócić przy najbliższej okazji, podaj swoje nazwisko i imię swemu dowódcy;

3. Po podaniu nazwiska swemu dowódcy będziesz, gdy to będzie możliwe, przeniesiony do obozu przejściowego, pozostającego pod zarządem władz brytyjskich, gdzie oczekiwać będziesz na dalsze zarządzenia, do czasu zakończenia organizacji powrotu;

4. Propozycja ta ma na celu umożliwienie natychmiastowego powrotu dla tych, którzy tego pragną, jednak nie jesteś zobowiązany zgłosić się obecnie, a możliwość późniejszego zgłoszenia się pozostaje otwarta”.

Żołnierze PSZ mieli podjąć decyzję w ciągu zaledwie jednego dnia, co spowodowało, że przeprowadzony plebiscyt nie był w pełni efektywny. Co więcej, część dowódców przeciwnych akcji repatriacyjnej utrudniało jego przeprowadzenie. Niemniej w wyniku akcji Brytyjczyków na powrót do kraju zgłosiło się ponad 37 tys. polskich żołnierzy, w tym ok. 14 tys. z 2. Korpusu Polskiego.

Odznaka_2_KorpusuŻołnierzy korpusu zdecydowanych na wyjazd do Polski wydzielano z oddziałów i przekazywano do pozostającego pod brytyjskim nadzorem obozu w m. Cervinara znajdującej się ok. 30 km od Neapolu. Na podstawie dokumentów przechowywanych w Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych Stefan Artymowski podaje, że było to zgrupowanie obozów znajdujących się w samej miejscowości Cervinara oraz rozlokowanych wokół niej, przeznaczonych dla przyszłych repatriantów. W składzie grupy znajdowało się dowództwo wraz ze szpitalem, sześć obozów mogących pomieścić do 2200 żołnierzy (obozy nr 1, 4, 5, 6, 7 i 8) oraz jeden mniejszy, mieszczący do 1000 osób (nr X). Łącznie obozy te mogły pomieścić ok. 14 tys. żołnierzy.

Według dokumentów sporządzonych przez Kwatermistrzostwo 2. Korpusu Polskiego w okresie do 30 września 1945 r. do obozu Cervinara odesłano 14054 żołnierzy (2 oficerów i 4549 żołnierzy korpusu oraz 3 oficerów i 9505 żołnierzy bazy korpusu) Liczba ta zgadzałaby się z wynikiem wrześniowego plebiscytu, gdyby nie wspomniane wcześniej informacje o ok. 7 tys. żołnierzy korpusu zgłoszonych na wyjazd do Polski i umieszczonych m.in. w Cervinara przed 21 września 1945 r. Pojawia się więc pytanie, które dane są prawdziwe. Literatura przedmiotu, co wykazano, podaje liczbę ok. 14 tys. żołnierzy korpusu zdecydowanych na powrót do kraju, a całkowicie pozbawionym sensu wydaje się przeprowadzanie plebiscytu wśród żołnierzy, którzy sami zadeklarowali chęć repatriacji. Wyliczenia Stefana Artymowskiego opierają się zaś na sprawozdaniach przesyłanych przez ambasadę polską w Rzymie do MSZ w Warszawie i wydają się wiarygodne. Nasuwają się zatem dwa wyjaśnienia omawianego problemu:

1) przeprowadzony plebiscyt objął jednak również żołnierzy przebywających w obozie Cervinara, zatem rzeczywista liczba żołnierzy, którzy zgłosili się na powrót do kraju na jego podstawie powinna zostać zmniejszona do ok. 7 tys.,

2) z wykazanej przez plebiscyt liczby faktycznie na powrót do kraju zgłosiła się tylko połowa żołnierzy, co w połączeniu z wcześniej zdeklarowanymi dało sumę 14 tys. osób.

Wladyslaw_AndersMimo zapewnień gen. Andersa, że dowództwo korpusu nie będzie wpływało na indywidualne decyzje opuszczenia szeregów wojska, ani też nie będzie ich ograniczało, w stosunku do zdecydowanych powrócić do kraju panował – delikatnie mówiąc – ostracyzm. Żołnierze pragnący poddać się repatriacji podpisywali deklarację, potwierdzoną przez sześciu [sic!] świadków, w której stwierdzali, że „będąc poinformowanym przez swoich dowódców o obecnym położeniu politycznym w Polsce, bez względu na to wyrażam chęć dobrowolnego powrotu do Polski”. Tym, którzy podjęli decyzję o powrocie zbyt pochopnie, początkowo dowództwo korpusu dawało szansę zrehabilitowania się i powtórnego przyjęcia do oddziałów. Zdarzały się bowiem sytuacje, w których żołnierze polscy umieszczeni już w obozie Cervinara dezerterowali z niego i zgłaszali się do swoich dowódców, którzy wcielali ich z powrotem do jednostek. Wydaje się, choć brak odpowiednich źródeł nie pozwala tego stwierdzić z całą stanowczością, że proceder ten musiał przyjąć szerszą skalę, 11 września 1945 r. bowiem rozkazem gen. Andersa usankcjonowano proces przyjmowania żołnierzy na stan 2. Korpusu Polskiego. Oczywiście dowództwo korpusu było świadome, że wśród powracających „synów marnotrawnych” mogą znaleźć się jednostki niepożądane lub niepewne polityczne, co rozkaz regulował w następujący sposób: „żołnierzy tych należy przyjąć z powrotem do oddziałów tylko wówczas jeśli nie są notowani jako agitatorzy – opinię tą ustalić w porozumieniu z Oddz.[iałem] Inf.[formacyjnym] Korpusu”. Przyjęcie żołnierzy było uzależnione od podpisania przez nich dobrowolnej deklaracji, potwierdzonej przez trzech świadków.

Stosunkowo szybko dowództwo korpusu wycofało się z powyższych decyzji i na mocy rozkazu z 10 października 1945 r. anulowało poprzednie zarządzenie i wydało całkowity zakaz przyjmowania do oddziałów b. żołnierzy 2. Korpusu Polskiego z obozu brytyjskiego w Cervinara.

[caption id="attachment_22495" align="aligncenter" width="800"]wikipedia.pl wikipedia.pl[/caption]

Na przełomie września i października 1945 r. do Włoch przybyli przedstawiciele rządu warszawskiego: ambasador RP w Rzymie prof. Stanisław Kot oraz szef Polskiej Misji Wojskowej płk Kazimierz Sidor. PMW miała ułatwiać powrót do kraju przebywającym w obozie repatriacyjnym żołnierzom PSZ. Faktycznie, w toku długotrwałych negocjacji z przedstawicielami rządu brytyjskiego uzgodniono decyzję o repatriacji większości ze zgłoszonych ok. 14 tys. żołnierzy korpusu. Pod koniec listopada 1945 r. rozpoczęto przygotowania do przyjęcia żołnierzy polskich z Włoch. Odpowiedzialnym za cały proces repatriacyjny ze strony rządu warszawskiego został II wiceminister obrony narodowej, gen. Wsiewołod Strażewski. Przybyli żołnierze mieli zostać zakwaterowani w koszarach w Koźlu, Cieszynie, Bielsku-Białej, Katowicach i Chorzowie.

Pierwszy transport wyruszył z Włoch 25 listopada 1945 r., co relacjonowała prasa krajowa:

„W niedzielę opuścił Włochy pierwszy transport spośród 14.000 żołnierzy polskich, którzy wypowiedzieli się za powrotem do kraju. […] Żołnierze polscy wzięli ze sobą broń, przy pomocy której walczyli na pustyni w Afryce i we Włoszech. Jest to dar wdzięczności ze strony sprzymierzonych dla wojska polskiego. Pociąg jest odpowiednio zabezpieczony przed zimnem. […] Po tym transporcie wysłanych będzie 13 innych. Wyruszać one będą z Neapolu co drugi dzień, zabierając tych wszystkich żołnierzy polskich, którzy wyrazili życzenie powrotu do ojczyzny”.

Źródło: Jakub Żak, Nie walczyli dla siebie. Powojenna odyseja 2. Korpusu Polskiego, Rytm, Warszawa 2014.

Książkę można kupić TUTAJ



Artykuł Nie walczyli dla siebie. Powojenne losy 2. Korpusu Polskiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-walczyli-dla-siebie-powojenne-losy-2-korpusu-polskiego/feed/ 2