I RP – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png I RP – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 365 lata temu Polacy rozbili Szwedów pod Warką. Była to pierwsza zwycięska bitwa wojsk koronnych podczas potopu szwedzkiego. [WIDEO] https://niezlomni.com/365-lata-temu-polacy-rozbili-szwedow-pod-warka-byla-to-pierwsza-zwycieska-bitwa-wojsk-koronnych-podczas-potopu-szwedzkiego-wideo/ https://niezlomni.com/365-lata-temu-polacy-rozbili-szwedow-pod-warka-byla-to-pierwsza-zwycieska-bitwa-wojsk-koronnych-podczas-potopu-szwedzkiego-wideo/#comments Wed, 07 Apr 2021 05:08:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=27356

7 kwietnia 1656 roku, Polacy pod wodzą Stefana Czarnieckiego rozbili wojska szwedzkie w bitwie pod Warką. Było to pierwsze zwycięstwo odniesione w polu w czasie potopu szwedzkiego. Podniosło Polaków na duchu i dało wiarę we własne możliwości.

Bitwa rozegrała się na terenie ograniczonym od wschodu i północy lasem, od zachodu strumykiem w niewielkim jarze, od południa wsią Piaseczno (miejscowość oddalona o około 4 km na północ od Warki).

List Stefana Czarneckiego do arcybiskupa gnieźnieńskiego Jędrzeja Leszczyńskiego traktujący o bitwie (pisownia oryginalna):

Po codziennych, odprowadzając od Sanu aż do samej Wisły nieprzyjaciela, okazyach, z których przyszedł o szkodę kilku tysięcy ludzi swoich, gdy za naszem pierwszem przejściem Wisły i ubieżeniem Sandomierza, gdzie sedem belli[9] umyślił był założyć, przeprawy mieć nie mógł, na San znowu obrócić się musiał. Gdzie trafiwszy na JM. p. wojewodę wileńskiego i tam nie małą odniósł klęskę. Widząc, że tu wolna nieco strona Wisły, pośpieszyłem przeciwko książęciu Falcgrafowi[10], w posiłku idącemu królowi w półczwarta tysięcy, którego podjazd w Kozienicach nagoniwszy, za łaską Bożą żadnegom nieupuścił. Ażebym i samego dojść mógł książęcia, niebawem puściłem się ku Warce, gdzie snać dla długiej nad przeprawą przez Pilicę zabawy, do Warszawy umknąłby się był, gdybym wojska, w pław się sam puściwszy, do przepławienia nie przywiódł. A tak nie długo się zabawiwszy, puściłem ochoczych ludzi na odwód w most zrzucony dufających, któremi od Warki ku Czerskowi nasz gościniec gęsto usławszy, samego na sobie zatrzymali książęcia. Przybyłem i ja za nim prędko, ze wszystkiem wojskiem i tam zaraz nastąpiwszy na nieprzyjaciela gotowcem (sic) przy lesie stojącego, który przy zasadzonej dragonii kilka razy się pocierał, aż na koniec tył podawszy na ślaku i po lasach przez siedm mil aż do samej Warszawy gęstym trupem drogi napełnił. W tej prima Aprilis odprawowanej potrzebie wiele oberszterów i inszych znacznych oficerów dostało się w ręce nasze przy wziętych dwudziestu signa[11], które oddałem królowi JM. Zginął podobno i sam książę Falcgraf, pewnie i jego brat młodszy poległ. Nie będę i dalej próżnował i drugie posiłki z Wranglem i Steinbokiem już w Warszawie będące, da Pan Bóg, uskromię. A teraz nie bawiąc dłuższem pisaniem usługi moje oddaję łasce W. Ks. Mości etc.
Stephan Czarniecki. W. K.
W Warce die 9. Aprilis 1656.” (źródło: Wikipedia.pl).

Artykuł 365 lata temu Polacy rozbili Szwedów pod Warką. Była to pierwsza zwycięska bitwa wojsk koronnych podczas potopu szwedzkiego. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/365-lata-temu-polacy-rozbili-szwedow-pod-warka-byla-to-pierwsza-zwycieska-bitwa-wojsk-koronnych-podczas-potopu-szwedzkiego-wideo/feed/ 3
Czy Krzysztof Kolumb był Polakiem? „Po 21 latach badań uważam, że syn Władysława Warneńczyka pasuje najbardziej” https://niezlomni.com/czy-krzysztof-kolumb-byl-polakiem-po-21-latach-badan-uwazam-ze-syn-wladyslawa-warnenczyka-pasuje-najbardziej/ https://niezlomni.com/czy-krzysztof-kolumb-byl-polakiem-po-21-latach-badan-uwazam-ze-syn-wladyslawa-warnenczyka-pasuje-najbardziej/#comments Wed, 17 Jul 2019 12:05:04 +0000 http://niezlomni.com/?p=30520

Manuel Rosa to portugalski historyk pochodzący z Azorów, z wyspy Pico. Pracuje na Uniwersytecie Duke’a w Karolinie Północnej. Włada siedmioma językami, okrzyknięty największą żyjącą skarbnicą wiedzy na temat Kolumba. Jego życie bada od ponad 20 lat, przez ten czas napisał już trzy książki poświęcone sławnemu podróżnikowi. Poniżej wywiad z nim.

[caption id="attachment_30523" align="alignright" width="192"]OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA[/caption]

Pochodzi pan z Portugalii, zaś Krzysztof Kolumb jest jedną z najważniejszych postaci w dziejach nie tylko Portugalii i Włoch, ale na dobrą sprawę w historii świata. Tymczasem, Pańska książka wprowadza niemalże rewolucyjne zmiany w naszej wiedzy na jego temat. Jak Pana zdaniem zmieni się postrzeganie jego dokonań, dzięki informacjom przedstawionym przez Pana w książce?

Manuel Rosa: Sądzę, że im więcej osób będzie czytać moją książkę, tym więcej będzie widzieć Kolumba inaczej niż dotychczas. Do tej pory myślano, że Kolumb nie wiedział, co robi, że się zgubił, że wierzył, że był w Indiach, że był ubogim, głupim chłopem z Włoch… Dzięki mojej książce to może się zmienić. Udowadniam, że wcale nie był biedny, nie zgubił się, nie wierzył też, że trafił do Indii. Fakt, udało mu się sprawić, by ludzie wierzyli w jego nieporadność, ale była to mistyfikacja

Więc te wszystkie działania były celowe?

Tak. W gruncie rzeczy z rozkazu króla Portugalii realizował tajną misję, której celem było oszukanie Hiszpanii. Król Portugalii chciał, by Hiszpanie uwierzyli, że Ameryka to Indie tak, by dwór portugalski mógł zachować Indie dla siebie. I tak się też stało.

Jak doszło do tego, że zainteresował się Pan całą sprawą? W jaki sposób zdobył pan potrzebne materiały do udowodnienia swojej tezy?

Uczono mnie oficjalnej wersji historii o biednym facecie z Włoch, który miał swoją idée fixe o dotarciu do Indii podróżując w „złą” stronę, który potrafił przekonać ludzi, by mu pomogli, dali statki i pieniądze, aby mógł wyruszyć. Na początku nie wiedziałem nawet, że był Portugalczykiem! Dopiero po przybyciu do USA zacząłem uczyć się o Kolumbie, tym „biednym facecie z Włoch”. W 1991 pracowałem nad tłumaczeniem książki z portugalskiego na angielski, w której napisane było, że Kolumb poślubił portugalską szlachciankę. Byłem zaskoczony: największy odkrywca świata żeni się z naszą rodaczką, a nas tego nie uczą w szkołach. Zacząłem czytać, żeby dowiedzieć się czegoś o niej i odkryłem, że była damą bardzo wysokiego rodu. Pomyślałem, że być może poślubił ją, gdy był już sławny, ale okazało się, że związek małżeński zawarli piętnaście lat wcześniej. Zacząłem badać sprawę, bo to wszystko nie miało żadnego sensu: biedny wieśniak bierze za żonę dobrze urodzoną szlachciankę, nie dokonawszy niczego wielkiego. Stąd wzięło się moje zainteresowanie. Zacząłem czytać i badać sprawę samodzielnie. Mamy tu faceta, który nie umie żeglować, gubi się, ale po powrocie do domu nie jest już zagubiony, mamy faceta, który ukrywa swoją tożsamość, mamy biedaka żeniącego się ze szlachcianką. Mamy duże nagromadzenie niezwykłych wydarzeń…

Do ostatecznego potwierdzenia stawianych przez Pana tez potrzebne są badania DNA. Czy istnieje rzeczywista szansa na ich przeprowadzenie?

Testy DNA to rzeczywiście jeden z solidniejszych sposobów udowodnienia prawdziwości mojej teorii. Możemy to także udowodnić przez odkrycie, jakiego nazwiska używał, zanim zmienił je na fałszywe. Przed rokiem 1494, kiedy przybył do Hiszpanii, pozostawił po sobie w Portugalii dokumenty, w których występuje pod prawdziwym nazwiskiem. Ale historycy portugalscy nie wiedzą, kto kryje się pod tym nazwiskiem. W Portugalii nie nazywał się Kolumb, więc nawet, jeśli historycy widzą wymieniający go dokument, nie zdają sobie sprawę, kogo tak naprawdę dotyczy. Ale testy DNA mogą to ostatecznie przesądzić. Jeśli wyniki będą się zgadzały, to będzie to dowód potwierdzający moją teorię. Jeśli nie, to albo jakiś element mojej tezy będzie błędny, albo, no cóż, Władysław III mógł nie być synem Władysława Jagiełły...

http://niezlomni.com/wladyslaw-warnenczyk-przezyl-bitwe-pod-warna-jego-synem-mial-byc-krzysztof-kolumb-sensacyjne-tezy-portugalskiego-historyka-ktory-20-lat-badal-zyciorys-kolumba-wideo/

Jest wiele powodów, dla których testy mogłyby nie wykazać pokrewieństwa. Kiedy ludzie przeczytają książkę, może powiedzą: „Wow, to ma sens. Musimy zrobić testy DNA!”. Może to uprości sprawę i łatwiej będzie przekonać osoby decyzyjne do przeprowadzenia testów. Ale mogą też powiedzieć: „To jest szalone! Nie ma co robić testów.” Zrobiliśmy badania DNA we Włoszech na 477 Kolumbach, żaden się nie zgadzał. To bardzo podważa teorię włoską. Skoro to nie Kolumb „jest na obrazie” musimy się dowiedzieć, kto jest. Teraz, po 21 latach badań uważam, że syn Władysława III pasuje najbardziej.

Nie mogę powstrzymać się od pytania: jak Pana rodacy zareagowali na opublikowaną przez Pana książkę?

Reakcja zwykłych czytelników, którzy ją przeczytali, zawsze była pozytywna. Ci naukowcy, którzy ją przeczytali, też reagowali pozytywnie. Ale mamy w Portugalii wielu akademików, którzy nie chcą przeczytać mojej książki i nie chcą, aby ktokolwiek ją czytał. Wielu usiłuje ją zohydzić. Znam przypadek portugalskiego profesora, który przeczytał moją książkę i w wywiadzie pozytywnie ją ocenił, mówiąc, że jest bardzo dobra i ukazuje historię w innym świetle. Następnego dnia wezwał go jego przełożony i postawił mu ultimatum: albo będzie milczał, albo straci pracę. Z tym musimy się zmierzyć: nie tylko z błędną wersją historii, ale także z ludźmi, którzy nie chcą jej naprostować.

Zawsze powinno istnieć pole do dyskusji i zawsze powinna być możliwość czytania. Mogę się mylić, ale ludzie powinni móc to przeczytać i zdecydować. Tylko na tym mi zależy, niech przeczytają nowe informacje, a duża część tych materiałów jest nowa. Nowe są interpretacje, ale nowe są także dokumenty. Na przykład żona Kolumba, Filipa de Moniz, należała do portugalskiego Zakonu Santiago. Istnieje dokument Konwentu Wszystkich Świętych, który należał do tego Zakonu. Była więc jego członkiem i aby mogła kogoś poślubić, musiała otrzymać pozwolenie mistrza zakonu. A mistrzem był wówczas przyszły król Portugalii, Jan II. Dokument, o którym mówimy, został notabene znaleziony w 1991, ale człowiek, który go znalazł, nie miał pojęcia w posiadaniu czego się znalazł Teraz zadajmy sobie pytanie: czy król Portugalii wyraziłby zgodę na ślub swojej szlachcianki z kimś, kto dwa lata temu był rozbitkiem, z katastrofy nie wyniósł nic, nie mówił po portugalsku, nie miał pracy ani pieniędzy?

I taki jest cel mojej książki: pokazać, że wszystko, dosłownie wszystko co do tej pory twierdzono na temat Kolumba, było błędem. Błąd z jego nazwiskiem, jego małżeństwem, jego pochodzeniem… Ale nie jest winą historyków, że je popełnili. Winą jest, że od 400 lat nie podchodzą krytycznie do tego, co czytają.

Czyli można powiedzieć, że celem pańskiej książki jest otworzenie dyskusji?

Tak, dokładnie. Chcę, żeby ludzie przeczytali i powiedzieli: „No dobra, teraz rozumiemy, co się stało, rozumiemy, dlaczego historia została zapisana źle, dlaczego i jak sfałszowano jego testament, dlaczego zatajono informacje o jego rodzicach i dlaczego twierdził, że dopłynął do Indii, kiedy wiedział, że tego nie zrobił”. I teraz możemy zacząć badać, kim był naprawdę.

Wyłożyłem w mojej pracy konkluzję, do której doszedłem po 21 latach pracy i sądzę, że mam rację. Jeśli okaże się, że się myliłem, zacznę szukać innej osoby. Będzie to musiał być ktoś wysoko urodzony, znający łacinę, portugalski, kastylijski, astronomię, geografię, łacinę, kartografię, nawigację, algebrę i kryptografię, bo przecież Kolumb porozumiewał się z bratem wiadomościami szyfrowanymi, kiedy król Hiszpanii wtrącił go do więzienia. To nie może być ktokolwiek. To są fakty. Nie możemy szukać handlarza wełną z Genui.

Zmieńmy nieco temat. Jeżeli spojrzeć na najlepiej sprzedające się książki historyczne, to jak na dłoni widać, że dużą popularnością cieszą się przede wszystkim te, które zawierają w sobie pierwiastek sensacji czy tajemnicy. Jak Pan sądzi, czy ten sposób pisania jest już ogólnoświatową normą? Czy historia czegoś w ten sposób nie traci?

Ludzie nie będą czytać czegoś, czego nie uznają za interesujące. Tak jest ze wszystkim, z filmami, które nie są oglądane, jeśli nie ma eksplozji (śmiech). Dobrze, jeśli książki mają w sobie element sensacji. W innym wypadku czytelnicy musieliby siedzieć nad nimi niczym nad nudnymi dokumentami w archiwach, a to nie jest przesadnie interesujące. Pisząc moją książkę, za każdym razem, gdy zastanawiałem się, w jakiej formie podać moje interpretacje, doradzano mi: „Pisz to tak, jak powieść. To podniesie sprzedaż”. A ja odpowiadałem: „nie, chcę dać ludziom dokładne informacje”. Chcę, by ludzie po przeczytaniu mojej książki uzyskali informacje, które pozwolą im rozwiązać problem, a nie stwierdzą, że świetnie się czytało i pójdą dalej bez zastanowienia się nad faktami.

Na koniec, proszę powiedzieć, co dla Pana jako autora książek jest największą nagrodą? Czy bardziej ceni Pan sobie trafienie do czytelnika-hobbysty czy poważanie wśród kolegów historyków?

Ludzie tworzą rozróżnienie, jakby akademicy byli inni od „normalnych” ludzi. Jeśli ktoś nie jest naukowcem, to nie oznacza to, że jest głupi i odwrotnie, jeśli nim jest, nie musi od razu być mądry. Ucieszy mnie, jeśli ludzie będą moją książkę po prostu czytać, nieważne, naukowcy, czy nie. Jeśli naukowiec powie, że po lekturze nie jest już bez zastrzeżeń przekonany do obowiązującej wersji o tożsamości Kolumba, ucieszy mnie to, bo przekonam kogoś nieprzekonanego. Ale tak samo będzie mi sprawiało radość, gdy ktoś powie po odłożeniu książki: „To ciekawe, nie wiedziałem o pewnych sprawach.”, bo zamieściłem tam dużo informacji nie tylko o samym Kolumbie, ale też o historii Portugalii i Świata. Największą nagrodą będzie dla mnie, jeśli moja praca położy solidny fundament pod przyszłe badania.

źródło: Histmag

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Czy Krzysztof Kolumb był Polakiem? „Po 21 latach badań uważam, że syn Władysława Warneńczyka pasuje najbardziej” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czy-krzysztof-kolumb-byl-polakiem-po-21-latach-badan-uwazam-ze-syn-wladyslawa-warnenczyka-pasuje-najbardziej/feed/ 1
Unia brzeska – niewykorzystana szansa Rzeczypospolitej? Posłuchaj opinii i zagłosuj w ankiecie https://niezlomni.com/unia-brzeska-niewykorzystana-szansa-rzeczypospolitej-posluchaj-opinii-i-zaglosuj-w-ankiecie/ https://niezlomni.com/unia-brzeska-niewykorzystana-szansa-rzeczypospolitej-posluchaj-opinii-i-zaglosuj-w-ankiecie/#respond Thu, 10 Jan 2019 14:37:12 +0000 https://niezlomni.com/?p=50589

Unia brzeska to bardzo ważne wydarzenie w dziejach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Obrosła ona jednak w wiele mitów. Powodzenie tego projektu ze względów politycznych miało bardzo duże znaczenie dla przyszłości Rzeczpospolitej.

https://www.youtube.com/watch?v=JncMvQeMoOY

Zagłosuj w ankiecie:

Artykuł Unia brzeska – niewykorzystana szansa Rzeczypospolitej? Posłuchaj opinii i zagłosuj w ankiecie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/unia-brzeska-niewykorzystana-szansa-rzeczypospolitej-posluchaj-opinii-i-zaglosuj-w-ankiecie/feed/ 0
Jan Karol Chodkiewicz: „Policzym ich, jak ich pobijem”. O zdumiewającym zwycięstwie pod Kircholmem https://niezlomni.com/jan-karol-chodkiewicz-policzym-ich-jak-ich-pobijem-o-zdumiewajacym-zwyciestwie-pod-kircholmem/ https://niezlomni.com/jan-karol-chodkiewicz-policzym-ich-jak-ich-pobijem-o-zdumiewajacym-zwyciestwie-pod-kircholmem/#respond Thu, 27 Sep 2018 16:17:42 +0000 https://niezlomni.com/?p=50153

„Policzym ich, jak ich pobijem” – miał powiedzieć hetman Jan Karol Chodkiewicz przed bitwą pod Kircholmem w 1605 r. na wieść o „wręcz niezliczonych regimentach szwedzkich”.

Bitwa pod Kircholmem to jeden z największych sukcesów wojennych w historii I Rzeczypospolitej. Jak pisał przed laty Marian Kukiel „tak pełnych zwycięstw mało zna historia; ani jednego zaś odniesionego przeciw takiej przewadze”. Bitwę pod Kircholmem stoczono 27 września 1605 r.

W połowie 1605 roku Riksdag szwedzki uchwalił duże podatki na zaciąg żołnierzy. Szwecja uzyskała także niemałe wsparcie finansowe od cara Borysa Godunowa. Dzięki temu już w lipcu szwedzka armia polowa była gotowa do działań wojennych. Podzielono ją na trzy części, a następnie przerzucono do Inflant. Z 14 tys. armii, która znalazła się ostatecznie pod Rygą, większość pomaszerowała później pod Kircholm, by stawić czoła wojskom prowadzonym przez Chodkiewicza. Według Juliusa Mankella w jednostkach walczących w bitwie znalazło się etatowo 2 700 jazdy i 9 200 piechoty. Z kolei Bertil Barkman szacował faktyczny stan armii szwedzkiej pod Kircholmem na około 2 500 jazdy, 8 700 piechoty oraz 11 falkonetów jednofuntowych, co wydaje się najbliższe prawdzie. Stosunek jazdy do piechoty wynosił zatem w przypadku Szwedów 22% do 78%. Wyraźna przewaga elementu pikiniersko-muszkieterskiego miała zapewnić możliwość prowadzenia długotrwałego oblężenia Rygi. W przypadku armii Karola IX – odwrotnie niż w wojsku Chodkiewicza – jazda miała stanowić jedynie wsparcie dla regimentów piechoty.

Niedostatki w skarbie uniemożliwiały utworzenie odpowiednio liczebnej armii, jednak w połowie 1605 roku udało się wesprzeć wojsko litewskie nowymi oddziałami. Zaciągnięto dodatkowo 400 piechurów na dwie ćwierci oraz 300 husarzy do pocztu hetmańskiego. Henryk Wisner na podstawie rachunków sejmowych wyliczył, że w przeddzień bitwy armia Rzeczypospolitej liczyła: 15 chorągwi husarskich (1650 ludzi), 4 tatarskie (350), 3 kozackie (400), 4 petyhorskie (400), jedną arkebuzerską (210), 5 rot piechoty (1040) oraz 4–7 dział. Przed samą bitwą chorągwie Chodkiewicza zostały wsparte przez 300 rajtarów bądź kirasjerów z Kurlandii księcia Fryderyka Kettlera, którzy przeprawili się przez bród na Dźwinie. W sumie armia ta składała się, zgodnie z ustaleniami H. Wisnera, z 3310 jazdy oraz 1040 piechoty. Chorągwie jazdy stanowiły zatem 76% wojska. Faktyczna liczebność wojsk polsko-litewskich z pewnością była jednak niższa, wiadomo bowiem, że z powodu chorób, ran i dezercji do walki stawało mniej żołnierzy. Nadto rachunek sejmowy zawiera jedynie porcje żołdu, a nie faktyczną liczbę żołnierzy (ok. 10% stanowiły tak zwane ślepe porcje, czyli puste etaty, z których finansowano żołd oficerski).

Mankell na podstawie rolli popisowych doliczył się w trzydziestu szwedzkich jednostkach 3854 poległych. Historyk ten nie był jednak w stanie wskazać zabitych w przypadku pozostałych trzydziestu czterech oddziałów. Prawdopodobnie ich straty były nie mniej dotkliwe. Barkman był zdania, że liczbę ocalałych z pogromu należy szacować na 3000 do 3500 ludzi. Oznacza to, że z 11 000 armii Szwedzi zostawili na polu bitwy około 73% żołnierzy. Z dowódców szwedzkich zginął Lennartsson, któremu Chodkiewicz wyprawił uroczysty pogrzeb, książę lüneburski, pułkownicy Forbes i Stigel. W ręce żołnierzy Chodkiewicza wpadło 60 sztandarów oraz wszystkie armaty, wzięto również setki (jedna z niemieckojęzycznych gazet ulotnych twierdziła nawet, że 1500) jeńców. Do niewoli dostał się m.in. Brandt, który po przewiezieniu do Krakowa został stracony za zdradę Zygmunta III.

źródło: Histmag.org

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Jan Karol Chodkiewicz: „Policzym ich, jak ich pobijem”. O zdumiewającym zwycięstwie pod Kircholmem pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jan-karol-chodkiewicz-policzym-ich-jak-ich-pobijem-o-zdumiewajacym-zwyciestwie-pod-kircholmem/feed/ 0
11 czerwca 1694 r. doszło do bitwy zwanej polskimi Termopilami. 400 kontra 40 tys. Tatarów! https://niezlomni.com/11-czerwca-1694-r-doszlo-do-bitwy-zwanej-polskimi-termopilami-400-kontra-40-tys-tatarow/ https://niezlomni.com/11-czerwca-1694-r-doszlo-do-bitwy-zwanej-polskimi-termopilami-400-kontra-40-tys-tatarow/#respond Tue, 12 Jun 2018 12:14:35 +0000 https://niezlomni.com/?p=48957

11 czerwca 1694 roku kilkuset polskich husarzy i pancernych skutecznie odparło atak nawet sto razy liczniejszej armii tatarskiej. Z powodu olbrzymiej dysproporcji sił bitwa pod Hodowem bywa nazywana polskimi czy też husarskimi Termopilami. Jak walczącym pieszo elitarnym polskim kawalerzystom udało się obronić przed przeważającymi liczebnie siłami wroga?

W obronie przed Turkami i Tatarami

[caption id="" align="alignright" width="300"]Hetman Stanisław Jabłonowski Hetman Stanisław Jabłonowski na obrazie Piotra Michałowskiego (domena publiczna).[/caption]

Od 1683 do 1699 roku Rzeczpospolita pozostawała w stanie wojny z Imperium Osmańskim. Konflikt, który kojarzony jest głównie z wiktorią wiedeńską po kolejnej nieudanej wyprawie do Mołdawii w roku 1691 przybrał nowy wymiar. Wyniszczona została armia koronna, a Jan III Sobieski stracił siłę, by wpływać na sprawy państwa. Kolejne niepowodzenia, pogarszający się stan zdrowia i wyczerpanie psychiczne nie spowodowały oczywiście zupełnego braku kontroli nad sprawami państwa, ale na polu polityki zagranicznej król oddał duże pole do popisu Marysieńce.

Dominujący wpływ na toczącą się wojnę mieli od tej pory hetmani koronni, wśród nich zwłaszcza Stanisław Jabłonowski. Konieczności odbudowy wojska przeszkadzały konflikty natury politycznej i parcie opinii szlachty ku zawarciu pokoju przy mediacji tatarskiej – taką propozycję przedstawił w 1692 poseł chana krymskiego, zachęcając jednocześnie do wojny z Rosją. Rola pośrednika nie przeszkodziła jednak Tatarom w najeździe na Wołyń.

Po odparciu tego najazdu przystąpiono do budowy szeregu fortyfikacji, które miały za zadanie chronić pas graniczny i jednocześnie pomagać w przerywaniu dostaw do zajętego przez Turków Kamieńca Podolskiego. Hetman Jabłonowski, który nakazał tworzenie tych umocnień wiedział, że wobec skromnych sił niemożliwym jest odbicie tej kresowej twierdzy siłą, ale realne jest późniejsze odzyskanie jej z rąk tureckich, o ile mahometanie nie umocnią się w niej na stałe.

W kwietniu 1694 pojawiły się wiadomości o gromadzeniu się zaopatrzenia dla Kamieńca Podolskiego, połączone z możliwością ataku ordy na Wołyń. Wiadomość okazała się wówczas fałszywa. Właściwy transport tzw. zachara ruszył dopiero w dwa miesiące później. Przez Dniestr ogromna dostawa potrzebnych odciętej twierdzy towarów miała przepłynąć na podczepionych do koni wielkich snopach sitowia. Był to znany tatarski sposób, stosowany także przy transporcie ludzi. Tatarzy pomyślnie dostali się do Kamieńca odpychając próbującego im przeszkodzić gen. Brandta. Stamtąd ruszyli na północ, wzdłuż rzeki Strypy i po kilku dniach rozbili obóz koło Złoczowa, który położony jest w odległości mniejszej niż 70 kilometrów od Lwowa.

Wojciech Kossak, „Chorągiew husarska”

Gdy we Lwowie – w którym wówczas przebywał król – bito w dzwony, małe oddziały kawalerii z południowych szańców zmierzały na północ w ślad za Tatarami. Rozpoznając koncentrację wojsk polskich, najeźdźcy odbili zwartymi siłami na południe w kierunku Pomorzan. Mimo dobrej organizacji strony polskiej, w bitwie przyszło walczyć tylko dwóm oddziałom dowodzonym przez Konstantego Zahorowskiego z Okopów Świętej Trójcy i Mikołaja Tyszkowskiego z Szańca Panny Maryi. Łącznie siedmiu chorągwiom, które musiały stawić czoła całemu najazdowi tatarskiemu.

Bitwa pod Hodowem

Oddziały Zahorowskiego i Tyszkowskiego zetknęły się ze strażą przednią liczącą około 500-600 jeźdźców, wówczas do niewoli miał trafić dowodzący jednym z oddziałów Tyszkowski. Orientując się w sytuacji Polacy cofnęli się do Hodowa, gdzie mogli liczyć na skuteczną obronę. Chłopi we wsi często odwiedzanej przez zagony tatarskie mieli przygotowane środki do obrony – kobylice, a oprócz tego użyto jako osłony płotów, dylów, stołów, drzwi czy nawet beczek z chłopskich chałup. Innym atutem Hodowa było to, że z jednej strony znajdował się staw, co ograniczało pole ruchu atakujących.

I Polacy, i Tatarzy zeszli z koni. Atakujący również kryli się za prowizorycznymi zasłonami z desek i koszy. W toku walki dała o sobie znać największa słabość Tatarów, czyli kompletny brak siły ogniowej. Jednak w końcu w broniącym się Hodowie zabrakło amunicji. Poradzono sobie z tym w bardzo prosty sposób – poprzez ładowanie broni grotami z tatarskich strzał, a tych było pod dostatkiem. Według przekazów zebrano ich po bitwie kilka wozów. W podobny do przedstawionego sposób postąpiono dwa lata wcześniej w oblężonym Martynowie, z tą różnicą, że tam użyto porąbanych mis cynowych.

Obustronny ostrzał trwał przez pięć lub sześć godzin. Wieczorem z atakującego obozu wysłano Lipków, czyli polskich Tatarów, którzy od czasu niesławnego buntu przeszli na stronę turecką. Wysłannicy zażądali poddania się oblężonych, ci jednak kategorycznie odmówili. Żołnierz, który napisał relację wspomniał, że Lipkowie powróciwszy do obozu powiedzieli, że oblężeni Polacy, to „ludzie niezwalczeni” i napastnicy „wprzód wyginą” nim dostaną ich w swoje ręce. Tylko skąd autor mógł wiedzieć, o czym mówiono w obozie wroga i jakich chwytów retorycznych przy tym używano? Tak czy inaczej Tatarzy ustąpili i skierowali się na Kamieniec, a potem na Budziak.

Podobno każdy z Polaków odniósł mniejsze lub większe rany. Dwa tygodnie później król obdarował żołnierzy nagrodami, końmi, które w większości wyginęły w czasie bitwy, i pieniędzmi na leczenie. Niestety nie żył już wtedy drugi z dowodzących, Konstanty Zahorowski.

Zwycięskie polskie Termopile – dlaczego się udało?

Przykład Hodowa miał pokazywać zderzenie szlachetnych obrońców ojczyzny z napastnikami nastawionymi nie na rację stanu własnego państwa, ale na grabież, gwałty i osobisty zysk. Przyjrzawszy mu się bliżej, odnajdujemy tutaj i inną dychotomię między dwiema stronami – co oczywiście nie świadczy o tym, że morale obu stron nie odegrało znaczącej roli. Tak się bowiem złożyło, że rok wcześniej z inicjatywy hetmana Jabłonowskiego zobowiązano kawalerzystów (husarzy i pancernych) mających nie dopuszczać do dostaw aprowizacji do Kamieńca – czyli właśnie oddziały z Okopów Trójcy Świętej i Szańca Panny Maryi – do wyposażenia w długą broń palną, co dało Polakom tak dużą przewagę ogniową. Byli to tzw. „towarzysze kommenderowani”, którzy oprócz lepszego uzbrojenia mieli wykazywać się także ponadprzeciętną wartością bojową. Dlatego całkiem słuszne jest skojarzenie z oddziałami specjalnymi.

Z kolei po stronie tatarskiej na pewno nie walczyły oddziały specjalne. Główne siły chana były w tym czasie zajęte walką z Austriakami w Serbii. Można śmiało założyć, że większość wśród nich stanowiła „tatarska czerń”. Tych biedaków tak opisywano kilka dekad wcześniej: „Orda licha, nieśmiała i niepozorna, w kożuchach i siermięgach, bez szabel, bez łuków, najwięcej z masłakami, to jest kość osadzona na gibkie drzewo, co jest gorsze niż szabla”. Ponadto autor relacji na początku stwierdza, że ci, którzy wtargnęli na Ukrainę, pochodzili z ordy nogajskiej, budziackiej i białogrodzkiej, czyli z terenów podległych chanowi, ale oddalonych od Rzeczpospolitej, przez co można przypuszczać, że nie znali oni tak dobrze terenu, który chcieli ograbić.

Inną istotna kwestia jest liczba uczestników bitwy. Przyjmuje się, że po stronie tatarskiej walczyło aż 40 tysięcy jeźdźców, którzy zostali pokonani przez 400 Polaków. Daje to nam symboliczny stosunek sił 1:100. Sprawa jednak nie jest tak oczywista. Na siedem chorągwi spod Hodowa mogło składać się od 400 do 600 jeźdźców. Niższą liczbę podał król w trakcie rozmowy, wyższą natomiast nieznany żołnierz uczestniczący w tych wydarzeniach i autor relacji z opisywanej operacji wojskowej. Jednak znacznie bardziej sporną pozostaje kwestia liczebności Tatarów. Zarówno w pamiętnikach Kazimierza Sarneckiego, jak i w relacji znajdziemy liczbę 40 tysięcy. Wydaje się ona jednak znacznie przesadzona. Na jesieni tego samego roku pod Kamieniec z dostawą zachary podeszło ich dwa razy mniej, wspartych jednak przez kilka tysięcy Turków. Niektórzy badacze, jak na przykład Marek Wagner, szacują siły tatarskie na 4 tysiące ordyńców, co i tak dawałoby znaczącą przewagę liczebną przeciwnikowi. Bardziej znaczący będzie jednak fakt, że w następnym roku 10 tysięcy Tatarów wystarczyło do spalenia przedmieść Lwowa. Nakłada się jednak na to problem poziomu wyszkolenia – pod Lwowem mieliśmy zapewne do czynienia ze znacznie lepiej uzbrojonymi i doświadczonymi wojownikami. Żołnierzami z prawdziwego zdarzenia.

Za liczbą 40 tys. opowiada się historyk Radosław Sikora.

Uważam, że Tatarów mogło być rzeczywiście około 40 tys. Trzeba jednak wiedzieć, że ówczesne armie składały się z wojowników/żołnierzy oraz znacznie liczniejszej części wspierającej ich. W XVII-wiecznej polskiej terminologii ten drugi komponent nazywano luźną czeladzią. Byli to ci, którzy zdobywali żywność, pomagali walczącym, podając broń, podprowadzając zapasowe konie. Stąd ta wielka liczba 40 tys. Tatarów. Wśród nich wojowników mogło być około 10–15 tys

- mówił w rozmowie z miesięcznikiem Historia Do Rzeczy.

[caption id="" align="alignright" width="600"] Juliusz Kossak, Taniec tatarski (domena publiczna).[/caption]

Na koniec warto wspomnieć o tym, że powracający spod Hodowa Tatarzy musieli cierpieć na spadek poczucia własnej wartości. Po drodze zaatakowali słabo ufortyfikowaną Jagielnicę, dowiedziawszy się, ze broni jej rzekomo nie więcej niż 15 (sic!) żołnierzy. Chłop, u którego zasięgnęli języka okazał się jednak niezbyt uczciwy. I tak spod „szczupłej forteczki” armie tatarską odparło „półtorasta z samopałami Kozaków i chłopstwa z strzelbami między nimi”.

Warto docenić bohaterstwo nie tylko bogatych wojowników ze skrzydłami, ale i zwykłych ludzi. Żaden z nas husarzem nie zostanie, ale być może kiedyś ktoś z nas będzie musiał wykazać się odwaga cywilną – tak jak jak wspomniany chłop wprowadzający w błąd cały tatarski czambuł.

Szymon Aleksander Grzegrzółka, źródło: Histmag.org

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł 11 czerwca 1694 r. doszło do bitwy zwanej polskimi Termopilami. 400 kontra 40 tys. Tatarów! pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/11-czerwca-1694-r-doszlo-do-bitwy-zwanej-polskimi-termopilami-400-kontra-40-tys-tatarow/feed/ 0
1 czerwca – 2 czerwca 1652 miał miejsce ,,sarmacki Katyń”. Jedna z największych klęsk polskiej wojskowości w całych jej dziejach https://niezlomni.com/1-czerwca-2-czerwca-1652-mial-miejsce-sarmacki-katyn-jedna-z-najwiekszych-klesk-polskiej-wojskowosci-w-calych-jej-dziejach/ https://niezlomni.com/1-czerwca-2-czerwca-1652-mial-miejsce-sarmacki-katyn-jedna-z-najwiekszych-klesk-polskiej-wojskowosci-w-calych-jej-dziejach/#respond Wed, 06 Jun 2018 12:20:02 +0000 https://niezlomni.com/?p=48762

Wiek XVII to dla Polski nie tylko stulecie wielkich zwycięstw. Jedną z największych klęsk w jej dziejach stała się bitwa pod Batohem w 1652 roku. Tragiczna rzeź polskich jeńców pamiętana jest dziś jako „sarmacki Katyń”...

Wydawało się, że po zwycięstwie nad Kozakami i Tatarami pod Beresteczkiem w 1651 roku Ukraina zazna nieco spokoju. Tak się jednak nie stało. Po niecałym roku, w czerwcu 1652 roku doszło do kolejnego starcia pomiędzy Rzecząpospolitą a sprzymierzeńcami. Jak się później okazało, trwale zmieniło ono sytuację polityczną w regionie Ukrainy.

Po zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem pospolite ruszenie zaczęło wracać do domów. Wraz z nim do Warszawy powrócił też król, a armia koronna, licząca 20 tysięcy żołnierzy, wyruszyła w głąb Ukrainy. Miała spacyfikować ten region, ale jej morale stało się nienajlepsze.

[caption id="attachment_3314" align="alignright" width="200"]Ukraińska moneta jubileuszowa o nominale 5 hrywien wydana w 2002 roku z okazji 350. rocznicy bitwy Ukraińska moneta jubileuszowa o nominale 5 hrywien wydana w 2002 roku z okazji 350. rocznicy bitwy[/caption]

Radziwiłł kontra Chmielnicki

Żołnierze musieli maszerować przez opuszczone tereny, gdzie trudno było zdobyć żywność. Sytuację tylko nieznacznie polepszyło połączenie się z oddziałami litewskimi. W tym czasie hetman kozacki Bohdan Chmielnicki zaczął gromadzić wokół siebie nowe siły wojskowe. W obozie pod Białą Cerkwią miał do dyspozycji ok. 60 tysięcy Kozaków, których wspomagało 10 tysięcy Tatarów.

Oba nieprzyjacielskie wojska spotkały się pod obozem sprzymierzonych. Dnia 23 września 1651 roku doszło do bitwy, w której wojska litewskie, pod dowództwem Janusza Radziwiłła, odniosły sukces i spędziły całą armię kozacko-tatarską z pola. Hetmani koronni odmówili jednak udziału w szturmie na tabor. Głównodowodzący oddziałami polskimi Mikołaj Potocki był za pokojowym rozwiązaniem konfliktu. W rezultacie doszło do rokowań i podpisania 28 września ugody w Białej Cerkwi. Zmniejszała ona limit Kozaków rejestrowych do 20 tysięcy i pozwalała im przebywać tylko w województwie kijowskim, z wyjątkiem dóbr szlacheckich. Była więc, mimo niewykorzystanej szansy na definitywne rozwiązanie konfliktu, niewątpliwie korzystna dla Rzeczypospolitej.

[caption id="attachment_3316" align="alignleft" width="379"]Bohdan Chmielnicki Bohdan Chmielnicki[/caption]

Dla Bohdana Chmielnickiego porozumienie to oznaczało natomiast przekreślenie koncepcji księstwa ruskiego w ramach Rzeczypospolitej. By zrealizować swe plany, musiał szukać innego rozwiązania. Zdawał sobie sprawę, że w aktualnym układzie politycznym szansa na niezależną Ukrainę jest bardzo nikła. Manewry pomiędzy Moskwą, Rzecząpospolitą, Turcją a Chanatem Krymskim nie przynosiły większych rezultatów. Wobec tego w 1652 roku hetman kozacki postanowił zmienić układ polityczny w tym regionie i wyegzekwować obietnicę hospodara mołdawskiego Bazylego Lupu z 1650 roku. Pod presją zgodził się on wtedy wydać swoją córkę Rozandę za mąż za syna Chmielnickiego, Timofieja. Zyskanie realnych wpływów w Mołdawii w zasadniczy sposób mogło zmienić znaczenie wojska zaporoskiego.

Chmielnicki starannie przygotował wyprawę do tego regionu. Przede wszystkim obsadził swoimi oddziałami województwo czernihowskie. W ten sposób zabezpieczał się przed ewentualnym atakiem wojsk litewskich. Następnie uzyskał wsparcie Tatarów. Po stronie polskiej planom Chmielnickiego zamierzał przeciwstawić się hetman polny koronny Marcin Kalinowski. Według pamiętnikarza Mikołaja Jemiołowskiego, ten ostatni sam był zainteresowany córką hospodara. Mógł on działać niezależnie, gdyż hetman wielki Mikołaj Potocki zmarł w listopadzie 1651 roku, a król Jan Kazimierz nie mianował nikogo nowego na to stanowisko. Odniesienie zwycięstwa nad Kozakami zwiększyłoby szansę hetmana polnego na buławę wielką.

Pierwszy sejm 1652 roku został zerwany, a ugoda podpisana pod Białą Cerkwią nie została ratyfikowana. Oliwy do ognia dodawały także liczne nadużycia stacjonujących na Ukrainie wojsk koronnych. Chmielnicki świetnie zdawał sobie sprawę, że gdy wyruszy na Mołdawię, wojna z Rzecząpospolitą będzie nieunikniona. Obie strony rozpoczęły przygotowania do konfliktu.

Tuż przed bitwą i pierwszy dzień starcia

Kalinowski na miejsce koncentracji wojsk koronnych wybrał uroczysko Batoh, leżące w jego dobrach nad rzeką Boh. Było ono usytuowane na południe od Bracławia, pomiędzy Ładyżynem a Czetwertynówką, na szlaku mohylowskim prowadzącym z Czehrynia do Mołdawii. Hetman polny w ten sposób tracił nie tylko walor zaskoczenia, ale, zdradzając miejsce koncentracji, oddawał inicjatywę w ręce przeciwnika. Co więcej, przestrzeń wybrana na obóz była zbyt obszerna. Według relacji, mogło w nim się pomieścić nawet 100 tysięcy żołnierzy. Tymczasem skoncentrowana pod Batohem armia koronna liczyła ich zaledwie 10 tysięcy (4 tysiące piechoty, tysiąc dragonii, 5 tysięcy jazdy). Co gorsza, była bardzo zdemoralizowana, do czego przyczyniały się zarówno problemy z aprowizacją, jak i nieuchwalenie przez zerwany sejm wypłaty zaległego żołdu.

Tymczasem 27 maja armia kozacko-tatarska wyruszyła z Tarasówki, odległej od Batohu o około 230 kilometrów. Liczyła 17 tysięcy Kozaków (piechota) i 7 tysięcy Tatarów (jazda) – miała więc ponad dwukrotną przewagę liczebną nad wojskiem koronnym. Dowodził nią Bohdan Chmielnicki. Tatarzy wykonywali głównie działania rozpoznawcze i z Kozakami połączyli się trwale dopiero drugiego dnia bitwy pod Batohem – 2 czerwca.

31 maja Kalinowski otrzymał od hetmana kozackiego list utrzymany w zuchwałym tonie, w którym ten ostatni radził „być ostrożnym”. Polski dowódca, prawdopodobnie ze względu na osobistą wrogość do Chmielnickiego, zlekceważył tę przestrogę. Nie wysłał żadnego zagonu rozpoznawczego. A gdyby to zrobił, dowiedziałby się, że koncentracja armii kozacko-tatarskiej nie jest jeszcze zakończona i dopiero szykuje się ona do przeprawy przez Boh. Gdyby wojska koronne zaatakowały ją tego dnia, to następujące później starcie musiałoby się zakończyć ich zwycięstwem. Tak się jednak nie stało.

Do bitwy doszło dopiero 1 czerwca. Obóz polski został wówczas zaatakowany przez ordę tatarską. Walki trwały cały dzień i zakończyły się sukcesem wojsk koronnych. Ich rezultat nie mógł być jednak inny, gdyż Polacy mieli przewagę liczebną, a poza tym dysponowali jako takimi fortyfikacjami. Celem ataku na polski obóz nie było jednak odniesienie ostatecznego sukcesu. Chmielnicki chciał w ten sposób jedynie odwrócić uwagę Kalinowskiego od Bohu, przez który cały czas przeprawiali się Kozacy. Wieczorem hetman polny zwołał naradę. Nastroje podczas niej panujące nie były zbyt optymistyczne. Zdawano już sobie sprawę z wielkości sił kozacko-tatarskich, choć nie znano ich dokładnej lokalizacji. Jeden z najbardziej doświadczonych żołnierzy, Zygmunt Przyjemski, zgłosił wtedy propozycję wycofania jazdy. Piechota miałaby pozostać w obozie i podjąć próbę obrony, czekając na odsiecz. Pomysł ten został jednak odrzucony przez Kalinowskiego. Prawdopodobnie z powodu osobistej niechęci do Przyjemskiego, powziął on brzemienną w skutki decyzję kontynuowania walki i próby obrony obozu całością rozporządzanych sił. To posunięcie wzbudziło olbrzymie niezadowolenie wśród żołnierzy, co miało ujawnić się później.

Batoh - drugi dzień bitwy

2 czerwca rozpoczął się przedpołudniowym, kolejnym atakiem Tatarów, który został odparty. Część oddziałów nie widziała jednak w dalszych walkach możliwości powodzenia i zbuntowała się. Ta grupa zdecydowała się uciec z obozu. Zamierzała wykorzystać sukces odniesiony we wcześniejszych starciach, aby swobodnie wyjść zza obrębu okopów. Na wieść o tym hetman podjął jedną z najtragiczniejszych decyzji. Rozkazał wiernej sobie piechocie cudzoziemskiego autoramentu strzelać do buntowników. Trudno powiedzieć, dlaczego Kalinowski zachował się tak, a nie inaczej. Prawdopodobnie kierowała nim duma, nakazująca zmusić do posłuszeństwa wszystkie oddziały. Koszta prestiżowe były tu nie bez znaczenia. Odejście części wojska z pewnością zostałoby odebrane jako słabość Kalinowskiego. To z kolei zmniejszyłoby jego szansę na buławę wielką.

W tym momencie na okopy uderzyły połączone siły kozacko-tatarskie. To posunięcie zaskoczyło Polaków, którzy w ogóle nie byli wówczas przygotowani do zorganizowanej obrony. Buntownicy, znajdujący się na przedpolu obozu, rzucili się do ucieczki. Boh, który stanowił swoistą „drogę do ocalenia”, udało się przekroczyć zaledwie kilkuset żołnierzom.

Wojsko koronne próbowało podjąć walkę w okopach. Od wschodu, gdzie znajdowały się błonia, uderzyli Tatarzy, a od pokrytej lasem strony zachodniej – Kozacy. Z niewyjaśnionych przyczyn w obozie wybuchł jednak pożar, który jeszcze bardziej pogorszył sytuację oddziałów polskich. Piechota cudzoziemskiego autoramentu, broniąca terenu od strony lasu, straciła możliwość ucieczki. Od przodu miała nieprzyjaciela, a od tyłu zagrażał jej ogień. Pozbawiona została również kontaktu z resztą obozu, gdzie rozpętała się panika. Decydującym ciosem był kolejny atak kozacki – swoista „poprawka” po poprzednich starciach. Bitwa zmieniła swój charakter. Rozpoczął się ciąg indywidualnych pojedynków, trwający aż do zmroku.

Rzeź jeńców – „sarmacki Katyń”

Wraz z nastaniem wieczora pole walki wyglądało potwornie. Obóz polski i jego okolice zalegały stosy trupów. Niepogrzebane nagie ciała (pozbawione odzieży przez Tatarów) stały się pokarmem dla zwierząt. Ale tych, którzy przeżyli bitwę i nie uciekli, czekał los jeszcze okrutniejszy. Większość jeńców polskich została w bestialski sposób

[caption id="attachment_3315" align="alignright" width="500"]Marek Sobieski - ofiara masowego mordu na jeńcach pod Batohem Marek Sobieski - ofiara masowego mordu na jeńcach pod Batohem[/caption]

wymordowana. Sprawa ta do dzisiaj nie została wyjaśniona. Trudno jednoznacznie ustalić motywy i sprawców. Kozacy czy Tatarzy? Być może dopuścili się tego zarówno jedni, jak i drudzy. Autor monografii poświęconej bitwie pod Batohem, Wojciech Jacek Długołęcki, wskazuje bardziej na tych pierwszych.

Starcie pod Batohem zakończyło się pogromem armii koronnej. W trakcie walk i późniejszej rzezi jeńców strona polska straciła co najmniej 8,5 tysiąca wyborowych żołnierzy. Zginęła duża część kadry oficerskiej wyższego i średniego szczebla. Śmierć ponieśli między innymi ludzie mający bezcenne doświadczenia z wojny trzydziestoletniej tacy jak wspomniany Zygmunt Przyjemski czy brat późniejszego króla Jana Sobieskiego, Marek Sobieski.

Rzezi dokonywano następująco: związanych jeńców po kilku wyprowadzano na wyznaczony plac (majdan), na którym Kozacy i Tatarzy nogajscy podrzynali Polakom gardła lub ścinali głowy; niektórych jeńców zakłuwano też pikami. Kaźń odbywała się w obecności pozostałych pojmanych, oczekujących z kolei na swą śmierć. Ciał ofiar nie grzebano (Wikipedia)

Nie ominęła ona też głównego winowajcy tej tragedii, hetmana polnego Marcina Kalinowskiego. To jego fatalne dowodzenie było główną przyczyną klęski. Jego cel strategiczny – niedopuszczenie armii kozacko-tatarskiej do Mołdawii – nie został osiągnięty. Rzeczypospolita znalazła się w stanie wojny. Pozbawiona większości swoich sił, mogła się spodziewać frontalnego ataku kozacko-tatarskiego. Tylko chęci Chmielnickiego do szybkiego załatwienia spraw w Mołdawii może zawdzięczać to, że do tego nie doszło.

Bitwa pod Batohem trwale przekreśliła szanse porozumienia z Kozakami. Była to jedna z największych klęsk polskiej wojskowości w całych jej dziejach.

Marek Groszkowski, źródło: Histmag.org

Wolna licencja – ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł 1 czerwca – 2 czerwca 1652 miał miejsce ,,sarmacki Katyń”. Jedna z największych klęsk polskiej wojskowości w całych jej dziejach pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/1-czerwca-2-czerwca-1652-mial-miejsce-sarmacki-katyn-jedna-z-najwiekszych-klesk-polskiej-wojskowosci-w-calych-jej-dziejach/feed/ 0
Portugalski historyk prezentuje dowody na to, że Kolumb był… Polakiem. Ma dojść do testów DNA (wideo) https://niezlomni.com/krzysztof-kolumb-polakiem-manuel-rosa-przedstawia-dowody-beda-testy-dna/ https://niezlomni.com/krzysztof-kolumb-polakiem-manuel-rosa-przedstawia-dowody-beda-testy-dna/#respond Mon, 26 Feb 2018 16:57:25 +0000 https://niezlomni.com/?p=47695

Krzysztof Kolumb Polakiem? Odkrywca Ameryki – to Włoch z pochodzenia. Wywodzący się z ubogiej genueńskiej rodziny. Nie umiejący pisać, ani czytać. Taką wersję historii znamy z podręczników. Gość programu Stefana Czernieckiego ma na ten temat zupełnie inne zdanie.

Naukowiec Manuel Rosa twierdzi, że dysponuje dowodami na to, że po pierwsze Kolumb wcale Ameryki nie odkrył. Mało tego – nie był Włochem. Ani tym bardziej nie wywodził się z ubogiej rodziny z Genui. Śledztwo, jakie przeprowadził Rosa doprowadziło go do... królewskiego rodu znad Wisły. O wynikach tego śledztwa w najbliższej odsłonie programu.

https://youtu.be/N_nMusEgFUM

Artykuł Portugalski historyk prezentuje dowody na to, że Kolumb był… Polakiem. Ma dojść do testów DNA (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/krzysztof-kolumb-polakiem-manuel-rosa-przedstawia-dowody-beda-testy-dna/feed/ 0
Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku? Oto fascynujące mapy https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/ https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/#respond Wed, 14 Feb 2018 13:53:42 +0000 https://niezlomni.com/?p=47134

Chociaż nowożytna Polska kojarzy się głównie ze szlacheckimi dworami i folwarkami, znaleźć w niej można było również duże miasta – wielkie ośrodki handlowe, zamożne centra prywatnych włości czy ważne ośrodki przemysłowe. Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku?

W latach 80. XVI wieku ludność Polski miała wynosić ok. 7,5 miliona, z których zdecydowana większość mieszkała na wsi lub w małych miasteczkach. Królestwo Polskie, a właściwie Korona, posiadała jednak również większe miasta – demografowie historyczni do kategorii tej zaliczają ośrodki, których wielkość szacuje się od 5 tysięcy mieszkańców wzwyż. Były one jednak wyjątkami – na przełomie XV i XVI wieku było ich osiem, natomiast około osiemdziesięciu kolejnych liczyło ok. 2-3 tysięcy mieszkańców. Historia tych największych miast może powiedzieć nam niemało o dziejach dawnej Polski.

[caption id="attachment_47135" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1500 roku (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map)[/caption]

U schyłku średniowiecza połowa dużych miast znajdowała się na terenach włączonych do Korony po pokoju toruńskim w 1466 roku. Najważniejszym z nich był oczywiście Gdańsk, liczący wówczas ok. 35 tysięcy mieszkańców i należący do Związku Hanzeatyckiego, podobnie jak trzy inne duże ośrodki: Toruń, Elbląg (po 10 tysięcy mieszkańców) oraz Braniewo (5 tysięcy mieszkańców). Swoją potęgę budowały one na handlu bałtyckim i wiślanym oraz dostępie do morza. Szczególnym przypadkiem było zwłaszcza Braniewo. To niewielkie obecnie miasteczko leżące tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim było pierwszą stolicą biskupstwa warmińskiego – państwa duchownego, podległego najpierw Krzyżakom, a później królom Polski. Braniewo/Braunsberg było jedynym warmińskim portem morskim, rozwijającym się dzięki żegludze na Zalewie Wiślanym.

Pozostałe cztery duże miasta Korony u schyłku XV wieku to nie tylko tradycyjne ośrodki średniowieczne, rozbudowane w czasach rozbicia dzielnicowego, takie jak Poznań czy Kraków (liczony z Kazimierzem i Kleparzem – we właściwym Krakowie mieszkało ok. 10 tysięcy mieszkańców. ). Były to też grody, które rozwinęły się dzięki bogatym kontaktom ze wschodem. Lublin był jednym z ulubionych miast Władysława Jagiełły, natomiast wielokulturowy Lwów stał się stolicą arcybiskupią. Oba miasta korzystały też na handlu łączącym Ruś z Europą.

U schyłku XVI wieku rozwój miast koronnych wciąż przebiegał pomyślnie – większość notowała wzrost liczby mieszkańców, często o kilkadziesiąt procent. Rozwijały się zarówno miasta pruskie (Gdańsk, Elbląg, Braniewo, Toruń), stare miasta Korony (Poznań, Gniezno, Kraków) jak i ośrodki, które rozkwitły w epoce jagiellońskiej (Lwów, Lublin). W końcu wśród najważniejszych miast Rzeczpospolitej pojawiła się Warszawa – wcześniej jeden z głównych ośrodków prowincjonalnego Mazowsza, od 1569 roku miejsce odbywania sejmów, od 1573 roku wolnych elekcji, zaś od 1596 roku siedzibą królów Polski.

[caption id="attachment_47136" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1600 roku (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map).[/caption]

Charakterystyczny wydaje się wzrost ludności miast na południu, związany z pokojowym rozwojem gospodarczym. Część z nich to jeszcze ośrodki ważne w średniowieczu, czego przykładem był Nowy Sącz, rozwijający się równolegle do sąsiedniego Starego Sącza i położony w tzw. państwie klarysek sądeckich. Innym przypadkiem był Przemyśl, ważny ośrodek dawnej Rusi Halickiej, rozwijający się dzięki przebiegającym przez miasto szlakom handlowym wschód-zachód i północ-południe. Czynnikiem miastotwórczym mógł być też przemysł wydobywczy. W czołówce największych (i najbogatszych) miast Korony znalazła się wówczas Wieliczka, znana z żup solnych, oraz Olkusz, wokół którego eksploatowano złoża srebra i w którym w końcu XVI wieku przez jakiś czas funkcjonowała mennica królewska. Moment ten to także zapowiedź rozwoju miast prywatnych – w 1580 roku miała miejsce lokacja Zamościa, stolicy prywatnego władza potężnego kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego (od 1589 roku stolica Ordynacji Zamoyskiej).

Niemal dwieście lat później, ok. 1790 roku, sytuacja okazała się dużo bardziej skomplikowana. „Stare” ośrodki miejskie w porównaniu do początków wieku XVII... wyludniły się. Przyczyną były wojny XVII i XVIII wieku (Potop, wielka wojna północna, obce interwencje) bądź też wielkie epidemie, np. dżumy (przykład Torunia). Część miast bądź popadło w stagnację ludnościową (Gniezno), bądź spadły poniżej wielkości 5 tysięcy mieszkańców (miasta Małopolski i Rusi). Wyjątkiem okazał się jedynie Lwów, w którym pod względem liczby mieszkańców odnotowano w tym czasie wyraźny wzrost.

[caption id="attachment_47137" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1790 roku. Zaznaczono także ziemie utracone w ramach I rozbioru (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map).[/caption]

W porównaniu do przełomu XVI i XVII wieku doszło natomiast do wyraźnego rozwoju miast na terenach południowo-wschodnich. Obok dużych ośrodków kresowych, takich jak Kamieniec Podolski, wiodącą rolę w urbanizacji tych terenów odegrały miasta prywatne. Widać tu specyfikę oddziaływania takich rodów jak Żółkiewscy (Żółkiew), Sobiescy (Żółkiew, Złoczów), Koniecpolscy (Brody), Potoccy (Stanisławów), Zasławcy (Zasław) czy Ostrogscy, których ordynacja (niepodzielny majątek, dziedziczony po linii męskiej) mieściła się wokół Dubna na Wołyniu. Podobnie rozwijały się prywatne miasta w Wielkopolsce, takie jak należące do Leszczyńskich Leszno czy założony w XVII wieku przez Przyjemskich Rawicz.

Prawdziwy wzrost liczby ludności zaliczyła jednak stołeczna Warszawa, która u szczytu epoki stanisławowskiej liczyła ponad 100 tysięcy mieszkańców. Wpłynął na to stołeczny charakter miasta, jego rozwój gospodarczy (zwłaszcza w czasach Stanisława Augusta) czy włączenie w obręb miasta mniejszych jurydyk prywatnych. W istocie więc u schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów doszło do wielkiego przewartościowania miejskiej rzeczywistości – dawne wiodące ośrodki popadły w kryzys, naprawdę dużym miastem zostało zaś stosunkowo młoda stolica, która przejmie funkcję miejskiego centrum ziem polskich na kolejne wieki.

Opracowano na podstawie: Cezary Kuklo, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, DiG, Warszawa 2009.

Tomasz Leszkowicz, źródło: Histmag.org

Wolna licencja – ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku? Oto fascynujące mapy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/feed/ 0
Fascynujący klip z mapą Europy: widzimy nie tylko zmianę granic, ale również liczby ludności [WIDEO] https://niezlomni.com/fascynujacy-klip-mapa-europy-widzimy-zmiane-granic-rowniez-liczby-ludnosci-wideo/ https://niezlomni.com/fascynujacy-klip-mapa-europy-widzimy-zmiane-granic-rowniez-liczby-ludnosci-wideo/#comments Thu, 18 Jan 2018 15:43:18 +0000 https://niezlomni.com/?p=46185

To prawdziwa gratka dla wszystkich interesujących się historią Europy. Oto jak zmieniał się Stary Kontynent - nie tylko pod względem granic, ale również pod względem liczby ludności.

https://youtu.be/UY9P0QSxlnI

Artykuł Fascynujący klip z mapą Europy: widzimy nie tylko zmianę granic, ale również liczby ludności [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/fascynujacy-klip-mapa-europy-widzimy-zmiane-granic-rowniez-liczby-ludnosci-wideo/feed/ 3
Oglądając ten klip, poczujesz się dumny z historii Polski. Nagranie podbiło serca internautów [WIDEO] https://niezlomni.com/ogladajac-klip-poczujesz-sie-dumny-historii-polski-nagranie-podbilo-serca-internautow-wideo/ https://niezlomni.com/ogladajac-klip-poczujesz-sie-dumny-historii-polski-nagranie-podbilo-serca-internautow-wideo/#comments Tue, 09 Jan 2018 14:15:19 +0000 https://niezlomni.com/?p=45856

Husaria zapisała się na dobre w historii Polski. Jej fenomen przebił się również do świadomości młodego pokolenia Polaków, którzy z dumą wspominają wielkie triumfy polskiej jazdy. Także za sprawą takich nagrań jak to poniżej.

Oto klip, który pokazuje momenty chwały husarii. Świetne zestawienie cieszy się też dużą popularnością wśród internautów - nagranie zostało udostępnione już blisko 3 tysiące razy.

Artykuł Oglądając ten klip, poczujesz się dumny z historii Polski. Nagranie podbiło serca internautów [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ogladajac-klip-poczujesz-sie-dumny-historii-polski-nagranie-podbilo-serca-internautow-wideo/feed/ 3