Anna Walentynowicz – „matka »Solidarności«”
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę,
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Była jedną z założycielek Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, współtwórczynią Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych „Solidarność”. To z jej powodu w sierpniu 1980 roku robotnicy Stoczni Gdańskiej rozpoczęli protest, który przerodził się w długotrwały strajk o charakterze socjalno-politycznym przeciw komunistycznej władzy. W III RP, z powodu intryg karierowiczów i oportunistów, została celowo zmarginalizowana przez rządzący Polską establishment.
„Jej życiorys był granitowy, jak ze stali. Była jak jedna bryła”. Nie traktowała polityki, w której przyszło jej uczestniczyć, jako sztuki zgniłych kompromisów, nieczystych rozgrywek o władzę i pieniądze, ale jako uczciwą służbę ludziom. Nigdy nie sprzeniewierzyła się ideałom pierwszej „Solidarności”. Gdyby wyraziła zgodę na kompromis z rzeczywistością, jak zrobiło to wielu jej kolegów i koleżanek z okresu konspiracji, to po 1989 roku mogłaby żyć wygodnie i zasobnie. Mimo przemian ona jednak pozostała wierna zasadom, wiodąc życie skromnej robotnicy.
Uważała, że wskutek intryg służb komunistycznych większość postulatów „Solidarności” nigdy nie zostało zrealizowanych, a Polska w obecnym kształcie nie jest ani wolna, ani sprawiedliwie rządzona. Do końca pozostała niezłomna i nieugięta, nie poszła na żadne kompromisy, nie pozwoliła się kupić.
(…) Anna Walentynowicz urodziła się 15 sierpnia 1929 roku w Równem na Wołyniu w biednej rodzinie robotniczej. Jej ojcem był Jan Lubczyk, z zawodu ogrodnik, zaś matką Aleksandra z domu Paszkowska, z zawodu krawcowa. Anna miała starszego o kilka lat brata Andrzeja. Jej dzieciństwo było trudne. Gdy miała 10 lat wybuchła druga wojna światowa, a wschodnie ziemie Rzeczpospolitej z Równem zagarnęła bolszewicka Rosja. Rodzice Anny zginęli we wrześniu 1939 roku. Ojciec został zabity w trakcie kampanii wrześniowej, zaś matka zmarła wkrótce po nim na zawał serca, załamana rodzinną tragedią. Na wschodzie, prawdopodobnie w gułagu, zginął również jej jedyny brat, w 1940 roku wywieziony przez Sowietów z Równego w niewiadomym kierunku. Szkolną edukację Anna ukończyła na niepełnej piątej klasie szkoły powszechnej.
Od tego momentu zdana była na opiekę sąsiadów, kresowych ziemian. Ci zaś uczynili zeń niewolnicę, poniżaną, bitą i wykorzystywaną do pracy, która przerastała siły dziesięcioletniej dziewczynki. Często głodowała. Nie miała odwagi na ucieczkę od opiekunów. Razem z nimi dotarła w 1943 roku pod Warszawę. Ciężką pracą najemną i nielegalnym handlem zarabiała na utrzymanie całej rodziny. Trwało to aż do zakończenia niemieckiej okupacji. W 1945 roku opiekunowie przenieśli się w pobliże Gdańska, w celu zagospodarowania poniemieckiego majątku na Żuławach. W sytuacji Anny nic się nie zmieniło, nadal traktowali ją okrutnie. Uciekła od opiekunów w wieku 16 lat. Początkowo pracowała dorywczo jako krawcowa, pomoc domowa, opiekunka do dzieci. Później trafiła do Gdańska, gdzie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności weszła w posiadanie niewielkiego mieszkanka w Gdańsku-Wrzeszczu.
[quote]Cierpienia przeżyte w dzieciństwie najprawdopodobniej zdeterminowały ideowe i polityczne wybory Anny w pierwszych latach PRL-u. Początkowa fascynacja głoszonymi przez komunistów obietnicami znikła dopiero wówczas, gdy odkryła, że za hasłami propagandowymi kryją się kompletnie zgniłe fundamenty.[/quote]
(…) Anna była osobą głęboko wierzącą. Wiara w Boga i modlitwa pozwoliły jej znosić liczne komunistyczne szykany i prześladowania, na które w swoim dalszym życiu była coraz bardziej narażona.
W 1965 roku zdiagnozowano u niej początkowe stadium raka. Przeszła operację i rehabilitację. Dawano jej najwyżej pięć lat życia. Na swój własny wniosek została przeniesiona ze stanowiska spawacza na stanowisko suwnicowej. Wyszła za mąż za Kazimierza Walentynowicza, kolegę ze stoczni, z którym przeżyła siedem najszczęśliwszych lat swojego życia. Mąż zmarł jesienią 1971 roku. Ponieważ nadal bardzo angażowała się społecznie, w 1968 roku po raz pierwszy dyrekcja próbowała zwolnić ją z pracy. Na szczęście dzięki protestowi wielu kolegów z wydziału nie zrealizowano tego pomysłu.
Po śmierci męża Anna wolny czas spędzała przy jego grobie na gdańskim cmentarzu Srebrzysko, często odwiedzała też syna służącego w jednostce marynarki wojennej, początkowo w Ustce, później w Gdyni-Oksywiu. W tym czasie aktywnie angażowała się w pracę charytatywną na rzecz chorych i samotnych ze swojego osiedla i okolicy.
(…) Pod wpływem wydarzeń grudniowych 1970 roku Anna z działaczki społecznej stała się niezłomną działaczką opozycyjną. Przyłączała się do manifestacji i strajków organizowanych przez pracowników stoczni i innych trójmiejskich zakładów. Pomagała podczas strajków w stoczniowej kuchni. Po krwawym stłumieniu przez władze komunistyczne grudniowych protestów, strajki nie zakończyły się. W licznych zakładach wybrzeża wybuchały w styczniu, maju i czerwcu 1971 roku.
Oprócz postulatów czysto ekonomicznych i socjalnych robotnicy wysuwali także postulaty polityczne, takie jak utworzenie niezależnych od władzy związków zawodowych czy ukaranie winnych grudniowych masakr na wybrzeżu. Anna została wybrana jako delegat załogi wydziału na negocjacje z komunistycznymi dygnitarzami, władzami państwowymi i dyrekcją Stoczni Gdańskiej. Już wówczas zyskała opinię aktywnej agitatorki, prowodyrki i przywódczyni buntu. Z tego powodu stała się obiektem zainteresowania gdańskiej komórki Służby Bezpieczeństwa (SB).
W maju 1978 roku Anna przystąpiła do założonych w Gdańsku przez Andrzeja Gwiazdę, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Sokołowskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża (WZZ). Ich celem była obrona praw pracowniczych i odzyskanie wpływu społeczeństwa na władzę w państwie. Znalazła się wreszcie w kręgu ludzi myślących podobnie jak ona. Swoje mieszkanie we Wrzeszczu przeznaczyła na lokal konspiracyjny dla zebrań Komitetu Założycielskiego i zespołu redakcyjnego gazety „Robotnik Wybrzeża”. Rozkręcone wtedy na dobre przez bezpiekę inwigilowanie, podsłuchiwanie i rozpracowywanie operacyjne Anny trwało już nieprzerwanie do 1990 roku.
(…) Na skutek intryg nie została dopuszczona do bezpośredniego spotkania z Janem Pawłem II podczas jego pielgrzymki do ojczyzny w 1987 roku. Popierała strajkujących robotników i młodzież podczas wydarzeń wiosny i lata 1988 roku, jednak środowisko związane z WZZ nie miało większego wpływu na rozgrywające się wówczas wydarzenia, które były już wcześniej ukartowane przez władze PZPR i władze związku. Zapadły już decyzje o włączeniu do sytemu politycznego tzw. konstruktywnej opozycji, pod którą to nazwą ukryto lewicowych działaczy KOR. Następstwem tego były kolejne rządy, które realizowały rabunkową politykę wyprzedaży polskiego majątku narodowego. Jej efektem była największa od czasów zaborów przymusowa emigracja zarobkowa milionów Polaków, upadek przemysłu, wzrost bezrobocia i pauperyzacja społeczeństwa.
[quote]Po formalnym upadku systemu komunistycznego Anna Walentynowicz wciąż nie była zadowolona z rozwoju sytuacji politycznej. Utwierdziła ją w tym przekonaniu bezkarność dawnych komunistycznych zbrodniarzy, którzy w nowej rzeczywistości zachowali eksponowane stanowiska i uchodzili za autorytety. Jeden z prześladujących ją wcześniej ubeków był cenionym wykładowcą w przyzakładowej szkole stoczniowej w Gdańsku.[/quote]
W 1991 roku na krótko wróciła do pracy w stoczni na stanowisko suwnicowej, bowiem emerytura nie wystarczała jej na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Do końca życia była bardzo zatroskana losami kraju i twierdziła, że walka o Polskę, rozpoczęta w latach 70., wcale się nie zakończyła. Uważała, że wolność panująca w Polsce jest fikcją.
Była gorącą zwolenniczką oczyszczenia życia publicznego z agentów, ubeków i byłych funkcjonariuszy partyjnych, dlatego inicjatywę podjętą w czasie rządów Jana Olszewskiego przyjęła z nadzieją. Kolejne sejmy określała jako „tandetny cyrk”, a „Solidarność” zarejestrowaną po 1989 roku za reżyserowaną przez Kiszczaka. Negatywnie oceniała prezydenturę Lecha Wałęsy. Jak poprzednio, także po 1989 roku dużo podróżowała po Polsce, brała udział w uroczystościach patriotycznych i religijnych.
(…) Imieniem Anny Walentynowicz został nazwany wzniesiony w 1987 roku w Buffalo w USA ośrodek dla uchodźców. W 2005 roku Fundacja Pamięci Ofiar Komunizmu, powołana przez amerykański Kongres, przyznała Annie Walentynowicz Medal Wolności Trumana-Reagana za okazanie niezwykłej odwagi i siły w podtrzymywaniu uniwersalnego pragnienia życia w wolności. Anna przekazała go później jako wotum do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
W 2006 roku Anna Walentynowicz została odznaczona przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego. W jej 80. urodziny odbyła się w Pałacu Prezydenckim specjalna uroczystość, w której oprócz Anny uczestniczyli wszyscy jej najwierniejsi przyjaciele. W 2009 roku z rąk Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego otrzymała nagrodę im. Pawła Włodkowica, za odwagę w występowaniu w obronie podstawowych wartości i prawd. (…)
Ewa i Bogumił Liszewscy, Dzielne Polski, Fronda, Warszawa 2013.
(1127)