Mapa administracyjna Polski Eugeniusza Romera z 1937 r., wydana przez Książnicę – Atlas (Lwów–Warszawa)

Fenomen II RP, czyli na czym polega jej przewaga nad III RP. „Stalin przebudował społeczeństwo, na wierzch wypłynęły męty”

w Bez kategorii


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze
Mapa administracyjna Polski Eugeniusza Romera z 1937 r., wydana przez Książnicę – Atlas (Lwów–Warszawa)
Mapa administracyjna Polski Eugeniusza Romera z 1937 r., wydana przez Książnicę – Atlas (Lwów–Warszawa)

Międzywojenna Polska Jest dla nas wzorem. dowodem na to, że Polacy mogą osiągnąć sukces.

Gdyby w 1918 czy 1919 r. bukmacherzy przyjmowali zakłady, które z państw Europy ma najmniejsze szanse na przetrwanie, Polski pewnie nawet nie braliby pod uwagę. Nikt nie postawiłby bowiem na nas złamanego grosza. Rychły upadek wskrzeszonej Rzeczypospolitej wydawał się pewny. Przede wszystkim katastrofalna była jej sytuacja strategiczna. Z jednej strony szykujący się do marszu na Europę bolszewicy, z drugiej dyszący żądzą odwetu za „wersalskie upokorzenie” Niemcy.

Sowieci i Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę, że największym kapitałem II RP były jej młode, patriotyczne elity. I dlatego po podboju rzeczypospolitej obaj okupanci z taką determinacją przystąpili do ich eksterminacji
Niewiele lepiej wyglądała gospodarka. Kraj był spustoszony przez front wschodni wielkiej wojny. Polacy – którzy od 120 lat nie mieli własnego państwa – desperacko próbowali zbudować armię i administrację. Co więcej, musieli połączyć w jedno całkowicie różne terytoria, które do niedawna znajdowały się w granicach trzech państw zaborczych. Zadanie to wydawało się być ponad ludzkie siły.

[quote]Co zrobili Polacy? Na początek przetrzepali skórę niemal wszystkim sąsiadom i solidnie rozepchnęli się łokciami na mapie. Zbrojnie oderwali od Niemiec Wielkopolskę i spore połacie Śląska. Litwinom odebrali Wileńszczyznę, a Ukraińcom Galicję Wschodnią. A wreszcie pobili hordy Tuchaczewskiego i Budionnego, które swój podbój świata musiały zakończyć już na przedpolach Warszawy.[/quote]

Jedno z trzech

3.05.1939 r. Defilada trzeciomajowa przed trybuną na Placu Narodowym
3.05.1939 r. Defilada trzeciomajowa przed trybuną na Placu Narodowym

Potem Polacy zabrali się do roboty. Pomimo wrogości ze strony sąsiadów i wielkiego kryzysu, który w Polsce miał wyjątkowo silny przebieg, zjednoczyli, skonsolidowali i zmodernizowali kraj. Zbudowali Centralny Okręg Przemysłowy, Gdynię i zrealizowali szereg innych wielkich projektów. Ku zaskoczeniu świata pod koniec lat 30. Polska nie tylko wyszła na prostą, ale miała także wszelkie widoki na to, aby stać się liczącym się światowym graczem. Wszystko to przerwała wojna…

Czy II Rzeczpospolita była państwem idealnym? Oczywiście nie. Kraj ten miał swoje wady, żeby wymienić tylko obszary biedy na wschodzie kraju, których nie udało się zlikwidować. Drastyczne spory polityczne czy głupią i krótkowzroczną politykę wobec obywateli narodowości innych niż polska. A wreszcie fatalne kierownictwo polityczne, które przejęło schedę po marszałku Piłsudskim i lekkomyślnie doprowadziło państwo do katastrofy.

Mimo to międzywojenna Polska jest państwem, z którego jesteśmy dumni. Państwem, które pozostaje dla nas niedoścignionym wzorem. Podobnie jak tworzący ją ludzie, którzy tak bardzo różnili się od obecnych Polaków. Dwudziestolecie międzywojenne – mimo że zakończyło się dla nas tak tragicznie – jest okresem wielkiego sukcesu Polski. Aby to zrozumieć, należy cofnąć się do samego początku i zobaczyć, z jakiego punktu startowali w roku 1918 nasi poprzednicy.

Twórcy II RP mieli przed sobą znacznie trudniejsze zadanie niż twórcy jej następczyni w roku 1989. Zacznijmy od I wojny światowej, która właściwie znajduje się poza obszarem zainteresowań dzisiejszych Polaków. Polska, jako państwo, nie brała w niej udziału, wydaje się więc, że konflikt ten nas nie dotyczył. Nic bardziej mylnego. Jego front wschodni przebiegał bowiem przez nasze ziemie i była to dla Polski prawdziwa katastrofa.

[quote]Melchior Wańkowicz w swojej słynnej książce „Sztafeta” spróbował podsumować, jakie straty przyniosła nam wielka wojna. Na terenach, które miały wejść w skład II RP, zniszczono ponad 1,8 mln budynków, 56 proc. taboru kolejowego, 63 proc. dworców, 2,4 tys. mostów, 78 warsztatów kolejowych, 100 mln korców zboża i produktów rolnych. Na 4,5 mln hektarów zaprzestano upraw, wyrżnięto 4 mln sztuk bydła, wysiedlono 3 mln ludzi. Wyliczać tak można by długo – skala zniszczeń była kolosalna.[/quote]

Prezes Stronnictwa Ludowego Wincenty Witos przemawia do zebranych
Prezes Stronnictwa Ludowego Wincenty Witos przemawia do zebranych

– Wincenty Witos w swoich wspomnieniach opisywał, że w niektórych miejscach na ziemiach wschodnich nie pozostał kamień na kamieniu. Przecież przez to terytorium front przechodził pięć razy – mówi historyk prof. Wojciech Roszkowski. – Do tego należy dodać olbrzymi upływ krwi. W armiach zaborczych, o czym właściwie dzisiaj się nie mówi, zginęło kilkaset tysięcy Polaków – dodał.

To, że Polakom w tej sytuacji udało się wystawić potężną armię i jeszcze wygrać wojnę z bolszewikami, rzeczywiście graniczyło z cudem. – Generał Aleksander Litwinowicz napisał, że stworzenie polskiego wojska było największą improwizacją w dziejach wojskowości. W listopadzie 1918 r. w jego szeregach służyło 5 tys. ludzi, a latem 1920 r. w polu biło się już milion żołnierzy – podkreśla Roszkowski.

Gdy w roku 1922 ostatecznie ustaliły się granice Polski, liczyła ona 388 634 km kw., czyli o 76 tys. więcej niż obecnie. 66,9 proc. tego terytorium wchodziło wcześniej w skład zaboru rosyjskiego, 20,6 proc. należało do Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a 12,5 proc. do Cesarstwa Niemieckiego. Jedyną cechą, która łączyła te ziemie, był fakt, że mieszkali na nich Polacy. Poza tym niemal wszystko je różniło.

prof. Andrzej Sowa
prof. Andrzej Sowa

– Zdecydowanie łatwiej wyliczyć podobieństwa niż różnice. Te zabory to były trzy różne światy, trzy różne cywilizacje. Zabór pruski był zorganizowany zdecydowanie najlepiej. Potem był austriacki, a najgorzej było w zaborze rosyjskim – mówi prof. Andrzej Sowa. – Rozwój infrastruktury to jednak tylko jedna z różnic. Mieszkańcy trzech zaborów mieli różne doświadczenia, tradycje, język i mentalność.

Teoria rozbitego lustra

Podstawowym problemem, przed jakim stanęli twórcy niepodległej Polski, była komunikacja. Przede wszystkim koleje, które po prostu do siebie nie pasowały. Po zaborcach pozostały bowiem dwa rodzaje torów (szerokie w Rosji, wąskie w Niemczech i Austro-Węgrzech) oraz trzy systemy hamowania. Nie mówiąc już o innej sygnalizacji. Aby przejechać całą Polskę, na początku musiano więc się przesiadać. Dopiero w połowie lat 20. udało się całkowicie zunifikować całą sieć torów.

W zaborach obowiązywały różny czas, różne kodeksy prawne, a nawet inny ruch kołowy. O ile w Niemczech i Rosji jeżdżono po prawej stronie, o tyle w państwie Franciszka Józefa obowiązywał ruch lewostronny. Jadąc z Warszawy do Lwowa, w pewnym momencie trzeba było zmienić stronę jazdy, aby uniknąć zderzenia czołowego. – Oczywiście wywoływało to olbrzymie zamieszanie – mówi dr Marek Deszczyński z Uniwersytetu Warszawskiego. – Problem stanowiły również samochody. Część miała kierownice po prawej stronie, a część po lewej. Jeszcze inne, na wszelki wypadek, robiono od razu z kierownicą pośrodku. Wtedy pasowały zarówno na ulice Poznania, Warszawy, jak i Lwowa.

marka-polskaNa terenie Polski w 1918 r. w obiegu było sześć walut. Marka niemiecka, marka Ober-Ostu, marka polska wydawana już w Warszawie przez stworzone przez Niemców władze, korona austriacka, rubel carski oraz tzw. kierenka. – Powoli, wraz z postępem polskich wojsk i przyłączaniem kolejnych prowincji, dołączano je do strefy marki polskiej. Przypominało to nieco obecne rozszerzanie strefy euro – opowiada Deszczyński. Dopiero w 1924 r. do obiegu wprowadzono złotówkę.

Powstanie Polski doprowadziło również do rewolucji w stosunkach handlowych. – To szerszy problem dotyczący całej Europy Środkowo-Wschodniej. Przed wielką wojną w tym rejonie świata znajdowały się trzy wielkie organizmy państwowe, trzy wielkie rynki. Rosyjski, austro-węgierski i niemiecki. Po jej zakończeniu na ich miejscu powstało wiele znacznie mniejszych państw, z własnymi granicami i cłami, które stanowiły poważne bariery dla handlu. To teoria rozbitego lustra – mówi dr Deszczyński.

W ten sposób wielkopolscy fabrykanci nie mogli już sprzedawać swoich wyrobów w Niemczech, a Żydzi z Wilna wysyłać swoich towarów do Odessy i innych części olbrzymiego rosyjskiego imperium. Nie dość, że zostali odgrodzeni od swoich tradycyjnych rynków granicami, to jeszcze Niemcy prowadzili z Polską wojnę celną, a Sowiety właściwie nie kupowały za granicą przedmiotów codziennego użytku.

Kozły na dywanie

Wszystko to sprawiło, że koniunktura dla Polski była wręcz fatalna. Wystarczy wspomnieć, że na początku deficyt budżetowy II RP pięciokrotnie przekraczał wpływy do Skarbu Państwa. Dopiero na tym tle widać, że praca, którą wykonali Polacy do 1939 r., była wręcz tytaniczna. Kraj, który został najechany i rozebrany przez III Rzeszę oraz Związek Sowiecki, był już państwem w pełni ujednoliconym. Z prężną, szybko rozwijającą się gospodarką, przyzwoicie uprzemysłowionym i dysponującym jedną z najsilniejszych armii świata.

bombowiec Łoś
bombowiec Łoś

Choćby przykład przemysłu wojennego. Wyprodukowany pod koniec lat 30. polski bombowiec Łoś był jedną z najnowocześniejszych i najlepszych tego typu maszyn na świecie. Tylko pięć krajów miało możliwości technologiczne, żeby zbudować podobnie zaawansowany i nowoczesny samolot. Kupować łosie chcieli od nas Belgowie, Duńczycy, Estończycy i Finowie. Na jakim poziomie stoi obecnie nasz przemysł wojskowy i innowacyjność naszej gospodarki, nie trzeba chyba pisać.

– Jak na warunki, które mieliśmy, spisaliśmy się znakomicie. Z trzech odrębnych części powstał jeden sprawnie działający organizm. Organizm, który się rozbudowywał i modernizował. Gdynia, COP, plany kolejnych reform Eugeniusza Kwiatkowskiego – mówi prof. Andrzej Sowa. – O upadku Rzeczypospolitej zdecydowały czynniki zewnętrzne. Oczywiście nie wszędzie było tak cudownie. W niektórych obszarach wiejskich sytuacja była bardzo trudna. Mimo to II RP była krajem, który się gwałtownie rozwijał. Gdyby nie wojna, bylibyśmy obecnie na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym. Gdy porównuje się dwa dwudziestolecia: 1918–1939 i obecne, tamto wcale nie wypada tak blado. Nasi przodkowie startowali ze znacznie trudniejszej pozycji wyjściowej, a osiągnęli naprawdę bardzo dużo – dodał.

[quote]– Nie ma wątpliwości, że II RP udała nam się lepiej niż III – wtóruje mu prof. Roszkowski. – Poczta, koleje, lasy państwowe, banki, urzędy, administracja. Wszystko to po 1918 r. należało zbudować od nowa. W 1989 r. odziedziczyliśmy to po PRL i musieliśmy tylko zreformować. Rozmiar pracy, jaką wykonano w latach 1918–1939, był więc znacznie większy. A jej efekty znacznie lepsze – podkreślił.[/quote]

We wspomnianej „Sztafecie” Melchior Wańkowicz opisał następującą opowieść pewnego starego działacza społecznego: „Wracam właśnie od X, który został dyrektorem banku. Co za szyki, co za sale, woźni, sekretarze! Wchodzę do jego wspaniałego gabinetu, a ten marynarkę zdjął i po dywanie kozły fika.

– Cóż ty się tak cieszysz?

Stanął przede mną zziajany, oczy mu błyszczą i powiada: – Jakbyś ty zaczął od pasania bydła, a teraz dostał taki fajny bank, tobyś się też cieszył.

Maurycy Zamoyski
Maurycy Zamoyski

Jesteśmy wszyscy nieco jak ów dyrektor i myśląc o starcie Polski – cieszymy się”.

Męty na wierzch

Wydaje się jednak, że to wcale nie osiągnięcia gospodarcze czy cywilizacyjne były największym sukcesem II RP. Był nim raczej kapitał ludzki. Czyli to, co rozumiemy dziś pod pojęciem „człowieka przedwojennego”. Przez armię, urzędy, szkoły i uniwersytety niepodległej Polski przeszły miliony ludzi. Wszystkie te instytucje przyczyniły się nie tylko do unifikacji narodu – w 1918 r. Polak z Wileńszczyzny często nie był nawet w stanie zrozumieć, co mówi do niego Polak z Wielkopolski – ale wytworzyły pewien etos.

Centralnym punktem odniesienia tego etosu było pojęcie państwa jako najwyższego dobra. Oczywiście i wówczas byli ludzie traktujący Polskę jako dojną krowę, którą należy wykorzystać do obłowienia się i rozwoju własnej kariery, była to jednak postawa potępiana i ostro zwalczana. A nie reguła, tak jak to ma miejsce w III Rzeczypospolitej.

[quote]Prawdopodobnie dziś hrabia Maurycy Zamoyski, który w 1919 r. został posłem odrodzonej Rzeczypospolitej w Paryżu i nie tylko zrzekł się pensji, ale jeszcze zbudował za własne pieniądze gmach poselstwa, zostałby uznany za „frajera” albo w najlepszym przypadku za dziwaka. W II RP elity – ale nie tylko – były jednak wychowane w postawie służebnej wobec społeczeństwa.[/quote]

O elitach tych niech świadczy choćby format czołowych polityków II i III RP. Z jednej strony Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, Walery Sławek czy Władysław Studnicki, z drugiej… chyba nawet nie warto pisać. Kolosalną różnicę widać również w poziomie kultury osobistej, w poziomie artystycznym pisanych wówczas i dziś książek. Wartości, które dla tamtych ludzi były święte, dziś są w Polsce wyszydzane.

[quote]– Czy pan wie, co przed wojną znaczyło być żołnierzem?! – mówił mi kiedyś Mieczysław Herod, weteran kampanii wrześniowej i bitwy pod Monte Cassino, kawaler Virtuti Militari. – Polacy kochali wojsko. Mundur i czapka z orzełkiem wzbudzały największy szacunek – opowiada. – Gdy w III RP słyszałem, że ludzie nie chcą iść do wojska, to nie mogłem tego zrozumieć. W II RP zawsze było więcej chętnych, niż armia mogła przyjąć – dodał. Dziś euforię salonów wzbudziła gwiazdeczka estrady, która stwierdziła, że jeżeli wybuchnie wojna, to ona „natychmiast spierdala za granicę”…[/quote]

Według profesora Roszkowskiego to dzięki patriotycznemu i obywatelskiemu wychowaniu w II RP młodzi Polacy zdali egzamin podczas straszliwych lat 1939–1956. – Pokolenie lat 1918–1920, ludzie ukształtowani w niepodległej Polsce, byli najlepszym naszym pokoleniem w XX w. Bez niego nie byłoby Państwa Podziemnego, żołnierzy wyklętych i innych form oporu wobec okupantów. Niestety do roku 1989 dociągnęły tylko strzępy tego pokolenia – powiedział prof. Roszkowski.

[quote]Sowieci i Niemcy doskonale wiedzieli bowiem, że największym kapitałem II RP były jej elity. I to dlatego po podboju Polski z taką determinacją zabrali się za ich systematyczną eksterminację. Z jednej strony Katyń, z drugiej Palmiry. Z jednej Kołyma, z drugiej Auschwitz. Zarówno dla komunistów, jak i dla narodowych socjalistów było oczywiste, że aby okiełznać Polskę, należało pozbawić ją głowy.[/quote]

To właśnie zagłada elit jest jednym z głównych powodów, dla którego naród polski jest obecnie tylko cieniem narodu, zamieszkującego w latach 20. i 30. mniej więcej to samo terytorium. Pewien stary Polak, który całe dwudziestolecie międzywojenne spędził w Tarnopolu, powiedział mi kiedyś: – Stalin przebudował nasze społeczeństwo tak, że na wierzch wypłynęły męty. Pomimo upływu trzech pokoleń nadal borykamy się ze skutkami tej społecznej inżynierii.

Niestety miał rację.

Piotr Zychowicz, artykuł ukazał się w miesięczniku „Uważam Rze Historia”

Palmiry
Palmiry

(1091)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.