Najciekawsze wytwory fantazji słowiańskiej, wcale nie tak sielankowo nastrojonej, jakby się na zasadzie Starej baśni Kraszewskiego wydawało, to upiory i wilkołaki; wiara w nie nie od Słowian wyszła, ale się od nich walnie rozeszła. Wampir przecież słowo międzynarodowe, jest słowiańskie a najstarsze podanie europejskie właśnie wilkołaków Słowian dotyczy.
Lud nie zna wampirów. Zna zamiast nich łacińską strzygę. Strzyga to człowiek o dwu duchach, który z zębami się rodzi, po śmierci zostaje zębatą strzygą, bo ksiądz chrzci tylko jednego ducha i ten po śmierci ulata za planety, a zły (duch nie chrzczony) pozostaje w ciele i człowieka wyprowadza z mogiły, aby dusił ludzi i bydlęta. Małoruś zowie też strzygi „dwodusznyki” lub „dwaduszni”. Opowieścio tym, jak strzyga z grobu wychodzi i krew pije z ludzi, najpierw z krewnych a potem i z obcych, jak trupa strzygi poznać po cerze rumianej, śladach krwi u ust, pożarciu wszystkiego na sobie samym, nim się na innych rzuci; jak należy go kołem osinowym do ziemi przybić i głowę uciąć — należą dowiary powszechnej, europejskiej.
Łacińską nazwę znajdujemy już w uchwale w Paderborn z r. 745, skazującej na śmierć przez spalenie takiego, co by zwiedziony przez czarta wierzył wedle zwyczaju pogańskiego, że mężczyzna lub kobieta bywa strzygą (strigam) i ludzi pożera. JSTajmylniej pomawiał B. Berwiński w Studiach o literaturze ludowej (1854) wiek XVII, jakoby wtedy dopiero ten okropny zabobon, urodzony w nowożytnej Grecji lub na południu Słowiańszczyzny, dostał się do Polski i tu się w wyobraźni ludowej utrwalił.
Sam zabobon jest odwieczny; sama nazwa wykazuje, gdzie urósł, mianowicie nie na ziemi słowiańskiej, lecz na klasycznej, rzymskiej, strix, strigis, to nazwa puszczyka (niby od pisku jego, od stridere), ptaka grobowego, wieszczącego nieszczęście; jego postać bierze nar siebie martwica-demon i w nocy dzieci nawiedza, krew im i dorosłym wysysa, wnętrzności pożera; w tego puszczyka przetwarza się wiedźma, gdy na ożogu kominem czy oknem wylata; o tym starożytnym szczególe później zapomniano i czarownica na ożogu nie odmienia własnego kształtu, ale nietoperza i kreta przed i za sobą wiedzie. Więc komik rzymski pyta: co za strzygi (striges) wyżarły ci nerwy, a Owidiusz prawi o chciwym ptactwie, latającym nocą i czyhającym na dzieci bez dozoru, i pyta, czy są z natury takimi, czy mocą zaklęcia się stały. Szczegóły o tych strzygach rzymskich zebrał Witold Klinger w uczonym dziele rosyjskim *. Zwierzę w przesądach klasycznych i współczesnych, Kijów 1911 (s. 352), s. 65—68. Strzyga więc a może i buba, którą dzieci u nas od XVII wieku straszą (od bu-bo — sowy; przesądny Ezymianin strasznie się ich obawiał, por. Klinger s. 69), są jak rusałki pochodzenia rzymskiego, ale do nas nie od południa, przez Bałkan (jak rusałki), lecz wprost od zachodu przybyły, czego dowodzi nazwa na Bałkanie nie znana (u Włochów dziś strega tylko czarownica) Całkiem co innego nasz upiór.
Słowa upiór dawniejsze zabytki polskie nie znają; nie ma go ks. Poklatecki (Pogrom czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze jako rozpłasza, spisany z r. 1595), ani Ząbkowic w Młocie na czarownice (1614 r.), ani Postępek prawa czartowskiego (1570), ani Sejm piekielny [1622]. Dopiero jezuita ks. Gengell w Eversio atheismi (z r. 1716) wyraźnie go wymienia; tłumaczę z jego łaciny: „trup tego rodzaju, jeśli męski, nazywa się z małoruska (ex Buthenico) upier, jeśli żeński, upierzyca, jakbyś rzekł: ciało upierzone; czy dlatego, że takie ruchliwe i wartkie, czy że pióra jakieś a może z poduszki zmarłego wzięte i spopielone a na trupa lekko rozprószone, temu czarodziejstwu służą”.
Obszernie rozwodzi się ks. B. Chmielowski w osławionych Nowych Atenach z r. 1754 na kilkudziesięciu stronicach „o upierach”, bo „pełno w ruskich krajach tej opinii, historii, awantur z okazji upierów”; upierem staje się trup człowieka, które jako nie chrzczone dziecko oddała w moc szatana baba-czarownica; upier albo upierzyca tak zwani od pierza, że się tak rychło uwijają, jakby pierze i skrzydła mieli; grasują podczas moru, szerząc zarazę.
Współcześnie pojawia się spolszczona zupełnie forma upiorów u Drużbackiej, u ks. F. Bohomolca (Diabeł w swojej postaci, r. 1772) i innych. Nasz upiór pochodzi więc z tego samego źródła, co i rusałka i kołtun (tak od kiełtania, ‚chwiania się, zwisania’ nazwany) i inne przesądy i mimo pozoru polskiego nie jest polskim. Euski upir znany ze średniowiecza jako imię własne (pop Upir Lichoj przepisał w r. 1047 Księgi proroków). Upir powstał w ustach Serbów, Eusi, Czechów z pierwotnego wąpir, który pod formą wampir po Europie od XVII wieku grasuje; wąpir nie jest jakąś niemożliwą turecką pożyczką, jak bają, lecz jest rdzennie słowiański, brzmiałby po polsku wąpirz (por. wąpiory, bety, pierzyny w ks. Macieja Kleckiego Zwierciadle saskim z r. 1610, dziś już tylko w- stronach ku Kaszubszczyźnie znane; te rzeczywiście tak od piór nazwane); zawiera więc przedrostek w- w formie wą-, jak w wątek od tkania, Wąbrzeźno, wądół, wąwóz, wątór, wągroda (wygon śród wsi), Wąwelnica i Wąwelno od Wawelu (zamiast Wanwel, tak nie od wola nazwany, lecz znaczący tyle co czeskie ouvali, tj. wąwóz); Wąkole; Wąchock, Wąkopna wola; Wangrosna; Wąsosze (od sochy); Wąpielsk (od. piel—–pędzić); Wąpiersk obok Wąpierz (nazwa łąki); Wąchabno. Ks. Kozierowski (III 364) zapisał i nazwę kmiecą Wąpierz, Wyąpyrz około r. 1513, ale i Wampior około r. 1507; na koniec węsad (wąsad, mylnie wąsaez), reumatyzm, co się wsadza w kości.
Przytoczyłem umyślnie wszystkie złożenia z wą-, które oznaczają położenie lub wejście środkowe. Druga część, pir lub pyr (w rosyjskim piszą upyr, ale ta pisownia nie rozstrzyga, bo to nie rosyjskie, lecz małoruskie słowo, gdzie każde i brzmi jak y), nazwana tak jest od latania, powtarza się w serbskim pirac ‚nietoperz, (por. u Słowieńców pirożlek, to samo), w męto-pir ‚nietoperz’, le-pir ‚motyl’, w czasownikach perą i pariti ‚latam’, w przysłówku wysprz (u nas w XV wieku) ‚do góry’ (w-izpr’), w rzeczowniku pióro i pierzyna; to samo w nazwie nietopirza (XV wiek), utworzonej jak nazwy roślin niełota lub nietojeść (nietojest), tj. „to nie ta”, „to nie pierzn(nie ptak, bo jaj nie znosi); albo sząto-pierza (u Kaszubów, bo się szęta— Itłucze’, rosyjskie szatafsia, pierz = ‚ptak’). Mylniej wywodzą nazwę nietoperza od nocy; nazwa ta ulega najrozmaitszym zmianom, których dalej nie wyliczamy; jest i latoperz od latania i inne. Go do wymiany samogłosek należy porównać dira i dyra ‚dziura’ (do der — drę).
Wąpirz jest więc dosłownie latawcem, „wlotem” niby jak nietoperz i trafnym instynktem był wiedziony Cu vi er, kiedy pewne gatunki nietoperzów wampirami przezwał.. Lecz dzisiejsze znaczenie wampirów jako upiorów ssących krew i zawlekających swoje ofiary za sobą do grobu — nie jest pierwotne. Bo mitologia słowiańska, staroruska, zna upiorów jako istoty boskie, którym się składa ofiary, wampirom zaś nikt ofiar nie składa, bo je można tylko tępić; ruscy zaś kaznodzieje gromią stale tych, co kładą treby (ofiary) upiorom i bereginiom.
Były więc pierwotnie upiory bóstwami (drobnymi) i, jak z nazwy wynika, powietrznymi, wzniecały np. wiatry; dzisiejsza demonologia ludowa już ich w tej funkcji nie zna i duchy, co wichry wzniecają, inaczej nazywa. Na Rusi np. zowie ich litunami (od latania); w naszych dawnych zabytkach nieraz o nich mowa, np. w Sejmie Piekielnym (wydanie z 1622 r.) zdaje sprawę przed Lucyferem i Liton, wicher:
„Wywracałem domy z gruntu i wysokie lasy, Ziemia drżała, kiedym trzaskał strasznymi pioruny, Czegom piorunem nie rozbił, tom ogniem zapalił. Drugichem też paraliżem na członkach zarażał itd. W tragedii szkolnej Ga wat o wic a o Janie Chrzcicielu z r. 1619 opowiada w ruskim „intermedium” (międzyakcie humorystycznym) „wołowiec” Dynis, jak go (we śnie) w piekle „biły mia ta po ehryptowi Zitonowe” — nazwa oparła się aż o Łotyszów (lectons ‚wicher i diabeł’, ‚słota’). Nazwie litun odpowiadałaby nasza nazwa latawiec (stąd wyszedł i małoruski litaweć) dla ducha powietrznego (Ozesi tak nazywają orła papierowego), latawiec jednak, acz się zawsze w powietrzu jeszcze unosi, nocą szczególnie, przestał być wichrem i przystał za skrzata-gospodarza, ducha domowego, co w pudle za piecem leży, kaszą go karmią, a on znosi dostatek pieniężny czy zbożowy, bo postacie i nazwy demonów stale spływają się i odmieniają.
Klasyczne pojęcie i postać strzygi gdzieś na Bałkanie, w Macedonii, która zachowała niektóre nosówki, na latawea-wampira przeniesiono; na początku XVII wieku rozeszła się po Europie baśń o wampirach, o rzeczy i nazwie kiełkującej dawno na Bałkanie (spotykamy się w XIV wieku, za cara serbskiego Duszana z podobną „wiarą”), na Rusi, gdzie nie obcej wampira, ale swojej formie upira tę własność przypisują; na Białej Rusi wupar przylega językiem ostrym jak żądło do piersi i zadaną ranką wysysa krew gorącą, najpierw tych, którzy mu wrogami byli za życia a potem i swoich; ofiarę poznać po bladej twarzy, nie przytaczam opowiadań o tym, jak można wupara zobaczyć.
Nasz upiór, choć z Rusi przywędrował, nie wyrugował dawnej strzygi i cech krwiożerczości nie nabrał, a jest po prostu duchem nieboszczyka, straszącym, zjawiającym się po nocy, wychodzącym z grobu. I bułgarski varnpir, vąper, vaper nie przybiera owych strasznych cech, staje się jednak tym szkodliwszym, im dłużej się tuła, staje się w końcu zupełnie człowiekiem (ale nie ma kości tylko chrząstki), żeni się, płodzi dzieci, które jedyne potem wampirów poznają i zabijają; o wysysaniu krwi słyszymy wyjątkowo; zbóje i wiedźmy stają się wampirem, ale taki los czeka i zwłoki, przez które zwierzę (kot i inne) przeskoczyło, albo przez które podawano sobie ręce czy naczynie.
Nazywa się i lepirem (motylem) i mimo woli łączymy go, jak i leleka z nocnymi zwierzętami, z nietoperzami; i z leleka miejscami czarta uczyniono (np. w Sejmie piekielnym z 1622 r.). Obok wampirów-upi(o)r ów drugi twór demonologii słowiańskiej to wilkołak. Forma tego słowa podwójna: złożona, wilko-dlak (wilkołak niby drogą wyrzutni brzmienia d powstał!), mający sierść wilka (diaka sierść, staropruskie tlokis, z czego litewska nazwa niedźwiedzia lokis); albo w XV do XVIII wieku u nas częsta wilkołek od wilkoł; jeszcze Wacław Potocki z bajek o wilkołkach się natrząsał. Rej w Figlikach Zwierzyńcowych opowiada:
Jednej paniej pokąsał wilk w oborze owce, Wójt powiada: wilkołek, niech mówi kto co chce; Słyszę ma ogon by wilk a jako chłop godzi, (Dżiewczątko też maluczkie za macierzą chodzi). Potym drugi przyjechał; miał złe szalawary, I powiesił przez ławkę ogon wilczy stary. Dziewczę zajrzy pod ławkę, mamie ukazała, Mówiąc, iż to wilk siedzi, by siuty (owce) schowała.
Powtarza się to pojęcie i nazwa we wszystkich językach słowiańskich, a z nich bez zmian przejęli ją Grecy, Albańczycy, Rumuni. W piątym wieku przed Chr. zapisał zaś Herodot w czwartej „Muzie” o narodzie Neurów, siedzących za Scytami, między Karpatami wschodnimi a Dnieprem, co następuje:
tryb ich życia scytyjski „ależ ci ludzie muszą być czarodziejami. Ro prawią o nich Scytowie i ci Grecy, co w ziemi scytyjskiej, mieszkają, że raz corocznie każdy z tych Neurów na dni kilka wilkiem zostaje i znowu tym samym powstaje. Nie dam się takim wywodom przekonać, ale mimo to prawią, ba, prawiąc zaklinają się”.
Powszechna niemal zgoda nowszych badaczy uznała w Neurach szczep słowiański, siedzący nad Dniestrem górnym i śladów tej dawnej nazwy poszukiwała w licznych Nurach, Nureaoh, ziemi Nurskiej (na Mazowszu), w porzeczu zachodniego Rugu (miasteczko Nur nad Rugiem, dopływy Rugu Nura, Nurzec z Nurczykiem).
A o tych samych Neurach opowiada Herodot jeszcze inną cudowność, bo oto na wiek ludzki przed pochodem Dariusza na Scytów (w końcu szóstego wieku przed Chr.) wypadło im całą swą ziemię opuścić z powodu wężów, bo i własna ich ziemia w węże obfituje, a jeszcze ich więcej z pustyni nad nimi położonej padło, tak że udręczeni osiedlili się między Rudinami (szczep nie znany co do przynależności etnicznej i co do siedzib — nad Dnieprem?), porzuciwszy ziemię własną. Musieli oczywiście do niej później wrócić, chociaż Herodot tego wyraźnie nie prawi, bo inaczej skądby rozprawiał o ziemi neuryjskiej — Neuris — w przeciwstawieniu do Scytii? Pobyt u Rudinów był przejściowy.
Neurowie byli istotnie Słowianami i Herodot prawi już o Słowianach wtedy, gdy o Germanach nikt jeszcze niczego nie słyszał, ale z dotychczasowymi wykładami obu podań Herodotowych zgodzić się nie można. Boć najpierw Dniestr to nie Rug; po wtóre żaden naród słowiański nigdy się Nurami (= Neurami) nie nazywał; Nur, Nurzec są to nazwy miejscowości (nur znaczy wieża; nura drzwi; nyriszte sadyba) nie ludów; po trzecie: gdyby każdy Nur (Neur) co roku wilkołakował, toćby sami Nurowie musieli w krótkim czasie siebie i bydło wyżreć, bo wilkołak bardzo jest krwiożerczy i drapieżny. Więc przeczę baśni Herodotowej, jakoby wszyscy Neurowie stawali się wilkołakami, a mimo to uznaję pełną jej prawdę. Każdy Neur wilkołakował; przysięgali na to ci, którzy coś o tym wiedzieli, ale Neur, Nur czy Nyr później, to nie cały naród czy szczep, lecz tylko osobna w nim kasta, czarownik. Tylko czarownicy-Neurowie wilkołakowali dorocznie i nazwę tych czarowników, tej kasty, przemieniono mylnie, utożsamiono z nazwą całego ludu. Jak się ten lud nazywał, nie wiemy; od jego czarowników, przemieniających się rokrocznie na kilka dni w wilków i kąsających ludzi i bydło, a zwanych Nurami czy Nyrami, przechrzcili komiwojażerowie greccy i scytyjscy cały naród Neurami-Nurami. Tak się tłumaczy podanie Herodotowe, nielogiczne, gdyby istotnie do całego ludu się odnosiło, ależ co innego naród cały, a co innego wydzielający się spośród niego czarowniey-Nurowie, od których grozy sąsiedzi cały ich naród tym mianem przezwali. Co się bajki wężowej dotyczy, to wiemy o mnóstwie gadów, poleskich szczególniej; nie powtórzę znanego ustępu ze Słowackiego w liście do matki o owych wężach wodnych poleskich; i tu fantazja komiwojażerowska (znamyż ją do syta i od Fenicjan) fakt wyolbrzymiła, utworzyła z mnóstwa gadów plagę taką, że aż musieli Neurowie przed nią na jakiś czas z własnej się ziemi wycofać. Ani myślę upatrywać” w tym podaniu jakiejś alegorii, jakoby nieprzyjaciele obcy, wężami z jakiegoś powodu przezwani (węże noszono jako godło na dawnych chorągwiach i znakach wojskowych), Neurów z ich sadyb pierwotnych ruszyli — bajano nawet o Bastarnach germańskich, którzy Neurów tak naszli.
Biorę więc oba opowiadania Herodotowe dosłownie. Co się wilkołactwa Neurów tyczy, różnie je tłumaczono; porównywano ich z rzymskimi luperkami, chronicielami stad od wilków, którzy we dni Luperkaliów (w lutym) w skórach zwierzęcych miasto obiegali — znaczyłoby to, że Neurowie sami wilczury przywdziewali i stąd bajka o ich wilkołactwie urosła; innym dawało powód do niej to, że wilcy zimą pod zagrody podchodzą i w nich upatrywano nieprzyjaciół-ludzi pod tą niby powłoką. W nazwie Nurów upatrywano szkodliwych, złośliwych (czarowników), nie szczepu, bo nyr i nur jest powszechną w dawnej Sło-wiańszczyźnie nazwą ludzi występnych, złych, godzących z po-dełba na bliźniego; nurkiem patrzy mówiono u nas jeszcze w XVI wieku ogólnie o takim, ponury; w cerkiewnym języku: nyńv zły, pronyriti oszukać, ignuriti strawić nędznie (życie, dni); białoruskie: nura żal, wynurić zabić, zniszczyć, rosyjskie: nyra, pronyra o człowieku zdrajcy, iznurjat’ wysilać, wyniszczyć; liczne podobne słowa wymienia słownik etymologiczny Miklosicha.
Wilholactwa, lykantropii, nie znał pierwotny świat klasyczny, świat Herodota, dopiero późniejsze czasy stworzyły, zarówno strzygi-wampirów, jak i wilkołaków-czarowmków. W dawnej Grecji tylko w Arkadii kapłan wilczego Zeusa, losem wyznaczony, stawał się wilkiem, skosztowawszy wnętrzności ludzkich; za Cesarstwa były czarownik lub wiedźma przybierali nocą wilcze kształty. Z czasem wiara owa stała się powszechnie europejska i miewa wszędzie równe niemal cechy; uporniej trzyma się wschodu słowiańskiego. Na Białej Busi czarownik przewraca się trzykrotnie przez nóż zatknięty w ziemi z osobliwszym (nieznanym) zaklęciem i staje się wilkiem; taki wilk, większy od zwykłego, ma szczególniej wielką głowę, cztery oczy; nasyciwszy się krwi ludzkiej, przewraca się znowu przez ów nóż w stronę przeciwną i staje się człowiekiem; gdyby ktoś ów nóż z ziemi wyrwał przedtem, musiałby wilkołak na zawsze wilkiem pozostać; czarami można pospolitych ludzi odmieniać w wilków, które płaczą łzami ludzkimi, gdy je ścigają.
Na jakiej podstawie urosły te potworne baśnie? Powszechna wiara w odmieńców wyszła z przedstawienia, że dusza przybiera zwierzęce kształty (starzy Prusowie twierdzili to o zmarłych), między tymi kształtami duszy-zwierza wilk zabrał znaczące miejsce — ależ to nie wystarcza dla objaśnienia wilkołactwa. Nie myślę wyliczać wszelkich prób tłumaczenia wyłącznie patologicznego (lykantropia jest i chorobą umysłową), czy wyłącznie religijnego (z wiary w duszę-zwierzę); streścił je Klinger, s. 221— 228, i zbyt jednostronnie zaprzeczył patologicznym wywodom. Ukąszony przecież przez wściekłego wilka (czy psa, a dawniej takie wypadki nie bywały chyba zbyt rzadkie) sam kąsał i przerażał ludzi, i to wpłynęło niewątpliwie na powstanie baśni w czasach, kiedy wilk, groźny szybkością i wytrwałością ruchu, krwio-żerczością i zjawianiem się stadami (inaczej niż niedźwiedź) bywał straszną plagą wschodniej Europy. Z samej wiary w duszę-zwierzę wilkołacttco dla swojej specyficzności (dusza odmienia się i w liczne inne zwierzęta, lecz w stosunku do innych zwierząt nie ma mowy o niczym podobnym) uróść nie mogło; złożyły się na to i inne wpływy. Wilkołak za życia, staje się po śmierci wampirem; Grecy dzisiejsi wampira przezywają słowiańskim terminem wilkołaka — tak ściśle spajają się te wytwory fantazji demonologicznej. Z wiary w duszę-zwierzę urosła baśń o Popielu.
Aleksander Brückner, fragment książki „Mitologia słowiańska”
(650)