Tadeusz Pełczyński to był porządny człowiek, ale Warszawę w 1944 roku zburzył. Generał Pełczyński – pseudonim „Grzegorz”, ojciec Zbigniewa – to był właściwy dowódca powstania warszawskiego, bo Tadeusz „Bór” Komorowski wielkiego wpływu na dowodzenie nie miał. To Pełczyński był inicjatorem powstania. W Londynie w 1957 roku zadzwonił do mnie generał Pełczyński – nie znałem go wtedy – że chce się spotkać. Spotkaliśmy, a że on był z „dwójki” – oficer wywiadu – to zaczął mnie wywiadowczo traktować. Pełczyński pyta: Czy pan służył w wojsku? Mówię: Służyłem. Pełczyński: A w którym pułku? Mówię: W takim a takim. Pełczyński: A kto to jest Jerzy Turowicz? Mówię: Redaktor Tygodnika Powszechnego. Pełczyński: Czy on służył w wojsku? Mówię: O ile wiem, to nie. Pełczyński: A dlaczego nie? Mówię: Nie wiem, dlaczego nie służył. Pełczyński: A Stanisław Stomma służył w wojsku?
W końcu mnie to zdenerwowało i mówię: Panie generale, teraz ja chcę panu zadać pytanie. Pełczyński: Proszę bardzo. Więc ja mówię: Fortepian. Smoking. Biblioteka po ojcu. Pełczyński: Co? Mówię: Przepadły mi w powstaniu warszawskim 1944 roku i chcę wiedzieć dlaczego. Tadeusz Pełczyński wściekł się, wyzywał mnie od demagogów. Rozstaliśmy się niedobrze. Był to porządny człowiek, ale ewidentnie Warszawę zburzył.
(491)