Czuję się uczestnikiem rewolucji 1905 r. Podstawowy zrąb mojej wiedzy o tej rewolucji jest z opowiadań dziadka i ojca, przede wszystkim postać brata dziadkowego, Władysława Kuronia, takiego superbojowca, pseudonim partyjny „Julek”, o którym słyszałem takie prawdziwe kowbojskie historie. W ramach akcji, która się nazywała wtedy ekspropriacja, robili w Zawierciu napad na karetę pocztową. Otoczyli ich żandarmi, kolegę Julka zastrzelili, a on sam wyprzągł konia, siadł na nim tyłem, koń ruszył kłusem, a Julek strzelał z dwóch rewolwerów. Były wyznaczone nagrody za jego głowę, bo kiedy kozacy okupowali kopalnię „Reden”, to on wjechał na wózku, zastrzelił stojącego na dziedzińcu dyrektora i uciekł.
Źródło: Jacek Kuroń, Wiara i wina, do i od komunizmu (Warszawa: Niezależna Oficyna Wydawnicza, 1990), s. 6-7.
(571)