Potem poborca ze zbirów pomocą,
Przyszedł dla cara wybierać żołnierzy,
Na kwiat narodu napadając nocą,
By z najpiękniejszej złupić kraj młodzieży.
I tnąc latorośl wśród szczepów zarodu,
Na długo odjąć drzewu możność płodu.
Więc trzeba było jąć się kos, oręży,
By stoczyć walkę choćby z piorunami,
Umrzeć, by umrzeć, bo w Polsce nie ciężej,
Wolnym i dumnym upaść pod kulami,
Niż dnie swe kończyć od rodziny z dala,
Jak podły żołdak w służbie u Moskala.
Natenczas każdy, w kim tlał ogień żywy,
Wrzała krew młoda i polskości znamię
Zostało w duszy, boju tylko chciwy
Brał kil do ręki lub kosę na ramię
I szedł do lasu, by w myśli prostaczej,
Utworzyć zastęp i wszcząć bój rozpaczy.
I zajaśniały owe wielkie czyny,
Jakich nam dzieje przedstawiają całe
Gdy dwóchset młodzi, jak Termopil syny,
By resztę braci zasłonić się dało,
Mężnie na paszcze rzuca się armatnie
I tam znajduje swe chwile ostatnie.
[13 marca 1863 r.]
(277)