O jakiejś ósmej zbudziła mnie Kara Falencka wiadomością, że Stalin umiera albo umarł. Słowem, Pan Bóg wmieszał się w tę sprawę, z której oszalała ludzkość chciała go wyłączyć.
Jestem chrześcijaninem, ale nie jestem Papieżem, więc nie modlę się o nawrócenie umierającego — tylko cieszę się, że umiera — i modlę się, aby Amerykanie zrozumieli, co to znaczy, i wiedzieli, jak dalej działać. Stalin był mordercą milionów i mordercą prawie że bezpośrednim setek ludzi. Jego geniuszem było przeniknięcie słabości Zachodu i w rezultacie tego największy szantaż, jaki zna historia. Ale Zachód myślał, że był on geniuszem naprawdę i wszystkie pomysły Waszyngtonu czy Londynu rozbijały się o obawę, że ten geniusz zawsze ich zaszachuje. To się kończy.
Nowy Jork, 4 marca
(1426)