Portal informacyjno-historyczny

Bitwy Wyklętych. Skrobów 1945 r.

w Cytaty/Historia/Żołnierze Wyklęci


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

– Nie i jeszcze raz nie. Panowie, ja nie mogę decydować w tej sprawie. – Trzej żołnierze, stojący przed oficerem na baczność, w skupieniu, ale z rozczarowaniem wsłuchiwali się w słowa majora Kaweckiego. – I nie chodzi wcale o moją zgodę czy niezgodę na waszą – tu ściszył głos – ucieczkę. Problem w tym, że ja naprawdę nie mogę podjąć żadnej decyzji. Nie mam do tego kompetencji, nie jestem najstarszy stopniem w naszym obozie. Nie mogę też objąć nad waszą grupą dowodzenia. Zwróćcie się w tej sprawie do ppłk. Piskuli. On jest najstarszy szarżą i niech on wyrazi swoją opinię. Ja ze swej strony mogę jedynie życzyć wam, żołnierze, powodzenia.
Trzej główni pomysłodawcy i prowodyrzy planu ucieczki wychodzili z rozmowy z majorem Kaweckim co najmniej zawiedzeni i rozgoryczeni faktem, że wyżsi oficerowie najwyraźniej nie chcą przyłączyć się do ich planu. Przypominało to trochę noc listopadową 1830 roku – zapał młodych głów naprzeciw chłodnej kalkulacji starszych oficerów.
– I co teraz? – spytał niepewnie pchor. Jerzy Michalak „Świda”, patrząc na swoich współtowarzyszy. Zdzisław Jarosz „Czarny” tylko wzruszył ramionami, ale wtedy odezwał się „Wierny”.
– Jak to co? – zagrzmiał. – Idziemy prosto do podpułkownika.

Bitwy_wykletych_okladkaBył zdecydowany działać i to jak najprędzej. Kilka dni wcześniej w obozie rozeszła się pogłoska, że uwięzionych AK-owców lada dzień będą wywozić do sowieckich łagrów daleko na Wschodzie. Nie było czasu, aby zastanawiać się nad swoim położeniem, rachować bilans zysków i strat oraz próbować przekonywać pana majora. Minął już etap dyskusji i planów – nadszedł czas działania.
Trzej żołnierze przepisowo zameldowali się u ppłk. Piskuli i wyłuszczyli mu te same argumenty, z którymi przyszli do mjr. Kaweckiego. Starszy już podpułkownik wysłuchał podchorążych z uwagą, ale kiedy zaczął mówić, pojęli, że nie podziela ich entuzjazmu.
– Panowie, wojna powoli dobiega kresu. Dla mnie i chyba dla wszystkich przetrzymywanych w tym miejscu najważniejszą sprawą jest to, aby dożyć jej końca. I tak się chyba stanie, prawda?

„Wierny” stał przed podpułkownikiem, zaciskając pięści. Wiedział już, że nie ma co liczyć na masowe wsparcie oficerów, których w obozie była przecież większość. Z szacunku względem starszego stopniem, podobnie jak jego towarzysze, przytaknął jego słowom, ale w głowie kłębiły mu się całkiem inne myśli.
– Jestem starym oficerem – mówił dalej Piskula. – Potrafię docenić waszą odwagę. Ale nie mogę brać odpowiedzialności za życie kilkuset ludzi zamkniętych w tym obozie. Według mojej oceny szanse na powodzenie takiej ucieczki, jak ta planowana przez was, równe są zaledwie jednemu procentowi. To za mało, aby podejmować taką próbę i ryzykować życie.
– Z całym szacunkiem, panie pułkowniku – wtrącił zdenerwowanym głosem „Wierny” – ale według naszych rachunków szanse na powodzenie akcji wynoszą nie jeden, ale piętnaście procent.
– To i tak za mało. – Podpułkownik uśmiechnął się z goryczą. – Jeśli jednak swoimi argumentami nie odwiodłem panów od tej śmiałej i ryzykowanej akcji, życzę powodzenia – zakończył rozmowę.
– No to klapa – powiedział „Czarny”, kiedy wracali do siebie po spotkaniu z Piskulą.
– Żadna tam klapa. Robimy akcję sami, bez oficerów – powiedział „Wierny”, prowadząc swych kolegów na kolejną tajną naradę, tym razem w szerszym gronie.

Partyzanci z Polesia w lecie 1944 r. Po prawej Piotr Mierzwiński „Wierny”, po lewej Stanisław Nabiałek „Marek” (Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Partyzanci z Polesia w lecie 1944 r. Po prawej Piotr Mierzwiński „Wierny”, po lewej Stanisław Nabiałek „Marek” (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Podporucznik Piotr Mierzwiński „Wierny” trafił do Skrobowa pod fałszywym nazwiskiem. Dodatkowo zataił przed komunistami swój oficerski stopień wojskowy i dlatego znalazł się w pomieszczeniu dla szeregowców i podchorążych. Miał swoje powody. Jako oficer AK dowodził jednym z oddziałów Armii Krajowej na Polesiu, a jego grupa brała udział w operacji „Burza” jako część składowa 30 Poleskiej Dywizji Piechoty AK. Kiedy jego oddział szedł z odsieczą powstańczej Warszawie, został w rejonie Otwocka otoczony przez Sowietów i rozbrojony.

Podporucznik „Wierny” musiał się ukrywać. Niestety NKWD znalazło go i aresztowało. To wtedy Mierzwiński skłamał, że nazywa się Jan Jarocki i jest zwykłym partyzantem, a nie oficerem i dowódcą oddziału. Tymczasowo uratował swą skórę i trafił do komunistycznej polskiej armii.

Niedługo cieszył się wolnością. Jako dawny AK-owiec był niebezpieczny dla „władzy ludowej” i kiedy komuniści robili czystkę w swojej armii, aresztowany został również Piotr Mierzwiński. W taki sposób znalazł się w Skrobowie. Warto dodać, że przed wojną był uczniem szkoły podoficerskiej dla małoletnich, a potem służył w 4 Dywizjonie Pancernym w Brześciu nad Bugiem.

W czasie kampanii wrześniowej walczył w składzie 90 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych „Wilk”. Pomimo klęski „Wierny” nie dostał się wówczas do niewoli i praktycznie od początku konspirował w Związku Walki Zbrojnej (ZWZ)-AK.

„Zaplute karły” z AK. Skrobów, 27 marca 1945 roku

Fragment książki Wydawnictwa Fronda, „Bitwy Wyklętych”, Szymon Nowak.

Więcej informacji o książce:
http://wydawnictwofronda.pl/ksiazki/bitwy-wykletych

(377)


Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę