60 lat temu stracono Dionizego Sosnowskiego. W pokazowym procesie uczyniono z niego „szpiega, który wysługiwał się Amerykanom”. Po wielu latach został odznaczony przez Stany Zjednoczone medalem pośmiertnym za „służbę, honor, bohaterstwo i poświęcenie”. Odsłaniamy nieznaną historię ostatniego cichociemnego.
Dionizy Sosnowski z Goniądza 60 lat temu został stracony w mokotowskim więzieniu w Warszawie. Skazany w 1953 roku na śmierć za szpiegostwo, był ofiarą operacji „Cezary” prowadzonej przez polską i sowiecką bezpiekę przeciw zachodnim wywiadom.
Wielka machina gry supermocarstw pochłonęła młodego chłopaka, który myślał, że pracuje dla prawdziwej organizacji. Faktycznie w tym czasie V Komenda WiN była mistyfikacją bezpieki. Na tym tle rozegrał się dramat rodziców, którzy stracili syna; narzeczonej, której odebrano wielką miłość; brata, który całe życie słyszał, że jego brat Dyziek „wysługiwał się Amerykanom”.
Nazywał się Dionizy, ale wszyscy znali go pod imieniem „Dyzek”. Ze studiów medycznych został usunięty z powodów politycznych. W ramach działalności w WiN został wysłany na Zachód na kurs radiotelegraficzny z elementami sabotażu, dywersji i przetrwania w terenie.
[quote]- Było to klasyczne szkolenie według programu, który obowiązywał w czasie wojny dla cichociemnych. Kierownikiem tego kursu był cichociemny, a program był ustalany z polskim rządem na uchodźstwie[/quote]
– komentuje dr Wojciech Frazik, historyk.
Po szkoleniu został przerzucony do Polski – niczym cichociemni w czasie wojny, skakał ze spadochronem w okolicach Koszalina. Skoczków po wylądowaniu przejmowali pracownicy WiN, czyli jak się wówczas wydawało „przyjaciele”. Następnie na konspiracyjnej kwaterze w Warszawie dostał zadanie spisania wszystkiego, czego nauczył się na kursie. Zorganizowano mu w tym czasie również spotkania z narzeczoną, by zapewnić mu większy komfort psychiczny.
W grudniu 1952 roku Sosnowski został wysłany z organizacji do Wrocławia, by uruchomić radiostację. Zatrzymano go przed Łowiczem i przewieziono do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego bez podania powodu aresztowania.
[quote]- Nie ma dokumentów na to, ale zastosowano w tym przypadku umiejętną taktykę prowadzenia śledztwa „ty się człowieku przyznaj, bo my i tak wiemy”. Sosnowski stopniowo się poddał bez stosowania tortur, ale z wywieraniem nacisku psychicznego[/quote]
– opowiada historyk. Jak dodaje, mógł zadziałać również szantaż związany z losem narzeczonej.
Sosnowskiego skazano w procesie pokazowym.
[quote]– Chodziło tu przede wszystkim o uderzenie w Amerykanów, by pokazać jak ohydny jest Zachód, który nasyła szpiegów i dywersantów, którzy chcą zniszczyć Polskę. To był pewien spektakl, w którym wszyscy mieli rozpisane role[/quote]
– mówi. Ofiary operacji „Cezary” skazano na karę śmierci „za zbrodnię zdrady, szpiegostwa i dywersji”.
Narzeczona Dionizego Sosnowskiego, Danuta była u ministra bezpieczeństwa, by wstawić się w jego sprawie. Przesłuchiwała ją również bezpieka. Rodzina Sosnowskiego do dziś ma jej list, w którym pisze:
[quote]Ukochani. To co było przysłoniło mi radość na całe życie, żadna siła nie zdoła zetrzeć z pamięci. Dyziek – to dla mnie rana nigdy nie zagojona, to dla mnie świętość. Człowiek, którego kochałam swą pierwszą, gorącą, niewinną miłością. Niezbadane są wyroki boskie. Tak kieruje w życiu człowiekiem, doświadcza go i idzie dalej. Tak mi jesteście drodzy i bliscy, że na samo wspomnienie o Waszych troskach, łzy cisną mi się do oczu. Wasza – zawsze ta sama – Danusia”.[/quote]
źródło: Polskie Radio
(297)