Polscy bracia przeżywają koszmar w Norwegii – mogą trafić na 21 lat do więzienia. Są oskarżeni o podpalenie hotelu dla uchodźców. Ale na ich winę brakuje dowodów

w Wiadomości ze świata


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Dwaj Polacy zostali w Norwegii oskarżeni o podpalenie ośrodka dla uchodźców. Pożar miał miejsce w grudniu 2015 roku, ale sprawa ciągnie się do dziś. I pełno w niej niedopowiedzeń, manipulacji i zwykłych kłamstw. Fakty podsumował jeden z użytkowników serwisu Wykop.pl.

Norweskie media relacjonowały całą sprawę dość długo i obszernie. Z lektury prasy skandynawskiej wynikało, że oskarżeni jeden z oskarżonych Polaków widziany był w okolicy budynku, a drugiego zatrzymała policyjna blokada.

Rzeczywistość jest zgoła inna – starszy z braci jest właścicielem domu, położonego w odległości około 50 metrów od azylu dla uchodźców, w domu tym mieszka już od kilku lat. Młodszy z braci, P., wraz z kolegą K., zostali zarejestrowani w Knarvik, podobnie jak wielu innych kierowców, gdy jechali do Bergen – nie zostali jednak zatrzymani

– czytamy na Wykop.pl.

Co ciekawe starszego z braci w nocy, gdy wybuchł pożar, nie było nawet w okolicy. Przebywał na imprezie firmowej kilkadziesiąt kilometrów. Potwierdzają to jego koledzy i współpracownicy. Do domu wrócił dopiero w dzień po feralnej nocy. Po powrocie spakował się i poleciał do Polski, gdzie wciąż studiował. Wracając, został aresztowany na lotnisku. Z kolei młodszy pilnował domu brata, co robił już wiele razy wcześniej. Na co dzień mieszka 40 kilometrów dalej. Tym razem towarzyszył mu kolega, który przyleciał na kilka dni z Polski. Na policję zgłosił się dobrowolnie cztery dni po zdarzeniu na wezwanie w charakterze świadka.

Dowodem na winę braci miała być paczka papierosów. Problem w tym, że ani P., ani starszy z braci M., nie palą. Kontakt z paczką wykluczyły też testy DNA. Warto też zauważyć, że pudełko zostało znaleziono dopiero kilka dni po zdarzeniu, ale papierosy spoza Norwegii są bardzo popularne w tym kraju ze względu na stosunkowo niską cenę. Na koniec warto dodać, że blisko hotelu przebiega popularny szlak rowerowy.

Innym dowodem miał być kawałek szkła pochodzący ze spalonego hotelu. Ten dowód też jednak by łatwy po podważenia. Po pierwsze dlatego, że jedyna droga dojazdowa do domu M. prowadzi przez parking starego hotelu, więc mogło zdarzyć się tak, że szkło zostało przyniesione na butach. Po drugie dlatego, że M. po powrocie z imprezy wykorzystał wolny dzień na umycie pojazdu i odkurzenie, a szkło odnaleziono kilka dni po pożarze. Opierano się też na zeznaniach świadków, którzy mieli widzieć, jak w nocy spod hotelu odjeżdża ciemny samochód typu sedan. Nikt nie zapamiętał marki, ani kierowcy, ani numeru rejestracyjnego. Powiązano to jednak z M., który w tym czasie jeździ co prawda ciemnym samochodem, ale… kombi.

Bracia trafili do aresztu. M. opuścił go po 36 godzinach, ale już P. spędził w zamknięciu cztery miesiące, będąc za kratkami w czasie świąt Bożego Narodzenia i świąt wielkanocnych. Sprawa ciągnie się do tej pory.

Norwescy śledczy szukają wszędzie. Badali kwestię płotu, który miał być dowodem na konspiracyjną działalność M, bo przecież w Norwegii mało kto ogradza posesje. Mało kto jednak mieszka też tak blisko uchodźców, a budowę płotu M. zaczął już po decyzji o przerobieniu hotelu na miejsce dla imigrantów. Interesowano się też zwierzętami, których właścicielką jest żona M. Mierzono m.in. smycze, na których wyprowadzane są psy. Funkcjonariusze zabezpieczyli na czas śledztwa komputery i telefony rodziny. Jeden z telefonów uszkodzono tak, że nie da się go naprawić. M. kupił go na raty. Sam zwrot urządzeń też przebiegał dziwnie. Policjanci twierdzili, że nie mogli skontaktować się z M. i jego żoną, więc na sygnałach w sobotni wieczór odwieźli zabrane sprzęty. Dziwny jest też proces informowania M. i P. o przebiegu sprawy. Nawet ich adwokat niektóre informacje zdobywa najpierw z prasy, a dopiero potem od funkcjonariuszy.

Wokół sprawy narosło wiele plotek i niedomówień. Jedna z teorii głosiła, że M. dowodził grupą rasistowską, inna, że tylko udostępniał dom takim ludziom.

We wrześniu 2016 roku pojawiła się iskierka nadziei, że sprawa się zakończy. Jedna z gazet poinformował, że ze względu na brak dowodów M. zostanie wykluczony ze śledztwa, a policja będzie badała inne tropy. Tak się jednak nie stało. Lokalny komendant miał nawet przyznać, że mimo braku dowodów, jest przekonany, że to Polacy są winni podpalenia.

M. i P. w końcu wrócili do aresztu. Z obawy przed tym, że uciekną przed rozprawą, której terminu nadal nie ustalono. Polakom, na winę których brakuje dowodów, grozi 21 lat więzienia.

M. może teraz żałować jednego. Po ogłoszeniu decyzji, że hotel zostanie zamieniony na ośrodek dla uchodźców Polak skomentował to na Facebooku. Napisał m.in., że nie zapytano sąsiadów o zgodę. Dzień po pożarze ktoś skomentował post M. słowami ,,a więc to Ty podpaliłeś ten hotel”. Rozbawiony M. wcisnął ,,Lubię to”. To był początek jego problemów, bo dla policji to dowód…

(6606)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.