Oczernianie Żołnierzy Wyklętych rozpoczął „Popiół i diament” Jerzego Andrzejewskiego

w Bez kategorii


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

 Literackie_portrety_ZW_okladka

z Mariuszem Soleckim, autorem książki „Literackie portrety żołnierzy wyklętych” rozmawia Mateusz Rawicz.

Co sprawiło, że postanowił Pan napisać o obrazie powojennego podziemia w literaturze?

Fascynacja i potrzeba oczyszczenia. W końcowych klasach szkoły podstawowej u schyłku lat 80. XX w. zaczytywałem się w historiach partyzanckich, we wszystkim, co było pod ręką. Chłonąłem więc z wypiekami na twarzy nie tylko „Kamienie na szaniec”, „Zośkę i Parasol” Kamińskiego, ale też „Pokolenie” Czeszki, „Barwy walki” Moczara i stadami „tygrysy”. Obok powstańców z AK zaludniali więc moją chłopięcą wyobraźnię bojcy z GL/AL typu Janek Krasicki. Było tam także miejsce dla czerwonych „świętych”, jak Hanka Sawicka (jej imię nosiła drużyna harcerska, do której należałem), czy Wanda Zieleńczyk (do dzisiaj potrafię zaśpiewać piękny melodycznie, mocny werbalnie hymn GL jej autorstwa…). Po wyczytaniu u wspomnianego Moczara o „mordzie” pod Borowem pałałem autentyczną nienawiścią do NSZ… Głupota, naiwność, wiara w słowo pisane dziecka. Trzeba się było oczyścić z indoktrynacji, wypluć z siebie rzekę wmówień – pisanie bywa doskonałą terapią. Szkoda jednak zmarnowanych lat, również w liceum, gdy przecież można już było o pewnych sprawach mówić. Fascynacja narodziła się wraz z odkrywaniem tematu żołnierzy wyklętych, czyli pod koniec lat 90. XX w. Poczułem się oszukany „bratobójczą wojną”. Poznając sylwetki „Zapory”, Pileckiego, „Uskoka” – zachodziłem w głowę, dlaczego nie uczyli mnie w szkole o takich nieugiętych bohaterach? Do pisania dojrzewałem długo, pierwsze zdania przyszłej książki powstały w grudniu 2008 r.

Pisze Pan, że oczernianie żołnierzy wyklętych zaczęło się od wydania w 1948 r. „Popiołu i diamentu”. Wcześniej nie ukazywały się utwory szkalujące podziemie antykomunistyczne?

Nie dotarłem do utworów sprzed 1948 r., choć nie można wykluczyć istnienia takowych, zwłaszcza tekstów drobnych – wierszy, opowiadań, rozproszonych w prasie reżimowej. Pan Bohdan Urbankowski wskazywał np. na dramat Adama Ważyka „Stary dworek” z 1945 r., no ale sam uznał, że sztuka nieprzychylna AK (jej akcja dzieje się w czasach przed rozwiązaniem organizacji) formalnie nie podejmuje jeszcze wątku powojennej partyzantki. Inna sprawa, że to właśnie „Popiół i diament” – kamień węgielny komunistycznej propagandy rozpowszechnianej przez tubę literatury – doskonale nadawał się na otwarcie książki odkłamującej wyklętych. Czy niezaszczytna palma pierwszeństwa faktycznie należy się Andrzejewskiemu, skoro w 1948 r. ukazały się również „Odwety” Leona Kruczkowskiego i „Ballada o Puszczy Świętokrzyskiej” Mieczysława Jastruna? Jedno nie ulega kwestii: zmasowany atak na uczestników drugiej konspiracji dokonał się na skonsolidowanym froncie literackim, w epice, w liryce i w dramacie.

Czym kierowali się literaci piszący paszkwile o podziemiu? Chęcią zarobku, pragnieniem zdobycia popularności, oportunizmem, zaprezentowaniem swoich poglądów?

To pytanie z zakresu socjologii literatury. Takich zagadnień nie badałem, nie miałem dostępu do żadnych danych, które pozwoliłyby mi ferować wyroki w interesującej Pana materii. Jestem literaturoznawcą rozkochanym w historii, moje dociekania wynikają z analizy tekstów artystycznych. Niestety nie wyinterpretowałem z nich motywów, jakimi kierowali się autorzy „piszący paszkwile o podziemiu niepodległościowym”. Zapewne wszystkimi, które Pan sugeruje.

Wśród piszących paszkwile o podziemiu niepodległościowych nie brakuje znanych nazwisk, np. wydawany do dziś Zbigniew Domino… Warto przypomnieć czytelnikom tych twórców…

Zapewne warto, choćby dla wypełnienia luki w historii literatury, co zresztą w jakimś stopniu uczyniłem, ogłaszając drukiem „Literackie portrety żołnierzy wyklętych”. Jeżeli jednak ktoś chce zachować dobre, choć nieprawdziwe wyobrażenie o ulubieńcu niegdysiejszej młodzieży Adamie Bahdaju, Zbigniewie Nienackim, twórcy „Pana Samochodzika” czy o wspomnianym przez Pana autorze zekranizowanej niedawno „Syberiady polskiej”, to niech lepiej nie sięga po moją książkę. Po co mają mnie osądzać od czci i wiary za wrzucenie do beczki miodu łyżki dziegciu?

Podzielił Pan PRL na kilka okresów…

Starałem się osadzić analizowane utwory w kontekstach historycznych, których były artystyczną emanacją. Proponowana przeze mnie periodyzacja wskazuje na to, że w dobie stalinizacji (1948–1954) bohaterowie podziemia antykomunistycznego w obszarze literatury zatopieni są w otchłani najgłębszej czerni. Ani jeden pisarz nie pozwała sobie w tym okresie na dostrzeżenie choćby śladowego rysu pozytywnego w sylwetkach chłopców z lasu. Tu działa chyba groza wszechwładnych panów z UB, którym wolą nie podpaść sterroryzowani psychicznie literaci. W rozdziale „Odwilż” (1955–1957) dochodzę do zaskakującego również dla mnie wniosku, że w PRL-owskiej kulturze nie wykorzystano prawie wcale powiewu wolności do zrehabilitowania żołnierzy wyklętych, a przecież wychodzili wtedy z więzień. Długa stabilizacja (1958–1980) podtrzymuje, pogłębia i umacnia antywzorce wykreowane przez stalinowców literatury. Dopiero faza schyłkowa Polski ludowej (1981–1989) owocuje w literaturze pierwszymi tekstami ukazującymi partyzantów powojnia w nieco lepszym świetle, są to zaledwie dwie powieści: „Wszystko nie tak” Dionizego Sidorskiego i „Całopalenie” Józefa Mortona. Spośród wymienionych przed chwilą prozaików większą odwagą wykazał się Morton, ponieważ podjął temat podziemia narodowego, szczególnie znienawidzonego przez uzurpatorów.

Na_stracenie

Utwory literackie o podziemiu niepodległościowy, zaczęły ukazywać się po 1990 r. Którego z twórców można uznać za prekursora tej tematyki?

Jeśli idzie o format twórcy – Zbigniewa Herberta. Jego „Wilki” z 1992 r. otwierają nowy rozdział w pisarstwie artystycznym poświęconym żołnierzom wyklętym. To dzięki Herbertowi można mówić o pokoleniu Wilków, czyli o uczestnikach II konspiracji, ze spokojem zostawiając Bratnemu pokolenie Kolumbów (I konspiracja akowska). Jeśli zaś idzie o pisarza wciąż niedocenianego, to za prekursora interesującej nas problematyki uznałbym Janusza Krasińskiego. Wszak w tym samym roku co słynny wiersz Herberta ukazała się powieść Janusza Krasińskiego „Na stracenie”. Na jej kartach sportretowany został odnaleziony niedawno na Łączce przez zespół prof. Szwagrzyka mjr. Hieronim Dekutowski „Zapora”. Możemy więc mówić o duecie prekursorskim, w którym – z wiadomych względów – pierwsze skrzypce gra twórca Pana Cogito.

Przez ćwierć wieku ukazało się wiele utworów literackich poświęconych podziemiu, choć niektórzy twierdzą, że zbyt mało. Na które szczególnie warto zwrócić uwagę? Który z tekstów ocenia Pan najwyżej?

[quote]Kiedy finalizowałem swoją książkę na przełomie 2012 i 2013 r., z radością odnotowywałem powstawanie kolejnych utworów o żołnierzach wyklętych. W mojej optyce na każdy nowy tekst artystyczny dotyczący niezłomnych warto zwrócić uwagę. Walory swoje mają opisane przeze mnie powieści „Urodzony z wiatru” (2003 r.) Marka Lubasia-Harnego, „Zwycięzcy” (2007 r.) Stanisława Murzańskiego, „Z cienia” (2010 r.) Sebastiana Reńcy. Ale przecież na ośmiu omówionych przeze mnie w rozdziale V „Literackich portretów…” tekstach nie wyczerpuje się twórczość III RP inspirowana armią powojnia. Wacław Holewiński ma na koncie kilka powieści z tego nurtu, w tym jedną o pannach wyklętych, uhonorowaną Nagrodą Mackiewicza za 2013 r. („Opowiem ci o wolności”). Owszem, pozostaje odosobniony w swoim oddaniu sprawie podziemia niepodległościowego, ale przecież idą mu w sukurs inni, tworzący krótsze bądź dłuższe utwory o bohaterach antykomunistycznego ruchu oporu: Bohdan Urbankowski („Boruta”), Łukasz Orbitowski („Ogień”), Wojciech Wencel („De profundis”), Przemysław Dakowicz („Łączka”). Są w tym gronie także kobiety: Elżbieta Cherezińska („Legion”) oraz Joanna Gajewska i Weronika Zaguła, autorki książki „Rycerze lasu”, przybliżającej dzieciom fenomen żołnierzy wyklętych. Doprawdy trudno mi wyróżnić artystycznie jeden tekst.[/quote]

Holewiński_Lament(1)

Dlaczego historia podziemia, pełna wyrazistych postaci, dramatów, cieszy się wśród literatów, mimo wszystko, niewielką popularnością?

Uważa Pan, że to mało: blisko 20 powieści, kilka dramatów, kilkadziesiąt wierszy na przestrzeni ćwierćwiecza? O godnych pożałowania, albo czegoś gorszego, alowcach znam raptem 4-5 powieści, wliczając w to wzmianki o nich pojawiające się na marginesie PRL-owskiej beletrystyki, którą zgłębiałem, szukając fabuł przedstawiających żołnierzy wyklętych. Jeśli podane przeze mnie cyfry mimo wszystko nie świadczą o popularności – mainstreamowej, o jakiej moglibyśmy sobie marzyć, a na jaką zasługiwaliby „Łupaszko” i jemu podobni – w geście bezradności rozkładam ręce. Widać dla niektórych pisarzy frapujące wątki z czasów antyreżimowej irredenty są niezbyt atrakcyjne. Zresztą nic na siłę. Żyjemy w strefie wolnego słowa. Może to kwestia dojrzenia do tematu?

Tygodnik Nasza Polska.

Przedruk z podaniem źródła tygodnik Nasza Polska, portal Niezlomni.com.

Mariusz Solecki, fot. ze zbiorów autora.
Mariusz Solecki, fot. ze zbiorów autora.

(324)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.