Portal informacyjno-historyczny

Michnik o swoim niepatriotycznym wychowaniu oraz… „Uważali nas za skończonych idiotów, tylko do ambulansu lekarskiego”

w PRL


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze
Adam Michnik i Jacek Kuroń
Adam Michnik i Jacek Kuroń

Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych przyłączyła się do rewizjonistów, socjal-liberałów i „autorytetów moralnych” grupa młodzieży komunistycznej z organizowanego przez Kuronia komunistycznego antyharcerstwa (tzw. „walterowcy”), a potem z Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności (tzw. „komandosi”).

Jej głównymi przedstawicielami byli Adam Michnik, Jan Lityński, Seweryn Blumsztajn, Barbara Toruńczyk, Barbara Blajfer i Irena Lasota (która jako jedyna z tego towarzystwa przeszła później na Prawicę – m.in. pod wpływem opozycjonisty katolickiego Jakuba Karpińskiego).

Wywodzili się oni z bardzo podobnego środowiska – dzieci komunistycznych prominentów, w większości o korzeniach w KPP, a potem często w PPRowskim aparacie terroru bądź propagandy. Tłumaczy to pewną pobłażliwość władz w stosunku do komunistycznych dysydentów. Z drugiej strony kontakty z Lewicą polską zapewniły im społeczne uwiarogodnienie i obronę przed późniejszymi represjami władzy.

O sobie i swym środowisku w tym okresie Michnik powiedział:

[quote]Moja biografia nie jest typowa dla Polaków. Pochodzę z rodziny całkowicie spolonizowanych Żydów, którzy polonizowali się przyjmując komunizm. Był to rodzaj czerwonej asymilacji i dlatego ja, mając klasyczne emocje narodowe Polaka, nie miałem klasycznego odwołania się do narodowych symboli. Normalnie, w polskiej rodzinie, młodego chłopca prowadzono do kościoła katolickiego. Ja byłem wychowany w sposób całkowicie bezreligijny. Zwykle domową legendą był udział w antyhitlerowskiej Armii Krajowej, albo w jakichś powstaniach narodowych. Ja tego w sposób tak ścisły w domu nie miałem. Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną… cała jego kultura umysłowa, to była kultura marksizmu leninizmu…[/quote]

Adam Michnik w latach 60.
Adam Michnik w latach 60.

I tu leży psychologiczny klucz do zagadki „odwagi” dysydentów komunistycznych. Przeciętny Polak wiedział, że mieszka we wrogim sobie państwie; we wrogim systemie. Przeciętnego Polaka w domu przygotowywano do stawiania komunizmowi biernego oporu, czyli do utrzymania wiary, tradycji i rodziny. Ograniczenie oporu do obrony tych właśnie podstawowych wartości było wynikiem przegranej dla Polski drugiej wojny światowej i upadku Powstania Antysowieckiego. Wycieńczony tymi straszliwymi klęskami naród, a już tym bardziej zmasakrowana elita prawicowa, czy raczej w ogóle niepodległościowa, nie była zdolna – poza niewielkimi wyjątkami, jak środowisko Andrzeja Czumy – do oporu czynnego. Natomiast wychowane na zwycięstwach rewolucji sowieckiej na świecie, a szczególnie w Polsce, środowisko dysydentów komunistycznych było psychologicznie nastawione na działanie dynamiczne i bez kompleksów i zahamowań, które charakteryzowały ofiary komunizmu.

Kontynuuje Michnik:

Moja świadomość polityczna budowała się na skrzyżowaniu tych dwóch tradycji: tradycji zbuntowanego komunizmu – to był Kuroń, i tradycji niezależnej polskiej inteligencji laickiej – to był Lipski…

Dlaczego to był taki ciekawy okres [przed 1968]? Funkcjonowałem wespół z kilkudziesięcioma moimi przyjaciółmi jako legalna opozycja w układzie, w którym nie było miejsca na legalną opozycję. W wyniku bardzo skomplikowanej sytuacji na Uniwersytecie Warszawskim, mogliśmy tam funkcjonować.

[quote]Cała jej komplikacja polegała na tym, że znaczna część profesury uniwersyteckiej miała przekonania liberalne. I to zarówno tej profesury, która była bezpartyjna, jak i tej, która była w partii komunistycznej. Oczywiście ci ludzie, nas, którzy byliśmy prawdziwymi komunistami, uważali za skończonych idiotów. Dla nich komunizm jako taki, już z samej definicji był nieszczęściem. A tu jeszcze przychodzili ludzie i mówili, że ma być jakiś lepszy komunizm, według nich nadawaliśmy się tylko do ambulansu lekarskiego. Niemniej jednak, ich honorem i ich godnością było: bronić nas”[/quote]

Tutaj Michnik uczciwie tłumaczy rozterkę środowiska liberalno-socjalistycznego, a nawet niepodległościowego, bowiem dylemat jak postępować z rewizjonistami pojawił się również poza uczelnią. W teorii uznano Michnika i towarzyszy za wrogów, ale ponieważ znajdowali się oni w niełasce aktualnie rządzącej ekipy komunistycznej, potraktowano ich w praktyce jako „wrogów naszych wrogów” i pomagano.

Marek Jan Chodakiewicz, „O prawicy i lewicy” (s. 287-291), 1996 [1995]: Ciemnogród? O Prawicy i Lewicy [Hicksville? On the Right and Left], Ronin Publisher

(237)


Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę