Leopold Staff powiedział jego matce: „Niech Pani go strzeże. To będzie wielki poeta”. Nie ustrzegła. Został rozerwany końmi przez banderowców

w Bohaterowie/Poezja


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

„Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem” – pisał po jego śmierci Jarosław Iwaszkiewicz.

Leopold Staff w młodości mawiał do jego matki: „Niech pani strzeże tego chłopca, to będzie wielki poeta”. Zygmunt Jan Rumel, bo o nim mowa, był wielkim poetą, mimo, że jego życie zostało w okrutny sposób przedwcześnie przerwane.

rumel

Rodzice poety: matka - Janina z Tymińskich i ojciec - Władysław Rumel z synami (od lewej): Zygmuntem Janem, Bronisławem i Stanisławem.
Rodzice poety: matka – Janina z Tymińskich i ojciec – Władysław Rumel
z synami (od lewej): Zygmuntem Janem, Bronisławem i Stanisławem.

Urodził się w 1915 roku w polskiej rodzinie patriotycznej, w obecnym Sankt Petersburgu wówczas jeszcze Piotrogrodem zwanym. Ojciec, z wykształcenia inżynier rolnictwa, był oficerem Wojska Polskiego, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, za co został nagrodzony Krzyżem Virtuti Militari i ziemią na Wołyniu, w okolicach Wiśniowca.

Tam też wzrastał Zygmunt. Uczył się w słynnym Liceum Krzemienieckim, przez pewien czas mieszkał nawet w dworku należącym niegdyś do rodziny Juliusza Słowackiego. W latach szkolnych i wczesnej młodości był bardzo aktywny. Działał w harcerstwie, interesował się teatrem, sportem i krajoznawstwem. Pisał liczne artykuły dotyczące zagadnień socjologicznych, etnograficznych i kulturalnych oraz wiersze. Był też członkiem Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej, który skupiał Polaków i Ukraińców. Jego talent literacki rozwijał się również podczas studiów polonistycznych, które podjął w 1935 roku na Uniwersytecie Warszawskim. Wychowany na terenie wielokulturowych, wielonarodowościowych i wieloreligijnych Kresów, na ukochanym Wołyniu, odzwierciedlał to również w swojej poezji.

W „Pieśni III” z 1937 roku pisze

„Przędą Pryśki, przędą Jaryny

już oprzędły płótna Wołyniem

w znakach prostych i jak najprościej

na tych płótnach Wołyń się mości…”.

Pisać nie przestał nawet w mroczne lata okupacji. W jego twórczości zaznaczyły się wówczas wyraźne wątki patriotyczne, narodowowyzwoleńcze i związane z powojenną wizją Polski.

[quote]Od pierwszych dni wojny zaangażował się w działalność konspiracyjną: organizował drukarnię w Warszawie, a jako komendant BCh na Wołyniu organizował oddziały partyzanckie i samoobronę w czasie nasilających się rzezi dokonywanych przez banderowców na ludności polskiej.[/quote]

7 lipca 1943 roku wraz ze swoim oficerem Krzysztofem Markiewiczem został wydelegowany przez Pełnomocnika rządu RP Kazimierza Banacha, jako emisariusz do UPA w celu zahamowania eksterminacji Polaków na Wołyniu. Upowcy nie chcieli jednak rozmów. Zabili polskich emisariuszy we wsi Kustycze 10 lipca. Następnego dnia rozpoczęło się apogeum wołyńskiego ludobójstwa. W ciągu jednego dnia upowcy zaatakowali w stu kilkudziesięciu miejscach, mordując wielu Polaków, w tym kobiety, starców, dzieci, a nawet duchownych i wiernych w kościołach podczas Mszy Świętych.

W 2008 roku staraniem zasłużonego w działalności kresowej Stowarzyszenia Rodzin Osadników Wojskowych i Cywilnych Kresów Wschodnich ukazał się drukiem tomik wierszy Zygmunta Jana Rumla pod znamiennym tytułem „Dwie matki”. Tomik zawiera wiersze już publikowane jak również kilka takich, które nigdzie jeszcze nie były drukowane. Tytułowe „Dwie matki” (wiersz napisany w lipcu 1941 roku), to Polska i Ukraina, które ukształtowały wrażliwość i talent poety, a teraz, w okrutnym czasie wojny są przyczyną bolesnego rozdarcia:

„Dwie Matki-Ojczyzny hołubiły głowę-
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos,
Druga rafy porohów piorąc koralowe,
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los…
(…)
Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy –
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –
By serce rozdwojone płakało – jak głos …”

Uzupełnieniem tomiku jest krótka biografia poety oraz wspomnienia bliskich o nim. Dodatkowo książeczka zawiera kilka archiwalnych fotografii Rumla i jego rodziny.

Mimo, że wołyński poeta odszedł w sposób tragiczny – pamięć o nim pozostała. Coraz szerszym kręgom znana jest jego poezja, opisywany tomik również do owej znajomości się przyczyni, ulice w Gdańsku i Słupsku, nazwano jego imieniem, w 2004 roku powstał godzinny film Wincentego Ronisza pt.: „Poeta nieznany”.

W ubiegłym roku dr Iwan Parnikoza, przyrodnik i historyk z Kijowa, w ramach kampanii ochrony starych drzew na Ukrainie prowadzonej przez Kijowskie Centrum Ekologiczno-Kulturalne, zaproponował aby nazwać imieniem Zygmunta Rumla sędziwy dąb rosnący we wsi Bodziaczów, kilka kilometrów od słynnego Przebraża.

Wydaje się też, że przetrwała wiara poety w dobroć ludzką – matkę i siostrę Zygmunta uratował od niechybnej śmierci Ukrainiec.

Krzysztof Wojciechowski, źródło: Kresy.pl

Bogurodzica
Oto Ją widzę! – Bogurodzica –
Maryja Panna z płomieniem w dłoni –
W lutej koronie, jak błyskawica! –
Lud płowowłosy do kolan kłoni! –

Przed Nią rozwarła połań – ziemica –
Miodząca słońca w drążone kadzie! –
I jary jęczmień, jara pszenica –
Paździore kłosy pod stopy kładzie! –

Oto ją widzę! – Promiennoręka! –
A przed Nią puszcza żywiczno-kora!
A przed Nią bieży Wiślica w łęgach
I pława Odra w liściastych borach! –

Borami płynie! – Bursztynobarwa!
U kolan wiedzie kmiety brodate –
Lechy-Polany w płótnianych barwach –
Co wozy toczą w woły rogate! –

A przed Nią zbrojno Woje-Witezie –
Wilczym pazurem w maczugi kłapią –
Puszcza za puszczą ostępy wiedzie –
Ciemne dubrowy bagnicą sapią! –

Zbiegają bory garbato-dębe –
Rosochy jeleń nozdrzami chrapie –
I miedźwiedź wietrzy kosmatogęby –
Racica turza mokradło chlapie! –

Wiedzie je, wiedzie! Maryja wiedzie! –
Pani Lechicka Święto-Bożyca! –
Kłapią maczugi, szpony miedźwiedzie –
Świeci korona jak błyskawica! –

Chwalę Ją! Chwalę! – Chwali ziemica! –

(październik 1941)

Dumka

Gdy cieniem po stepie
Tatarskie dwuroże
Nadziało na buńczuk
Włochaty proporzec

I cuglom puściwszy
Kosiło badyle
Strzemieniem o siodło
Ze skóry kobylej,

To chutor przypadał
Do ziemi wołaniem,
Czy kopyt pędzących
Posłyszy już granie?…

Czy strzałą nie dzwonić
O siwy częstokół,
A konia stroczywszy
Kulbaką do boku

Na burzan wywodzić,
Na chmiel i tatarak
I śladem się puścić
Dwurożnym w moczarach.

Z Kudaku wywołać
Śpiącego tam Lacha,
By sprawił husarię
Na gniadych wałachach,

Buławą przeczesał
Srebrzystej snop brody
I Boha pokłykał
Ta maty-swodobu,

Świtania pokrasił
Czerwoną maliną
Sen juczny dwuroży
Karmionych padliną…

I słonkiem dnieprowym
Co w wodzie płakało,
Zwycięskim kopytom
Podkowę dał białą.

Chutorom odpasał
Częstokół cięciwę
I miodu utoczył
Na sny czornobrywe…

* * * (Ojczyzno słów błękitnych…)

I

Ojczyzno słów błękitnych – pamięci dolino –
Rumiana korą brzezin runego podgórza –
Łabędzie srebrne myśli co czasem płyną,
Łupkami zwitków wspomnień – opowieść wynurzą…

Spływa zapach czeremchy rosnącej za murem,
Lat młodych niespokojnych beztroskich, wesołych
I ganeczkiem drewnianym przypiętym pod górą –
Postacie oczom znane ku źrenicy woła…

Spływa luna świetlista świdrująca strychy –
Róż sennego zapachu szukając rozarium –
Kolumny białej sali rozjaśnia przepychem
I kościołem poklęka przed wyrzeźbioną Marią,
Którą pieśni zabrano by bzami okwitła
I rzeźbiła się życiem trwającym na nowo!
Spływa hejnał z nad wieży i dzień gra modlitwą –
Rozkruszając o góry słońca purpurowość!

A miasto rozłamane jak owoc jesienią,
Każe karty wypełniać pobłąkanym cieniom…

II

Witaj więc cieniu wspomnień – jaśniejącą dłonią,
Snujący flet miesiąca po świetlistej grani!
Witaj dolino kraśna brzóz co smutek gonią,
Zanim słońce utoczy brzask różanopiany!

Witaj – po chybotliwych wrażeń płynąc chwili
Na płótno co odbicia pastelem powleka,
By malarz który barwą natchnienia swe pyli –
Smugę kształtu odnalazł za cieniem co czeka!

Witaj dolino runa – co swe drumle
Czereśniowe wpijają w miód bartnym pasiekom –
Gałęzi czeremchowych wonią płynąc ku mnie…

Witaj – o gór ramiona opleciona rzeko,
Błękitno-płynna giętka miedzianko piaskowa –
Po tyle kroć wołana poetów imiony –
Smużąca oddal mleczną koliskiem kołowań,
Co mgłami posrebrzają tatarak strzyżony…

Witaj – oddechu drżenia przybliżona jawo,
Pierwszej wiosny uczucia o krasnych jagodach –
Oplatając serce przędzą złotordzawą
Smutku który cierpienie – ból i gorycz podał…

A dzisiaj niesie wspomnień wieczór przeźroczysty,
Przyprószony popiołem gwiazd w wędrownym koczu –
By sen co był bolesny – zmienić w uroczysty
I ustronia kryjome wydobyć z dna oczu…

III

Witaj i Ty – najskrytsza zapoznana jaśni,
Glinę ducha lepiąca nowym kształtu ciosem –
Sowiooka mistrzyni cnót, która mrok gasi,
Spinając lot młodości z wielkim globu losem!

O, ilekroć pochylasz swoja twarz nade mną
I obnażasz dno duszy źrenicą mądrości –
Widzę strumień płynący nad potopów ciemną –
Od źródeł białowodej krynicy wielkości!

I wiem, że nie przemija czasu wieczne piękno,
Zaklęte w formy duszy jakie stwarza człowiek –
Przecz sny które się burzy pierwszej nie ulękną,
Ale, skrzepną jak ptaki w piór skrzydlatej mowie!

O! Pani sowiooka – kreśląca śród godzin –
Niadociecznych pozorów mej jawy granice!
W łupince orzechowej myśl wioząca łodzi,
Ku drodze którą idą wieszczący pątnicy –

Spraw! By prawdy leżące w odłogu pamięci,
Nie były jako wiatrem szeleszczące kłosy,
Lecz jak łan który ziaren w złoto ziaren chrzęści –
W spichlerz bytu zasypując korzec mego losu!

(sierpień 1941)

Pogrzeb pięciu poległych

I

Biją dzwony we spiże –
Na kościelnych wieżycach.
Łamią dźwięki o wyże –
Tłum faluje w ulicach.

Toczy trumny olbrzymie –
A milczące i czarne.
Ramionami je trzyma –
I ku górze je garnie.

To je zniży ku ziemi –
Tyka drzewem do bruku –
Do milczących kamieni –
To je dźwignie w pomruku.

Nad głowami zatoczy –
Aby niebo wejrzało –
Jeśli boże ma oczy –
Aby – aby widziało.

Płyną trumny jak baszty –
Jak płonących wież głownie –
Ramion dźwigają je maszty –
Niby pomsty pochodnie.

Niby dzwony wieczności
W swojej śmierci tak dumne –
Jaśniejące jak kości –
Liczbą swą pięciotrumne.

Płyną – płyną jak wieże –
Pięciostrzelne – ogromne –
Zawrzeć z pomstą przymierze
Przysięgami niezłomne.

Płyną – płyną jak góry
Co się zbyły swych posad –
Przez ulice i mury –
Pną się – gniotą niebiosa.

Płyną – płyną – jak dzieje
Spętanego Narodu –

W swe cmentarne wierzeje –
Wiodą czoło pochodu.

II

Bramo – bramo cmentarna –
Na popielenie mogiły –
Popękana i czarna
Masz ty w sobie te siły?

Aby przyjąć te trumny
Na wieczyste spocznienie –
Czy masz taki dół dumny?
Czyli masz taką ziemię?

Bramo – bramo cmentarna –
Czy ogarniesz je sobą –
Czy będziesz tak mocarna
Że nie wydrą się grobom?

I uderzą w niebiosa
Jak o mury Jerycha –
Niby dzwon wielogłosy
Który skarga kołysze.

Bramo – bramo cmentarna
Pogrobnego żalniku
Czyli takie masz żarna
Dla tych dzwonów – pomników?

Co wymielą proch z kości
I posypią na urny –
Niby ziarna wieczności
Na ich byt pięciowtórny.

Bramo – bramo cmentarna
Czy masz takie wierzeje –
Jak wrotnica ofiarna –
Co pomieszczą te dzieje?

Spętanego Narodu –
Który skargi tak grzebie?

Niewolniczego snu – głodu –
Czy pomieścisz je w sobie?!

(marzec 1942)
Pole

Nie będę dziś sobą,
nie będę mądry i ludzki…
Wpatrzę się w polne niebo,
w płócienne, lniane obłoki.

Wystarczy mi świerszcz w koniczynie,
koncertujący pod liściem
i te badyle niczyje
w niebo sterczące kiścią.

Nie będę o niczym myślał,
ani niczego żałował…
…jarzębinowy wisior
smutek rumieńcem zachowa.

A potem – potem gdzieś w rowie
wargi przytulę do ziemi…
…wszystkie swe bóle wypowiem
…wrosnę zielonym korzeniem.

(listopad 1934)

Step

I

Dwukonna pleciona
kolebka tatarka,
półksiężyc w strzemionach
i baszłyk i czarka!

W sajdaku chrzęst strzały,
a w jukach daktyle
i sery dwa białe
i mleko kobyle!

I kindżał i sokół
i kołpak czerkieski
i step co jest w oku
jak niebo niebieski!

Za lasem załkała
zozula turkawka,
a księżyc głos turlał
po rosy sadzawkach!

I liściem sznurował
srebrzyste baszłyki
i konie zacinał
czerwonym pokrzykiem!

A las się już zwinął
na bystre kopyto
I zaprzęg wypłynął
Znów w stepu koryto!

Burzanem! Burzanem!
W kręcone rozłogi!
Stój!! Dworu to ściany
Stanęły w bieg drogi!

II

Miesiąc biały
miesiąc biały
ostrowcem płynie –
płucze rosą
płucze rosą
warkocz kalinie –

Moje płyną
moje płyną
jaśniejsze kosy –
wijąc liczko
wijąc liczko
srebrniej od rosy –

Sinym stepem
sinym stepem
bojaryn jedzie –
miesiąc złoty
miesiąc złoty
kolebką wiezie –

Oj nie miesiąc
oj nie miesiąc
wiezie on złoty –
ale serca
ale serca
szczerą ochotę –

(czerwiec 1941)

Zajazd

Zajechali nocą zbrojni przed dwór –
Toporami wyrąbali wrót zwór…

Malowanych – malowanych wrót –
Co zaporą skrzypiały u kłód…

Rozrąbali wtargnęli – i w głąb…
Wrzask zahuczał… Odźwierza rąb!

Posypały się w drzazgach skry –
Pod toporów ciosem – jak kry…

Posypały się skry od drzazg –
Runął w cień – runął w sień dźwierców trzask!

Sienią w sień – cieniem w cień – druga sień –
Rąbać sień! Rąbać cień! Rąbać w pień!

Cień już padł – sieni dwie – komnat trzy!
Krwawy ślad… Jakiś krzyk!… Iskier skry!

Oknem w sad! Ratuj! Mord!… Dalej bór…
Zajechali nocą zbrojni przed dwór…

(wrzesień 1939)

(4174)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.