Amerykańska armia już niedługo będzie dysponowała nową samolotową bombą jądrową. Niedawno odbyły się kolejne testy broni nowej generacji. Amerykanie o sprawdzianach poinformowali z opóźnieniem.
Do testu bomby jądrowej B61-12 doszło 14 marca na poligonie w stanie Nevada. Z kilkudniowym opóźnieniem poinformowało o tym ministerstwo energetyki USA. Bombę, która była pozbawiona materiału rozszczepialnego, zrzucono z myśliwca F-16.
Test służył zbadaniu nienuklearnych funkcji bomby. Sprawdzaliśmy też zdolność samolotu do jej użycia
– poinformowali Amerykanie.
Według generała Michaela Luttona, który współkieruje programami wojskowymi Zarządu Państwowego Bezpieczeństwa Nuklearnego (NNSA), testy wypadły pomyślnie. Teraz przed Amerykanami kolejne lata sprawdzianów i kwalifikowania tej bomby do służby, ale póki co wszystko idzie zgodnie z planem.
Testy dostarczyły istotnych danych, które potwierdzają, że bomba została skonstruowana zgodnie z wymogami wojska. Odzwierciedla to trwałość działań USA na rzecz bezpieczeństwa własnego, jak i sojuszników oraz partnerów Stanów Zjednoczonych
– oświadczył generał Lutton.
Bomba B61-12 ma w arsenale armii amerykańskiej zastąpić bomby B61 i ostatnią zachowaną bombę B83, której moc wybuchu równa się 1,2 megatony (1200 kiloton) . Wymiana jądrowego uzbrojenia ma zacząć się w 2020 roku i potrwać według planów cztery lata. Amerykanie podają, że po zakończeniu wymiany arsenału liczba lotniczych bomb jądrowych w ich armii zmniejszy się o 53 procent, a ilość zawartego w nich materiału rozszczepialnego aż o 87 procent, ale bez uszczerbku dla militarnej wartości arsenału. Stany Zjednoczone stawiają w najnowszych bombach nie na moc wybuchu, która wynosi zaledwie 50 kiloton, a na możliwość precyzyjnego trafienia w obrany celu. W teorii oznacza to mniejsze ryzyko ofiar po stronie ludności cywilnej…
Pierwsze testy lotnicze bomby B61-12 w 2015 roku
(2610)
