Jak zginął najpoczytniejszy pisarz II RP? Do przeżycia zabrakło mu ledwie kilkuset metrów. Jego prochy czekały kilkadziesiąt lat na powrót do Ojczyzny…

w II RP


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Tadeusz Dołęga-Mostowicz – był najbardziej znanym i najpoczytniejszym polskim pisarzem dwudziestolecia międzywojennego.

Młody, przystojny i bogaty. Kochała się w nim cała Warszawa – od kuchareczek i pokojówek począwszy, a na damach z towarzystwa skończywszy. Ponieważ nienawidził piłsudczyków, mógł się wykpić z wojennej awantury i wyjechać z kraju. Ale on zachował się przyzwoicie i poszedł na front. Zginął 20 września 1939 roku w Kutach, zastrzelony przez sowietów nad Czeremoszem przy rumuńskiej granicy. Do ostatniego mostu II Rzeczypospolitej zabrakło mu jedynie kilkuset metrów.

Przyszedł na świat 10 sierpnia 1898 roku w Okuniewie koło Głębokiego na terenie obecnej Białorusi, w majątku Stefana Mostowicza i Stanisławy Popowicz, herbu Dołęga, który stał się potem jego przydomkiem literackim. Po kilku latach rodzina przeniosła się do Głębokiego, gdzie ojciec był znanym prawnikiem, a matka zajmowała się domem i wychowaniem dzieci, bo oprócz Tadeusza była jeszcze siostra Janina i brat Władysław. W Głębokiem na miejscowym cmentarzu do dziś jest grób jego rodziców, a naprzeciwko kościoła wisi tablica pamiątkowa w języku polskim i białoruskim, poświęcona pisarzowi.

Rodzice zadbali o wychowanie i wykształcenie młodego Tadeusza. W 1915 roku ukończył wileńskie gimnazjum i rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Kijowskim. Tam zetknął się z działalnością niepodległościową i wstąpił do POW. Dwa lata później przerwał studia i dziwną okrężną drogą przez Finlandię i Szwecję przedostał się do Warszawy, by wstąpić do polskiego wojska. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej jako kawalerzysta.

Ponieważ po wojnie majątek Okuniewo został po stronie sowieckiej, Mostowicz bez środków do życia znalazł się z powrotem w Warszawie. W roku 1925 otrzymał posadę zecera w redakcji narodowej „Rzeczpospolitej”. Praca w drukarni spowodowała, że przypadkiem został pisarzem. Tam właśnie pojawiły się jego pierwsze nieśmiałe próby; najpierw dziennikarskie, a potem pisarskie.

Swoimi ciętymi artykułami naraził się piłsudczykom, którzy wydali na niego wyrok. Porwany przez „nieznanych sprawców” został przez nich wywieziony z Warszawy do pobliskich Janek, dotkliwie pobity i wrzucony do glinianki, w której miał utonąć. Od niechybnej śmierci uratował go przypadkowy rolnik, który wczesnym rankiem przyjechał na łąkę grabić siano i usłyszał jęki pobitego Mostowicza.

Po tym wydarzeniu stroniąc nieco od bieżącej polityki, zajął się na dobre pisaniem. Pierwszym jego wielkim sukcesem literackim była wydana w 1932 roku powieść Kariera Nikodema Dyzmy obnażająca słabość władzy i ówczesnych elit Rzeczypospolitej. Specjaliści twierdzą, że napisał ją w odwecie za to, co go spotkało od sanacji.

W sumie stworzył 16 poczytnych powieści. Są to m.in. „Ostatnia brygada”, „Doktor Murek zredukowany”, „Drugie życie doktora Murka”, „Trzy serca”, dylogia „Znachor” i „Profesor Wilczur”, oraz napisany tuż przed wojną „Pamiętnik Pani Hanki”. Dorobił się na książkach wielkiego majątku i był jednym z niewielu polskich pisarzy, którzy żyli dostatnio utrzymując się jedynie z pisania.

Tadeusz Dołęga-Mostowicz w 1930
Tadeusz Dołęga-Mostowicz w 1930

Osiem z tych utworów sfilmowano w Polsce jeszcze przed wojną. Grały w nich wielkie gwiazdy polskiego kina; Jadwiga Smosarska, Kazimierz Junosza-Stępowski, czy Józef Węgrzyn. Nawet amerykańskie wytwórnie filmowe starały się o prawo do ekranizacji jego dzieł.

Jednocześnie był bardzo nielubiany przez krytyków i tzw. „twórców pierwszorzędnych”, gdyż – jak mówili o nim – pisał dla „kuchareczek i pokojówek”.

Miał piękny apartament w Warszawie w secesyjnej kamienicy na rogu Pięknej i Alej Ujazdowskich i jeździł buickiem, luksusową amerykańską limuzyną. Był zawsze dobrze ubrany, elegancki i szarmancki. Ponieważ nienawidził piłsudczyków, mógł przez swoje szerokie znajomości wykupić się bez żadnego problemu z wojennej awantury i wyjechać z kraju. Hollywood na niego czekał.

Ale on zachował się przyzwoicie – w mundurze podoficera Wojska Polskiego ruszył na front. Zginął 20 września 1939 roku w Kutach, zastrzelony przez sowietów nad Czeremoszem, przy rumuńskiej granicy. Do ostatniego mostu II Rzeczypospolitej zabrakło mu jedynie kilkuset metrów! Stali na nim żołnierze rumuńscy i gdyby Mostowicz zdążył wjechać na most, to sowieci nie odważyliby się strzelać.

Niestety do dziś nie wiadomo na sto procent, jak zginął. Z biegiem czasu powstało kilkanaście wzajemnie się wykluczających wersji tego wydarzenia. Mówiono, że zginął podczas negocjacji z sowieckimi oficerami, gdyż zwlekał z oddaniem pistoletu, że zabili go tuż przed wejściem sowietów ukraińscy nacjonaliści, a nawet, że popełnił samobójstwo, podobnie jak dwa dni wcześniej Stanisław Ignacy Witkiewicz. Jeszcze inna wersja głosiła, że zabił go polski żołnierz, który został za to później osądzony i rozstrzelany. Pojawiły się dziesiątki różnych relacji niby naocznych świadków.

Według naukowych badań wielu historyków najbardziej prawdopodobna dziś wersja śmierci pisarza wygląda tak: Mostowicz przejechał woskowym samochodem przez most na Czeremoszu na polską stronę w Kutach, by zdobyć chleb dla głodujących po rumuńskiej stronie polskich uciekinierów. Namówił jakiegoś Żyda do upieczenia kilkunastu chlebów i kilkudziesięciu bułek i gdy rankiem ładował pieczywo przed piekarnią, sowiecki czołg, który właśnie wjechał do miasta, zwrócił uwagę na stojący polski samochód wojskowy i ruszył w jego stronę. Mostowicz widząc to wskoczył do auta i począł uciekać w kierunku rumuńskiej granicy. Z czołgu oddano serię z broni maszynowej, a ta trafiła auto, które przekoziołkowało i wpadło do rowu, a z otwartych drzwi szoferki wysunęły się na ziemię zwłoki pisarza. Naoczni świadkowie twierdzili, że leżał na ziemi wśród porozrzucanych wokół bochenków chleba. Czyż to nie groteskowa śmierć?

Jego ciało złożono w kościele w Kutach, a sowieci nawet nie przeszkadzali w pogrzebie, na który przybyły setki ludzi. Pochowany został na miejscowym cmentarzu w grobowcu rodzinnym Chanowiczów dnia 24 września.

Władcy PRL-u długo nie kwapili się z ekshumacją Mostowicza do kraju, choć sowieci zaraz po wojnie na nią zezwolili. Był dla nich niewygodny, a większość jego powieści znalazła się wtedy na indeksie. Dopiero gierkowska odwilż lat siedemdziesiątych i skuteczne starania kard. Stefana Wyszyńskiego i Jarosława Iwaszkiewicza doprowadziły do ekshumacji i sprowadzenia prochów pisarza do Polski. Przywieziono je 24 listopada 1978 roku i złożono w katakumbach na warszawskich Powązkach.

Andrzej Sznajder / tekst ukazał się w nr 16 (213) za 16-29 września 2014

źródło: Kurier Galicyjski

(8881)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

4 komentarze

  1. W dzieciństwie skakałem po ruinach folwarku Okuniewo, jadł jabłka w ogrodzie Mostowicza. W czasach radzieckich, mieszkało kilka osób i przeprowadzały tańczy (klub). Teraz od folwarku pozostały tylko kilku drzew…

  2. Była jeszcze siostra Jadwiga,absolwentka Uniwersytetu Wileńskiego-filolog klasyczny,żona S.F. Składkowskiego,Zmarła w Londynie przeżywszy 103 lata

  3. Został pochowany w grobowcu Ohanowiczow rodziny Ormian Polskich.Ceremonie pogrzebową prowadził ks. Samuel Manugiewicz ostatni proboszcz parafii ormiansko – katolickiej w Kutach. W 2015 roku młodzież biorąca udział w obozie wolontariackim ” Kuty nad Czeremoszem. Mała stolica Ormian” zamontowała na grobowcu rodziny Ohanowiczow tablice upamietajaca tragiczna śmierc pisarza.

  4. Bardzo dziękuję za przypomnienie nam tego pisarza..! PS Uratował się pod Jankami przez przypadek..Takiego szczęścia nie miał ani gen. Zagórski, ani gen Rozwadowski, ani Malczewski /stopnia nie pamiętam/..Gen. Rozwadowski „umarł” w 14-16 miesięcy po opuszczeniu więzienia. Jako ciekawostkę dodam, że ci. którzy przyjechali po gen. Zagórskiego do więzienia na Antokolu…nie mieli żadnych /sic!!/ papierów upoważniających kierownictwo tego przybytku do zwolnienia generała…Zamordowany został podobno w siedzibie „Strzelca” na Powiślu.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.