Portal informacyjno-historyczny

Kapliczka na Wykusie, fot. ponury-nurt.blogspot.com

„Na pierwszy rozkaz szliśmy w góry, by błysnąć bronią spoza drzew. W bój nas prowadzi wódz „Ponury”, ze stoków wzgórz spłynęła krew…”

w Bez kategorii/Bohaterowie/Pamiętamy


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Lipiec 1943 roku można uznać za właściwy początek bojowej działalności Zgrupowań. O ile wcześniejszy okres poświęcony był przede wszystkim sprawom organizacyjnym, to w lipcu można było już przejść do działań wymierzonych w niemieckie struktury okupacyjne. W przeciągu tego miesiąca liczba podporządkowanych „Ponuremu” partyzantów wzrosła do około 300. Miał więc do swej dyspozycji poważną siłę, z którą musiały się liczyć władze Dystryktu Radom. Siłę, którą mógł wykorzystać zarówno do działań dywersyjnych, jak i do prowadzenia otwartej wojny partyzanckiej. Pierwszą poważną akcją, którą można uznać za chrzest bojowy Zgrupowań jako całości, były przeprowadzone w nocy z 2 na 3 lipca uderzenia na 2 pociągi pospieszne.

pibwl.republika.pl
pibwl.republika.pl

Uderzono wtedy na pociąg relacji Warszawa–Kraków w rejonie bloku kolejowego Jędrów koło Suchedniowa, gdzie akcją dowodził ppor. „Robot” oraz na pociąg relacji Kraków–Warszawa koło stacji kolejowej Łączna, gdzie dowodził ppor. „Rafał”. Na odprawie, która odbyła się przed akcją ustalono podział zadań dla poszczególnych oddziałów. Z „Robotem” na akcję poszły oddziały „Szorta” i „Czerwonego Jurka” natomiast z „Rafałem” grupy „Grota”, „Oseta” oraz ludzie z ochrony radiostacji, a także „Nurt” i „Ponury”, którzy nadzorowali całość akcji. Początkowo wszyscy partyzanci szli razem, ale w połowie drogi rozdzielili się na dwie części i podążyli w ustalone miejsca.

[quote]Plan zakładał, że obydwa pociągi zostaną zatrzymane za pomocą semafora, a następnie opanowane przez partyzantów. Pierwszy akcję rozpoczął „Robot”. Pociąg jadący z Warszawy został zatrzymany pod semaforem. Unieruchomiono lokomotywę poprzez wypuszczenie z niej pary. Bosmanmat „Katylina” (możliwe, że nazywał się Peliksze) nakazał pasażerom opuszczenie wagonów. Jednak Niemcy nie chcieli się poddać i otworzyli ogień. Partyzanci nie pozostali im dłużni i doszło do ostrej strzelaniny. Nie udało się wysadzić drzwi do wagonu pocztowego. Jednak zmasowana kanonada skierowana na niemieckie wagony przyniosła wyraźny skutek, bowiem dały się słyszeć krzyki i jęki rannych Niemców. Akcje przerwał trzykrotny gwizd – sygnał do wycofania.[/quote]

okladka498Wydarzenia koło stacji Łączna przybrały nieco inny obrót. Grupa uderzeniowa nie doszła do samej stacji, tylko zatrzymała się w pewnej odległości. Natomiast kilku partyzantów opanowało stację i rozpoczęło kierowanie ruchem. Jako pierwszy zatrzymano pociąg towarowy, którego światła wygaszono. Następnie nadjechał pociąg osobowy z Krakowa, który, nie zważając na zapalone światła ani semafor, nie zatrzymywał się. Dalszy przebieg akcji wyglądał następująco: Zagdakały erkaemy, zapikały empiki i steny, a w pojedyńczych strzałach było słychać chrzęst zamków kabeków. […]. Pociąg jechał, wymykał nam się, ale nie uszedł daleko, bo wpadł na pociąg towarowy, który stał na wygaszonych światłach. Zaczęła się rzeczywista grzechotanina i huk łamiących się i wywracających wagonów, które spinając się, waliły się z dość dużego nasypu.

Obie akcje, mimo że nie zdołano zająć wagonów, można uznać za udane. Zgrupowania zdobyły pewną ilość uzbrojenia oraz amunicji. Był to także świetny sprawdzian zdolności współdziałania poszczególnych oddziałów w takich przedsięwzięciach. Niestety, poległ jeden partyzant strz. Bronisław Zaczkiewicz „Ignac”. Natomiast wysokość strat po drugiej stronie nie jest dokładnie znana. Według niemieckich danych było 8 zabitych i około 40 rannych.

[quote]Prawdopodobnie nie jest to ostateczna liczba, zważywszy na częste pomniejszanie efektów akcji partyzanckich przez okupanta oraz na rozmiar samej akcji, w tym zderzenie pociągów. Jeżeli chodzi o wysokość strat niemieckich podawaną w relacjach partyzantów, to jest ona kilkadziesiąt razy większa. Niektórzy mówili nawet o 200 zabitych! Liczba ta wydaje się raczej kilkakrotnie zawyżona. Jednak dziś nie jest możliwe ustalenie ścisłych danych. Do tego doszła 12-godzinna przerwa w ruchu kolejowym. Należy ponadto zaznaczyć, że jedną z wymiernych korzyści akcji pod Łączną i Jędrowem był również ich aspekt psychologiczny. Z jednej strony podniesienie na duchu ludności polskiej, a z drugiej wywołanie czynnika strachu w szeregach okupanta.[/quote]

polska-zbrojna.pl
polska-zbrojna.pl

„Ponury” był wyraźnie zadowolony z przebiegu akcji. Jak pisał jeden z partyzantów: Teren został oświetlony, sprawiło to nam wszystkim małego pietra, ale ja zaraz się uspokoiłem, bo zobaczyłem koło siebie uśmiechniętego, maszerującego i podpierającego się laską kmdt. „Ponurego”. „Chłopcy – powiedział – aby mi czapek i butów nie pogubić”. Wspomniany powyżej fakt, że używał laski, może świadczyć o odnowieniu się kontuzji, której doznał w Wielkiej Brytanii. Bowiem, jak zaznaczył były członek plutonu ochronnego „Ponurego” – Leszek Zahorski „Leszek Biały”, komendant przez cały okres dowodzenia Zgrupowaniami nigdy nie był ranny.

Cały niemal następny tydzień pogoda nie rozpieszczała partyzantów. Lało tak niemiłosiernie, że przemokły wszystkie szałasy i ludzie zmuszeni byli chodzić niemal nago, bo wszystkie rzeczy mieli przemoczone do suchej nitki. Do tego nie było prawie nic do jedzenia. W tym właśnie tygodniu „Ponury” opracował schemat rozdzielenia oddziałów na 3 Zgrupowania. Projekt zakładał, że przejdą w trzy różne tereny i tworząc sobie tam bazę, będą prowadzić działania przeciwko okupantowi. Natomiast „Ponury” przebywając na zamelinowanej kwaterze będzie dowodził Kedywem oraz sprawował nadzór nad Zgrupowaniami.

Powitanie księdza kapelana przez komendanta "Ponurego" - por. Jana Piwnika. W tle zastępca "Ponurego” por. "Nurt" - Eugeniusz Gedymin Kaszyński [ze zbiorów Stowarzyszenie Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK, fot. martyrologiawsipolskich.pl
Powitanie księdza kapelana przez komendanta „Ponurego” – por. Jana Piwnika. W tle zastępca „Ponurego” por. „Nurt” – Eugeniusz Gedymin Kaszyński [ze zbiorów Stowarzyszenie Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK, fot. martyrologiawsipolskich.pl

[quote]W niedzielę 11 lipca na Wykusie odbyło się wielkie święto, podczas którego partyzanci złożyli przysięgę i otrzymali symboliczne orzełki. W uroczystościach udział wziął między innymi szef sztabu okręgu ppłk „Jan”, który udzielił Zgrupowaniom pochwały za udane akcje na pociągi. „Ponury” postarał się, aby święto miało uroczystą oprawę: Nosiło ono charakter ogólnej zbiórki wszystkich oddziałów będących pod dowództwem komendanta „Ponurego”, również wtedy komendanta Kedywu. […]. Był to apel wojskowy. […]. „Ponury” odczytał awanse, udzielił gratulacji i pochwał zasłużonym. […]. Po tym dano rozejść się dowolnie do ognisk. Przed rozejściem się komendant „Ponury” wyjaśnił, że w czasie obiadu będzie podany rozcieńczony spirytus dla wesołości i rozgrzewki, na uroczystości spotkania przybyłych tu bliskich. Zaznaczył, że nigdy nie należy nadużywać alkoholu, bo żołnierz zawsze musi być gotowy do akcji. Jest to dość ciekawy fragment, zważywszy negatywny stosunek „Ponurego” wobec osób nadużywających alkoholu, za co karał z całą surowością, z karą śmierci włącznie. Przykładem może być rozstrzelanie wyrokiem sądu polowego partyzanta, który pod wpływem alkoholu uderzył w twarz jednego z oficerów Zgrupowań.[/quote]

pl.wikipedia.org
pl.wikipedia.org

Wesoła atmosfera związana z uroczystościami nie trwała jednak zbyt długo, bowiem już następnego dnia rano na Wykus zawitała straszna wiadomość. Przyniósł ją ppor. Stefan Obara „Stefan” z Michniowa, który, wracając do wioski, natknął się na niemieckich żołnierzy. Szybko się zorientował, że wieś jest otoczona i mimo że Niemcy zauważyli go i oddali za nim serię strzałów, zdołał się wyrwać i cały czas biegnąc (było to około 15 kilometrów) dotarł na Wykus.
Wiadomość przyniesiona przez ppor. „Stefana” zelektryzowała całość Zgrupowań. „Ponury” wydał rozkaz natychmiastowego wymarszu części oddziałów w celu pójścia wsi z pomocą. Jednak na pokonanie kilkunastu kilometrów dzielących obóz od wsi potrzebne było około 2 godzin szybkiego marszu. Kiedy partyzanci doszli do Michniowa, Niemców już tam nie było. Natomiast to co zobaczyli zmroziło im krew w żyłach. Świadek tych tragicznych wydarzeń Zdzisław Rachtan tak opisał moment wejścia do Michniowa: Stanęliśmy na lizjerze lasu. Dochodził do nas dym. Ja z patrolem zszedłem do wsi. Wszystko się jeszcze tliło, głownie całe leżały. Niezapomniany obraz kobiety, która stała spalona z dzieckiem na ręku. Stała spalona między ścianą a piecem, takim jak były na wsi do spania. Straszny widok. Coś niesamowitego. Słodki, przedziwny zapach. Ja pamiętam swoje krótkie włosy, bo byłem ostrzyżony, to pod furażerką myślałem, że mi się to wszystko podnosi. To było tak straszne zetknięcie się, że tam ludzie. Gdy wyszedłem na to z moimi trzema chłopcami i patrzyliśmy na to – to straszne było. Nie wiem czy da się to słowami opisać. Równie makabrycznie brzmi konspiracyjne sprawozdanie z Michniowa, spisane zaraz po pacyfikacji: Tlejące zgliszcza chat, na pół spalone trupy bestialsko pomordowanych mieszkańców. Stary, siwy chłop leży na wznak. W zastygłej ręce trzyma jeszcze drzewce siekiery, a oczy otwarte, zwrócone ze straszliwym wyrzutem ku niebu… Skulona, z głową na progu swej chaty, leży młoda kobieta, a obok… co to. Roczna dziewczynka z oczkami zamkniętymi, trzyma w okrwawionej, wychylającej się spod zgrzebnej koszuliny rączce osmaloną kukiełkę – lalkę.

[quote]Widok, jaki partyzanci zastali w Michniowie, przerósł ich najgorsze obawy. Tragedię pogłębiał fakt, że wielu z nich pochodziło z tej wsi i w zamordowanych rozpoznawali swoich rodziców, bliskich czy sąsiadów. „Ponury” również był zszokowany. Przez jakiś czas siedział na pniaku ściskając dłońmi głowę. Zebrane wokół niego dowództwo Zgrupowań porozumiewało się między sobą szeptem. Jak relacjonuje Zdzisław Rachtan: Myślę, że „Ponury” to odczuł. Tak samo jak oni wszyscy. Było nas około setki zebranej z poszczególnych oddziałów. To on musiał coś zrobić, bo to była jedna wściekłość, on musiał to rozładować. Rozładowaniem był ten atak na pociąg. Komendant podjął śmiałą decyzję, że w odwet za bestialskie spacyfikowanie wsi odpowie ludność niemiecka. Niedaleko znajdowały się tory kolejowe, więc postanowił, że oddziały wykonają atak na pociąg, a następnie rozprawią się z niemieckimi pasażerami.[/quote]

ponury-nurt.blogspot.com
ponury-nurt.blogspot.com

Opracowanie planu uderzenia zlecił „Nurtowi”. Na miejsce akcji wybrano blok kolejowy Podłazie, położony między Suchedniowem a Łączną. Jednak wskutek słabej jakości materiału wybuchowego pierwszy pociąg jadący z Warszawy do Krakowa zdołał bezpiecznie przejechać. Dowództwo nad akcją przejął „Robot”. Powiodło się zatrzymanie składu idącego około godziny 2.40 po północy z Krakowa do Warszawy. Przy czym zamiast materiałów wybuchowych zastosowano opuszczenie semafora.

[quote]Teraz sytuacja rozwinęła się już błyskawicznie. Wagony pokryte zostały huraganowym ogniem. Część Niemców wyskoczyła z pociągu i rozpoczęła ostrzeliwać napastników. Zasłaniały ich kłęby pary buchające z lokomotywy. Wybuchy granatów wstrząsały powietrzem. Rozwścieczeni partyzanci pamiętający makabryczne widoki z Michniowa przypuścili atak na wagony, skupiając się na niemieckich. Jak wspomina świadek wydarzeń: Rzeczywiście to było rozładowanie, ale tam doszło do normalnych mordów naszych w wagonach „Nur für Deutsche” jak wpadliśmy tam. „Ponury” musiał dać ujście temu straszliwemu gniewowi jaki w nas narastał. Człowieka roznosiło. Wtedy wydawało się, że mur musi się rozwalić jak my grzmotniemy w to. On jako dowódca musiał to odczuwać.[/quote]

Kapliczka na Wykusie, fot. ponury-nurt.blogspot.com
Kapliczka na Wykusie, fot. ponury-nurt.blogspot.com

Po jakimś czasie Komendant dał sygnał do zakończenia akcji i odskoku. W boju rany odnieśli por. „Czarka”, ppor. Witold Waligórski „Witek” oraz trzech innych partyzantów. Trudniejsze jest ustalenie wysokości strat niemieckich. W jednym z sierpniowych numerów „Biuletynu Informacyjnego” napisano: W ramach akcji odwetowej za bestialstwa niemieckie w rej. Skarżyska i Suchedniowa nasze oddziały partyzanckie dokonały w lipcu pod. st. kol. Łączna drugiego napadu na pociąg pospieszny. W akcji zabito i raniono ok. 180 Niemców. Liczbę tę podał również szef wywiadu okręgu por./mjr Zygmunt Szewczyk „Bartek”. Natomiast jeden z partyzantów – plut. pchor. Stanisław Wolf „Staszek” w swym pamiętniku ocenił, że zginęło około 70 Niemców, w tym jeden generał, a 80 zostało rannych. Co ciekawe informacja o zabiciu generała podawana jest również w innym źródle. Tyle strona polska.

Natomiast Niemcy w jednym z wojskowych meldunków swoje straty ocenili na 5 zabitych oraz 10 ciężko rannych, a liczba lżej rannych nie była jeszcze w czasie spisywania meldunku znana. Natomiast w kolejnym meldunku niemieckim występuje już liczba 8 zabitych i 14 rannych.

Po akcji na pociąg na skraju lasu pod Michniowem założono zasadzkę na Niemców. Jak napisał w swych wspomnieniach Marian Świderski: Czekaliśmy na Niemców, ale interwencja nie nastąpiła. Zasadzka była dobrze obmyślona i gdybyśmy spotkali jakąś karną ekspedycję, bylibyśmy dodatkowo pomścili Michniów. Cóż – nie mogliśmy się doczekać. Zgrupowanie pomaszerowało więc na Wykus. Przed odejściem do obozu „Ponury” namawiał ocalałą ludność Michniowa, żeby schroniła się w lesie, jednak nie wierząc w to, że Niemcy mogą wrócić, pozostali na miejscu. Nikt się chyba nie spodziewał, że jeszcze tego samego dnia, w kilka godzin po odejściu partyzantów Niemcy powrócą do spacyfikowanej wioski i dokończą zbrodni, którą rozpoczęli dzień wcześniej. Tak się niestety stało. Żandarmeria z Kielc, Bielin, Częstochowy i Skarżyska-Kamiennej pod dowództwem komendanta żandarmerii w Kielcach Gerulfa Mayera 13 lipca dokonała ponownej pacyfikacji Michniowa. Na tablicy ku czci pomordowanych w dwudniowej pacyfikacji widnieją imiona i nazwiska 203 mieszkańców Michniowa. Do tego dodać należy ukrywające się w wiosce osoby, na przykład Żydów oraz przesiedleńców z poznańskiego i straty okażą się dużo wyższe. Oprócz tego kilkadziesiąt osób wywieziono do obozów koncentracyjnych.

polishclub.org
polishclub.org

Jak podają w swych wspomnieniach partyzanci: komendant, mimo że sam nie posiadał w Michniowie rodziny, był jedną z tych osób, które najbardziej przeżyły fakt pacyfikacji. „Ponury” w tym czasie nie wiedział jeszcze, że w jego otoczeniu znajduje się zdrajca, który informuje Niemców o ruchach podległych mu oddziałów. Dopiero w kilka miesięcy później wyszło na jaw, że konfidentem gestapo w szeregach Zgrupowań był jeden z jego najbliższych towarzyszy, z którym w styczniu 1943 roku dokonywał rozbicia więzienia w Pińsku, a mianowicie ppor. Jerzy Wojnowski „Motor”. Według dr. Cezarego Chlebowskiego, który zbadał tę sprawę bardzo wnikliwie, to właśnie „Motor” lub jak kto woli „Garibaldi” albo „Mercedes” – pseudonimy Wojnowskiego w gestapo, przyczynił się do pacyfikacji Michniowa oraz do niemal wszystkich następnych niepowodzeń Zgrupowań, w tym trzech potężnych obław.

„Ponury” dotknięty michniowską tragedią podjął decyzję, że da możliwość osobom, które źle się czują pod jego komendą, odejścia do domu. W tym celu wydał rozkaz znany jako „Dodatek do rozkazu nr 233”. Pozwolę sobie przytoczyć ważniejsze jego fragmenty: Podaję do wiadomości wszystkich żołnierzy, którzy jeszcze do tego czasu nie orientują się w kierunku zadań Polskiej Partyzantki, że oddziały, którymi ja dowodzę, zostały stworzone i zorganizowane na rozkaz naczelnego Wodza i Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju. […]. Zadaniem naszym i obowiązkiem jest nękanie przeciwnika i zadawanie coraz mocniejszych ciosów przez akcję sabotażową, terrorystyczną i partyzancką oraz stosowanie wobec okupanta już w obecnej chwili zorganizowanej samoobrony i odwetu za akty gwałtu w stosunku do ludności polskiej. […]. W związku z tym rozkazuję, by żołnierze, którzy w przeciągu służby w partyzantce doszli do przekonania, że nie mogą podołać obowiązkom żołnierza polskiego, zgłosili o tym swym dowódcom. Żołnierze ci zostaną z Armii Polskiej zwolnieni. Pozostali będą traktowani jako armia ochotnicza, w stosunku do której obowiązywać będą twarde postanowienia regulaminów wojskowych. Następnie „Ponury” wymienił za jakie przewinienia grozi kara śmierci: opuszczanie obozu bez zezwolenia […], wynoszenie wszelkich wiadomości co do naszych oddziałów […], pozostawienie broni bez opieki […], tchórzostwo. Żaden z partyzantów nie zgłosił chęci odejścia.

[quote]W czerwcu i lipcu wraz z rozwojem Zgrupowań nastąpił spadek wypadków bandytyzmu na terenach, gdzie operowali partyzanci „Ponurego”. Wszelkie przejawy tej działalności były surowo karane, z karą śmierci włącznie. Nakryci na gorącym uczynku szabrownicy mieli ogromne szczęście, jeżeli za swoje postępowanie otrzymali jedynie po kilkadziesiąt uderzeń wyciorem na gołą skórę. Partyzant Michał Basa „Mściciel” opisał jedną z takich akcji we wsi Bączków: Rabowali i mówili, że to wszystko potrzebne chłopcom z lasu, że ludzie się wygrzewają, a partyzanci przymarzają w lesie. […]. Po rozbrojeniu prowadziliśmy ich po wsi i wszędzie świecąc światło biliśmy bez miłosierdzia, i co gdzie wzięli, kazaliśmy ludziom oddać. „Ponury”, jako przedwojenny policjant, był bardzo surowy w stosunku do przejawów złodziejstwa. Każdy partyzant wiedział o tym doskonale. Często przyjmując nowych ochotników do oddziałów, już na wstępie informował ich, że jeżeli w trakcie wyprawy po żywność przywłaszczą sobie jakąkolwiek rzecz, która nie była im darowana, zostaną rozstrzelani . Jak wspominała siostra „Oseta”, Józefa Stefanowska-Rybus z domu Wasilewska ps. „Poranek”, która dołączyła do Zgrupowań po śmierci brata: „Ponury” był niezwykle wymagający dla ludzi z wojska. Miał porywczy charakter i jeśli ktoś mu rzeczywiście podpadł, krzaki się „ruszały” od jego krzyku. Jednak nie hołubił nikogo, ani nie poniżał i zawsze kierował się zasadą, że: Bezpodstawnie nie można odbierać honoru i czci żołnierzom. Jeśli zawinił, ukarać jak najsurowiej.[/quote]

wikimedia.org
wikimedia.org

W kilka dni po pacyfikacji Michniowa i akcji odwetowej, na Wykus dotarła informacja, że Niemcy szykują dużą operację antypartyzancką, skierowaną przeciw Zgrupowaniom. Według Leszka Popiela źródłem informacji był wywiad NOW, który zawiadomił, że celem niemieckiego uderzenia będą lasy siekierzyńskie, w których znajduje się Wykus. „Ponury” postanowił, że nie będzie bezczynnie oczekiwał na nieprzyjaciela i podjął decyzję o przerzuceniu oddziałów w inne tereny, tak aby uderzenie niemieckie trafiło w próżnię. Wyjście z obozu nastąpiło 18 lipca wieczorem. Inne natomiast rozwiązanie wybrał oddział ochrony radiostacji pod dowództwem ppor. „Jacka”, który przemieścił się na zachodnią stronę biegnącego przez Wykus traktu Wąchock–Bodzentyn, a następnie przeszedł na Górę Chełmową.

Na czele wychodzących z Wykusu oddziałów stanął „Ponury” z plutonem ochronnym, za nimi jechał wóz z rannymi, szły sanitariuszki, kwatermistrzostwo i poszczególne oddziały. Zgrupowania skierowały się na wschód, w kierunku lasów Nadleśnictwa Rataje, a następnie lasów starachowickich, gdzie 21 lipca „Ponury” spotkał się z komendantem podobwodu Iłża – ppor. Antonim Hedą „Szarym”, który w swych wspomnieniach o lipcowym spotkaniu napisał: Po kilku godzinach uścisnęliśmy się z „Ponurym” i innymi oficerami. Nie trzeba była żadnych słów, żeby zauważyć jak bardzo byli strudzeni. Dowiedziałem się, że przeżyli kolejną obławę, która zaczęła się przed kilkoma dniami. Udało im się wyrwać, ale kosztowało ich to wiele trudu i nerwów. […]. Rozmawialiśmy potem o tym, co ich spotkało w ostatnich dniach i o naszych działaniach, a także umówiliśmy się, że zastanowimy się nad naszym położeniem i wykonamy wspólnie jakąś akcję.

[quote]Obława na Wykus rozpoczęła się 19 lipca rano. Niemcy wpadli do lasu z okropnym wrzaskiem, ostrzeliwując gęsto krzaki i zarośla oraz obrzucając je granatami. Wściekli, że nie zdołali zaskoczyć Zgrupowań, wyładowali swój gniew na partyzanckich szałasach, które doszczętnie zniszczyli. Zarekwirowali również pasące się w pobliżu chłopskie krowy, które uważali za własność partyzantów. Liczebność wszystkich sił niemieckich, które zostały użyte do obławy, ocenia się na około 3000.[/quote]

Z planów „Ponurego”, aby 24 lipca wraz z oddziałem „Szarego” uderzyć na Iłżę, niestety, nic nie wyszło, bowiem wysłani przez „Szarego” łącznicy zostali schwytani przez żandarmerię. „Ponury” świadom, że Niemcy rozpoczęli przeczesywanie lasów starachowickich, postanowił zastosować pewien fortel. Zgrupowania przeszły przez tor kolejowy Skarżysko–Szydłowiec i schroniły się na niewielkim, porośniętym lasem wzgórzu, na północ od Skarżyska. Zapewne Piwnik przypomniał sobie „sztuczki” jakich uczył się na kursach dla cichociemnych w Wielkiej Brytanii, a których zasady można sparafrazować znanym przysłowiem, że: „Najciemniej jest zawsze pod latarnią”. Niemieccy dowódcy kierujący obławą, zawsze bardzo schematyczni w działaniu, prawdopodobnie nie dopuścili do siebie myśli, że 300-osobowy oddział może ukrywać się na tak niewielkiej przestrzeni. Dzięki temu wybiegowi Zgrupowania przetrwały pod nosem niemieckich oddziałów.

Jednak w dalszym ciągu sytuacja nie była dobra, dlatego „Ponury” skierował wojsko w lasy Nadleśnictwa Skarżysko, a następnie dalej na zachód w lasy majdowskie. Podczas stacjonowania w lasach majdowskich część oddziałów wykonała ostatnią lipcową akcję. Polegała ona na tzw. kontrolowaniu szosy, na trasie Szydłowiec–Kielce. Akcją dowodził „Robot”, który z zatrzymanych samochodów uzyskał nieco uzbrojenia, a kilku osobom wymierzył karę chłosty. „Ponury” planując powyższe działanie miał nadzieję, że w zatrzymanych samochodach znajdą się żandarmi, na których od pacyfikacji Michniowa nieustannie polował. Niestety, tym razem nie miał szczęścia. W tym samym mniej więcej czasie otrzymał również wezwanie od komendanta okręgu na odprawę, podczas której płk „Daniel” nakazał mu niezwłocznie stawić się do jego dyspozycji w Skarżysku-Kamiennej.

Wojciech Konigsberg, Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika, Rytm, Warszawa 2014.

(397)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę