27 grudnia doszło do masowego mordu na Polakach. Ofiarami zostali niewinni ludzie. Warszawiacy nie zapomnieli…

w II wojna światowa/II wojna światowa - rocznice


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

26 grudnia 1939 roku, południe. Do nieczynnej, z powodu Świąt Bożego Narodzenia, restauracji Antoniego Bartoszka przez uchylone drzwi weszło niespodziewanie dwóch mężczyzn. Mimo protestów żony Bartoszka, Zofii, mężczyźni nie chcieli opuścić restauracji i zażądali podania im kanapek i przekąsek. Antoni Bartoszek spał, dlatego to Zafia w celu pozbycia się nieproszonych gości podała im kanapki i papierosy.

Obudzony zamieszaniem Antoni Bartoszek o całym zajściu powiadomił posterunek policji polskiej mieszczący się w Wawrze. Na miejsce przyjechał policjant Rozwadowski, który z głębi mieszkania dyskretnie zajrzał do restauracji, w celu rozpoznania sytuacji. W środku restauracji rozpoznał dwóch ściganych od czterech miesięcy bandytów: Mariana Prasułę (z Falenicy) i Stanisława Dąbka (z Zastowa).

Powieszony Antoni Bartoszek
Powieszony Antoni Bartoszek

Posterunkowy Rozwadowski zatelefonował do dyżurnego oficera Wehrmachtu w dowództwie 538. Powiadomiony o całej sytuacji Stephan wysłał samochodem czterech żołnierzy(w tym dwóch feldfebli – sierżantów). Weszli do baru w celu wylegitymowania mężczyzn. W tym momencie bandyci oddali strzały raniąc jednego, a zabijając drugiego feldfebla. Ranna zaostała również Zofia Bartoszkowa. Bandyci uciekli tylnym wyjściem, a Rozwadowski i Bartoszek wyszli z ukrycia. W tym momencie przybiegł trzeci żołnierz i zaczął strzelać w kierunku uciekających mężczyzn. Po kilku chybieniach żołnierz zrezygnował i zaczął ratować rannego kolegę. W tym samym czasie Antoni Bartoszek zajął się swoją żoną. Szofer, zorientowany w panującej sytuacji, pojechał złożyć meldunek do komendatury placu.

wawer-27-grudniaPo chwili na miejscu zjawiła się sanitarka wojskowa, która miała przetransportować ciała zabitego i ciężko rannego żołnierza do szpitala. W trakcie transportu ranny żołnierz zmarł. Komendant placu Stephan przesłuchał Bartoszka i Rozwadowskiego, a następnie ich zwolnił. Jednak pobyt dwóch przestępców na terenie osiedla wymagał pościgu i obławy. Stephan skierował przynajmniej jedną kompanię żołnierzy i nakazał jej rewizjować okolice ulicy Widocznej (oraz w głębi osiedla) oraz obszary dawnej ulicy Płowieckiej (dziś Bronisława Czecha).

Tego samego dnia około godziny 21:30 Stephan otrzymał wiadomość, że na miejsce zostanie skierowany batalion, który ma przeprowadzić karną akcję pacyfikacyjną. Dowódca VI batalionu policji porządkowej, Fryderyk Wilhelm Wentzel, lokując się w domu na II Poprzecznej numer 3 wydał rozkazy zgromadzenia jeńców.

Żołnierze, podczas zatrzymań, mieli kierować się kryteriami mówiącymi, że zatrzymaniom mają podlegać wszyscy mężczyźni w wieku od 16. do 70. lat włącznie. Żandarmi zabierali mężczyzn głównie z ulic I,II,III,IV Poprzecznej, Krótkiej, Józefa Piłsudskiego, Krakowskiej, Widocznej, Sportowej, Błękitnej, Powszechnej, Mazurskiej i innych. Wyciągali ludzi z łóżek, aresztowali także wiele osób oczekujących na pociąg przy stacji PKP Wawer.

Dom przy ulicy II Poprzecznej nr 3 był miejscem sądu doraźnego. Sąd ten składał się z przewodniczącego Fryderyka Wilhelma Wentzla, dwóch członków i tłumacza. Żandarmi przyprowadzali tam zatrzymanych mężczyzn. Niektórzy policjanci byli bardziej pobłażliwi, nie egzekwowali dokumentów od wszystkich, jeden nadgorliwy żandarm zaś specjalnie wracał po nauczyciela Nikodema Iskierkę. Prawdopodobnie został zatrzymany za posiadanie dużego domu i zasobnej biblioteki. Między godziną 23 aż do 24 ustalona została ilość osób do rozstrzelania w zamian za jednego zmarłego Niemca na służbie.

Z powodu śmierci dwóch żołnierzy na służbie wojskowej, na śmierć przez rozstrzelanie zostało skazanych 200 mężczyzn z ludności cywilnej. Między godziną 1:00 a 3:00 przelicznik ten został zmniejszony do 60 osób zabitych za jednego żołnierza niemieckiego.

wawer-27-grudnia2Za wytypowanie skazańców odpowiedzialni byli major Wentzel i ppłk. Daume.

Na samym początku zespół sądu doraźnego postanowił ponownie przesłuchać Antoniego Bartoszka, jego córki oraz policjanta Rozwadowskiego.

Zatrzymani mężczyźni byli ustawieni w trzy rzędy wzdłuż płotu z rękami założonymi na kark. Nie mieli oni prawa do rozmów; zabroniony też był wszelki ruch.

Zatrzymani zostawali wprowadzani po trzech lub dziesięciu na miejsce sądu doraźnego. Wchodzący a zwłaszcza wychodzący byli obelżywie traktowani przez żandarmów. Żandarmi bili ich i wyzywali. Prowadzeni cały czas przewracali się i spadali ze schodów. Rankiem, po egzekucji przed budynkiem leżały ubrania zabitych.

Obrady sądu doraźnego wyglądały następująco: najpierw wprowadzano zatrzymanych, a następnie pobieżnie ich identyfikowano. Następnie Daume decydował czy daną osobę zatrzymać czy zwolnić. Zatrzymanym zadawano wiele pytań, między innymi o narodowość i miejsce zamieszkania. Szczególnie interesowano się nazwiskami pochodzenia niemieckiego oraz osobami wyznania ewangelickiego. Ewangelika Daniela Geringa namawiano do zadeklarowania pochodzenia niemieckiego. Jednak ten zdecydowanie odmówił im tego i oświadczył, że jest Polakiem. Decyzje o skazaniu lub uwolnieniu przesłuchiwanych przekazywano żandarmom w języku niemieckim słowami dieser bleibt (to znaczy ten zostaje) lub dieser ist frei (to znaczy ten jest wolny).

Wytypowanych na egzekucję ponownie ustawiano w rzędach. Po wytypowaniu reszty skazańców ustawiono ich ponownie przy budynku.

M. Daume tymczasem wraz z grupą żandarmów udał się do baru Antoniego Bartoszka. W tym miejscu wydał rozkaz powieszenia Bartoszka nad drzwiami wejściowymi do jego restauracji, tak by jego ciało było widoczne dla przechodzących tamtędy skazańców. Antoni Bartoszek wraz z córkami błagał o litość. Niestety na nic się to zdało. Bartoszek został powieszony ze skrępowanymi rękoma. Po powieszeniu go Daume zdemolował restaurację.

Po wszystkim, nie czekając na zakończenie egzekucji zatrzymanych mężczyzn, udał się do Warszawy. W tym czasie została skompletowana lista skazanych na śmierć Polaków po przeprowadzeniu rozmów z płk. Janem Bronisławem Janikowskim, Bolesławem Lesmanem, Danielem Geringiem i Stanisławem Krupką. Zainteresowanie żandarmów wzbudziło pochodzenie nazwiska lub w przypadku płk. Jana Bronisława Janikowskiego pełnienie służby w armii polskiej i rosyjskiej podczas pierwszej wojny światowej. Bolesława Lesmana kilka razy pytano czy podtrzymuje to, że jest Polakiem. Lesman nie zmienił swojej decyzji. Stanisław Krupka próbował wytłumaczyć żandarmom, że ludność mieszkająca na terenie Anina i Wawra nikomu niczym nie zawiniła, a wręcz przeciwnie – stała się ofiarami bandytów grasujących na terenie tych dwóch osiedli. Krupka tłumaczył także, że na ujęcie bandytów przez policję potrzebne są minimalnie dwa dni.

Dalej spisywaniem personaliów skazanych zajął się F. W. Wentzel. Gdy jego lista liczyła 110 osób zdecydował się przerwać pracę. Pozostałe dziesięć osób wysłał na miejsce przyszłej egzekucji, by ci zakopywali ciała zabitych. Około godziny 5:00 rano Wentzel wyszedł z tłumaczem na werandę i stamtąd ogłosił wyrok po niemiecku używając słów zabójstwo – nieuchwytni sprawcy – rozstrzelanie zatrzymanych jako odwet. Świadkowie nie zapamiętali wyroku jednakowo, lecz po rekonstrukcji mógł on brzmieć następująco:

Zostało zabitych tutaj dwóch żołnierzy niemieckich. Sprawców nie udało się ująć. Za to wszyscy zostaniecie skazani na karę śmierci.

Ta decyzja była zaskoczeniem dla wszystkich skazanych. Zaczęli błagać o litość, protestować, obiecywali skuteczniejszy pościg oraz krzyczeli o litość. Ale szybko ich uciszono – biciem.

Jednak, gdy zdali sobie sprawę, że wyrok ten jest ostateczny i nieodwołalny zaczęli modlić się. Nikodem Iskierko – pobożny nauczyciel zaintonował nawet pieśń religijną skierowaną do Matki Boskiej (prawdopodobnie była to pieśń: „Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi…”).

wawer2

Skazanych odprowadzano dwudziestkami na puste pole poza zabudowaniami, w pobliżu ulicy Rubinowej. Po drodze „konwoje” zatrzymywały się przy barze Bartoszka, gdzie pokazywano skazańcom jego wiszące ciało. Wojskowa furgonetka oświetlała ciało Bartoszka, a później drogę skazanych. Pod barem skręcano w ulicę Rubinową.

Przechodząc przez tunel młody Jan Majstrzyk, zamienił się miejscami w szeregu tak, że w pewnym momencie wskoczył na schody i wbiegł na peron. Mimo pościgu uciekł. Dwóch żandarmów pobiegło sprawdzić, czy Majstrzyk uciekł i czy da się go dogonić, lecz po nim nie było już śladu.

Skazańcy zostali poprowadzeni dalej. Wśród prowadzonych na śmierć panowały nastroje patriotyczne od momentu przesłuchań aż do końca. Tuż przed salwą plutonu Andrzej Białowiejski (mający wówczas 16 lat) krzyknął: „Niech żyje Polska!”. Żandarmi nie reagowali.

Jak zeznają świadkowie skazanych zabijano szybko i sprawnie. Ustawiano ich dziesiątkami, twarzami skierowanymi w stronę płotu. Skazani nie mieli nakryć głowy. Następnie, po polsku, padała komenda „klęknąć”. Żandarmi stawali trzy kroki za skazanymi, po czym strzelano z ręcznych karabinów maszynowych, Teren został oświetlony, przez furgonetki wojskowe. Niektórzy skazani trzymali się za ręce i przepraszali. Prawdopodobnie traktowali to jako formę spowiedzi. Rozstrzelani padali twarzą w śnieg. Po chwili kierujący egzekucją sprawdzał, czy aby na pewno nikt nie ocalał. Ci, którzy przeżyli, specjalnie udawali martwych. Po egzekucji dowódca plutonu egzekucyjnego por. Schmidt, rozkazał swoim żołnierzom wejść na samochody, po czym odjechali.

Bilans tragicznego zdarzenia: w Wawrze i sąsiednim Aninie nocą wyciągnęli z domów 116 mężczyzn, często zupełnie przypadkowych, niczym niezwiązanych z Wawrem. Śmierć poniosło 108, ośmiu udało się uciec. 

Po jakimś czasie na murach warszawskich pojawiły się napisy „Wawer 27.XII.39” lub „Wawer pomścimy”. To harcerze z Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, a także inni dodawali otuchy warszawiakom i przypominali Niemcom, że Polska walczy.
źródła: kgpwawer.pl, IPN
wawer

(1309)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.